Pochylamy nasze głowy przed wyczynem naszych krewnych i bliskich, dziadów i ojców, babć i matek, którzy kosztem swego życia i bezinteresownej pracy obronili naszą Ojczyznę i pokonali faszyzm.
Siedemdziesiąt osiem lat temu nasz naród, od małego do starego, stanął w obronie swojej Ojczyzny i po czterech latach bezwzględnej wojny pokonał wroga w jego legowisku i wyzwolił Europę z nazizmu.
Miłość do bliźniego, wierność przysiędze i gotowość do oddania duszy swojej za przyjaciół swoich stała się tym kamieniem węgielnym, o który rozbiły się zazdrość, nienawiść i gniew faszystów.
Bracia i siostry! Będziemy zawsze pamiętać, kto i jak rozpoczął tę straszliwą wojnę, ile niewinnych żywotów ona zabrała i za jaką cenę uzyskaliśmy Zwycięstwo.
Wieczna pamięć poległym żołnierzom i pracownikom wojennym Wielkiej Wojny Ojczyźnianej.
Dobrego zdrowia i długich lat życia dla wszystkich żyjących weteranów.
Chwała naszemu Narodowi - Zwycięzcy!
Pozdrowienia z okazji Dnia Wielkiego Zwycięstwa!
Z głębokim szacunkiem
ROO „Moskiewscy Suworowcy”
Оpublikowano 08.05.2019
ŚWIĘTA WOJNA. ŚWIĘTE ZWYCIĘSTWO.
Aby uświadomić sobie duchowe znaczenie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej (poza Rosją używa się nazwy: Druga Wojna Światowa – A.L.) i jej znaczenie w historii Rosji, wystarczy przypomnieć dwie daty: wojna rozpoczęła się w Dniu Wszystkich Świętych w Rosyjskiej ziemi zajaśniałych - w 1941 roku, a zakończyła się w Wielkanoc 1945 roku. A Jasne Zmartwychwstanie Chrystusa w 1945 roku zbiegło się ze wspomnieniem św. Jerzego Zwycięskiego. Święta wojna i Wielkie Zwycięstwo, zostały darowane przez Boga narodowi, który przejawił w tych czterech latach, 1418 dniach i nocach, wypełnionych cierpieniem, bólem i śmiercią, największą bezinteresowną miłość do swojej Ojczyzny. „Idzie wojna ludowa, Święta Wojna!” (ros. - «Идет война народная, Священная война!») - słowa te po raz pierwszy zabrzmiały na Białoruskim dworcu kolejowym 24 czerwca 1941 roku, wzywając do wyczynu naszych ojców i matek. A 9 maja chór Aleksandrowa zaśpiewał tę pieśń-hymn w pokonanym Berlinie, przy murach Reichstagu, nad którym trzepotał czerwony sztandar - Sztandar Zwycięstwa.
Nieprzypadkowo do tej pory, kiedy słychać dźwięki pieśni „Święta Wojna”, mimowolne drżenie ogarnia każdego z nas. A kiedy przy dźwiękach tego hymnu na Plac Czerwony, krokiem defiladowym dwie grupy sztandarowe uroczyście wnoszą Sztandar Zwycięstwa i flagę państwową Rosji, to w tych chwilach wszyscy czujemy wielkość i świętość wyczynu narodowego w tej Świętej Wojnie.
Minister Obrony Rosji Siergiej Kożugietowicz Szojgu, wyjeżdżając z bramy Wieży Spasskiej Kremla, zdejmuje czapkę i żegna się znakiem Krzyża. Tak zaczyna się wspaniała defilada wojskowa, poświęcona obchodom Wielkiego Zwycięstwa. I patrząc na tę paradę, nie sposób nie przypomnieć sobie dwóch wielkich parad, które miały miejsce na Placu Czerwonym. Parada 7 listopada 1941 roku, kiedy wróg stał pod murami Moskwy i kiedy T-34 i bataliony prosto z Placu Czerwonego udawały się do walki. I wielka parada Zwycięstwa w święto Trójcy Świętej 24 czerwca 45-go roku, kiedy przyjmując defiladę, Georgij Żukow, również wyjeżdżając z bramy wieży Spasskiej, zdjął czapkę.
Nasi tak zwani „partnerzy geopolityczni” i „zaprzysiężeni przyjaciele” skierowali swój główny atak na wojnę informacyjną przeciwko Rosji, aby wypaczyć prawdę o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Bluźniercza kpina z pamięci ojców i dziadów, z ich wyczynu jest największym grzechem, który nie może pozostać bezkarnym. Ich ogromne wysiłki skierowane są na to, byśmy byli związani tym chamskim grzechem. Metodycznie i umiejętnie, pod pozorem „całej prawdy” o wojnie, narzucali oni narodowi prawdopodobne kłamstwo. Dokładnie 30 lat minęło od początku „pierestrojki”, kiedy w magazynie „Ogoniok” Korotycz zaczął publikować tę tak zwaną „całą prawdę”. Od tego czasu w niezliczonych serialach, „historycznych kronikach”, książkach, gazetach i czasopismach byliśmy metodycznie przekonywani, że Stalin i Hitler to dwa tyrany - potwory, którzy rozpoczęli tę straszliwą wojnę, ponieważ każdy z nich dążył do dominacji nad światem. I tę wojnę bezlitośni i żądni krwi radzieccy dowódcy wygrali dzięki karnym batalionom i oddziałom zaporowym, zawalając wrogów trupami, a wszystkie wyczyny naszych ojców i dziadów zostały wymyślone przez „stalinowską propagandę”. Maszyna propagandowa „liberalnego agitpropu” („агитпропа” - wydziału ds. agitacji i propagandy – A.L.) działała nieprzerwanie, uporczywie przekonując, że ZSRR był „imperium zła”, jednym ciągłym „GULAGEM”, a nasi ojcowie i dziadowie byli „żałosnymi, pozbawionymi słów niewolnikami reżimu totalitarnego”. Przypomnijmy sobie, jak nowoobjawieni Smierdiakowowie wzdychali, że już od dziesięcioleci moglibyśmy pić bawarskie piwo, gdyby nasz kraj w 41-ym został podbity przez cywilizowanych Niemców.
Kara za grzech bluźnierstwa nad pamięcią ojców nie kazała na siebie czekać. Krew polała się w Tadżykistanie, Karabachu i Naddniestrzu, Osetii Południowej i Abchazji. Wnuki zwycięzców w Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej w krwawych bitwach w ruinach Groznego i w okopach Gudermesu i Bamutu mogły doświadczyć tego, co ich dziadowie musieli dźwigać na ramionach przez wszystkie cztery lata Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. I stopniowo w społeczeństwie następowało otrzeźwienie. Straszne lekarstwo zesłał Pan Bóg, aby wyleczyć z możliwej epidemii „smierdiakowszczyzny”. Wyczyny szóstej kompanii spadochroniarzy pskowskich, Żeni Rodionowa i tysięcy naszych żołnierzy i oficerów pokazały, że wnuki są godni chwały ojców i dziadów, którzy pokonali strasznego wroga w 45-ym roku.
Ale „liberalny agitprop” nie powstrzymał swojej pracy. Na Ukrainie media i rząd starały się szczególnie zaszczepić w ludziach „całą prawdę” o „imperium zła - ZSRR”, o „tyranie Stalinie”, „straszliwych katach z NKWD”, którzy prześladowali prawdziwych „wspaniałych bohaterów narodu” - bojowników UPA-OUN. Kaci, żołnierze oddziałów karnych i kolaboracyjni policjanci („policaje”) zostali uznani za bohaterów narodowych - to żadna niespodzianka, kiedy wielbiciele „wyczynów” takich „bohaterów Ukrainy” cieszyli się ze spalenia mieszkańców Odessy w Domu Związków Zawodowych. Owoce działalności „liberalnego agitpropu” widzimy dziś w zniszczonych przez artylerię miastach i miasteczkach Donbasu, tysiącach zabitych cywilów, bratobójczych wojnach, rozpętanych przez naszych „partnerów geopolitycznych”.
Korzeniem wszystkich nieszczęść, które teraz spadają na kraje przestrzeni postsowieckiej - jest bluźniercza profanacja pamięci ojców i dziadów. Słowa „Święta Wojna”, „Święta Pamięć”, które wymawiamy, zawierają w sobie duchowy sens Wielkiej Wojny Ojczyźnianej i za grzech bluźnierstwa nad pamięcią milionów poległych surowa kara jest nieunikniona. Jego Świątobliwość Patriarcha Cyryl, podczas nabożeństwa w święto św. Jerzego Zwycięskiego, mówił o tym, że krew milionów poległych woła do Nieba, gdy próbuje się zabrać dokonany przez nich wyczyn i odebrać prawdę o wojnie. Te słowa Patriarchy brzmią jako groźne ostrzeżenie dla wszystkich, którzy próbują przepisać historię Drugiej Wojny Światowej.
Ale w te dni majowe, obchodząc 74 - tą rocznicę Wielkiego Zwycięstwa w Świętej Wojnie, stajemy się świadkami tego, jak nasi „geopolityczni partnerzy” i „zaprzysiężeni przyjaciele” ponieśli kolejną miażdżącą porażkę.
U BOGA WSZYSCY SĄ ŻYWI
W Wielkanoc 45-go roku kapłani wychodzili na ambonę i pozdrawiali naród słowami „Chrystus zmartwychwstał! Chwała Zwycięstwu!” (ros. - «Христос Воскресе! С Победой!»). Przez Opatrzność Bożą święto Wielkiego Zwycięstwa 45 roku jest zawsze związane z Paschą Chrystusa (Wielkanocą Chrystusową). Niezależnie od tego, jakby nie obliczano daty Wielkanocy, co roku 9 maja przypada w czasie między Wielkanocą a Wniebowstąpieniem i w naszych świątyniach w tych dniach brzmi „Chrystus zmartwychwstał!”.
Na Wielkanoc, ze szczególną głębią i jasnością, odbieramy prawdę, że u Boga nie ma zmarłych, u Boga wszyscy są żywi. Żywi u Boga są nasi ojcowie i dziadowie, którzy oddali swoje życie za Ojczyznę i za nas podczas Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Naród – to nie tylko my wszyscy, którzy dziś żyjemy w naszej ojczyźnie, ale także wszyscy, którzy żyli przed nami i będą żyć po nas. I 9 maja o tym się przekonujemy, gdy na ulice naszych miast wyruszy „Nieśmiertelny Pułk”. Wszyscy, którzy będą mieli szczęście 9 maja znaleźć się w tej ludzkiej nieprzerwanej rzece, która przejdzie ulicami Stolicy, zgodzą się – że nie da się przekazać niesamowitej radości i niezwykłej jedności, które odczuwają ludzie wszystkich pokoleń, uczestniczących w tej ludowej paradzie. A w szeregach „Nieśmiertelnego Pułku” ludzie idą całymi rodzinami - już siwowłose dzieci zwycięskich wojowników i ich młode wnuki i nawet maleńkie prawnuki na ramionach swoich rodziców. I radość, którą odczuwają wszyscy, kto porusza się w tej narodowej rzece, jest zawsze cicha i spokojna, a twarze ludzi są rozświetlone i przepełnione godnością.
„TAKICH ROSYJSKICH LUDZI NIE WIDZIAŁAM OD 45 - GO”
9 maja ponownie staliśmy się jednym narodem. Podzieliła się ze mną swoimi wrażeniami z parady „Nieśmiertelnego Pułku” mieszkanka Moskwy, który jako mała dziewczynka widziała jak Moskwa świętowała Zwycięstwo w maju 45-tego. „Takimi, jak 9 maja tego roku, nie widziałem Rosjan od 45-go roku” - powiedziała. „Właśnie takim zapamiętałam nasz naród w 45-ym”.
Niemieckie gazety publikują wrażenia swoich korespondentów: „Rosjanie świętują tak, jakby zwyciężyli nas wczoraj wieczorem lub dziś rano. Powstaje wrażenie, że oni nie wątpią w to, że są w stanie pokonać nie tylko Niemcy i kraje europejskie, ale każdego w dowolnym czasie i w każdych okolicznościach”. Wielu korespondentów zagranicznych w swoich raportach podkreśla, że Rosjanie niosą portrety swoich ojców i dziadów jak ikony. Procesja „Nieśmiertelnego Pułku” przypomina im prawosławne Drogi Krzyżowe (ros. - Крестные ходы).
Co roku coraz więcej uczestników dołącza do „Nieśmiertelnego Pułku” nie tylko w naszym kraju, ale i na całym świecie; w tym roku sztandar Nieśmiertelnego Pułku został już niesiony w 40 krajach.
„KTO JEST PODOBNY DO BESTII TEJ”
Dobrze, że pod presją Waszyngtonu wielu przywódców krajów Europy Zachodniej i Wschodniej nie przybyło na świętowanie 70-tej rocznicy Zwycięstwa. Przecież właśnie te kraje dziś otwarcie popierają faszystowską juntę w Kijowie. Europejczycy z uporem nie dostrzegają gloryfikacji nazistowskich katów w Kijowie, nie zauważają tysięcy cywilów zabitych przez żołnierzy oddziałów karnych, zniszczonych miast i miasteczek Donbasu. I po co są nam potrzebni ci hipokryci i tchórze, którzy kiedyś posłusznie podporządkowywali się woli Hitlera, a dziś drżących na wszelki głos z Waszyngtonu? Z nami podczas uroczystości powinni być przywódcy krajów, którzy nie boją się gniewu Stanów Zjednoczonych. Chiny, Indie - kraje, których ludność stanowi 40% ludności świata. Kuba, Wietnam i Korea – kraje, które odparły amerykańską agresję w XX wieku. Wielu ekspertów słusznie zauważyło, że 9 maja 2015 roku w Moskwie zaczął się formować nowy front antyfaszystowski. I jeśli przypomnieć, co Stany Zjednoczone czyniły w ostatnich latach w Jugosławii, Iraku i Libii, co robią dzisiaj w Syrii i na Ukrainie, to porównanie obecnego „światowego żandarma” z nazistowską III Rzeszą jest w pełni uzasadnione. Tym bardziej, że Prezydent Trump otwarcie deklaruje prawo „wyjątkowego narodu” do ustanawiania na świecie takiego porządku, który uzna za niezbędny dla dobra Stanów Zjednoczonych. Amerykański prezydent nie ukrywa też i tego, że Stany Zjednoczone są gotowe wykorzystać do tego całą swoją siłę militarną. Cała różnica między współczesnymi Stanami Zjednoczonymi a nazistowską Trzecią Rzeszą - to niesamowita hipokryzja Amerykanów. Przywódcy III Rzeszy mówili z krzyżacką szczerością o swoim prawie do rządzenia narodami i bycia „Herrenvolk-iem” - „Narodem Panów”. A Stany Zjednoczone, ukrywając się za rozmowami o „demokracji”, „prawach człowieka”, rozsiewa „kontrolowany chaos”, gromi i niszczy niepokorne państwa. Dziś Stany Zjednoczone są państwem drapieżnym, które zapewnia swój dobrobyt kosztem nieszczęść i cierpień innych narodów. W trosce o zachowanie swojego dobrobytu materialnego, są one gotowe pogrążać kraje w krwawym chaosie, eksterminować miliony ludzi. Kraj – drapieżnik, po zbudowaniu ogromnej potęgi militarnej, w szalonej pysze ogłasza, zastraszając narody: „Kto jest podobny do bestii tej?” Wykorzystując swoją przytłaczającą przewagę militarną po upadku Związku Sowieckiego, USA gromi kraje, które nie mogą okazać im godnego oporu. Wraz ze zniknięciem ZSRR Waszyngton poradził wszystkim, aby zapomnieli o prawie międzynarodowym trwale i na zawsze. Stany Zjednoczone w świecie próbują ustanowić nowy porządek, zatwierdzając prawo siły.
NOWY FRONT ANTYFASZYSTOWSKI
Smutne wrażenie na Waszyngtonie robi kolejna defilada wojskowa na Placu Czerwonym 9 maja. Najnowsze modele rosyjskiego sprzętu wojskowego, z których wiele nie ma analogów na świecie, pokazały wszystkim, że Rosja nie tylko jest w stanie uderzeniem jądrowym wymazać „światowego żandarma” z powierzchni ziemi, ale także pewnie odzyskuje swoją dawną potęgę militarną, której próbowali jej na zawsze pozbawić „reformatorzy rynku” na rozkaz swoich amerykańskich gospodarzy.
Ale nie mniej niż „Jarsy”, „Iskandery”, „Koalicje” i „Armaty” powinny „cieszyć” naszych „geopolitycznych partnerów” udział w rocznicowych defiladach na Placu Czerwonym załóg niektórych rodzajów broni Ludowej Armii Wyzwolenia Chin i Sił Zbrojnych Indii. Wciela się w życie „straszny sen” Waszyngtonu - sojusz Rosji i Chin. Kiedyś taki sojusz został stworzony przez Stalina, ale potem został zniszczony przez trockistę – „kukuruźnika” Chruszczowa.
Ludność Chin i Indii stanowi prawie 40% całkowitej populacji Ziemi. Dzięki ich populacji i szybko rosnącej potędze gospodarczej w sojuszu z Rosją, te dwie potęgi nie zostawiają Stanom Zjednoczonym żadnej nadziei na zachowanie jednobiegunowego świata.
Biorąc pod uwagę wizyty Władimira Putina w Serbii, Argentynie, Brazylii, na Kubie, w Turcji, Iranie, przywrócenie porządku w Syrii i wsparcie Wenezueli, Waszyngton ma wiele powodów do obaw. Kiedy Władimir Putin wygłosił swoje słynne przemówienie w Monachium w 2007 roku, zachodni przywódcy byli wyraźnie zaszokowani zuchwałością rosyjskiego prezydenta, który ośmielił się wątpić w sprawiedliwość ustanowionego porządku światowego. Prawdopodobnie nie mogli oni sobie wyobrazić, że nie minie i 7 lat, jak Putin rzuci wyzwanie temu porządkowi światowemu, który opiera się na strachu przed potęgą militarną Stanów Zjednoczonych - „żandarma światowego” i wszechpotędze dolara.
Front antyfaszystowski, który został stworzony przez kraje, które nie uznają prawa „wyjątkowego narodu” do ustanawiania własnego porządku na świecie, pochowa ostatnie nadzieje Waszyngtonu na zachowanie jednobiegunowego świata.
LIBERAŁOWIE U WŁADZY SĄ DUŻO BARDZIEJ NIEBEZPIECZNI NIŻ CZOŁGI NATO
Podczas parady na Placu Czerwonym widzimy najnowocześniejszą potężną broń, wyprodukowaną przez nasz kompleks wojskowo-przemysłowy. Ale Stany Zjednoczone prowadzą z nami wojnę hybrydową. I element informacyjny w tej wojnie ma ogromne znaczenie. Trwa nadal bitwa o historię Rosji. Widzimy, że 9 maja zostało osiągnięte najważniejsze zwycięstwo, które zmieniło przebieg wojny informacyjno-psychologicznej. „Nieśmiertelny Pułk” na zawsze oddzielił od nas „piątą kolumnę”. Wściekłe napady złości i niekontrolowana nienawiść, które wzbudza w „małym narodzie” parada „Nieśmiertelnego Pułku”, można porównać jedynie z przerażeniem, jakie demony odczuwają podczas procesji Drogi Krzyżowej. Jak prawdziwi opętani, opaleni łaską, wrzeszczą i piszczą te liberalni demony, widząc jak na ulice wychodzą miliony Rosjan, okazując wdzięczną miłość i szacunek ojcom i dziadom, którzy odnieśli Wielkie Zwycięstwo w Świętej Wojnie. Wśród milionów, idących ulicami Moskwy, są mieszkańcy Kaukazu, Kazachowie, Uzbecy, Tatarzy i Żydzi - i wszyscy oni w tym dniu ponownie stają się Rosjanami (ros. – русскими), jak faszyści nazywali żołnierzy sowieckich. 9 maja nawet najbardziej naiwni ludzie mogą przekonać się o tym, jakie uczucia mają do naszego kraju i naszego narodu wszyscy ci przywódcy „liberalnej opozycji”. Demony, które marzyły o Moskiewskim Majdanie, o płonących oponach w pobliżu murów Kremla, otwarcie pokazują swoje złe twarze. Wszystkie te nietoperze i stwory powinni szybko zniknąć z naszego życia. Dłużej ich histeryczną kpinę ze świętych uczuć naszego narodu znosić nie można. Żadna sławetna tolerancja nie może być dalej usprawiedliwieniem dla istnienia wszystkich tych wszystkich organizacji pozarządowych, które otrzymują granty amerykańskie na „rozwój demokracji”.
Ale o wiele bardziej niebezpieczni są ci przedstawiciele „piątej kolumny”, którzy do tej pory są w strukturach władzy. Eksperci wojskowi z wielu krajów są zafascynowani najnowszym czołgiem „Armata” - „T-14”, który jest nowym słowem w nowoczesnym wzornictwie czołgów. Ale przecież właśnie przed ostatnią paradą, upamiętniającą 9 maja, Alfa-Bank próbował doprowadzić do bankructwa „Urałwagonzawod”, który produkuje najnowocześniejszy rosyjski czołg. To był wyraźnie symboliczny gest ze strony sił, które mają nadzieję zawrócić kraj w te czasy, kiedy nam wmawiano, że armia krajowi nie jest potrzebna – że to strata pieniędzy, ponieważ nikt Rosji nie zagraża i, co najważniejsze, należy słuchać mądrych doradców zza oceanu – a wtedy prawdziwy „raj rynkowy” nastanie w Rosji. Liberalne reformy w zakresie edukacji i opieki zdrowotnej są ostatnią nadzieją tych sił na realizację marzenia Waszyngtonu o zmianie władzy w naszym kraju. W USA zupełnie otwarcie głosi się, że głównym zadaniem amerykańskiej polityki jest usunięcie Władimira Putina i zmiana polityki zagranicznej naszego kraju. I na ten cel przeznaczają miliardy dolarów. Ale pomyślmy, czy mają prawo do istnienia w naszym kraju organizacje, które otrzymują te pieniądze, próbując pogrążyć nasz kraj w takim samym koszmarze, który istnieje na Ukrainie i który zamierzają uczynić w Wenezueli? Czy mają prawo być w strukturach władzy opiekunowie tych bojowników „o demokrację”? Liberalne reformy służby zdrowia i edukacji są dziś znacznie bardziej niebezpieczne niż czołgi NATO w krajach bałtyckich.
„RADOŚĆ ZWARTYCH ODDECHÓW” (Z pamiętnika z 1945 r., M.M. Priszwina)
6 maja. „Nie modlę się za cały świat, ale za tych, których mi dałeś” (Ew. Jana 17: 9).
„Przed północą zimny deszcz, który padał przez całą dobę, zamienił się w najcieplejszy i taki cienki, że świeca woskowa w mojej ręce nie gasła. Byliśmy blisko cerkwi Ioanna Wojownika w zatłoczonym tłumie, który wychodził daleko poza mur cerkiewny na ulice. Z bocznych drzwi nad głowami waliła para z oddechów stojących w cerkwi. O, gdyby to obcokrajowiec mógł zobaczyć, jak modlą się Rosjanie i czym się cieszą! Kiedy z cerkwi usłyszeliśmy „Chrystus zmartwychwstał!” i cały naród podchwycił - to była radość! Nie, to nie przez same tylko zimne obliczenie zostało odniesione zwycięstwo: korzeni zwycięstwa należy szukać tutaj, w tej radości zwartych oddechów. <...>
9 maja. Dzień zwycięstwa i święto całego narodu. Wszystkie moje niejasne myśli na temat związku żywych i umarłych, poetyckich przeczuć, wszystkiego tego, od czego męczy się dusza, rozwiązuje się w dwóch słowach: „Chrystus zmartwychwstał”. Wszystko, czym się dręczysz, Michaile, tym i wcześniej męczyli się ludzie i rozwiązali twoje pytania: „Chrystus zmartwychwstał!”
Obchód Dnia Wielkiego Zwycięstwa podarował nam to niezapomniane uczucie jedności żywych i umarłych, mogliśmy poczuć tę „radość zwartych oddechów”. I to jest gwarancja naszego pewnego przyszłego zwycięstwa w konfrontacji ze współczesnymi spadkobiercami III Rzeszy. Nasza sprawa jest sprawiedliwa, wróg zostanie pokonany, zwycięstwo będzie nasze!
Kierownik Centrum Informacji i Analiz Organizacji Publicznej „Moskowskije Suworowcy” Wiktor Saułkin
Źródło:
Священная война. Священная Победа
http://диалог-поколений.рф/?p=40153
http://www.segodnia.ru/content/214443
Опубликовано 08.05.2019
Tłumaczył Andrzej Leszczyński
9.5.2019 r.