SŁÓWKO WSTĘPNE
„Jest to druga dopiero w Polsce książka, w której mieści się cały traktat ogólnej teorji wolnej myśli,— i to śmiało rzec można — w skończenie doskonałej postaci...
„ W Polsce, gdzie szkoły opanowane są przez czarną międzynarodówkę, szerzącą najgłupsze przesądy,
książka ta powinna , przyczynić się poważnie do rozproszenia ciemnoty umysłowej, Z tej racji, dzieło to należałoby odbić w miljonach egzemplarzy
i rozrzucić po całym kraju..,a „Musimy zgóry być przygotowani na to, iż kler katolicki wystąpi z robotą inkwizycyjną:
będzie zwalczał tę książkę i prześladował tych zwłaszcza, co ją czytają i rozpowszechniają.
Wobec takich możliwych zamiarów, ksiądz katolicki w Polsce musi być poskromiony...
Jest on dziś jawnym wrogiem ruchuwolnościowego i wolnomyślnego, osobistym nieprzyjacielem każdego światlejszego i lepszego człowieka,
patentowanym szerzycielem zgorszenia, jak słusznie powiedział kiedyś Andrzej Niemojewski, i granitową ostoją siedmiu grzechów głównych...
Tak książkę, która jest ofiarą niniejszej inkwizycji (= badania), rekomenduje patentowany apostoł jedynie prawdziwe oświaty,
praktykant siedmiu cnót głównych, obrońca Polski przeciw „najgroźniejszemu jej wrogowi",
t. j, „mafji watykańskiej uosobionej w „rezydencie watykańskim”, tej „największej finansowej potęgi Europy”,—słowem: s Wolnomyśliciel Polski
organ zaświatowego Lorda Świata (nr. 14, 1930).
Przyznać trzeba, że owo dzieło rzeczywiście pobiło rekord swego rodzaju.
Toteż, pomimo, iż, jako przedstawiciel czarnej międzynarodówki, wytężyłem przeciw niemu wszystkie swe siły inkwizytorskie,
widzę się zmuszonym z wielkim jej mistrzem od pióra, Ludwikiem Veuillotem, zawołać:
”Nie’ – umre z żalem, żem nie zdołał wypowiedzieć, jak dalece znajduję ich głupimim”
Zresztą, w moich oczach inkwizytorskich, także i przewrotnymi djabelsko, do czego trzeba niemałej inteligencji.
Dzięki temu tej akcji inkwizytorskiej mogłem się podjąć. Wszak nie byłoby godnem czarnomafijcy znęcać się nad gołem osielstwem.
A tak to mogę przynajmniej powiedzieć o nich słowa.
jakie mądra Porcja z „Kupca Weneckiego Szekspira, która tytułowego bohatera sztuki, Antonja,
przed sądem doży ocaliła od szatańskiego zamachu ze strony Szyloka, — rzekła o czarnym księciu marokańskim:
„O światłe głupcy, mędrcy z chorą głową,
Im głębiej wezmą, tern płyciej wybiorą!“
Tuszę też sobie, że, o ile znakomite, lecz, niestety, zbyt Ciężkie dzieło mimowolnego sługi szyloków,
zachwalane przez innego ich sługę, nie miało prasy, o tyle zdobędzie ją sobie ta inkwizycyjna przeciw niemu broszura.
Wszak chodzi w niej o obronę przeciw klerowi Lorda Świata „największej finansowej potęgi Europy”, a Polska, dzięki temu Lordowi, zubożała tak bardzo...
AUTOR.
ANIOŁ ŚWIATŁOŚCI Wrodzony człowiekowi instynkt religijny jest tak żywotny, że — nawet kiedy zostanie zatruty jadem jałowego religijnie ateizmu, wyrzuca się na duszy chorobliwemi nowotworami religijnemi. Zabitego postępowo — już nie ordynarnym nożem, lecz prądem elektrycznym łźenaukowej negacji, Boga — zastępuje ubóstwione stworzenie. Poza, bowiem, kategorjami Stwórcy i stworzenia nic więcej ani pomyśleć się nie da. Zatem: umarł Bóg, niech żyje bóg! Nowoczesne teologje ateistyczne, zapewne, nie przejawiają się już w naiwnych kształtach bałwochwalczych, istota rzeczy atoli pozostaje ta- sama, t. j.: cześć boska dla stworzenia, tylko że pod nowoczesną formą monistyczną. Skrojony na oko, zręcznie, podbity farbowanemi lisami erudycji, usiany gwiazdami, symbolizującemi boski wszechświat, a zarazem i pewne bractwo, — płaszcz takiej teologji może nawet zaimponować zachodniowcom, co wierzą w Zachód, niby w Rzym, wydający orzeczenia exkatedralne. Pod wszelki wszakże kult stworzenia widzial¬nego podszywa się pewne stworzenie, jak i Bóg, niewidzialne. Jako wyższa od człowieka istota rozumna, aspirująca do odbierania czci boskiej,stwór ten dyskontuje na rzecz własną kult stworzenia widzialnego, nadając mu przez to sens istotny. Dlatego, także i w zastosowaniu do no- wopogaństwa, odrzekającego się w teorji wszelkich bogów, prawdziwe są słowa psalmisty: scy bogowie pogańscy — czarci!” Temu faktowi, który dochodzi do uświadomienia w sekcie satanistów, a w czarnych mszach posiada swój szczytowy wyraz, nic a nic nie przeszkadza okoliczność przeczenia bytu czystych duchów, wielbienia zaś w szatanie, jakoby jedynie, symbolu ideałów ateistycznych. Przeczenie to akt podmiotowy, od którego nie zginie żaden byt rzeczywisty. Owszem, ciekawy byt zaświato- , o który chodzi, chętnie gra rolę niebytu, gdyż nie bardzo jest ładny. Obrazowo, w swoich „Dziejach Chrystusa", mowi o term Papini: „Ostatnio, podstęp djabła polega na tern, że rozpowszechnił on wieść o swojej smierci". Im bardziej człowiek zaprzecza Boga, tern większy ma on interes w przeczeniu także i szatana, piętnując również i wiarę w jego istnienie mianem ciemnoty. Jestto wszakże tylko wchodzenie w myśl bluffu szatana o swojej śmierci. Szatan skompromitowałby się wobec człowieka, gdyby się w całej swojej krasie okazał; bezbożnik skompromitowałby swoją sprawę, gdyby uznał rzeczywistość szatana: siłą logiki, musiałby wtedy sie przyznać do służby u niego i przede- wszystkiem sam sobie grozę i hańbę jej uświadomić, a temsamem stracić upajające złudzenie wolności, w imię której Boga odrzul Mało kto potrafi tej strasznej prawdzie spójrzec w oczy i zawrzeć z nią ślub; ale i wówczas jeszcze ukrywa się z nią przed światem. — Umarłem!—ogłasza więc szatan politycznie. — Djabeł umarł! — niemniej politycznie powtarzają słudzy jego, jak echo. Wprawdzie, po ukazaniu się demonologicznej powieści Bernanosa „Pod słońcem Szatana66, — ci sami, wolni od wszelkich zaświatowych panów, panowie ogłosili: „Od czasu Dantego istnieje piekło, od czasu Bernanosa — djabeł" („Wiadom. Lit.66). Ale co z tego, że Bernanos wskrzesił djabła? Oni zaraz zrobili sobie z niego zabawkę artystyczną, która w artystojdach wywołuje—rozkoszne przez swoją niesamowitość, połączoną z poczuciem bezpieczeństwa, — dreszczyki. I złożyli talentowi Bernanosa hołd, że tej zabawce dał życie... artystyczne, jak Dante swemu Piekłu. Rzeczywisty djabeł umarł bezpowrotnie. Przy-najmniej do chwili, w której on sam uzna potrzebę swego zmartwychwstania. Biedak, nie może żyć w atmosferze niewierstwa. Jest dlań zabójcza. I umarł nie dopiero „ostatnio66, jak chce Papini. Już niejednokrotnie z tejże przyczyny umierał. Już w Raju sprawił się tak dobrze, że mógł sobie umrzeć na długie czasy epoki przedchrystusowej. I pocóź byłoby mu żyć? Nie miał nic a nic do roboty. Słudzy jego, z wolnej i nieprzymuszonej woli, czynili jego wolę. Przedziwnie ją odgadywali. „Ostatnio" nastały dlań takie same złe czasy. Więc znowu wziął i umarł. Biedny bezroboczy! Natomiast pojawił się zachwycający urodą i genjuszem anioł światłości. Mówi św. Paweł, że to on sam, czarny pan, taką sztukę transfiguracyjną („transfigurat seu) urządza. Nie może jednak czynić tego nikt, kto umarł. Jest to więc rzetelny anioł światłości. A taki on piękny, łaskawy i mądry, że wolna myśl ogłosiłaby go bogiem, gdyby, niestety, nie obowiązujący ją dogmat ateizmu. Zato, przynajmniej bogiem go nazywa i radosne składa mu hołdy. I apostołuje go żarliwie. Naturalnie, — stwierdzają to jednomyślnie Papini i Bernanos—anioł ten nienawidzi godnych nienawiści barbarzyńców, co go mają za czarnego teosa, który się oszukańczo charakteryzuje na anioła światłości, by uwodzić ród ludzki. „Sa haine s’est reserve les saints“—„Jego nienawiść zastrzegła sobie świętych44 („Pod słońcem Szatana44). Tych nędzników bierze on na fortele reakcyjne. Udało mu się nań wziąć bohatera Bernanosa: „świętego z Lumbres44, ks. Donissant, niedoszłego z tej przyczyny drugiego wydania świętego z Ars, ks. Vianney’a, który, niestety, choć mocno atakowany przez lat 30 przez swego „GrappnTa44, zdołał się mu oprzeć. Zato, jakże on miłuje swoich czcicieli! Naj-doskonalszych ma dziś w bolszewikach, to też zwycięstwo. Zrozumiałe, gdy ci, póki pod caratem byli kandydatami do stryczka, ogłali kare śmierci za hańbę cywilizacji 20-go wieku; a kiedy sami zdobyli należną im władzę, to tę hańbę, z bezprzykładnym od czasów Nerona rozmachem, wprowadzili w życie. Tak samo Robespierre, zanim zaczął równać stany z pomocą gilotyny, napisał rozprawę konkursową przeciw karze śmierci i wziął za nią nagrodę. Było to jednakże koniecznym warunkiem zwycięstwa światłości nad ciemnością. Toteż i w tem nawet okazali ludzkość. Karę śmierci nazwali pięknie „karą najwyższą”, a więzienie — „instytutem pozbawienia wolności”. Jakiemi też wzorowemi instytutami tego rodzaju mogą się pochwalić przed gośćmi z zagranicy! Nic, tylko twarda służba dla wielkiej idei. której patronuje anioł światłości. Dla jej urzeczywistnienia, jej słudzy narażają się na tyfus głodowy miljonów obywateli, nawet sami osobiście padają męczeńską ofiarą niegodziwych zamachów. A któż im dorówna w łaskawości dla pospolitych złoczyńców? Wyzwoliwszy ich z carskich katorg i otoczywszy aureolą męczeństwa, uczynili ich towarzyszami broni i podzielili się z nimi, krwawo zdobytą, władzą. Poznał swój swego, złoczyńca niepospolity złoczyńcę pospolitego? Nawet ludzie Zachodu, jak Ossendowski, kandydat na Mędrca Syonu, w swoim przesławnym „Leninie”, — pasują ich nie na wielkich oprawców, lecz na wielkich ludzi. Wszak i pospolici katorżnicy, jak świadczy Dostojewskij w „Martwym Domu”, ubierają się w togę ideowości. Cóż dopiero niepospolici! Przecież i rzezańcowaci dziś liberałowie, w swoim pięknym okresie bojowym, umieli na ołtarzu idei składać miłe aniołowi światłości ofiary z obrzydłych klechów i mnichów. Przyznajmyz, że to prawdziwy anioł światłości, zapalacz słońc jedynie prawdziwej oświaty ateistycznej. Jedno z takich słońc, i to uświetnione glorją religijną, z natchnienia tego anioła, nad Polską i światem zapalił dr Leon Swieżawski w wiekopomnem dziele: „Bóg Rozsądek „Zasady religji wiarygodności, godnej rozsądnego człowieka"1 Jest to owoc 25-letnich badań. Olśniony blaskiem tego słońca, twórca jego wyznaje z pokorą: „Nie idąc utartym torem bojowców nowego ducha ludzkości, uprawiających wyłącznie krytycyzm negatywny, burzący stare błędy i kłamstwa, — najważniejszą sprawę ludzkości postawiłem pozytywnie, t.j. ogłaszam lepszą i doskonalszą, niż dotychczasowe, religję... Przekonałem każdego rozsądnego człowieka" („Wstęp"). Jeżeli to religja nie absolutnie doskonała, tylko wskutek pokornej teorji względności mędrca Einsteina, wyznawanej przez wolną myśl pokornie. W każdym razie, na dziś, jest to religja najdoskonalsza. Okładkę dzieła zdobi złociste słońce w czerwonej obwódce. Piękny i wymowny symbol! |
GRUBA BERTA Wzorem wschodnich despotów, rozpoczynających panowanie od skrócenia o głowę swoich do tronu rywali, autor, przed objawieniem nam swego słońca, naprzód w perzynę obraca — jak się stale niegramatycznie wyraża — „chrześcijanizm“: naturalnie, ten uprzywilejowany przez Chrystusa szczególną opieką, a nienawiścią przez wszelkie sekciarstwo, t. j. katolicki. Ta burzycielska robota zajmuje mu nawet trzy czwarte jego dzieła: aż 9 na 12 wszystkich rozdziałów. Bo też to robota nielada! Niczem wobec niej dzieło oczyszczenia stajni Augjaszowych przez Herkulesa. Posługujący się swemi ekspo¬zyturami ziemskiemi Herkul podziemny nie podołał jej wprawdzie przez lat dwa tysiące; no, lecz teraz, lecz taka ekspozytura, jak nasz twórca nowej, zakasowywającej chrystjanizm, religji!... Autor zastrzega się jednak, że się bynajmniej nie zawziął osobliwie na chrześcijaństwo. Jeżeli zajął się niem wyłącznie, to tylko dlatego, że ono samo osądziło wszystkie rełigje poza- chrześcijańskie jako „kłamstwo i złudę46; jemu więc pozostaje tylko dowieść, że ono samo jest kłamstwem, i to najgorszem, więc i największej nienawiści godnem. Rzeczywiście, sam jeden tylko chrystjanizm, naturalnie, katolicki, nie ma nic a nic z jasności słońca wolnej myśli, tak, że jeśli również jest słońcem, to czarnem, jak absolutna noc. Tymczasem, taki nawet obskurancki talmud tyle ma z wolną myślą wspólnego! Sam jego Jahwe jest antychrystem. Dość więc go rozebrać z kompromitującego chałatu zabobonów, a prze¬brać w smoking filozofji monistycznej, by w wolną się myśl przeistoczył. Go nie dziw, skoro wolna myśl jest, bękartem, zrodzonym przez ojca — Rzym cezarów, z matki — Synagogi szatana. Inne religje pozachrześcijańskie są również antychry styczne. Na dobrą sprawę — także i heretyckie na gruncie chrześcijańskim, o ile fałszują Chrystusa w Jego Osobie, czy w nauce, wskutek czego stają i one obok wolnej myśli, by uzupełnić powszechny front przeciwkatolicki. Istotnie zatem autorowi pozostaje tylko zająć się wyłącznie chrystjanizmem, i to tym najokrop-niejszym — katolickim: tak okropnym, że autor nawet tego imienia jego unika, jak anioł świa¬tłości unika wody, której, chociażby była lodo¬wata, czarnoksiężnicy katoliccy swemi gusłami nadają własności ukropu. Przeciw chcącemu pożreć Andromedę wolnej myśli smokowi katolickiemu nasz nowoczesny Perseusz wybrał się z grubą bertą naukową. Osobliwa wszakże jest naukowość tej grubej damy. Nastawiona przez wolną myśl ateistycznie, dama ta wali ślepemi ładunkami, sprawiając tylko huk przeraźliwy. Lecz właśnie na przerażenie samym tym hukiem huraganowy jej ogień jest obliczony. Tchórzów bowiem po stronie ostrzeliwanej nie braknie. Zarazem i osłów, bo każdy tchórz jest osłem. „Siłą bandytów — powiedział Prus w „Dzieciach“ —jest tchórzostwo ich ofiar“. Tchórz, wierząc w broń naukową bandytów ateizmu, tak, jakgdyby nauka rzeczywiście tworzyła jedną olbrzymią przesłankę większą do wniosku ateistycznego, zmyka przed ich ogniem fajerwerkowym i, bez walki, oddaje im placówki naukowe, ratując wiarę z pomocą teorji dualizmu nauki i wiary. A nieraz, podbity pozorną ich potęgą, oddaje się im w niewolę, stwarzając przez to Potęgę ich rzeczywistą i tembardziej przed nią się korząc. Co za potęga! — podziwiają. Co za osły! podziwiamy zkolei. Ale i nasz artylerzysta od grubej berty wie- w rzeczywistość jej potęgi niszczycielskiej wobec wiary w Boga. Tylko że on, jako berto- władca, opancerzony przytem grubą ignorancją teologiczną, ma nadzwyczajną odwagę. Niepodobieństwem jest iść ślad wślad za zwycięskim autorem i podnosić z fikcyjnych ruin wszystko, co on, w swojem przekonaniu, w ruiny obrócił. Byłoby me tylko narażać się na przeciwstawianie mu dwóch tomów po 500 stron każdy, ale i nosić sowy do miasta sowiookiej Atene. W Atenach Nauki stoją kontrberty, które rzetelnemi pociskami argumentów wniwecz obróciły złośliwie przez wolną myśl dogmatyzo-wane hypotezy, orjentujące umysł ku ateizmowi. Teorję samorodztwa obalił Pasteur, który, jak rzekł sam o sobie, wierzył jak Bretończyk, a wierzyłby jak Bretonka, gdyby był jeszcze uczeńszy. Małpoczłowieka, t. j. ogniwa, uznanego za konieczne do sprzęgnięcia gatunku homo sapiens z gatunkiem małp człekokształtnych w jeden łańcuch transformistyczny, jak nie było, tak niema. Neofita wiedeński protestancki, Otto Weininger, w dziele „Geschlecht und Charakter44, lubo nawrócony raczej na europeizm czy okcydentalizm, aniżeli na chrystjanizm, teorję o małpiem pochodzeniu człowieka zowie poprostu „śmieszną44 — „drollig”. Co ważniejsza, stwierdza, że piętnuje ją okoliczność szczególnie gorliwego popierania jej przez żydów, jako tych, którym potrzebne jest bydło z twarzami ludzkiemi. Teorja mitów astralnych, stworzona przez Dupuysa, w. 18, poto, by potraktować Chrystusa na równi z mitologicznemi postaciami greko-rzymskiego połiteizmu, wskrzeszona u nas przed wielką wojną przez Andrzeja Niemojewskiego, u nas także znalazła pogromcę w nieklerykalnym zgoła Micińskim („Walka o Chrystusa”, 1911). I t. d. Rzecz zatem zbędna przeciw grubej bercie autora występować z kontrbertą. Wystarczy karabin maszynowy z kilku taśmami nabojów. Chodzi nam głównie o nowotwór religijny, mający zastąpić chrystjanizm. Krytykę chrystjanizmu, której celem przygotowanie gruntu pod „religję wiary- godności, godną rozsądnego człowieka”, uwzględnimy tylko w charakterystycznych próbkach, wyłowionych na chybił - trafił z morza ateistycznych absurdów, zgromadzonych w dziele dra Sw. ze starej i nowej literatury ateistycznej.
|
DOKTÓR PRZEZ WIELKIE DE Stanowisko autora „Boga Rozsądku", jak już wiemy, jest wolnomyślne. Cechą istotną wolnej myśli, którą ona się chlubi, jest, rzekomo bezwzględny, antydogmatyzm. Rzekomo; w istocie bowiem — czem się już wolna myśl zgoła nie chlubi — jej antydogmatyzm jest nastawiony tendencyjnie a specjalnie przeciw dogmatowi katolickiemu; jeżeli i przeciw innym wyznaniom chrześcijańskim, to otyłe, o ile i one ten dogmat zachowały; w każdym razie są one na drugim planie w programie bojowym wolnej myśli. Prześladowanie Religji w bolszewickiej Rosji wysunęło Cerkiew na plan pierwszy jedynie siłą faktu — panującego jej tam charakteru. O ileż jednak większą oskomę muszą uczuwać bolszewicy na kraje katolickie, zwłaszcza na Italję, jako kraj, gdzie jest siedziba papieska! Ach, gdybyż się dobrać do Citta del Yaticano! Czy nie za wielki przeskok myślowy od wolnej myśli do bolszewictwa? Bynajmniej. W krajach niezbolszewizowanych jest ona słusznie uważana za jego forpocztę. Świadczy o tern nie tylko wspólne obojgu nastawienie antychrystyczne, ale i wspólny im również dogmatyzm ateistyczny. Tak; rzekomo bezwzględnie antydogmatyczna, wolna myśl dogmatyzuje — mianowicie ateizm. Ponieważ zaś, według niej samej, wszelki dogmat to okowy na wolność myślenia, przeto ona nakłada je sama na siebie, czyli nie jest wolną myślą—i to na mocy własnego orzeczenia o wrogim wolności charakterze każdego dogmatu. W rzeczywistości, wolna myśl jest niewołna z innego powodu, gdyż dogmat prawdziwy to nie okowy, a zdobycz, co światu niesie wolność. Prawdziwa wolność myśli polega na wolności od błędu. Jedynie błąd, uznany za dogmat, ją odbiera i czyni myśl — jego niewolnicą; gdy prawda wyzwala, stanowiąc przytem zdobycz, która głód umysłowy zaspokaja. Im donioślejszy błąd, tern większa niewola. Ateizm jest błędem nad błędami, źródłem wszelkich błędów. Kto go wyznaje, ten jest niewolnikiem integralnym. Gała jego filozofja, jeżeli tylko jest logiczny, będzie jednym olbrzymim fałszem. .Każda jego myśl, logicznie z ateizmu wysnuta, to ogniwo kajdan, które jego umysł zakuwają. Jest na bezwzględną niewolę skazany. Obrazem jej skazaniec, przykuty do muru piwnicy, dokąd nie dochodzi ani promień słońca. Skazaniec przytem obłąkany, który uważa .swoją straszliwą niewolę za stan normalny, godny wolnego człowieka; a ludzi, chodzących w słońcu, za niewolników... słońca. Wolnomyślny antydogmatyzm ma być uzasadniony krytyką dogmatu. Ta wszakże krytyka, kierowana powziętą zgóry, złośliwie ateistyczną, tendencją, nie wytrzymuje krytyki. Jest niedorzeczna tak samo, jak niedorzeczność, której usiłuje dowieść. Będziemy oglądali jej próbki, na których się to okaże. Istotnym, daremnie przez wolnomyślców ukrywanym i zaprzeczanym, motywem wolnomyślnej krytyki dogmatu jest złość. Jako „zasłonę złości” już Piotr Apostoł skwalifikował tę wolność, w imię której wolna myśl występuje. Ta złość jest wynikiem skażenia natury ludzkiej. Toteż jako „niewolników skazy” piętnuje tenże Apostoł tych fałszywych nauczycieli, co obiecują wolność „Obiecujący im wolność, gdy sami są niewolnicy skazy” Pod szlachetnem mianem wolności wolna myśl przemyca rozpustę umysłową, obliczoną na uprawnienie rozpusty zmysłowej, zwanej niemniej pięknie wolną miłością. Autor nie tylko nie jest wolnym myślicielem, ale jest fanatykiem dogmatyzmu ateistycznego, jak zresztą wszyscy „myśliciele” tego pokroju. Fanatyzm jego wyraża się nawet i w pisowni. Za przykładem straganiarskiego „Wolnomyśliciela Polskiego” i zgodnie z rozkazem do drukarń, wy-danym przez bolszewickiego komisarza Ciemności, Łunaczarskiego, pisze on Boga przez be małe i jeszcze ujmuje ten najwyższy wyraz słowników całego świata w urągliwe kleszcze cudzysłowów. Natomiast swojego „wielkiego boga, wszechświat'’, pomimo, że wyznaje monizm materjalistyczny, pisze przez wielkie W. B. W. - bez cudzysłowów. Łunaczarskij, jak wiadomo, poszedł jeszcze dalej, bo nawet imiona własne, które, bez różnicy osób, sama gramatyka każe pisać przez głoski wielkie, podzielił według swoich uczuć szatańskich. Nakazał więc pisać: chrystus, maryja, gabrjel (archanioł), pius XI („Wolnomyśliciel Pol.” zowie go „tym panem44) etc.; ale zato: Lucyper, Kain, Cham, „Erzschelm44 Judasz... Przywilejem wielkogłoskowym Sowiety wyróżniły także Mojżesza i Mahometa, chociaż mozaizm i mahometanizm są to religje monoteistyczne. Na to postanowienie wpłynęły niewątpliwie względy polityczne: wzgląd na mahometan, jako na atut przeciwbrytyjski; na żydów, jako na sprzymierzeńców bolszewickich. Wzgląd drugi, mówiąc okolicznościowo, świadczy ustami samych bolszewików przeciw naciąganej teorji chazarów, mającej na celu osłonić żydów przed odpowie-dzialnością za nader gorący, owszem, kierowniczy (przyznaje to i socjalista Beraud w głośnej książce „Com widział w Moskwie?44) ich udział w przewrocie bolszewickim, a podzielanej przez szczęśliwie niedoszłego księdza, Gabrjela Jehudę ibn Ezra, w jego dziele „Chrześcijańskiego żyda wspomnienia, łzy i myśli”. W uprzywilejowaniu imienia Mojżesza musiał odegrać rolę także i wzgląd religijny na antychrystyzm teizmu talmudycznego, osłanianego grzecznie mianem mozaizmu. Nie przeszkadza temu fakt zamykania w bolszewji także i bożnic. Wymaga tego polityka zachowania pozorów, jakoby ostrze prześladowcze nie było wymierzone osobliwie przeciw chrystjanizmowi. Podobnie scena wyklęcia przez rabinów w Kijowie działaczy bolszewickich, żydów, przedstawiona w „Le- ninieu Ossendowskiego, jest tylko listkiem figowym na sromocie żydowskiej. Inaczej, klątwa ta nie uszłaby rabinom na sucho. Sprzecznością wydać się może obecne, przez ów ukaz, dodatnie wyróżnienie bałwanów wobec dawnego spółszykano wania ich wraz ze świętemi postaciami Chrześcijaństwa w znanych bluźnierczych pochodach. Wówczas chodziło o tem głębsze poniżenie owych postaci. Obecnie jednak bolszewicy snadź lepiej uświadomili sobie, że bałwany to ekspozytury szatana, że więc ich obowiązuje zachowanie wspólnego z niemi frontu. Czemu autor nie posłuchał tego ukazu w pełni, okaże się później. W każdym razie, zastosował się doń w jego jądrze. Poniżył Najwyższego, a wywyższył swego kosmicznego bałwana. Wart przeto, conajmniej, zostać spadkobiercą zrehabilitowanego już bohatera ucinka Odyńca, Świętochowskiego, z odpowiednią tylko zmianą co do rodzaju doktoratu: „Doktór medycyny, tak mądry, jak słyszę, Że imię Pana Boga przez be małe pisze; Przyznajcie, czytelnicy, że ma prawo wszelkie, By imię, mu należne, pisać przez De wielkie
|