Klaus Bachmann, Drang nach Osten. Polska: Czy Donald Tusk zostanie autokratą, który zreformuje państwo?

Polska: Czy Donald Tusk zostanie autokratą, który zreformuje państwo?

+

Aż dziw bierze, Że Klaus Bachmann wzbudza takie kontrowersje w PiS.

Art. nie zawiera niczego kontrowersyjnego, poza tym, że jest tak wpisany w bogate rozpoznanie polskiej rzeczywistości, jak obfity jest bukiet smakowy kartonowego wina bezalkoholowego — etykieta się zgadza, bo jest tam napisane „wino”.

To, co jednak nawet zaskakuje, to niesłabnące echo typowego pruskiego Drang nach Osten, gdzie prawdziwe Deutsch'e będą przerabiać polnische untermenschen na ludzi, dawać im medale Volksdeutsche, a to za pomocą demokracji, która jeszcze tylko trochę gwałtu, a będzie prawdziwa i skuteczna w jednym. 

Prosty prusak, o widocznych azjatyckich rysach twarzy, podobnej wschodniej mentalności, memła tuzinkowe rasizmy pozytywnie zjadliwe wśród typowego prusactwa. ...Prusctwa tzn. Słowian zgwałconych na rasę języka Deutsche, których główną cechą narodową niemiecką jest syndrom sztokholmski, a co widać nie tylko w naszym starym polskim mieście Berlinie, ale i w Warszawie.

Tacy jak on, w tysiącach pod polskim niebem, bezkarnie likwidują Naszą Ojczyznę i Nasz Naród, robią to nie tylko bezkarnie, ale za pomocą takich kompradorów jak: Duda, Morawiecki czy Kaczyński.

 

Red. Gazeta Warszawska

 

+

 

Wyzwanie dla Polski, ale także dla innych krajów: Rządy liberalne nie mogą rządzić, jeśli odziedziczą struktury autorytarne. Wpis gościnny.

 

Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, już w połowie przyszłego tygodnia Polska będzie miała nowy rząd pod przewodnictwem byłego premiera i przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska . Będzie to rząd koalicyjny umiarkowanych konserwatystów, liberałów i lewicowców, dysponujący wygodną większością parlamentarną 17 mandatów w Sejmie wykraczającą poza większość absolutną i większością prawie dwóch trzecich w Senacie.

To właściwie nic specjalnego – takie zmiany rządu zdarzają się w demokracjach od czasu do czasu. Problem jest tylko taki, że Polska nie jest już demokracją nieskazitelną i fakt, że opozycja przejmuje stery rządu, tego nie zmienia.

Kraj nie staje się demokracją dlatego, że proeuropejski i liberalny rząd przejmuje władzę od rządu nacjonalistycznego i antyeuropejskiego. Nawet wybory nie robią różnicy: odbywają się one także w dyktaturach takich jak Wenezuela, Białoruś, Rosja i Zimbabwe.



Tym, co odróżnia demokracje od dyktatur, są instytucje, które zapewniają, że państwo nie może arbitralnie atakować swoich obywateli i mogą postawić na swoim miejscu rząd i parlament, jeśli przekraczają one swoje uprawnienia. W Polsce nie jest to już możliwe. Teraz nad Wisłą rozpoczyna się unikalny w skali światowej eksperyment, który mógłby być nauczką dla wielu innych krajów: demokratycznie wybrana koalicja partii demokratycznych, za pomocą niedemokratycznych środków, próbuje przywrócić kraj do demokracji.

Drang nach Osten

https://en.wikipedia.org/wiki/Drang_nach_Osten

Zabić czy nakarmić potwora?

Jak dotąd było wiele przypadków, w których kraj obalił demokrację metodami demokratycznymi – wystarczy pomyśleć o Republice Weimarskiej, Węgrzech po 2010 roku, Turcji pod rządami Erdoğana lub wielu krajach afrykańskich, w których wyborcami są „silni ludzie, którzy przeprowadzili zamach stanu został potwierdzony w biurze.

Oczywiście demokrację można obalić także metodami niedemokratycznymi – o tym wiedzieli generałowie Augusto Pinochet, Francisco Franco i Wojciech Jaruzelski. A truizmem jest to, że można zdemokratyzować kraj za pomocą demokratycznych środków – jak inaczej mogłoby to być? A może demokrację można wprowadzić także niedemokratycznymi środkami?

To pytanie jest nowe. W 1945 roku demokracja przybyła do Europy wraz z wyzwolicielami brytyjskimi, francuskimi i amerykańskimi i nawet tam, gdzie powracające rządy na uchodźstwie nie miały demokratycznej legitymacji ani niedemokratycznych intencji, nie były w stanie zwyciężyć.

Po 1989 roku komuniści w Europie Środkowo-Wschodniej dobrowolnie i pokojowo zrzekli się władzy (z wyjątkiem Rosji i Rumunii) i dosłownie z dnia na dzień przekształcili się w zagorzałych demokratów. Szybko zrozumieli, że nic nie chroni ich lepiej przed zemstą zwycięzców niż instytucje demokratyczne ograniczające władzę zwycięzców.

Niewykluczone, że ten pogląd przeważy także w polskiej partii PiS – ale na razie na to nie wygląda. Odkąd stało się jasne, że partia przegra wybory, dosłownie umocniła się, pozostawiając swoim następcom pole minowe, które teraz ma wybuchnąć falami. A nowy rząd przed objęciem urzędu staje przed dylematem, czy skuć w kajdany państwowego potwora, którego PiS tworzył przez osiem lat i skazać się na bezsilność, czy też nakarmić potwora i podburzyć partię PiS. Oto dylemat, przed którym stanie przyszły premier Tusk po objęciu urzędu: czy może stać się bezsilnym władcą, czy też niedemokratycznymi metodami przywrócić kraj do demokracji.

Polowanie na czarownice zostaje odwołane

Kiedy Jarosław Kaczyński i jego zwolennicy zdali sobie sprawę , że wybory wyraźnie przegrają , ustawą powołali komisję śledczą, która miała zdemaskować „rosyjskie wpływy” w Polsce. Wybrana przez parlament grupa ekspertów zewnętrznych powinna móc zdemaskować rosyjskich agentów wpływu i zakazać im pełnienia funkcji publicznych.

Dziś nawet nie jest jasne, czy ten organ jest organem administracyjnym, czy sądem, ale jego decyzje powinny być ostateczne i nieodwołalne, a jego członkowie nie powinni przed nikim odpowiadać. Ta nowoczesna forma inkwizycji zebrała się kilka razy przed wyborami, a następnie tuż przed odwołaniem swoich członków przez nową większość parlamentarną opublikowała raport, w którym potwierdziła, że ​​Tusk i kilku innych prominentnych polityków opozycji są rosyjskimi agentami wpływów.

Stało to w pewnym konflikcie z faktem, że prokuratura, obsadzona żołnierzami partyjnymi i zdalnie sterowana przez  ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro , przez osiem lat bezskutecznie próbowała udowodnić, że Tusk popełnił przestępstwo.

Prokuratorzy Ziobry zrobili, co mogli, śledztwa sięgały od oszustw i korupcji po zdradę stanu i nepotyzm, ale ostatecznie nie padł ani jeden akt oskarżenia. Raport inkwizycji, choć dziwny, najwyraźniej miał być pretekstem dla prezydenta Andrzeja Dudy do odmowy złożenia przysięgi na Tuska na stanowisku premiera. Wraz z nowym rządem Polska stanęłaby w obliczu nowego kryzysu konstytucyjnego.

Zawieszenie broni z prezydentem Dudą

Nowy rząd mógł jednak odwrócić sytuację, ponownie obsadzić komisję, a następnie zakazać wybranym liderom PiS pełnienia funkcji publicznych przez dziesięć lat. Tusk odmówił. I tak doszło do swego rodzaju rozejmu z prezydentem Dudą , który zadeklarował, że wbrew raportowi komisji przeklnie Tuska, a Tusk powstrzymał się od zepchnięcia PiS do dołu, który partia wykopała.

Obecnie istnieje nowa większość parlamentarna, ale nie ma nowego rządu. Duda zlecił utworzenie rządu dotychczasowemu premierowi Mateuszowi Morawieckiemu , wiedząc doskonale, że ze względu na nową większość nie może tego zrobić. Chodzi jednak o to, by zyskać czas, aby kierownictwo PiS mogło się wkopać jeszcze głębiej, a wszyscy brudni mogli przez jakiś czas podpalić niszczarki dokumentów. Po objęciu urzędu przez nowy rząd zawieszenie broni dobiegnie końca.

Sędziowie, którzy się uniewinniają

W Polsce za nominacje i awanse sędziowskie do sądów najwyższych odpowiada Krajowa Rada Wymiaru Sprawiedliwości. Zgodnie z konstytucją połowa jego członków jest wybierana przez parlament, a połowa przez stowarzyszenia sędziowskie. W 2017 roku większość parlamentarna PiS przyjęła ustawę, zgodnie z którą rada jest wybierana wyłącznie przez parlament – ​​co stanowi oczywiste naruszenie konstytucji, ale którą zatwierdził kontrolowany obecnie przez PiS Trybunał Konstytucyjny.

Zarówno Europejski Trybunał Sprawiedliwości, jak i Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu widziały to inaczej: takich sędziów nie można automatycznie uważać za niezawisłych; należy sprawdzić ich niezawisłość. Następnie w przełomowym orzeczeniu Sąd Najwyższy ustalił kryteria, według których należy to oceniać w indywidualnych przypadkach.

Rząd nie kwestionował tego, przeforsował w parlamencie kolejną ustawę zakazującą sędziom stosowania tego zestawu kryteriów. Choć sędziowie powołani przez Naczelną Radę Sądownictwa po 2017 r. nie są prawdziwymi sędziami, a ich wyroki naruszają prawo powodów i oskarżonych do sprawiedliwego procesu, Naczelna Rada Sądownictwa i Prezydent Duda obsadzili aparat sądowy ponad 2 tysiącami takich sędziów. Od ich wyroków można się odwołać; nie są oni uważani za prawowitych sędziów w międzynarodowej współpracy sądowej. Część ich kolegów odmówiła z nimi współpracy, za co wszczęto wobec nich postępowanie dyscyplinarne.

Andrzej Duda jest niezbędny do ważnych reform

Jeśli rząd Tuska chce pieniędzy UE , musi przywrócić Naczelną Radę Sądownictwa do stanu sprzed 2017 r. i znaleźć rozwiązanie dla tysięcy sędziów, którzy dzięki lojalności wobec PiS w ciągu ostatnich siedmiu lat zrobili ogromny skok kariery. Problem w tym, że można to zrobić tylko ustawą, ale Prezydent Duda i Trybunał Konstytucyjny mogą zablokować każdą ustawę. Nowy rząd nie może powtórzyć sztuczki z „Komisją przeciw Rosji”: jeśli nowy Sejm wycofa wszystkich swoich przedstawicieli z Państwowej Rady Sądownictwa, nie będzie już mógł podejmować decyzji – ale wtedy pozostaną tysiące pustych miejsc w aparacie sądowniczym, co spowoduje, że reformy PiS zostaną pozostawione, a nie zajęte. Bo tego właśnie potrzeba, zgadliście: Prezydenta Dudy.

Nowy rząd nie może liczyć na to, że ulubieńcy PiS i kadry partyjne po prostu poddadzą się i rozejdą do domu. Na tym polega różnica w stosunku do roku 1989: wtedy kadra partii komunistycznej wracała do domu, zakładała firmy i zarabiała pieniądze. Tylko nieliczni w PiS to potrafią; Próba Kaczyńskiego zapewnienia swojej partii stałych dochodów poprzez budowę dwóch drapaczy chmur na miejscu siedziby partii zakończyła się skandalem korupcyjnym.

Aby utrzymać swoje kadry na powierzchni, partia potrzebuje pieniędzy z podatków, tak jak tonący potrzebuje tlenu. Dlatego właśnie drużyna Kaczyńskiego walczy obecnie o każdy centymetr kwadratowy władzy. Na krótko przed swoim wyjazdem Minister Sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, główna osoba odpowiedzialna za nędzę sądownictwa, uchwaliła w parlamencie ustawę, na mocy której odsuwa się od władzy jako minister i prokurator generalny i przekazuje swoje uprawnienia powołanym przez siebie urzędnikom, których następnie następca usunięte, jak można podejrzewać, będą ponownie potrzebowały zgody prezydenta Dudy. Odpowiednia ustawa mogłaby oczywiście zmienić nową większość parlamentarną, ale wymagałoby to – jak łatwo się domyślić – zgody Dudy.

Sędziowie, którzy mogą się uniewinnić

Konieczna jest także zmiana ustawy o Trybunale Konstytucyjnym. Nowy rząd planuje teraz po prostu odwołać nominację trzech sędziów konstytucyjnych powołanych nielegalnie przez Sejm i ich następców. Duda do tego nie jest potrzebny, ale nawet jeśli ci sędziowie zostaną wtedy mniej lub bardziej siłą usunięci z budynku, to i tak pozostanie tam większość prawników, którzy swoją karierę i całkiem spore dochody zawdzięczają PiS.

Przez osiem lat nie musieli wiele zrobić: skoro wszyscy wiedzieli, że trybunał żre rządowi z ręki, zwykły strumień skarg konstytucyjnych wysechł niczym Amazonka w obliczu zmian klimatycznych . Dopiero po wyborach sędziowie wrócili do pracy z nieco większym zapałem i wydali falę orzeczeń, których wspólnym mianownikiem jest chęć ograniczenia elastyczności finansowej nowego rządu.

Niezależnie od planów nowego rządu w zakresie polityki gospodarczej i finansowej, przeciwdziałać temu będzie Bank Narodowy, bank centralny, który gwarantuje utrzymanie władzy przez jedną partię, a nie stabilność monetarną. W swojej miłości do PiS jego szef i większość członków Rady Banku Narodowego posunęli się nawet do celowego osłabienia polskiej waluty, mimo że mają konstytucyjny mandat do jej wzmocnienia. I podsyciły inflację, wbrew nakazowi jej zwalczania. I jedno, i drugie zakończyło się sukcesem: kurs złotego skoczył jak marcowy zając, inflacja była chwilami dwukrotnie wyższa niż w strefie euro i jedno i drugie wpłynęło do budżetu państwa więcej pieniędzy.

Adam Glapiński, który swoimi standartowymi wystąpieniami przed prasą regularnie wywoływał rozbawienie i kręcenie głową, jako jedyny mógł zostać skutecznie postawiony przed Trybunałem Stanu przez nową większość parlamentarną. Rząd Tuska nie byłby jednak w stanie pozbyć się nowo powołanej przez PiS większości w Radzie Banku Narodowego i Zarządzie Banku.

W Sądzie Najwyższym, gdzie wcześniej niewielka większość legalnie wybranych sędziów trzymała w ryzach mniejszość sędziów wybranych nielegalnie, Prezydent Duda właśnie zmienił przepisy, tak aby te nielegalne mogły teraz zastąpić te legalne. Mogą teraz uniewinnić się wyrokiem sądu najwyższego i następnie uznać swój wybór za legalny.

Koszmar zimowej nocy

Zatem każdy, kto miał nadzieję, że demokracja w Polsce na nowo rozkwitnie wraz z miażdżącym zwycięstwem partii demokratycznych i objęciem urzędu rządu Tuska, wkrótce obudzi się z zimowego koszmaru z potężnym kacem.

W całym kraju mężczyźni z kierownictwa PiS (kobiety tradycyjnie mają w tej sprawie niewiele do powiedzenia) zbierali w ostatnich tygodniach pieniądze z podatków i przekazywali je do muzeów, ośrodków, firm i fundacji, od których nowy rząd nie może już ich odzyskać. Przykład bo rada miejska zdominowana przez zwolenników PiS ma prawo zawetować wszelkie zmiany w statucie.

Każdy, kto w momencie objęcia urzędu przez Tuska będzie musiał opuścić rząd i administrację państwową, padnie w miękkie łóżko: Na krótko przed swoim odejściem premier Mateusz Morawiecki mianował znajomego na szefa nadzoru finansowego. Wyrzuceni parlamentarzyści, wyrzuceni w powietrze wiceministrowie i inni wysocy rangą urzędnicy związani z partią mogą tam zostać tymczasowo przetrzymywani i czekać na lepsze czasy. Albo w Pałacu Prezydenckim, Banku Narodowym, Trybunale Konstytucyjnym czy Sądzie Najwyższym.

Węgrzy, Turcy, spójrzcie na Polskę!

Sposób, w jaki nowy rząd sobie z tym poradzi, ma znaczenie daleko poza Polską, bo musi rozwiązać dylemat, którego w Europie nie było od kilkudziesięciu lat, a który wkrótce może pojawić się ponownie. To polski rząd wykorzystał swoje weto, aby zapobiec unijnym sankcjom wobec Węgier. Nowy rząd prawdopodobnie rozbije tę tarczę ochronną – i wtedy sytuacja węgierskiego satrapy, który jest znacznie bardziej zależny od pieniędzy unijnych niż miało to miejsce w przypadku PiS, będzie bardzo, bardzo ciasna. A kto tam dojdzie do władzy, stanie wówczas przed polskim dylematem: jak uczynić mój kraj na nowo demokratycznym, nie uciekając się do niedemokratycznych środków? Gdyby ostatnie wybory prezydenckie w Turcji potoczyły się inaczej, Kemal Kılıçdaroğlu też by to przeżył.

Oczywiście taki rząd może sięgnąć po metodę PiS i mieczem przełamać węzeł gordyjski. Może posłużyć się pretekstem do ogłoszenia stanu wyjątkowego i ograniczenia podstawowych wolności, zmiażdżenia i zakazania partii przeciwnej, wywarcia presji na sędziów i sądy oraz zwrócenia czołowym przedstawicielom pokonanych oferty nie do odrzucenia: że wydostaną się z sprawa w jednym kawałku, jeśli dostarczą wystarczającą ilość materiału obciążającego ich byłych kumpli. Ale który demokratyczny mąż stanu chce przejść do historii jako ten, który chcąc ocalić demokrację, całkowicie ją zniósł?

Można zauważyć, że zagrożenie, jakie dla demokracji stanowią partie populistyczne, nacjonalistyczne i autorytarne, nie znika po ich wykluczeniu. Państwo stworzone w wyniku ich machinacji może rządzić bez ograniczeń. A dla następców, którzy są rzeczywiście demokratyczni, istnieje wtedy wielka pokusa, aby po prostu skierować całą swoją władzę przeciwko poprzednim władcom – i w ten sposób upodabniać się coraz bardziej do nich.

 

https://www.berliner-zeitung.de/politik-gesellschaft/polen-wird-donald-tusk-zum-autokraten-um-den-staat-zu-reformieren-li.2166839


Comments (0)

Rated 0 out of 5 based on 0 voters
There are no comments posted here yet

Leave your comments

  1. Posting comment as a guest. Sign up or login to your account.
Rate this post:
0 Characters
Attachments (0 / 3)
Share Your Location