Z historii Rosji i Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej (1)
Jak Matka Boża uratowała Rosję w latach 1941-45 II Wojny Światowej
WERSJA POSZERZONA
…Wiele razy zwracałem się do Matki Bożej Kazańskiej, prosząc Ją, by chroniła i prowadziła oddany Jej naród rosyjski oraz by przybliżyła chwilę, w której wszyscy
uczniowie Jej Syna, uznając się za braci, będą potrafili w pełni odbudować naruszoną jedność. Od samego początku pragnąłem, by ta święta ikona powróciła na ziemię rosyjską, gdzie — według wiarygodnych świadectw historycznych — była przez wiele lat przedmiotem głębokiej czci całych pokoleń wiernych. Wokół ikony Matki Bożej Kazańskiej kształtowała się historia tego wielkiego narodu. (z Homilii Ojca Świętego Jana Pawła II, wygłoszonej w Auli Pawła VI w dniu 25.8. 2004 z okazji przekazania ikony Matki Bożej Kazańskiej Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej)
…. Matko prawosławnego ludu, obecność w Rzymie Twego świętego wizerunku kazańskiego mówi nam o głębokiej jedności między Wschodem i Zachodem, która wciąż trwa pomimo historycznych podziałów i błędów ludzi. (z Modlitwy do Matki Bożej Kazańskiej – Jan Paweł II, 25.8.2004 r.)
Słowo wstępne
Temat powyższy jest niezwykle ciekawy, dotyczy wydarzeń II Wojny Światowej, o których w zasadzie nic nie wiemy. W polskim Internecie jest prawie nieobecny. Znaleziono jedynie kilka informacji o opisywanych tu wydarzeniach. Przez kilka lat w rosyjskim Internecie pasjonowałem się tym tematem, śledziłem nowe wpisy i zachwycałem niepojętą Miłością Pana Boga i Bogurodzicy do nas, ludzi. W wielu opisywanych wydarzeniach wyłania się niezwykła macierzyńska Miłość naszej Niebieskiej Mamy, która spieszyła z pomocą do tych, którzy Ją o to prosili. Prosili w słowach niezdarnych, prostych, nie mając wiary, nie znając modlitw i …byli wysłuchiwani. Bardzo wzruszające są to opisy. W końcu pomyślałem, że trzeba tą wiedzą o cudownych wydarzeniach z czasów wojny w Rosji podzielić się z innymi, a nie zatrzymywać dla siebie. Niech wiedza o Miłości Matki Bożej i Jej Pomocy modlącym się Jej dzieciom dociera do jak najszerszego kręgu ludzi i przyczynia się do wzrostu naszej miłości do Królowej Nieba i Ziemi, do wzrostu czci, ufności i uwielbienia dla Niej i Pana Boga. Pamiętajmy też, że Ona jest tą samą Najświętszą Bogurodzicą czy to w wizerunku Matki Bożej Kazańskiej czy Matki Bożej Częstochowskiej, MB Tichwińskiej czy MB Ostrobramskiej, MB z Lourdes, Fatimy, Gwadelupe, czy w wizerunku MB Władimirskiej czy MB Augustowskiej… To jest ta sama Maryja, Matka Boga i nas wszystkich.
W systemie komunistycznym w ZSRR temat objawień, cudów, proroctw był zakazany. Jeszcze wiele lat po wojnie Cerkiew Prawosławna była prześladowana i tępiona, nie miała swoich wydawnictw, za rozpowszechnianie Pisma Świętego i literatury religijnej wsadzano na długie lata do więzień i łagrów. W 1966 roku zamknięto Peczorską Ławrę w Kijowie, zabroniono używać dzwonów cerkiewnych, wprowadzono obowiązkową rejestrację chrztów, zaczęły się sądowe procesy pozbawiające praw rodzicielskich wierzących rodziców, wprowadzono zaostrzone artykuły w kodeksie karnym za religijne wychowanie dzieci, za organizowanie zebrań religijnych, za rozpowszechnianie słuchów o cudach. Rozmowy o Cudzie w Bitwie o Moskwę były karane wyrokami sądowymi. Po „pierestrojce” i „głasności” (przebudowie i jawności) w latach Gorbaczowa sytuacja zmieniła się na korzyść. Zaczęły się pojawiać w druku materiały o najnowszej historii, pisane nie przez komunistycznych ideologów i posłusznych im zaprzedajnych historyków, pisarzy, dziennikarzy, a przez ludzi, którzy osobiście doświadczyli okrucieństw wojny, którzy przez lata pisali do szuflady i dopiero w naszych czasach pojawiła się możliwość wydrukowania ich wspomnień, świadectw i zapoznania z nimi szerszego grona czytelników. Prawda zawsze wypłynie na wierzch, nigdy nie udawało się jej ukryć na zawsze. I Bogu niech za to będą dzięki!
Pytanie: „Jak Matka Boża uratowała Rosję?” jeszcze obecnie w wielu kręgach w Rosji wywołuje uśmieszki, i spotyka się nawet z ordynarnym szyderstwem. Jaka Matka Boża? Takie myślenie – to ciemnota, legendy średniowieczne, mity prawosławne – mówi się. Przecież zwycięstwo w II Wojnie Światowej zapewniło niespotykane bohaterstwo i męstwo żołnierzy niezwyciężonej Armii Czerwonej, bezprzykładny wysiłek ludzi pracy na tyłach oraz mistrzostwo dowodzenia sowieckich dowódców, generałów i marszałków. Pomija się już w wypowiedziach naszych czasów słowa, że zwycięstwo to zostało osiągnięte „pod przewodnictwem partii komunistycznej i dzięki geniuszowi Naczelnego Wodza Generalissimusa Józefa Stalina”.
Jedną z takich nowości wydawniczych jest książka znanego prawosławnego pisarza Mikołaja Błochina „Rubież” (2011 r.), który w ostatnim czasie został zakonnikiem w klasztorze na dalekim Wschodzie. Przeor Sreteńskiego (Oczyszczenia NMP) Klasztoru Archimandryta Tichon (Szewkunow) nazwał tę książkę „prawosławną wersją wojny”. Różni się ona zasadniczo od wszystkiego, co do tej pory napisano o Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej. Sednem „wersji” jest twierdzenie, że zwycięstwo nad niemieckim faszyzmem zapewniły nie komunistyczna partia, nie Stalin, nie sowiecka broń, a Pan Bóg, Najświętsza Bogurodzica i prawosławni Święci po modlitwach wierzących ludzi.
I taką też wersję starano się przedstawić w niniejszym opracowaniu. W miarę pisania objętość jego powiększała się, dochodziły nowe tematy, informacje. Postanowiłem zatem zrobić dwie wersje:
- poszerzoną (na 51 stronach), z przedstawieniem sytuacji wojskowej, stosunku sił walczących stron i bardzo pobieżnych ocen współudziału Stalina i Cerkwi Prawosławnej w Dziele Bożej Pomocy Rosji,
- skróconą (na 28 stronach), bez danych o uzbrojeniu walczących stron oraz ocen współudziału Stalina i Cerkwi – dla tych, co niezbyt lubią czytać długich opracowań lub którzy nie są zainteresowani, np. wiedzą o uzbrojeniu i działaniach wojennych (tu pomyślałem o kobietach),
- oraz krótką (na 15 stronach) informację o tym, jak Matka Boża uratowała Moskwę, zawierającą opisy cudów, które zaistniały w Bitwie o Moskwę i które być może zachęcą czytających do sięgnięcia po obszerniejsze opracowanie.
Opracował i tłumaczył:
Andrzej Leszczyński
8 grudnia 2012 roku
Sytuacja na początku wojny rosyjsko – niemieckiej 1941 – 1945 r, stosunek sił obu stron
Przed przedstawieniem nieznanych i niezwykłych wydarzeń z lat 1941-1945, kiedy Maryja, Matka Boża, uratowała Rosję w wojnie z Niemcami, należałoby zapoznać się z sytuacją na początku tej wojny i poznać siły obu stron.
Kiedy się kogoś ratuje? Wtedy, gdy jego życiu zagraża śmierć. W takiej właśnie sytuacji znalazła się Rosja już w pierwszych trzech miesiącach wojny. Sytuacja na frontach wojny była katastrofalna dla Rosji. Powszechne było przekonanie, że to koniec, że nie ma już ratunku. Dlatego chcemy w opracowaniu przedstawić tę tragiczną sytuację. Wtedy będzie łatwiej przyjąć prawdę, że gdyby nie Pomoc Boga, to upadek Rosji byłby nieunikniony.
Do chwili obecnej nie ma jednak wiarygodnych źródeł informacji o stanie liczebnym i uzbrojeniu walczących stron, szczególnie, gdy chodzi o ZSRR (obecnie Rosję). Nadal dane te są skrzętnie ukrywane przed narodem rosyjskim. Naród rosyjski nie ma prawa wiedzieć: jakimi siłami (w ludziach i uzbrojeniu) dysponowała Rosja w tym czasie, jak duże straty w rannych i zabitych poniosła Armia Czerwona w wielkich bitwach np. o Moskwę, Leningrad, Stalingrad. Oraz jak duże były straty wśród ludności cywilnej. W setkach wydanych wspomnień, pamiętników wybitnych dowódców wojskowych, opracowań instytutów historycznych, organizacji i jednostek naukowych nie ma tych danych. Najczęściej zamiast konkretnych liczb podaje się w nich procenty, nie odnoszące się do danych liczbowych z poprzedniego okresu. Gdy np. podaje się, że w 1941 r. nastąpił 2-krotny wzrost sił brygad powietrzno-desantowych w porównaniu z rokiem 1940, to czytelnik może tylko nieznany stan tych wojsk „x” pomnożyć przez 2, otrzymując wynik „2x”, a jego wiedza po tym zabiegu jest taka sama jak na początku. Wychwalane pod niebiosa 700-stronicowe „Wspomnienia i refleksje” marszałka G. Żukowa nie zawierają dokładnych danych o uzbrojeniu Armii Czerwonej (ilości czołgów, samolotów, dział czy żołnierzy). Wygląda na to, że ten „genialny” marszałek po prostu nie wiedział nic o Armii Czerwonej. Natomiast podaje dokładne dane o przeciwniku, armii hitlerowskiej. A może wiedział, tylko nie powiedział.
Po zakończeniu wojny w ZSRR podejmowano 3-krotną próbę wydania historii wojny rosyjsko-niemieckiej. Jako pierwszą wydano 6-tomową „Historię Wielkiej Wojny Narodowej Związku Radzieckiego 1941-1945”, opracowaną przez Instytut Marksizmu – Leninizmu przy KC KPZR.
W Polsce „Historię” wydano w latach 1964 – 67). Okazała się klapą, operowano procentami, a nie liczbami, ilościami. Drugą próbą była już 12-tomowa „Historia Drugiej Wojny Światowej 1939-1945”. W Polsce wydana w latach 1976-1985. O ile poprzednia „Historia” była chruszczowowską wizją wojny, to ta z kolei była breżniewowską. Znów przyznano historykom ogromne nagrody, ale historii wojny nadal nie było. I oto w okresie „pierestrojki i głasnosti”, gdy do władzy doszedł M. Gorbaczow, podęto 3-cią próbę napisania Historii II Wojny Światowej w 10-ciu tomach. Powołano Główną Komisję Redakcyjną, której podlegało z kolei mnóstwo innych komisji. Oczywiście, w pracach miały uczestniczyć dziesiątki instytutów i jednostek naukowych, które brały już udział przy pisaniu poprzednich wersji „Historii” ale też zupełnie nowe instytucje. Do każdego tomu był powołany odrębny zespół redakcyjny. Ale cała ta rzesza uczonych stanęła znowu przed zamkniętymi drzwiami. Wojna – to tajemnica państwowa, a naród nie ma prawa nic o niej wiedzieć. Dlatego i tym razem skończyło się na kompromitacji i żałosnym fiasku. Więcej prób nie podejmowano.
Wszystkie kraje (również agresorzy) już dawno napisały historię wojny. Oficjalną historię mają Niemcy, mają też Japończycy (96 tomów!!!). Tylko Rosja jej nie ma.
UWAGA: II Wojna Światowa w Rosji jest zwana jako Wielka Wojna Ojczyźniana, ponieważ za początek II Wojny Światowej większość historyków rosyjskich uważa do tej pory napaść Niemiec na Związek Radziecki w dniu 22.6.1941 r., a nie dzień 1.9.1939 r., datę napaści tych samych Niemiec hitlerowskich na Polskę. Dlaczego? To jest proste. Ponieważ przyjęcie daty 1.9.1939 roku za datę rozpoczęcia II Wojny Światowej byłoby przyznaniem się do współudziału w rozpętaniu najkrwawszej wojny w historii świata, współudziału w kolejnym rozbiorze Polski przy boku sojusznika, z którym Rosja miała zawarty układ o przyjaźni i nieagresji. Sojusznicy ci byli bliscy sobie pod względem głoszonych i realizowanych ideologii: Stalin głosił i budował w Związku Radzieckim socjalizm radziecki, Hitler – socjalizm narodowy. Nazwa partii hitlerowskiej NSDAP to potwierdza. Była to Narodowo Socjalistyczna Partia Pracy Niemiec.
Związek Radziecki do II Wojny Światowej przystąpił 17 września 1939 roku, a więc w dwa tygodnie po ataku Niemiec, realizując zawarty 23 sierpnia 1939 r. pakt Ribbentrop – Mołotow. Wszyscy pamiętamy powody napaści Armii Czerwonej na Polskę, które głosili wówczas przywódcy radzieccy. Chodziło według nich m.in. o wyzwolenie z pod panowania polskich panów narodów słowiańskich Zachodniej Białorusi i Zachodniej Ukrainy i przyłączenie ich do braterskiej rodziny narodów Związku Sowieckiego. Historia dotąd nie ujawniła prawdy o tych i wielu innych faktach.
Jak dziwna jest ta historia do chwili obecnej i jak dziwne są przyjęte przez świat tzw. „fakty” i „niepodważalne prawdy” niech świadczy chociażby taka sprawa: Niemcy napadły na Polskę, więc uznano, że rozpętały wojnę. Związek Sowiecki uczynił to samo w tym samym miesiącu, a mimo to do chwili obecnej nie uchodzi za najeźdźcę. Ale to jeszcze nic. Uważa się, że w latach 1939-1941, w dwóch latach II Wojny Światowej, Związek Sowiecki nie brał w tej wojnie udziału. Naprawdę dziwne.
Ale wróćmy do daty 22.6.1941 r. W tym dniu na swego sojusznika i wielkiego przyjaciela napada Hitler. Przyjaciel na przyjaciela! Dlaczego? Przecież nie było między nimi żadnych konfliktów. Do ostatniego dnia przed rozpoczęciem tej wojny do Niemiec z Rosji szły bez przerwy transporty ze zbożem, rudą żelaza i innymi surowcami, potrzebnymi gospodarce i ludności Niemiec. Przecież celem jednego i drugiego było zniszczenie kapitalistycznego świata i wprowadzenie socjalizmu na całej ziemi. Tak, ale jeden chciał budować socjalizm czerwony, a drugi brunatny. Nie mogli się porozumieć i doszło do wojny? Odpowiedzi na te pytania próżno szukać w opracowaniach współczesnych „poprawnych” historyków. Szokujące odpowiedzi na te pytania przedstawia w swych książkach Wiktor Suworow, obecnie rosyjski pisarz i historyk. Były oficer wywiadu GRU, który w 1978 r. uciekł do Anglii i napisał dotąd kilkanaście książek – bestsellerów.
Wg niego mimo początkowych sukcesów militarnych Niemcy przegrali wojnę, ponieważ nie byli przygotowani do jej prowadzenia w Rosji, w ciężkich warunkach (długotrwałe deszcze (błoto) i silne mrozy (do -52 st.C), przy braku dobrych dróg, mając sprzęt i uzbrojenie nie przystosowane do tych warunków. Nie mieli ani jednego z 6 mln. kożuchów (i innej ciepłej odzieży) dla żołnierzy. Paliwo do niemieckich czołgów i samochodów zamarzało już przy temperaturze -10 czy -14 st.C. Poza tym popełniono wiele błędów operacyjnych: np. zamiast koncentrować się na realizacji strategicznych planów natarcia (kierunek na Leningrad, Moskwę i Ukrainę – Kijów) przerzucano wiele jednostek wojskowych, w tym głównie pancernych, na inne kierunki, przez to słabło tempo natarcia i w konsekwencji zaplanowane pokonanie Rosji w ciągu 3 miesięcy nie zostało wykonane. Zgodnie w tym nierealnym planem stratedzy niemieccy nie zakładali potrzeby wyposażenia armii niemieckiej w zimowe umundurowanie. Na rozległych terytoriach rosyjskich mieli poza tym ogromne problemy z zaopatrzeniem w paliwo, amunicję, naprawę i wymianę zużytego i uszkodzonego sprzętu wojskowego.
Trzeba wymienić jeszcze jedną przyczynę klęski Wermachtu. Do upadku Hitlera przyczyniła się też jego rasistowska polityka. Na wielu terenach, szczególnie Ukrainie oraz w nowopowstałych republikach: litewskiej, łotewskiej i estońskiej naziści witani byli jak wybawiciele – chlebem i solą i kwiatami, budowano im powitalne łuki i bramy triumfalne. Jednak wojska Hitlera mordowały tych swoich potencjalnych sprzymierzeńców, paliły wsie i zrównywały je z ziemią. Wywołało to naturalny sprzeciw ludności, której pomoc mogła przyczynić się do zwycięstwa Hitlera. Powstał szybko ruch partyzancki, którego działania dawały się we znaki wojskom niemieckim przez okres całej wojny.
Znaczący udział w klęsce Wermachtu miała też pomoc militarna państw alianckich, szczególnie USA i Anglii, skąd szły ogromne dostawy uzbrojenia i żywności. Starsi ludzie pamiętają tzw. słynną mięsną „tuszonkę” z USA, spożywaną jako suchy prowiant przez czerwonoarmistów.
A któż nie pamięta niezwykle trwałych i mocnych samochodów ciężarowych z USA marki Studebaker, używanych w Armii Czerwonej? Z 200.000 wyprodukowanych samochodów ponad 100.000 trafiło do ZSRR. Można zadać pytanie, dlaczego wojska niemieckie nie zdobyły Leningradu i nie przecięły linii zaopatrzeniowej z Murmańska, do którego szły non stop konwoje alianckie z zaopatrzeniem? Przez 900 dni stały u wrót Leningradu licząc, że miasto samo padnie i podda się z powodu strasznego głodu. Dlaczego nie weszli do miasta? Na to pytanie będzie odpowiedź w dalszej części opracowania.
Krytyczne analizy i oceny obu sojuszników Wiktora Suworowa do dziś wyśmiewają w zasadzie wszyscy historycy zachodni i rosyjscy (nawet komuniści) twierdząc: po co Hitlerowi były potrzebne kożuchy, skoro zamierzał pokonać Rosję w ciągu 3 miesięcy?. Ale współcześni obrońcy Hitlera nie potrafią odpowiedzieć na pytanie: to dlaczego Hitler nie zrobił defilady zwycięstwa w Moskwie w dniu 21 września 1941 roku, po 3 miesiącach wojny? Błoto, o którym piszą i mówią ci pseudo historycy, było przecież w miesiącu październiku, a słynne mrozy przyszły w listopadzie. Co mu przeszkodziło, aby wejść do Moskwy? A może Kto?
Popatrzmy teraz na drugiego przyjaciela, na Związek Sowiecki. Dlaczego w pierwszych miesiącach wojny ponosił tak sromotne, druzgocące klęski? Do niedawna odpowiedzi na to pytanie nie można było się dowiedzieć ani z opracowań naukowych, ani z pamiętników wybitnych dowódców wojskowych czy Wikipedii. I to obojętne: zachodnich czy wschodnich. Do dziś panuje bowiem powszechna opinia, że przyczyną porażek Armii Czerwonej w początkowej fazie wojny był nagły, niespodziewany atak wojsk niemieckich na słabo uzbrojone, nie spodziewające się ataku wojska sowieckie. Niespodziewana napaść na pokojowy Kraj Rad, bez wypowiedzenia wojny. Jednak nic nie jest wieczne. I prawda zawsze, prędzej czy później, wychodzi z ukrycia. Już można zobaczyć, jak opisy historyczne o wojnie niemiecko-rosyjskiej 1941-45 w ostatnich latach zaczynają się zmieniać. Książki wymienionego wyżej W. Suworowa i innych uczciwych historyków (chociażby Władimira Bieszanowa) zawierają niezbite dowody i przedstawiają obraz wojny w zupełnie innym świetle. Jednak dowody te są do dziś strzeżone w Rosji klauzulą najwyższej tajności. Ale do czasu. Zapoznajmy się chociaż z niektórymi z nich:
1. Związek Sowiecki był faktycznie nie przygotowany do wojny obronnej po napaści Hitlera. Dlaczego? Ponieważ od chwili zawarcia paktu Ribbentrop – Mołotow o przyjaźni i nieagresji z 23.8.1939 r. cała strategia wojskowa Rosji była ukierunkowana na przygotowanie ataku na Niemcy. Tak, do ataku, a nie do obrony! Stalin przygotowywał Armię Czerwoną do wojny ofensywnej. Po opanowaniu Niemiec wojska radzieckie miały przeć dalej, aż do Atlantyku, ustanawiając w opanowanych państwach ustrój na wzór sowieckiego. Stalin żył ideą wprowadzenia rewolucji socjalistycznej w całym świecie i chciał ją zrealizować teraz, w sytuacji, gdy Rosja miała bezpośrednią granicę z Niemcami, co ułatwiało atak. Stalin czekał na tę chwilę od ponad 20 lat, kiedy Armia Czerwona idąc na podbój Europy, poniosła porażkę pod Warszawą w sierpniu 1920 roku. W Bitwie Warszawskiej, zwanej Cudem nad Wisłą, zwycięstwo odniosło Wojsko Polskie dzięki pomocy Matki Bożej Łaskawej, patronki Warszawy. W wyniku tego Cudu plan wprowadzenia ustroju komunistycznego w Europie nie został zrealizowany. Ale Stalin o nim nie zapomniał.
Drugie, jeszcze potężniejsze uderzenie, miało iść na Rumunię, aby odciąć Niemcy od jedynego źródła dostaw ropy, rumuńskiej ropy. Gdy Hitler był zajęty na Zachodzie wojną z Francją i Wielką Brytanią, w maju i czerwcu 1940 roku Stalin podejmuje kolejną kampanię wyzwolicielską, przyłącza do ZSRR Besarabię i Północną Bukowinę, aby jak najbliżej zbliżyć się do granic Rumunii. Przygotowując się do wojny z Niemcami, Stalin i dowództwo Armii Czerwonej polecili zgromadzić wojska i odwody tuż przy granicy zachodniej z Niemcami oraz na kierunku Lwów – Kraków. Pełna koncentracja miała się dokonać do dnia 6 lipca 1941 roku, w którym miała się rozpocząć operacja „Burza”: ofensywa na Niemcy. Zajęcie Besarabii i Bukowiny przeraziły Hitlera, zrozumiał bowiem, że jego sojusznik zamierza zająć Rumunię, by pozbawić go jedynego źródła ropy, niezbędnej do prowadzenia wojny. Bez ropy lotnictwo, wojska pancerne, samochody stałyby się bezużyteczne. Po zajęciu Rumunii ZSRR byłby niekwestionowanym zwycięzcą, bez ropy wojska niemieckie byłyby zmuszone podpisać natychmiastowy akt kapitulacji. W czasie, gdy Hitler podbijał kolejne państwa zachodnie, nie miał absolutnie zamiaru atakować ZSRR. Niemcy w ogóle nie planowali prowadzenia wojny przeciwko ZSRR. Dzięki dobremu wywiadowi Hitler dowiedział się o planach strategicznych Stalina oraz dacie ofensywy sowieckiej i uprzedził swego przyjaciela o 2 tygodnie, uderzając jako pierwszy – 22.6.1941r. Można powiedzieć, że atak Hitlera na Związek Sowiecki był wymuszony: chodziło o „być albo nie być” dla Niemców. Dlatego rozpoczął wojnę z Rosją, chociaż Wermacht nie był w tym czasie do niej należycie przygotowany. Z dniem 22.6.41r. plan prowadzenia wojny ofensywnej Stalina rozpadł się w proch. Dowodami na przygotowania Rosji do wojny ofensywnej są:
a) – podciągnięcie do zachodniej granicy ogromnej ilości wojsk wszystkich rodzajów, a szczególnie lotnictwa i dywizji pancernych. Niektóre lotniska były ulokowane w odległości zaledwie 2 km od granicy. Po ataku Niemców o świcie 22.6.41r. na lotniskach zniszczona została ogromna ilość samolotów, które nie zdołały nawet wystartować, albowiem stały one blisko siebie i ogień przerzucał z jednego palącego się samolotu na drugi. Według meldunków liczba zniszczonych pierwszego dnia samolotów wynosiła około 1.200 sztuk. Ogromne straty poniosły również wojska pancerne, piechota, jednostki tyłowe, sztaby. Wszystkie były zgromadzone tuż przy granicy. Zapanował chaos, panika i bezładne wycofywanie się na wschód, często kończące się okrążeniem, albowiem niemieckie kolumny pancerne posuwały się z dużą szybkością na wschód (niektóre nawet do 90 km pierwszego dnia wojny). Największe „kotły”, w których okrążono setki tysięcy sowieckich żołnierzy, to tzw. kotły białostocki, miński, kijowski, pod Wiaźmą itd.. Należy jeszcze dodać, że ogromne straty w pierwszych dniach wojny wynikły na skutek rozkazu Stalina i Naczelnego Dowództwa Armii Czerwonej, aby na ataki armii niemieckiej nie odpowiadać ogniem (pod karą śmierci), albowiem ataki te mogą być prowokacją ze strony niemieckiej. Nieliczni dowódcy, ryzykując życie, wydali rankiem 21.6. rozkazy, aby na ataki niemieckie odpowiadać ogniem. Stalin był w szoku i w głębokiej depresji po zaatakowaniu terytorium ZSRR, nie wierzył dziesiątkom meldunków (m.in. od uciekinierów – komunistów z armii niemieckiej) o mającym nastąpić za kilka godzin ataku Hitlera. Mógłby przecież też wykonać atak wyprzedzający na zgrupowane tuż przy granicy wojska niemieckie. Ale wierzył w lojalność swego przyjaciela i nie wydał tego rozkazu. Pierwsze przemówienie do narodu radzieckiego wygłosił dopiero w dniu 3 lipca 1941 roku.
b) – w chwili wybuchu wojny ZSRR posiadał 1 milion świetnie wyszkolonych spadochroniarzy: 200-krotnie więcej niż wszystkie kraje Europy łącznie z Niemcami. Czy ktoś rozbudowuje tak wojska powietrzno- desantowe na potrzeby wojny obronnej? Nigdy. Tylko na potrzeby operacji ofensywnej.
c) – w przededniu wojny zlikwidowano strefę bezpieczeństwa. Kraj, który przygotowuje się do obrony, nie gromadzi wojsk na samej granicy. Wycofuje wojska w głąb kraju, jednostki tyłowe, kwatermistrzostwo, a w pasie przygranicznym wojska inżynieryjne budują strefę zaporową, tzw., strefę bezpieczeństwa, najeżoną zasiekami, umocnieniami, przeszkodami, polami minowymi. W pasie tym nie lokuje ani obiektów komunikacji, przemysłu, magazynów. Zawczasu minuje mosty, tunele, ważne drogi, nasypy, wieże ciśnień. Mimo gorzkich doświadczeń z wojny rosyjsko-fińskiej, z walk w świetnie umocnionym, ufortyfikowanym, zaminowanym terenie, Szef Sztabu Generalnego Armii Czerwonej rozkazał, aby zlikwidować strefę bezpieczeństwa na zachodniej granicy, rozwiązać grupy saperskie, rozminować teren, zrównać z ziemią wszystkie zapory i umocnienia; na zdobytych terenach (w Polsce) nie budować strefy bezpieczeństwa; przerzucić główne strategiczne odwody Armii Czerwonej z głębi kraju i obsadzić wzdłuż zachodniej granicy itp. Nocą 22.6.41r. wszystkie mosty (nie zaminowane) zostały opanowane przez Niemców. Zarząd Inżynieryjny zapotrzebował 120.000 min kolejowych opóźnionego działania. Otrzymał tylko 120 sztuk. Produkcję min wstrzymano bowiem po ustanowieniu granicy z Niemcami.
d) – zbudowane na zachodnich rubieżach ZSRR w latach 30-tych 13 umocnionych rejonów, tzw. Linia Stalina, ogromnym kosztem i wysiłkiem dwóch pierwszych 5-latek na rozkaz Stalina została zlikwidowana, zdemontowano wyposażenie, usunięto zapory, miny, załogi przerzucono na inne obszary bliżej granicy z Niemcami. Potężne schrony i bunkry w dużej mierze wysadzono w powietrze lub oddano w użytkowanie kołchozom. Każdy rejon rozciągał się na długości 100 do 180 km i 30 do 50 km głębokości i liczebnie odpowiadał brygadzie, a siłą ognia korpusowi czy nawet armii. Umocnienia te ciągnęły się od morza do morza. W ciągu jednego roku wzniesiono np. ponad tysiąc betonowych schronów i bunkrów.
e) – na potrzeby wojny ofensywnej wyprodukowano ogromną ilość potężnych szybowców do przerzucania sprzętu i desantów na teren wroga, a nawet skonstruowano latające czołgi, posiadające skrzydła, które po wylądowaniu na tyłach wroga odczepiano i czołg był gotowy do akcji. Po wybuchu wojny czołgi te, szybowce oraz milion spadochroniarzy stały się bezużyteczne.
f) – na potrzeby walk ofensywnych wyprodukowano ok. 1900 czołgów typu BT („bystrochodnyj tank” – „szybki czołg”) typu kołowo-gąsienicowego. Mógł on być przydatny tylko na terytorium Niemiec z dobrymi drogami (autostradami), na których mógł rozwijać szybkość do 100 km/godz. (podobnego typu czołgów nie było w żadnej armii świata). Zdjęcie gąsienic trwało około 30 minut, po tym czasie czołg mógł pędzić na szosie z zawrotną (na owe czasy) szybkością. Na bezdrożach Rosji czołg ten był zupełnie nieprzydatny i został po wybuchu wojny wycofany z użycia.
2. Drugim ważnym dowodem nie przygotowania Związku Sowieckiego do wojny był brak kadry oficerskiej, szczególnie dowódców wyższego szczebla (korpusów, armii, dywizji). Zostali oni wymordowani przez NKWD w latach „czystek” (1937-38) według niektórych źródeł nawet w 90%. W opracowaniach naukowych podaje się, że w 1941 roku było 100 tys. wakatów oficerskich. Jak można prowadzić wojnę bez kadry dowódców?. Stąd nieprawdopodobne wręcz klęski Armii Czerwonej w pierwszych tygodniach i miesiącach wojny. Nowo mianowani dowódcy dopiero w trakcie wojny uczyli się, nabierali doświadczeń w prowadzeniu walk. I popełniali karygodne, uczniowskie wręcz błędy. Zginęły miliony żołnierzy. Danych na temat strat rosyjskich próżno szukać w publikacjach historycznych Rosji. Nadal stanowią one pilnie strzeżoną tajemnicę. Wg najnowszych opracowań niezależnych historyków sowieckie wojska lądowe w czasie 4 lat wojny utraciły około 2 milionów oficerów. Straty te były ogromne, niemożliwe do odtworzenia w krótkim czasie.
Niech za przykład nieudolności działania Armii Czerwonej posłuży ten oto epizod z pierwszych miesięcy wojny. Na początku października 1941 r. wojska niemieckie wykonały potężne uderzenie, doszły do Dniepru i do Wiaźmy. Zostały otoczone 4 armie: 19, 20, 24, 32 i poszczególne jednostki Frontu Zachodniego. Wojska sowieckie zostały całkowicie rozgromione. Danych oficjalnych o stratach do chwili obecnej nie opublikowano. Ze źródeł niemieckich wiadomo, że 660 tysięcy czerwonoarmistów dostało się do niewoli, a liczba poległych wyniosła około 1, 5 miliona. Łącznie w jednej bitwie Armia Czerwona utraciła więc 2.160 tys. żołnierzy. To jedna z największych klęsk Armii Czerwonej, znana jest jako „Kocioł pod Wiaźmą”. Dla porównania przypomnijmy, że Hitler do ataku na Polskę skierował około 1.860 tys. żołnierzy. Czyli w jednej bitwie wyeliminowano więcej żołnierzy sowieckich, niż łącznie ich było w całej niemieckiej armii, która zaatakowała Polskę. A takich „kotłów” było więcej.
Wojska Wehrmachtu, po rozgromieniu zgrupowań wojsk radzieckich pod Wiaźmą i Brańskiem, zbliżyły się w listopadzie na odległość 27 km do stolicy ZSRR!!!.
Inny „kocioł”. Grupa Armii „Środek” dowodzona przez feldmarszałka Fedora von Bocka, odniosła wielki sukces już na początku walk w pierwszym tygodniu kampanii, okrążając główne siły radzieckiego Frontu Zachodniego w kotłach białostockim i mińskim. W ciągu zaledwie siedmiu dni 2 Grupa Pancerna Guderiana i 3 Grupa Pancerna Hotha pokonały 325 km i połączyły się w pobliżu Mińska, tworząc wspomniane kotły. Chociaż ich likwidacja wymagała kolejnych 10 dni zwycięskich walk, radziecki Front Zachodni stracił podczas dwóch pierwszych tygodni dwie trzecie swoich sił, wliczając w to 2500 czołgów i ponad 300 tys. żołnierzy wziętych do niewoli, (liczby zabitych nigdzie nie podano). Dowodzącego Frontem Zachodnim gen. Dmitrija Pawłowa wezwano do Moskwy, gdzie następnie został stracony.
Stosunek sił obu stron
Wiemy już ze wstępu, że dane o licznie żołnierzy, czołgów, samolotów Armii Czerwonej są zakłamane, niewiarygodne. Z kolei liczebność wojsk niemieckich oraz liczby dotyczące uzbrojenia najczęściej są zawyżone po to, aby uzasadnić kompromitujące porażki Armii Czerwonej na początku wojny. We wszystkich źródłach historycznych, wspomnieniach i dokumentach z czasów wojny wymienia się, że przewaga sił niemieckich nad radzieckimi była kilkakrotnie większa: 5-cio, 6-cio krotna lub większa. W rzeczywistości było inaczej. Popatrzmy na kilka porównań stanu obu stron, podanych w kilku źródłach:
NIEMCY ROSJA
1. Wg II Wojna Światowa – Okres niemieckich sukcesów – Ściąga.pl
żołnierzy 2,4 mln 2,6 mln.
czołgów 3.700 sztuk 1.800 sztuk
samolotów 5.000 sztuk 1.500 sztuk
2. Wg Wikipedii. pl
żołnierzy 4.733.990 5.373.000*
czołgów 3.612 20.000-25.000
samolotów 2.937 20.000
3. Wg Marszałka G.Żukowa (z książki „Wspomnienia i refleksje”)
żołnierzy nie podano 5.000.000 **
czołgów 3.712 7.000*** (wg W. Suworowa – 23.106)
samolotów 4.950 (2.510 – wg Suworowa) ponad 17.745**** (wg W. Suworowa
– 21.130)
*/ – bez brygad specjalnych i wojsk NKWD
**/ – Na str.277 „Wspomnień” (wyd. polskie) napisano, że na dzień 1.1.1941 r. stan sił zbrojnych ZSRR wynosił ponad 4.200.000 żołnierzy. Na str. 263 natomiast podano, że w I półroczu 1941 r. Stalin pozwolił na 2-krotne powołanie rezerwistów: wpierw 500.000, a później jeszcze 300.000. Razem stan armii wynosiłby 5.000.000. Nie wliczano do tego stanu żołnierzy z brygad specjalnych i wojsk NKWD.
***/ Na str. 265 „Wspomnień” (wyd. polskie) podano, że od stycznia 1939 r. do 22.6.1941 r. jednostki Armii Czerwonej otrzymały ponad 7.000 czołgów. A przecież Armia Czerwona otrzymywała czołgi również przed 1939 r. Mimo ogromnych, niewyobrażalnych wprost strat w sprzęcie pancernym, jakie poniosła Armia Czerwona na początku kampanii 1941 roku, a które wyniosły, według najnowszych danych, 18.285 czołgów w walce i 790 niebojowo; razem – 19.075 wozów (do 5 XII 1941 r.) (oraz 20.500 sztuk do końca 1941 r.) zdołała ona utrzymać na przełomie 1941/2 r. park czołgowy w stanie dość dobrym, co pozwalało nawiązać walkę z niemieckimi szybkimi dywizjami. Na początku 1941 r. z taśm schodziły co miesiąc olbrzymie ilości sprzętu. Świadczą o tym następujące dane statystyczne: w styczniu 1941 r. produkcja czołgów wyniosła 4861 sztuk, w lutym – już 6317, w marcu – 6490, w kwietniu – 6778. Jak to się ma do podanych 7.000 sztuk przez G. Żukowa, niech oceni sam czytelnik.
Wg W. Suworowa stan wojsk pancernych ZSRR na początku wojny wynosił 23.106 czołgów. Nie obejmował on czołgów w składzie korpusów powietrzno-desantowych, dywizji wojsk NKWD, wojsk ochrony pogranicza, szkół wojskowych i jednostek szkolnych.
Wg Wikipedii. pl same bataliony rozpoznania radzieckich dywizji strzeleckich posiadały więcej czołgów niż cały Wehrmacht.
Natomiast wg W. Bieszanowa na początku wojny 22.6..1941 r. Armia Czerwona miała 28.000 czołgów, znacznie nowocześniejszych niż czołgi niemieckie. „Tygrysy” i „Pantery” weszły na uzbrojenie dopiero w 1942/43 roku. A i tak sowiecki czołg T-34 okazał się najlepszym czołgiem w całej II Wojnie Światowej. Gdzie się podziały te tysiące czołgów? I czemu tak sromotne porażki ponosiły sowieckie wojska pancerne?
****/ – Na str. 271 „Wspomnień” (wyd. polskie) Żukow podaje: „Wg zweryfikowanych danych archiwalnych od 1.1.1939 r. do 22.6.1941 r. na uzbrojenie Armii Czerwonej przemysł przekazał 17.745 samolotów bojowych”. Liczba 4.950 samolotów niemieckich, podana przez Żukowa bez wskazania jakichkolwiek źródeł, jest znacznie zawyżona. Na froncie wschodnim Niemcy mieli ich w dniu 22.6.1941 r. 2.510 sztuk. Suworow wymienia liczbę 21.130 samolotów, które były wtedy na stanie wojsk lotniczych ZSRR.
Kilka ciekawych liczb według Wikipedii.pl: Armia Czerwona 22.6.1941 r. posiadała 20.000 samolotów. Produkcja w 1944 r. wyniosła 40.241 samolotów, a w czasie całej wojny 157.261, z czego 125.655 – to samoloty myśliwskie i bombowe.
Pochodząca od Żukowa wersja o pięcio – , sześciokrotnej przewadze niemieckiej w czołgach, artylerii i samolotach przylgnęła na dobre do historii rosyjskiej. Nawet wiele lat po wojnie członek-korespondent Wojskowej Akademii Nauk generał-major M. Biełow pisząc o „Zbawczym geniuszu Żukowa” („Krasnaja Zwiedza” z 19.4.1996 r.) wymienia już 8-krotną przewagę Niemców w broni pancernej. Jak można z podanych wyżej liczb czołgów: niemieckich 3.612 i 23.106 czołgów radzieckich wyciągnąć wniosek o 8-krotnej przewadze Niemców?. Niepojęte są to działania arytmetyczne. Wg zasad szkoły podstawowej z danych tych wynika ponad 6-krotna przewaga wojsk pancernych, ale ZSRR! A gdy się weźmie do obliczeń liczbę 28.000 czołgów, podanych przez Bieszanowa? Podobnie jest z wojskami lotniczymi (2.510 samolotów niemieckich oraz 21.130 samolotów radzieckich), tutaj przewaga była by 8-krotna, i też po stronie radzieckiej.
Takie są fakty. Mając ogromną przewagę w najważniejszych rodzajach broni, decydujących o sukcesie militarnym, marszałek Żukow i inni dowódcy wojskowi wraz ze Stalinem tak poprowadzili kampanię wojenną, że 5-milionowa armia została błyskawicznie rozgromiona i wzięta do niewoli, a tysiące czołgów, samolotów zostało zniszczonych. 25.000 wagonów amunicji (tak, tak! – 25 tysięcy wagonów amunicji, czyli co najmniej 500 pociągów), ogromne zapasy żywności, umundurowania i wszelkiego sprzętu wojskowego znalazły się w rękach niemieckich już w pierwszych dniach wojny.
31 października 1941 r. NOWY KURIER WARSZAWSKI podał, że do końca sierpnia 1941 r. Armia Czerwona utraciła co najmniej 4,5 do 5 mln. żołnierzy w zniszczonych 209 dywizjach, w tym: 148 dywizji strzeleckich, 39 dywizji pancernych, 10 dywizji kawaleryjskich, 8 dywizji górskich, 2 dywizje obrony ludowej i 2 brygady wojsk spadochronowych wraz z cała masą sprzętu wojennego, artylerii, czołgów, broni piechoty, koni i pojazdów.
W ostatnich latach jednak obserwujemy w Rosji zmiany na lepsze. Do głosu zaczyna dochodzić nowe pokolenie historyków, które jest zainteresowane prawdą historyczną, ukrytą w dokumentach, a nie mitami, które z „rzeźników” i masowych zabójców sowieckich robią bohaterów.
Ci niezależni historycy usiłują przedstawić prawdziwy przebieg tej wojny, bez zakłamania i mitów, wymyślonych przez partyjnych ideologów partii komunistycznej i posłusznych ich wskazówkom dowódców i historyków rosyjskich.
Jedną z takich książek (poza książkami W. Suworowa) jest „Pogrom pancerny 1941 roku” Władimira Bieszanowa, która stała się szybko światowym bestsellerem. Autor, znany historyk militariów, przedstawia w niej genezę bezprzykładnej i niemal druzgocącej klęski, jaką w początkowym okresie wojny niemiecko-radzieckiej poniosły rosyjskie wojska pancerne. Po raz pierwszy w Rosji wyszła książka w redakcji autorskiej, bez poprawek i skrótów. Obala ona podstawowe sowieckie mity Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Autor udowadnia, że twierdzenia sowieckiej propagandy o „technicznej przewadze” Wermachtu w początkowym okresie wojny są niezgodne z rzeczywistością. Przeciwnie, latem 1941 roku wojska pancerne Armii Czerwonej miały absolutną przewagę nad Pancerwaffe zarówno według ilości oraz jakości broni pancernej. Już pierwsze potyczki sowieckich korpusów zmechanizowanych z dywizjami pancernymi Wermachtu zamieniły się w prawdziwy pogrom pancerny Armii Czerwonej, w sposób oczywisty udowadniając, że liczebna i techniczna przewaga jeszcze nie gwarantuje zwycięstwa – o wiele ważniejszym jest tę technikę mądrze zastosować. Niekompetencja wyższego dowództwa Armii Czerwonej, niewybaczalne błędy planowania operacyjnego, przygotowania wojskowego i organizacji zaopatrzenia doprowadziły do pancernego pogromu 1941 roku, strasznych porażek w początkowym okresie wojny i kolosalnych ofiar ze strony armii sowieckiej.
W. Bieszanow w swojej książce zamieszcza wydany w połowie stycznia 1942r. przez wywiad niemiecki Biuletyn pt. „Doświadczenia wojny na Wschodzie”, który zawierał uogólnioną charakterystykę ataków rosyjskich. Z Biuletynu dowiadujemy się o nieludzkiej pogardzie dla życia prostych żołnierzy, idących na rozkaz sowieckich dowódców do ataku. Nie przejmowano się w ogóle ich życiem. Żołnierzy nie oszczędzano. Oto krótki wyjątek z tego Biuletynu:
„ Z reguły ataki Rosjan odbywają się według raz na zawsze przyjętego schematu – wielkimi masami ludzkimi – i są powtarzane wielokrotnie bez jakichkolwiek zmian. Nacierająca piechota zwartymi grupami opuszcza pozycje wyjściowe i z dużej odległości rusza do ataku z okrzykiem „Urrra”. Oficerowie i komisarze idą z tyłu i strzelają do zwalniających kroku. […] Odpierane ataki są powtarzane, bez oszczędzania sił i bez żadnych zmian.
[…] Prowadzenie działań bojowych przez Rosjan, zwłaszcza w natarciu, charakteryzuje się wykorzystaniem dużej ilości siły żywej i sprzętu, które dowództwo wprowadza często do walki bezmyślnie i uparcie, ale mimo wszystko osiąga powodzenie. Rosjanie zawsze słynęli ze swojej pogardy śmierci, reżym komunistyczny jeszcze bardziej rozwinął tę cechę…Przeprowadzony dwukrotnie atak będzie powtórzony po raz trzeci i czwarty, bez względu na ponoszone straty, przy czym trzeci i czwarty zostaną wykonane z takim samym uporem i zimną krwią. Dzięki przewadze liczebnej metoda ta pozwala uzyskać wiele poważnych sukcesów ….
Teren przed frontem broniących się w mgnieniu oka nagle wypełnia się Rosjanami. Pojawiają się dosłownie jak spod ziemi i wydaje się, że nie sposób powstrzymać nadciągającej lawiny. Ogromne wyrwy, powodowane naszym ogniem natychmiast się wypełniają – fale piechoty toczą się jedna za drugą i dopiero, kiedy rezerwy ludzkie się wyczerpią, mogą zacząć się cofać. Często jednak się nie cofają, ale niepowstrzymanie prą naprzód. Odparcie takiego ataku zależy w mniejszym stopniu od naszego sprzętu, a bardziej od tego, czy wytrzymają nerwy. Tylko zahartowani w walkach żołnierze są w stanie przezwyciężyć strach, który ogarnia każdego.
Dla Niemców tego rodzaju taktyka przekraczała granice pojmowania, dlatego też rosyjskie ataki wryły się w pamięć dosłownie każdego, któremu udało się przeżyć. We wspomnieniach niemieckich dowódców wojskowych opisano przypadki, gdy żołnierze podczas tego rodzaju ataków piechoty sowieckiej wariowali (dostawali pomieszania zmysłów) i byli odsyłani na tyły w celu leczenia.
We „Wspomnieniach” (wydanie w języku rosyjskim) G. Żukowa przy opisie Bitwy Stalingradzkiej zamieszczono panoramiczne, na dwie strony zdjęcie, na którym widać nieprzerwane, ciągłe stosy trupów, utworzone z wielu warstw, miejscami na wysokość metra. W polskim wydaniu nie ma tego zdjęcia. Nie wiadomo, do jakiej armii należeli polegli żołnierze. Prawdopodobnie do rosyjskiej. Armia Czerwona nacierała według tego schematu aż do 1945 roku włącznie.
W sierpniu 1945 r. marszałek G. Żukow oszołomił generała Dwighta Eisenhowera opowieścią o sowieckiej metodzie forsowania pól minowych: „Kiedy zbliżamy się do pola minowego, nasza piechota przeprowadza atak, jakby tego pola nie było. Straty, które wojska ponoszą z powodu min przeciwpiechotnych, uważane są za takie same, jakie ponieślibyśmy od ognia artylerii i karabinów maszynowych… Atakująca piechota nie powoduje eksplozji min przeciwpancernych. Kiedy dociera do drugiego końca pola, powstaje przejście, którym idą saperzy i zdejmują miny przeciwpancerne, żeby można było puścić czołgi”.
Czołgi również rzucano w taki sam sposób na pola minowe. Na przykład, w czasie kontrofensywy pod Stalingradem 422 Dywizja Strzelecka została wzmocniona batalionem czołgów. Podczas natarcia batalion stracił na polach minowych 24 z 28 posiadanych czołgów.
Podczas dowodzenia wojskami w Mandżurii Żukow w ciągu 104 dni podpisał 600 wyroków śmierci. We wojsku nazywany był jako „мясник” czyli „rzeźnik” lub ”marszałek – śmierć”.
Przy okazji, warto zwrócić uwagę na motto Żukowa, które powtarzał bardzo często: „Солдат не жалеть, бабы еще нарожают!”, czyli: „Żołnierzy nie żałować, baby jeszcze narodzą”!.
Były Szef Sztabu Generalnego Armii Czerwonej gen. M. A. Mojsiejew niedawno ujawnił kilka liczb o broni pancernej. Wg niego sowieckie wojska pancerne traciły ponad 20.000 czołgów rocznie, a przez całą wojnę 1941-45 przemysł wyprodukował około 95.000 czołgów. Obala to twierdzenia sowieckie o ogromnej przewadze Niemców w czołgach.
Na koniec chociaż w kilku zdaniach dane o stratach ogólnych. Dokładnych danych o stratach ludzkich nie podano do dziś. Wątpliwe, czy podliczano je kiedykolwiek. Komu to potrzebne? Stalin podał straty – 7 milionów. Siedem, to siedem. Chruszczow powiedział: – dwadzieścia milionów. A Gorbaczow – dwadzieścia siedem. Dokładność porażająca!
Według książki B. Sokołowa o Żukowie ogólne straty ZSRR wynoszą 22 – 23 mln., nie licząc 4 mln. jeńców sowieckich, którzy zginęli w niemieckich obozach. Do tych liczb należy dodać 10 – 12 mln. ludności cywilnej, która zginęła podczas działań wojennych, z głodu, chorób, prac katorżniczych, zarówno w niemieckiej strefie okupacyjnej jak i na tyłach sowieckich. W ten sposób II Wojna Światowa pochłonęła około 40 mln. mieszkańców ZSRR. A Niemcy? Straty Wermachtu wskazać jest prościej dzięki niemieckiej dokładności, ponieważ Niemcy liczyli swoich zabitych. Straty frontowe wynoszą 2,2 mln. ludzi i około 3 mln. ludności, zabitej w czasie bombardowań amerykańsko – brytyjskich. Stosunek strat bojowych wojsk niemieckich i sowieckich wynosi więc jak 1:10. W ciągu całej swojej poprzedniej historii Rosja nie zaznała takich strat.
Reasumując, rok 1941 był dla Związku Sowieckiego najtrudniejszym rokiem wojny. W ciągu trwającej 5,5 miesiąca letnio-jesiennej kampanii Wermacht zdobył kraje nadbałtyckie, Białoruś, Mołdawię, większą część Ukrainy, tereny w Karelii i kilka okręgów Federacji Rosyjskiej. Związek Sowiecki utracił ważne gospodarczo rejony, w których mieszkało ok. 40% ludności kraju, gdzie produkowano 58% stali, 68% żeliwa, 60% aluminium, wydobywano 63% węgla, zbierano 38% zbóż.
Niemcy zdołali okrążyć i zablokować Leningrad, podejść pod samą Moskwę, opanować Charków, znaczną część Zagłębia Donieckiego i Krymu.
Pod koniec 1941 roku ogólne straty niemieckie na Wschodzie wyniosły 831.000 ludzi. Straty wojsk sowieckich w zabitych, rannych i wziętych do niewoli wg najnowszych źródeł wyniosły około 8 milionów ludzi – 2/3 ogólnej liczby wprowadzonych na początku wojny do walki żołnierzy. Z tych 8 mln. prawie połowa trafiła do niewoli – 3,9 mln. szeregowych i dowódców. Właściwie nie była to już wojna, tylko generalna kapitulacja Armii Czerwonej.
W części dalszej zobaczymy dzięki czyjej pomocy Rosja, ponosząc straszliwe, druzgocące klęski w początkowym okresie wojny, jednak zwyciężyła armię niemiecką i wygrała wojnę.
Jak Matka Boża uratowała Rosję w latach 1941-45 II WojnyŚwiatowej
Zimą 1941 roku, kiedy Niemcy parli na Moskwę, Rosja stanęła na krawędzi katastrofy. Wtedy prawie nikt już nie wierzył w zwycięstwo. Wszędzie była panika, strach i zniechęcenie. W dokumentach rosyjskich podaje się, że 2 grudnia Niemcy byli osiem kilometrów od Moskwy, ale nie mieli już sił, by iść dalej. 8 km! Nie mieli sił… O tym będzie w dalszej części opracowania.
Z Moskwy ewakuowano urzędy centralne i ministerstwa, w zakładach, produkujących na potrzeby wojny, brakowało ludzi, ponieważ każdy, kto mógł i czym mógł starał się opuścić miasto. Na dworcach w dantejskich scenach ludzie usiłowali zdobyć miejsce w pociągach. Do Kujbyszewa ewakuowano mumię Lenina z mauzoleum. Hitlerowcom wydawało się, że wraz ze zdobyciem Moskwy zostanie osiągnięty ostateczny cel „Blitzkriegu” – rozgromienie Rosji.
Najważniejsze wydarzenia, które wpłynęły na losy Rosji, zostały zapisane w proroctwach. Niezależnie od rodzaju cudów, były one w ten czy inny sposób prorockimi przepowiedniami klęsk i chwały Rosji. Te niezwykłe zjawiska były obserwowane również w latach, poprzedzających straszne doświadczenia II Wojny Światowej. Oto dwa z takich proroctw.
1. Na początku 1941 roku mnich – starzec z klasztoru Wałaam podczas swojej służby w świątyni miał 3 następujące wizje.
W pierwszej wizji objawiła mu się Matka Boża, Jan Chrzciciel, Święty Mikołaj oraz mnóstwo świętych, modlących się do Zbawiciela o ratunek dla Rosji. Zbawiciel powiedział, że Bóg już nie może dłużej tolerować w Rosji tak wielkiej obrzydliwości bezprawia, zepsucia poglądów i obyczajów, upadku wiary i pobożności. Ale Święci wraz ze Świętą Bożą Rodzicielką nadal modlili się do Niego ze łzami i wreszcie Zbawiciel powiedział: “Nie zostawię Rosji”.
W drugiej wizji Matka Boża i Święty Jan Chrzciciel stali przed tronem Boga Zbawiciela i prosili Go o zbawienie Rosji. Odpowiedział On (tak jak w pierwszej wizji): “Nie zostawię Rosji”.
W trzeciej wizji Matka Boża, stojąc przed Jej Synem ze łzami w oczach prosiła go o uratowanie Rosji mówiąc: “Przypomnij, mój Synu, jak stałam przez Twym Krzyżem i chciałam uklęknąć przed Nim”. Zbawiciel odpowiedział: “Nie trzeba, ja wiem, jak bardzo kochasz Rosję i przez Twoje słowa, nie zostawię jej. Ukarzę, ale zachowam”.
Mnich – starzec, który miał wizje, zakończył życie w Pskowsko – Peczerskim Klasztorze w wieku około stu lat.
2. W opisie żywota wielkiego Świętego Rosji XX wieku Serafima Wyryckiego (Серафима Вырицкого), jest opis niezwykłego czynu modlitewnego tego ojca zakonnego z klasztoru o najsurowszej regule, który zajmuje szczególne miejsce nie tylko w historii Cerkwi, ale i w ziemskiej historii Rosji. Otóż ojciec ten w czasie wojny lat 1941-45 w ciągu tysiąca dni i nocy na kamieniu modlił się o ratunek dla Rosji, naśladując czyn swego niebiańskiego orędownika – czcigodnego Serafima Sarowskiego. Po wojnie, w 1947 roku Eliasz (Ilja) Karam, Metropolita Gór Libańskich, przyjechał do Rosji i opowiedział o tym, jak przez wstawiennictwo Matki Bożej została uratowana Rosja w czasie tej wojny. Przy czym Najświętsza Bogurodzica Sama odkryła Metropolicie imiona niektórych świątobliwych, przez modlitwy których Pan Bóg ulitował się nad Rosją. Spośród nich jako pierwszego Niepokalana wymieniła starca – ojca zakonnego Serafima Wyryckiego.
W tym miejscu stosownym będzie przytoczenia faktu proroctwa Serafima Wyryckiego, który jeszcze w 1927 roku mówił arcybiskupowi Aleksijowowi (Aleksemu) Hutyńskiemu (Siemańskiemu) o “straszliwej wojnie światowej, która doprowadzi naród Rosji do Boga”. Kiedy arcybiskup Aleksij, uciekając przed zbliżającym aresztowaniem lub nawet rozstrzelaniem przez NKWD, odwiedził ojca Serafima, ten powiedział: “Wiele osób teraz chce wyjechać za granicę. A komu zostawić Rosję? Niczego nie bójcie się Władyko, jesteście potrzebni Rosji. Będziecie Patriarchą całej Rosji i będziecie rządzić przez 25 lat. Po Jego Świątobliwości Partiarsze Tichonie długo nie będzie patriarchy. Metropolita Siergij (Sergiusz) nawet przez rok nie będzie Patriarchą, potem Wy będziecie Patriarchą. Będzie wojna, wojna straszna, światowa, ona doprowadzi naród Rosji do Boga. I u nas ci sami władcy będą otwierać świątynie, chociaż teraz je zamykają.”
Następnym wydarzeniem, które miało dla Rosji, a może i dla całego świata ogromne znaczenie jest sprawa Ikony Kazańskiej Matki Bożej, która czczona w tym wizerunku, kolejny już raz uratowała Rosję od zagłady, tym razem przez modlitwy Metropolity Gór Libanu Eliasza (Ilji) Karama. Prawdziwych przyjaciół Rosja miała wtedy niewielu. W tym czasie również w Rosji byli ludzie wielkiej modlitwy, świątobliwi starcy – ojcowie klasztorów, ale nikt nie mógł być pewny, że Stalin w trakcie realizacji „bezbożnej 5-latki” zechce wysłuchać chociaż jednego z nich. Być może, dlatego przewodnikiem Słowa Bożego został wybrany prawdziwy przyjaciel Rosji – Metropolita Eliasz.
Na samym początku II Wojny Światowej (zwanej w Rosji Wielką Wojną Ojczyźnianą,) Patriarcha Antiochii Aleksander III, zwrócił się z apelem modlitewnym do chrześcijan na całym świecie o pomoc modlitewną i materialną dla Rosji. Po apelu Aleksandra III Antiocheński Metropolita Eliasz (Ilja) Karam zaczął się żarliwie modlić o ratowanie Rosji przed zagładą. Postanowił on prosić Matkę Bożą o otworzenie i wskazanie drogi ratunku dla Rosji. W tym celu zszedł on do kamiennej piwnicy klasztoru, w której nie było nic oprócz ikony Matki Bożej. Eliasz zamknął się w niej bez jedzenia i picia, nie spał, ale bez przerwy, gorąco modlił się przed Ikoną Matki Bożej. Codziennie rano Metropolicie przynoszono zestawienie z podaniem liczby zabitych na frontach i o tym, jak daleko doszli Niemcy. Wreszcie, po trzech dniach czuwania i modlitwy objawiła mu się w słupie ognia Bogurodzica i powiedziała, że jako prawdziwy orędownik i przyjaciel Rosji, został on wybrany do przekazania narodowi rosyjskiemu Woli Bożej. Jeżeli wszystko, co zostało przez Pana Boga ustalone, nie będzie spełnione, to Rosja z pewnością zginie. Matka Boża przekazała Eliaszowi następujące warunki:
1. “W całym kraju powinny być otwarte świątynie, klasztory, seminaria i akademie duchowne
2. Kapłani powinni wrócić z frontu, łagrów i z więzień i zacząć pełnić służbę w świątyniach
3. Teraz przygotowuje się poddanie Leningradu – oddawać go nie można. Niech wyniosą cudowną Ikonę Matki Bożej Kazańskiej i przejdą z nią w procesji Drogi Krzyżowej wokół miasta, to żaden wróg nie stanie na jego świętej ziemi. Jest to miasto wybrane
4. Przed Ikoną Matki Bożej Kazańskiej należy odprawić nabożeństwo w Moskwie
5. Następnie ikona powinna być w Stalingradzie, poddawać którego wrogowi nie można
6. Ikona Kazańska powinna iść z wojskiem do granic Rosji
7. Kiedy wojna się skończy, Metropolita Eliasz powinien przyjechać do Rosji i opowiedzieć o tym, jak została ona uratowana”
Metropolita Antiocheński Eliasz skontaktował się z przedstawicielami Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej i Rządem Radzieckim i przekazał im wszystko, co zostało podane w objawieniu. Stalin wezwał do siebie Metropolitów z Leningradu Aleksija i Siergija (Aleksego i Sergiusza) i obiecał wykonać wszystko, co przekazał Metropolita Eliasz, ponieważ nie widział już żadnej szansy na uratowanie sytuacji. Wszystko odbyło się zgodnie z przepowiedniami. Sił, aby zatrzymać wroga, już nie było.
Ze stron internetowych i materiałów Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej wynika, ze wraz w wybuchem wojny 22.6.1941 r. zaprzestano propagandy antyreligijnej. Zmienił się radykalnie stosunek Stalina do Cerkwi i na jego polecenie też stosunek władz. Są informacje, że już w lipcu 41 r. nastąpiło pierwsze krótkie spotkanie Stalina z Metropolitą Siergijem, z którego, jak twierdzi się, obaj byli zadowoleni. Natomiast przed wojną, dobierając bibliotekę do swojej daczy (domu za miastem, gdzie mieszkał) Stalin napisał do wiadomości wykonawców te słowa: „Proszę, żeby nie było żadnej makulatury ateistycznej”. Powszechnie znany i wiarygodny jest fakt, że Stalin czasami lubił cytować Biblię, którą znał doskonale.
Od jesieni 1941 r. zamknięto antyreligijne organizacje, niektóre ateistyczne muzea, rozwiązano „Sojusz Wojujących Bezbożników”. Przed październikiem 1941 r. zaprzestano druku antyreligijnych wydawnictw, w tym słynnego czasopisma „Pod sztandarem marksizmu”. Zlikwidowano antyreligijną sekcję przy Instytucie Filozofii Akademii Nauk ZSRR, a Centralne Muzeum Historii i Ateizmu wyrzucono na ulicę.
Istotny zwrot państwa twarzą do religii nastąpił po spotkaniu Metropolity Siergija i Stalina w dniu 4 września 1943 r. na Kremlu. Stalin spotkał się z najważniejszymi hierarchami Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Zezwolił na przeprowadzenie Soboru i wybranie Patriarchy we wrześniu 1943 roku i organizowanie życia cerkiewnego. Już po 4 dniach od spotkania na Kremlu zebrał się Sobór Arcybiskupi. Wielu Arcybiskupów, którzy w nim uczestniczyli, zostali dostarczeni do Moskwy z łagrów i zesłań. Dozorca Ołtarza Patriarchalnego Metropolita Siergiej został jednogłośnie wybrany Patriarchą Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej. Sobór wybrał także Święty Synod.
14 września 1943 r. Stalin podpisał rozporządzenie „O utworzeniu Rady do spraw Rosyjskiej Cerkwi Prawosławnej”, której Przewodniczącym został wyznaczony pułkownik NKWD G. Karpow. Stalin dał mu taką instrukcję: „Rada powinna realizować związki między rządem a Patriarchą. Sama Rada decyzji nie podejmuje, a o wszystkim melduje rządowi i od rządu przekazuje decyzje państwowe dla Cerkwi”. Rada ściśle śledziła, aby nie dochodziło do administracyjnego prześladowania Cerkwi przez władze miejscowe. Główny nacisk zestal zrobiony na przestrzeganie prawodawstwa o kultach religijnych.
Warto przytoczyć i taki fakt historyczny. Niedawno dokumentaliści Niemiec, Austrii i Francji wspólnie z rosyjską firmą „Ostankino” zrealizowali film pt. „Kreml od wewnątrz”, który w 2000 roku z powodzeniem długo był przedstawiany na Zachodzie. Jeszcze niedawno – mówi się w tekście poza kadrem – wydarzenia tego w Kremlu nie można było sobie wyobrazić. I rzeczywiście, osobisty ochroniarz Stalina wskazuje miejsce, gdzie w Wielkim Moskiewskim Pałacu jest maleńka cerkiewka. W czasach Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, według jego słów, Józef Wissarionowicz często „spełniał tutaj swoje potrzeby duchowe”. Do kogo się modlił?
Wkrótce zostało otwartych 20 000 prawosławnych świątyń (wydaje się, że liczba ta obejmuje również świątynie otwarte na terytoriach okupowanych przez Niemców, wystarczy porównać tę liczbę z ilością świątyń w 1945 roku w całym ZSRR). Wtedy modliła się cała Rosja! Modlił się nawet Józef Stalin (są o tym świadectwa). Marszałek B. M. Szaposznikow, były carski generał, nie ukrywający swoich przekonań religijnych, całymi godzinami rozmawiał ze Stalinem i wszystkie jego rady (w tym, aby wojska ubrać w stare mundury carskiej armii z naramiennikami („pagonami”) zostały przyjęte. Marszałek A. W. Wasilewski, wg zalecenia Szaposznikowa został wyznaczony zamiast niego Szefem Sztabu Generalnego, był synem kapłana prawosławnego (popa) i jego ojciec jeszcze wtedy żył. Poczytamy o nim jeszcze przy opisie wydarzeń z bitwy o Königsberg (Królewiec).
Cerkiew pobłogosławiła Wielką Wojnę Ojczyźnianą narodu rosyjskiego i błogosławieństwo to zostało zatwierdzone w Niebie. Zakaz religii na pewien czas przestał obowiązywać, o zwycięstwo modliła się cała Rosja. Dla żołnierzy na froncie zwracanie się najwyższego dowództwa o pomoc Boga szybko przestało być tajemnicą. Ogromna liczba wyższych oficerów, nie wspominając o zwykłych żołnierzach, otwarcie modliła się przed bitwą. Wielu dowódców, a nawet sam marszałek Żukow, przed walką mówił: “Z Bogiem!”. Opowiadają świadkowie, że marszałek Żukow pod obiciem na dachu swego samochodu woził przez całą wojnę kopię Kazańskiej Ikony Matki Bożej. Jeden oficer, który miał kontakt radiowy z pilotami podczas misji bojowych, opowiadał, że często słyszy w słuchawkach, jak piloci palących się rosyjskich samolotów krzyczeli: “Panie, weź z pokojem duszę moją!…”.
W tym czasie zostały otwarte seminaria i akademie duchowne, otwarto Ławrę Trójcy Świętej pw. Św. Sergiusza (Siergija), Kijowsko – Peczorską Ławrę i wiele innych klasztorów. Postanowiono przenieść relikwie św. Aleksego (Aleksija), metropolity Moskiewskiego i Wszechrusi do katedry Objawienia Pańskiego, gdzie przez całą wojnę znajdowała się ta sama cudowna ikona Matki Bożej Kazańskiej, która była z pospolitym ruszeniem w 1612 roku. Nadszedł czas powrotu Wiary na ziemię rosyjską, zgodnie z przepowiedniami rosyjskich świętych.
Kapłani, zwalniani z więzień, łagrów i odsyłani z frontu, rozpoczęli służbę w świątyniach. Ikona Matki Bożej Kazańskiej rozpoczęła zgodnie z poleceniem Bogurodzicy pochód po ziemi rosyjskiej. Towarzyszmy tym niezwykłym wydarzeniom.
Blokada Leningradu (obecnie Sankt Petersburga)
W 1941 roku wszystko stało się tak, jak się tego spodziewano. Nie było już sił, aby zatrzymać wroga. W Leningradzie straszny głód tysiącami kosił każdego dnia mieszkańców oblężonego miasta, ale wiara w zwycięstwo życia jeszcze była.
Zgodnie z poleceniem Matki Bożej, przekazanego Metropolicie Eliaszowi z Libanu, z Soboru Władimirskiego północnej stolicy Rosji wyniesiono Ikonę Kazańskiej Matki Bożej i w procesji Drogi Krzyżowej (tzw. „Крестный ход”) Metropolita Aleksij (Simański), przyszły Patriarcha Moskiewski i Wszechrusi obniósł ją dookoła Leningradu i miasto wytrwało 3,5 roczną blokadę. Miasto zostało uratowane, przeżyło, chociaż wiele osób nadal nie rozumie, dzięki czemu utrzymał się Leningrad, przecież praktycznie pomocy dla niego nie było: to, co dowożono, było kroplą w morzu. Ale miasto nie upadło. Ponownie potwierdziły się słowa wypowiedziane przez Arcypasterza Mitrofana (Woroneżskiego), Carowi Piotrowi Pierwszemu o tym, że miasto Świętego Apostoła Piotra zostało wybrane osobiście przez Matkę Bożą i dopóki Jej Ikona Kazańska znajduje się w tym mieście i są modlący się, wróg nie może wejść do miasta. Oto dlaczego mieszkańcy Petersburga tak czczą Kazańską Ikonę Matki Bożej, również dzisiaj.
W dziesięciu świątyniach miasta rozpoczęły się wtedy regularne nabożeństwa. W jednym z muzeów miejskich przechowywany jest rozkład nabożeństw w miesiącu grudniu 1941 roku w Soborze Objawienia Pańskiego p.w. Św. Mikołaja, gdzie kolumny w tym rozkładzie były wypełniane każdego dnia. Zdjęcia z tych lat zarejestrowały tłok wiernych wewnątrz soboru i przy jego wejściu. Według relacji naocznych świadków, ludzie nie wychodzili nawet w czasie bombardowania.
I stała się rzecz niezwykła. Hitler zmienił swoje plany i kazał zatrzymać czołgi przed samym Leningradem, choć wejście do umęczonego miasta nie przedstawiało wielkiego wysiłku. Dowództwo Wermachtu postanowiło zadusić miasto głodem, chłodem, nieustającym ostrzałem artyleryjskim i bombardowaniami lotniczymi. Z każdym dniem rosła śmiertelność. Zarejestrowano, że w październiku 1941 roku zginęło 7,3 tysiąca mieszkańców, w listopadzie – 11 tysięcy, w grudniu – 52,8 tysiąca. Wróg nie przekroczył linii, nakreślonej przez procesję wokół oblężonego miasta. Można zadawać pytanie: dlaczego w czasie prawie 3 lat oblężenia Hitler nie próbował wejść do miasta?
W opisach wojny sowiecko – niemieckiej podaje się wiele przypadków niezwykłych, widzialnych zjawisk (znaków) na Niebie. Jeden z takich znaków, Krzyż, pojawił się w październiku 1941 roku na Niebie przed Teatrem Dramatycznym w Leningradzie. Wielu tłumaczy, że Krzyż zwiastował 900-dniową blokadę miasta, nadejście czasów niepojętych cierpień, wyrzeczeń i śmierci. Znaki niebieskie obserwowano też nad innymi miastami Rosji. Będziemy o nich mówić w dalszej części opracowania. W tym miejscu zamieszczamy jedno świadectwo o Cudzie nad Leningradem, podczas którego świadek widział Obraz Zbawiciela, Jezusa Chrystusa. Znaleziono je na stronie
<Просите, и дано будет вам. Образ Спасителя в небе> (Proście, a otrzymacie. Obraz Zbawiciela w niebie). Na stronie tej jest opisanych wiele cudów, dotyczących pomocy Niebios w przypadkach indywidualnych. A oto wypowiedź świadka Cudu:
… Na front trafiłem w 1941 roku. Jako 22 – letni młodzieniec. Byłem łącznościowcem. Uczestniczyłem w obronie Leningradu. Niemcy rwali się do miasta, było one okrążone. Chcąc zdobyć go za wszelką cenę, Niemcy rzucili na nas lawinę ognia. Jeden po drugim ginęli moi przyjaciele. I oto podczas jednego bombardowania, kiedy huragan ognia spadł na miasto i wydawało się, że rozpoczął koniec świata, wydarzył się prawdziwy cud. Nocne niebo naraz rozświetliło się różowym światłem i na różowym niebie pojawił Obraz Zbawiciela. Z niespodzianki wszyscy żołnierze w okopie, bez umawiania się, upadli na kolana i zaczęli żegnać się… Obraz Zbawiciela znikł. Niebo stało się zwykłe, ale prawdziwe piekło ustało. Długo jeszcze nie mogliśmy dojść do siebie…. Od tamtego czasu uwierzyłem w Boga. Z tą wiarą przeszedłem całą wojnę i po Zwycięstwie w 45 roku wróciłem do domu bez żadnej rany. Obraz Chrystusa na zawsze pozostał w mojej pamięci.
Blokada Leningradu trwała 900 dni, od 8 września 1941 roku do 27 stycznia 1944 roku. Zimą roku 1941-42 w mieście nie było ogrzewania, wody, były przerwy w dostawach elektryczności i niedobór żywności. W styczniu 1942 roku, w środku niezwykle mroźnej zimy, najmniejsze racje żywnościowe wynosiły zaledwie 125 gramów chleba dziennie. Styczeń i luty 1942 zapisały się jako najcięższe miesiące w oblężonym Leningradzie. Codziennie w mieście umierało około 3-4 tys. ludzi. Wiele zwłok nie zostało pochowanych, ponieważ służby miejskie nie nadążały z kopaniem grobów. Matki codziennie gotowały dla dzieci gazety… Żeby oszukać głód… Zdarzały się przypadki kanibalizmu. W archiwach zachowały się dokumenty dotyczące 2.200 rozpraw sądowych o kanibalizm z czasów blokady. A ile było nieujawnionych przypadków, któż to wie…
Zaledwie w ciągu dwóch miesięcy, w styczniu i lutym 1942 roku, 200 tysięcy ludzi (!!!) zmarło w Leningradzie z zimna i głodu. Ale część przemysłu zbrojeniowego nadal pracowała i miasto nie poddawało się. Kilka tysięcy ludzi ewakuowano z miasta przez jezioro Ładoga, słynną „Drogą Życia” (“Дoрога жизни») – jedyną drogą, jaka łączyła oblężone miasto z resztą kraju. W wyniku głodu, mrozu, bombardowań i ostrzału artyleryjskiego w mieście zmarło lub zginęło ponad milion osób. Większość z nich pochowano w grobach masowych na cmentarzach miasta. Cmentarz – Mauzoleum Piskariowskoje, gdzie spoczęło prawie 500 tysięcy osób, stał się jednym z największych pomników poświęconym pamięci ofiar wojny. W oblężonym mieście Dymitryj Szostakowicz napisał swoją siódmą „leningradzką” symfonię.
Blokada została przerwana w dniu obchodów Świętej (równej Apostołom) Niny, krzewicielki wiary w Gruzji. Leningrad, ówcześnie 2,5 milionowe miasto, położone między Zatoką Fińską a jeziorem Ładoga, oddalone w 1941 około 100 km od granicy z Finlandią, był obok zajęcia Moskwy i Kaukazu jednym z trzech głównych celów niemieckiego planu Barbarossa.
Po zakończeniu wojny, w 1947 roku Stalin zaprosił Metropolitę Gór Libanu Eliasza do Rosji.
Z Moskwy Metropolita Eliasz przyjechał do Leningradu (było to w pierwszych dniach listopada 1947 roku). Rano 9 listopada 1947 r. Metropolita Eliasz odprawił Liturgię w katedralnym Nikolskim Soborze i podarował świątyni cząstkę relikwii Arcypasterza Mikołaja. Nazajutrz w Soborze Władimirskim odbyła się niezwykła uroczystość. Wszystkie ulice, przylegające do soboru były wypełnione ludźmi. Przed świątynią stało 200 tys. osób, zatrzymano ruch uliczny, wszystkie przejścia zostały zablokowane. Naoczny świadek opowiada, że po wielkich trudnościach, dzięki znajomemu staroście soboru, udało mu się dostać do środka. Przy samym podwyższeniu ołtarza stało 42 członków rządu sowieckiego. Odprawiono nabożeństwo wieczorne, po którym Władyka Eliasz ukoronował bardzo kosztowną koroną Kazańską Ikonę Matki Bożej. Następnie wszystko opowiedział: jak objawiła mu się Matka Boża i co Ona mu przekazała.
Do zebranych powiedział te oto słowa: „Modliłem się za wasze piękne miasto i jestem bardzo wdzięczny Panu Bogu, że pozwolił mi przybyć tutaj i modlić się wraz z wami. Zobaczyłem, że Matka Boża nie zostawiła Swych dzieci. Podarowano mi Krzyż z kamieniami z całej ziemi rosyjskiej, panagię*/ i Ikonę Kazańskiej Matki Bożej. Krzyż ten położę na stole ofiarnym soboru katedralnego w Libanie i obiecuję wam, drodzy, Krzyż z Rosji będzie zawsze leżał na ołtarzu, dopóki ja będę żył na ziemi. I moją ostatnią wolą będzie, aby również po mojej śmierci Krzyż pozostał na ołtarzu. Ikona Kazaskiej Matki Bożej będzie zawsze znajdować się w Prezbiterium i będzie mi przypominać w czasie nabożeństw o Rosji. Wybaczcie mi, moi drodzy, że nie mogę każdego z was pobłogosławić i objąć! Posyłam Błogosławieństwo Boże na was wszystkich i zawsze, dopóki jestem żywy, będę się modlił za was!”.
*/ „panagia” – mały obrazek (ikonka, do kilkunastu cm wysokości) z metali szlachetnych (złota lub srebra lub też pokryty tymi metalami), ozdobiony drogocennymi kamieniami z wizerunkami Osób Boskich, Matki Bożej lub Świętych, noszony przez wysokich dostojników cerkiewnych (Patriarchów, Arcybiskupów, Metropolitów…) na łańcuchu na piersiach.
Naoczny świadek mówi: „Oczywiście, mówił on przez tłumacza, ale prawie wszyscy w świątyni płakali. Tego nie można zapomnieć. I oto wszyscy zaśpiewali: “Заступница усердная…” („Orędowniczka gorliwa…”). Niemożliwym jest przekazanie uczuć podczas tego śpiewu. Wydawało się, że śpiewa cała świątynia, a cały naród uniósł się w powietrze. Kiedy ludzie wyszli ze świątyni, pieśń wielbiącą Matkę Bożą w Ikonie Kazańskiej, zaczęli śpiewać wszyscy obecni na placu, na przyległych ulicach,, przy stadionie – dziesiątki – dziesiątki tysięcy, wszyscy śpiewali: “Заступница усердная…”. Ludzie płakali i modlili się do prawdziwej Orędowniczki i Wybawicielki Rosji”.
Na zakończenie należy podkreślić rolę, jaką odegrała Cerkiew w życiu obleganego miasta. Zwrot do Cerkwi miał charakter masowy i znaczniejszy w porównaniu do innych regionów kraju. To, że wycieńczeni ludzie jednak zapełniali świątynie podczas blokady, mówi o tym, że Wiara Prawosławna w tym tragicznym okresie stała się życiowo niezbędną częścią życia narodu, była źródłem, z którego wielu obrońców i mieszkańców miasta czerpało swe siły. Czynnik religijny odegrał bardzo ważną rolę w obronie miasta. Czynne przez cały okres blokady świątynie aktywnie sprzyjały mobilizacji duchowych sił mieszkańców. Tego nie mogły nie uwzględnić władze miejskie: ich polityka cerkiewna zaczęła się zmieniać jeszcze przed radykalną zmianą ogólnopaństwowego kursu. Cerkiew zaczęła wtedy szybko się odradzać, umacniać swój autorytet i rozszerzać wpływ. Mobilizując moralne i duchowne siły ludzi, pomagała mieszkańcom Leningradu nie tylko przeżyć, ale i kontynuować walkę z wrogiem. Wniosła przez to niemały wkład w sprawę obrony Leningradu.
Obecnie cudowna Ikona Kazańskiej Matki Bożej znajduje się w Soborze Władimirskim Sankt-Petersburga z koroną Metropolity Gór Libanu Eliasza, ofiarowaną w podziękowaniu za uratowanie Rosji w latach 1941-45 i nadal jest znakiem Błogosławionej Opieki Bogurodzicy. I dopóki Ikona Kazańska znajduje się w mieście i wierni modlą się do Matki Bożej, dopóty miasto będzie żyło.
Bitwa o Moskwę
Kiedy Niemcy podeszli pod samą Moskwę, Stalin chciał opuścić stolicę, już był gotów pociąg do ewakuacji. 15.10.1941r. wydał rozporządzenie, aby zaminować wszystkie ważne obiekty i aby rząd sowiecki się ewakuował z Moskwy. Jest świadectwo z tych czasów, ze ziomek błogosławionej Matrony Moskiewskiej, niewidomej, (obecnie już świętej, kanonizowanej w 1999 roku w Cerkwi Prawosławnej), pracownik do spraw ekonomicznych (zaopatrzenia) na Kremlu, zaproponował w tym krytycznym momencie Stalinowi, żeby odwiedził tę starą kobietę. Powiedział Stalinowi: „Józefie Wissarionowiczu, jest tutaj jasnowidząca, która wszystko wie, co będzie”. „Dobrze, jedziemy do niej” – odpowiedział Stalin. I pojechali. Błogosławiona Matrona*/ powiedziała wodzowi, aby z Moskwy nie wyjeżdżał, ponieważ Niemcy Moskwy nie zdobędą i że Rosja zwycięży Niemcy.
Ikona Matki Bożej Kazańskiej Ikona Matki Bożej Kazańskiej
Z Sankt-Petersburga przekazana w 2004r. Rosji Ikona Matki Bożej Tichwińskiej
przez Jana Pawła II
Metropolita Gór Libanu Eliasz w rosyjskim Ikona św. Matrony Moskowskoj
kłobuku (kapicy mnisiej) w czasie pobytu
w Rosji w 1947 roku
W innym źródle mówi się, że w październiku 1941 roku Stalin jeździł do Carycyna do staruszki Matrony (Nikonowej), Świętej Prawosławnej, która powiedziała mu: „Czerwony kogut zwycięży. Zwycięstwo będzie z tobą. Z kierownictwa tylko ty jeden nie wyjedziesz z Moskwy”. („Opowieść o życiu staruszki Matrony”. Oprac. Z. W. Żdanow. Klasztor Świętej Trójcy w Nowym Gołutwinie. 1994 r. s.26-27). Tak też się stało. Stalin uwierzył Matronie, nie opuścił Kremla, nie wyjechał z Moskwy.
Wg innej wersji Matrona uderzyła piąstką w czoło wodza i powiedziała: „Moskwy nie oddawaj, pomyśl-pomyśl, a jak przyjdzie Aleksander Newski, to wszystkich za sobą poprowadzi”. I Stalin wydał marszałkowi Żukowowi rozkaz wykonania kontruderzenia w dniu 6 grudnia 1941 roku, właśnie w dniu, poświęconym pamięci Aleksandra Newskiego!.
I może jeszcze jeden przekaz związany ze Świętą Matroną, w którym mówi się, że: … „zimą 1941 roku Stalin zaprosił do siebie na Kreml duchowieństwo dla modlitw o wyjednanie zwycięstwa”.
I dalej: Po odwiedzeniu Św. Matrony Stalin w swym gabinecie usłyszał od Pana Boga takie słowa: „Otworzysz we Włodzimierzu Uspieński Sobór – pójdziesz do natarcia. Otworzysz inne świątynie – zwyciężysz Niemcy. Otwieraj świątynie, proście Boga o zwycięstwo”. Matka Boża również sugerowała w myślach Stalinowi, aby przywołał Marszałka Żukowa do Moskwy. I Stalin to wykonał.
Wydarzenia powyższe opisano we wspomnieniach zakonnicy Siergiji (Klimenko). („Przeszłość rozwija zwój…” Moskwa, Wyd-wo Patriarchii Moskiewskiej, „Błago”, 1998. s.118-119), w których mówi: … „w 1941 roku, kiedy Niemcy byli już w Chimkach, (przedmieście miasta) z Moskwy zamierzano wywieźć relikwie Świętego Księcia Daniela (Daniiła). Relikwie Św. Sergiusza (Siergija) Radoneżskiego zostały już wywiezione wcześniej przez Towarzystwo Historyczno-Archeologiczne w inne miejsce w celu przechowania. W nocy na 23 listopada (wg starego kalendarza) Książe (Kniaź) Daniił (Daniel) Moskiewski sam się objawił Stalinowi (przy Stalinie Kreml był w nocy oświetlony i wszyscy pracowali) i powiedział: „Jestem gospodarzem Moskwy, nie ruszajcie mnie, zostawcie, inaczej będzie z wami źle”. O tym, że Stalin widział Św. Kniazia Daniiła Moskiewskiego, opowiedział Archimandryta Jeremiasz (Lebiediew, 1885r. – 1.3.1953r.), skarbnik Patriarchy Aleksija. Relikwie pozostawiono.
*/ Św. Matrona Moskowskaja – (Matrona, niekiedy używa się imienia Maтрёна, Dimitrijewna Nikonowa) urodziła się w 1881 roku w Tulskiej Gubernii, na wsi, w pobliżu Pola Kulikowego, gdzie miała miejsce w 1380 roku słynna bitwa między wojskami ruskimi i tatarskiej Złotej Ordy. Rodzice byli wierzącymi chłopami, w rodzinie było czworo dzieci. Matrona była najmłodszą. Żyli w wielkiej biedzie. Matka, gdy była w ciąży, postanowiła oddać dziecko do przytułku księcia Golicyna w sąsiedniej wiosce Buczałki. Miała proroczy sen. Nienarodzona córka objawiła się matce jako biały ptak z ludzką twarzą, zamkniętymi oczami i usiadła jej na prawą rękę. Przyjmując sen za Znak Boży bogobojna kobieta odrzuciła myśl o oddaniu dziecka do przytułku. Córka urodziła się jako ślepa, ale matka bardzo ją kochała.
O Bożym wybraństwie dziewczynki mówią takie fakty: gdy kapłan opuszczał dziecko podczas chrztu do wody, wszyscy obecni zobaczyli nad dzieckiem obłok przyjemnie pachnącego dymu; na dziecku był też cielesny, zewnętrzny znak – na piersi była wypukłość w kształcie krzyża, w miejscu, gdzie nosi się krzyżyk. Kapłan, który udzielał chrztu powiedział, że wiele miał chrztów, ale czegoś podobnego w swoim życiu nie widział i według niego to będzie wielka święta. Matrona była nie tylko ślepą, ona nie miała gałek ocznych, oczodoły były szczelnie zamknięte powiekami tak, jak u ptaka we śnie matki. Przyjaciółka matki wspomina, jak ta skarżyła się, że Matrona w wieku niemowlęcym w środy i piątki nie chciała ssać piersi, w te dni spała przez 24 godziny bez przerwy i obudzenie jej było niemożliwe. Byłby to nieopisany w żadnych źródłach fakt postu kilkumiesięcznego dziecka?
Dzieci wyśmiewały z Matrony i dokuczały jej, smagały ją pokrzywą, wiedząc, że i tak ich nie rozpozna. Wrzucały do jamy i z zaciekawieniem obserwowały, jak wydostaje się po omacku i idzie do domu. Dlatego Matrona przeważnie siedziała w domu. Gdy miała 7- 8 lat objawił się u niej dar przepowiadania i leczenia chorych. Bliscy zaczęli zauważać, że zna nie tylko ludzkie grzechy, przestępstwa, ale i myśli. Wyczuwała zbliżające się niebezpieczeństwa, przewidywała klęski żywiołowe i społeczne. Po jej modlitwach ludzie odzyskiwali zdrowie i pocieszenie w nieszczęściach. Zaczęli się schodzić i zjeżdżać chorzy i potrzebujący nie tylko z okolicznych wiosek i miast, ale i z innych zakątków Rosji. Leżący chorzy, których dziewczynka stawiała na nogi lub których uzdrowiła z nieuleczalnych chorób przynosili, przywozili i zostawiali rodzicom artykuły spożywcze i podarunki. Tak dziewczynka, zamiast stać się ciężarem dla rodziny, stała się jej główną karmicielką.
W wieku kilkunastu lat miała możliwość podróżowania z córką miejscowego obszarnika do różnych znanych klasztorów, miast i świętych miejsc w Rosji, a nawet za granicę, np. do Jerozolimy. Zachował się przekaz o spotkaniu Matronuszki ze Świętym Janem Kronsztadzkim (Иоанном Кронштадским), który poprosił zgromadzone tłumy, aby się rozstąpiły przed podchodzącą 14-letnią Matroną do podwyższenia przed ikonostasem i powiedział: „Matronuszka, chodź, chodź do mnie. Oto idzie moja zmiana – ósmy słup Rosji”. Potem przez chwilę ze sobą rozmawiali. Znaczenia słów Św. Jana Kronsztadzkiego o 8-ym słupie i treści rozmowy Matrona nikomu nie wyjaśniła.
W 17-ym roku życia odmówiły jej posłuszeństwa nogi i do końca życia przez 50 lat pozostawała w pozycji siedzącej. Nigdy nie narzekała, pokornie niosła swój krzyż, dany przez Boga.
Przepowiedziała będąc w młodym wieku rewolucję 1917 roku, opowiadała jak będą rabować i niszczyć cerkwie, gnębić naród rosyjski, dzielić ziemie.
Gdy bliska jej osoba współczuła, że Matrona nie widzi piękna otaczającego świata, ta odpowiedziała: „Bóg pewnego razu otworzył mi oczy i pokazał świat oraz Dzieła Swoje. I słoneczko widziałam i gwiazdy na niebie, i wszystko, co jest na ziemi, piękno ziemskie: góry, rzeki, zieloną trawę, kwiaty, ptaki…”.
Od 1925 roku przebywa w Moskwie kątem u różnych ludzi, bez zameldowania, cudem unikając aresztu. W tym czasie uratowała wielu ludzi od śmierci duchowej. Życie jej przebiegało jednostajnie: w dzień – przyjęcia ludzi, w nocy – modlitwa. Nigdy nie kładła się spać: leżała zwinięta na boku i drzemała, z głową na zaciśniętej pięści.
Miała dar bilokacji, duchowo przebywała w różnych miejscach, przestrzeń dla jej duchowego wzroku nie istniała. Często mówiła, że przebywa na polach walk, pomaga rosyjskim żołnierzom. Wszystkim zapowiedziała, że do Tuły Niemcy nie wejdą. I tak się stało.
W 1940 roku zapowiedziała wybuch wojny. Uczyła nie osądzać bliźnich, poddawać się Woli Bożej, żyć z modlitwą, jak najczęściej nakładać na siebie i otaczające przedmioty znak krzyża, zagradzając w ten sposób działanie złych sił. Radziła przystępować jak najczęściej do Spowiedzi i Komunii Świętej. Uczyła, aby boleści znosić z cierpliwością. Aby nie interesować się kapłanami i ich życiem, nie zwracać uwagi na sny, bo sny są czasem od złego ducha.
W 1941 roku odwiedzał ją Stalin, (opisy kontaktów ze Świętą podaliśmy wyżej).
Przed śmiercią mówiła: „Wszyscy, wszyscy przychodźcie do mnie i opowiadajcie jak żywej wszystko o swoich boleściach, a ja będę was słyszeć, i widzieć, i pomagać wam. Wszystkich, kto będzie się zwracał do mnie o pomoc, będę spotykać przy ich śmierci, każdego. I wszyscy, którzy powierzą siebie i swoje życie memu wstawiennictwu do Pana Boga, uratują się”.
Odeszła do Pana 2 maja 1952 roku. Po śmierci jej mogiła na Cmentarzu Daniłowskim stała się jednym ze świętych miejsc prawosławnej Moskwy, dokąd ze wszystkich krańców Rosji i z zagranicy przyjeżdżają ludzie ze swymi chorobami i kłopotami i są wysłuchiwani. Uzdrawiające właściwości ma piasek z jej grobu.
W 1999 roku Rosyjska Cerkiew Prawosławna uznała ją za świętą i godną czci w Diecezji Moskiewskiej, a w 2004 roku została zaliczona (kanonizowana) do grona świętych całej Rosji.
Sytuacja Moskwy była rzeczywiście beznadziejna. Poniżej zamieszczamy historię o powołanym przez Stalina do obrony Moskwy Marszałku Żukowie. Jest to świadectwo Siergieja Krawcowa, uczestnika walk o Moskwę: „Droga na Moskwę była otwarta. W tej tragicznej sytuacji na Dowódcę Frontu Zachodniego Naczelne Dowództwo Armii Czerwonej skierowało generała armii G. Żukowa. Przybył on do niewielkiego miasteczka, gdzie rozmieszczony był sztab armii. Spotkał się z pilotem, który podał mu wiadomość o przerwaniu obrony na szosie możajskiej i o desancie niemieckiej kolumny składającej się z transporterów opancerzonych, ciężarówek z żołnierzami i 54 czołgów, które parły prosto na Moskwę. Po wejściu do sztabu Żukow zwrócił się do obecnych dowódców: „Przygotować desant!”. „Nie ma spadochronów” – powiedział jeden z pilotów. „Przygotować desant” – powtórzył Żukow i powiedział: „Gdy jechałem tutaj, widziałem maszerujący tylko co przybyły świeży pułk Sybiraków niedaleko lotniska, zatrzymać go i skierować do samolotów”. „Bracia!” – zwrócił się Żukow do rekrutów: – „Kolumna niemieckich czołgów przerwała naszą obronę i szybko będzie w Moskwie. Nie mogę wam rozkazać wykonania tego zadania, ja proszę was… Potrzebni tylko ochotnicy. Podaję zadanie, równego któremu nie było w historii wojen i chyba nie będzie… W koszącym locie, nad samą ziemią należy zrzucić desant w głęboki śnieg przed kolumną czołgów i zatrzymać ją. Trzeba będzie skakać bez spadochronów – ich nie ma… Ochotnicy! Trzy kroki naprzód!” Cały pułk wykonał trzy kroki. Nie pozostał ani jeden żołnierz. „Z Bogiem! Takich żołnierzy nie ma w żadnej armii świata. I nigdy nie będzie!”… I Żuków nisko pokłonił się żołnierzom. Gdy ostatni samolot oderwał się od ziemi, Żukow ścisnął małą ikonę Matki Bożej, którą nosił ze sobą od samego początku wojny i wyszeptał słowa modlitwy. Potem się przeżegnał i ciężkimi krokami skierował do samochodu. Siadając, powiedział kierowcy: „Nie mogę sobie wyobrazić ani Amerykanina, ani Anglika, ani nawet Niemca, który dobrowolnie skacze bez spadochronu”.
Historia szokująca, niemożliwa do wymyślenia, więc tym bardziej można przyjąć, że jest prawdziwa. Nigdzie, w żadnych źródłach nie ma wzmianki o ciągu dalszym tej historii. Czy zwariowany pomysł marszałka przyniósł powodzenie i w jakim stopniu przyczynił się do obrony Moskwy? Ilu rezerwistów zdołało wylądować bez spadochronu z lecących samolotów? A ilu połamało nogi lub straciło życie? I czy zatrzymali kolumnę, w której było 54 czołgów, mając tylko broń osobistą, czyli automaty „pepeszki” lub powszechnie używane jednostrzałowe karabiny Mosina.
A jednak jest ciąg dalszy tej historii. W internecie rosyjskim znaleziono powieść Nikołaja Szachmagonowa pt. „ Wściekłość szlachetna” (Николай Шахмагонов „ЯРОСТЬ БЛАГОРОДНАЯ” – pоман), w której opisano przebieg tego desantu. Z małymi poprawkami: wg autora na Moskwę posuwała się kolumna 60 czołgów (a nie 54) i że pomysłodawcą desantu bez spadochronów był Stalin ze swym osobistym pilotem Gołowanowem, tym samym, który dokonał 3-krotnego oblotu granic Moskwy z Ikoną Matki Bożej Tichwińskiej na pokładzie. Desant Możajski (taką nazwę otrzymał) wykonano w 2-ch rzutach po 15 samolotów, z których każdy zabierał 30 żołnierzy z rusznicami przeciwpancernymi (po dwóch żołnierzy na jedną rusznicę), granatami ppanc. i bronią osobistą. Podczas „desantowania” (z samolotów lecących na wysokości 5-10 m) straty wynosiły około 20%. Z pierwszego rzutu z 450 żołnierzy od razu zabiło się 90-ciu. Ile czołgów zostało podbitych – nie wiadomo. Autor pisze, że wiele. Jednak desant ten zatrzymał na pewien czas kolumnę, co umożliwiło przerzucenie artylerii. Następnie wspólnymi siłami artylerii i piechoty Niemcy zostali odrzuceni na pozycje wyjściowe, straciwszy 51 czołgów, 60 samochodów ciężarowych i 5 pułków piechoty. Nie wiadomo, czy liczba ta stanowi wspólną ilość zniszczonych czołgów przez desant i artylerię. W książce wspomina się jeszcze, że reszki ocalałych czołgów, spychając palące się samochody i czołgi na bok, uciekały z pola walki.
Jeszcze ciekawostka. W 1946 roku w Niemczech wyszła książka o doświadczeniach wojsk powietrzno-desantowych. Wskazano w niej na możliwość dokonywania w krytycznych sytuacjach desantów bez spadochronów do głębokiego śniegu z samolotów lecących na bardzo małej wysokości.
Do czasów Pierestrojki znana była historia 28 Panfiłowców z 316 Dywizji Piechoty gen Iwana Panfiłowa, którzy 16.11.1941 r. w czasie walk o Moskwę, na którą szła kolumna niemieckich czołgów w liczbie 54 zniszczyli 18 niemieckich czołgów i zabili 70 żołnierzy. Gdy skończyły się pociski do armat przeciwpancernych, sowieccy żołnierze przywiązywali do pasa wiązki granatów ppanc. i rzucali się pod gąsienice. Wszyscy polegli, ale natarcie Niemców powstrzymali. To wtedy miało paść owo słynne zawołanie komisarza kompanii: „Rosja jest wielka, ale cofać się nie ma dokąd – za nami Moskwa!”. O wydarzeniu tym uczono w szkołach, był też wpis o tym w 6-tomowej Historii Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. W czasach Pierestrojki ujawniono, że była to historia nieprawdziwa, wymyślona przez korespondenta gazety. Chodziło o to, aby podnieść morale żołnierzy sowieckich. Zastanawia liczba 54 czołgów, tyle samo występuje w poprzedniej historii.
We wspomnieniach generała Reinehardta załączony jest list oficera z niemieckiego sztabu, adresowany do krewnego w Niemczech. Opisuje w nim ogólny nastrój niemieckich wojsk w tym czasie: „Dziesięć minut temu wróciłem ze sztabu naszej dywizji piechoty, do której zawoziłem rozkaz o ostatnim natarciu na Moskwę. Za kilka godzin natarcie to rozpocznie się. Widziałem ciężkie działa, które przed wieczorem zaczną ostrzeliwać Kreml. Widziałem pułk naszej piechoty, który jako pierwszy przejdzie po Placu Czerwonym. To już koniec, dziadku. Moskwa jest nasza, Rosja jest nasza. Rano napiszę do ciebie z Moskwy” (wg W. Kożinow. Rosja. Wiek XXIII (1939-1064). Moskwa. 1999. s.88).
Do wojsk zostały dostarczone ordery za zdobycie Moskwy i specjalne umundurowanie dla uczestników Defilady Zwycięstwa. Generał Halder, Szef Sztabu Wermachtu winszował już Hitlerowi: „Sieg, mein Führer, Sieg!“ („Zwycięstwo, mój Wodzu, Zwycięstwo!“).
29 listopada Hitler ogłosił w radio o zajęciu Moskwy i że wojna w zasadzie została już wygrana. Szosa Wołokołamska była odkryta, nie broniona i niemieccy motocykliści bez przeszkód dojeżdżali do przedmieść miasta. W jednym z artykułów rosyjskich opisano, że do Moskwy wkroczył batalion niemieckich czołgów, który następnie się wycofał. Czemu się wycofał? Czemu za nim nie poszły inne czołgi? Znany pułkownik SS Otto Scorzenny (ten, który dokonał brawurowego uwolnienia uwięzionego Mussoliniego) w swoich wspomnieniach pisze, ze przez lornetkę z dzwonnicy cerkwi obserwował życie na ulicach wewnętrznych rejonów Moskwy. Do Czerwonej Polany (16 km od Moskwy) Niemcy dostarczyli 300 milimetrowe działa, które mogły z powodzeniem ostrzeliwać Kreml.
Wyżej wspomnieliśmy, że po odwiedzeniu Św. Matrony Stalin w swym gabinecie usłyszał od Pana Boga takie słowa: „Otworzysz we Włodzimierzu Uspieński Sobór…” I oto w tych dniach na początku grudnia wysyła on telegram do Włodzimierza, aby otwarto Sobór Uspieński. Równocześnie wydaje Marszałkowi Żukowowi rozkaz wykonać kontruderzenie w dniu 6 grudnia 1941 roku, właśnie w dniu pamięci Aleksandra Newskiego. W tym też czasie, 8 grudnia, Ikona Matki Bożej Tichwińskiej 3-krotnie oblatuje na samolocie granice Moskwy. W źródłach cerkwi Prawosławnej nie ma jednoznacznego stwierdzenia: kiedy Ikona Matki Bożej Kazańskiej została obniesiona dookoła Moskwy. Należy jednak przypuszczać, że zarówno Cerkiew jak i Stalin nie ośmieliliby się zignorować polecenia Bogurodzicy, przekazanego przez Metropolitę Eliasza. Polecenie oblotu Ikony Matki Bożej Tichwińskiej wydał osobiście Stalin. O Ikonie Tichwińskiej Matka Boża w Libanie nic nie mówiła.
W opublikowanych wspomnieniach Walentyna Gieorgijewicza Władimirowa, który w czasie wojny ochraniał rząd i mieszkańców przed bandami dezerterów i kryminalistów, którzy zalali miasto. Wspomina on: … „pewnego razu, gdy stałem na warcie przy Wrotach Borowickich, obok przejechał samochód z trzema kapłanami z brodami i krzyżami. Potem wyjaśniło się, że samolot „Douglas” wystartował z Ikoną Kazańskiej Matki Bożej i 3-krotnie obleciał Moskwę. Następnie odbyła się procesja Drogi Krzyżowej z Ikoną Kazańskiej Matki Bożej wokół pozycji obronnych”.
Możemy tutaj natychmiast sprostować, że na samolocie Douglas była na pewno Ikona Matki Bożej Tichwińskiej, a nie Kazańskiej (mówił o tym sam generał Gołowanow, który pilotował samolot). Ale wypowiedź powyższa potwierdza fakt, że Ikona Kazańskiej Matki Bożej była też obniesiona dookoła Moskwy. Tak jak w Leningradzie. W Moskwie Ikona Kazańska Matki Bożej znajdowała się w Soborze Objawienia Pańskiego na Kremlu, skąd później przewieziono ją do Stalingradu.
Na innych portalach prawosławnych wspomina się, że Stalin wydał polecenie dokonania oblotu Ikony Matki Bożej dookoła granic Leningradu, Moskwy oraz Stalingradu. I żadnego z tych miast Niemcy mimo wielkich wysiłków nie zdobyli.
Może Stalin chciał, aby dwie cudowne Ikony Matki Bożej Kazańskiej i Tichwińskiej broniły Moskwy?. Bo wtedy moc działania Bogurodzicy byłaby podwojona? A przecież to była ta sama Bogurodzica, Maryja, na jednym i drugim wizerunku.
Zatem 8 grudnia cudowna Ikona Tichwińska obleciała samolotem „Douglas” dookoła Moskwy. Samolot pilotował osobisty pilot Stalina, późniejszy marszałek wojsk powietrznych Aleksander Gołowanow. O tym niezwykłym locie Aleksander Gołowanow opowiadał jeszcze żyjącym obecnie świadkom. Jeden z nich, pisarz prawosławny Mikołaj Błochin, obecnie kapłan, zakonnik, tak napisał o tym locie: „Ten lot był jednym z najbardziej niezwykłych lotów w burzliwym życiorysie odważnego pilota. Pogoda wówczas była absolutnie nielotna. Huraganowy, porywisty wiatr z zamiecią i temperatura minus 50 st. C uniemożliwiały zarówno start jak i lądowanie. Ale eliminujący wszelkie zastrzeżenia rozkaz Stalina i jego pełna ufność w sukces niezwykłego lotu, zaszczepiły optymizmem również pilota. Cudownej Ikonie na pokładzie samolotu towarzyszyli kapłan prawosławny i trzy śpiewające kobiety, zakonnice. W czasie tego trudnego lotu hałasu silników prawie nie było słychać, chociaż pracowały one bez zarzutu całą mocą. Za to bardzo dobrze pilot zapamiętał śpiewanie akafistu (litanii prawosławnej). Pilot dokonał 3-krotnego oblotu granic Moskwy”. I Matka Boża Moskwę uratowała.
Stwierdzenia o tym, że siły nieprzyjaciela wyczerpały się, nie są zgodne z rzeczywistością. Sztab Generalny Armii Czerwonej nie miał złudzeń. Jak wynika z materiałów, opublikowanych w Niemczech po wojnie, przewaga Wermachtu była wtedy 1,5 krotna w sile żywej i technice. Dlatego Naczelne Dowództwo Armii Czerwonej wydało na początku grudnia dyrektywę o kontrataku wcale nie z powodu, że Niemcy osłabli, lecz z obawy, aby wróg nie podjął kolejnych prób przerwania linii obrony, podobnych do tego z 1-go grudnia, który o mało co nie okazał się katastrofą dla sowieckich wojsk i Moskwy. Naczelne Dowództwo miało nadzieję, że uda się przez kontruderzenie wyprzedzić kolejne natarcie przeciwnika i zlikwidować niebezpieczeństwo, zagrażające Moskwie. Sztab Generalny stale w swych działaniach uwzględniał fakt przewagi wojsk niemieckich. Niebezpieczeństwo było tek wielkie, że Dowództwo nie czekało na pełne przybycie rezerw i wojska dosłownie z marszu zostały skierowane rano 6 grudnia do kontruderzenia.
Z zachowanych rozmów Żukowa ze Stalinem wynika, że rozmawiano wyłącznie o tym, jak zatrzymać przeciwnika i utrzymać Moskwę. Potwierdza to dyrektywa Naczelnego Dowództwa o zadaniach kontruderzenia. Uderzenie miało iść w trzech kierunkach: na północ i południe od Moskwy oraz na skrzydło i tył wojsk Guderiana. Zadanie kontruderzenia było jedno: zatrzymać nieprzyjaciela. To minimum i maksimum. W dyrektywie nie ma ani jednego słowa o podejmowaniu natarcia.
Sukces kontruderzenia przekroczył wszelkie oczekiwania. Moskwa została cudownie uratowana. Rozgromienie niemieckich wojsk pod Moskwa – to był prawdziwy cud, który nastąpił dzięki modlitwom wiernych i wstawiennictwu Matki Bożej. W cerkwiach wierni nieustannie się modlili o uratowanie Rosji i modlitwa została wysłuchana, mnóstwo świętych rosyjskich i Sama Królowa Niebios przyszli na pomoc wojsku rosyjskiemu. Nastąpił cud: wojska niemieckie zatrzymał straszny mróz, dochodzący do minus 52 st. C oraz bardzo obficie padający śnieg. Dla Niemców była to prawdziwa klęska. Niemcy nie byli przygotowani na tak ekstremalne warunki pogodowe. Zamarzało wszystko: technika, paliwo, smary, ludzie. Nie można było uruchomić silników i trzeba było porzucać technikę (czołgi, samochody). Rozpoczęło się cofanie Niemców na całym froncie pod Moskwą. Niemcy uciekali w panice, pędzeni przerażeniem, rzucając broń; to była pierwsza poważna klęska Wehrmachtu, uznawanego dotąd za niezwyciężonego. Na drogach zalegały stosy porzuconej techniki bojowej i nikt z rosyjskich generałów nie mógł pojąć, co się wydarzyło. Przecież nic nie przeszkadzało Niemcom wejść do Moskwy po szosie Wołokołamskiej.
Dlaczego Niemcy uciekali w panice, pędzeni przerażeniem, rzucając broń?. Dlaczego nikt z rosyjskich generałów nie mógł pojąć, co się wydarzyło? Przecież wykonując kontruderzenie siły rosyjskie były 1,5 krotnie słabsze. Nikt przy zdrowych zmysłach nie rozpoczyna operacji ofensywnej nie mając przewagi liczebnej. Nie mając przewagi, można tylko zorganizować dobrą obronę, okopać się i bronić. Więc co się stało?
Niech odpowiedzią na te pytania będą wypowiedzi starych niemieckich generałów, którzy w piszą w swych pamiętnikach następujące słowa: „Nas Madonna nie wpuściła do Moskwy. Widzieliśmy Ją na obłokach z Aniołami i cofnęliśmy się”. Tak, to siła Boża zatrzymała Niemców.
Sytuację tę, która wytworzyła się po kontruderzeniu 6-go grudnia 41r., najlepiej przyrównać do walki bokserów na ringu. Otóż pierwszy bokser (Niemcy) cały czas ma inicjatywę, atakuje, zadając ciężkie ciosy. Drugi (Rosja) wciąż się cofa, słania się na nogach i tylko od czasu do czasu wyprowadza cios kontrujący, aby uprzedzić przeciwnika, by ten nie zadał nokautującego ciosu. Pierwszy bokser jest już pewien swego zwycięstwa. I oto nagle po zadaniu kontry przez słabszego boksera, ten drugi, mający zdecydowaną przewagę po wszystkich rundach, rzuca się do lin, zeskakuje z ringu i z wielkim strachem i przerażeniem na twarzy ucieka z miejsca walki. Wszyscy są zaszokowani i zdumieni: sędziowie, trenerzy, kibice i ten, prawie pokonany bokser. Nie mogą pojąć, co się stało?.
My wiemy, co się stało, dzięki wspomnianym pamiętnikom niemieckich generałów. Szkoda, że w historiografii Cerkwi Rosyjskiej nie podano dotąd szczegółowego opisu tego cudu. Miejmy nadzieję, że niedługo to nastąpi. Coraz więcej ukrytych prawd wychodzi na światło dzienne.
W wydanej w 2005 r. książce pt. „Przeszłość rozwija zwój…” zakonnicy Siergiji (Klimenko, 1901-1994, lekarza-ftyzjatry i filologa z wykształcenia) tak pisze o tym Cudzie Objawienia Matki Bożej: …” Poczytajcie historię wojny: 23 listopada (wg starego kalendarza), w dniu Święta pamięci dostojnego Księcia Aleksandra Newskiego, rozpoczęło się nasze natarcie i rozpoczęło nasze zwycięstwo. Rozgromienie Niemców pod Moskwą – to prawdziwy cud. Wojskowi mówią: jak myśmy zwyciężyli, tego pojąć nie możemy. … Niemcy nagle zawrócili do tyłu i pobiegli. A potem od niemieckich jeńców dowiedzieli się, że widzieli oni Matkę Bożą (Madonnę) i Ona pokazała im kierunek na zachód”.
8 grudnia Ikona Tichwińska obleciała 3-krotnie Moskwę, a 9-go grudnia wyzwolono Tichwin. (Паламарчук П.Г. Сорок сороков. Т. 1. М. 1992. С. 16) (wg Pałamarczuka P.G. „Czterdzieści czterdziestek” tom.1, Moskwa, 1992 r. s.16). Z lotem Ikony oraz tym miastem związane są kolejne niezwykłe cuda. Postaramy się w tym miejscu wymienić i w skrócie opisać te cudowne wydarzenia.
a) niebywałe o tej porze roku mrozy (do minus 52st.C) i obfite opady śniegu. A jeszcze przed tym niezwykle obfite deszcze i nie do przebycia błoto na bezdrożach Rosji. „Wróg pokonany” – ogłosił Hitler na początku miesiąca października 1941 roku. Za naszymi wojskami jest terytorium 2-krotnie przekraczające wielkość Reichu w 1933 roku”. Niemcy nadal nacierali, ale już w wysiłkiem – po rozmokłych od jesiennych deszczy potwornych rosyjskich drogach, z tonącą w błocie techniką. Przed połową października okres błota się skończył i pierwsze mrozy oznajmiły o nadejściu zimy. Wydawało się, że teraz czołgi i środki transportowe będą mogły po zmrożonej ziemi poruszać się bez przeszkód. Ale rozpoczął się cud mrozu i śniegu. Gwałtownemu oziębieniu towarzyszyły obfite opady śniegu. Cud ten jest przypisywany Świętemu prawosławnemu Barłaamowi Hutyńskiemu, który żył 800 lat temu. Niezwykle silny mróz pod Moskwą nastał właśnie w dniu Barłaama Hutyńskiego (Варлаама Хутынского) 19 listopada. Mróz o sile minus 52 st.C wmroził w ziemię żołnierzy niemieckich oraz ich czołgi. Taki cud mógł się wydarzyć tylko w wyniku modlitw tego Świętego, nazywanego na Rusi „rządcą pogody” («управителем погоды»). Swego czasu urządził on mróz w … lipcu. Rozmnożyła się wtedy ogromna ilość „kleszczy”, które objadały rośliny i zanosiło się, że zniszczą cały urodzaj. Barłaam Hutyński pomodlił się i naraz spadł śnieg i nastał mróz. Ale niewielki, minus 2-3 stopnie C. Zboża wytrzymały ten mróz, ale „kleszcze” wyzdychały. Potem wyszło słońce, śnieg się roztopił, woda z niego nasyciła ziemię, a zdechłe owady stały się nawozem W wyniku tego urodzaj był 3-krotnie wyższy niż zwykle. (Przyp. A.L.- nie wiadomo, co to były za owady, te szkodniki, nazywane „kleszczami”).
Stalin, który czytał żywoty świętych, oczywiście zrozumiał, że „rządca pogody” może w listopadzie urządzić taki mróz, od którego Niemcy pod Moskwą wymrą jak „kleszcze” 800 lat temu. Nie wiadomo, czy Stalin modlił się do Świętego. Ale w pierwszej kolejności rozkazał otworzyć świątynię Barłaama Hutyńskiego.
b) – cuda z silnikami czołgowymi. Jak wspomniano, 19 listopada temperatura spadła do minus 52 st. C. W wyniku tego w wojskach Guderiana pod Tułą udało się uruchomić zaledwie 50 czołgów, a u Höpnera pod Moskwą jeszcze mniej. 4-ta Armia Höpnera została przerzucona spod Leningradu i skierowana na Moskwę. I prawdopodobnie zajęłaby stolicę Rosji, gdyby nie nastały te silne mrozy.
Stalinowi doniesiono w tym czasie, że wszystkie sowieckie czołgi uruchomiono i on doskonale zrozumiał, Kto chroni Moskwę. Przecież uczył się w seminarium.
Ile więc czołgów było wtedy pod Moskwą u Niemców i Rosjan? Z 800 czołgów Guderiana udało się uruchomić 50. Na 60 czołgów generała Katukowa uruchomiono wszystkie. W ten sposób wyrównały się siły przeciwników, nawet powstała niewielka przewaga u Rosjan. Ktoś powie: no tak, ale konstrukcja silników czołgów rosyjskich była dostosowana do silnych mrozów, a niemieckich nie była. Jak wytłumaczyć wtedy taki fakt: Niemcy mieli wiele czołgów rosyjskich, które przechwycili na początku wojny i używali je z powodzeniem jako własne, tylko zamiast gwiazd na pancerzach wymalowali krzyże. Otóż tych czołgów Niemcom również nie udało się uruchomić. A po stronie rosyjskiej dokładnie takie same czołgi uruchomiły się wszystkie.
c) – fatamorgana (halucynacja) z widokiem 200 rosyjskich czołgów przed miastem Tichwin.
Wystąpił wtedy klasyczny cud, podobny do tego, który był w roku 1591, kiedy chan Bora Gazy Girej doszedł do Moskwy i zajął Góry Worobiowe (Wróblowe). Wtedy po modlitwach Cara Fiodora Iwanowicza do Najświętszej Bogurodzicy, Tatarzy zobaczyli wielkie wojsko rosyjskie, którego w rzeczywistości nie było. Wystraszyli się i uciekli. Kiedy zapytano wziętego do niewoli jeńca: dlaczego uciekali, ten odpowiedział: „Jak było nie uciekać, skoro na nas takie wojsko nacierało”. „Ale jego nie było” – odpowiadali Rosjanie. „Było, było” – uparcie głosił tamten.
Coś podobnego wydarzyło się przed Tichwinem 350 lat później. Generałowi Buschowi, dowódcy 16-tej Armii doniesiono, że naciera na nich doskonale widocznych 200 rosyjskich czołgów. W rzeczywistości, w 4-tej Armii, która stała naprzeciw Buscha i którą dowodził gen. Miereckow, nie było ani jednego czołgu. Kiedy Busch usłyszał o natarciu „rosyjskiej armady”, nieoczekiwanie rozkazał bez walki opuścić miasto Tichwin, aby potem obejść go z obu stron i zamknąć w „worku”. Miereckow zgłupiał, kiedy mu doniesiono, że Niemcy dobrowolnie wycofują się z Tichwina. Wprowadził wojska do miasta i zorganizował obronę. O tym, jak Niemcy uciekali od „dwustu rosyjskich czołgów” opowiadała rosyjskim zwiadowcom miejscowa kobieta. Zapytana, skąd znała język niemiecki, odpowiedziała, że w czasie jak wojska rosyjskie uciekały na Wschód, wszyscy tutaj dowiedzieli się, co znaczy: „zwei hundert russische panzer” (dwie setki rosyjskich czołgów). Nie ulega wątpliwości, że ta masowa halucynacja, podczas której Niemcy widzieli 200 nacierających czołgów rosyjskich i która doprowadziła do wyzwolenia miasta, nastąpiła po modlitwach Matki Bożej.
d) dwa cuda podczas lotu samolotu „Douglas” z Ikoną Matki Bożej Tichwińskiej
Na początku opisu Bitwy pod Moskwą w skrócie podano relację pisarza prawosławnego Mikołaja Błochina (obecnie kapłana, zakonnika) o starcie samolotu „Douglas” z Ikoną Matki Bożej Tichwińskiej podczas wyjątkowo złej, nielotnej pogody. Natomiast w swym wywiadzie Błochin opisuje dokładnie ten lot. Opis tego lotu podajemy zgodnie z jego wypowiedzią w wywiadzie. O szczegółach lotu usłyszał on sam bezpośrednio z ust pilota Aleksandra Gołowanowa, Głównego Marszałka Sił Lotniczych Rosji w obecności jeszcze czterech innych osób na hipodromie: ojca i matki pisarza, którzy pracowali na hipodromie, generała – pułkownika Michaiła Gromowa i Wasilija Stalina, syna Wodza, który był dowódcą Sił Lotniczych Okręgu Moskiewskiego w stopniu generała – dywizji. Otóż Wasilij Stalin potwierdzał historię o oblocie Moskwy z cudowną Ikoną, o której opowiadał Gołowanow. Prawdopodobnie słyszał o tym od ojca lub jego bliskich współpracowników. Gołowanow był prawdziwym komunistą, nie podatnym na religijne „opium”, jednak opowiadał o tym, co się stało, jako o Cudzie Bożym. Gdy otrzymał od Stalina rozkaz wykonania lotu wokół Moskwy, to bardzo się zdziwił, bo była silna zamieć, na kilka metrów nie było nic widać. Ale Stalin powiedział, że pogoda jest bardzo dobra, a będzie jeszcze lepsza. I powiedział przy tym następujące zdanie, które było kluczem do opisywanych wydarzeń: „Barłaam Hutyński jak już raz urządził, to jeszcze urządzi”. Potwierdza to, że Stalin wiedział o pomocy, którą kiedyś okazał Rosji ten Święty. Lecieć nie można było absolutnie, nie było nic widać. Ale rozkaz, to rozkaz. Gołowanow postanowił nie brać nawigatora, który i tak był niepotrzebny, skoro nie było żadnej widoczności. Jak się samolot rozbije, to lepiej, gdy tylko on zginie. Na pokład wszedł kapłan z Ikoną i trzy kobiety z chóru cerkiewnego. Gołowanow powiedział do kapłana, że lot jest nieprzewidywalny. Na to kapłan odpowiedział: „Jak to, przecież z nami jest Królowa Niebieska!”. I poprosił, aby silniki podczas lotu nie huczały tak głośno, bo to przeszkadzać im będzie w śpiewie. Gołowanow na to tylko się roześmiał. Wystartował i nagle zauważył, że w samolocie jest niezwykle cicho. Patrzy: silniki pracują pełną mocą, a hałasu prawie nie ma, stało się tak, jak prosił kapłan. To byłby pierwszy cud, eliminujący hałas silników. Bardzo dobrze było słychać głosy kapłana i śpiewających kobiet: „Królowo moja Najdobrotliwsza, Nadziejo moja, Bogurodzico…” («Царица моя преблагая, надежда моя, Богородице…»). A z Kremla rozległ się głos Stalina przez radio w samolocie: „Sasza, (zdrobnienie imienia Aleksandra, pilota), zrób głośniej…”. Stalin lubił śpiewy cerkiewne, o tym mówili jego bliscy.
Niezwykłe są dalsze słowa Gołowanowa. Mówi on: „Patrzę, a przez przednią szybę samolotu mam wspaniały widok, dookoła zamieć, a przed samolotem widać wszystko aż do horyzontu.” W sposób cudowny pilot widział, dokąd leci, przez „jasny tunel”, do którego nie przenikała zamieć. Zamieć szalała poza granicami tego „promienia”, dlatego z ziemi samolot był niewidoczny i nikt nie mógł go zestrzelić. To tak jak w nocy reflektory jadącego samochodu oświetlają tylko wycinek terenu na drodze jazdy. Może ten drugi cud „jasnego tunelu” czy „świetlistego promienia” miał na myśli Stalin, mówiąc o dobrej pogodzie podczas tego lotu? Ale skąd o tym wiedział, oto jest pytanie?
Pilot bez przeszkód trzykrotnie okrążył granice Moskwy. Marszałek Gołowanow, który przedtem był poza religią, stwierdził, że ten lot, w tak okropną pogodę – to był prawdziwy Cud Boży.
e) objawienie się Matki Bożej na Niebie w otoczeniu Aniołów. Cud ten jest niewątpliwie największym cudem z opisywanych. Widziały go tysiące żołnierzy niemieckich. Spowodował on paniczny strach w ich sercach, porzucenie broni i bezładną ucieczkę z pola bitwy. W opisach dziesiątków podobnych cudów, związanych z objawieniem się Mieszkańców Nieba, podkreśla się właśnie niekontrolowany, paniczny strach. Żołnierze, mimo dobrze znanych im rozkazów o czekającej ich karze śmierci za wycofanie się z linii obrony lub porzucenia broni, w chwili zaistnienia Cudu z ukazującymi się Osobami Chrystusa, Matki Bożej czy Świętych nie myślą o rozkazach i kierują się jedynym pragnieniem, aby jak najszybciej i jak najdalej uciec od tego Zjawiska.
Może jeszcze jeden cud, dotyczący już nie spraw całej Rosji, ale żołnierzy i ich rodzin. Przed zmianą polityki wobec Cerkwi, w Moskwie jedną z nielicznych świątyń był Sobór Jełochowski, w którym parafianie modlili się do Męczennicy Św. Fiokły (św. Tekli) o to, aby dzieci, bracia, mężowie, którzy poszli na wojnę, wrócili do domu żywi. I ci, za których się modlono, rzeczywiście wrócili – wszyscy co do jednego, nikt z parafian nie otrzymał zawiadomienia o śmierci. W 80-ch latach o tym opowiadał pisarzowi Błochinowi świadek tego cudu protojerej Siergij, który na jesieni 1941 roku zaproponował swoim duchownym dzieciom, aby się modlili do Świętej Tekli. Teraz ci ludzie i sami tego już nie ukrywają.
Wniosek jest jeden: w Bitwie o Moskwę wystąpił Cud Boży (i to nie jeden!). Wojska rosyjskie otrzymały Pomoc Bożą. Dzięki tej Pomocy Niemcy przegrali bitwę o miasto, chociaż wszyscy oni wierzyli w bliskie zwycięstwo. A dowódcy sowieccy zrozumieli, że dla zwycięstwa nad wrogiem należy przerwać prześladowania Cerkwi, która będzie tę Pomoc u Boga wyjednywać. Oto dlaczego Stalin gwałtownie zmienił stosunek Państwa do Cerkwi. W wyniku tego naród rosyjski otrzymał najpewniejszą broń – możliwość wyznawania prawosławia, które we wszystkich czasach zapewniało Rosji zwycięstwo nad wrogami.
Tego tematu jednak dotąd cała historiografia sowiecka w ogóle nie podejmowała. Mało tego, dokonywano wiele prób, aby obalić historię o tym, że na rozkaz Stalina był dokonany oblot Moskwy z Ikoną Tichwińską. Również obecnie wielu pseudohistoryków neguje pomoc Nieba dla Rosji w czasie wojny. Nawet wysocy dostojnicy cerkiewni biorą w tym udział, aby ośmieszyć te wydarzenia, zasiać do nich nieufność, podważyć fakty historyczne i świadectwa świadków. Niektóre z przedstawianych argumentów są wręcz śmieszne. Na przykład, twierdzi się, że opisywane spotkanie Stalina z przedstawicielami Cerkwi już w lipcu 1941 roku jest nieprawdą, albowiem odnaleziono dokument o takim kontakcie, ale pochodzący dopiero z 1943 roku. A przecież wiadomo, że Stalin często nie pozwalał wykonywać z ważnych, tajnych narad (tym bardziej z przedstawicielami Cerkwi!) żadnych notatek czy protokołów. Powinni też pomyśleć o tym, że po śmierci Stalina do boju ruszyli czyściciele dokumentów historycznych w archiwach. Tak było za czasów Chruszczowa i Breżniewa i tak jest do dziś. Chodziło o to, aby zwycięstwo w wojnie przypisać Partii Komunistycznej, genialnym dowódcom, generałom i Naczelnemu Wodzowi oraz dzielnym i odważnym żołnierzom sowieckim. Twierdzi się do dziś, że cuda – to są mity prawosławne, bajki, legendy średniowieczne. Neguje się np. pomoc Patriarchatu Libanu, podjętą dla ratowania Rosji, neguje się sam przyjazd Metropolity Eliasza, jego pobyt w Moskwie i Leningradzie. Wyśmiewa się 52 stopniowe mrozy w listopadzie 41 roku, przytaczając „dowody” w postaci wpisów w pamiętnikach Guderiana, że zanotował on mróz tylko minus 35 stopni, ale nie podają daty, kiedy ten wpis był dokonany. Krytykuje się działania Boga, że duże mrozy dokuczały też żołnierzom sowieckim, albo po co były mrozy 20-25 stopni np. w Odesie, dalekiej od rozgrywanej Bitwy o Moskwę, gdzie ludzie zamarzali od zimna, nie przyzwyczajeni do takich mrozów. Pan Bóg powinien był działać wybiórczo: mrozić Niemców, a nie szkodzić Rosjanom.
W wywiadzie z pisarzem prawosławnym Mikołajem Błochinem wspomniano o sakralnym posiedzeniu Naczelnego Dowództwa (z 18 na 19 października 1941 r.). Właśnie na tym posiedzeniu zdecydowano o radykalnej zmianie stosunku Partii do Cerkwi. Po posiedzeniu Stalin ogłosił, że nigdzie nie wyjedzie z Moskwy i że „będziemy otwierać świątynie i Bóg nam pomoże”. Jego najbliżsi współpracownicy byli w szoku, gdy o tym usłyszeli, gdyż do tej pory oni prześladowali Cerkiew właśnie na jego rozkazy. Raptowna zmiana polityki wobec Cerkwi wywołała straszne zdenerwowanie w partyjnych szeregach. Kiedy czytali w „Prawdzie” artykuł Stalina, w którym zażądał on w żadnym przypadku nie zamykać świątyń, to nie wiedzieli, co robić: czy wykonywać partyjne decyzje o wykorzenieniu religii jako „opium narodu”, czy zgodnie z nowym wezwaniem Wodza, zaprzestać prześladowań Cerkwi?. Wiedzieli bowiem, że jeżeli Stalin coś postanowił, to na pewno to zrealizuje. I co teraz mają robić oni, którzy jeszcze niedawno wysadzali w powietrze świątynie i rozstrzeliwali kapłanów, wygłaszali na zebraniach płomienne mowy o szkodliwości „opium narodu”. Czymże jest teraz religia – „opium”, czy też nie jest? Ale kiedy nastąpiły liczne prawosławne cuda, to nawet wrogowie Cerkwi zaczęli „odzyskiwać” wzrok.
W 1947 roku Stalin spełnił swoją obietnicę i w październiku zaprosił Metropolitę Eliasza do Rosji. On bał się niewykonania poleceń Matki Bożej, ponieważ wszystkie proroctwa, które mu przekazano, spełniły się. Przed przyjazdem gościa Stalin zawezwał Metropolitę Aleksija, który w tym czasie był już Patriarchą, i zapytał: „Czym może odwdzięczyć się Metropolicie Eliaszowi Rosyjska Cerkiew?”. Patriarcha zaproponował podarować Ikonę Kazańskiej Matki Bożej, krzyż z kosztownościami i panagię*/, ozdobioną drogocennymi kamieniami ze wszystkich obszarów kraju, żeby cała Rosja uczestniczyła w tym darze. Według polecenia Stalina najbardziej wytrawni jubilerzy wykonali panagię i krzyż.
_________
*/ „panagia” – mały obrazek (ikonka, do kilkunastu cm wysokości) z metali szlachetnych (złota lub srebra lub też pokryty tymi metalami), ozdobiony drogocennymi kamieniami z wizerunkami Osób Boskich, Matki Bożej lub Świętych, noszony przez wysokich dostojników cerkiewnych (Patriarchów, Arcybiskupów, Metropolitów) na łańcuchu na piersiach.
Metropolita Eliasz przybył do Moskwy, gdzie powitano go bardzo uroczyście. Wręczono mu ikonę, krzyż i panagię. „Jestem szczęśliwy, – powiedział Metropolita Eliasz – było mi dane stać się świadkiem odrodzenia Wiary Prawosławnej na Świętej Rusi i zobaczyć, że Pan Bóg i Matka Boża nie zostawiły waszego kraju, a przeciwnie – zaszczyciły ją szczególną Życzliwością. Z wielką wdzięcznością przyjmuję te dary od całej ziemi Rosyjskiej, jako pamiątkę o ukochanym przeze mnie kraju i jego narodzie. Życzę wam, moi drodzy, i mam nadzieję, że według słów wielkiego Świętego ziemi Rosyjskiej – wielebnego Serafima Sarowskiego – w środku lata zaśpiewacie „Chrystus Zmartwychwstał!. Jakaż wielka radość będzie na całej ziemi”.
W tym samym czasie rząd sowiecki nagrodził go Premią Stalinowską za pomoc Rosji w czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Wysokość jej wynosiła 100.000 rubli. Była to wtedy wielka kwota. Metropolita Eliasz przyjęcia Premii odmówił tłumacząc, że mnichowi pieniądze nie są potrzebne i sam przekazał 200 tys. dolarów, zebranych w Libanie, na pomoc dzieciom – sierotom, których rodzice zginęli podczas wojny. Z Moskwy Metropolita Eliasz pojechał do Leningradu. Do ZSRR przyjeżdżał w sumie 5 razy.
Bitwa Stalingradzka
Następnie Kazańska Ikona została przewieziona do Stalingradu. Tam odbywały się przed nią nieprzerwane służby – nabożeństwa i apele ku pamięci poległych żołnierzy, które następowały jedno po drugim. Ikona stała pośród rosyjskich sił na prawym brzegu Wołgi i Niemcy nie byli w stanie przeprawić się przez rzekę, mimo ogromnych wysiłków z ich strony. W zasadzie Stalingrad w 1942 roku został przez Niemców zdobyty. Był czas, kiedy obrońcy miasta zostali zepchnięci na mały skrawek prawego brzegu Wołgi, ale Niemcy nie byli w stanie zepchnąć rosyjskich żołnierzy do rzeki, ponieważ była z nimi Ikona Kazańskiej Matki Bożej.
Bitwa Stalingradzka – jedna z decydujących batalii II Wojny Światowej, rozgrywała się w okresie między 22 lipca 1942, a 2 lutego 1943r. (czyli ponad 0,5 roku). Celem wojsk niemieckich było zdobycie miasta Stalingrad nad Wołgą (dziś Wołgograd), ważnego ze względu na plany zajęcia Kubania i Kaukazu.
Rosjanie ginęli tysiącami. Średnia długość życia szeregowca w tym mieście, kompletnie zniszczonego przez artylerię, wynosiła 24 godziny. Nigdy nie podano rzeczywistej liczby ofiar bitwy stalingradzkiej. Podobno Stalin bał się, że jeżeli prawda wyjdzie na jaw, to zbuntują się wszyscy żołnierze. Dopiero niedawno ogłoszono szacunkowe liczby. Z odtajnionych dokumentów wynika, że w walkach o Stalingrad zginęło ok. 8 mln. żołnierzy radzieckich. Nie wiadomo do końca, czy ta niewiarygodna liczba jest przesadzona. W oficjalnych sowieckich dokumentach podano, że z pola bitwy zebrano ciała 46.700 poległych radzieckich żołnierzy i oficerów; wskutek nalotów oraz walk życie straciło 42.750 cywilnych mieszkańców miasta oraz uciekinierów; na skutek represji niemieckich zginęło 3.345 cywilów; na roboty przymusowe Niemcy wywieźli 64.220 cywilów. Z kotła stalingradzkiego w okresie do 24 grudnia 1942 r. ewakuowano drogą lotniczą około 34 tysiące specjalistów i rannych. Do wiarygodności dokumentów i statystyk sowieckich każdy będzie miał poważne wątpliwości. Porównajmy tę liczbę (46.700 poległych) z liczbą 8 mln., podaną wyżej.
Bitwa o Stalingrad rozpoczęła się nabożeństwem przed Ikoną Kazańskiej Matki Bożej i dopiero po tym został dany sygnał do ataku. Następnie Ikona była przywożona na najtrudniejsze odcinki frontu, gdzie sytuacja była szczególnie rozpaczliwa oraz do miejsc, gdzie przygotowywano ofensywę. Kapłani odprawiali nabożeństwa i kropili żołnierzy wodą święconą.
W rejonie Stalingradu 23 listopada 1942 Rosjanie zamknęli w kotle 6 Armię Polową generała Friedricha Paulusa, część 4 Armii Pancernej oraz jednostki rumuńskie (łącznie 364.000 żołnierzy). Niemieckie próby odblokowania stalingradzkiego kotła nie powiodły się. Dowództwo niemieckie odrzuciło propozycję kapitulacji. Bitwa zakończyła się klęską dla Niemiec i olbrzymimi stratami. Była ona przełomem w wojnie na froncie wschodnim. Inicjatywę przejęła Armia Czerwona. Mimo iż dzień wcześniej Paulus otrzymał nominację na feldmarszałka, nie popełnił jednak samobójstwa, czego spodziewał się po nim Hitler, lecz 2 lutego 1943 roku poddał swoje wojska. W tym samym dniu toczyła się konferencja w Wolfschanze, gdzie führer zapowiedział, iż w tej wojnie nie będzie już nowych feldmarszałków. Postawa Friedricha von Paulusa była wg niego niegodną żołnierza. Paulusa umieszczono w dosyć komfortowej kwaterze na przedmieściach Moskwy, gdzie pozostawał do końca wojny. Włączył się w działalność komunistycznego Komitetu Wolne Niemcy i po klęsce III Rzeszy występował w charakterze świadka oskarżenia podczas Procesów Norymberskich. W 1953 roku wrócił do Niemiec i rozpoczął pracę w policji Republiki Demokratycznej. Zmarł cztery lata później.
Straty, jak wspomniano, były ogromne. W listopadzie 1943 roku Stalin ogłosił, że zebrano i spalono ciała 146.300 Niemców. Liczba wziętych do niewoli jest podawana różnie: od 91 tys. do 108 tys. Jednocześnie w wielu źródłach podaje się, że tylko w dniach od 30 stycznia do 2 lutego 1943 r. do niewoli poddało się 91 tysięcy żołnierzy). Zróbmy więc sami podliczenie: jeżeli liczbę zebranych z pola walki i spalonych Niemców (146.300) odejmiemy od 364 tys. żołnierzy, którzy brali udział na początku walk, to uzyskamy liczbę 217.700 żołnierzy, którzy dostali się do niewoli. 20.000 z nich pozostawiono do odbudowy Stalingradu. Resztę jeńców, głównie pieszo, ewakuowano do obozów internowania w Uzbekistanie (rejon Taszkientu), skąd trafili do łagrów. Podaje się, że w drodze do obozów jenieckich podczas 40 st. mrozów i w niewoli (tyfus, niedożywienie) – zmarło około 102 tysięcy Niemców. Według naszych wyliczeń wynika, że jeńców niemieckich zmarło dużo więcej. Ostatni jeńcy powrócili do Niemiec dopiero po interwencji kanclerza Republiki Federalnej Konrada Adenauera, w roku 1955. Przeżyło ich około pięciu tysięcy (wg niektórych źródeł 6 tys.). Tylu Niemców pozostało z 364.tys. armii. Jeszcze straszniejszy był los Rosjan z oddziałów pomocniczych, którzy jako kolaboranci byli traktowani dużo gorzej niż Niemcy. Prawdopodobnie większość z nich została szybko rozstrzelana, i najpewniej żaden nie przeżył niewoli.
Uważa się, że właśnie Bitwa Stalingradzka stała się przełomową w toku całej II Wojny Światowej. Taką samą ocenę wystawia się Bitwie o Moskwę i Bitwie pod Kurskiem.
A teraz o pomocy Matki Bożej rosyjskim żołnierzom pod Stalingradem. Pisaliśmy już o tej pomocy pod Moskwą i Leningradem. O Cudzie pod Stalingradem pisze „Православная народная газета” «Русь Державная» (Prawosławna Gazeta Ludowa „Ruś Można”) i inne wydawnictwa.
11 listopada 1942 roku Niemcom po zażartych walkach udało się przerwać obronę wojsk sowieckich i dojść do rzeki Wołgi także na tym odcinku linii obrony. Obrona ta została rozcięta na trzy części. I oto w najbardziej krytycznym momencie walk żołnierze całej jednostki wojskowej generała Czujkowa zobaczyli na Niebie zjawisko, które później otrzymało nazwę „Znak Stalingradzki” («Сталинградское знамение»). Stało się to podczas bitwy, wieczorem, kiedy już ściemniało się. Na jesiennym nocnym Niebie pojawił się Znak, który wskazywał na „uratowanie miasta, armii i na szybkie zwycięstwo sowieckich wojsk”. Jednostka wojskowa generała Czujkowa, która oglądała Cud nad Stalingradem została po zaistnieniu Cudu wycofana z Frontu Stalingradzkiego i przerzucona na Ukrainę (?). Dlaczego, kto podjął taką decyzję – nie wiadomo.
Krótka uwaga do tematu. W pewnych środowiskach Cerkwi Prawosławnej pojawiła się moda dyskredytowania cudów prawosławnych. Dzieje się to w czasach, kiedy nareszcie po dziesiątkach lat wiedza o pomocy Nieba dla Rosji w czasach II Wojny Światowej zaczęła przebijać się do mediów. Niestety, wiedza ta jest niewygodna dla znanych również w innych kościołach chrześcijańskich wilków w owczych skórach. Pomijamy milczeniem wypowiedzi ateistów, komunistów i innych „bezbożników”. Mówili o tym i walczyli zajadle z Cerkwią przez dziesiątki lat, czemu teraz mieli by być inni?. Ale teraz z krytyką cudów Cerkwi Prawosławnej występują znani teolodzy, profesorowie wyższych uczelni Cerkwi Prawosławnej, których wypowiedzi są nagłaśniane przez usłużne media, walczące z wiarą chrześcijańską. Taki np. Ojciec, Protodiakon Andriej Kurajew, teolog, wykładowca moskiewskiej uczelni teologicznej, stawia pod wątpliwość Cud Zstępowania Błogosławionego Ognia w Jerozolimie, największy cud chrześcijaństwa. Wydrukował on artykuł „O pobożnych bajkach”, w którym „demaskuje” i „obala” niektóre wydarzenia z czasów Wojny Ojczyźnianej, m.in. o Objawieniu się w 1941 roku Najświętszej Bogurodzicy Metropolicie Gór Libanu Eliaszowi i o procesjach Drogi Krzyżowej z Ikonami Matki Bożej dookoła Moskwy, Leningradu i Stalingradu. Kurajew również demaskuje „łatwowierność”, z jaką „prawosławne babcie” («православные бабушки ») odnoszą się do opowiadań o Objawieniu się Najświętszej Bogurodzicy na Niebie nad Stalingradem.
Drugim takim krytykiem jest protojerej Wsiewołod Czaplin, zwierzchnik Synodalnego Wydziału ds. Stosunków Cerkwi ze Społeczeństwem. Na niektórych blogach prawosławnych uważa się ich za prawosławnych heretyków. Obaj są pochodzenia żydowskiego.
Otóż, gdyby teolog Kurajew zechciał poszukać w dostępnych źródłach informacji o tych wydarzeniach, to nie pisałby tych bezpodstawnych opinii i szyderstw z łatwowierności „бабушeк”. Powszechnie znany jest fakt znalezienia w archiwach Rady ds. Religii przy Radzie Ministrów ZSRR dokumentu, potwierdzającego wiarygodność tego „Stalingradzkiego Znaku”. Dokumentem tym jest sprawozdanie Pełnomocnika Rady ds. Religii Rosyjskiej Prawosławnej Cerkwi na Ukrainie tow. Chodczenki, adresowany do Przewodniczącego rady tow. G.G. Karpowa. W sprawozdaniu tym etatowy ateista, walczący z religią, donosi wyższemu kierownictwu o … Cudzie, Znaku, który wskazywał na „uratowanie miasta, armii i na szybkie zwycięstwo sowieckich wojsk”. Było to niezgodne z jego własnymi poglądami i przekonaniami, którego świadkiem była jednostka wojskowa generała Czujkowa. Ale jako lojalny oficer podał dowództwu informację o niezwykłym wydarzeniu. Co dokładnie widzieli żołnierze i oficerowie – o tym w sprawozdaniu swym Chodczenko, niestety, nie podaje. Jednak lukę tę uzupełniają świadectwa świadków, których zeznania zebrał A. Farberow, autor książki «Спаси и сохрани» (Uratuj i zachowaj). Są to świadectwa weteranów, ludzi wiarygodnych. Zachowały się świadectwa około dziesięciu świadków. Oto kilka z nich:
* – Oficer kontrwywiadu wojskowego G.I.Gołubiew, który dostarczał w tym czasie tajne dokumenty i nie był naocznym świadkiem Cudu, od współpracownika usłyszał: …”Widzieliśmy coś niezwykłego – Matka Boża była na Niebie! Wyprostowana, w całej okazałości i z Dzieciątkiem Jezus! Teraz na pewno będzie porządek!”.
* – Pracownica muzeum – panoramy „Bitwa Stalingradzka” Ż.N.Szirikowa przechowuje unikatowy wpis, dokonany w 2001 roku. Jeden z obrońców Stalingradu, mieszkaniec Rostowa nad Donem, opowiedział jej: „Jak zobaczyłem w Niebie Matkę Bożą w całej okazałości, dusza była w podniosłym stanie. Od razu zrozumiałem, że nie zginę i żywy wrócę do domu. Wiara w zwycięstwo już więcej mnie nie opuszczała. Widzenie stojącej Matki Bożej na jesiennym Niebie Stalingradu, jak tarczę przeniosłem przez swe życie na froncie”.
* – Podobne świadectwo innego uczestnika bitwy i świadka Znaku, który wówczas walczył na terytorium zakładu „Krasnyj Oktiabr’” (Czerwony Październik), przechowywane jest u Dyrektora Muzeum Obrony Stalingradu W.M.Jewdokimowej.
* – W książce umieszczone jest wspomnienie jeszcze jednego świadka – zwiadowcy o nazwisku Wieliczko: „Wszystko zaczęło się od pojawienia się w czasie bitwy jasnego pasa. Obie strony przerwały ostrzał… Pas światła stawał się coraz jaśniejszy i jaśniejszy, aż stał się całkiem jaskrawy… Świadka z grupą zwiadowców dowódca wysłał, aby rozpoznali źródło światła. Zobaczyli oni Kobietę w bieli, od której pochodziło to światło. Widzenie trwało niecałą godzinę.
Po tygodniu od tego Objawienia, które zostało odebrane przez naocznych świadków jako dobry znak, zaczęło się natarcie wojsk sowieckich. Zakończyło się klęską i kapitulacją Armii Paulusa.
Na blogu „ЧУДЕСА НА ВЕЛИКОЙ ОТЕЧЕСТВЕННОЙ ВОЙНЕ” („Cuda na Wielkiej Wojnie Ojczyźnianej) opisany jest cud, podobny do przedstawionego wyżej, tylko prawdopodobnie widziany z innego miejsca i zawierający więcej szczegółów.
Плач Богородицы (Płacz Bogurodzicy)
Oto relacja świadka: W tym dniu walka była szczególnie zacięta. Ziemia niczyja między okopami walczących stron była pokryta ciałami zabitych – Niemców i Rosjan. Walka ucichła dopiero pod wieczór. W pewnym momencie ziomek opowiadającego, Iwan Bożkow, powiedział cicho: „Pietia, tam kobieta płacze…”. – To ci się wydawało, skąd miałaby tutaj wziąć kobieta? – odpowiedział świadek. Ale kiedy ze strony Niemców ucichły strzały, wszyscy usłyszeli, że gdzieś rzeczywiście płacze kobieta. Bożkow wylazł z okopu i mówi: „Tam mgła się kłębi. A we mgle po ziemi niczyjej w naszą stronę idzie kobieta… Pochyla się nad zabitymi i płacze. Boże! Ona podobna jest do Bogurodzicy!… Bracia! Przecież nas Bóg wybrał dla tej pamiętnej chwili, na naszych oczach dokonuje się cud! Przed nami Święte Widzenie!…” Ostrożnie wyjrzeliśmy z okopu i widzimy: Po niczyim pasie ziemi w kłębach mgły szła kobieta w ciemnych, długich szatach. Pochylała się nad ziemią i głośno płakała. Ktoś mówi: „A Niemcy również na Widzenie patrzą. Oto ich hełmy sterczą nad okopami… Tak, tutaj coś nie tak. Popatrz, jaka Ona wysoka, dwa razy wyższa od zwykłej kobiety…”. Boże, jak Ona płakała, po prostu w duszy wszystko się przewracało! W czasie, gdy patrzeliśmy na Widzenie, dziwna mgła pokryła większą część pasa niczyjej ziemi. Pomyślałem: „To tak, jakby całunem nakrywała zabitych.” A kobieta, tak podobna do Bogurodzicy, naraz przestała płakać, odwróciła się w stronę naszych okopów i ukłoniła. – „Bogurodzica w naszą stronę się ukłoniła! Zwycięstwo będzie nasze!” – głośno wtedy powiedział Bożkow.
Znak Stalingradzki wskazuje wyraźnie, że Opatrzność Boża nie zostawiła narodu rosyjskiego w najbardziej krytycznym momencie jego historii. Po zaistnieniu Cudu dowódca armii generał Czujkow (później marszałek) zaczął otwarcie bywać na prawosławnych nabożeństwach. Można było go zobaczyć w cerkwiach, jak stawiał świece przed ikonami. Zapewne przypominał wtedy noc przed bitwą i przedziwny Obraz Bogurodzicy, który się ukazał na jesiennym niebie. Pewna kobieta, która wiele lat pracowała z żoną marszałka Czujkowa powiedziała, że …”Wasilij Iwanowicz (Czujkow) opowiadał nam, że właśnie Kazańska Ikona była wtedy na Niebie”.
Kazańska Ikona Matki Bożej stała na prawym brzegu Wołgi pośród wojsk rosyjskich i przed nią były nieustannie odprawiane nabożeństwa modlitewne i pogrzebowe. Nie można zapominać, że przed tą Ikoną odprawione zostały nabożeństwa modlitewne zarówno przed rozpoczęciem natarcia jak i po zakończeniu Bitwy Stalingradzkiej. Po bitwie podczas nabożeństwa dziękczynnego pierwszą świecę zapalił generał Czujkow.
Są też jeszcze świadkowie tego, jak marszałek Żukow w prostej chłopskiej chacie na lewym brzegu Wołgi modlił się o zwycięstwo. W rozmowie z pisarzem Jurijem Bondariowym Żukow opowiadał, że w tych dniach odbył się oblot wzdłuż linii frontu Ikony Kazańskiej Matki Bożej.
W kazaniu na temat pomocy Matki Bożej dla Rosji w czasie II Wojny Światowej Archimadryta P. Kuczera powiedział, że …niebieska pomoc została okazana po modlitwach, a w sierpniu 1942 roku Radzie Wojennej Frontu Stalingradzkiego na czele z marszałkiem Żukowem przed rozpoczęciem wielkiej Stalingradzkiej Bitwy objawił się Św. Mikołaj Cudotwórca i nakazał odprawić Liturgię, co zostało spełnione i Stalingrad został uratowany.
Nieprzypadkowo w centrum Stalingradu niezniszczonym okazał się tylko jeden budynek – właśnie świątynia Kazańskiej Matki Bożej.
Fakty świadczą, że w tych dniach o pomoc z Nieba do Boga modlili się i duchowieństwo, i mieszkańcy miasta oraz jego obrońcy. Pisarz A.Farberow tak pisze o tym: „Właśnie w te tragiczne miesiące 1942 roku żołnierze, oficerowie i liczni generałowie walczącej armii, ochrzczeni w okresie niemowlęcym, uczestniczący w nabożeństwach w dzieciństwie i latach młodości, przypomnieli o Bogu. Do nich, którzy przez wiele lat żyli w atmosferze ateizmu, na froncie – w krwi i błocie, pośród okropności wojny – zaczęła powracać wiara ojców… Tak już jest urządzony człowiek rosyjski – im groźniejsze niebezpieczeństwo, tym mocniej on chwyta się za koło ratunkowe świętej wiary, przypomina, wydawałoby się na zawsze zapomniane modlitwy”.
Bóg wysłuchał modlitwy Orędowniczki Ziemi Rosyjskiej – Bogurodzicy i obdarzył Rosję zwycięstwem. Uczestnicy tamtych walk i świadkowie Objawionego Znaku nie mieli żadnych wątpliwości. Natomiast niegodziwym jest, gdy wątpią w to ich potomkowie.
Bitwa Kurska
Bitwa na Łuku Kurskim uważana jest za jedną z największych bitew pancernych w historii. W 2012 roku w Rosji obchodzono 69 rocznicę Bitwy Kurskiej, którą uważa się za przełomową w toku II Wojny Światowej. Przy opisie Bitwy Stalingradzkiej również użyliśmy tych samych słów. Znany pisarz prawosławny Mikołaj Błochin, obecnie mnich, uważa jednak, że zarówno Bitwa Stalingradzka jak i Bitwa pod Kurskiem nie były przełomowymi w czasie wojny. Za przełomową uważa on Bitwę pod Moskwą, gdzie złamano dumę Wermachtu, armii niemieckiej, uważanej dotąd za niezwyciężoną. Pognębiono, upokorzono teutońską pychę tej armii. Porażka Wermachtu pod Moskwą zapoczątkowała serię jego porażek. Mimo prób Wermacht już nie odzyskał przewagi strategicznej aż do 1945 roku.
W Bitwie na Łuku Kurskim wzięło udział około dwóch milionów żołnierzy, 6 tys. czołgów, 4 tys. samolotów. Straty sowieckie wyniosły około 500 tys. poległych.
Największa bitwa odbyła się w pobliżu Prochorowki. Na polach tej miejscowości doszło 12 lipca 1942 r. do bitwy spotkaniowej około 1,5 tys. czołgów i dział samobieżnych. To, co się tam działo, uczestnicy walk i miejscowi mieszkańcy nazywali prawdziwym piekłem. Czerwonym płomieniem paliła się cała ziemia. Drgania ziemi były tak silne, że obniżyły się podziemne wody i w studniach Prochorowki i okolicznych wiosek zginęła woda. Nad polem bitwy, w niebie, setki samolotów nieustannie prowadziły walki powietrzne. Powietrze było czarne od palących się czołgów, nie było czym oddychać, a i dzień był upalny… Załogi podbitych maszyn podejmowały walki na śmierć i życie; gdy skończyły się naboje z broni osobistej – pistoletów, w ruch szły łopatki saperskie, noże, bagnety, jakieś kawałki żelastwa, a w końcu zostawały gołe pięści…
Duże sukcesy w tej bitwie odnosiły wprowadzone „Pantery” i „Tygrysy”. „Tygrysy” miały armatę kalibru 120 mm i mogły razić rosyjskie T-34 już z odległości 2 km, co było nieosiągalne dla rosyjskich czołgów, które starały się zatem jak najszybciej zbliżyć się do niemieckich. Straty rosyjskich czołgów w Bitwie Kurskiej były jak 1:4. Za każdy niemiecki czołg Rosjanie oddawali cztery swoje. Poza tym T-34 brał udział w 1 – 3 walk, natomiast niemiecki czołg – w 5 – 12 walkach. Tłumaczy się to lepszym wyszkoleniem niemieckich załóg.
W prawosławnej gazecie „BŁAGOWIEST” proboszcz świątyni „Znaku Matki Bożej” Diecezji Kurskiej Piotr Paszkiewicz opowiada, że właśnie w tym czasie nad polem bitwy, nad rozpaloną od ognia ziemią, nad czołgami i tysiącami poległych i żywych żołnierzy, objawiła się Ona, Bogurodzica. Zachował on do naszych czasów wypowiedź już śp. świadka, uczestnika tych walk. Oto wypowiedź tamtego świadka Cudu: „Kiedy jeszcze nie było wiadomo, kto zwycięży, Matka Boża w niebie machnięciem ręki pokazała kierunek – od Moskwy na Zachód. Widzieli Ją nasi. I popędzili faszystów w tę stronę, którą pokazała w niebie Najczystsza Maryja Dziewica, bezwiednym wysiłkiem woli byli posłuszni machnięciu Jej ręki…
Wielu weteranów Prochorowki wspominając o widocznym w tym dniu Cudzie mówi, że mówienie o nim zostało natychmiast zabronione przez „odpowiednie organa”.
W naszych czasach dziennikarze w rozmowach ze starymi mieszkańcami wioski Prochorowka słyszą niezwykłe opowiadania. Mówią oni, że podczas walki na niebie na pewien czas pojawił się Obraz Matki Bożej, jak na Ikonie „Znak”. Widzieli go dziesiątki mieszkańców wioski. Po walce mieszkańcy Prochorowki widzieli drabinę, która opuszczała się z nieba, po której wstępowali wzwyż dusze poległych żołnierzy. Widzenie to powtarzało się kilka razy i w różnych miejscach walki.
Najdziwniejsze jest to, że w końcu lat 80-tych (40 lat później od bitwy czołgów) grupa chłopców i dziewcząt, którzy spacerowali po głównej ulicy Prochorowki, zobaczyli drabinę, która prowadziła do niebios. Zobaczyli też wszystko to, o czym opowiadali starcy i babcie we wiosce. Dziewczyny wystraszyły się. Ktoś przypomniał, że w takich wypadkach należy się przeżegnać. Żegnali się i tarli oczy, myśląc, że jest to halucynacja. Ale widzenie trwało kilka minut i było jasne i wyraźne.
Jeszcze dziwniejsze i wręcz niesamowite są informacje na jednym z rosyjskich blogów, że …”w niemieckich wspomnieniach można przeczytać, jak nagle ożywali i zaczynali prowadzić ogień uważane za podbite rosyjskie czołgi; jak objęte płomieniami „trzydziestkiczwórki” szły na śmiertelny taran „Tygrysów” i ich załogi pozostawały żywe!… Szczegółów lub potwierdzeń tych niezwykłych informacji nie zdołano odnaleźć.
Natomiast na stronie „Русский Дом” Aleksander Walentynowicz Trubin opisuje wydarzenia związane z tematyką Bitwy Kurskiej. Niezwykłe. Wynikają z nich wnioski, że oprócz Matki Bożej w czasie wojny Rosji pomagali również jej wielcy Święci. Oto dwa świadectwa na ten temat:
1. O człowieku, który chodził po niebie. Wydarzyło się to tuż przed Bitwą Kurską w 1943 roku:
„W tym czasie żyliśmy na Ukrainie, na granicy z Rosją, obok już było województwo kurskie. To był rok 1943. Byłem wtedy, oczywiście małym chłopcem. Naszą wioskę spalili Niemcy i przesiedliliśmy się do innej wioski. Połowa wioski była wypalona, druga połowa została. Nie było ani prądu, ani radia, Byliśmy wtedy odcięci od świata i nie wiedzieliśmy, co w danej chwili dzieje się na froncie. W tym czasie szły przygotowania do Bitwy Kurskiej, ale my wtedy o tym nie wiedzieliśmy. Pewnego razu wchodzi do domu ojciec i mówi do mamy: „Matka, wyjdź na ulicę, popatrz, co się dzieje! I wy też idźcie” (to do nas, do dzieci). Wychodzimy wszyscy razem na ulicę, ojciec wyciąga rękę i mówi: „Oto, patrzcie!”… Patrzymy w kierunku jego ręki i naraz widzimy, że po niebie chodzi człowiek! Zobaczyliśmy w niebie człowieka, jak i on go przedtem zobaczył. Zebrała się cała wioska, przyniesiono lornetki, przez które było dobrze widać, jak po niebie chodzi człowiek w czarnej mnisiej odzieży, siwy, z krzyżem na piersi i kadzielnicą w ręku. Chodzi i kadzi. Chodził on tak dość długo. Potem zawrócił w stronę Rosji i odszedł, stopniowo zamieniając się w maleńką czarną kropkę, a następnie zupełnie znikł z pola widzenia, tak że nawet przez lornetkę nie można było go zobaczyć. Potem się dowiedziałem, że było to akurat w przeddzień bitwy czołgowej na Łuku Kurskim.
Skończyła się wojna, wyjechałem do Leningradu, skończyłem szkołę, instytut. I tam i tam było zwykłe ateistyczne wychowanie. Nawet musiałem zaliczać „Naukowy ateizm”. Nauczali, że Boga nie ma. Ale ja już wiedziałem, że to nieprawda, dobrze pamiętałem tego człowieka w niebie z 1943 roku”.
2. Druga opowieśc tego samego świadka jest jakby ciągiem dalszym poprzedniej:
Ten przypadek z mojego dzieciństwa opowiadałem czasem niektórym ludziom. Pewnego razu opowiedziałem go młodym pracownikom w pracy. Po jakimś czasie przynoszą oni mi wspomnienia pewnego generała, uczestnika Bitwy Kurskiej i czytam tam niezwykłą rzecz!. Okazuje się, że przed bitwą był taki moment, kiedy niemieckie czołgi już były gotowe do walki, a czołgi rosyjskie dopiero co przywieźli koleją i stały one nie rozładowane na stacji na platformach kolejowych. Niemcom wystarczyło tylko podjechać i wystrzelać naszą technikę ogniem na wprost, na stacji. Ale w ciągu 40 minut ani jeden niemiecki czołg bez jakiejkolwiek widocznej przyczyny nie można było uruchomić!. Tego czasu wystarczyło, aby wyładować nasze czołgi, ustawić je w szyku bojowym i rozpocząć tę największą w historii bitwę czołgową, w której uzyskaliśmy zdecydowane zwycięstwo! Gdy to przeczytałem, zrozumiałem znaczenie mego dziecięcego widzenia w przeddzień bitwy.
A kim był ten człowiek w niebie? – pyta świadek i odpowiada: wiele czasu myśleliśmy i rozmawialiśmy o tym z Ojcem Alipijem (Woronowem), przeorem Peczerskego Klasztoru w Pskowie i doszliśmy do wniosku, że był to Wielebny Sergiusz Radoneżski (Сергий Радонежский), Przeor Ziemi Rosyjskiej, przez którego modlitwy Rosja została uratowana w czasach Smuty, i w 1812 roku oraz w tym czasie 43 roku, gdy objawił się jako jej Orędownik.






