BOGU RODZICA -Stanisław Stwora

BOGU RODZICA † ŚP. Stanisław Stwora †A. D. 1916 †

 

Bogu Rodzica, Dziewica!

Bogiem sławiona Maryja!

Oto Narodu wołanie:

ziść-że nam — Zmartwychwstanie

u Twego Hospodyna,

ziść nam za Twoją przyczyną,

Kyrie eleyson!

 

 

Usłysz modlitwę, wzniesioną:

Za jaką winę win

Zbawiciel nas karze, Twój Syn?

Dość przecie za winy ojców,

stróżów Twych świętych ołtarzy,

krwi się polało z ogrojców!

Kyrie, Kyrie eleyson!

 

 

Była radość, była miłość, było widzenie

Twórcy anielskie bez końca!

Patrz!... co z tej ziemi zostało

zgliszcze i gruz! — —

z tej ziemi żytniane snopy

pod Twoje składali my stopy

bławat i mak!

 

 

Bogu Rodzica Dziewica!

Piekieł to dzieło li Boga

nad polską ziemią ten — gniew,

wsie w łunie pożarów i miasta,

krwią zrumieniła się noc!

W tej ornej ziemicy Piasta

w potęgę wzrastalim i moc!

przecz karze nas dziś Twój Syn!

Z krwi młodzi rzuciliśmy siew,

z maluczkich krwi wzrośliśmy w Czyn!

 

 

Bogu Rodzica Dziewica!

— Piekieł to dzieło li Boga

nad polską ziemią ten — gniew!!

Póki tchu w piersiach starczy,

piersiami wstrząsa dech,

wołamy: —

Adamie! nasz rodzicielu,

ty, coś u Boga jest w łasce,

przebłagaj — grzech!!

 

 

Oto Narodu wołanie!

oto Narodu śpiew!

Bogu Rodzica!

przez Twego Syna

Mękę najświętszą i Krew

i Jego ukrzyżowanie

prosimy: ziści nam Zmartwychwstanie

Matko jedyna!

 

 

Napełnij myśli człowiecze,

serca napełnij prawością

za krew przelaną, nasz Czyn!

Niech krew tę przyjmie Twój Syn,

niech błogosławi Czynowi,

który wzrósł - w mocy i sile!

Bogu Rodzica Dziewica!

spraw, byśmy w zgodzie wzrastali,

w godności, w czynach i męstwie

i siebie stawili w Chrystusie,

byśmy nie znali, co zło

i więcej nie trwali w pokusie!

O, racz dać, o coć prosimy,

 

 

niech wreszcie już raz się zdarzy,

za Twoją u Syna przyczyną,

za wiek naszego męczeństwa,

za trud i orkę mozolną,

by w chwale oglądać my mogli

Polskę — szczęśliwą i wolną!

 

 

ŹRÓDŁO: „Kalendarz Piasta” Roku Pańskiego 1916

 

Wybór i opracowanie: Redakcja Gazety Warszawskiej,

https://gazetawarszawska.com/

 


People in this conversation

Comments (12)

Rated 0 out of 5 based on 0 voters
This comment was minimized by the moderator on the site

† BOGURODZICA †
† PIERWSZY POLSKI HYMN NARODOWY †

Bogurodzica to pierwszy polski hymn narodowy, to najdawniejsza pieśń religijna polska. Nie każda pieśń jest hymnem, a tem bardziej narodowym. Bogurodzica ma szczególne dla nas znaczenie pod...

† BOGURODZICA †
† PIERWSZY POLSKI HYMN NARODOWY †

Bogurodzica to pierwszy polski hymn narodowy, to najdawniejsza pieśń religijna polska. Nie każda pieśń jest hymnem, a tem bardziej narodowym. Bogurodzica ma szczególne dla nas znaczenie pod względem narodowym.

Od niepamiętnych czasów śpiewa ją chórem duchowieństwo u grobu Św. Wojciecha w Gnieźnie, w stolicy prymasów polskich i przez to samo nabiera ona niezwykłego znaczenia, bo ten śpiew, uprawiany za czasów dawnej Rzeczypospolitej Polskiej przetrwał jej upadek i rozlegał się pod sklepieniami katedry gnieźnieńskiej w czasach najgorszego ucisku niemieckiego tak samo, jak za królów polskich, a i dziś po wskrzeszeniu Polski trwa niezmiennie dalej. BOGURODZICA STAŁA SIĘ przez to jakby SYMBOLEM ŻYWOTNOŚCI I WIECZNOŚCI POLSKI.

Jest też inna podstawa do nazwania tej pieśni hymnem narodowym: istnieje tradycja, iż przynajmniej od bitwy pod Grunwaldem rycerstwo polskie idąc do boju pieśń tę śpiewało, oddając przez to siebie i losy Polski pod Obronę Bożej Rodzicielki; pieśń więc wtedy spełniała to zadanie, które dziś spełnia melodja hymnu narodowego, a i dziś jeszcze, choć w dni uroczystości narodowych rozbrzmiewają w kościołach naszych dźwięki pieśni „Boże, coś Polskę…”, to jednak podczas szczególnie uroczystych nabożeństw na intencję Polski odprawianych rozlegają się wspaniałe, majestatyczne tony Bogurodzicy. MA ONA WIĘC I DZIŚ JESZCZE ZNACZENIE HYMNU NARODOWEGO.

Za czasów niewoli w Gnieźnie jedna zaszła zmiana w naszej pieśni: już nie modlono się za króla polskiego; dziś, gdy znów odżyła Rzeczpospolita nasza, króla nie mamy, więc się za niego też modlić nie możemy, ale miejsce króla zajęła ojczyzna i DOBRZE BY BYŁO, GDYBY W GNIEŹNIE PO ZWROTCE DZIŚ TRZECIEJ OD KOŃCA WSTAWIONO ZWROTKĘ NOWĄ NP.

Maryja dziewice, zyszczy syna twego
Dla kraju polskiego Aza go uchowa ode wszego złego.


† † †


TEKST

I. [PIEŚŃ BOGURODZICA]

1. Bogv rodzicza dzewicza bogem slawena maria Vtwego syna gospodzina matko swolena maria
Sziszczi nam spwczi nam kyrieleyson

2. Twego dzela krzcziczela boszicze
Vslisz glosi naplen naplen misli czlowecze
Slisz modlitwo yosz nosimi
A dacz raczi gegosz prosimi
a naswecze zbozni pobith
posziwocze raski pzbith ky’eleyson


II. [PIEŚŃ WIELKANOCNA]

5. Nasz dla wstal zmarthwich syn bozy
werzisz wtho czlowecze zbozny
ysz przesztrud bog swoy lud odyal dyabley strozey

4. Przidal nam sdrowa vecznego
starosto scowal pkelnego zmercz podyal swpomonal czlowcka pirwego

5. Jensze trudi czirpal zawerne
yescze bil neprzespal zazmerne
alis sam bog zmarthwich wstał

6. Adame thi bozi kmeczw
thi syedzysz wboga weczw
domeszczisz thwe dzeczi gdzesz krolwya angely.

7. Thegosznasz domesczisz iezu xpe mili
bichom stoba bili
gdzeszie nam radwya swe nebeszke siły

8. Bila radosczy bila milosczy bilo vidzene
thworcza angelszke beszkoncza
thwczsze nam swidzalo dyable potampene

9. Ny szrebrem ny szlothem
nasz diabłu othkwpil
szwa moycza zastapil.


III. [PIEŚŃ PASYJNA]

10. Czebye dla czlowecze dal bog przeklocz szobe rancze nodze obe
kry swantha sla zboga nasbawene thobe

11. Werzisz wtho czlowecze iz iezucristh prawi czirpal zanasz rani
swa swantho crew przelal zanasz crzesczyani

12. Odwszy ogrzeyszne sam bog peczo yma
dyablw yo odthima
gdzetho sam krolwye xobyo przyma

13. Maria dzewicze p[ro]smy sinka thwego
króla nebyeszkego
haza nasz hwchowa othewszego szlego

14. Amen [amen amen amen amen amen
amen] tako bogday
bichom szly swyczczy wray.


IV. [LUŹNE ZWROTKI]

12a. Jusz nam czasz godzyna grzechow szy kayaczy bogu chwała daczy
szewszemy sylami boga milovaczy
(rękopis warszawski z XV w. i inne prócz krak. II).

13a. O swyathy voczyesze vbogasz wczesze
prosz sza nasz gospodna
panny marey syna
(rękopis warszawski z XV w.).

13b. Swyantha Katharzyna thy yesz bogu mila
prosz sza nasz gospodna
panny mariey syna
(rękopis warszawski z XV w.).

13c. Szwathy stanislawye thysz v boga w szlawye
prosz za nasz gospodna
panny mariey syna
(rękopis częstochowski z XV w.).

13d. Swiethi FFlorianie nasz mili patronie
pros za nami gospodna
paniei mariei syna.
(rękopis krakowski III z p. poł. XVI- w.).

13e. Zakonniku S. Ffranciszku pokorni
przez thve S. rany
vspomosz krzescziani
(tamże)

13f. Matko Klaro S. u boga za vzieta
pros za nami gospodna
paniei mariei sina
(tamże)

13g. Vssithki S. pani prosczie S. Anni
bi za nami prosila
panni mariei sina.
(tamże)

13h. Wszysczy szwyaczy przosczye nam grzesnim spomosczie
bysmy svamy bydlily
vyecznye boga chwalily
(rękopis warszawski z XV w. i inne prócz krak. II i sandomierskiego)

13i. Poprzosmych yusz boga sza krola polskiego
y sza dzyakky gyego
aby ye bog vchowal ode wschego slego.
(rękopis warszawski z. w. XV)

Nadto notujemy tu jeszcze trzy zwrotki, a mianowicie zam. 13i zaraz po zwrotce 13 czytamy w rękopisie częstochowskim:

Maria dzyewycze proszy syną thwego
za krola polszkyego
y za bratha yego krola wagyerszkyego
a za krolowa zophia przesznye nam vczyeszną

Wreszcie w rękopisie krak. IlI z p. poł. XVI w. zwrotka o św. Stanisławie umieszczona bezpośrednio po zwrotce zwróconej do Matki Boskiej (Maria dzeviczo...) brzmi:

Svieti Stanislavie nasz mili pathronie
proszą cziebie polianie
modl sie bogu za nie.

Po tem następuje zwrotka o Św. Wojciechu:

Biskup S. Voiczech vzial do Polski pospiech
nievierni prusowie
zabili go przi sobie.

Wszystkie te „luźne zwrotki” przedrukowaliśmy z tekstu, umieszczonego przez M. Bobowskiego w Rozprawach Wydziału filolog. Akademji Umiejętności t. XIX w Krakowie z 1893.

14. Amen [amen amen amen amen amen
Amen] tako bog daj,
Bychom szli szwyccy w raj.

Siedem razy powtórzone amen znajdujemy we wszystkich rękopisach prócz krakowskiego II. którego pisarz, nie dbając o wymagania melodji, uprościł sobie zadanie, napisawszy tylko raz amen.


IV. LUŹNE ZWROTKI.

12. Już nam czas, godzina, grzechów si[ę] kajaci
Bogu chwałę daci
Ze wszemi siłami boga miłowaci.

Ta zwrotka znajduje się we wszystkich rękopisach z wyjątkiem krakowskiego II, gdzie może została opuszczona przez nieuwagę przepisywacza; byłaby to więc czwarta zwrotka pieśni pasyjnej.



13g. Wszystki święte panny, proście świętej Anny,
By za nami prosiła Panny Maryjej syna.

13h. Wszyscy święci proście, nam grzesznym spomożcie Bysmy z bydlili,
Wiecznie Boga chwalili.

13i. Poprośmyż już Boga za króla polskiego
I za dziatki jego,
Aby je Bog uchował ode wszego złego.

Z rękopisu częstochowskiego:

13a. Maryja dziewice, prosi syna twego
Za króla polskiego,
I za brata jego, króla węgierskiego,
A za krolowę Zofiją przez nie nam ucieszną.


† † †


Źródło:
„BOGURODZICA
PIERWSZY POLSKI HYMN NARODOWY”
Wydał i objaśnił JAN ŁOŚ, Profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego; Lublin, 1922.
Podkarpacka Biblioteka Cyfrowa


♥ EX ♥ COR ♥ AD ♥ COR ♥

Read More
Guest
This comment was minimized by the moderator on the site



Do Was piszemy...
Do Was, walczących od Soczy po Rygę, stojących na warcie na polach Besarabii, lub brnących po błotach Pińskich, piszemy, pragnąc Was zapewnić, że myślą towarzyszymy Wam wszędzie, że z Wami w tej wojennej udręce współcierpimy,...



Do Was piszemy...
Do Was, walczących od Soczy po Rygę, stojących na warcie na polach Besarabii, lub brnących po błotach Pińskich, piszemy, pragnąc Was zapewnić, że myślą towarzyszymy Wam wszędzie, że z Wami w tej wojennej udręce współcierpimy, że Was Najwyższemu Wodzowi ustawicznie polecamy.

Widząc Was na okopach, wzywamy Aniołów Stróżów Waszych, aby Was osłaniali i chronili przed ogniem i strzałami. Drżących od zimna w ziemiankach pragnęlibyśmy ogrzać, w czasie znojnych pochodów spragnionych napoić, a pod górę dźwigać Wasze obciążenia za Wami. Jakże chętnie obmylibyśmy oblepionych od stóp do głowy błotem, a wyczerpanym długą bezsennością zapewnili cichy spoczynek.

Tak jak Wy do swych rodzin po dwuletniej rozłące obozowej mordędze wzdychacie i tęsknicie, tak i my z upragnieniem Waszego szczęśliwego powrotu wyczekując, ustawicznie błagamy Boga, aby tę chwilę zbawczego pokoju przyspieszył jak najprędzej, wybiegając myślą na Wasze spotkanie i radosne powitanie.

Do Was piszemy, niezluzowani wodzowie, stojący na czele młodszej żołnierskie! Braci, którą Wam Opatrzność w opiekę oddała, do Was, którzy jej przodujecie męstwem, przyświecacie żywą wiarą, którzy żołnierza krzepicie ufnością, rozgrzewacie miłością Boga i Ojczyzny.

Bądźcie przekonani, że gdy na polu obowiązku i chwały zraszacie serdeczną krwią własną ziemię naszą ojczystą, klękamy ze czcią obok Was z błagalną prośbą: ,,Przez ofiarne poświęcenie się narodu całego dla każdej wielkiej a czystej sprawy hasłu sprawiedliwości i prawdy daj zwyciężyć Panie !”

A gdy w duchu siadamy przy Waszych łożach boleści w szpitalu i ocieramy pot z czół Waszych, staramy się odgadnąć Wasze pragnienia z drgnień, spieczonych gorączką warg Waszych i za Was szepcemy: „Przez trudy i bohaterskie wysiłki Legionów Polskich ku świtom wolności prowadź nas Panie!“

Gdy zaś z rozkazu Pana nad Pany na wyraźną komendę „spocznij“, ubędzie ktoś z Was ze szeregu, a dusza jego wywołana przed Tron Najwyższego Sędziego stanie, błagamy Go, aby nie wchodził w sąd ze sługą swoim, bo za swe przewinienia i błędy, wielką pokutę odbył, bo wszystko, bo życie samo oddał, i liczne ofiarujemy modły i westchnienia głębokie, aby Bóg Ojców naszych przyspieszył tę chwilę, w której poprowadzą go Aniołowie w towarzystwie Męczenników do miasta świętego Jeruzalem na wieczne odpoczywanie dla niego, a dla nas — aby powiększał bogactwa wspólnego skarbu przez świętych obcowanie, zatrzymując niewidzialną służbę rycerzy tronu Królowej Polski, Maryi.

Pamiętamy i o Was rozproszonych zdała od ziemi ojczystej i tułających się na wygnaniu i w ciężkiej niewoli, a choć żal nam, że tych słów obecnie nie odczytacie, niechże one będą śladami słabymi miłości i tęsknoty naszej ku Wam, które odnajdziecie, gdy Bóg Kordeckich i Marków i Jasnogórska Pani Ta, co w Ostrej świeci Bramie, powróci Was na Ojczyzny łono.

Do Was piszemy, co pracujecie na roli lub w szkole, w biurach czy przemyśle. Modlitwa nasza towarzyszy wciąż zarówno mieczom jak i pługom Waszym, bo jeden i drugi konieczny dziś, abyśmy nie rzucili ziemi skąd nasz ród, aby nie brakło na niej Polaków, którzyby swą ojczystą mową chwalili Boga w duchu i prawdzie.

Bierzemy więc udział w Waszych radościach, które Wam daje świadectwo własnego sumienia, ilekroć znosicie wszelki pot i trud dla tej ziemi mogił i krzyżów, czyto zasiewając polskie łany, czy łamiąc chleb sierotom, czy karmiąc nauką młodzież, czy zwalczając mór i zarazę.

Cieszymy się razem z Wami, patrząc na oświecone oblicza Wasze pochodnią ewangelicznej wiary i kagańcem oświaty, które niesiecie tam, gdzie ciemno, przybliżając duszom nieba, pomnażając ciałom chleba.

Radując się wreszcie na wieść o Waszych odznaczeniach, prosimy Boga, aby je w swoje wieczne księgi wciągnął; patrząc z weselem na krzyże, zdobiące piersi Wasze, winszujemy i życzymy Wam, aby równocześnie krzyż żołnierzy Chrystusowych, zdobiący od Bierzmowania czoła nasze, jaśniał nieskazitelnym blaskiem, upodabniał i jednoczył nas z Tym, który przez krzyż zbawił i odkupił świat, a znak hańby na godło chwały zamienił.

Takiem okiem na krzyż patrzmy i w tym duchu czytajmy te słowa, które na krzyżu wzniesionym przez Legionistów w Karpatach wyryto:

Młodzieży Polska, patrz na ten krzyż,
Legiony polskie dźwignęły go wzwyż,
Przechodząc góry, doliny i wały,
Do Ciebie Polsko i dla Twej chwały. Chleb Żywota.

Już pięć razy stawialiśmy ustrojony polowy ołtarz, już nawet kapelan kilka razy wychodził ze Mszą, ale gdy się nad nami ukazał nieprzyjacielski lotnik, musieliśmy się rozejść, a Mszy nie było. Ale chodziło nam nie tylko o wysłuchanie Mszy św.; wielu z nas pragnęło się posilić Chlebem żywota, może po raz ostatni przed wymarszem na tamtą stronę, z której już odwrotu nie będzie; wielu z żołnierzy chciało się zbliżyć do Lekarza, który jest zdolny uzdrowić wszystkie niemoce nasze. „Przyjdź o Jezu, przyjdź", szeptał niejeden, który przed wojną nauczył się często do tego stołu Pańskiego przystępować, który umiał rozróżnić głód duszy od głodu ciała.

A ciężko nam wszystkim było bardzo. Niektórzy po trzy doby nie spali. Większość stała w rowach po kolana w wodzie. Inni wpadali w dziwną apatyę i pragnęli jakiegokolwiek końca choćby od kuli; inni wreszcie tak zobojętnieli na wszelkie niebezpieczeństwo, że nawet oficerowie kijem spędzali ich z okopów do rowu.

Na równinie nie można było w większej liczbie na Mszę się zgromadzić, bo nieprzyjaciel zaraz to zobaczył i wysyłał z dział swe wielkie cielaki, albo lotnika, któryby również z góry przysłał nam pozdrowienie.

Ponieważ zaś wojna jest powszechną nauczycielką, więc i chęć przyjęcia Komunii nauczyła nas, co mamy zrobić. Otóż kapelan odprawił Mszę św. dalej od linii w swojej kwaterze, a potem przynosił Najśw. Sakrament do „kaplicy", którą wykopaliśmy w ziemi. Zbierających się żołnierzy w tym dole nieprzyjaciel zauważyć nie mógł, a my nakarmieni i posileni Chlebem żywota, wracaliśmy do rowów i mozolnej a ciężkiej służby pocieszeni, pełni ufności, z poddaniem się Woli Bożej, bo Bóg był z nami.

Po pewnym czasie znalazłem w pewnym dzienniku korespodencyę kapelana z innego frontu z następującą uwagą, którą mi wyjął z serca, więc ją tu załączam.

„Oj, wy rzekomi panowie ateiści (w prawdziwych nie wierzę), wy bezwyznaniowcy i wszelkiego autoramentu liberali i lekkoduchy, przyjdźcie tu do nas, tutaj dopiero na wojnie, na placu boju, w obliczu strasznego wroga i straszniejszej jeszcze możliwości śmierci na każdem miejscu i każdej chwili, gdybyście chcieli, najlepiej moglibyście się przekonać, co to jest prawdziwa wiara, jak ona człowiekowi koniecznie potrzebna, jak zagrzewa go do wytrwałości i męstwa, jak ona tylko
jedna w największem nawet niebezpieczeństwie człowieka pocieszyć i pokrzepić potrafi...

Chodźcie tu do nas, spojrzyjcie na tych żołnierzy i oficerów, nie zawsze przed wojną zbytnią pobożnością się odznaczających, a w obliczu śmierci tak się przykładnie modlących i Boga o silę, wytrwałość i męstwo proszących, a dopiero zrozumiecie dosadnie, jakiej strasznej zbrodni przeciw Bogu i Ojczyźnie się dopuszczacie, kiedy waszemi mowami i pismami z wiary i bojaźni Bożej obedrzeć człowieka chcecie, kiedy, usiłujecie go pozbawić tej jedynej pociechy, jaka mu jedna jedyna pozostała w chwili groźnego niebezpieczeństwa"...

(Z notatnika kapelana 4. dyw. kawaleryi O. A. Pankiewicza, Z...0 0 . Bern.) „Głos Narodu 11, N. 74. z 15. marca 1916.

BOGURODZICO !

Kiedy praojce szli na bój,
Na krwawych łanów trud,
Kiedy po kraju już rozbiegła wieść się sroga
Hej za broń! czuj!
Pohaniec już u wrót! —
Na koń rycerze, w imię Boga!
Na koń, Husarze, wprzód !...
Na wroga! Hej! na wroga! ...

To szli...

i wspomnij sławne czasy,
Na boje kiedy szli,
Na krwawe, srogie na zapasy: —

Słońce im w zbrojach lśni,
Wicher im w kity piór uderza,
Piórami skrzydeł w takt kolebie,
Zadzwoni stalą u pancerza:
I płyną jak orłowie w niebie,
A słońce w zbrojach skrzy
Się, skrzy…

A kiedy ojce w boje krwawe
Szli bronić przed pohańcem ziem,
Na chlubną śmierć, za swoją sprawę,
Moc ich wzrastała z każdym dniem.

A kiedy ojce nasze stare
Ogromnych grotów błyskawice
I mieczów ciężkich swych głowice
Zwalili wrogów licznych chmarę —

I zaszumiały skrzydła białe,
Zatrzepotały się sztandary,
Chorągwie szły jako orlice
Na boju krwawy tan...

Za swoją sprawę — w moc! po chwałę!
To padał mężów łan,
Zwalał się wróg, jak drzew konary.

A hen po polu okolicą
Od stron dalekich piersią skorą
Tej bitwy strasznej wielką porą
Buchała pieśń — Bogurodzico! —

„Bogurodzico! Pani!
Za Twoją my przyczyną
Do wielkiej stajem bitwy! —
Na wielki wieków dzień!
Rycerni a poddani,
Bogurodzico, Pani —
Wojenną tą godziną
Śród harców i gonitwy
Zanosim błagań głos!
Najgłębszą z naszych pień...
O ! kieruj naszą dłoń...
O ! ku nam zeszlij los,
O ! Hufy nasze chroń!
Bogurodzico Pani!
Zwycięstwo ku nam skłoń !

A kiedy ojce nasze
W wojennym szli rozpędzie
Na krwawe na igrasze,
To w całej ziemi — wszędzie
Od wsi do wsi, od miasta,
W świątyni i u proga
I dziad i wnuk niewiasta
Bogata i uboga
Do Stwórcy w strop orędzie
Błagalne słał wraz:
I wówczas po ziemice
I w bliżu i w oddali
W on nieprzespany czas
Wszyscy modlitwy słali

I starce i dziewice
Przed Boski niebny tron;
By ojców wiódł zwycięsko,
Oddalał czarny zgon,
By trwali chrobrze, męsko...
Gorących modłów Bóg wysłuchał...
A kiedy ojce stare
Chowały w sercach grom
I przenajświętszą wiarę,
To z piersi hymn im buchał
Zwycięski! Bóg wysłuchał...
Nie znały, co kajdany
Rycerze one pany,
Nie znały, co to srom ! —
A wtedy w ziem krańce
I pany i poddańce
Nuciły piersią gromną
Pieśń ową wiekopomną:
Bogurodzico Ty!

II.

Więc dziś — po latach łez i klęski,
Gdy pieśń już echem brzmi
I z dali jeno błysk zwycięski
W promieniu nocy lśni...
Więc dziś — gdy wpatrzon w ojców czyny.
Potomny ruszył huf;
Już nie po sławę i wawrzyny
Pobiegły młode lwy.
Jeno po owy blask zjawiony,
Co z nocy wstaje znów; —
Wolności słońcem naznaczony:
Po Jaśń tę ruszył huf.
Po Wolność idą znów legiony,
W czyn zmienić marzeń sny!
Więc dziś prastara, ukochana
Odwieczna piecu niech grzmi;
Od ust do ust rozkołysana
Bieży przez ziemi zgliszcza szare,
Bieży przez krwie i trupów zwał...

Pieśń ona wielka krzepi wiarę,
Rozbudza echo dawnych chwał!
A powtarzana jękiem, łzami
Matek i ojców, sióstr i braci,
Szaleństwem brzmi, bolu strunami, —
Het! bieży przez ruin połacie
Wysoko — skargą w zwyż!

„Bogurodzico! Pani!
Królowo! lud Twój słysz...
Bezdomni a sterani,
Opadli, nadzy — źli
Ślemy Ci ogrom łez ! —
I smutek naszych dni....
O ! męki połóż kres.
Bogurodzico! Pani !
Królowo polskiej ziemi:
Jak ojców orszak stary
Wołamy dziś znękani, —
Gardłami zdławionemi
Rzucamy k’ Tobie jęk!
Bogurodzico! Pani!
Ogarnął ból nas, lęk !
O ziemi naszej przyszły los...
O chaty, domowiska...
Dobytek zniszczon, siew...
Wołamy Tobie w głos:
Bogurodzico Pani!
Przez Chrysta Twego Krew,
Co z ran przeświętych tryska,
Odejmij od nas noc!
A daj nam dzień! daj moc!
Bo pierś nam chwycił strach
O cały los i przyszłość czarną:
Rozpaczni kroczym w łzach.
Wichr bolu nami gnie.

„A najstraszliwiej boim się
O tych, co poszli w bój. —
Bogurodzico, Pani,
Rozpacze nasze kój!
„Bo syny nasze, braty
W bój poszły ten skrzydlaty...
Lecz huf ich mały, słaby...

Czy nie napróżno aby,
Nie nadaremno szli?
Bogurodzico, Pani!
Królowo po wsze dni...
Zjaśń noc, wątpieniom połóż kres“

„Radości okaż kwiat
I na szeroki świat
Znów wywiedź naród nasz!

Spraw, wrogów gniew by zczezł!
Bogurodzico! Pani!
Przez ojców starych życie czyste,
Przez zwycięstw nad pohańcem czyn,
Przez wiarę, zapał ich ogniste
I miłość świętych spraw:
Bogurodzico! Pani!
O! z starych obmyj win!
A słowo zamień w Czyn!
Błagamy Cię poddani
O Matko Chrysta Pana
Przez miłość świętych praw —
Królowo ukochana:
Bogurodzico! Dziewico!
Słoneczne zwieść nam lico,
Ojczyznę naszą zbaw!“ —

J. Kozłowski



MARSZ WIOSENNY LEGIONÓW

Wiosna bieży urocza i świeża,
Wiosna bieży i słońce grzeje,
A wieść mocna do serc nam uderza,
Jasność błyska — i Wolność — Dzień dnieje.
Wiosna bieży, a za oną w oddali
Rząd bagnetów promienny rozbłyska,
Granie słychać surm, huki — szczęk stali,
Czyżby chwila wyśniona tak blizka?
Czyżby wić się nadziei rozłkała? —
Jako Polska obszerna, wspaniała,
Idą, idą szeregiem — broń w dłoni:

Męże, starce i dzieci — a skoro...
Biały orzeł trzepoce na dłoni
Tą wiosenną, rozjaśnioną porą.
Kroczą polskie legiony, rycerze!
Boże! daj im anielskie pancerze!
Marsz, marsz legiony
Na krwawy bój...
Na świata strony
Wieść pieśń zawodzi...
Jako na znój
I krwawy tan
I żmudny łan
Odeszli młodzi ..
Marsz, marsz legiony —
Ucieka wróg !
Marsz w bój wyśniony:
O ! chroń was Bóg!

Wyrąbali prawicą stalową
Polskie moce i zemstę i sławę,
W krwi zbluzganej za łuną ogniową
Naznaczyli i trupy te krwawe.
Za kochanek i sióstr swych tęsknice,
Za łzy starców i bole miliona,
Za matczyne rozdarte w pół łona
Poprzysięgli: broń wzięli w prawice,
Każdy bije, zwycięży lub skona!
Idą polskie legiony — rycerze!
Bóg anielskie im daje puklerze!

Jak huragan wśród śladów zniszczenia
Biegną nasze legiony w krwi warze.
Garść ich — wawrzyn im czoła ocienia,
Coraz mniej ich w wojennym pożarze,
Coraz mniej już na wichrach i znojach,
Coraz więcej pod ziemią matczyną. —
Lecz posiewy ich pracy nie zginą,
Bo za Bożą, nie ludzką przyczyną!
Ci, co poszli — na Boskich podwojach
Pełnią straże przeświętą godziną.

A wokoło rozbrzmiewa ziemica,
Moc tężeje w nas dziwna i siła
I weselem rozjaśnią się lica ,
Choć my jedna dziś wielka mogiła:
Wierzym przecie, że za krew płynącą
Takiem morzem bezmiernem , okrutnem,
Bóg nad ludem rycernym a smutnym
Litość swoją obwieści gorącą —

I Anioły nadeszle z wysoka
Jako ziemia przestronna, szeroka,
Co wiodące młódź naszą na boje
Hen! popędzą bojowym orszakiem
Białoskrzydlne Archaniołów roje...
Hen! popędzą tym przejasnym szlakiem !
A za nimi orlęta — legiony
Archanielską, wiedziony komendą.
Wierzym , taki dzień przyjdzie wyśniony
I marzenia już senne nie będą:
Nie za ludzką złudną, głupią sprawą,
Lecz za Boga miłością łaskawą...
I na ziemi w rok ony, rok klęski
Zabrzmi okrzyk prawdziwy, zwycięski:
Marsz ! marsz legiony
Na bój zjaśniomy —
Hen ! za Warszawę,
Z a Wilna gród !
Marsz! — Hen ! po sławę,
Zgnieść carski knut! —
Aby od mórz.
Aż od Bałtyku
Do Romy wzgórz
Wśród złotych, jasnych zórz,
Wśród pień okrzyku
Rozniosła pieśń się Boża
Hen! nad gwiazd trony
Jak dzwon, co bije.
Jako ze stali
Młot — grom, co wali —
Jak sen wyśniony,
Że Polska, Polska znowu żyje!

J. Kozłowski


O MIŁOŚCI OJCZYZNY

Miłość Ojczyzny — to ukochanie jej przeszłości i jej teraźniejszości; jej teraźniejszości i przyszłości. Miłość Ojczyzny — to praca dla pokoleń współczesnych i potomnych.
Ażali kocha Ojczyznę ten, kto szkaluje jej przeszłość?
Ażali kocha Ojczynę ten, który dla jej dobra nic nie czyni z założonemi rękami czeka na to, co los jej przyniesie ?
Ażali kocha Ojczyznę ten, co spotwarza pracujących w imię lepszego jutra — dlatego, że w pracy tej poszli inną drogą, niż tą, jaką on dla siebie obmyślił?
Ażali kocha wreszcie Ojczyznę i ten jeszcze, który rodaków, dążących do celu inną drogą, odsądza od czci i traktuje jak wrogów Ojczyzny ?

Miłością i wyrozumiałością budować można fundamenta pomyślności Ojczyzny.

† X. Arcbp. Teodorowicz †



Redaktor: † X. TEOFIL BZOWSKI †


Źródło:

KWARTALNIK CHYROWSKI DEO-PATRIAE-AMICITIAE, Nr III, czerwiec Roku Pańskiego 1916
Jagiellońska Biblioteka Cyfrowa

Read More
Guest
This comment was minimized by the moderator on the site



Ostatni wiersz ŚP. † Stanisława (Stana) Stwory (1888-1942) †, który tutaj umieszczę to

LIST JURKA

Braciszku złoty, z jedynych jedyny !
w żałości wielkiej piszę dziś do Ciebie,
w której się chwile wloką i godziny
w smutku, co przepaść...



Ostatni wiersz ŚP. † Stanisława (Stana) Stwory (1888-1942) †, który tutaj umieszczę to

LIST JURKA

Braciszku złoty, z jedynych jedyny !
w żałości wielkiej piszę dziś do Ciebie,
w której się chwile wloką i godziny
w smutku, co przepaść między nami grzebie
i w beznadziei, co w koło się szerzy,
kreślę te słowa... braciszek twój — Jerzy.

Niech ci przypomni list ten — w krwawem polu
nas, którzy wszyscy bardzo cię kochamy,
a gdy serduszko Twe skrwawi się w bólu
niech ucałuje cię całunkiem mamy
i znad kołyski owionie cię tchnieniem
co ulgą będzie Twą i pocieszeniem.

Chciałbym gwiazdeczki ci przesłać w tym liście,
i tyle szczęścia, co człowiek w snach roi,
w słonku, co skrzy się nad nami wieczyście,
ale się czegoś me serduszko boi,
więc ci przesyłam nieznane nikomu
tysiąc pozdrowień z serca — od nas, z domu.

Nie wiesz braciszku, jak mi strasznie rwie się
serce ku Tobie tam .. co mi się marzy,
jakiemi dziwy, każda nocka niesie,
— biały się Orzeł śni... polscy husarzy !
Krew, krew obficie rozlana z stu stągwi
i Matka Boska na polskiej chorągwi!

Dobra przychodzi z lat dziecięcych bajka
z radością mego dosiadam konika,
co w darzem dostał go na Mikołajka,
z szabelką w ślad gnam jasnego promyka,
jakiemś wieczystem związany przymierzem
i jak Ty czuję się — polskim żołnierzem !

Lecz kiedy po śnie takim pełnym czaru
zbudzę się to tak coś we mnie się żali;
widzę, że koń mój był tylko z bazaru...
szabelka z drzewa, nie z hartownej stali, —
tak mi ogromnie przykro i boleśnie,
że to, co było, tylko było — we śnie !

I wtenczas żal mi cię tak, żal okrutnie
braciszku drogi, z jedynych jedyny,
jakoś przedziwnie mi jest i przesmutnie,
jak w świadomości jakiejś wielkiej winy,
która mi jasne słonko gasi w niebie,
że ze łzą w oku piszę list — do Ciebie !



Źródło:

BARD WOJENNY : strofy z lat 1914-1916
Opolska Biblioteka Cyfrowa

Read More
Guest
This comment was minimized by the moderator on the site

† Zygmunt Wierciak †



MODLITWA NUSI

Boziu! czy słyszysz, jak Cię Nusia woła ?
widzisz, jak rączki złożyła i klęczy ? —
A może Boziu, prośba ta Cię męczy,
to przyślij do mnie prędziutko anioła !
A wszystko, wszystko poskarży mu Nusia:
o tem,...

† Zygmunt Wierciak †



MODLITWA NUSI

Boziu! czy słyszysz, jak Cię Nusia woła ?
widzisz, jak rączki złożyła i klęczy ? —
A może Boziu, prośba ta Cię męczy,
to przyślij do mnie prędziutko anioła !
A wszystko, wszystko poskarży mu Nusia:
o tem, jak dawno niema już tatusia,
bo jest na wojnie, tam gdzie świat się pali
i broni domu, mnie i mojej lali !

Boziu ! czy słyszysz ? Niech anioł przyleci,
bo Nusia klęczy przy łóżeczku sama — —
Wczoraj do Ciebie poszła moja mama
prosić, byś wszystkie miał w opiece dzieci —
i wciąż nie wraca — lecz Nusia zaczeka,
bo wie, że z nieba droga jest daleka.

Wysłuchaj Boziu ! Nusia bardzo prosi,
wróć mi tatusia i mamusię z nieba,
bo mi się jeść chce, niech mi dadzą chleba
i Adasiowi, mleka małej Zosi.
Słyszysz mnie Boziu ? Dla Twej świętej chwały
broń nas, Polaków, niech się nam nie dzieje
krzywda od wroga ! niech się krew nie leje,—
jak mamcia Ciebie prosiła dzień cały ! —



Źródło:

BARD WOJENNY : strofy z lat 1914-1916
Opolska Biblioteka Cyfrowa

Read More
Guest
This comment was minimized by the moderator on the site

† Stanisław Stwora (1888-1942) † reprezentant polskiej inteligencji katolickiej, poeta, dziennikarz, bard wojenny. Po ukończeniu gimnazjum podjął studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1910 r. rozpoczął pracę dziennikarską w...

† Stanisław Stwora (1888-1942) † reprezentant polskiej inteligencji katolickiej, poeta, dziennikarz, bard wojenny. Po ukończeniu gimnazjum podjął studia polonistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. W 1910 r. rozpoczął pracę dziennikarską w „Nowej Reformie”, a niedługo później także współpracę z „Ilustrowanym Kurierem Codziennym”. Publikował wiersze, artykuły, felietony i recenzje.

W czasie I wojny światowej walczył jako żołnierz II Brygady Legionów Polskich.

Był jednym z bardziej znanych poetów legionowych.

Wiersz „ MY CIEBIE BOGA...” został napisany w Dzień Pański – w niedzielę, dnia 5 listopada Roku Pańskiego 1916, a opublikowany został w „Nowej Reformie” Nr 561, z dnia 7 listopada (wtorek) Roku Pańskiego 1916 - wydanie poranne, s. 2.

Źródło:
Krakowski Rocznik. Archiwalny XXII
Jagiellońska Biblioteka Cyfrowa


MY CIEBIE BOGA…

A iżeś wejrzał na nas w czas konania
i od niechybnej zachował nas śmierci,
iżeś odwrócił złość i urągania,
a Naród rzucił rozdarty na ćwierci :
SŁOWO, CO CIAŁEM SIĘ STAŁO,
my Ciebie Boga chwalimy !

Dla Ciebie serca przejęte pochwałą,
iżeś policzył łzy nasze, mogiły,
z Twojej przyczyny jest to, CO SIĘ STAŁO…
z Twej boskiej mocy i Twej twórczej siły,
- Słowo nam ciałem się stało,
my Ciebie Boga chwalimy !

Tyś w niegasnącej jest gwiazd aureoli,
żeś nas zachował wśród gradu od klęski,
że wyprowadzasz nas z DOMU NIEWOLI.
Za wiek złej doli, dzień zsyłasz zwycięzki,
i że we WOLNĄ wiedziesz nas OJCZYZNĘ,
my Ciebie Boga chwalimy !

Iże stuletni sen jawą się staje,
a wiara w siłę i potęgę wzrasta,
że TA, CO UMRZEĆ MIAŁA – ZMARTWYCHWSTAJE,
i WOLNOŚĆ wschodzi ponad ziemią PIASTA
i że odwracasz od nas mękę krzyża,
my Ciebie Boga chwalimy !

Iże Ją wskrzeszasz, że z trudu i znoju
znowu oglądać dajesz oczom ŻYWĄ,
że po dniach walki, czas dawasz pokoju
i MACIERZ dzieciom powracasz szczęśliwą,
iżeś położył kres sierocej doli,
my Ciebie Boga chwalimy !

O siedem darów prosimy Cię Ducha,
iż byśmy władzę godnie sprawowali
NIECH CZŁOWIEK SERCA I ROZUMU SŁUCHA
serce i rozum PRAWOŚCIĄ rozpali
ROZWAGĘ MĘŻOM DAJ ICH CZYNOM MĘSTWO
O TO CIĘ BOGA PROSIMY !

5 Listopada Roku Pańskiego 1916

Read More
Guest
This comment was minimized by the moderator on the site

† Stanisław Stwora (1888-1942) †

”ULICA”

KRAKÓW, Nakładem Franciszka Terakowskiego, 1917.

Źródło: Polona

CZĘŚĆ PIERWSZA

ULICA


ULICA

Tak jakgdyby kupcząca ciałem nierządnica,
pełna słodkich obietnic zbyt taniej rozkoszy,
którą świt,...

† Stanisław Stwora (1888-1942) †

”ULICA”

KRAKÓW, Nakładem Franciszka Terakowskiego, 1917.

Źródło: Polona

CZĘŚĆ PIERWSZA

ULICA


ULICA

Tak jakgdyby kupcząca ciałem nierządnica,
pełna słodkich obietnic zbyt taniej rozkoszy,
którą świt, dziecię słońca, nagą z objęć płoszy,
skryta w dwurząd kamienic sunie w dal — ulica.

W bezwstydzie, w rozuzdaniu, w dumnej pysze wzrasta
brutalna w swej nagości, podstępna i chciwa
to czai się do skoku, to znowu leniwa
ulica, nienazwana, chora córka miasta !

Turkot kół, oddech pary i pęd elektryki...
cuda wiecznie twórczego umysłu człowieka,
przepyszne, bujne kwiaty architektoniki.

Zdaje się, że tu życie ludzką krwią ocieka,
tu, gdzie, jakby kupcząca ciałem nierządnica,
skryta w dwurząd kamienic sunie w dal — ulicą !


PROMENADA

Kram... bezpłatna wystawa pstrych szmat i rupieci,
ostatni wyraz mody... przybłęda z tandety,
w sznurówce dystynkcyi i czczej etykiety,
jak wąż, zwija się, skręca, mieni się i świeci.

Czułe spojrzenia, słówka — historye ucieszne;
w okół bukiety śmiechu, półszepty i krzyki,
gentelmeni, modnisie bezduszni i smyki,
łase panie, panienki... cnotliwe i grzeszne.

Szyk i elegancya — chciwie patrzą oczy
w czeski kamień, w figurki, wypychane watą,
kapie złoto, jaśnieje len sztucznych warkoczy.

Gdzieś z błękitu z grymasem przygląda się lato.
Jak paw, pstrzy się i puszy blaga, blichtr i szminka,
promenadzie tnie walca zgrana katarynka.


KAWIARNIA

Przytułek dla bezdomnych przesadnie łaskawy,
gdzie za kilka miedziaków można spocząć chwilę,
przejrzeć dziennik, wzrok napaść, gonić znów motyle,
tuląc zmiętą twarz w wonny opar czarnej kawy.

Tutaj to gest i poza z głupią błazna miną
szarpie się i nadyma, nie szczędzi pieniędzy,
chcąc zapomnieć o własnem ubóstwie i nędzy,
i rozlewa strumieniem i likier i wino.

Z pod kosztownych jedwabiów i lichych gałganów
pustka skrzeczy, powstają nieziszczalnych planów
genialne pomysły — uczucia najczystsze,

tu kreślą nowe drogi sztuce arcymistrze,
mielą, nicują myśli... te same co wczora,
— zeschła i zwiędła w dymie kawiarniana flora.


ZAUŁEK

Wypchnięty z frontu miasta tu znalazł przytułek
skażony grzechem, zgniły rozpustą i zbrodnią,
grożący ostrzem noża w dzień i w noc przechodniom,
odarty z tynku, brudny, niechlujny zaułek !

Obce mu są ogłada i gest pański rynku,
przepisy o czystości i inne ustawy,
wylęgłe z mózgu klowna, — synaczek nieprawy
wiedźmy nędzy staruszki i pijaka szynku !

W przytułku chuć niesyta wydała go na świat,
głód i rozpacz w ratunku nóż w cisnęły w pięście
i odtąd rzadko kiedy już wychodzi z za krat...

Zdaje się, że go dzieckiem uwiodło nieszczęście,
tu się skrył bezpiecznie z twarzą krwią obrzękłą,
tak jakgdyby sumienie przed sobą uklękło.


CIEŃ

Zwykle wychodzi na świat w podwieczerz, o zmroku,
spać się kładzie, gdy świtem szarzeje ulica,
tanią farbką smaruje zżarte życiem lica,
łatwo można ją poznać w ulicznym natłoku.

Była dobrą panienką, dzisiaj pełna sromu
mamcia strzegła, jak oka, tkliwie chuchał tatko,
— kochała... łotr ją zdradził i — została matką --------
odtąd nie było dla niej miejsca w ojców domu.

Jak psa wygnali na bruk, wreszcie cóż zostało
innego tu, gdzie wszystko bez serca i duszy,
jak pójść sobie... brnąć dalej i... sprzedawać ciało.

O biedna ! Gdy samotna błądzisz w nocnej głuszy,
niech ci się zwidzi Chrystus, idący z daleka,
Który jeden, co w tobie uznał był — człowieka,


WYSTAWA

Widowisko dla gapiów, przystań dla źrenicy,
jak cudowna z tysiąca jednej nocy bajka,
rozkwita w głębi musu misterna mozajka :
wystawa — kwiat bezwonny, ozdoba ulicy !

Jak kokota, narzuca się i wpada w oko
i z wyrafinowaniem drażni podniebienie,
— sprzedaje się jedynie po najwyższej cenie,
z pierwszorzędnej swej firmy słynie w świat szeroko.

W salonikach, wśród tanich jedwabiów szelestu
pojawia się w świątecznych dni chwale, jak gdyby
cieszyła się pańskością wykwintnego gestu —
wydziedziczeni dobrze znają ją zza - szyby !


POŁUDNIE

Wnętrza zatęchłe fabryk i ogłuchłe w huku,
w ciemne nory zaułków w wszystkich stronach miasta,
metalicznym rozprasza się dźwiękiem — dwunasta,
a za nią w ślad niemrawie wlecze się po bruku

wpatrzone w tarcz słoneczną roziskrzoną cudnie
wsparte o stare ściany kamienic i płotów
wolne chwilę od zajęć zwykłych i kłopotów,
anemiczne, zgarbione, bezradne — południe.

Wypręża się i ziewa, przystaje leniwie,
rozgląda się, jakgdyby zapomniało siebie,
znużone ciągłą myślą o powszednim chlebie,
wiecznie głodne, łakome... rzuca okiem chciwie

ku straganom. Spragnione w krąg zalega studnie
po placach i podwórkach, omdlałe w gorącu
pada na bruk w bezsile i praży się w słońcu
zgarbione walką o byt — leniwe południe.


W KAWIARNI NOCNEJ

Aż do stóp uniżona i do usług skora,
spodlona, czyhająca na skinienie palca,
rozbawiona, skacząca w takt lichego walca,
cuchnąca, pełna dymu, żądna uciech nora!

Bezduszna rozpustnica, słodkie obiecanki
dla zbłąkanej ćmy nocnej bez jutra i dachu,
gdzie zawsze spędzić można bez troski i strachu
noc do rana, w objęciach kupionej... kochanki.

Zgiełk, wrzawa, zmięte twarze, bezwstyd pijanych śpiewek,
pisk skrzypiec i basetli — cynizm, rozuzdanie,
zawrotny skok kankana, śmiech plugawy dziewek,
zgrzyt szkła — szał — obłęd zmysłów — dyszy pożądanie.

Strącona w rynsztok dusza rzuca się i szasta,
zapomnień w ściekach szuka swej żebraczej doli --------
— pod bramą ktoś przystanął z dobrodziejów miasta,
splunął i poszedł dalej ! ------------- Coś boli, tak... boli!


W TRAMWAJU

Jedziemy, by na podbój zlotem błyszczącego kraju,
z piekielną, dziką silą pęd szybkości wzrasta,
jak kule bilardowe toczą się koła tramwaju,
— pospieszna elektryką przejażdżka wśród miasta.

Zgrzyt dzwonka szarpie nerwy, niby echo walki,
którą z odwiecznym czasem prąd stacza bezkrwawie,
...zdaje się, że w ulicy ludzie tkwią, jak lalki
w jarmarcznym z płótna kramie i patrzą ciekawie...

Na ławce płotka siadła i słucha rozmowy --------------
— Mamusiu,— wtrąca chłopczyk z błyskiem szczęścia w oku —
ten tramwaj, jak mój statek sunie papierowy,
kiedy na wezbrane puszczę go fale rynsztoku.


WIOSNA

Z kwiatem w ręce, z tandetną elegancyą, z szykiem
lalek... z za szyb konfekcyj damskich, w imitacyi
panama... z cuchnących izb... wypełzła w świat z krzykiem
wiosna, — chłonąca chciwie woń bzów i akacyi.

I zdaje się, jakgdyby pośród murów pleśni
w kłębach fabrycznych dymów i kurzu przedmieści
zbłąkała się księżniczka z bajek i powieści,
prósząca bielą kwiatów z karlałych czereśni!

Rozparła się na plantach — bezmyślnie spogląda
z pod parasolki w słońce — kokietka w atłasie,
czerpiąca ze żurnalu treść swą, w którym moda
przyniosła w zagranicznym smaku i grymasie

ostatnie swe nowości. — Krzykliwie radosna,
wystrojona w koronki i tiule — na kredę...
z pychą pawia po bruku paraduje... wiosna,
zwiędła przedwcześnie, własną okłamując biedę!


ULICZNIK

Na świat przyszedł w przytułku półżywy,
ojca nie zna, a matka... w b
jak ptak niebieski wzrasta, nietkliwy
na swą dolę — rad z życia bez celu.

Niema domu, bo pocóż mu dom,
gdy w objęcia garnie go ulica,
księżyc wątek rzuca jego snom
i przyjaźnią słońce go zaszczyca.

Czasem zarobi, częściej znów ukradnie
zwykle z nudów wystaje pod bramą,
— artysta z bożej łaski... gwiżdże ładnie
i umie pięknie ukłonić się damom.

I żyje sobie tak niefrasobliwie
obojętny, śpi w nadrzecznej łozie,
kontent, gdy słońce grzeje go pieściwie,
— zimą najchętniej przesiaduje — w kozie.


SOBOTA

Czarna od dymu, brudna, ciężka, jak robota
w kuźniach, gdzie chleb codzienny wykuwa się młotem,
wyczerpana ze siły... i cuchnąca potem
z wrzaskiem syren z warsztatów wyległa — sobota!

Rozpacz... jędza, zrodzona z podłego wyzysku,
gna ją, gdzie w wódkę krwawe przetapia miedziaki
w zapomnieniu, że w domu przy pustym półmisku
próżno ojca czekają zgłodniałe — dzieciaki!


PÓŁNOC

O ślepła w trupiem świetle latarń — rozkochana
w starszej swej siostrze nocy... rodzicielce grzechu,
wypchnięta z trudem z szynku, w półobłędnym śmiechu,
jak krzyk duszy zdeptany... senna i pijana

z hałasem się zatacza w mrok rozpustna mniszka;
północ! — Wyklęta z praw dnia dzień cały przesypia
w zaułkach, z zmierzchem wstaje i wytrzeszcza ślepia
w stronę szynku, gdzie trud swój skrywa w dnie kieliszka.

Łka i wzdycha zbłąkana w ogłuchłej ulicy,
żądnie patrzy w mdlejące w kankanie kawiarnie,
— odtrącona od serca... w objęcia się garnie
i zwiesza się na głodnych ustach... ulicznicy!


PODWÓRZE

Zamknięte z wszech stron murem cudacznym w strukturze,
odcięte oficyną od żądz i grymasu
skokociałej ulicy — zgniłe z biegiem czasu
na cuchnącym śmietniku wsparło się... podwórze.

Z ceglastych, brudnych murów, odrapanych z tynku,
zaklętych w czar tajemny, zdaje się, że patrzy
nędza, kuma suteryn, i krwią skrzepłą znaczy
dzieje wydziedziczonych z świetności, praw... rynku.

i nikt tu nie zagląda, czasem z suteryny,
kiedy z wiosną przejasne słoneczko zaświeci,
bawi się w śmieciach grupka suchotniczych dzieci,
w słuchanych w takt wędrownej, starej kataryny !

i zdaje się, że nic tu... nikogo nie czeka,
prócz śmierci, która jedna stąd swe żniwo zbiera,
a przecież się w tych śmieciach, brudach poniewiera,
wzgardzona dola, życie... biednego człowieka.


NA SPACERZE

Pani matka, synalek i papa dobrodziej
i córka jedynaczka, by święta z obrazka,
skarb najdroższy, perełka, wielka niebios łaska
i on ze stanowiskiem — dziewiczych snów złodziej!

Zadowolony papa rad coś w myśli skręca ------------
— kołaczą, walą serca jak w warsztatach młotki,
drży pierwszym żarem uczuć bujna pierś dziewczęca,
lśni, jak bańka mydlana sen o szczęściu słodki!

Wszystko jest jak przystało ludziom z lepszej klasy
i manier salonowych najlepszego tonu,
zaklęcia i przysięgi na miłość do zgonu,
tresowane półsłówka, dąsy i grymasy.

Chwila powrotu. Zdyszał się tatko dobrodziej.
— On jak ptak na odlocie, ona do łez smutna.
W gwiaździsty przestwór księżyc wypłynął czarodziej,
i parsknął śmiechem — Miłość to bajka... wierutna.


PIERWSZY DZIEŃ MIESIĄCA

Uporawszy się z długiem w sąsiednim sklepiku,
uiściwszy za miesiąc należne czynszowe,
mając na moment krótki wolną od trosk głowę,
rozpiera się po knajpach w śród zgiełku i krzyku

szeroki w geście : pierwszy ! Przeżywszy bez treści
miesiąc długi — rozhulał się jak wiatr po stepie,
niepomny, iże przejdzie całych dni trzydzieści
znowu, jak wieczność, długich — o zmurszałe rzepie!


LATARNIA

W przyjaźni z nocą chętnie do siebie przygarnia
brać pijaną, zbłąkaną w labiryncie mroku...
w dzień niepokaźna ginie, schnie w ulicznym tłoku
strupieszały, gruźliczy kwiat miasta — latarnia!

Mieszczka, w rozgwarze miejskim wzrosła, zawsze sama,
świadek naoczny głośnych brukowych senzacyi,
z zmierzchem patrzy w ulicę smętnie, pełna gracyi —
w nocy wielce uprzejma i usłużna dama !

Ze sercem się odnosi do dziewcząt... z zaułka,
które wyrzuca głodne szynk albo kawiarnia,
...w wzgardzonej doli... szczerze tkliwa przyjaciółka,
ona: kwiat na śmietnisku... uliczna latarnia!


Z ZA SZYB BAZARU

Sen najcudniejszy w życiu... pocięty w pstre skrawki,
któż go nie śnił z nas w niemym zachwycie o zmroku
na rękach starej niani? cóż milszego oku?
...nić z kłębka cud-królewny... dziecięce zabawki!

W pokoju babci w słońcu marzony kraj cudów
z kolorowych papierków ... tektury i blachy -------------
wycinane misternie z obrazeczków strachy
z podróży Gulivera w państwie wielkoludów .

Domki z kart, sny, warowne na skałach zamczyska,
pałace i z bezmyślną twarzą księżyc w nowiu,
sceny z bitw, wojsk szeregi, odlane z ołowiu,
pajace, lalki kruche, ludzie bez nazwiska.

Opowieść, jak z przed laty, a przecież tak blizka,
dziś śni się tylko dzieciom, patrzy w świat ciekawie
z za szyby w eleganckiej złoconej oprawie
i w ulicy, jak bańka mydlana, rozpryska!


MRÓZ NA PLANTACH

Wypchany koniecznością z domu, z swej świetlicy,
w baraniej, taniej czapce wtulony we futro
Zmarznięty, drżący z zimna, stroskany o jutro
Wątły mieszczuch... mróz — szybko biegnie wskroś ulicy !

Skręcił w planty — i zda się, że wskrzesnął świat mglisty,
niedostępny, przedziwnych czarów — panorama
wielce cudacznych rzeczy, kraj skarbów sezama,
cudem łaski... pod ręką boskiego artysty !

— I skrzą się w zimnem słońcu rozsute brylanty
w suterynach, w piwnicznej norze, gdzieś pod ścianą
mróz się w cisnął pod łachman, ten sam mróz, co rano
w przecudowną baśń zimy — zaklął martwe planty !


Z TRAGEDYI DNIA

Świt się już budzi — szarzeje wśród drzew
i liście w przedrannym drżą chłodzie
i znów wraca życie o Chlebie i wodzie,
ktoś upadł i jęknął: psia krew !

Świt się już budzi — szarzeje wśród drzew
i słońce wschód krwaw o swój znaczy
o dolo ty, dolo, o losie — żebraczy,
ktoś westchną! głęboko : psia krew !

Świt się już budzi — szarzeje wśród drzew ;
w kimś serce przestało bić z bólu...
do ojca dzieciaki przypadły : Tatulu...
coś łka tak i płacze : psia krew !

Świt się już budzi — szarzeje w śród drzew,
z ścian patrzy twarz Boga zmartwiała,
jak dzieciom maleńkim śmierć ojca zabrała
o losie! o życie! — psiakrew !


NAD RANEM

Knajpa na pół pijana... w ulicy świt szary
majaczy, otulony w mgieł leciuchne chusty,
znużonych gości bawi fortepian, grat stary,
wszyscy przed chwilą z domu wrócili rozpusty.

Po szynku wódka krąży, szczodrze się rozlewa,
w kałużach niedopitych trunków stoły mokną,
w mdłem świetle lamp pod ścianą w kącie przesyt ziewa
i kokietuje z nudą świt, co wgląda w okno!

Goście, mocno pijani, patrzą przed się tkliwie,
coś się im śni i marzy, niemoc w drzwiach stanęła,
a fortepian wciąż huczy i dudni fałszywie
„Jeszcze nie zginęła !“ — --------


W ULICY

Kawiarnia... przepych — elektryka,
szeroki w gieście tłum — muzyka,
gwar — pyszne stroje, pióra pawie,
brzęk złota — goście przy zabawie.

Ulica — nędza drży zziębnięta,
z płaczem wyciąga dłoń po centa,
dobrodziej z złością syknął: zmarniej!
kopnął i poszedł — znikł w kawiarni.

O głuche jeno nieb skupienia
runął błagalny krzyk : sumienia !


CZĘŚĆ DRUGA

LIRYKI


PASTELA

0 kwiaty moje! kwiaty, białe kwiaty,
i wy róż śnieżnych zadumane dale,
niewypłakane nigdy łzy i żale,
spalone tchnieniem ust — maków szkarłaty!

Snów nieziszczonych błędne korowody
w złote południe we wiśniowym sadzie,
jeszcze mi cień wasz na serce się kładzie
— listki, rzucone na skłębione wody!

Boleści cicha w Chrystusowej twarzy,
o serce biedne, serce, rozełkane
w poszumach stepów i wiejskich cmentarzy !

0 jaskry żółte i białe stokrocie,
kwiaty wy moje, w słońcu rozkochane,
i białych ptaków stada — na odlocie!


RADOŚĆ CHWILI

Może mi kiedyś sen ten znów się przyśni
i biel rozkwitłych jabłonek i wiśni,
— a teraz duszo moja, o duszo tęskniąca
błogosławieństwo ziem i weź i słońca !

Otom przystroił w dzień z Szczęściem zaślubin
komnaty moje w dziewannę i łubin
i zasiem sprosił i ślepe i chore,
co na rozstaje w nocną przyszli porę.
I oto miejsca zasiedli biesiadne
i są dziś u mnie i liche i władne ! -------------

A każdy smutek ma wielki w swej twarzy,
mimo wesela jakiem Pan ich darzy —
i w oczach kryją swych słodkie zdziwienie
— o chwilo Cudu ty, o snów spełnienie!

Otom nie pomny dzisiaj krzywd nikomu
ni tym co u mnie najedli, napili
potem wyszedłszy zasiem i rzucili
żagiew płonącą pod próg mego domu!

O tom nie pomny dziś krzywd nikomu!


0 bądźcież wy mi dziś błogosławione
kwiaty maleńkie, wy na rośnej łące
białe stokrotki i maki czerwone,
błogosławione życiodajne słońce!
I wy tam gwiazdy na nieb firmamencie
błogosławione bądźcie i wesele czyńcie!

O to na gwiazdy kładę ręce smutny
i jestem słońcem dziś dziwnie rozrzutny.
— Wesele czynię, ktoby mię chciał zasię
w snach podejść, na nic jego trud mu zda się.

Pokój dziś z wami!... Przestańcie się smucić
i troska. — Sny złe trza wam precz odrzucić.
— Wesele czyńcie! Przepomnijcie trudu,
bowiem się ziści wnet godzina cudu.
Otom was kazał sługom moim sprosić,
iżbyście światła u mnie mieli dosyć!

A ktoby przeto chciał mi dziś złorzeczyć
i chciał mi onym tajemnicom przeczyć,
co nie są ze mnie — niechaj się z tem spieszy,
nim przyjdzie Pan, a on go rozgrzeszy!


NA TEN UGÓR, NA TEN CICHY...

Na ten ugór, na ten cichy
chylą się kwiatów kielichy
i płaczą — --------

Nad troską, co krwawi i boli,
nad krzyżem, co stoi wśród roli,
nad dolą ludzką, tułaczą,
chylą się kwiatów kielichy
i płaczą!

Na ten ugór, na ten cichy
chylą się kwiatów kielichy
i płaczą —
łzami krwawemi !

I chylą się kwiaty do ziem i,
na ugór chylą się cichy,
a wicher pomiata nimi
i listek po listku z nich strąca,
a one bez tchu i bez końca
do słońca lecą... do słońca!


O MOJE BIEDNE, ZAPOMNIANE DRZEWA

0 moje biedne, zapomniane drzewa
rozłkało mi się serce w rytm żałosny —
smutny, jak jesień, wicher i ulewa
i ciężki taki, jak żal po dniach wiosny
i leci myśl ma, jak zbłąkana mewa
ku wam ... me biedne, zapomniane drzewa.

Czy też ja jeszcze kiedyś was zobaczę,
tak los mię od w as odrzucił daleko—
tu, gdzie się zdaje, że każdy liść płacze
i łzy się jeno cisną pod powieką,
gdzie słońce całą straciło słoneczność
i życie schodzi, jak wieczność... jak wieczność.

Tęsknię za wam i list do was piszę,
chcę by serdeczny taki był a bratni
— jutro już może śmierć mię ukołysze
i list ten będzie pierwszy i ostatni,
ostatni list mój i ostatnia spowiedź,
...a jak mi smutno dziś... ty serce powiedz !

O moje biedne, zapomniane drzewa,
świecie pamiątek i dziecięcych marzeń
— niczego już się serce nie spodziewa
prócz śmierci jednej i życia bez zdarzeń,
gdzie każdy sen się jak ta mgła... rozwiewa
o, moje biedne, zapomniane drzewa.

Słuchani, czy szum wasz tu mię nie doleci
i nie przyniesie jakiej od was wieści.
— U was tam... teraz pewnie słońce świeci
i każdy listek rozgłośnie szeleści
i cala wieś się we słońcu rozlewa
o, moje biedne, zapomniane drzewa.

A może u was także dzień tak schodzi,
jak tu... w bezmiernym żalu i rozpaczy,
gdzie żadna ręka czoła nie ochłodzi
kiedy się w znoju krwawym potem znaczy
i może u was też noc taka głucha,
gdzie nikt nie woła i gdzie nikt nie słucha...

O, drzewa moje... jednaka nam dola...
i z was tam pewnie wiatr liście otrąca
i gna przez chłopskie łzą zasiane pola
i wam tam także brak, jak mnie tu, słońca,
— jedna nam dola... i jedna nam spowiedź
a jak mi smutno dziś, ty serce powiedz !


W ZAMYŚLEŃ CHWILI

W zamyśleń chwili w cichej piosence
przychodzi do mnie
i na mem sercu kładzie swe ręce
smutna ogromnie. — -------

A czasem znowu przychodzi we śnie
w blasku miesięcznej poświaty
i patrzy na mnie długo, boleśnie
i białe rzuca mi kwiaty.


Z NIEWYSŁANYCH LISTÓW

Dziewczyno moja, o dobra dziewczyno !
piszę do ciebie w noc słotną i ciemną,
z oczu mi tylko łzy po cichu płyną
i nikt prócz smutku nie jest dzisiaj zemną,
za oknem tylko wspomnień mara blada
twarz skryła w dłonie i deszcz cicho pada.

O, ciche, białe, o, kojące, ręce,
serdecznych hojne umiłowań łaski,
sny z nad kołyski... jasne sny dziecięce,
cuda wiośnianych tchnień wonie i blaski,
...najszczersze złoto dziewczęcych warkoczy
i twoje dobre ukochane oczy !.

O, najmilejsza przyjaciółko moja
nie wiń mnie o to, że jeno wieczyście
skarżyć się umię, że mi ciężką zbroja,
żem jest jak zwiędłe z drzew zrzucone liście,
żem nie nauczył siebie płakać skrycie,
bo tak się smutnie me złożyło życie.

Błogosławieństw o ciche gwiazd tym, którzy
przekleństwem swojej nie skazili wargi —
lecą choć skrzydła lotu trud im nuży
umieją cierpieć i konać bez skargi,
niech w snach swych słońca zawsze mają zadość,
zwycięstwo z nim i wesele i radość !

Cóż powiem moim młodzieńczym marzeniom
0 orlim locie... cóż ?... gdzie się podzieję...
i cóż ja powiem podobny dziś cieniom
pól elizejskich — o, moje nadzieje !
jak że zawodzi wiatr w sadzie żałośnie,
jak gdyby z żalu po kwiatach i wiośnie.

Czemu cię nie ma... taki smutny jestem,
jak kwiat jesienny w mgłach i wichrze więdnę
(noc się upornym rozłkała szelestem )
w twe ręce serce me bym złożył biedne,
wszystkie mych wzlotów i upadków chwile
i miałbym szczęścia choć tyle... choć tyle !...

Piszę... choć w piersi westchnienia coś tłumi,
coś boli... boli... drży, jak liść na wietrze
w suchych gałęziach wiatr szumi... wiatr szumi,
myśli się przędą coraz, coraz bledsze
.„z pod pióra wicher unosi mi słowa
gdzieś w dal... ostatnie — bądź zdrowa, bądź zdrowa!...


Z SŁOTĄ JESIENNĄ

Widzisz?... jak lecą liście z drzewa
i krwawo świecą — ---------
...to łzy tak czyjeś cicho lecą.

Słyszysz?... jak wiatr łka i ulewa
w cmentarnej dali
...dziwnie, żałośnie -------------
to dusza czyjaś tak się żali,
kwiatom i wiośnie !


PONAD KRWAWIĄCYM, ZGASŁYM ZNOJEM ...

Niech przyjdzie ktoś w próg mojej strzechy,
kiedy wiatr liście z drzew otrąca
i słowo w niesie mi pociechy
i choćby jeden uśmiech słońca!
Ponad krwawiącym, zgasłym znojem,
kiedy już do snu dzień się skłania,
dzień pełen trudu i mozołów
niech przyjdzie z ciszą i z spokojem —
dom nie z wędrownych ktoś aniołów,
ktoś z cudem łask i ukochania
...niech przyjdzie z ciszą i spokojem
i złoży dłoń na sercu mojem ! — --------
I niech mi w senną zmierzchu ciszę,
gdy w piersiach płacze coś i rwie się —
serce na cichy sen kołysze
i jasne, złote sny mi niesie..
Bo takby chciało się zapomnieć
nieraz swych w łasnych strat i bólu —
bolu, co tak się w duszę wwierca,
a chciałoby się wyogromnieć,
przytulić cały świat do serca,
jak ten na krzyżu Chrystus w polu. —
O, życie pełne łez i bolu !


Z NAD KOŁYSKI

Widziałem jeszcze niegdyś nad kołyską
tę jasną moją i odwieczną Panią,
jak się nad moją pochyliła głową
i do mnie słodką wyszeptała mową:
żebym szedł za nią !

Widziałem jeszcze niegdyś nad kołyską,
jak duszę młodą mą błogosławiła
i garścią hojnie rozsiewała blaski,
wówczas gdy matka modlić mię uczyła:
modlić o łaski !

Wczoraj gdym stanął nad cierpień odchłanią,
taką-m ją widział cichą... i grobową
i krzyż znaczyła ponad moją głową,
gdym się o żadne już łaski nie modlił
— lecz o śmierć blizką!


NAD WÓD OTCHŁANNĄ STOJĘ GŁĘBIĄ...

Nad wód otchłanną stoją głębią
i patrzę w mroczną dal bez końca,
u stóp się moich fale kłębią
i gwiazd nie widzę już ni słońca !

Pozamną jeszcze łan się pleni
i kwiat wśród skalnych drży wyboi--------
i młode życie się czerwieni
w snach złotych jeszcze gdzieś... i znosi.

Raniony ptak we świty rwie się
0 kwiaty, złote sny, o życie!
— w szalonym pędzie wicher niesie
samotne statki na rozbicie!

Przedemną pustka… mrok bez końca,
fal jeno groźnych słyszę wycie
i gwiazd nie widzę już ni słońca
— o, kwiaty, złote sny... o życie !


OPADA LIŚĆ...

Na sen... na sen... na ciszę,
na wieczność... na wieczność
ktoś serce me kołysze.

I gaśnie moich snów słoneczność,
gaśnie mi z każdym dniem ,
powoli tak... powoli,
zostaje tylko to co... boli
i tylko to co... pali.

Wszystko mi w gruz się wali -------------
zmrożony wichru tchem
opada liść... opada liść ze drzew,
na grób... na cichy grób mych marzeń
...serdeczna... serdeczna krew !

Dziwne są zbiegi zdarzeń,
dziwnym jest świat -------------
w bezsile patrzę i patrzę
jak więdnie, jak mrze mój kwiat,
jak co dzień... co dzień... co krok
staczam się w mrok...

O, życie, życie ! --------
westchnienia w piersi tłumię,

O, serce, serce d u m n e ! -------
Zbyt wcześnie lamie kwiaty mróz,
...cmentarne drzewa szumią,
cyt!... słyszysz? jak się wali gruz
na trumnę... na trumnę...


NA BIAŁYM MIĘKKIM ŚNIEGU

W zamarłej, leśnej stoję głuszy
i ku dalekim patrzę polom,
jak śnieg płatkami cicho prószy.
— I tak mi dobrze tu z mą dolą, —
tak dobrze... w tej bezgłośnej ciszy,
gdzie jeno szum się wiatru słyszy,
jakby tu był mi ktoś łaskawy...
i pot ocierał z czoła krwawy.

O, druhu dobry... stary lesie,
niech suchy liść mi twój szeleści
i niech mi jeno szum twój niesie
posłanne dziś od śmierci wieści.
0 serce biedne... serce moje,
z sierocą tu twą dolą stoję.
i patrzę tylko jak śnieg prószy,
...jakby na sen ostatni duszy.

Lecz nim odbije łódź od brzegu
i we styksowej zniknie fali,
— niech przyjdzie tu ktoś do mnie zdali,
ktoś sercu drogi... ktoś z bezdroży
i na tym białym, miękkim śniegu
wpierw serce me do snu ułoży .


DOLA

Mróz na szybach wzorzyste powycinał liście,
brr... jak zimno... chłop mruknął, że aż dech zapiera,
co robić... kuma-bieda dźwierzami się wdziera,
Boże, Boże... jak z biedą człek zrósł się wieczyście!

Zima idzie... w sąsieku ani garści żyta,
co woda nie zabrała, resztę deszcze ścięły,
dolo ty!... pustka w chacie... głód za gardziel chwyta,
nie ma rady... ostatni cent podatki wzięły!

Dolo, dolo ! chłop czapkę nacisnął na uszy
i wyszedł. — A w chałupie śmierć z dziećmi została.

W starym lesie... w noc gałąź gdzieś trzasła spróchniała,
...wiatr drgnął dziko w konarach — ostatni krzyk duszy...
Na zmarznięty śnieg cicho, suche spadły liście,
Boże, Boże, jak z biedą człek zrósł się — wieczyście!


PO CÓŻ TE WSZYSTKIE NIEPOKOJE

Ucisz się serce, biedne serce,
pocóż ci wiecznie wzbierać płaczem ,
cóż tobie w ciągłej trwać rozterce —
o, serce! czyżby było za czem ?

Jakiejże to płaczemy straty,
że tyle łez i tyle zgrzytu,
... bądźmy, jak pierwsze z wiosną kwiaty,
spragnione słońca i błękitu !

Pocóż się troskać... lepiej przecie
na słońce wyjść, kiedy nam świeci,
zbierać do wianka polne kwiecie
i bawić się, jak małe dzieci.

Pocóż się zawsze smucić tylko,
gdy w koło tyle pięknych rzeczy, —
życie i tak jest jeno chwilką
a śmierć ukoi i uleczy!

Czemuż się nasze myśli smucą —
o, powiedz serce... serce moje,
sny co się śniły, nie powrócą...
pocóż więc wszystkie niepokoje?

Myślisz, że nam się los odmieni
o, serce! Trzeba być jak dzieci —
...wyjdźmy na słonce zachwyceni
i patrzmy w słońce, kiedy świeci!

Ucisz się serce... biedne serce,
pocóż ci wiecznie wzbierać płaczem ,
cóż tobie w ciągłej trwać rozterce —
o, serce, czyżby było za czem ?!


RYCERZ ZAKOCHAŁ SIĘ W LALECZCE...

Rycerz zakochał się w laleczce,
w laleczce takiej ot — z wystawy,-------- —
rycerz, co w świecie już niejeden
bój z wrogiem stoczył, straszny, krwawy.

Rycerz się w lalce rozmiłował,
— gród miał z kryształu i mozajki, —
laleczkę z kruchej porcelany
uczynić chciał księżniczką z bajki!

...Za siódmą górą, siódmą rzeką,
hej ! — wstaje słońce w nieb przeźroczy...
— rycerz się w lalce rozmiłował,
co miała duże, czarne oczy !

I życie za nią dać był gotów,
sen o niej roił złudny, słodki...
— lalka w serdecznej była zmowie
z pajacem szklanej gabilotki!

Rycerz urodny był, waleczny,
i nieśmiertelną zdobył sławę,
— pajac swym modnym garniturem
tłum gapiów ściągał pod wystawę.

Ułudny śnie ! o, sławo ! sławo !
Losie zwodniczy !... dolo płocha !
Laleczka krucha w pychę rośnie,
jakoże w niej się rycerz kocha !

Choć jej rycerska miłość schlebia
i w snach się gubi i zatraca,
...swe martwe oczy, czarne, duże
utkwiła w śmieszny strój pajaca!

...Pajac tłum ściąga pod wystawę. — —
Laleczko mała, pełna czaru...
patrząca w świat swym szklanym okiem
z za okopconych szyb... bazaru!

Skoro świt pierwszy, rycerz wstaje —
woje gromadzi i witezie,
chce bój wpierw stoczyć, nim na zamek
księżniczkę swą... laleczkę zwiezie !

Za siódmą górą, siódmą rzeką...
Szczęście przechodzi cicho, zwiewnie...
cudnie rozkwita kwiat paproci,
baśń kładzie się u stóp królewnie !

Na wojnie rycerz siły traci,
miecz we krwi pławi, kruszy groty
i za laleczkę z porcelany,
jak kwiat w skwar lata mrze z tęsknoty.

Laleczce w słońcu chwile płyną,
...laleczka była piękna... caca!...
I w pierw nim rycerz wrócił z wojny
laleczka wyszła za... pajaca !


W DRODZE DO ŚMIERCI

W drodze do śmierci niechaj zawsze
snom twoim jasnym będzie zadość ;
gdzie inni ronią łzy najkrwawsze,
ty śmiech na uściech miej i radość !

O, zawsze, bracie mój, i wszędzie
myśl miej pogodną i błękitną,
że jutro słońce świecić będzie
i łzy nam w kwiaty się rozkwitną !

Choć życie przędze snów ci targa,
niech łez nie liczy twych przechodzień,
obcą niech tobie będzie skarga ;
bowiem my bliżsi... śmierci co dzień !


A W TEM SŁOŃCU... W SŁONECZKU...

Chodzi sobie słoneczko i świeci,
chodzi sobie takie nietroskliwe
po błękicie — i takie jak dzieci
uśmiechnięte, jasne, i szczęśliwe.

A w tem słońcu z gorzkich łez ogrojca
w tem słoneczku... uśmiechniętem cudnie
rozkwitł pysznie krzak róży w polu mego ojca,
w skwarze lata, w upalne południe.

O, kwiecie różany kwiecie! o, kraju!
W słoneczku ojców mych strzecho,
...krwawiące serce Syna na rozstaju
o, cicha, słodka, pociecho !

Ku Tobie prężę ramiona,
ku Tobie mój wlecze się cień,
ku Tobie... ku Tobie... nim skona...
nim mój pochyli się dzień.

A tam w górze, po jasnem, po niebie
chodzi słonko i słucha spowiedzi,
jak się myślą o powszednim chlebie
łzą i troską chłopska dola biedzi.

A w tem słonku, z gorzkich łez ogrojca
w tem słoneczku, uśmiechniętem cudnie
rozkwitł pysznie kwiat róży w polu mego ojca
w skwarze lata... w upalne południe.


PYTASZ MIĘ...

Pytasz mię w twoim przedostatniem liście
pełnym młodzieńczych snów i jasnych marzeń,
w którym się każde słowo skrzy złociście,
jak dnie mi schodzą i wśród jakich zdarzeń
i czy mi wśród tej szarzyzny i zgrzytu,
nadosyć starczy słońca i błękitu !

I cóż Ci powiem — ot chyba, że żyję,
że mi niczego w życiu nie potrzeba
i że już serce moje jest niczyje.
— Dość mi, jak kawał mam jasnego nieba
i trochę słońca — cóż się biedzić wiecznie,
kiedy żyć można cicho — i słonecznie!

Słońca, błękitu, kwiatów ... jak najwięcej,
czyż warto trudzić się o rzeczy inne,
gdy wszystko mija czy później czy prędzej
jedynie, żeby serce mieć niewinne,
które się cieszy, jak się cieszą dzieci,
kiedy im w oczy jasne słońce świeci.

Marzyłem wiele... dziś mi wszystko jedno,
to, co się stać ma, wiem że stać się musi,
czy mi się gwiazdy roziskrzą, czy zbledną;

tęskniłem zawsze za ręką matusi,
ot wczoraj jeszcze, dziś wszystko mi jedno,
czy mi się gwiazdy roziskrzą, czy zbledną!

Zbyłem się troski — i szczęśliwy jestem ,
przedtem kochałem ... dzisiaj kocham kwiaty,
jak kocha dziecię… cieszę się szelestem
wiatru, gdy kładzie się po ścianach chaty
i jest mi dobrze! — Cóż mi więcej trzeba
nad jasne słońce... i nad błękit nieba !


TAK SIĘ TU WSZYSTKO DZIWNIE PLECIE..

Tadeuszowi Saloniemu

Tak się tu dziwnie wszystko plecie,
dziwniej, niż by kto myśleć mógł,-------------
...kogóż oskarżać? — sam i przecie
winniśmy, że nas los tak zmógł!
Że tu się wszystko dziwnie plecie,
dziwniej niżby kto myśleć mógł!

Wszystko co nam się kiedyś śniło,
młodzieńczych snów i marzeń świat,
dziwnie się zmienia w treść zawiłą
w stratę największą z wszystkich strat,
w coś co już dawno... dawno... było
wspomnienie jakieś... z młodych lat!

Lecz z czasem wszystko człek przeboli
i słońce padnie mu do stóp
i będzie rad ze swojej doli,
wesoło wspomni chwile prób
wówczas gdy zacznie się powoli
układać... w grób !

BAJKA

Śni mi się jakaś bajka złudna,
gdzieś srebrnem kwieciem sypie sad,
śni rai się w złoty skwar południa
bajka z dziecięcych jeszcze lat.

Przędzie się sen mój w baśń błękitną...
i złote, ciche wschodzą sny -------------
w alejach sadu w słońcu kwitną
cudnie rozśmiane białe bzy...

I szczęście mi się w okół kładzie,
iskrzących marzeń, złudzeń... świat,
jak we wiśniowym ojców sadzie
za mych dziecięcych jeszcze lat.

Śni mi się łzawa dola grajka,
co w skrzypkę swoją zaklął świat,
— śni mi się jakaś złota bajka,
bajka z dziecięcych jeszcze lat !


LALECZKO ZŁOTOWŁOSA...

Dziewczęcych lat... śnie wyzłacany,
błękitny dymku z papierosa,
laleczko z kruchej porcelany,
laleczko moja złotowłosa!

Przejasne szczęście mi się wróży,
a nić się złota rwie i pęka, -------- —
...twe oczy, usta... kwiaty róży,
księżniczko moja, ty — maleńka.

Śnię sen o tobie... o — królewnie !
sen taki złoty, baśnie, cuda,
— nie słuchasz... czemu ? pewnie... pewnie...
wiem , że to tylko sen i — złuda !

Jakże mi smutek serce mroczy,
laleczko mała... śnie rozwiany,
że twoje usta... cudne oczy,
żeś cała — z kruchej porcelany !


GODZINA ZMIERZCHU...

Godzina zmierzchu... sny się złocą
w słonecznej zjawie w schodzi cud —
Jezus maleńki przyjdzie nocą,
chwila najsłodszych śnień i złud!

Godzina zmierzchu... wspomnień tyle
w mgłach srebrnych wstaje pieśń bez słów
niezapomniane nigdy chwile
dziecięcych marzeń... jasnych snów.

Godzina zmierzchu... cicha, zwiewna,
i coś się marzy, coś się śni,
zaklęta w słońca czar królewna,
...cudne wy moje, jasne sny.

Godzina zmierzchu... dzwoni śpiewką,
...na czyjeś serce smutek padł,
babunia, dzieci, boże drzewko,
tak dawno... dawno... tyle lat!

Godzina zmierzchu... sny się złocą
w słonecznej zjawie w schodzi cud —
Jezus maleńki przyjdzie nocą,
chwila najsłodszych śnień i złud.


NAD STAWEM

W przepstną otchłań stawu zarzuciłem sieci,
sam zaś siedzę na brzegu wśród mchów i paproci,
w kół się wszystko tysiącem barw mieni i złoci,
w dali rozkwitł brzeg śmiechem bawiących się dzieci.

Z drzew okwitłych srebrzysty puch wiater otrąca
w otęcz stawu, gdzie srebrne pluskają się rybki,
w gąszczu traw gnom skrzydlaty tnie w lipowe skrzypki
i baśń praw i błękitną o szczęściu bez końca !

Do serca dziw na radość, szczęście jasne spływa,
morze blasków i woni! Cud żywy się iści
i dusza uśmiechnięta wstaje i szczęśliwa!

A gdzieś z dali... od słońca cudem swojej łaski
idzie — i na jedwabne traw zielone krosna
rzuca cudnie rozśmiany kwiat... królewna Wiosna !


W SŁOŃCU...

I znów mi dobrze, jak przed laty
słońce mi świeci, pachną kwiaty
i szczęście w chodzi w próg mej chaty --------------

Na sercu ktoś mi swe dziewczęce
dobre... kojące... złożył ręce
i błogosławi mej piosence.

I leci piosnka het... we światy
i znów mi dobrze, jak przed laty
słońce mi świeci... pachną kwiaty...


BIAŁE GOŁĘBIE

Ach jak mi żal, ach jak mi żal,
ponad skał szczyty i ponad głębie,
gdzieś w bezpowrotną lecą dal
białe gołębie.

Ach jak mi żal nad pustki hal
po zachmurzonem nieba bezkresie,
gdzieś w bezpowrotną mgławą dal
wicher je niesie.

A wzrok za nim i biegnie wśród łez
w piersiach strwożone, serce się pyta
gdzie one lecą i jaki kres
im świta ? --------------


SIEWCA

Mój Boże, wiosna idzie i życiem się śmieje,
upojna, cicho wraca po długiej rozłące,
na pola, lasy, łąki i na wód rozchwieje
ta święta rodzicielka kwiat niesie i słońce!

I choć przecie pod zasiew mam szmat ziem i plenny,
nie mam czem obsiać, skąpe były plony moje,
cóż robić, gdy już taki los mój nieodmienny
nic nie mieć i siać ziarno w twardych skał wyboje!

I choć wiosna już idzie cichym szmerem liści,
wiosna ! I z pełnej ręki łaski ludziom sypie,
a ja stoję, jak obcy na tej szczęścia stypie;

wiem, że się jeszcze kiedyś sen mój złoty ziści —
i choć siew dziś wiatr zbiera, w plony wierzyć muszę,
bom pod zasiew w ziemię własną rzucił duszę !!

Read More
Guest
This comment was minimized by the moderator on the site



STROFY O ŻOŁNIERZU POLSKIM

Zaprawdę mówię... ten ci Naród żywie
i nieśmiertelnym był i jest i będzie,
co, choć splątany w śmiertelnem ogniwie,
na swym sztandarze wypisał orędzie:
Wolność Ojczyźnie ! ten zawsze i wszędzie
Naród był...



STROFY O ŻOŁNIERZU POLSKIM

Zaprawdę mówię... ten ci Naród żywie
i nieśmiertelnym był i jest i będzie,
co, choć splątany w śmiertelnem ogniwie,
na swym sztandarze wypisał orędzie:
Wolność Ojczyźnie ! ten zawsze i wszędzie
Naród był wielki... mocen jest i będzie !

Ten ci jest Naród, który mimo prób
nie zwątpił w siebie, a rozdarty w ćwierci,
nie rad się kładzie w zgotowiony grób,
ale bagnetem w ręku bluźni śmierci, - - -
wraz, wraz z serdecznej krwi przyjętym chrzestem
stwierdza : Ja byłem i będę i - jestem!!

I ten ci Naród jest zasie coś warty
(i Ty go Boże w swej wszechmocy zbaw,
miej nad nim pieczę), co wykreślon z karty,
nie ustępuje z swych należnych praw,
lecz skrzydłem orła ponad skał granity
leci - gdzie drzemie Świt we mgły spowity !

Ten ci jest Naród trwalszy niźli spiż
i jest jak wulkan, który ogniem bucha,
Naród - co na się przyjął krzyżów krzyż,
lecz nie pozwolił sobie wyrwać – ducha !
- choć jest splątany w śmiertelnem ogniwie,
ten Naród – żywie !

Ten ci jest Naród mężny - można przysiądz,
który, gdy ginie jego sto tysięcy
na szańcu... woła - jeszcze drugie tysiąc...
a jeśli trzeba - to krwie damy więcej - - -
mężny ci Naród ten zawsze i wszędzie
i osobliwym jest i był i będzie !

Jest moc w Narodzie niezłomna, gdy ten ci,
chociaż go wiekiem przywalili trumny,
z narodów chcąc go wyrzucić pamięci,
nie ugiął karku, ale żywie dumny,
w grom zaklął słowa cmentarnych pacierzy,
ten Naród przyszłość ma - bo w siebie wierzy.

Błogosławiony zaiste ten Naród
i temu dano się nad inne... wznieść,
który w swej piersi lęgnie Czynu - zaród
i dla oręża boską żywi cześć,
- błogosławiony ten Naród i dzielny
zaiste jest - i jest nieśmiertelny !

Ten ci... to wszystko po wsze czasy sprzęga,
ten oto : Godność i Hart i Otucha,
ewangeliczna, tajemnicza księga,
siła Narodu, której wielkość słucha,
sen w jawę wklęty, pacierz apostolski,
żywy bohater - żołnierz polski !

Kazimierzowska w ogniu kuta klinga...
wiara gorąca... w krwi najszczerszej siew,
i Somo-Sierry trud i... San Dominga,
on... o nieswoje zawsze leje krew !...
on... żołnierz polski: Chrobrych królów Męstwo,
Narodu hymn - śmierć albo zwycięstwo !

On ci to gromem jest i błyskawicą,
On... jest w potomność, idący testament
zdawien pisany Narodu krwawicą,
on... żołnierz polski: Czyn nasz i Sakrament,
On... Prawda, którą zawsze w sercach nieśmy :
że myśmy byli i że my — jesteśmy!!!

Lipiec, Roku Pańskiego 1915

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


STROFY

Ocknij się z marzeń, z snu
NARODZIE ! siły zbierz,
wytężaj słuch –
niech pierś zaczerpnie tchu,
niech się wypręża ramię !
- z narodu łez i krwi
rycerza ty weź znamię,
rycerski ty weź CHRZEST,
OTUCHĘ lepszych dni !
Niech leci wzdłuż i wszerz
przez polskich ziem bezmiary,
na krańce… hen : głos wiary
iże w nas żywie – DUCH !
i JEST !

Zbudź się, wytężaj słuch,
niech pryska smutek z twarzy,
niech poprzez głuchą noc
i kajdan brzęk i zgrzyt,
przez błędnych dróg rozstaje
krzyk z piersi leci – w Świt,
że w nas MŚCICIELEM wstaje :
z krwi ojców – ze cmentarzy
KRÓL-DUCH
i lęże się MOC !

Zbudź się i UCZ !
z przeszłości twej krwawiących kart,
jak trzeba zdobyć klucz
do BRAM…
i jak przez świętą krew MĘCZEŃSTWA,
przez trud i znój – idzie się… TAM…
aż do… ZWYCIĘZTWA !
gdzie z POŚWIĘCENIA, SIŁY WOLI
wstaje w promiennej aureoli
już nie MĘCZENNA – LECZ SZCZĘŚLIWA
POLSKA ŻYWA !

O Polsko !
z przeszłości twej krwawiących kart
OTUCHĘ bierz i MOC i HART
WSKRZEŚNIJ !
Już czas ! podłości zbyć i win
- Narodzie, siły zbierz !
i w sercach WIARĘ OJCÓW WSKRZESZ
i wiarę swoją UCIELEŚNIJ,
wiarę : W CZYN !

Sierpień, Roku Pańskiego 1914

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa

KRZAK GOREJĄCY

Ty będziesz z nami
Polsko ! ty pobłogosławisz
nas – dzieci, niemowlęta swoje !
Ty nas powiedziesz w bój, ty w chmurną noc
zmienisz nam w słońc pożary.
Ty tchniesz nam w pierś
tytanów moc i siłę,
Co gwiazdy zrzuca z odwiecznych dróg przeznaczeń,
Polsko ! my dzieci twoje
chrzest bierzem : krwi,
na imię nam : Męstwo !

Polsko, Ojczyzno nasza !
my z tobą i ty jesteś z nami
słysz ! oto, dzieci twoje,
czynimy tobie ślub !
Na Kazimierzów przysięgamy miecz,
na prochy naszych ojców,
na chciwe wrażej krwi bagnetów naszych ostrza,
że póki starczy tchu,
z bagnetem pójdziem w ręku
o świętość twoich Praw, o Honor twój i Cześć,
serdeczną stwierdzić Krwią,
że żywiesz i żeś jest !!

Obrońcą naszym – Bóg
patrz… rośniemy w Moc,
w Nadzieję, Wiarę i Miłość –
ty naszem hasłem ! - - -
Idziem wypisać u twoich rubieży
krwią wroga święte dla nas Imię twoje,
Duch nam hetmanem !
Poprzez kurzawę krwi i błysk bagnetów
ty jawisz się nam – żywą !
Przyjmij z młodzieńczych naszych serc ofiarę
i pobłogosław, Matko, w drogę Syny twoje,
którym na imię Legion
- śmierć albo zwycięstwo !

Wrzesień, Roku Pańskiego 1914

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


* * *

Ojczyzno ! niechże rośnie
i wzrasta w moc twój Syn,
i Myśl, co jest w Narodzie,
we wielki zaklnie – Czyn !

Niech trud mu lekkim będzie,
a dola też szczęśliwą,
niech z ziemi łez i mogił
cud wskrzesi : Polskę żywą !

Niechże do sławy idzie,
do górnych, jasnych sfer,
wśród gromów i błyskawic
zwycieztwa dzierży ster !

Na przyszłe czasy burz
niech krzepi, wzmacnia ducha,
- z ócz złudny spędza sen,
niech czuwa i niech słucha !

Błogosław, Boże dziecię,
by w siłę wyrósł, w męża,
i nie był tym, co pada,
lecz tym, który zwycięża !

Niech jako złom granitu
u granic stanie końca
i ciszę ma błękitu
i uśmiech jasny słońca !

Niechże nad Polską ziemią,
jak nowe objawienie
wzejdzie, co każe wierzyć
w świt bliski – w wyzwolenie !!

Październik, Roku Pańskiego 1914

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


DNIOM, KTÓRE IDĄ

Zanim u błędnych dróg
w gwiazdy uderzy złoty róg,
wytężaj słuch !
Nim poprzez mrok,
wiekowy cień,
słońce ci błyśnie – wzejdzie dzień,
wytężaj wzrok !
Zanim z dalekich stron
przez stosy ciał, kałuże krwi
zahuczy dzwon
na wielkie dni,
niech wstaje duch !
O, dolo, dolo, smutna dolo,
Narodu sławo ! - - -
Do góry serca, duchy wzwyż !
Ogniem ofiarny buchnął stos !
Kto ziarno rzuca, zbiera kłos.
Oracza trud
stokrotnym plonem Pan zapłaci !
Lekkim niech będzie wszelki krzyż
świt z zgliszczy wstanie łuną krwawą,
do góry serca, duchy wzwyż !

Wytężaj słuch !
i z powiek spędzaj sen omamień
i bacz !
Tyle już razy świt się budził,
tyle serdecznej ściekło krwi.
Dzisiaj z rozwagą trzeba męża
i z wiarą w moc swą jąć oręża,
by się nam ziścił śniony cud :
ale się pocznie ruch,
kiedy się ziemia krwią zrumieni,
od krwi zapłonie róża polna
i światem przejdzie śmierć. - - -
Wtenczas odwalisz grobu kamień
i wstaniesz – wolna !

Niech pierś się zbroi
i niechaj lekkim będzie wszelki krzyż,
O sławo, sławo ! - - -
Do góry serca, duchy wzwyż !
Staną synowie twoi !
Z dziejowych mgławic
z nad Ostrołęki, pól Racławic
Świt z zgliszczy wzejdzie łuną krwawą
i wstanie dzień,
który wskrzeszenia twego dniem będzie
i chwały !

Październik, Roku Pańskiego 1914

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


TYM – KTÓRZY WALCZĄ

ku wam pobiegnie – co piersiami swemi
stawiacie opór męskiej wrażej sile
i krwią swą łono użyźniacie ziemi,
tęskna myśl nasza – ku wam… coście tyle
przeszli już trudów i znojów bez granic
i życie mając sobie i śmierć – za nic !

Ku wam… pobiegnie z zmierzchem po cichutku,
kiedy się łamać będziemy opłatkiem
we łzie serdecznej i krwawiącym smutku ;
- ta myśl doleci was, choć sił ostatkiem
i powie – (biedne jest serce człowiecze)
jak nam tu bez was smutnie dzień się wlecze !

Lecz wasze serce niechaj się nie łzawi,
niechże się ulży dziś waszej udręce
w tę noc, gdy w lichej pastuszej stajence
Chrystus maleńki ludziom błogosławi - - -
więc niechże noc ta wam szczęścia nie gasi
o, utęsknieni, drodzy bracia nasi !

Wierzcie – będziemy przy was wszyscy
tam – w pustem polu wśród waszego znoju
waszym tęsknotom i cierpieniom bliscy,
niby anioły ciszy i spokoju
staniemy przy was… każdy ból, jęk głuchy
koić będziemy, jako dobre duchy !

Niech wszystkim snom się waszym stanie zadość
dziś – gdy zmierzch skryje dnia promień ostatni,
spokój dziś z wami wesele i radość !
Oto wam ślemy z serca uścisk bratni
i uśmiech słońca – o, bracia najszczersi,
wyście naszemu sercu dzisiaj… pierwsi !

24. Grudnia Roku Pańskiego 1914

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


JAKĄŻ DOLĘ…

W kurzawie krwi zczezł stary rok –
- zawieje zżółkłych, zeschłych liści - - -
i tężym słuch i tężym wzrok
jaką nam Nowy… dolę ziści ?
- W kurzawie krwi zczezł stary rok. !

Po naszych drogach mgła się wlecze !
i krwią ocieka bezmiar pól,
smutek na serce padł człowiecze
… wieczyste łzy i wieczny ból…
- po naszych drogach mgła się wlecze !

Na naszych ziemiach gruz i zgliszcza,
po ścieżkach wieje śmierć i mrok,
jakąże dolę los nam ziszcza ?
- w kurzawie krwi zczezł stary rok
na naszych ziemiach gruz i zgliszcza !

Przeczże wróg naszą ziemię niszczy
i krwią się syci naszej braci ?!
- Serce nadziei niech nie traci ! - - -
z tej krwi serdecznej i z tych zgliszczy
MOC kiedyś wzrośnie i OTUCHA
Co siłą będzie – siłą DUCHA !

Jakąże dolę los nam ziszcza ?
w kurzawie krwi zczezł stary rok,
- zawieje zżółkłych, zeschłych liści - - -
i tężym słuch i tężym wzrok,
jaką nam Nowy… dolę ziści, - - -
- na naszych ziemiach gruz i zgliszcza !!

31. Grudnia Roku Pańskiego 1914

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


WARSZAWO !...*)

Przez łez strumienie i martwotę pól,
przez gruz i poprzez zgliszcz pożogę krwawą,
mękę serdeczną i Narodu ból,
ku tobie rwie się serce dziś – Warszawo !
Jak ptak raniony ku tobie myśl bieży
o, męczennico ! O nasza – macierzy !

O, serce ! cudzie gorejących krzaków,
naszych zamyśleń i najświętszych snów,
krwawiący wiecznie szlaku !... oto Kraków
- ty znasz go – z serca śle ci kilka słów,
które niech mocne będą, jako spiż : -
błogosławieństwo przyjm na się i – krzyż !

Błogosławieństwo przyjmij na się ducha,
słodką nowiną niech będzie ten krzyż,
Oto cię przyszłe pokolenie słucha,
- słowa te mocne niech będą, jak spiż,
z ciebie to wzejdzie nam świt łuną krwawą
Matko serdeczna ! o nasza – Warszawo !

Cicha przystani pośród błędnych szlaków !
Z serca i duszy ku tobie myśl zmierza,
Wisła niech powie ci, co czuje Kraków…
Nadziejo nasza ! o arko przymierza !
z ciebie się ziści zmartwychwstanie cud
Przez mękę twoją, krew twą i twój trud !

Z ciebie to na kształt ognistego słupa
Mściciel się zrodzi, co urągać będzie
Tym, co z świetności twej zrobili trupa !!
- i dziś i jutro i zawsze i wszędzie,
Jak ptak raniony ku tobie myśl bieży
O, męczennico ! – o nasza macierzy !

Przez łez strumienie i martwotę pól
przez gruz i poprzez zgliszcz pożogę krwawą
mękę serdeczną i Narodu ból,
ku tobie rwie się serce dziś – Warszawo –
i na krwawiącą pierś chce upaść tkliwie,
w której duch wielki – nieśmiertelnie żywie !!

Styczeń, Roku Pańskiego 1915

*) Wiersz wypowiedziany w Teatrze miejskim w Krakowie na uroczystem przedstawieniu z powodu zdobycia Warszawy.

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


ZYGMUNT-DZWON

A oto jestem i żywię po – wieki
kość kości waszej i krew waszej krwi,
zjawa słoneczna, sen złoty daleki
o zmartwychwstaniu w niezliczone dni - - -
- Ja, Moc Narodu, świetność, wasz tryumf i zgon
zwiastun, wróż dobry… Zygmunt-dzwon !

Przeczżeście w serce uderzyli moje
w serce pęknięte – w to serce, co krwawi ?
- Jakieże wam szarpią niepokoje ?
Jaki że los się i dola wam jawi ?
Przeczże się duch wasz i wasza myśl znoi
bracia najdrożsi, o synowi moi !

Zasię mówiłem wżdy, żem wami jest,
- że na czyn zwołam ja – na wielkie dni,
- przecz żeście nowy krwi przyjęli chrzest ?
gdy trzeba tężyć słuch i szczędzić krwi !
- Ja, Moc Narodu, świetność, wasz tryumf i zgon !
zwiastun, wróż dobry… Zygmunt-dzwon !

Krzyże, konania, męki, płacz i zgrzyt… !
- na czyjże szczęsny dzień
uderzyć mam ? na czyjże świt ?
na serce padł mi cień
na serce, co się trudzi,
i czynem jest i czyny zbudzi !!

Krew ! tyle krwi ! czyjaż się leje krew ?!
…rozdzwonię serce kiedyś w rano
obudzę Duch ! – rycerski śpiew
i… zmartwychwstaną –
z popiołów wstaną żywi
z Wenedów stosu - - zemsty chciwi !

Zaprawdę mówię wam… poznacie mnie, mój głos,
serce pęknięte… uderzę nie na zgon,
nie na męczeński krzyż, nie na męczeński los –
Ja, Moc Narodu, sława, Zygmunt-dzwon
ale uderzę w krew tę… w waszą dzielność,
z której piorunem wskrzeszę – nieśmiertelność !

Styczeń, Roku Pańskiego 1915

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


POSŁANIE BRACIOM

Z smutkiem, co rani i krwawi i boli,
z rytem serdecznym, co na śmierć kołysze
wygnańcy biedni… dzieci marnej doli,
ludzie bezdomni… do was list ten piszę,
niech wam tam… wśród tej szarzyzny i zgrzytu
przyniesie radość słońca i błękitu !

Umiłowani ! do was, których los
na chleb żebraczy w obcą rzucił ziemię
z stężałej bolem piersi leci głos…
na wasze serca paść chce niby brzemię
najsłodszej ulgi – upaść wiosny tchnieniem
i zostać z wami tam – z waszem cierpieniem !

o, najmilejsi ! za jakieże winy
padło wam taki ogrom nieszczęść nieść
w którym z rozpaczą liczy się godziny,
- a każda o was przyniesiona wieść,
nędzarze losu, dzieci marnej doli,
smutkiem uderza w nas – krwawi i boli !

Trzeba, by każdy dziś z was w sercu miał,
to słodkie, plenne w nadzieję orędzie :
- niech nikt nie liczy łez, co w rolę wsiał,
bowiem, kto siewcą był, ten zbierać będzie !
i choć pierś waszą targa boleść głucha,
bracia ! wy krzepcie i wzmacniajcie ducha !

Bowiem udręce waszej bliższy kres
niż wam się zdaje – bliższy słońca wschód - - -
- przeto się krzepcie i nie lejcie łez
i choć się w serce wżera ból i trud,
wy błogosławcie mu – boć jest orędzie,
- kto siewcą był, ten – zbierać będzie !

i cóż, ze dzisiaj rozdzieliły nas
koleje zdarzeń i losów zawiłość - - -
wszakże myślimy o was w wszelki czas,
zawsze nas wiąże jedna, wielka miłość :
Polska ! – więc przeczże upadać nam w bolu,
nędznym zbieraczom chwastu i kąkolu !

Drodzy ! w Krakowie czas, jak bieżył… bieży - - -
ta sama troska i smutek nas mroczy,
ten sam mknie hejnał z Maryackiej wieży,
Wisła jednako swoje fale toczy,
Rynek te same chowa w sobie czary,
jeno zadumał się coś… Wawel stary !

Z smutkiem, co rani i krwawi i boli,
z rytmem serdecznym, co na śmierć kołysze,
nędzarze losu, dzieci marnej doli,
ludzie bezdomni… do was list ten pieszę,
niech wam tam wśród tej szarzyzny i zgrzytu
przyniesie radość słońca i … błękitu !

Choć ból się w samo wam dno duszy wwierca,
- siły ! wytrwania ! – niech tam na obczyźnie,
jedna myśl tylko koi wasze serca
myśl : o Ojczyźnie! - - - - -
tą się wzmacniajcie… bowiem jest orędzie,
kto siewcą był – ten zbierać będzie !

Luty Roku Pańskiego 1915

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


O, ZIEMIO ! ZIEMIO !..

Z krzykiem rozpoczynam, co piersi rozdziera,
Co nie litości, lecz piorunu woła,
który w stuletni dąb ogniem się wżera, - -
upadam na pierś twą i chylę czoła,
z ty, strasznym krzykiem, w którym jęki głuchną
w twój proch się rzucam – Ziemio ! o matuchno !

Proch z prochu twego, płód, niemowlę twoje,
tułacz zbłąkany na rozstaju dróg,
Syn marnotrawny, który życia znoje
przeszedł i wraca w swój rodzinny próg, - - -
- chcę sięgnąć trzew twych… piersi, w której drzemią
popioły z kości ojców ! – Ziemio – Ziemio !

Jak dziecko, które swoich łez ostatki,
gdy mu dziecięce serce draśnie ból,

wyszlochać z skargą chce u kolan matki,
lgnę do cię, ziemio, dziś, do twoich pól - -
sercem chcę wyczuć serce… czy zamarło
i czuć cię żywą lub – umarłą !

K’ tobie zamglone łzą posyłam oczy,
jak ten, któremu pierś przygniata wina,
i w dłoni jeszcze nóż krwią bratnią broczy,
a twarz skrzywiła mu zbrodnia – Kaina
i który nie wie, czy kolana zginać
ma do modlitwy, czy – przeklinać !!

Ja syn twój ! – oto z tą boleścią wielką,
co zmysły szarpie i targa na ćwierci,
na pierś twą padam – ziemio… żywicielko,
z ust twych zcałować chcę – stygmaty śmierci,
- gdy pierś ostygła… żar, co tkwi w iskierce
rozdmucham w płomień i ożywię – serce !

Jeśli nie stanie żaru – Męczennico:
piorunu sięgnę… co w chmur łonie błyszczy
i pierś rozpalę twoją - - błyskawicą
i wstaniesz żywą… z pod gruzu i zgliszczy !
Wskrzeszona z skrzepłej krwi, co zemsty woła
twym wróżom śmierci w prochu zetrzesz czoła !

Piorunu wołam i błyskawic trzasku
niech mi się wskrzesi dziś – już teraz – żywą
i nieśmiertelną i w słonecznym blasku,
jeśli nie zbudzi – to sam pierś twą tkliwą
rozkrwawię… w śmierci splątam cię ogniwo,
bo wolę patrzeć w trupa, niż – w półżywą !

Marzec, Roku Pańskiego 1915

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


ŻE ZMARTWYCHWSTANĘ

A oto z Tobą dzisiaj mówić będę
Ojcze niebieski ! – Twoja stań się wola !
Patrz ! krew serdeczna w wszystką wsiąkła grzędę,
gruzy i zgliszcza ! śmierć wieje przez pola - -
Twoja, nie moja, niech stanie się wola !
Krew ! krew serdeczna w wszystką wsiąkła grzędę,
- A oto z Tobą dzisiaj mówić będę !

Przez mękę moja i męczeński krzyż,
przez łzy, przez krew, co w wszystką wsiąkła grzędę,
przez zgliszcza z Tobą dzisiaj mówić będę.
Ojcze ! oto się duch mój wznosi wzwyż !
W wierze dziecięcej z Tobą mówić będę,
przez mękę moją i męczeński krzyż !

Twoja – nie moja – niech stanie się wola !
Ojcze ! krwią wzeszedł – patrz ! – Twój dobry siew !
brat godzi brata, krzyże wrosły w pola
I nędzę rodzi, głód – przelana krew - - -
Twoja – nie moja – niech stanie się wola !
Ojcze ! krwią wzeszedł – patrz ! – Twój dobry siew
i nędzę rodzi głód… przelana krew !

Ale się oto duch mój wznosi wzwyż
w wierze dziecięcej do dobrego Ojca.
Przez mękę moją i męczeński krzyż
mówi do Ciebie w krwawej łzie ogrojca
I pierś rozpiera wiara apostolska.
Że zmartwychwstanę kiedyś… ŻYWA POLSKA !

Kwiecień, Roku Pańskiego 1915

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


ROZA WENEDA

Z krainy śmierci idę i cmentarzy,
z ruin przychodzę, patrzcie – zemsta we mnie,
zemsta poza mną ! niech się nikt nie skarży,
krwią spąsowiały dzisiaj światów ciemnie,
duch się lękowi nie podda i – nie da,
z posiewu wzrosłam krwi – Roza Weneda

biada, kto dziś się przeciw mnie sprzysiężeń,
biada ! krwią płonę dziś, krwią gorzę cała,
krew ! krew ! pioruny się lęgną i węże,
umarło serce ! w piersi żądło żmii,
krew, krew… na rękach, na piersiach, na szyi !

Serce ! zabiłam serce ! stargałam na strzępy
po trupach przyszłam tu… i idę dalej - - -
widziałam… usta skrzywił im ból tępy,
w martwe ich piersi tchnęłam jad… co pali
skrę roznieciłam w płomień w ich… popiele
i wstaną kiedyś – syny me… Mściciele !

Jutro wam trzeba nienawidzieć , siostry
mej Lilli ! – serce wyrwijcie z swych piersi,
chociażby w własnej krwi ubroczyć ostry
nóż! – wy musicie to uczynić pierwsi,
spojrzeć wraz zimno w skrzepłej krwi ohydę,
- Jutro ! otom jest Roza w krwi – w zwycięstwo idę !

Piorunem władnę i błyskawic gradem
biada ! kto dziś się przeciw mnie sprzysiężeń,
zginą ci tylko, co z obliczem bladem
od trwogi pójdą w krew ! – piorun mam i węże !
Krwią spąsowiały dzisiaj światów ciemnie
z ruin przychodzę, patrzcie – zemsta we mnie !

Maj, Roku Pańskiego, 1915

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


GOŁĄBKO BIAŁA – DUCHU ŚWIĘTY !

Gołąbko biała – Duchu święty,
- najczystszy zdrój !
Tobie najwyższa cześć i chwała,
a oto mocą pierś wezbrała :
hart z Twych najświętszych łask poczęty,
Gołąbko biała – Duchu święty
najczystszy zdrój !..

Uchylcie czół !
Czołem uderzcie w proch i pył.
Duchu święty !
O siło twórcza ! – siło sił !
Czołem uderzcie w proch i pył,
w proch rzućcie zblakłe śmiercią lica
oto się iści tajemnica,
Miłością tknij !
przez dobroć Ojca – Mękę Syna
Gołąbko biała – Duchu święty !

Uchylcie czół !
w proch rzućcie zblakłe śmiercią lica,
Oto się iści tajemnica…
cudów… cud !
Wytężcie wzrok…
nad noc przepastną – mroków mrok,
nad trudów trud
w dal – promienisty rzuca blask
Gołąbko biała – Boży Duch !

W dzień zesłania Ducha św. Roku Pańskiego 1915

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


W KATEDRZE WAWELSKIEJ

Nienawidzę i przyszedłem tu…
ani zapomnieć i ani nie zginąć,
odetchnąć tylko i zaczerpnąć tchu,
skrzydła szeroko do lotu rozwinąć :
nienawiść wlecze się i nienawidzę,
kocham krew i krwią się brzydzę !

Tutaj przyszedłem, tu – gdzie Wielkość drzemie,
gdzie sto słońc świeci, a gaśnie sto drugie,
gdzie nieśmiertelna sława, co przez ziemie
orężną Danią szła przez wieki długie,
gdzie Moc stanęła u trumien rycerzy,
- Moc niezmożona, ta co w siebie wierzy !

Zali przyszedłem spowiedź tu uczynić
i znowu serce w spowiedzi rozkrwawić,
dosyć krwi przecież ! zali chłostać, winić,
albo rozgrzeszyć z win i błogosławić,
może o litość błagać i jałmużnę
u tych – co dzisiaj są nam za krew dłużne !

Wieczności ! wielkie nieśmiertelnych cienie !
Sławo ! oręża ostrzem w spiżu kuta,
o dumna śmierci ! – wiekuiste tchnienie
niezłomnej mocy zaklętej bez dłuta
w wiązaniu łuków iw arkad sklepienie
- Wieczności ! wielkie nieśmiertelnych cienie !

I niechby ciekła już serdeczna krew,
niech piorun bije i niechaj druzgoce
w drzazgi konary u stuletnich drzew,
niech złe się wszystkie rozpętają moce,
niech jeden tylko zostanie u szeregu,
by dobić tylko przecież raz do brzegu,

gdzie Świt ! Nieszczęście, sny omamień
orlęta wypłoszyły z gniazd,
te skrzydła swoje potarły o kamień
grobu – wzleciały do gwiazd…
- w wierze dziecięcej skrzydła we krwi wleką,
krwią się zbroczyły – a Świt… Świt – daleko !

To boli ! gdzież kres krwawiącej udręce, - -
…a może wreszcie już nas oprzytomni
to marnotrawstwo krwi, krwią zbroczone ręce,
cmentarz, co się krzyżami ogromni,
może to wreszcie nam sumienia sięgnie,
wyrwie krzyk wielki z piersi, co nas – sprzęgnie !!

Przyszedłem – po co ? nie po krzyża znamię !
…tu gdzie duch rośnie, dzisiaj wstyd mnie pali,
dziś, chociaż serce myślom trzeźwym kłamie,
ani się duch mój, ani serce żali, - -
Mocy niezłomnej, tej, co w siebie wierzy !!

Mocy ! bo biada, jeśli nowy krzyż
weźmiemy na się z tej przelanej krwie
jutro, gdy trzeba duchy podnieść wzwyż,
a nie w rozpacznej kąpać oczy łzie,
- Mocy, bo biada, jeśli nowy krzyż
przyjmiem, gdy trzeba duchy podnieść wzwyż !!!

Czerwiec, Roku Pańskiego 1915

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


ŻNIWA

O, ziemio moja, gorzką łzą
i krwią zroszona rzęsiście !
o, ziemio moja, jakżeś ty
z krzyżem się zrosła wieczyście !

O, ziemio moja, znękana
bólem, jak serce człowiecze,
czemu po twoich drogach
nie słońce, lecz rozpacz się wlecze ? !

Przeczże ty jedna tylko
pierś masz rozdartą i krwawą ?
Wszak ty tak samo, jak inne…
do życia posiadasz prawo !

O ludzie małego serca !
choćbyście zeszli kraj świata,
czy jest tam gdzie ziemia taka,
jak polska ziemia : bogata !

I nie orają ją pługi,
lecz kule targają na ćwierci
i krew ją zlewa serdeczna,
a ona urąga wciąż śmierci !

Żyje ! przypatrzcież się bracia,
ludziska drodzy i mili ! - - -
przypatrzcie się… prawda to żywa :
kłosem nam chlebnym się chyli !

Z jej zbroczonego krwią łona,
zbolałej, skopanej piersi
pszeniczka się sypie i owies,
patrzcież się, bracia najszczersi !

O, bracia moi kochani :
kiedy Bóg taki łaskawy,
darów nie szczędzą niebiosy,
nie wolno zaniedbać nam spraw !...

Niech brzękną kosy o świcie !
kto wie, co jutro los zdarzy,
komu się tedy pożali
serce i komu… poskarży !

Czerwiec, Roku Pańskiego 1915

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


ROKITNA

Oto jest pole chwały i oto jest czyn !
wykute w spiżu nieśmiertelne dzieło
i Chrystusowe rozgrzeszenie w win,
moc, którą zaklął w swój oręż Jagiełło !
- oto jest pole chwały i oto jest czyn !
i Chrystusowe rozgrzeszenie z win !!

Strząśnijmy, bracie, prochy z naszych stóp,
błogosławieństwo weźmy wszelkich łask,
różdżką różaną rozkwitł pysznie grób !
- przysłońmy oczy, aby słońca blask
źrenic nie spalił, który z grobu bije,
W proch ! na kolana ! – Duch i Wiara żyje !

Przeczże się trwożysz, przeczże serce drży,
Bracie ! przecz tobie ból wykrzywił usta
i patrzysz na mnie przez serdeczne łzy ?
Krwią ściekła święta Weroniki chusta - -
oto jest pole chwały i to jest czyn
i Chrystusowe rozgrzeszenie z win !

Bracie ! strząśnijmy prochy z naszych stóp,
widzę, żeś gotów serce tu rozkrwawić
i przejść najcięższą próbę z wszystkich prób,
gotówżeś umrzeć tu i duszę zbawić !
Wiem… łatwiej ci się śmierci oddać w lenno,
niżeli skibę życia orać – plenną !!

Płaczesz ? ty zawsze płaczesz po niewczasie !
zasie niczego cię nie nauczyły
krwawiące krzywdy ! – zapomniałeś, zda się,
tobie śmiertelny jad już wżarł się w żyły,
za cudzą trumną gotówżeś iść w skrusze,
choć znieczulili ci serce i – duszę !!

Tu poznaj, jaka w tobie wielka moc,
tu znaj potęgę, wielkość własnych bogów,
grom wyrzucony w dal z gwiaździstych proc,
tu słysz pobudkę grzmiącą złotych rogów,
tu, bracie, tobie uczyć się i być !
wiedz… nie umierać trzeba ci – lecz żyć !!

Zbladłeś, jak gdybyś czynił rachunek sumienia
i pytał, poco ta przelana krew… ?
i kto ci teraz da łaskę zbawienia,
skąd rozgrzeszenie wziąć ci na to zło… ?
- wiesz, co powiedzą o tem… za lat – sto ? ! !

Przecz patrzysz, jakbyś z śmiercią wszedł w przymierze,
lub jakby duszę uwiodła ci noc,
wiesz ty, gdzie jesteś ? tu padli rycerze…
stąd w pokolenie przyszłe pójdzie moc,
ta, co się wreszcie o swoje upomni - - -
W proch ! oto legli książęta niezłomni !!

Ty wiesz jak było… naprzód ! rozkaz padł,
z rozkazem ułan polski się nie mija,
jak grom na szańce poprzez ogień wpadł,
w powietrzu jękło !... błysk !... Jezus ! Marya !
i oczy komuś zaszły śmierci mgłą
i obca ziemia polska zbroczyła się krwią !!

Trzy rzędy szańców wzięte… jeszcze czwarty !
Krwi już serdecznej przelała się stągiew,
nie ustępuje śmierci szwadron zwarty,
a nad nim orzeł i polska chorągiew,
gdy ku czwartemu śmierć szła i zagłada,
Chryste ! – kochany wódz ich z konia spada…

Preczże drżysz, bracie ! jutro będziesz żyw,
z pamięci łatwo ulata ci wszystko,
jutro ci bratem, kto dzisiaj krzyw,
duszę podobną masz umarłym listkom,
tobie tu bracie uczyć się i być
i nie umierać trzeba ci, - tylko żyć !!

Tu poznaj, jaka w tobie wielka moc,
tu znaj potęgę, wielkość własnych bogów,
tu słysz pobudkę grzmiącą złotych rogów - -
oto jest pole chwały i oto jest czyn
i chrystusowe rozgrzeszenie z win !!

Sierpień, Roku Pańskiego 1915

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


WISŁA

Dr. Mieczysławowi Ofmańskiemu

Niejedno zczezło w lat szeregu,
niejedno zwalił wieków trud,
ja – niewstrzymana w swoim biegu
rwę z falą moich srebrnych wód !
- niejedno zczezło w lat szeregu,
niejedno zwalił wieków trud !

Burza niejeden zmogła dąb,
a ja wciąż rwę i szumię,
choć grom niejeden wpadł w mą głąb,
niejedno z westchnień tłumię !
- burza niejeden zmogła dąb,
a ja wciąż rwę i szumię !

Otom królowa wód jest… Wisła,
niepowstrzymany jest mój bieg,
niejedna w dziejach moc już prysła,
niejeden spoczął w grobie człek,
- ja z wieków w wieczność biegnę – Wisła,
niepowstrzymany jest mój bieg !

Niejeden w głębie moich wód,
w otchłanne moje fale
upadł skrwawiony człeczy trud,
niejedne łzy i żale
runęły w głębię moich wód,
niejeden upadł trud !

Nie poraz pierwszy szaty drą
o żyzne moje brzegi ! - - -
a fale me, jak mknęły… mkną,
dumne są wód mych biegi !
- nie poraz pierwszy szaty drą
o żyzne moje brzegi ! - - -

Ja płynę dalej – serce ziębię
dusze ożywiam chłodem fal,
chociaż w przepastne moje głębie
niejeden runął ból i żal,
- ja płynę dalej – serce ziębię
duszę ożywiam chłodem fal !

Jest we mnie górskich źródeł siła,
majestat, godność, pęd i szał,
moc, która chowa skalna bryła,
- ktoby mię w biegu wstrzymać śmiał - ? !
jest we mnie górskich źródeł siła,
ktoby mię w biegu wstrzymać śmiał - ? !

Łan mi się kłoni, traw zieloność,
jasną się wstęgą bieg mój wije,
do morza rwę, het – w nieskończoność,
kto mnie ogarnie… Polska żyje ! - - -
- - - - - - - - - -
- - - - - - - - - -
Łan mi się kłoni, traw zieloność,
jasną się wstęgą bieg mój wije !!

Wrzesień, Roku Pańskiego 1915

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


POLSKA CHORĄGIEW

Sława macierzą mi… rodzicem Męstwo,
Polska chorągiew – w słońcu kuty znak,
od Piasta wzięłam na imię – Zwycięztwo !
na mem czerwonem polu… biały ptak !
- Sława macierzą mi… rodzicem Męstwo,
od Piasta wzięłam na imię – Zwycięztwo !

Rozmiłowali się we mnie rycerze
na boje ich wiodłam, na kwawe (krwawe? – przyp. red.)
wieczyste ze mną zawarli przymierze,
po śmierć szli za mną lub – sławę !
- rozmiłowali się we mnie rycerze
po śmierć szli za mną – lub sławę,

Polska chorągiew : Zygmuntów i Jagiełłów Czyn !
szum orlich skrzydeł, w grom wichrowy lot,
dziad mnie wspomina, nie zapomni syn,
Polska chorągiew – Zwycięztwo !

Polska chorągiew – to nie na Golgocie
Chrystus narodów, nie męczenny znak,
Polska chorągiew : we słońcu i złocie
do lotu biały gotowiony ptak !
praojców święta sprawa i potęga
wieczyście żywa – w wieczność sięga !

Polska chorągiew : wiara w własne siły,
której nie zmoże nawet i ta – moc,
co na piarg kruszy granitowe bryły
i gromy rzuca w narodową noc…
Która się wije w słońcem skrzący szlak,
- Polska chorągiew – w słońcu kuty znak !

Polska chorągiew : to trud nieprzeparty,
ten, co uśmierca… i ten trud, co wskrzesza, - -
prawo żywota krwią pisane w karty…
wielkości pomna jedna, wielka rzesza…
Król-Duch w Narodzie i do czynu zdolność,
Polska chorągiew – to Wolność !

Październik, Roku Pańskiego 1915

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Polona; Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


PODZWONNE BRACIOM

Dr. Bolesławowi Komorowskiemu

I.

O życie łez pełne i bolu ! - - -
- nieznane, ciche mogiły
na pustem, skrwawionem polu.

O dolo ! losie zawiły !
o krzyże – umarłych cienie,
- nieznane, ciche mogiły,
zranione, człecze cierpienie !

O krzyże – umarłych cienie !
o serca tknięte bezsiłą - - -
o bracia !... smutek nas żenie
ku waszym cichym mogiłom !

Łzą się sprószyły powieki !
- o bracia… smutek nam żenie,
gdzie w Głuchem polu – na wieki
wasze spoczęło… cierpienie !

Na głuchem, ugorem polu,
co jękło pod walną bitwą,
w bezbrzeżnym żalu i bolu
stajemy przy was… z modlitwą :

Raczże im… dać odpoczniecie,
niech światło im świeci wieczyste,
za trud ich… i krwawe cierpienie,
- racz im dać – Chryste !

Niech słońce im błyśnie z przeźroczy –
niemało się spracowali
nim śmierć zamknęła im oczy,
zanim im dół… wykopali !

Niemało krwie swej przelali
nim legli znużeni pokotem
w tej walce, jak przyjaciele
wspólnym oblani potem !

Za krew przelaną obficie,
w tym niesłychanym boju,
za męki ogrojca, za życie…
niech spoczywają – w pokoju.

Rozgrzesz ich swemi łaskami
i ziść spoczynek cichy,

Niech spoczywają w pokoju,
w wieki niech światłość im świeci,
niech śpią po strasznym tym boju,
tej krwią dymiącej zamieci !

O kwiecie ! kwiecie kąkolu
ciche, nieznane mogiły
na pustem skrwawionem polu !

O smutne pieśni żałoby,
boleści ! targana w ćwierci,
zapadłe, bez nazwisk groby !
ziemio ! rozpaczy i śmierci !

Krzyże ! umarłych cienie
o serca tknięte bezsiłą !
- najdrożsi ! – smutek nas żenie
ku waszym cichym mogiłom !

II.

Krew krańce oblała świata
w tym zgrzycie, szczęku oręża,

O męki ! ścieżki ogrojca,
na których kwiat śmierci się bieli,
syn obok spoczywa ojca
na krwią zaskrzepłej pościeli !

Przy drodze, co w dal ucieka,
znękanej ścieżynce polnej - -
dola spoczęła człowieka,
po trudzie, po orce mozolnej !

O, smutku ! serdeczna żałości !
- na wichrem rozłkanem polu
ludzkie próchnieją kości…
O życie, łez pełne i bolu !

Wiatr prochem człowieczym pomiata,
w tę, ową pomiata stronę,
gdzie swego wróg poznał brata,
gdzie jękło serce skrwawione !

Na krwią zaskrzepłej pościeli,
którą rozniosła śmierć światem,
na miedzy, co pole dzieli,
syn z ojcem spoczął… brat z bratem !

III.

O, niesłychane to dzieje !
z ziemi skrzepła krew pryska,
drogą strudzona śmierć wieje,
- gruzy i spaleniska !!

Rozpacz się zwlekła z pod ławy,
z zwalonej wyszła chałupy
i los przeklina swój krwawy ! - -
- idzie ze zgrzytem, gdzie kupy

człowieczych piętrzą się kości !
O smutku ! serdeczna żałości !
- rozpacz się zwlekła z pod ławy
i los przeklina swój krwawy !

IV.

O ziemio rozpaczy i śmierci
zapadłe, bez nazwisk groby,
męki ! o ciernie ogrojca !
o, smutne pieśni żałoby !

O ziemio śmierci ! o kraju !...
- kto ranę krwawiącą uleczy ?
na głuchym, błędnym rozstaju
na krzyżu Syn kona Człowieczy !

O, Boskie słowo : Miłości !
o, Synu cieśli i Maryi !
o, serce włócznią przebite,
na krwawem wzgórzu Kalwaryi.

Na głuchym, błędnym rozstaju,
w krwi Syn człowieczy się znoi !
- o Synu cieśli i Maryi…
gdzie-że uczniowie są Twoi !...

V.

Wieczne odpoczywanie
racz braciom naszym dać Panie
- przy pracy legli na łanie !

Zali to była ich wina,
że ojciec legł obok syna,
że ręka ich… tknęła Kaina ?

Daj im królestwo Twoje
przez miłosierdzie Swoje,
- piekielne stoczyli boje !

Że śmierć ich zaszła na łanie,
racz im dać, Dobry Panie,
- wiecznie odpoczywanie !

1. Listopada, Roku Pańskiego 1915

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


RYCERZ NIEZŁOMNY

Zapomnij, bracie, że mi byłeś krzyw,
że wspólnie gwoździe biliśmy do trumny…
Duch między nami stanął zawsze żyw,
praojców naszych Duch po wsze czasy… dumny, - -
daj dłoń !... Wielkości naszych ojców pomny,
- otom jest z tobą… znaj : - Rycerz niezłomny !

Z ziemi ogrojców idę i cmentarzy,
gdzie świetność w zgliszcza runęła i w gruz,
gdzie krzyż krwią żywą niebiosom się skarży
na dróg rozstaju, zwalony wśród burz,
gdzie groza ślady swe przekleństwem znaczy,
- cień za mną wlókł się – śmierci i rozpaczy.

Stanąłem, gdzie się krwią dłużyla noc,
gdzie błyskawice i grom padał w krąg,
jakby z piekielnych wyrzucony proc
na ten kwitnący sad śmierci i mąk,
- stałem… obeszły mię udręczeń ciemnie,
ale się zasie duch nie uląkł – we mnie !

Bo jestem jeden z tych, co się nie trwożą
wyrosłem z ziemi, gdzie pośród błyskawic
ludziska grzędę pradziadowską orzą,
gdzie duch nie słabnie wśród nieszczęść i krwawic,
duch, co tężyznę z króla przejął Piasta
i wraz z posiewem krwi – w potęgę wzrasta !

Przeto ci nie krzyż niosę z tych cmentarzy…
za wiek dość było już tego męczeństwa,
nie pora płakać ci starych ołtarzy,
po nowy sięgnij… tryumf i zwycięztwa,
- przeto ci nie krzyż niosę z tych cmentarzy…
nie godny ojców… w kim się dziś duch skarży !

Bracie ! dziś obłęd gnał cię w własne próchno,
ale ci mówię – jutro będziesz żyw !
- niechaj konania i rozpacze zgłuchną, - -
zapomnij, bracie, ze mi byłeś krzyw,
że wspólnie gwoździe biliśmy do trumny - -
duch między nami stanął ojców dumny !

Daj dłoń… i smutek niech ciebie nie mroczy.
Jutro… z tych kości rozsianych na grzędzie
nowe zobaczą prawdy twoje oczy,
gdzie nienawidzić Kazanem ci będzie,
za wiek dość było już tego męczeństwa,
w nowy ci sięgnąć – Tryumf i Zwycięztwa !!

Listopad, Roku Pańskiego 1915

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


CHWAŁA OJCÓW

Błogosławieństwo z nami gwiazd i słońca !
pod dach niech błękit wejdzie i słoneczność,
o struny lutni niech hymn chwały trącą,
a echa pieśni niech niosą się w wieczność - -
- błogosławieństwo z nami gwiazd i słońca
pod dach niech błękit wejdzie i – słoneczność !

Niech żałość wszelka zczeźnie i zwątpienie,
a uśmiech słońca na serce się kładzie
i niech wielkości owionie nas tchnienie,
bo oto idą dziś ku nam… w gromadzie
praojców naszych… nieśmiertelne cienie !
- niech żałość wszelka zczeźnie i – zwątpienie !

Niechże dziś radość będzie między nami
i pierś znękana odetchnie swobodnie,
- win zapomnijmy i krwi… co nas plami,
iż byśmy Ojców mogli przyjąć godnie
Wesele czyńmy ! – niech ócz łza nie zmąca,
- błogosławieństwo z nami gwiazd i – słońca !

Błogosławiona niech będzie ta chwila,
w której się iści chwała naszych Ojców,
niech wieść błękitna na skrzydłach motyla
ku krzyżom biegnie i ścieżkom ogrojców,
iże Praojce nasze – zmartwychwstałe
gromadnie idą ku nam… święcić – chwałę !!

Niechże się Ojców naszych chwała święci !
błogosławione duchy Ojców wielkie - - -
niechże ich wielkość zostanie w pamięci
i dziś… i jutro… i po czasy wszelkie,
niech czyn ich… z ojca przechodzi na syna :
- błogosławiony dzień ten i – godzina !

Chwała Praojcom ! bowiem za ich sprawą,
losami dziejów władnie dziś dłoń mściwa
tak, że wstać musi z swoją świetną sławą,
za nieśmiertelną naszych ojców sprawą
jak ongi była… tak i dziś – szczęśliwa,
najdroższa macierz nasza – POLSKA ŻYWA !!

Listopad, Roku pańskiego 1915

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Tarnowsko-Galicyjska Biblioteka Cyfrowa


======================================

SPIS RZECZY

STROFY
KRZAK GOREJĄCY
***
DNIOM, KTÓRE IDĄ
TYM, KTÓRZY WALCZĄ
JAKĄŻE DOLĘ
WARSZAWO
ZYGMUNT-DZWON
POSŁANIE BRACIOM
O ZIEMIO ! ZIEMIO !
ŻE ZMARTWYCHWSTANĘ
ROZA WENEDA
GOŁĄBKO BIAŁA – DUCHU ŚWIĘTY !
W KATEDRZE WAWELSKIEJ
ŻNIWA
LIST KRYSI
STROFY O ŻOŁNIERZU POLSKIM
BOGU RODZICA
ROKITNA
TATUŚ DO KRYSI
WISŁA
POLSKA CHORĄGIEW
PODZWONNE BRACIOM
RYCERZ NIEZŁOMNY
CHWAŁA OJCÓW

Kraków MCMXVI

NAKŁAD I SKŁAD GŁÓWNY : ZBYSZKO MROCZEK, CZYSTA 11.

Read More
Guest
This comment was minimized by the moderator on the site

† Bolesław Kopystyński (1878 - 1932) †

”Nie mów nic o tem…” Pieśń na jeden głos z tow. fortepianu do słów Stanisława Stwory.

Domena Publiczna. Wolno zwielokrotniać, zmieniać i rozpowszechniać oraz wykonywać utwór, nawet w celach komercyjnych,...

† Bolesław Kopystyński (1878 - 1932) †

”Nie mów nic o tem…” Pieśń na jeden głos z tow. fortepianu do słów Stanisława Stwory.

Domena Publiczna. Wolno zwielokrotniać, zmieniać i rozpowszechniać oraz wykonywać utwór, nawet w celach komercyjnych, bez konieczności pytania o zgodę. Wykorzystując utwór należy pamiętać o poszanowaniu autorskich praw osobistych Twórcy.

https://polona.pl/item/nie-mow-nic-o-tem-piesn-na-1-glos-z-tow-fortepianu-op-6,Njk0NTIwNTY/

Read More
Guest
This comment was minimized by the moderator on the site



BOGU RODZICA – oryginalna pisownia z tomiku wierszy ”STROFY CZASU 1914-1915”, Kraków, MCMXVI.

==============

BOGU RODZICA !

BOGU RODZICA DZIEWICA !
Bogiem sławiona Marya !
OTO NARODU WOŁANIE :
ziść-że nam – ZMARTWYCHWSTANIE
U Twego...



BOGU RODZICA – oryginalna pisownia z tomiku wierszy ”STROFY CZASU 1914-1915”, Kraków, MCMXVI.

==============

BOGU RODZICA !

BOGU RODZICA DZIEWICA !
Bogiem sławiona Marya !
OTO NARODU WOŁANIE :
ziść-że nam – ZMARTWYCHWSTANIE
U Twego Hospodyna,
ziść nam za Twoją przyczyną,
Kyrie eleyson !

Usłysz modlitwę wzniesioną:
za jakąże winę win
Zbawiciel nas karze, Twój Syn ?
Dość przecie za winy ojców
stróżów Twych świętych ołtarzy,
krwi się polało z ogrójców !

Kyrie, Kyrie eleyson !!
Była radość, była miłość, było widzenie
Twórcy anielskie bez końca !
patrz !... co z tej ziemi zostało
ZGLISZCZE i GRUZ! - -
z tej ziemi żytniane snopy
pod Twe składali my stopy
bławat i mak !!
Bogu Rodzica Dziewica !

Piekieł to dzieło li Boga ?
nad polską ziemią ten - gniew
wsie w łunie pożarów i miasta,
krwią zrumieniła się noc !
W tej ornej ziemi PIASTA
W POTĘGĘ WZRASTALIM I MOC,
przecz karze nas dziś Twój Syn ?!
Z KRWI MŁODZI RZUCILIŚMY SIEW,
z maluczkich krwi wzrośliśmy w CZYN !
- Piekieł to dzieło li Boga
nad polską ziemią ten – gniew ?!!

Póki tchu w piersiach starczy,
piersiami wstrząsa dech,
wołamy: -
Adamie ! nasz rodzicielu,
Ty, coś u Boga jest w łasce,
przebłagaj – grzech !!

Oto NARODU WOŁANIE !
oto NARODU ŚPIEW !
Bogu Rodzica !
przez Twego Syna
Mękę najświętszą i Krew
i jego ukrzyżowanie
prosimy : ZIŚCI NAM ZMARTWYCHWSTANIE
Matko jedyna !

Napełnij myśli człowiecze,
serca napełnij PRAWOŚCIĄ
za krew przelaną, nasz CZYN !
Niech krew tę przyjmie Twój Syn,
niech BŁOGOSŁAWI CZYNOWI,
który wzrósł – w MOCY i SILE !

Bogu Rodzica Dziewica !
spraw, byśmy w ZGODZIE wzrastali,
W GODNOŚCI, W CZYNACH I MĘSTWIE
i siebie sławili w Chrystusie,
byśmy nie znali, co to ZŁO
I WIĘCEJ NIE TRWALI W POKUSIE !
- O, racz dać, o coć prosimy,
NIECH WRESZCIE JUŻ RAZ SIĘ ZDARZY,
za Twoją u Syna przyczyną,
ZA WIEK NASZEGO MĘCZEŃSTWA,
ZA TRUD I ORKĘ MOZOLNĄ !
by w CHWALE oglądać my mogli
POLSKĘ ! – SZCZĘŚLIWĄ I WOLNĄ !!

16. sierpnia, Roku Pańskiego 1915

† Stanisław (Stan) Stwora (1888-1942) † - Przedstawiciel, Polskiej - Krakowskiej Inteligencji Katolickiej
”STROFY CZASU 1914-1915”
Źródło: Polona

Read More
Guest
This comment was minimized by the moderator on the site



TATUŚ DO KRYSI

O ukochane, drogie dziecko moje!
łzą mi serdeczną zachodzi powieka –
nie że mi przyszło znosić trud i znoje,
bo taka snadź jest już dola człowieka –
ale na serce pada mi udręką
jedna myśl tylko – ty… Krysieńko!

Błogosławieństw...



TATUŚ DO KRYSI

O ukochane, drogie dziecko moje!
łzą mi serdeczną zachodzi powieka –
nie że mi przyszło znosić trud i znoje,
bo taka snadź jest już dola człowieka –
ale na serce pada mi udręką
jedna myśl tylko – ty… Krysieńko!

Błogosławieństwo weź ojcowskich dłoni,
Bozia, którego Krysieńka tak prosi
by strzegł tatusia – Ten… go chroni!
tatuś twój żyje, Krysiu… wiele znosi…
jeszcze niejedna czeka go niedola
zanim do Krysi swojej wróci – z pola…

Pociecho moja, szczęście, dziecię moje
ucisz serduszko – Bóg mię ma w swej pieczy,
niech nie nachodzą ciebie niepokoje,
stokrotnym plonem wzejdzie trud człowieczy.
Kiedyś, gdy wrócę po tej poniewierce
tobą… stroskane rozraduję serce!

Krysiu! - w tobie ja żyję i żyć będę,
tyś lek cudowny na rany i blizny,
ty po mnie będziesz niezoraną grzędę
obsiewać ziarnem na sławę Ojczyzny,
którą masz kochać, jak skład apostolski,
bo na cię przejdzie święte imię – Polski!

Jakże się serce me ojcowskie krwawi
na myśl o tobie, jakże cięży troska…
- niech tobie, dziecko moje, błogosławi
ta nasza Jasna Panna Częstochowska,
niech łaski śle ci Chrystus Zmartwychwstały,
żebyś wśród pracy wzrastała i – chwały!

Niechże się Krysia i Jurek nie trwożą
niechajże wierzą ojcowskiemu słowu,
choć grom dziś bije i burze się srożą,
tatuś powróci do was kiedyś znowu
tylko niech wiara wasza będzie stałą…
- dzieci! – kochajcie Polskę duszą – całą!!!

Sierpień, Roku Pańskiego 1915

† Stanisław Stwora (1888-1942) †
”STROFY CZASU-1914-1915”
Źródło: Polona

Read More
Guest
There are no comments posted here yet
Load More

Leave your comments

  1. Posting comment as a guest. Sign up or login to your account.
Rate this post:
0 Characters
Attachments (0 / 3)
Share Your Location