W dniu 27 stycznia 2018 r. rozpoczął się największy kryzys w historii relacji izraelsko-polskich, żydowsko-polskich. Przyczyną jest ustawa o IPN.
Obwiniana za wywołanie kryzysu ambasador Izraela w Polsce Anna Azari twierdzi, że "ta burza zaczęła się w Izraelu". Wyjaśnia, że miała "coś całkiem innego do powiedzenia", ale "w Izraelu już była decyzja premiera", a "dyplomaci mają swoje instrukcje". W jej ocenie ustawa o IPN "była uśpiona". Zamieszczony na internetowej stronie Sejmu RP przebieg procesu legislacyjnego ustawy o IPN potwierdza jej stanowisko! Na prawie piętnaście miesięcy, od listopada 2016 r., Sejm "zaparkował" prace nad ustawą. I nagle, w dniu 25 stycznia br. prace nad nią nabrały ekspresowego tempa.
W ciągu 24 godzin, do 26 stycznia, odbyło m.in. jej II i III czytanie oraz głosowanie nad nią. Następnego dnia, 27 stycznia ambasador Anna Azari zmienionym jej przez premiera Izraela Binjamina Netanjahu wystąpieniem w Auschwitz dała początek wielkiemu kryzysowi. Fakty potwierdzają, że mógł zostać wywołany we współpracy osób, które "obudziły" "uśpioną" ustawę o IPN i nadały pracom nad nią zawrotnego tempa, z premierem Izraela.
Kryzys skutkuje uaktywnieniem się tradycyjnie antypolskich środowisk. W atakach na Polaków wszystkich przebił - póki co... - naczelny rabin Moskwy Pinchas Goldschmidt, który w wywiadzie dla stacji Russia Today, 29 stycznia br. powiedział, że Polacy zamordowali w Jedwabnem żydów po oswobodzeniu Polski, gdy Niemcy już opuścili Polskę, a żydzi wrócili do Jedwabnego z obozu koncentracyjnego.
Okazuje się, że każdej nikczemności możemy się spodziewać ze strony poszukiwaczy prawdy... najprawdziwszej. Ubolewać należy, że prezes rządzącej PiS Jarosław Kaczyński nie powstrzymał pędzących przez 24 godziny - 25, 26 stycznia br. - z pracami nad ustawą o IPN, że im nie udzielił porady, że... pośpiech jest wskazany przy łapaniu pcheł. Nie byłoby kryzysu...