W 1991 roku Don Gregorio, jak nazywano go w Watykanie, ze względu na swoją nieugiętą obronę Tradycji został zmuszony do przerwania rzymskiej kariery. Poprzez znajomość z wpływowym słowackim biskupem Pawłem Hnilicą SI (1921-2006), wyświęconym potajemnie kapłanem podziemnego Kościoła czechosłowackiego a następnie watykańskim kurialistą, załatwił sobie inkardynację do diecezji Wagga Wagga w Australii. Związał się ze stowarzyszeniem Actio Spes Unica słynnego, tragicznie zmarłego niemieckiego tradycjonalisty ks. Hansa Milcha (1924-1987) oraz z Bractwem Kapłańskim św. Piusa X, aczkolwiek nigdy nie został członkiem tego stowarzyszenia kapłańskiego. Od roku 1991 rozpoczął posługę jako niezależny kapłan tradycjonalistyczny w USA, Niemczech i Austrii, jeżdżąc także do wielu innych krajów, gdzie głosił wykłady i konferencje na tematy teologiczne. Publikował między innymi w „Catholic Family News”, „The Fatima Crusader” i innych czasopismach. W 2004 roku wystąpił w filmie dokumentalnym poświęconym objawieniom fatimskim zatytułowanym „Niebiański klucz do pokoju”. Był również współautorem książki „Ostatnia bitwa szatana”.
Prawdopodobnie to ks. Hesse zainicjował grupę księży działającą przy tradycyjnej kaplicy w Lozannie na przełomie lat 80. i 90. (wtedy jej właścicielami byli świeccy, obecnie opiekę nad kaplicą sprawują księża z Bractwa Kapłańskiego św. Piotra). Dwaj księża z tej grupy (ks. Gilles Wach i ks. Philippe Mora) zostali potem założycielami Instytutu Chrystusa Króla Najwyższego Kapłana (łac. Institutum Christi Regis Summi Sacerdotis, ICRSS). Ks. Hesse dzięki swoim kontaktom w Rzymie przyczynił się do tego, że ograniczony terytorialnie do jednej z diecezji w Gabonie Instytut ks. Wacha uzyskał zgodę na działanie w innych diecezjach i otrzymał międzynarodową siedzibę we Florencji. Pomógł też zorganizować święcenia czterech księży, gdy Instytut rozpoczynał działalność mając jedynie dwóch księży: Wacha i Morę. Wach i Hesse przyjaźnili się, ale oddalili się od siebie kiedy Instytut określił się jako zwolennik linii Ecclesia Dei, a ks. Hesse stał się bardziej radykalny w poglądach. Prawdopodobnie to on zasugerował ks. Wachowi, że powinien się ubierać jak protonotariusz apostolski i tytułować się „monseigneur”. Instytut słynie dziś z bogato rozbudowanej tytulatury i ceremonialności. Ks. Hesse swego czasu kierował też (korzystając oczywiście ze swoich znajomości) pewnego rodzaju akcją na rzecz wyświęcania zgodnie z normami kanonicznymi tych tradycjonalistycznych seminarzystów, którzy poszukiwali alternatywy dla seminarium abp. Lefebvre’a w Écône.
Teologicznie ks. Hesse był łacińskim neoscholastykiem, precyzyjnym i legalistycznym, chociaż w wielu sprawach odwoływał się również do tradycji chrześcijańskiego wschodu. W kwestiach dotyczących papiestwa był zwolennikiem istniejącej w kościelnej tradycji zbalansowanej wizji władzy papieskiej. Napisał wiele artykułów dotyczących nieomylności papieskiej i języka użytego w dokumentach Vaticanum II, który uznawał za zwodniczy. Był kanonistą, więc mógł w łatwy do zrozumienia sposób wyjaśnić w jaki sposób ten nowy, pastoralny język został użyty do zerwania z tradycyjnym magisterium. Zwykł mawiać: „Jeśli ktokolwiek zaczyna mówić o interpretacji Vativanum II w świetle Tradycji – uciekaj gdzie pieprz rośnie!” W kwestiach liturgicznych odrzucał zatwierdzone przez papieża Piusa XII zmiany w tradycyjnym mszale dokonane przez niesławnego deformatora liturgii o. Annibale Bugniniego (1912-1982). Szczególnie krytycznie odnosił się do zmian w obrzędach Wielkiego Tygodnia, które były zapowiedzią novus ordo Missae. Większość jego opinii była zgodna z ówczesną pozycją FSSPX (a wiedzieć trzeba, że klimat teologiczny w FSSPX w latach 90. był dużo ostrzejszy niż dzisiaj): uznawał, że trzecia tajemnica fatimska jest zatajona, papież jest heretykiem („ze pope is a hairy-tik”), nowa msza w językach narodowych jest prawdopodobnie nieważna etc. Dawał wyraz swoim niezwykłym i mniej niezwykłym opiniom w sposób elokwentny, czego często brakowało innym kapłanom z ruchu tradycyjnego. Tym co różniło go od innych księży był jego ekscentryczny charakter.
A był to kapłan w iście chestertonowskim stylu. Stanowił swego rodzaju karykaturą barokowego katolicyzmu – był dowcipny, ultrascholastyczny i bardzo zgryźliwy. Słynął także z osobliwego wyglądu. Korzystając z przywileju Urbana VIII, który zezwalał wszystkim księżom wyświęconym w Bazylice św. Piotra na noszenie stroju prałackiego, chodził w szatach renesansowego kanonika. Podczas swoich wykładów zawsze stawiał przed sobą kubek i dzban wina, który wypijał do dna. Jednak nie znaczy to, że był alkoholikiem. Z powodów zdrowotnych (ks. Hesse w wieku 36 lat przeszedł zawał serca) jego lekarz poradził mu wypijać litr wina dziennie. Godzinami potrafił perorować o austriackiej kolei, starych pociągach parowych, wiedeńskich tramwajach oraz żaglówkach. Był miłośnikiem dobrej kuchni, wina i piwa, prawicowej polityki (znał dobrze amerykańskie środowiska konserwatywne), muzyki country oraz komediowego serialu The Munsters i często w rozmowach z przyjaciółmi nucił motyw przewodni tej serii.
Ks. Hesse używał ostrych sformułowań i nie miał za grosz dyplomacji czy taktu. Z drugiej strony był na swój sposób atrakcyjny dla ludzi. Miał wady – bywał apodyktyczny i zachowywał się jak łobuz. Inaczej jednakże było z poczuciem humoru. Chociaż niektóre wypowiedzi ks. Hessego mogły razić pobożne ucho, jego bliscy zapewniali, że jego poczucie humoru – oznaka świętości i zdrowego rozsądku – było wielkim darem dla wszystkich, którzy go znali.
Był ekscentrykiem – ze swoim ścisłym, scholastycznym i bardzo legalistycznym rodzajem rzymskiego katolicyzmu, umiłowaniem do czerwonego wina, The Munsters, lokomotyw parowych i miejskich tramwajów. Jego strój duchowny i maniera zdradzały pewną nostalgię za barokową epoką łacińskiej i środkowej Europy. W tematach wina i kuchni był wśród kapłanów niczym Rossini wśród twórców oper. Być może odczuwał potrzebą odróżniania się od amerykańskiego tygla kulturowego, pełnego teorii spiskowych i wariatów religijnych. Widziałem ogromną różnicę między nim a wieloma zindoktrynowanymi ludźmi, z którymi dyskutował. Uczył mnie jak kosztować dobre czerwone wino i ciągle gadał o lokomotywach parowych i tramwajach w Wiedniu i Zurychu. Jego wokalne imitacje parowozów były bardzo realistyczne. W głębi serca pozostał małym chłopcem – wspomina go jego znajomy, anglokatolik ks. Anthony Chadwick.
Inna osoba, która go znała, wspomina wykład, który ks. Gregory Hesse wygłosił w 2004 roku w piwnicy grekokatolickiego sanktuarium w Waszyngtonie. Obecnych było ok. 20 osób, a ks. Hesse siedział z małym kubeczkiem i wielkim dzbanem wina E&J Gallo. Sprzedawano tam książki i kasety na temat wszelakich teorii spiskowych, dotyczących Fatimy, sobowtóra Pawła VI etc. Najbardziej zdrowym na umyśle człowiekiem na tej sali był sam ks. Hesse – wspomina go znajomy.
Ks. Gregory Hesse zmarł na cukrzycę 25 stycznia 2006 roku w USA w wieku 53 lat. Przed śmiercią przyjął sakrament ostatniego namaszczenia z rąk jednego z kapłanów FSSPX. Będąc zdecydowanym krytykiem II Soboru Watykańskiego i posoborowej rewolucji zostanie zapamiętany jako silny głos na rzecz tradycyjnej Mszy świętej i tradycyjnej doktryny.
http://bdp.xportal.pl/publicystyka/korneliusz-zielinski-ks-gregory-hesse-1953-2006/
|