Część I
W angielskim parlamencie w 1606 roku, kiedy zaproponowano unię między Anglią a mieszkańcami Szkocji, propozycja ta spotkała się z oburzeniem sprzeciwu. „Strona przeciwna powiedziała:
„Jeśli przyznamy im nasze wolności, zostaniemy z nimi opanowani, ponieważ bydło (naturalnie) uwięzione przez lekki żywopłot rozleje się po nim w soję betet, a drzewo zabrane z jałowego miejsca będzie rosło do nadmiernego i bujnego rozgałęzia się w lepszym, świadkiem wielości Szkotów w Polonii”. [Arthur Wilson, s. 34. „Historia Wielkiej Brytanii, będąca życiem i panowaniem króla Jakuba I, odnosząca się do tego, co przeszło od jego pierwszego dostępu do Korony aż do jego śmierci”. Londyn, 1653”.
Te „wielości” były z pewnością znaczne, a gdyby nie udowodniono inaczej, wręcz niewiarygodne. Niestrudzony podróżnik z Clydesdale, William Lithgow, który odwiedził Polskę w 1616 r., przedstawia ich krótką relację. Tak komentuje swoje doświadczenia w Polsce w tamtym roku: -
„Przybywszy do Crocko lub Crocavia, stolicy Polski (choć, ale mało ważnej), spotkałem się z różnymi szkockimi kupcami, którzy byli cudowną polaną mojego przyjazdu tam, zwłaszcza z dwoma braćmi Dicksones, ludźmi o niezwykłej uczciwości i Bogactwo. Miałem tu szczęście, że poznałem hrabiego du Torne (Graf von Thorn), pierwszego szlachcica Cyganerii, który właśnie wydostał się z więzienia w Pradze i uciekł z Czech dla bezpieczeństwa. Mathias był wtedy Emperourem, przeciwko któremu bardzo się obraził, przechwalając się nim w swojej sypialni twardymi i nieznośnymi przemówieniami.
— Ten zbieg Earle zatrzymał mnie u niego dziesięć dni. . . Wreszcie jego tacę i skarb, idąc z wieloma innymi czeskimi baronami i panami jego przyjaciółmi, pokornie go zostawiłem, a dotykając w Lubilini, gdzie przez pół roku siedzą sędziowie polscy, przybyłem do Warszawy, miejsca zamieszkania króla Zygmunta, który niedawno poślubił drugą siostrę swojej byłej żony, będąc obiema siostrami tego Ferdinanda teraz Emperour. . . .
Papers Relating to the Scots in Poland 1576-1793
Ed by A Francis Steuart
Part I
In the English Parliament of 1606, when a union between England and the inhabitants of Scotland was proposed the proposal met with indignant opposition. 'The party opposing said:
"If we admit them into our liberties, we shall be overrun with them, as cattle (naturally) pent up by a slight hedg will spill over it into a bettet soyl, and a tree taken from a barren place will thrive to excessive and exuberant branches in a better, witness the multiplicities of the Scots in Polonia."' [Arthur Wilson, p. 34. 'The History of Great Britain, being the Life and Reign of King James the First, relating to what passed from his first access to the Crown till his death.' London, 1653."
These 'multiplicities' were certainly considerable, and were it not otherwise proved, indeed almost incredible. The indefatigable Clydesdale traveller, William Lithgow, who visited Poland in 1616, gives a short account of them. He comments thus on his experience in Poland in that year: -
'Being arrived in Crocko or Crocavia, the capitall city of Polland (though but of small importance), I met with diverse Scotish Merchants, who were wonderfull glade of mine arrival there, especiaIly the two brothers Dicksones, men of singular note of honesty and Wealth. It was my lucke here, to bee acquainted with Count du Torne (Graf von Thorn) the first Nobleman of Boheme, who had newly broake out of Prison in Prage and fled hither from Bohemia for safety. Mathias then being Emperour, against whom hee had highly offended in boasting him in his Bed Chamber with hard and intollerable speeches.
'This Fugitive Earle stayed me with him ten dayes. . . At last his trayne and treasure comming with many other Bohemian Barons and Gentlemen his friends, I humbly left him, and touching at Lubilinia where the Judges of Polland sit for halfe the yeare, I arrived at Warsaw, the resident place for the King Sigismond, who had newly married the other sister of his former wife, being both Sisters to this Ferdinando now Emperour. . . .'
He continues after an interval: 'Polland is a large and mighty Kingdome, puissant in Horsemen and populous of strangers being charged with a proud Nobility, a familiar and manly Gentry, and a ruvidous Vulgarity.' Between Cracow, Warsaw, and Lublin, he met many compatriots. 'Here I found abundance of gallant, rich Merchants, my Countrey-men, who were all very kind to me, and so were they by the way in every place where I came, the conclusion being ever sealed 'with deepe draughts, and God be with you.' [The Totall Discoveries of the Rare Adventures and Painefull Perigrinations, by Wm. Lithgow, pp. 367-368. Glasgow, 1906.]
He continues to praise the Land of Poland-which suited the Scottish adventurer-in an oft-quoted passage: 'And for áuspicuousness, I may rather tearme it to be a Mother and Nurse, for the youth and younglings of Scotland, who are yearely sent hither in great numbers, than a proper Dame for her owne birth; in cloathing, feeding, and inriching them with the fatnesse of her best things; besides thirty thousand Scots families, that live incorporate in her bowells. And certainely Polland may be tearmed in this kind to be the mother of our Commons, and the first commencement of all our best Merchants' wealth, or at least most part of them.'
This handsome tribute to the Poles as the source of wealth is at least more complimentary than the constant comparison later, almost the only allusion to the Poles one finds in British sources, being that Parliament, when a Parliamentary debate became unseemly, was becoming a mere 'Polish diet'; [e.g. News Letters of 1715-16, edited by A. Francis Steuart, p. 21.] and this one could only have come from a Scot who knew the conditions of his own country and his countryman's adopted country.
But that we can know these conditions, we had, until the present volume could be issued, to rely to a great extent upon the works of a German savant who was by good fortune known to the writer of these pages, Dr. Th. A. Fischer. He, luckily for those interested in foreign parts where the Scot penetrated, in past ages, wrote two monographs, The Scots in Germany, [Edinburgh, 1902.] and The Scots in Eastern and Western Prussia, [Edinburgh, 1903.] both of which shed much light on Scottish travellers of the trading class in Poland. The present writer feels less scruple in referring the curious reader to them for details, and also for quoting very largely from them, for three reasons. First, they are not as well known as, from their learning and information, they ought to be; secondly, he was 'at the biggin' of both; and thirdly, that the books are difficult to understand, as they are chronologically rather confused, written in German-English, and have meagre indices, so that although all essential information is there waiting a discoverer, possibly their usefulness will be increased, through the assistance of this present volume, for a future historian of the Scots in Poland.
Kontynuuje po przerwie: „Polska jest wielkim i potężnym królestwem, potężnym w Jeźdźcach i licznie przybyłymi obcymi, oskarżanymi o dumną szlachtę, rodzinną i męską szlachtę i ordynarną wulgarność”. Między Krakowem, Warszawą i Lublinem spotkał wielu rodaków. „Tu znalazłem mnóstwo dzielnych, bogatych kupców, moich rodaków, którzy byli dla mnie bardzo uprzejmi, a także byli w każdym miejscu, do którego przybyłem, a wniosek był zawsze przypieczętowany „głębokimi przeciągami, a Bóg być z tobą.' [Całkowite odkrycia rzadkich przygód i bolesne wędrowanie, autorstwa Wm. Lithgow, s. 367-368. Glasgow, 1906.]
W dalszym ciągu chwali Ziemię Polską — co odpowiadało szkockiemu poszukiwaczowi przygód — w często cytowanym fragmencie: „I dla pomyślności, wolę raczej rozerwać ją, by być Matką i Pielęgniarką, dla młodzieży i młodzieńców Szkocji, którzy co roku są wysłana tutaj w wielkiej liczbie, niż odpowiednia Dama dla jej własnego urodzenia; w przyodziewaniu, karmieniu i wzbogacaniu ich w tłustość swoich najlepszych rzeczy; oprócz trzydziestu tysięcy szkockich rodzin, które żyją w jej wnętrznościach. I z pewnością Polska może być w ten sposób rozdarta, aby stać się matką naszej Izby Gmin i pierwszym początkiem bogactwa wszystkich naszych najlepszych kupców, a przynajmniej większości z nich.
Ten piękny hołd złożony Polakom jako źródłu bogactwa jest co najmniej bardziej komplementarny niż ciągłe porównywanie później, prawie jedyna aluzja do Polaków, jaką można znaleźć w źródłach brytyjskich, że Parlament, kiedy debata parlamentarna stała się niestosowna, stawał się zaledwie „polska dieta”; [np. News Letters z 1715-16, red. A. Francis Steuart, s. 21.], a ten mógł pochodzić tylko od Szkota, który znał warunki swojego własnego kraju i kraju przybranego jego rodaka.
Aby jednak poznać te warunki, musieliśmy do czasu wydania niniejszego tomu polegać w dużym stopniu na dziełach niemieckiego uczonego, znanego na szczęście autorowi tych stron, dr Th. Fischera. On, na szczęście dla tych, którzy interesują się obcymi stronami, do których Szkot penetrował w minionych wiekach, napisał dwie monografie, Szkoci w Niemczech [Edynburg, 1902.] i Szkoci w Prusach Wschodnich i Zachodnich,[Edynburg, 1903.] oba rzucają dużo światła na szkockich podróżników z klasy handlowej w Polsce. Obecny autor czuje się mniej skrupulatny, odsyłając do nich ciekawskiego czytelnika po szczegóły, a także bardzo często cytując z nich, z trzech powodów. Po pierwsze, nie są tak dobrze znani, jak powinni być z wiedzy i informacji; po drugie, był „u szczytu” obu; i po trzecie, że książki są trudne do zrozumienia, ponieważ są chronologicznie dość pogmatwane, napisane w języku niemiecko-angielskim i mają skromne indeksy, tak że chociaż wszystkie istotne informacje czekają na odkrywcę, być może ich użyteczność wzrośnie dzięki pomoc niniejszego tomu dla przyszłego historyka Szkotów w Polsce.
W jakiś sposób, z powodu ubóstwa lub zamiłowania do przygody, z tego czy innego powodu, naród szkocki został zmuszony do wyjazdu za granicę jako handlarze od wczesnego okresu. To, że robili to w takich ilościach, wydaje się, zdaniem pisarza, dowodzić, że w młodości populacja wcale nie była tak rzadka, jak się obecnie powszechnie uważa. W każdym razie, już w połowie XV wieku Szkoci byli mocno ugruntowani w bogactwie i dobrobycie w hanskim mieście Dantzig, i stąd byli bardzo liczni w Polsce, obcym kraju, z prawie żadnymi rządami osiadłymi, jak my rozumieją i są bardzo odległe od ich własnych.
W tamtym czasie wiele im sprzyjało. Rząd Polski - taki jaki był - był całkowicie wojskowy. Były tylko dwie klasy: szlachta, która posiadała całą władzę; i chłopi, którzy nie mieli. Wszelki handel pozostawiono, bez Szkotów, Holendrów, Niemców, czy jakiegokolwiek innego obcokrajowca, który wtrącał się do niego, „pogardzanym Żydom”, którzy skolonizowali Polskę w XIII wieku, jeśli nie dużo wcześniej [Por. Panna Beatrice Baskerville, Żyd w Polsce.] i w tym czasie osiedlili się tam w ogromnej liczbie, a ich potomkowie mieli być (jak dowiedli) wyłącznymi handlarzami, gdy tylko kupcy zagraniczni zostaną wyparci.
Szkoci, dążąc do pożytku niewykorzystanego kraju, a nawiasem mówiąc, jak zwykle sami, po prostu zaroili się na Prusy Wschodnie i Polskę przez miasto Dantzig. [Miasto Hanzy Dantzig, główna siedziba Szkotów w Europie Północnej, chociaż stało się polskie w 1454 i chociaż było reprezentowane w polskim sejmie i pomagało w wyborze polskich królów, pozostało wolnym miastem. W tym szkicu nie ma więc wzmianki o jego historii. Dr Fischer dostarcza jednak tę potrzebę, a ponadto podaje listę tych Szkotów, którzy zostali mieszczanami, i wymienia niezliczonych Szkotów, którzy byli związani z miastem w swoich Szkotach w Prusach Wschodnich i Zachodnich. Lista mieszczan zaczyna się w 1531 i kończy w 1710.] Pochodzili oni głównie z klasy drobnych dziedziców lub handlarzy miejskich jako handlarze i byli nazywani Kramerami, Krahmerami, Cramerami i Revenditores w różnych czynach związanych z ich towarem.
„Sfora domokrążcy Szkota w Polsce”, która, jak nam powiedziano, stała się przysłowiowym wyrażeniem, zwykle składała się z ubrań [generał Patrick Gordon wspomina o spotkaniu w gospodzie pod Elvingiem, „człowiek stojący przed sforą, odmierzający trawnik; a usłyszawszy w Braunsbergu, że w Prusach jest wielu różnych Szkotów, którzy uprawiają ten rodzaj handlu, zacząłem podejrzewać, że to rodak”. Dziennik Patricka Gordona (Spalding Club), s. 10.] oraz jakieś wyroby wełniane zwane „szkockimi” i lniane chustki (często mówi się,
Sprzedawali wyroby blaszane, żelazne, takie jak nożyczki i noże. Oprócz tego utrzymywali w miastach stragany i sklepiki (institae Scotorum), przyłączali się do potężnych książąt polskich, którym pożyczali pieniądze i działali jako bankierzy; wreszcie ośmiu z ich głównych kupców zostało Mercatores aulici lub curiales , dostawcami na dwór, życiowym powołaniem o wielkim znaczeniu. Od 1576 r., jak zobaczymy z jego nadań królewskich, do 1585 r. znajdujemy króla Stefana (Batorego) chroniącego „Szkotów, którzy zawsze podążają za naszym dworem”, na tej podstawie, że tylko oni ze wszystkich kupców pójdą za nim na Litwę. „Nasz Dwór nie może być bez nich, które dostarczają nam wszystkiego, co konieczne”i jest powiedziane, że dobrze zaopatrywali króla w dawnych czasach wojny. Dowodził więc (pochodzący z Niplomic 7 maja) [Fischer, Szkoci w Niemczech. W księdze tej datuje się pierwszy wydział Johna Gibsona do „podążania za dworem” w Warszawie 1576 r.], aby przydzielić im pewną dzielnicę Krakowa.
Pewne jest, że założono je tam wcześniej, gdyż interesujące jest odkrycie, że w 1569 r. sir George Skene w swoim traktacie „De Verborum Significatione ”, pod słowem „ Pedlar ” , wspomina, że spotkał w tym miejscu ogromną rzeszę swoich rodaków. w Krakowie, wielu doznawało wielkich niedostatków i niebezpieczeństw i bynajmniej nie wszyscy byli zamożni, co uznał Fynes Moryson pisząc w 1598 r. Pisał, że SzkociNapływają masowo do Polski, obfitując we wszystko, co potrzebne do jedzenia, i dając wiele towarów. I w tych (północnych) królestwach żyli oni w tym czasie w wielkich tłumach, raczej dla ubóstwa własnego królestwa, niż dla jakiegokolwiek wielkiego handlu, jaki tam uprawiali, handlując raczej małymi fardelami, niż wielkimi ilościami bogatych towarów”.
Gildie kupieckie były bardzo wrogo nastawione do Szkotów-handlarzy i do Szkotów, którzy nie uzyskali do nich wstępu, i bynajmniej nie były faworyzowane przez polskie prawo. W 1564 roku zostali opodatkowani razem z Żydami i Cyganami. W 1566 r. ogłoszono powszechny dekret zabraniający szkockim handlarzom wędrowania po kraju, a król Stefan w 1567 r. wydał rozkaz, aby niewładnych Szkotów zmusić do usunięcia z jego posiadłości w Poznaniu. Nie mogli jednak zostać mieszczanami miast bez większych trudności i poddając się wielu warunkom. Biedni Szkoci, a także bogatsi włóczędzy nadal napływali do Prus Wschodnich i Polski i często umierali z głodu: w 1568 r. w Brombergu zakazano osiedlania się handlarzom; i mamy dowody, że wciąż byli przeciwko nim ustawowo, czasami w połączeniu ze znienawidzonymi Żydami, co bardzo ich drażniło, a nawet czasami z Cyganami i żebrakami. [Prawa te są podane w FischeraSzkoci w Niemczech .]
Zygmunt III, na prośbę miasta Keyna, wydał mandat przeciwko „Żydom, Szkotom i innym włóczęgom”, a później zobaczymy, jak Szkoci sprzeciwiali się płaceniu podatku kapitacyjnego z Żydami. Wrogie posunięcie społeczności kupieckich zmusiło Szkotów do związku lub Brudershaft regulującego ich ruch. Powiedziano nam, że zalecił to król Jakub VI. - nie było złym człowiekiem do spraw - i zgodzili się na to ich suzerenowie niemieccy, pruscy i polscy. W 1603 r. rząd polski, jak mówi dr Fischer, zlecił Abrahamowi Youngowi (Jung), kapitanowi armii króla Szkotów, zbadanie praw rządzących jego rodakami w Polsce. [ Szkoci w Niemczech.] Zeznanie świadka Richarda Tamsona, kupca z Poznania [Patrz także Szkoci w Niemczech.] pokazuje, że Bractwo Szkockie w Polsce miało dwanaście oddziałów z własnymi starszymi i sędziami. Ci ostatni nie mogli, tylko ukarać grzywną, ale mogli oskarżyć, zakazać i, za zgodą starszych, wygnać. Ich spotkania odbywały się każdego uczciwego dnia, aw Święto Objawienia Pańskiego w Thorn odbywał się Ogólny Sąd Apelacyjny. To był najlepszy kurort, w domu nie było apelu do króla. „Dekrety” były przechowywane w specjalnej księdze, a starsi mieli specjalne obowiązki, aby chronić cechu i jego przywileje. Musieli przyjąć każdego nowego Szkota do Bractwa, a duchowni, którzy pobierali podatek na utrzymanie kościołów prezbiteriańskich, byli starszymi z urzędu. Niektóre księgi cechowe wykazują wrogość wobec katolików. William Forbes, Gilbert Orem, William Henderson i John Forbes, wszyscy kupcy w Krakowie i bogaci, byli przez wiele lat sędziami. Najwyższym sędzią, którego uznali, był marszałek królewski na mocy przywileju nadanego im przez króla Stefana Batorego. Zakwestionowali nawet prawo kapitana Younga do wtrącania się w ich sprawy do czasu, gdy król Zygmunt III 20 marca 1604 r. uczynił go głównym kupcem wszystkich Szkotów w Polsce i zostali zmuszeni do wpisania ich nazwisk do jego rejestru„aby można było je łatwiej znaleźć, gdyby było to potrzebne do obrony kraju”. Dr Fischer dodaje, że po tym ciosie „autonomia Szkocji nigdy się nie odzyskała”.
A jednak w tym czasie byli bardzo potężni. Związek między Szkocją a Polską był, biorąc pod uwagę odległość i odstęp narodów, cudownie intymny. [Nie zwracałem szczególnej uwagi na polską historię, że córka urodzona przez Bothwella i Marię Królową Szkotów zmarła w klasztorze w Warszawie.] Intrygujący ksiądz Robert Abercromby, gdy pomyślał, że mądrze jest opuścić Szkocję na jakiś czas , wyjechał do Polski w 1607 r. [Rejestr Szkockiej Rady Tajnej, t., XIV. Załączniki, s. 487.] Innym dowodem głębokiej znajomości tego, co wydarzyło się w Polsce, jest incydent nieszczęsnego Jana Stercoviusa. [Patrz Rejestr Szkockiej Rady Tajnej, t. ix. s. 540-543 i t. x. s. 100 n, 164, 191-193, 251.] Ten niemiecki mieszkaniec Polski miał (podobno rzadkie doświadczenie) odwiedził Szkocję, gdzie jego polski strój rozśmieszał go na ulicach. Po powrocie do Polski opublikował bardzo szkodliwy dla Szkotów traktat o swojej podróży. Przeszło to w ręce króla Jakuba VI, który uznał za konieczne, aby okazał wielką irytację z powodu tego „oszczerstwa” na naród, z którego się wywodził. Dlatego przez swojego „famulusa” Patricka Gordona, szkockiego „faktora” [W przypisie do listów króla, w „Listach i dokumentach państwowych z czasów panowania Jakuba VI”. (Abbotsford Club), s. 211-212, nazywa się go „autorem Bruce’a” w Dantzig, a niejaki David Gray, urodzony w Prusach, ścigał nieszczęśliwego pisarza tego słynnego pomówienia; i przyniósł tyle wagi. mieć wpływ na polski rząd, że nieszczęsny Stercovius został schwytany, skazany, skazany i ścięty „mieczem”, w Rastenburgu w 1611 r. I to nie wszystko. Król wciąż był niezadowolony. „Kronika z Rastenburga” zawiera zapis z 15 lutego 1612 r., że na prośbę króla Wielkiej Brytanii wydano nakaz, aby wszystkie zachowane kopie zniesławienia zostały wysłane, dobrze zapakowane i zapieczętowane, do sędziów przez właściciele, pod karą w przypadku nieposłuszeństwa. [Szkoci w Niemczech.]
Ale królowi, choć zależało mu na obronie honoru swego ludu, wcale nie zależało mu na pokryciu kosztów prześladowania w Polsce postawionego przez Gordona. Zaproponował zamiast tego uzyskanie go poprzez opodatkowanie szkockich mieszczan. Urzędnicy byli niechętni, a Lordowie Tajnej Rady, do których chciał skierować swoich opornych poddanych, odmówili postępowania, ponieważ nie mieli jurysdykcji. Następnie król napisał list do Jana Spermannusa i wszystkich innych urzędników i urzędników Dantzig, proponując zebranie pieniędzy z podatku od wszystkich poddanych tam mieszkających, w Polsce iw Prusach. [Listy i dokumenty państwowe z czasów panowania Jakuba VI, nr CXVII, przypis 2.]
Po sukcesie pana Patricka Gordona w sprawie nieszczęsnego Stercoviusa, interesujące jest odkrycie, że on również miał złe dni. Wrócił do Szkocji i tam 3 lipca 1617 został wezwany do odpowiedzi przed Tajną Radą w Edynburgu na skargę złożoną przeciwko niemu przez Gilberta Wilsona kupca w Peterco za rażące zaniedbanie obowiązków w jego polskiej agencji. Skarga zaczyna się od wykazania, że polski parlament w Warszawie wydał edykt, który nakładał na każdego Szkota mieszkającego w Polsce podatek kapitacyjny w wysokości dwóch guldenów rocznie. Podatek ten wywołał wielkie niezadowolenie wśród Szkotów w Polsce, gdyż był również „nałożony na Żydów”i na żadnych innych chrześcijańskich obcych w królestwie. Szkoci byli tak bardzo poruszeni przez swoich nominowanych, skarżącego, Johna Wynrahame'a i Jamesa Brouna, że uzyskali od swoich delegatów (po spotkaniu w Lanschoittis) do polskiego sądu, skarżącego i Alexandra Narne'a zawieszenie wykonania edyktu. Skarżący udał się następnie do Anglii i błagał króla o napomnienie do króla polskiego, a czyniąc to, powiedział królowi, że Gordon nic nie zrobił w tej sprawie. Wysłano królewskie napomnienia. Edykt został zmodyfikowany przez uczynienie go podatkiem „osobistym”, a nie podatkiem kapitańskim, jak ten, który znosili Żydzi; ale mówi się nam, że było to z prywatnej agitacji i „nawyse być zamówienie wspomnianego pana Patricka”.Złożono również inne skargi dotyczące majątku niejakiego Thomasa Forbesa, szkockiego kupca w Polsce, którego majątek po jego zgłoszonej śmierci został zabrany Koronie Polskiej; i okazało się, że Gordon również nie wyszedł z tej sprawy z czystymi rękami, a podczas sporu „ujawnij się i zaprotestuj, aby spowodować wycięcie luggis” z głowy Gilberta Wilsona. Sprawę można przeczytać w całości, [Rejestr Tajnej Rady Szkocji, t. xi. str. cxli-v, 174-178, 357-362. Niektóre listy króla Jakuba I. i VI. do Patricka Gordona istnieją wśród Denmyin MSS. W Bibliotece Adwokatów.] i zakończył się triumfem – z siedmioma setkami na rzecz Wilsona nad Patrickiem Gordonem. [List Patricka Gordona do króla Jakuba VI. Znajdziemy w dalszej części tego tomu.]
Pozycja kupieckiego Szkota za granicą, a zwłaszcza Szkota w Polsce, nie uległa poprawie po śmierci Jakuba VI. przez wojny parlamentarne. Kiedy Parlament pokonał króla, byli w gorszej sytuacji ze względu na niepewność, w jakiej Szkoci stali w stosunku do Rzeczypospolitej, oraz przeciwne roszczenia Karola II. Ten ostatni uważał - podczas swej tułaczki - że jego poddani w Polsce powinni, po należytym i oficjalnym powiadomieniu o egzekucji jego królewskiego ojca, przyczynić się do jego utrzymania. Pożądany, chociaż przedmiot mógł być dla niego samego, jego poddanym w Dantzig i we właściwej Polsce nie podobał się to zbytnio, a w końcu spowodowało to tyle trudności, że król Polski Jan Kazimierz zagroził w 1651 r. wypędzeniem wszystkich Szkotów z powodu ich " sfałszowane listy królewskie”, które były w rzeczywistości, ale zbyt prawdziwe. Trzeba zaznaczyć, że kiedy zbierano przymusową dotację dla króla, w Poznaniu pozostało tylko dziewięć szkockich rodzin handlowych. Byli to Edward Hebron (Hepburn), James Heyt, William Huyson (Hewison), James Farquhar, James Lindsay, Daniel Mackalroy, Jacob i Andrew Watson oraz Albert Schmart (Smart). To wszystko były „nowe nazwy” od 1605 roku i, jak wskazuje dr Fischer, świadczą o zmiennym charakterze szkockich osiedli. [ świadczą o zmiennym charakterze szkockich osiedli. [ świadczą o zmiennym charakterze szkockich osiedli. [Szkoci w Niemczech. Odnotowano jedenaście, ale wymieniono tylko dziewięć.] W końcu zebrano około 10 000 funtów i, jak przypuszczano, przekazano Jego Królewskiej Mości, ale z sumy zebranej w Polsce i Prusach, obawia się, że dotarło do niego tylko 800 lub 600 funtów. [Clarendon, Historia buntu, t. w. 255.]
Jest dla nas bardzo interesujące zobaczyć, jak w tym okresie szkoccy kupcy ugruntowali swoją pozycję w swoim polskim El Dorado. Zwykły szacunek w pierwszej połowie XVII wieku liczby Szkotów, którzy byli w Polsce była taka sama jak Lithgow podróżny uczynił, jak widzieliśmy, w 1616 roku Anglik Chamberlain napisał w 1621 roku do swego przyjaciela Carlton: ' Ambasador RP nie miał audiencji u króla. . . w Polsce jest około 30 tysięcy Szkotów” [Kal. Papiery Państwowe, Dom., s. 33.], a potwierdza to oświadczenie Sir Jamesa Cochrane'a, ambasadora angielskiego w Polsce, że w 1652 r. było w kraju wiele tysięcy Szkotów oprócz kobiet, dzieci i służby. [Thurloe, dokumenty państwowe.]
część druga
Po tych wszystkich znużonych masach kramarzy pokrzepiające, chociażby dla kontrastu, jest przybycie do wojskowego Szkota w Polsce, który był, jeśli nie bardziej szlachetny z urodzenia niż wielu kupców, ale znacznie ciekawszy. Dr Fischer mówi nam o nich znacznie mniej. Podaje jednak smutną sprawę pułkownika Alexandra Ruthvena, po którego wdowie Margaret Munro w 1605 r. zwróciła się do miasta Dantzig o pomoc dla siebie i swoich biednych dzieci, ponieważ jej mąż stracił życie w służbie króla Zygmunta III., którego kanclerz i feldmarszałek Jan Zamoyski (Zamoscius) obiecał, „kiedy miał się spotkać ze śmiercią podczas oblężenia Volmera”, aby zapewnić im zaopatrzenie. W dokumentach pojawiają się George Bruce, George Smyth, George Hepburn, wszyscy Szkoci w Polsce. [Fischer,Szkoci w Prusach Wschodnich i Zachodnich. ]
W 1615 r. Patrick Gordon, guwerner Szweda hrabiego Gustawa Stenbocka, wrócił z Polski do Szwecji i doniósł, że źli, obrzydliwi ludzie pisali tam więcej oszczerstw, drukowanych cum privilegio regali , a nie tylko przeciwko protestantce Elżbiecie Stuart, Królowa Czech, ale przeciwko całemu Domowi Stuartów. Kłopoty ewidentnie szykowały się przeciwko Szwecji lub Wielkiej Brytanii i dowiadujemy się, że jakiś czas później, w 1623 roku, wybuchł.
W tym samym roku król Gustaw Adolf napisał (23 września) oburzony list do króla Jakuba I i VI, oburzony w doskonałej łacinie, informując go, że w jego służbie jest szkocki renegat, który przeszedł do króla polskiego i zawarł umowę ściągnąć osiem tysięcy Szkotów do króla polskiego za najazd na Szwecję i zrujnowanie zreformowanej wiary. Tym Szkotem był lord Robert Stuart z Middleton, „syn hrabiego Orkadów [bękart królowej Marii i wuj króla Jakuba VI] i niegdyś sekretarz wicekanclerza Polski”, a wraz z nim był inny, sir. John Vizard, „pozłacany rycerz”Poseł szwedzki, Szkot, James Spens z Wormistoun, młodszy (którego ojciec James Spens tak wiernie służył koronie szwedzkiej i zdobywał takie pochwały), otrzymał „kontrwybuch” od króla Jakuba (4 marca 1624) w postaci kontrnakaz [Register Privy Council of Scotland, t. xiii. s. lvii, 364-365.] do pobrania tysiąca dwustu Szkotów za służbę w Szwecji. Mówi się, że Spens poruszył każdy kamień i (być może dla swojej szkockiej publiczności) zasugerował, że pieniądze nie nadchodzą z Polski, co było najbardziej pocieszające dla jego brytyjskich i szwedzkich mistrzów „oraz z 9000 Szkotów zebranych dla króla Danii w 1627, wielu, olśnionych blaskiem sławy Waszej [szwedzkiej] Królewskiej Mości, woli służyć pod Waszym zwycięskim sztandarem, ze wszystkimi szansami wojny, niż dobrą zapłatę w Danii.Rok w Szwecji, obj. ii. s. 466-467. Londyn, 1862.]
O tym, że Szkoci cieszyli się (mimo tego) wielką łaską świadczy fakt, że w jednym przypadku król Polski przyznał w 1618 r. majątek Robertowi Cunninghamowi (czwarta część majątku obcego niezmiennie została skonfiskowana do Korony) Jana Tullidaffa (Tullidelph). Nie podano, czy był w wojsku. [Fischer, Prusy Wschodnie i Zachodnie ] O tym, że inni Szkoci znajdowali się w polskiej armii świadczy (w 1619 r.) nadanie przez króla Polski Piotrowi Learmonth, „nobilis”, któremu Korona zrzekła się dziedzictwa, które mu przypadło w udziale jus caducum. Akt mówi: „Pokazał się odważnym i aktywnym żołnierzem, nie tylko przeciwko księciu Sudermanii, ale także podczas całej wojny rosyjskiej, kiedy oblegaliśmy Smoleńsk”.[Tamże. P. 131. Sugeruje się, że mógł być przodkiem rosyjskiego poety Lermontowa, którego przodkowie przybyli do Rosji z Polski przez Tułę.] Później wiemy, że został naczelnym kapitanem trzech kompanii niemieckich żołnierzy, dziewięćset w wszystko i ten król Zygmunt III. dał list [Penes Patrick Keith-Murray, Esq. Tłumaczenie listu jest drukowane w Scottish Historical Review, tom. iii (1906), s. 524-552.] rekomendacji i darmowej przepustki dla niego i jego kapitana Williama Keitza (Keitha), [Być może był to William Kyth, który zmarł w 1636 w drodze do Jaroslave. Jeśli tak, miał brata, Jacoba Keitha. - Szkoci w Prusach Wschodnich i Zachodnich.Głowa rodziny Keith, Wilhelm, 5. hrabia Marischal (zm. 28 października 1635), członek Szkockiej Rady Tajnej za króla Karola I, podobno wyposażył flotę, którą wysłał do króla Władysława Polski. w Warszawie, 17 stycznia 1621. Był też Thomas Fergusson „egregius”, który wraz z Jacobem Wilsonem i kapitanem Kirkpatrickiem służył jako sierżant przeciwko Rosjanom. Do niego król Władysław IV. udzielił w 1624 r. pozwolenia na powrót do ojczyzny, określając swoją służbę jako odważną i zaszczytną. [Fischer, Prusy Wschodnie i Zachodnie,iv. P. 129.] Pułkownik James Murray był także szkockim oficerem Polaków. W 1627 r. zlecił niejakiemu Jacobowi Rowanowi (prześladowani Ruthvens czasami to imię) w Dantzig pobranie swojej emerytury [Reg. Tajna Rada (druga seria) s. 480, 481.] i znajdujemy go nadal w Polsce w 1632 r., proszącego o spóźnioną aferę porodową. Odkrywamy także imiona kapitana Reaya i generała-majora hrabiego von Johnstona, pułkownika pułku kirasjerów. Mamy również ciekawy przykład kosmopolityzmu Szkota w lutym 1639, kiedy w Zwoju wasali, wezwanym przez hrabiego Mar w jego czynach, dostrzegamy jednego w Danii policzek po żuchwie z '. . . Fentoun w Swaden i . . . Norie po polsku. [Hist. MSS. Raport Komisji, „The Earl of Mar and Kelley's MSS.”, s. 9.]
W 1656 dowiadujemy się, że niektórzy szkoccy górale, niezadowoleni z rządów Cromwella, udali się do Polski na służbę króla Szwecji. Relacja pana Jamesa Frasera z tej opłaty jest następująca: [Chronicle of the Frasers, 'Wardlaw MS.', s. 417. Pod redakcją Wm. Mackay. Szkockie Towarzystwo Historyczne, 1905.]”W tym roku lord Cranston pozyskał komisję Cornelsa, która nakłada nowy pułk ochotników na służbę króla Polaków [w rzeczywistości Szwecji] i dobrze próbowała jego wzajemności i korzyści; albowiem rojaliści woleli raczej wyjechać za granicę, choć w bardzo nędznych warunkach, niż żyć w domu pod jarzmem niewoli. Pułkownik wysłał jednego kapitana Montgomery na północ w czerwcu i miał szczęście, wymieniając wielu do służby; a on sam poszedł za nim w sierpniu i, ponownie wysiadając w Invernes, wyruszył, by odwiedzić Mistrza Lovat, iw ciągu trzech dni zmusił do walki 43 Fraserów. Wśród pozostałych angażuje się kapitan James Fraser, mój syn Lorda Lovata, i bez poniżania Cranston daje mu zlecenie kapitana. Hugh Fraser, młody Clunvacky, zostaje porucznikiem. William Fraser [brat autora, pan James Fraser.] z panem. William Fraser z Phoppachy, chorąży; James Fraser, syn Foyer, kapral. Syn Lorda Lovats, kapitan James, miał wraz z resztą 22 młodych dżentelmenów, którzy byli sami ze Stratharick, Abertarph, Aird i Strathglass. Widziałem, jak wymaszerowali z Invernes, a większość angielskiego pułku przyglądała się im z niemałą pochwałą i naśladownictwem ich odwagi.
Ta kontrybucja, bo tak naprawdę jest szwedzka, oczywiście niewiele by nas obchodziła, gdyby nie fakt, że niektórzy oficerowie po opuszczeniu pułku pozostali w Polsce. Ten sam pisarz opowiada nam ich historię. [ Kronika Fraserów , 'Wardlaw MS.', s. 424. Pod redakcją Wm. Mackay. Szkockie Towarzystwo Historyczne, 1905.] „Tego samego lata (1659) kapitan James Fraser, syn mego lorda Lovata, który wyjechał za granicę z lordem Cranstonem w 1656, zmarł w Torn in Pomer, a wraz z nim jeszcze trzy osoby; i tylko porucznik Hugh Fraser, Clunvacky, wrócił żywy do domu. A później [Tamże. P. 491.] w 1670 r.:„W październiku przybył do kraju mój brat Germain, William Fraser. Wyjechał za granicę z kapitanem Jamesem Fraserem, moim lordem Lovatem, rok 1656, w randze chorążego w pułku lorda Cranstons, w służbie Karolowi Gustawowi, królowi Szwecji; a po pokoju udał się z innymi Szkotami do Polaka i osiadł w Torn, gdzie się ożenił, jako marszand. . Jest to interesujące, ponieważ, jak zauważył dr Fischer, szkoccy kupcy czysto celtyckiego pochodzenia są stosunkowo rzadko spotykani.— Okazał ludziom z Aberdeens zaufanie i duże opóźnienie, i musiał skorzystać z okazji statku i przybyć do Szkocji, by pragnąć własnego. On i młody Clunvaky, Hugh, są jedynymi ocalałymi dwoma z dzielnej załogi, którzy podróżowali po morzach ze swoim cheefes sone, kapitanem Jamesem, i jest zadowolony z tej szczęśliwej okazji. . przebywał tu wśród przyjaciół przez całą zimę i wrócił na wiosnę, aby nigdy więcej nie zobaczyć ojczyzny. Dwóch jego przybranych braci, Farqhar i Rory, bawiło się z nim, bardzo ładni chłopcy.
Kolejna danina wprowadziła (niechętnie) do polskiej służby generała Patricka Gordona z Auchleuchries, który później zyskał wielką sławę w Rosji jako „Patryk Iwanowicz”, przyjaciel i współpracownik Piotra Wielkiego. W 1655 r. wstąpił do armii szwedzkiej, uwiedziony w Hamburgu przez mistrza Ruit Gardina z jego własnego narodu; został zdobyty po oblężeniu Krakowa w przyszłym roku przez Polaków. Został zmuszony do służby w ich wojsku, w towarzystwie dragonów pod dowództwem starosty sandeckiego Konstantyna Lubomirskiego, zwolniony w tym celu za pośrednictwem swojego rodaka „P. Innes, prowincjał franciszkanów”. Nie był to jednak pierwszy raz, gdy Patrick Gordon był w Polsce, jednak, jak dowiadujemy się z jego Dziennika, [ Fragmenty z Dziennika generała Patricka Gordona z Auchleuchries,AD 1635-AD 1699. (Spalding Club), 1859.], który jest sam w sobie zachwycający i nieoceniony dla wszystkich badaczy historii Rosji i Polski.
Syn dziedzica Auchleuchries w Aberdeen i jego żona Mary Ogilvy, urodził się w 1635 r. i kształcił się w szkole w Ellon i innych lokalnych szkołach do 1651 r., kiedy, jak mówi, „pozostając w domu, czekał na mój ojciec.' Pragnąc zbić fortunę jako „młodszy syn młodszego brata z młodszego domu”, postanowił wyjechać za granicę, by szukać szczęścia – chociaż był katolikiem – bez żadnego szczególnego wyboru kraju. Widząc, że nie miałem przyjaciela w żadnym obcym kraju miejsce.' Pojechał do Dantzig, znalazł tam szkockich przyjaciół, a potem pomyślał o kolegium jezuickim w Brombergu, „ale mój humor nie mógł znieść tak spokojnego i surowego sposobu życia”. Wymykając się, miał wiele przygód biednego podróżnika w Prusach, aż w 1653 r. „zapoznałem się z niejakim Johnem Dickiem; który był uczniem kupca o nazwisku Robert Sleich, zostałem namówiony przez niego do dalszej podróży do Polski, a ponieważ byłem bardziej skłonny do bycia duszą, powiedział mi, że książę Ian Radzewill miał firmę lyfe, wszystkich lub większości Szkotów , gdzie bez wątpienia bylibyśmy zakwaterowani”. Jego dziennik w Polsce pokazuje przede wszystkim wszechobecność Szkotów. Pierwszej nocy (1654) w wiosce „zamieszkali przez mieszkającego tam Skocmana”. Udali się do Warszawy i zamieszkali na przedmieściu Leszczyńskim, tzw. W Warszawie odbywał się wówczas sejm czy sejm”, ale „księcia Radziwilla tam nie było”. Jego „przybysz” był przydatny,„byłem dwa lub trzy lata w kraju, mówił po polsku i po holendersku, miał pewne umiejętności w handlu, więc zdobywanie środków do życia miało dla mnie wiele zalet”. Jego towarzysz nie był w tym sam. „Było tu wielu kupców naszych rodaków, do których znajomości wstydziłem się wtargnąć, a oni okazywali mi bardzo mało wyrazu twarzy, słysząc, że mam zamiar stać się bardziej uduchowiony, i obawiając się, że nie będę dla nich uciążliwy lub kłopotliwy. '
Tak więc, pragnąc wrócić do Szkocji, udał się (zostało mu tylko osiem czy dziewięć formularzy) do dużego miasta i wkrótce „miał widok na piękne miasto Posna”. (Poznań). ...„Ze wszystkich miast Polski. . . najprzyjemniejszy, bardzo dobrze położony, mający zdrową atmosferę, a wokół niego najżyźniejszy kraj. . . Ale to, co przewyższa wszystko, to uprzejmość mieszkańców, która jest spowodowana bliskością Niemiec i częstym uciekaniem się obcych na dwa doroczne jarmarki, i to prawie codziennie; Sondaże, naśladując mieszkających wśród nich obcych, starają się uprzejmie prześcigać się nawzajem”. Tutaj spotkał więcej rodaków. „Dżentelmen, który mnie przywiózł, miał swój dom lub kwaterę” (jest to bardzo znamienne dla zamieszania Polaków Żydów i Szkotów na niekorzyść tych ostatnich) „na ulicy Żydowskiej, gdzie jadłem z nim obiad; a po obiedzie zabrał mnie do Skotsmana,[Rodzina Lindsay, najwyraźniej potomkowie rodziny Fesdo, została uznana przez sejm narodowy w 1764 roku pod nazwą Lindesin – Żywoty Lindsayów, tom. ii. P. 281n.], do którego miałem list polecający. Początkowo był władczo ciekawski moich rodziców, wykształcenia, podróży i intencji. Odpowiedziałem na wszystkie jego żądania z uważną pomysłowością. Nie mogę zapomnieć jednego fragmentu, który był tym. Kiedy na jego zapytanie powiedziałem mu, jak nazywają się moi rodzice, powiedział z pogardą: Gordon i Ogilvie! To są dwa wielkie klany, na pewno musisz być dżentelmenem! Na co, choć wiedziałem, że to szyderstwo, nic nie odpowiedziałem, ale nie byłem z tego powodu gorszy. Jednak potem był dla mnie na tyle uprzejmy,podobnie jak Robert Farquhar, James White, James Watson i inni Szkoci. Polecili Gordonowi, namiętnemu rojalistowi, aby towarzyszył młodemu szlachcicowi Opalińskiemu, który „odwiedzał obce kraje”, zaopatrując go hojnie w pieniądze, i podróżował z nim, aż (rozgrzany winem) wstąpił do szwedzkiej armii.
Po zdobyciu go przez Polaków w 1656 r. jego przywiązanie do ich służby nie trwało długo. Po ponownym schwytaniu przez Szwedów wyznał, że został zmuszony do wstąpienia w szeregi polskie i jego zeznanie zostało przyjęte. [W dalszej części tej książki widzimy przypadek „zdrady” Szkota przechodzącego ze strony polskiej na szwedzką. Odkąd to zostało napisane, odkryłem szkockiego oficera w armii Jana Sobieskiego, George'a Guthry'ego. Był pułkownikiem w polskiej służbie, a w jego rodzinie do dziś istnieje srebrny puchar, z którego pił król Jan tuż przed ocaleniem Wiednia. Ten George Guthrie, który na własny koszt zorganizował pułk huzarów, część zwycięskiego wojska pod Wiedniem w 1683 roku, jest opisany jako potomek Guthrie of Guthrie w Szkocji i został, z przyczyn zbadanych w 1672 roku, uhonorowany Dyplomem Szlachty Polskiej przez króla Jana Sobieskiego. Jego potomek, baron de Guttry, mieszkał w Pariz, niedaleko Poznania, w 1914 roku i to jego najstarszemu synowi zawdzięczam historię rodziny.] Wraz z nimi, zaganianie bydła i zdobywanie łupów dobrze mu służyło, aż w 1657 roku został ponownie wzięty do niewoli przez wojska polskie. Jednym z tych, którzy bezskutecznie naciskali na niego, by porzucił wierność Szwecji na rzecz Polski, był Patrick Gordon [Wiele informacji o „Steelhand” i wielu z wielu Gordonów w polskiej służbie czytelnik znajdzie w bezcennej książce JM Bullocha. ponownie dostał się do niewoli wojsk polskich. Jednym z tych, którzy bezskutecznie naciskali na niego, by porzucił wierność Szwecji na rzecz Polski, był Patrick Gordon [Wiele informacji o „Steelhand” i wielu z wielu Gordonów w polskiej służbie czytelnik znajdzie w bezcennej książce JM Bullocha. ponownie dostał się do niewoli wojsk polskich. Jednym z tych, którzy bezskutecznie naciskali na niego, by wyrzekł się wierności Szwecji na rzecz Polski, był Patrick Gordon [Wiele informacji o „Steelhand” i wielu z wielu Gordonów w polskiej służbie czytelnik znajdzie w bezcennej książce JM Bullocha. Dom Gordona(Nowy Klub Spaldinga), obj. iii. Porucznik Adam Gordon i chorąży John Kennedy, obaj umierający w polskiej służbie, sprawili Patrickowi Gordonowi pewne kłopoty w odzyskaniu ich własności.] Stalowej Dłoni, ekskomunikowanego rojalisty, który uciekł ze Szkocji, by służyć królowi Polski, i był teraz kapitanem polskiej kawalerii. 22 listopada 1658, po wielu perypetiach m.in. schwytaniu przez wojska cesarskie, ponownie wpadł w ręce Polaków, a ci ostatni, życząc mu służby, teraz odmówili mu zwolnienia, traktując go jako cenny nabytek. Zapewne jako katolik chętnie służył pod ich sztandarem, ale był na tyle polityczny, by okazać niechęć. Jan Sobieski zaoferował mu dowództwo kompanii dragonów we własnych majątkach, ale odrzucił ofertę kogoś, kogo określił jako „twardego, ale uprzejmego negocjatora. Można się zastanawiać, co zrobiłby rojalista taki jak Patrick Gordon, gdyby wiedział, że wnuczka Jana Sobieskiego, Klementyna Sobieska, miała poślubić Kawalera Św. i VII.
W swojej następnej kampanii, w 1659, on, teraz kwatermistrz, spotkał jeszcze dwóch rodaków, Jamesa Burnetta z Leys [wnuk Sir Thomasa Burnetta z Leys, pierwszego baroneta. Pożyczył pieniądze od Gordona w 1667 r. – Rodzina Burnett of Leys (New Spalding Club), s. 66.] w pociągu „Waywode of Kiew” i dr William Davidson, ówczesny lekarz feldmarszałka Lubomirskiego , ale potem, bo uczynił z Polski swoją ojczyznę, pierwszy lekarz króla Jana Kazimierza polskiego.
Widzimy zdrowy rozsądek Gordona. Kiedy zaoferowano mu kompanię pułku dragonów, jego pierwszą troską było zdrowie jego ludzi i udał się do Poznania, aby skonsultować się z żydowskim lekarzem, który miał opinię mądrego w leczeniu dżumy. Mówi się nam również, że uniknął marszu swoich wojsk do jednego miasta, którego książę chronił cudzoziemców i którego „proboszczem” był Szkot; ale potem żałował tej hojności. W czerwcu 1660 Gordon wziął udział w polskim zwycięstwie nad Rosjanami pod Czudnem (Chudnowo). Jednak dowiadujemy się, że w 1661 roku, po kokietowaniu ze służbą cesarza, [W proponowanej kontrybucji ośmiuset koni wymienia podpułkownika Johna Watsona, majora Davidsona. Jego poręczycielami byli Steelhand, James Birney, George Gordon i James Wenton, wszyscy kupcy w Zamościu]. i poszedł z Paulem Menziesem (z rodziny Pitfoddels, katolikiem, w służbie polskiej), pułkownikiem Crawfordem (w służbie rosyjskiej, ale polskim więźniem lorda Henry'ego Gordona, który „nie tylko utrzymywał go przy obfitym stole w Varso, ale zwolnił go z okupu i dał mu przepustkę na kapitana konia'), kiedy wyjechał do Moskwy. Sukces Gordona można tam przeczytać w innych książkach [Por. Szkockie wpływy w historii Rosji , A. Francis Steuart. Glasgow, 1913.], ponieważ było to ciągłe i pewne, a zmarł w Moskwie z honorami 29 listopada 1699.
Podczas podróży do Moskwy Gordon wspomina, że w Żninie „byli wesoło z kapitanem Portesem i chorążym Martine”, bez wątpienia Szkoci; i warto zauważyć, że w ten sposób opisuje inne miejsce postoju, Kiadany: „Miasto to należy do rodziny Radziwiłłów [Rodzina Radziwiłłów przez długi czas była głównymi zwolennikami kalwinistów w Polsce. (Patrz również Wprowadzenie panny Baskerville.) Byli patronami Johna Johnstona, który zadedykował swoją książkę Thaumatographia Naturalis (Amsterdam 1665) księciu Janusowi i jego synowi księciu Bogusławowi Radziwillowi.] gdzie odbywa się publiczne praktykowanie religii protestanckiej, a ponieważ z tego wielu Szkotów mieszkało u jednego, u którego mieszkaliśmy” i tam lub w pobliżu spotkał jednego „Major Karstares”.
Wspomniany wyżej lord Henry Gordon zasługuje na słowo, a jego bliźniaczka kilka słów więcej. Lord Henry Gordon [panna Baskerville ma inną notatkę na temat rodziny Gordonów na s. 104-105.] był najmłodszym synem George'a, drugiego markiza Huntly. Chociaż miał „zajęczy mózg”, mówi się nam, że był „bardzo odważny”, co jest dobrym atrybutem. Podobno przybył do Polski po ślubie swojej siostry i w każdym razie został polskim szlachcicem w 1658 roku. Dostał go od króla Karola II. dożywotnia dożywocie w wysokości sześciu tysięcy Szkotów z posiadłości Huntly w 1667 roku. Zmarł w Szkocji w Strathbogie.
Jego siostra bliźniaczka, lady Catherine Gordon, miała zupełnie inną karierę. Jako katoliczka została przewieziona do Francji i, jak uprawniało ją wysokie urodzenie, została przyłączona do Dworu. Kiedy kardynał Mazarin, aby usunąć swój wpływ z francuskiej polityki, poślubił księżniczkę Marię Ludwikę de Gonzaga-Nevers za króla Władysława Polski w 1645 roku, Lady Katarzyna była jedną z jej „pociągów”, podobnie jak dziecko Marie de la Grange d. „Arquien, która została później żoną króla Jana Sobieskiego. Lady Katarzyna Gordon poślubiła w Polsce poetę szlachcica, Andrzeja Jana, hrabiego Morsztyna, „wygnanego” podskarbi polskiego (który „bardziej szanując swój prywatny interes niż dobro publiczne, wszystkie bogactwa tezauaru wysłał do Francji quhairunto sam przeszedł na emeryturę, anno 1683, aby zapobiec sejmowi”. Jego żona, „kobieta aktywna”, miała bardzo duże wpływy polityczne i „wielką zasługę” za panowania ostatniego z Wazów i awansu Jana Sobieskiego [por. „Marysienka” K. Waliczewskiego. Miała porodową siostrę pod Wielką Pieczęcią Szkocji, 21 sierpnia 1687], a także wpłynęła na wybór księcia de Conti. Miała syna, hrabiego de Chateau Villain, zabitego w Namur, który poślubił córkę księcia de Chevreuse, z którą miał dwie córki; i (co najmniej) dwie córki. Jedna poślubiła polskiego Wielkiego Szambelana, hrabiego Bielińskiego, druga Isabelle de Morszlyn, [Miała także metrykę urodzeń przyznaną przez Tajną Radę Szkocji, 6 marca 1700-Hist. MSS. Raport Komisji, „Duke of Roxbugh's Papers”, s. 82. Portrety tych pań, które miałem nadzieję odtworzyć jako ilustracje do tego tomu, z oryginałów ze zbiorów Czartoriskich, niestety z powodu wojny nie dotarły do mnie.] poślubił Kazimierza Czartoriskiego, Palatyna Wilna. Jej syn był przodkiem późniejszych Czartoriskich, a córka Konstancja Czartoriska wyszła za mąż (14 września 1720) za Stanisława Poniatowskiego i była matką ostatniego króla Polski. O tym wielkim sojuszu nie zapomniały też jej stosunki w Wielkiej Brytanii. Pamiętali o tym i byli z tego dumni. Dowiadujemy się, że Grande Dame, Lady Mary Coke (z domu Campbell), córka potężnego wodza góralskiego, Jana, księcia Argyll, pisząca w 1768 r.: „Wspomniany przez ciebie polski książę (Czartoriski) jest naszym kuzynem. Jego pramatka lub prababka była córką markiza Argyll. Król Polski jest tym samym stosunkiem do Nas”. [ z oryginałów w zbiorach Czartorskich, niestety z powodu wojny nie dotarły do mnie.] poślubił Kazimierza Czartoriskiego, wojewodę wileńskiego. Jej syn był przodkiem późniejszych Czartoriskich, a córka Konstancja Czartoriska wyszła za mąż (14 września 1720) za Stanisława Poniatowskiego i była matką ostatniego króla Polski. O tym wielkim sojuszu nie zapomniały też jej stosunki w Wielkiej Brytanii. Pamiętali o tym i byli z tego dumni. Dowiadujemy się, że Grande Dame, Lady Mary Coke (z domu Campbell), córka potężnego wodza Highland, Jana, księcia Argyll, pisząca w 1768 r.: „Wspomniany przez ciebie polski książę (Czartoriski) jest naszym kuzynem. Jego pramatka lub prababka była córką markiza Argyll. Król Polski jest tym samym stosunkiem do Nas”. [ z oryginałów w zbiorach Czartorskich, niestety z powodu wojny nie dotarły do mnie.] poślubił Kazimierza Czartoriskiego, wojewodę wileńskiego. Jej syn był przodkiem późniejszych Czartoriskich, a córka Konstancja Czartoriska wyszła za mąż (14 września 1720) za Stanisława Poniatowskiego i była matką ostatniego króla Polski. O tym wielkim sojuszu nie zapomniały też jej stosunki w Wielkiej Brytanii. Pamiętali o tym i byli z tego dumni. Dowiadujemy się, że Grande Dame, Lady Mary Coke (z domu Campbell), córka potężnego wodza góralskiego, Jana, księcia Argyll, pisząca w 1768 r.: „Wspomniany przez ciebie polski książę (Czartoriski) jest naszym kuzynem. Jego pramatka lub prababka była córką markiza Argyll. Król Polski jest tym samym stosunkiem do Nas”. [ nigdy do mnie nie dotarł.] ożenił się z Kazimierzem Czartoriskim, palatynem wileńskim. Jej syn był przodkiem późniejszych Czartoriskich, a córka Konstancja Czartoriska wyszła za mąż (14 września 1720) za Stanisława Poniatowskiego i była matką ostatniego króla Polski. O tym wielkim sojuszu nie zapomniały też jej stosunki w Wielkiej Brytanii. Pamiętali o tym i byli z tego dumni. Dowiadujemy się, że Grande Dame, Lady Mary Coke (z domu Campbell), córka potężnego wodza Highland, Jana, księcia Argyll, pisząca w 1768 r.: „Wspomniany przez ciebie polski książę (Czartoriski) jest naszym kuzynem. Jego pramatka lub prababka była córką markiza Argyll. Król Polski jest tym samym stosunkiem do Nas”. [ nigdy do mnie nie dotarł.] poślubił Kazimierza Czartoriskiego, palatyna wileńskiego. Jej syn był przodkiem późniejszych Czartoriskich, a córka Konstancja Czartoriska wyszła za mąż (14 września 1720) za Stanisława Poniatowskiego i była matką ostatniego króla Polski. O tym wielkim sojuszu nie zapomniały też jej stosunki w Wielkiej Brytanii. Pamiętali o tym i byli z tego dumni. Dowiadujemy się, że Grande Dame, Lady Mary Coke (z domu Campbell), córka potężnego wodza góralskiego, Jana, księcia Argyll, pisząca w 1768 r.: „Wspomniany przez ciebie polski książę (Czartoriski) jest naszym kuzynem. Jego pramatka lub prababka była córką markiza Argyll. Król Polski jest tym samym stosunkiem do Nas”. [ poślubiła (14 września 1720) Stanisława Poniatowskiego, była matką ostatniego króla Polski. O tym wielkim sojuszu nie zapomniały też jej stosunki w Wielkiej Brytanii. Pamiętali o tym i byli z tego dumni. Dowiadujemy się, że Grande Dame, Lady Mary Coke (z domu Campbell), córka potężnego wodza Highland, Jana, księcia Argyll, pisząca w 1768 r.: „Wspomniany przez ciebie polski książę (Czartoriski) jest naszym kuzynem. Jego pramatka lub prababka była córką markiza Argyll. Król Polski jest tym samym stosunkiem do Nas”. [ poślubiła (14 września 1720) Stanisława Poniatowskiego, była matką ostatniego króla Polski. O tym wielkim sojuszu nie zapomniały też jej stosunki w Wielkiej Brytanii. Pamiętali o tym i byli z tego dumni. Dowiadujemy się, że Grande Dame, Lady Mary Coke (z domu Campbell), córka potężnego wodza góralskiego, Jana, księcia Argyll, pisząca w 1768 r.: „Wspomniany przez ciebie polski książę (Czartoriski) jest naszym kuzynem. Jego pramatka lub prababka była córką markiza Argyll. Król Polski jest tym samym stosunkiem do Nas”. [ Książę Argyll, piszący w 1768 r.: „Wspomniany przez ciebie książę polski (Czartoriski) jest naszym kuzynem. Jego pramatka lub prababka była córką markiza Argyll. Król Polski jest tym samym stosunkiem do Nas”. [ Książę Argyll, piszący w 1768 r.: „Wspomniany przez ciebie książę polski (Czartoriski) jest naszym kuzynem. Jego pramatka lub prababka była córką markiza Argyll. Król Polski jest tym samym stosunkiem do Nas”. [Dziennik Lady Mary Coca-Coli , obj. ii. s. 361.]
Część III
Książki dr Fischera zawierają wiele interesujących szczegółów i nazwisk Szkotów osiadłych w Polsce i Prusach. Z tych pierwszych drukował spisy mieszczan i tych, którzy tylko mieszkali w Poznaniu [ Szkoci w Prusach Wschodnich i Zachodnich ] (1585-1713), w Krakowie (1573-1687), [ Szkoci w Niemczech . Uzupełnia to zawarte w tym tomie informacje o „Szkotach przyjętych do obywatelstwa krakowskiego z dowodami dotyczącymi ich pochodzenia”] oraz w Warszawie [Ibid.] (1576-1697) i wszystkich, którzy osiedlili się (pierwsi lub ostatni). ) w Dantzig.
Incydent na nich dał nam, pomimo powszechnego odmowy przez króla Władysława w 1633 r. praw obywatelskich dla Szkotów, poza wyjątkowymi okolicznościami, Kartę Przywilejów Szkotów w Brombergu otrzymała 7 października 1568 r., co zostało potwierdzone przez króla Stefana w 1581 i potwierdzone (ze zmianami) przez króla Zygmunta III. W 1622 r. król Władysław IV. w 1636. [Ibid.] Oprócz tych miast znajdujemy Szkotów założonych na Litwie i Katolickich Szkotów w Ermeland. Akta urodzenia, które są wydrukowane w całości [ Miscellany(Nowy Klub Spaldinga), obj. v. s. 325-368.] pokazują, że Szkoci z dobrej rodziny przybyli w hordach z Dundee, z Aberdeen i okolicznych hrabstw, czy to w celach handlowych, czy wojennych, i znajdują się w bardzo wielu polskich miastach, których nazwy są dziwnie napisane. Znajdujemy ich w „Zakroczymiu, Malsaku, Posnayu, Pitercowie, Krośnie, Pułtuskim, Krecie, Tarnowej, Warsie, Lublinie (mieli tam zbór długo), Lisnae, Samosche, Wratslaffsko, Columin, Wisigrad, Kraków, Presneets”. i to od lat 1637 do 1705.
Pobór z Aberdeenshire, będący albo wysoko postawionymi episkopalami, albo katolikami, prawdopodobnie najlepiej przystosował się do przybranego kraju, ale kalwiniści istnieli również w dużych kontyngentach, i to nie tylko w Lublinie (jak widzieliśmy), ale także w głównej osadzie Dantzig. Na szczęście dla nich było stosunkowo niewiele prześladowań religijnych jako takich w Polsce; jednak partia katolicka stawała się coraz silniejsza i pomogła osłabić status Szkota, uczynić jego pozycję „dysydenta” nie do zniesienia i ostatecznie, przy ciągłych zawirowaniach politycznych, położyć kres jego wyższości jako kupca.
W 1630 r. Poznań nałożył na swojego obywatela test religijny. Jak zobaczymy w tej książce, protestanci, myleni z arianami i zaliczani do Żydów, często mieli kłopoty. Możemy prześledzić ich ciągłe prześladowania w Lublinie, a także w Krakowie w 1647 roku. W 1635 roku James Paull zwrócił się o pomoc do Szkocji, uciekając ze swoją polską żoną – konwertytką na protestantyzm z Lublina, i opisał swoje i jej prześladowania przez Jezuici. [ Rejestr Tajnej Rady Szkocji(druga seria), tom. vp 470.] Widzieliśmy, jak niektóre szkockie bractwa uchwaliły prawo przeciwko katolikom. W 1652 r. pijackie zamieszki w Poznaniu, w których ważną rolę odegrał Szkot, zwróciły katolików przeciwko tamtejszym protestantom. Te prześladowania i trudy znoszone przez polskich „dysydentów” wywołały w Szkocji wiele sympatii. Dowiadujemy się, że w Polsce organizowano zbiórki dla „protestantów w trudnej sytuacji”, ale kiedy delegat Paul Hartmann przyszedł je odebrać, stwierdził, że fundusz pomocy został „wszczepiony” i „niewłaściwie wykorzystany przez różne osoby”. [ Rejestr Tajnej Rady Szkocji(III seria), tom. i. s. 447-471, 483, 597-598.] W 1638 zarządzono dochodzenie w tej sprawie od szeryfów każdego hrabstwa. Zarządzenie Rady przyniosło niewielki skutek, a osiem miesięcy później „Mr. John Elsener, Pollander”, który przybył, musiał narzekać, że zamiast otrzymać zbiórkę dla swoich współprotestantów, jak mu zlecono, sam żyje w biedzie, żyjąc z „kilku uczciwych ludzi” i nie może uciec . Rada „poleciła” sędziom Aberdeen, gdzie zebrano kolekcję, aby „uwolnili go od cierpienia i przetransportowali go do jego własnego kraju”. Wydaje się, że sędziowie niewiele zrobili w tej sprawie, ponieważ nakaz powtórzono w czerwcu 1665 r. [ Rejestr Tajnej Rady Szkocji(III seria), tom. ii. s. XLVII-XLVIII. 104-105.] i list w imieniu króla Karola, w odpowiedzi na petycję agenta uciśnionych kościołów, został wysłany do soboru. Została ona podyktowana „nieszczęsnym stanem kościołów i rosnącymi nieszczęściami spowodowanymi zdradą najazdu i wojny Turków” i nakazała Radzie wydanie „szybkiego zamówienia” na narodową dobrowolną zbiórkę w grodach królewskich i kościołach parafialnych. Tym razem pieniądze miały być wysłane bezpośrednio albo do sir Johna Fredericka w Londynie, albo do sir Williama Davidsona, oficjalnego rezydenta Amsterdamu. Datowano je na Whitehall, 30 listopada 1664. Nie jest znany żaden wynik, ale w 1665 znajdujemy w Banff kolekcję dla „dwóch studentów polońskich”. [Roczniki w Banff (New Spalding Club), s. 46.]
Być może teraz dostrzegamy więcej katolików, czyli pseudokatolików, przyjeżdżających do Polski niż dotychczas. W 1664, [ Rejestr Tajnej Rady Szkocji, (3rd Series), obj. ip 560.) Ludovic Sinclair, syn zmarłego Sir Williama Sinclaira z Roslin, który był w służbie wojskowej Szwecji i Danii, a „ostatni za króla Polski, w którego dominiach zamierza rezydować”,złożył wniosek i uzyskał odprawę porodową. [Ojciec Angustin Hay nazywa go Lewisem, „kapitanem konia w pułku generała Duncana” i mówi, że „został zabity podczas oblężenia Hallingsted w hrabstwie Hall”. - Genealogia Sainte Claires z Rosslyn, s. 153-154. Jest to jeden z przedstawicieli jego rodziny, pan Bower St. Clair, o którym panna Baskerville wspomina na s. 115.] Trzy lata później trzej Szkoci, James Joachim Watson, George Edislay i William Abercrombie, zostali zapisani jako mieszczanie Poznania, po zdobyciu majtek urodzeń, ale pod warunkiem, że przyjmą wiarę katolicką w ciągu roku. [Szkoci w Prusach Wschodnich i Zachodnich.]
W 1671 roku znajdujemy Szkota, George'a Benneta, ubiegającego się o aferę porodową, jak to ma za „wiele ważkich spraw”, aby rezydować w „Wielkim Księstwie Litewskim”, piastując wysoki urząd sekretarza króla Polski. Miał „nabył testifical ich pod ręce Laird z Moncreiffe i różnorodna Uther dżentelmenów”, tak Tajna Rada przyznaje jego prośbę. [ Rejestr Tajnej Rady Szkocji,(III seria), tom. iii. P. 374.] W tym czasie (1673) do listy szlachty polskiej dodano członków szkockiego rodu Chalmers. [Ta nobilitacja została prawdopodobnie zakwalifikowana. Por. Notatka panny Baskerville, s. 223 tego tomu. Dokumenty o rodzinach Chalmers i Ross można znaleźć w załączniku.] Inni na liście byli Forseit (Forsyth), Fraser, Gordon, Halyburton, Karkettle, Lindesay, Macfarlant, Mackay, Miller, Murison, Ogilvy, Patterson z nazwiskiem Hayny, Stodarta, Watsona i Bonara (starych osadników), o których w „Ziemianstwie 1848” Burke’a znajdujemy relację, którą możemy jedynie cytować „bez uprzedzeń”.
„Z wszystkich gałęzi kontynentalnych najbardziej znamienite były linie polskie, które zyskały wielkie znaczenie i zajmowały najwyższe urzędy w tym królestwie, dzierżąc dostojeństwa Wielkiego Kanclerza – hrabiego Seneszala – lub burgrabiego palatyna krakowskiego – Pierwszego Minister Korony - Premiera Świeckiego Senatora Polski - Lorda Naczelnego Gubernatora - lub Magnus Gubernator - Lorda Wysokiego Skarbnika - Lorda Prezydenta Stanów - Tavernicorum Regalium Magister - Wielkiego Mistrza Mennicy i Kopalń; nadano im również rangi i tytuły starostów, czyli hrabiów królestwa polskiego i baronów Świętego Cesarstwa Rzymskiego (które ostatnie godności posiadały wszystkie inne gałęzie kontynentalne tego rodu) i wyprodukowali kilku prałatów, wybitni zarówno przez swoją wiedzę, jak i pobożność, z których dwaj najbardziej rzucający się w oczy byli Theobald, gałęzi śląskiej (wydany od młodszego syna Jana, podskarbiego polskiego, temp. króla Zygmunta I.), który był generałem franciszkanów; a jeszcze większy blask nadały nazwie cnotami i pobożnością św. 8 lutego, jak wynika z Dziejów Bollandystów. Ta wybitna osobistość był bratem Jana de Bonare, Lorda Wielkiego Kanclerza Polski, Temp. Król Kazimierz IV i jego wzorową pobożność i cnoty chrześcijańskie szczegółowo omawiają Simplicjanus, Elsius, Herrera; Szembecka i Aligamby; i Bazil Skalsky, który opublikował biografię św. Jana Izajasza de Bonare, którego życie zostało napisane na nowo w późniejszym okresie przez ks. Św. Augustyn, który twierdzi, że w czasie gdy pisał, wspaniałe mauzoleum wzniesione na prochach św. niosący herby rodziny Bonare.
Czterej najwybitniejsi potomkowie tej rodziny na kontynencie, wszyscy potomkowie Jana z Laindes, to: „1. Jehan de Bonare. . . 1337. 2. Św. w 1473 r. 3. Jan de Bonare, starosta zatorski, rabzstymowski i oczwieciecki, baron de Biecin i Świętego Cesarstwa Rzymskiego, premier świecki polski, burgrabia wojewoda krakowski, a w 1550 r. Magnus Gubernator, który m.in. jego tata. Janowi de Firley, dziedzicznemu marszałkowi wielkiemu i palatynowi Polski, wybranemu na króla w 1572 r., ale zrezygnował na rzecz króla Henryka de Valois. Mismiez mówi, że ta dama przez swoje małżeństwo przeniosła znaczną część majątku rodziny Bonar do domu Firley; 4. John de Baner (z linii szwedzkiej), feldmarszałek i generalissimus Ligi Północnej w 1640 roku
Szkoci stawali się teraz coraz bardziej zjednoczeni z Polakami i chociaż byli zupełnie innej narodowości, powinni być znacznie mniej obcy. W tej książce możemy zobaczyć bogactwo, jakie zdobyli iw pewnym stopniu zrekonstruować ich życie i wpływy w Polsce. Jednak jeszcze w 1675 roku w Poznaniu Cech Kieszonkowców postanowił włączyć ich do Żydów i zabronił ich sprzedaży detalicznej, a Cech Szewców otrzymał od sędziów rozkaz zakazania ich na równi z Żydami, Ormianami, i Litwini, aby przywieźli buty na sprzedaż w mieście. [Szkoci w Niemczech.] Mimo to bogaci szkoccy kupcy dobrze sobie radzili w swoim przybranym kraju. Robert Porcyus (Porteus) 'de Lanxeth', wielki kupiec w Polsce i na Litwie, zmarły w 1661 roku, został 'secundus fundator', po przejściu na katolicyzm, do kościoła SS. Piotra i Pawła w Krośnie. [O jego karierze zob. Szkoci w Prusach Wschodnich i Zachodnich]. Szkoci korzystali z wielu instytucji charytatywnych i działali hojnie w Polsce. [Por. Testament Caspara Kina, s. 64 i s. 125 n na Aleksandrze Chalmers.] Nie zapomnieli też o swoim związku z własną ziemią. W 1693 r. utworzono stypendium dla polskiego studenta na Uniwersytecie w Edynburgu, a w 1701 r., kiedy dokonano zbiórek na fundusz restauracyjny Marischal College w Aberdeen, szkockich osadników w Polsce, nie licząc Dantzig, który w dużej mierze prenumerował, dał ( przez J. Robertson) co najmniej 957 funtów. Jednak ich dzień jako głównych kupców zagranicznych w Polsce mijał wraz z czasem samego nieszczęśliwego królestwa. Król August II w 1699 r. mógł jeszcze odwoływać się do starych praw przeciwko Szkotom w Kosten, zabraniających im posiadania dóbr dziedzicznych jako heretyków, ale ich powody bycia w Polsce szybko zanikały. Mianowanie jednego z ostatnich szkockich „dostawców do sądu” [Szkoci w Niemczech .] powstała w 1697 r. i choć w tej księdze widzimy, że Szkoci otrzymali przywileje dopiero w 1729 r., po tej dacie pozostali w Polsce Szkoci stopniowo wtapiali się w rdzenną ludność polską, chociaż Bractwo Szkockie w Lublinie , którego historia również zawarta jest w tym tomie, trwała co najmniej do 1732 roku.
Taki opis nędzy ekonomicznej Polski XVIII wieku mamy. „Długo przed 1763 rokiem majątek Burgessów praktycznie zniknął, a prawie wszystkie większe miasta były prywatną własnością magnatów. Kilku ocalałych kupców rdzennych można było znaleźć w na wpół niemieckich miastach Dantzig i Thorn lub w kilkudziesięciu dzielnicach królewskich, które zdołały ocalić kilka niewielkich fragmentów swoich starożytnych przywilejów. Ale wszystkie stare miasta były widmami swoich dawnych jaźni. Kraków, niegdyś jedno z najludniejszych i najlepiej prosperujących miast Europy Środkowej, spadł do nędznego poziomu podupadającego prowincjonalnego miasta. Trawa rosła na ulicach niegdyś kwitnącego Lwowa. . . . Urzędnicy i szlachta zachęcali Żydów kosztem rodzimych kupców, ponieważ mogli z nich więcej wydobyć, a Żydzi z kolei wyssali do sucha nieliczne pozostałe mieszczaństwa.[R. Nisbet Bain, Ostatni król Polski , s. 39, 40.] Wielki Bank Teppera [Por. Notatka panny Baskerville w tym tomie], który stał się bankiem szkockich Fergusonów, i bankiem dworskim, upadły katastrofalnie z powodu bankructwa króla Stanisława Poniatowskiego. Nie było zatem alternatywy dla pozostałych Szkotów, jak tylko stać się polskimi poddanymi ze z góry skazaną polityczną przyszłością, wycofać się do Szkocji lub przynajmniej opuścić kraj. W ten sposób porzucili handel zanikającego królestwa, tak jak to było przed ich przybyciem kilka wieków temu, i dopóki nie nadejdzie jakieś szczęśliwe przebudzenie, ku czułemu miłosierdziu, jak również w kupieckich rękach Żydów.
A. FRANCISZEK STEUART.
http://www.tartansauthority.com/Global-Scots/poland/scots-in-poland-1576-1793






