"A Gaza to po prostu eksperyment megabogaczy, którzy próbują pokazać wszystkim narodom świata,
jak reagują na bunt ludzkości. Planują zbombardować nas wszystkich na Południu,..."
Prezydent Kolumbii Gustavo Petro przypomina historię, która zjednoczyła ruchy rewolucyjne i wzywa wszystkie narody do zjednoczenia się w imię pokoju.
Pozdrowienia dla ambasadorów korpusu dyplomatycznego, szefów misji akredytowanych w Kolumbii i innych krajach. Minister Spraw Zagranicznych Rosa Yolanda Villavicencio, „Mapi”, która również była migrantką w Hiszpanii, a w Madrycie została socjalistyczną liderką; Sekretarz Generalny Departamentu Stosunków Międzynarodowych i Współpracy Republiki Południowej Afryki, Zane Dangor; Minister Stanu Palestyny, Rayat Mansur; Sekretarz Wykonawczy Grupy Haskiej, Varsha Gandikota; Specjalny Sprawozdawca ONZ ds. sytuacji praw człowieka na terytoriach krajowych i międzynarodowych, wszystkim obecnym. Urodziliśmy się 19 kwietnia. 19 kwietnia ludność Wielkiej Kolumbii wołała o wolność. W Wenezueli, 19 kwietnia, jak sądzę – mam nadzieję, że się nie mylę – wybuchło powstanie palestyńskie, tuż przed rozpoczęciem okupacji. 19 kwietnia zbuntowaliśmy się i wierzę, że w historii są inne 19 kwietnia. To być może łączy nas jako narody, które w różnych częściach świata zbuntowały się, ponieważ chcą być demokratyczne i wolne. A na świecie jest coraz więcej niewolnictwa. Coraz częściej ci, którzy wznieśli sztandar wolności i demokracji, stają się właścicielami niewolników. Nowe formy niewolnictwa, powiedział papież Franciszek, mój przyjaciel, który był również buntownikiem, ponieważ czuł, co dzieje się duchowo w całej ludzkości. Zmierzamy ku barbarzyństwu, ale możemy też zmierzać ku wolności. Wszystko, jak mawiali dialektyczni filozofowie starożytnych Chin, odkryłem właśnie u Guambijczyków z Cauca, kiedy Barbara została mianowana członkiem Kolumbijskiej Akademii Językowej – co nie jest małym osiągnięciem – i przeczytałem jej niedawno wygłoszone przemówienie, wyrażające w doskonałym hiszpańskim filozofię Misaków i ich rdzennych mieszkańców. Ta filozofia to nic innego jak dialektyka skonstruowana bez znajomości Hegla, bez znajomości Lao-Tsy, a nawet bez znajomości Heraklita, który był przed nimi. To filozofia, która towarzyszyła mi w podejmowaniu decyzji: wszystko porusza się pod wpływem zasady sprzeczności. Dlatego każdy pozytyw ma swój negatyw. Obszar światła może stać się ciemny; wszystko może stać się swoim przeciwieństwem. A jeśli nie, ani historia, ani wszechświat nie uległyby zmianie, ponieważ zasada jest uniwersalna, jak się wydaje. We wszechświecie, który widzimy – który pochodzi z przeszłości – wszystko, łącznie z księżycem, ponieważ światło wędruje w przestrzeni, widzimy światło i ciemność. I zawsze odpowiada to nam: za każdym razem, gdy patrzymy dalej, część ciemności staje się światłem, udaje nam się ją wykryć. To światło wyemitowane dawno temu, tysiące lat świetlnych temu. Ale czasami światła znikają, ponieważ ogromne światy umierają. Nie wiemy, czy znów stają się światłem. Niektórzy fizycy twierdzą, że tak. Ale oto jesteśmy, w nieskończenie małym punkcie wszechświata i najwyraźniej jesteśmy jedynymi, gdzie istnieje życie, a przynajmniej inteligentne życie. Ile tysięcy lat świetlnych możemy zobaczyć wokół siebie i nie znaleźć żadnego życia? Najwyraźniej żadnego. I najwyraźniej możemy mówić tylko pod latarnią Diogenesa. Wszystko inne to wiara. A latarnia Diogenesa jeszcze nie pokazała nam życia we wszechświecie. Jesteśmy sami, jesteśmy wyjątkowi. I wydaje się, że we wszechświecie istnieje inteligencja, która jest energią, bo nawet ciemność ma energię. Wszystkie energie są gwiazdowe, ale jest jedna szczególna: ta, która zamieszkuje tę planetę u ssaków, gatunku, który wyewoluował wśród nich, ludzi, jedynych istot z ogromną odpowiedzialnością w całym wszechświecie za inteligencję, za myślenie. Jesteśmy myślącymi zwierzętami, a to myślenie stale się rozwija. Jego fundamentalnym gruczołem jest mózg. Za każdym razem, gdy rodzi się dziecko, rodzi się klejnot wszechświata: jego mózg i serce w opakowaniu, które nazywamy istotą ludzką. A jeśli ludzki mózg, który być może kiedyś działał sam – wierzę, że nigdy tak nie było – aby przetrwać na planecie w zimnie (doświadczenie, które właśnie odkryto w Bogocie), aby żyć, musiał pomagać sobie. Wzajemna pomoc to sekret, który pozwolił nam przetrwać, a czasem, na gorsze, zdominować planetę Ziemię, jedyne miejsce, gdzie istnieje życie. Wydaje się, że wzajemna pomoc jest naszym sekretem. Ale ta pomoc ma dwa wielkie organy w naszych ciałach. To pomoc, która płynie z serca, z uczuć – mówiąc precyzyjnie – ponieważ jesteśmy wrażliwi. Ssaki pomagają sobie nawzajem, i najwyraźniej inne zwierzęta również. Te, które przetrwają, pomagają sobie nawzajem. Pszczoły, które żyją w ulach, pożywiają się, pomagając sobie nawzajem w wysysaniu miodu i jego znalezieniu; czasami giną, pomagając sobie nawzajem. Moglibyśmy nazwać pociąg pszczół do miodu instynktem przetrwania, ale u ssaków nazywa się to miłością. To, co czujemy, pomagając sobie nawzajem, to miłość, bez której nie moglibyśmy żyć. Neoliberałowie, w końcowej fazie wielkiego kapitału, który się rozpada, i poczucie barbarzyństwa są obecnie niczym więcej niż wyrazem kapitalizmu istniejącego jedynie na papierze. Rozmawialiśmy o tym, kiedy kłóciłem się z Macronem w Sewilli: PKB mierzony w dolarach – pieniądz, PKB, który nie jest całą produkcją – wynosi 110 bilionów dolarów rocznie, a dług publiczny wynosi 230 bilionów dolarów rocznie. To się załamie. Nie wiem kiedy, ale to się załamie; już się załamuje. Kapitalizm nie jest już światem papieru, ale ma mroczną moc prowadzenia nas do barbarzyństwa w swoim własnym upadku. Barbarzyństwa, wiele, ale zawsze mówiłem o dwóch: kryzysie klimatycznym i sztucznej inteligencji. Jak powiedział Hawking, nie dlatego, że jest źle mieć inteligencję, która nie jest już naprawdę żywa – a którą produkujemy we wszechświecie – ale dlatego, że musi pozostać pod kontrolą żywej inteligencji. I nie należy do kraju, nie należy do jakiegoś szalonego, megabogatego kapitalisty, ale musi być pod władzą ludzkości, pod żywą inteligencją ludzkości. W przeciwnym razie ludzkość się skończy. Świat mógłby stać się bardzo produktywny, ale znów pojawią się niewolnicy; niewolnicy się zbuntują. A Gaza to po prostu eksperyment megabogaczy, którzy próbują pokazać wszystkim narodom świata, jak reagują na bunt ludzkości. Planują zbombardować nas wszystkich na Południu, ale skończą jak Guernica, bombardując się obcą bronią. A ta barbarzyńska perspektywa ewidentnie zabija multilateralizm, który jednoczy narody. Niszczy ideę globalnej demokracji; niszczy wszystkie instytucje międzynarodowe. Zwróciłem się z prośbą o spotkanie CELAC z rządem USA, ale nie otrzymałem pisemnej odpowiedzi, ponieważ nie chcą się spotkać z Ameryką Łacińską i Karaibami. Wiedzą, że spotykając się z każdym z nas osobno, stają się silniejsi, więc odmawiają dialogu i zamiast tego nam grożą, co już robią. Niektórzy boją się tego zagrożenia; inni tak się do niego przyzwyczaili, że już się go nie boimy. I taka jest historia naszych narodów: historie buntu i barbarzyństwa, a teraz doświadczamy możliwości barbarzyństwa. Ale także, dialektycznie, możliwości innej ludzkości, takiej, która potrafi kochać i myśleć kolektywnie. I przetrwamy, ponieważ inną formą pomocy, oprócz serca, jest myślenie. A przypowieść Newtona i przypowieść Robinsona Crusoe to kłamstwa. Iluzje, fetysze, jak wiele z których żyjemy. Żyjemy wśród duchów, bo kapitalizm jest duchem, a czasami wierzymy w historię duchów, fetyszy. Newton nie byłby w stanie odkryć swojego wzoru grawitacji bez Arabów, bez algebry, bez Rzymian, bez Greków, bez Egipcjan, bez innych narodów, które miały już – jak wiemy w Ameryce – głębsze zrozumienie matematyki; już obliczyły gwiazdy lepiej niż sami greccy matematycy. Tu, w Ameryce, są cudowne rzeczy, które chcą przed nami ukryć. Ameryki, ponieważ teraz pojęcie Ameryki zostało zredukowane do fragmentu kontynentu amerykańskiego. Ludzie mieszkają w obu Amerykach od 30 000 lat, a w Brazylii tworzyli sztukę 20 000 lat temu – o ile udało nam się ustalić – niedaleko Bogoty, w amazońskiej dżungli. Nazywa się Chiribiquete i chcę je udostępnić światu. Powstał już o nim piękny, magiczny film dokumentalny, którego akcja rozgrywa się wśród dżungli i kolorowych ptaków: ogromne murale, niepodobne do niczego innego, stworzone przez artystów, którzy przez pokolenia pozostawiali po sobie ślady, rysunki, idee domu, dłonie, które na zawsze pozostaną w ludzkości, w jej historii. Nasi przodkowie mają 20 000 lat, a może nawet więcej. A wczoraj albo przedwczoraj, pośród kpin pseudoekonomistów z północy – tak nazywamy ludzi, którzy nie pochodzą z Karaibów, ale to też fetysz – tutaj, niedaleko tego miejsca, 6000 lat temu, żył lud, którego pochodzenie jest nieznane. Ich genów nie ma w ludach, które przetrwały wraz z nami, i wszyscy wymarli. Nie mieli potomków. Ich kobiety musiały jakoś umrzeć, być może najpierw. Dlaczego ta grupa zniknęła z tej krainy tak zalanej wodą? Nie pomogli sobie; zabiła ich własna samotność. Brak wody. Dziś Bogota – nie dziś, ale kilka tygodni temu – została pozostawiona bez wody, miasto liczące 9 milionów mieszkańców, ponieważ spalono las deszczowy Amazonii. Okazuje się, że woda spływała tu z drzew amazońskiej dżungli, sięgając ogromnych wysokości, a tamtejsza roślinność zamieniła parę wodną w chmurach z powrotem w wodę w stanie ciekłym. A teraz nam jej brakuje. Kryzys klimatyczny: drugie wydarzenie, które może fizycznie unicestwić ludzkość, i wszyscy o tym wiemy. Kryzys klimatyczny, który narasta. Spójrzcie na paradoks, na dialektykę: być może najbogatszy w ropę region Stanów Zjednoczonych, gdzie Ecopetrol ma odwiert szczelinujący, którego nasza firma naftowa nie powinna mieć, a ja ich przerażam, że mówię, że powinni go sprzedać, bo Kolumbia nie może przyjaźnić się ze śmiercią; przyjaźni się z życiem. Jesteśmy tutaj, w kraju piękna, w samym sercu świata. Wielka Kolumbia to miejsce, do którego zwierzęta, instynktownie koczownicze, przybywają częściej niż gdziekolwiek indziej na świecie. Jest ku temu powód. I odkryli to, kiedy odcięli Panamę i zbudowali kanał. Jeśli chodzi o Panamę, wszyscy byliśmy jednym narodem, z Wenezuelą byliśmy jednym narodem, i jesteśmy jednym narodem z Kolumbią, a może nawet bardziej z Ekwadorem. A jeśli prześledzimy granicę dawnej Wielkiej Kolumbii, która sięgała Wybrzeża Moskitów w Nikaragui, dziś obejmuje ona większość Karaibów, nawet Republika Dominikańska chciała używać trójkolorowej flagi – żółtej, niebieskiej i czerwonej – a jej sąsiad, Haiti, miał pierwszą rewolucję w obu Amerykach. Ale z całym szacunkiem dla moich przyjaciół z Haiti, pierwsze wolne terytorium w Ameryce zostało założone przez czarnoskórego mężczyznę z Afryki, księcia Benkosa Biohó. I nie ma nawet pomnika. Owszem, wznieśli pomnik zdobywcy Alcázaru w Cali, a tutaj Gonzalo Jiméneza de Quesady, który był maniakiem ludobójcą. Dialektyka: wolne narody budują pomniki właścicielom niewolników. Może tak, może przetrwają w historii, abyśmy wiedzieli, jaka była historia, ale nie powinniśmy budować pomników właścicielom niewolników; powinniśmy budować pomniki tym, którzy nas wyzwolili. A pierwszy wyzwoliciel w Ameryce, którego pamiętamy: nasi rdzenni mieszkańcy walczyli od samego początku. Przybył tam i założył pierwsze europejskie miasto w całej Ameryce, jak wierzył, niedaleko Santa Marty, w Cartagenie. Dialektyka: pierwszy niewolnik powstał, zerwał łańcuchy wszystkich, którzy tam byli, i odeszli. Odeszli, by żyć w innym stylu: buntować się. I nazywa się San Basilio de Palenque. A ten rząd nadał mu status gminy, ponieważ nie chciał go widzieć jako gminy. Tutaj nienawidzą elit, które rządziły Kolumbią, potomków właścicieli niewolników, wyzwolicieli. Ale musimy o tym pamiętać. Czasami mówię: „Jaki wstyd dla aryjskich Amerykanów. Czemu nie przywiozą Statuy Wolności z Nowego Jorku i nie postawią jej przed Cartageną?”. Cartagena walczyła przez rok, a jej mieszkańcy omal nie umarli z głodu za wolność, będąc jednym z miast niewolnictwa w Ameryce, obok Hawany i Veracruz w Meksyku. A dziś Hawaną, Veracruz w Meksyku i Cartageną rządzą ci sami ludzie, w demokracji, z myślą, że latarnia Diogenesa stopniowo oświetli przyszłość całej ludzkości. Cóż, mam tendencję do rozwodzenia się, bo to mój nawyk, ale chcę przypomnieć historię dla dobra teraźniejszości, bo historia nas połączyła. Tak więc na Haiti, pierwsza rewolucja pod sztandarem równości, braterstwa i solidarności – wolności, równości i solidarności. Mój przyjaciel tutaj zna francuski lepiej niż ja. To samo dotarło. Ale ci, którzy wznieśli ten sztandar, byli również właścicielami niewolników w Ameryce. Dialektyka. Washington był właścicielem niewolników, mówią. I Bolívar też. Właśnie zobaczyłem pokój, który nie był celą, ponieważ Bolívar miał inne wyobrażenie o swoim niewolniku Palaciosie, którego nigdy nie uwolnił. A ci, którzy walczyli o niepodległość tego kraju i innych, byli właścicielami niewolników, i sprzeczność eksplodowała. Nie możesz być wolny i krzyczeć o wolność i walczyć, jeśli sam jesteś właścicielem niewolników. To możliwe. I tu przypominam: ten dom, należący do markiza San Carlos, ma swoją historię. Był domem republikańskich prezydentów Kolumbii, wielu oligarchów – jak ich nazywamy – właścicieli niewolników do 1851 roku, po śmierci Bolívara i Santandera. Nie pamiętam, kto zdecydował się odejść; coś ich przestraszyło w tym pięknym domu, w okropnym pałacu, w którym czasami mieszkam. Ale chcą naśladować Francję, ale imitacje nie mają duszy. A tutaj na dole możecie zobaczyć – nie wiem, czy widzieliście – najmniejszy pokój, jaki tu widziałem, prosty i bez ozdób: pokój prezydenta Republiki Kolumbii, pierwszego, którego mieliśmy, wyzwoliciela Simóna Bolívara – który nie jest wyzwolicielem, jest emancypatorem – syna Kastylijczyków, ale nauczył się tańczyć z czarnymi mężczyznami i kobietami w swojej posiadłości. I podobno miał też trochę ich krwi, jak mówią, bo był bardzo dobrym tancerzem, a wszystkie te korytarze były pełne tańców. I gdyby potrafił tańczyć jak wszyscy Kolumbijczycy, z krwią z Afryki i Arabów. Kastylijczycy nie umieją tańczyć, ale flamenco tak. A my przyjechaliśmy z Sewilli i Granady. Właśnie odwiedziłem Alhambrę, której nigdy wcześniej nie widziałem. Nie mogłem się doczekać, by zobaczyć fuzję dwóch kultur, fascynujące połączenie: jeden z najwspanialszych zabytków świata arabskiego i kastylijskiego. Tam, wśród płatków kwiatów rzucanych przez Arabki – być może żony sułtana, albo inne – którym nigdy nie wolno było opuszczać drugiego piętra, bawiły się płatkami, które spadały do wody w ogrodach, gdzie rozmawiały. Ci Arabowie zostali pokonani militarnie, ale byli tam od siedmiu wieków, co oznacza, że ich krew zmieszała się z krwią wszystkich mieszkańców Hiszpanii. Marynarze – nie kapitanowie – przybyli statkami, najpierw do Santa Marta, potem na Karaiby Kolumbijskie, a potem kontynuowali podróż. I dlatego my, mieszkańcy Karaibów Kolumbii, mamy krew arabską. I wtedy Vasconcelos, Meksykanin, powiedział: „Mamy w żyłach całą krew świata”. Krew arabską, krew subsaharyjską, krew latynoską, krew przodków sprzed 30 000 lat. I ośmielają się mówić nam, że nie możemy przejść przez Amerykę. Ośmielają się mówić nam, że czeka na nas więzienie o nazwie Alcatraz na Florydzie, która kiedyś była stanem Meksyku. I tak nawet sami Meksykanie nie mogą chodzić po Florydzie, bo trafią do więzienia w kajdanach. Musiałem zatrzymać samolot i odesłać go; Trump strasznie się wkurzył. Myślałem, że robię dobrze, bo przywozili Kolumbijczyków w kajdanach. Jak to możliwe? Potomkowie ludzi, którzy przybyli 20 000 lat temu, są wypędzani przez ludzi, którzy przybyli zaledwie 500 lat temu lub mniej, więc nie mamy żadnych praw. Bolívar nie powiedział więc, że w ten sposób należy osiągnąć wolność, i nie powiedział tego ojcom założycielom Stanów Zjednoczonych. A ojcowie założyciele Stanów Zjednoczonych, mimo że byli właścicielami niewolników, nie podnieśli flagi wolności, nawet przed Francuzami i przed nami, ale jednocześnie dostrzegli sprzeczność z Haiti: wyzwoliciele obok właścicieli niewolników i niewolnicy podnoszący flagi wyzwolicieli. Połowa kolumbijskiej flagi to flaga Haiti, a została ona wykonana przez czarnoskórych niewolników, czarnoskóre kobiety niedawno uwolnione z niewoli. Kolumbijska flaga pochodzi z Haiti, podobnie jak flaga dzisiejszej Wenezueli, jak flaga Ekwadoru: jest cała żółta, niebieska i czerwona. A błękit i czerwień nie symbolizują rosyjskiej carycy, w której Miranda się zakochała. Miranda zakochał się w Karaibach i obu Amerykach i dlatego wziął na warsztat flagę podarowaną mu przez Haiti i jego ciemnoskórych generałów. I wziął ich broń, ich statki i flagę, którą nam dali, bo zrobili to po raz pierwszy. I Morze Karaibskie zostało po raz pierwszy przekroczone przez rewolucjonistów, przez kobiety, które stworzyły flagę znaną na całym świecie jako wolność. I tu triumfował, i tu mieszkał, i tu został zdradzony, w tym samym domu, w którym mieli go zabić: Santander, wiceprezydent. Historia się powtarza. I tak wyskoczył przez okno – kiedyś była tam rzeka; Hiszpanie zawsze zasypują rzeki, nie wiem, dlaczego nazywają je „ramblas” – ale ta wciąż tam była, a teraz jej nie ma. A jego miłość, może nie był w niej zakochany, nie wiemy – bo zakochał się w hiszpańskiej księżniczce i kochał ją przez całe życie, kobietę z Madrytu, nawiasem mówiąc, która zmarła tutaj, bo nie znosiła klimatu, komarów – i on został przez nią uratowany. Miłość uratowała tym razem Bolívara. Ale on postanowił raz jeszcze iść sam, a ci, którzy są sami, giną jak stare lwy. Stare lwy zawsze odchodzą, gdy młode lwy stają się silniejsze, zabierają samice i zabijają młode. On wie, że musi iść, i umiera z głodu, gdy jego pazury się ścierają. Kiedy jesteśmy sami, umieramy. Tylko razem możemy sobie pomóc. Cóż, mieszkańcy Karaibów, którzy tu są: Karaiby to nie morze piratów, udowodniliśmy to. Karaiby to morze rewolucjonistów. To historia, której nie ma w filmach. Wypędziliśmy piratów i handlarzy niewolników, a Karaiby muszą pozostać wolnym morzem i wolnym krajem. Kiedy niewolnicy zostali siłą sprowadzeni z Afryki, rzucili się do morza i z pomocą ówczesnych rdzennych mieszkańców, zwanych Garífunas, założyli szereg państw. Większość anglojęzycznych wysp na Karaibach, których mieszkańcy nazywani są Raizales, ma ciemną karnację i piękną muzykę; nigdy nie byli niewolnikami. Mają inną koncepcję życia. My też jesteśmy z Karaibów i mamy tam wyspę o nazwie San Andrés, złożoną z wolnych miast. Ponieważ byli wolni, przyłączyli się do Kolumbii, ponieważ postrzegali Kolumbię jako krainę wolności, wolności, którą obiecało im Haiti, a której nie przyniosło aż do dekad później: wolności dla wszystkich niewolników w obu Amerykach. Wolności dla wszystkich niewolników w obu Amerykach, którą nadal mamy, ponieważ powstały nowe formy niewolnictwa. Imigranci chcą ich zniewolić. A do ludów Karaibów mówię: nasz sojusz jest z postępowymi narodami kontynentu amerykańskiego. Razem odnosimy zwycięstwa. Laura Gil, która jest tu dzisiaj, Urugwajka-Kolumbijka, jest wyrazem tego sojuszu. Nie pokonali nas. Ale teraz międzyamerykański system praw człowieka, który był naszym drogowskazem – dzięki niemu jestem tu jako prezydent – wpadł w obce ręce i został złamany przez postępowe rządy na kontynencie, który wciąż ma większość, oraz na Karaibach, które zostały ponownie podbite przez Stany Zjednoczone. System międzyamerykański został utracony. To niemożliwe. Pieniądze nie są ważniejsze niż jedzenie i pożywienie, niż panel słoneczny, który jest ważniejszy niż ropa naftowa, a zwłaszcza niż idea wolności, którą wszyscy ucieleśniamy jako mieszkańcy Karaibów i musimy się zjednoczyć. A na kontynencie Karaiby nazywane są na południu Wielką Kolumbią, którą trzeba odbudować. Jeśli Ameryka jest zintegrowana, to dlatego, że Wielka Kolumbia była zjednoczona; a jeśli Wielka Kolumbia jest podzielona, Ameryka Łacińska nigdy nie będzie w stanie się zintegrować, ponieważ działają w niej siły odśrodkowe i dialektyka. Cóż, Haiti trzeba pomóc, tak jak nam pomogło, a ponadto, jak uczył nas Ernesto „Che” Guevara, uniwersalny Argentyńczyk, być może najbardziej uniwersalny z Argentyńczyków: „Gdziekolwiek istnieje niesprawiedliwość, musimy z nią walczyć, gdziekolwiek na świecie”. Bolívar już tego próbował: gdziekolwiek na świecie istnieje niesprawiedliwość, bo inaczej nie bylibyśmy ludźmi. I to przesłanie od Che pozostaje wyryte w nas wszystkich. Tylko antyludzcy twierdzą, że Che był mordercą. Nie potrafią zrozumieć, że słuszne jest buntowanie się przeciwko niesprawiedliwości, bo to oni są niesprawiedliwi. Niesprawiedliwość i prawo do buntu, gdy panuje tyrania. A dziś światem rządzi tyrania. Dziś światem rządzi tyrania, a nie demokracja. Ci, którzy byli demokratami, stali się właścicielami niewolników. Po raz kolejny widzimy paradoks Francji na Haiti, której armia napoleońska – największa, jaką mieli – została zniszczona na haitańskiej ziemi. Nasze bitwy z Hiszpanami były niczym w porównaniu z bitwą byłych niewolników sprowadzonych siłą z Afryki z armią napoleońską. Pokonali ich. Dlatego Macron był zły, że człowiek z Południa przybył, aby go nauczyć, że nie można znosić niesprawiedliwości z Paryża, bo inaczej sprzeciwia się rewolucji francuskiej, tak jak sprzeciwiono się jej na Haiti. Kocham Francję, bo kolumbijscy lewicowcy w końcu uważali się za Francuzów i uczyli się francuskiego. Jest tam okropne powiedzenie. I tam wybuchały rewolucje. Rzecz w tym, że już się nie zdarzają. Mam nadzieję, że jakaś będzie. Teraz latarnia morska jest tutaj, w Ameryce Łacińskiej, a my nie jesteśmy Francuzami. Jesteśmy najwięksi w całej Ameryce Łacińskiej, największym potomkiem żyjącego Cesarstwa Rzymskiego. I mamy dobro i zło, bo tu jest zemsta, której Bolívar doświadczył tam na dole, tutaj na pierwszym piętrze. Zemsta i miłość. To ogromna sprzeczność, której Włosi również dziś doświadczają, ale jesteśmy tacy sami. Nie będę się już w to zagłębiał, bo mógłbym narazić się na kłopoty, ale jesteśmy dziedzictwem Cesarstwa Rzymskiego, a także potomkami wielkich kultur Ameryki Łacińskiej, których nie mogliśmy nazwać „latynoamerykańskimi”, ponieważ nie były latynoskie, tak jak Afryka nie była latynoska. Nie jesteśmy też Latynosami. Jesteśmy różnorodnością świata. Każdy, kto mieszka w Bogocie lub w jakimkolwiek innym regionie, może znaleźć mężczyznę lub kobietę, którzy wyglądają identycznie jak ktoś z dowolnego innego miejsca na świecie. Są tu nawet Wikingowie. I tacy właśnie jesteśmy: potrafimy zrozumieć człowieczeństwo i nasze bogactwo. Doszło do ludobójstwa. Od 1948 roku do dziś 700 000 osób zostało zamordowanych w Kolumbii z powodów politycznych i z chciwości, a czasem z miłości, bo z miłości umieramy zawsze w samotności. I to jest 100 lat samotności. 100 lat samotności to 100 lat, w których ludzie popełniają samobójstwa, tak jak to się stało z nami. A jedynym sposobem, by nie popełnić samobójstwa i odnaleźć spokój i piękno – bo tutaj jest ich pod dostatkiem, jak w prawie żadnym innym miejscu na świecie – jest porzucenie samotności jako naród. I byliśmy sami. 700 000 zabitych, 10 Stref Gazy w naszej historii: poprzez ludobójstwo, masowe groby, bombardowanie naszych zmarłych dzieci, bombardowanie naszego ludu chłopskiego, jak w Guernice. Prezydent, potomek właścicieli niewolników, wpadł na pomysł, że aby zniszczyć komunistów i zapobiec rewolucji kubańskiej, należy zbombardować spółdzielnie chłopskie i powtórzył Guernicę. Kolumbia nie zdawała sobie z tego sprawy, nie wiedziała nawet, czym jest Guernica. Ale część Kolumbii wiedziała, a ludzie ruszyli w góry i niemal doprowadzili do upadku państwa oligarchicznego. Doszło tu do potężnego powstania, ale chicha położyła kres marzeniom. Alkohol zniweczył możliwość rewolucji. Fidel Castro był tu, bardzo młody, i obwiniano go. I tutaj, przez przypadek, spotkał Gabriela Garcíę Márqueza, który próbował uratować maszynę do pisania przed spaleniem. I dowiedzieliśmy się, że ci, którzy palą książki, palą również ludzi. A ci, którzy oklaskują śmierć jako potomkowie Latynosów, ostatecznie zabijają ludzi. A dziś żyjemy w iluzji, że położymy kres samotności. I dlatego chcemy zjednoczyć się z ludzkością i z całą Ameryką Łacińską, jakkolwiek ją źle nazywają, i porozmawiać z Trumpem – co się nie stało – ponieważ rozmawiamy nawet z gringos, ponieważ oni będą tu przez tysiące lat, tak jak my. I będziemy musieli zrozumieć się jako ludzie, rozmawiając i używając słów, a nie bomb, aby również znaleźć pokój w Ameryce, co może być zbawieniem świata. Ameryka Południowa ma tak ogromny potencjał w zakresie czystej energii, że mogłaby zdekarbonizować całą macierz energetyczną Stanów Zjednoczonych opartą na paliwach kopalnych, a nawet o tym nie mówimy. To w dużej mierze rozwiązałoby kryzys klimatyczny, a tym samym ryzyko zagłady życia. A nawet o tym nie mówimy; tam nie wierzą w kryzys klimatyczny. Teksas jest zalany, Nowy Jork też. Hej, stolica kapitalizmu, gdzie w samym jej centrum, na Brooklynie i Wall Street, czuć zapach marihuany na każdej ulicy, podczas gdy tutaj zabili milion Latynosów tylko za eksport marihuany. Jesteśmy martwi, a teraz oni się bawią. Nie wiem jak, bo nie umiem palić. Czym więc jest ten paradoks? Na czym polega? Chcą nas ciągle zabijać. Jesteśmy żywymi istotami i musimy mówić głośno. A teraz przejdę do Gazy i zakończę, bo historia nie ma końca. I słowa też. Żyliśmy Gazą we krwi. Oni też nas najechali 70 lat temu. Nie ma ani jednego Kolumbijczyka – ale są – który byłby zaskoczony, że narody okupowane przez tyranie się buntują. I dlatego nigdy nie możemy – tak, możemy krytykować wiele rzeczy, ale nie naród palestyński. Mają prawo się buntować, ponieważ ich ziemie były okupowane. Nasze kolumbijskie ziemie były okupowane dwukrotnie: raz dawno temu przez Hiszpanów; niektóre nasze wyspy przez Anglików i Francuzów; a Panamę również okupowali Amerykanie, którzy zajęli znaczną część naszego terytorium. Na szczęście nie zniknęliśmy. A tego nie można zrobić. Naród, który jest okupowany, zasługuje na bunt. Bunt nie jest zbrodnią; to zbrodnia polityczna tyrana. A kiedy tyran upadnie, rządzi przestępca polityczny, którego nazywano terrorystą, i nie jest już przestępcą. Nikt, ani ci na dole, ani ci na górze, którzy buntują się, ani ich flaga. Tutaj również chcieli ocenzurować flagę, która tak naprawdę nie jest flagą Kolumbii, lecz Bolívara, czerwono-czarną. Bolívar zaprojektował ją podczas swojej „wojny na śmierć i życie” z Hiszpanią, która, na szczęście, zakończyła się dialogiem między Bolívarem a hiszpańskim generałem Murillo w domu. Kontynuowali wojnę; wojna się nie skończyła, ale została zhumanizowana. I dlatego od tamtej pory mieszkają tu z nami Hiszpanie, bo zasługują na to, by żyć. I zrozumieli to, ponieważ nie chcieli wracać do pustynnej Hiszpanii, ale do tej bujnej Kolumbii, którą już uważali za swoją ojczyznę. A my poddaliśmy się i otworzyliśmy, i wojna na śmierć i życie się skończyła. Ale flaga oznaczała „wolność albo śmierć”. I nie wiem, czy ją skopiował; nie wiem, skąd się wzięła, bo Europejczycy, w tym Hiszpanie, bo Bolívar przegalopował przez Morze Karaibskie i kontynuował podróż wzdłuż Atlantyku, i wjechał do Hiszpanii konno. A w XX wieku Hiszpania chciała być republiką jak Kolumbia. Bolívar wtedy żył i wznieśli czerwono-czarne flagi. I czerwono-czarna flaga powiewa wszędzie. Dziś: wolność albo śmierć. A ponieważ nie chcemy mówić o śmierci, mówimy „wolność albo wolność”, i wtedy przestaje być czerwono-czarna, a staje się czerwona. Mówimy tutaj, że jest wielobarwna, bo jesteśmy wolni i żywi, a kolor życia to wszystkie kolory świata. Europa przeżyła epicką podróż po pokonaniu Hitlera, a dziś wybierają dzieci Hitlera. Dziś powtarzają słowa Hitlera: „Jesteśmy lepsi”, mówią, jeśli są biali, a każdy o innym kolorze skóry jest wykluczony. Hitler. Jeszcze ich nie zabijają, ale to jest Hitler. I jak to możliwe, że partyzanci z Włoch, z ruchu oporu, którzy nie wiedzą, co to znaczy, i z Brygady Garibaldiego, i z francuskiego ruchu oporu – chrześcijanie, komuniści, socjaliści – i ci, którzy przeżyli republikańską Hiszpanię, pierwsi, którzy wkroczyli do wyzwolonego Paryża, byli anarchistami z czerwono-czarną flagą Hiszpanii, hiszpańskiej anarchii, która została pokonana, a teraz zatriumfowała nad swoim wrogiem, wrogami wolności, czarnymi – nie z powodu koloru skóry, ale z powodu serc – są mroczną flagą śmierci. Gdzie jest dziś Europa? A potem pojawia się szereg zadań i pytań, którymi musimy się zająć. Największy grób świata nie znajduje się w Ameryce; znajduje się na Morzu Śródziemnym, obok miejsca, gdzie narodziła się demokracja, a przynajmniej tak niektórzy to nazywają: w Atenach, wypełnionych zwłokami migrantów próbujących dotrzeć do Europy. Migracja istnieje, ponieważ oni sami zubożyli świat swoimi koloniami. To oni są zubożaczami, a zatem są zabójcami ludzkości. A wyjściem z tej sytuacji, by przestać być tymi ludźmi i ponownie podnieść flagi wolności, jest zabranie głosu. Postęp musi dotrzeć na południe. Afryka również może zdekarbonizować europejską macierz energetyczną. A Chińczycy wkładają w to ogromny wysiłek. Obserwuję ich z tego miejsca, ale zdecydowałem się umieścić Kolumbię na Jedwabnym Szlaku, ponieważ tam nas nie obrazili ani nam nie zagrozili. Mam nadzieję, że się uda. I tak oto należymy do wszechświata, do pierwszego świata. Nie jesteśmy już tacy samotni. Możemy teraz uciec od przemocy. Morze Śródziemne, gdzie leży Palestyna, ponieważ Morze Śródziemne jest liczbą mnogą, gdzie narodził się Jezus, który był Palestyńczykiem. Miejsce, w którym się narodził, jest również zagrożone, a jest nim Palestyna. A my tego nie rozumiemy. Przesłanie, które czytamy od Jezusa – inne narody niekoniecznie – brzmi, że w Palestynie nie ma już narodu wybranego, podobnie jak naród żydowski, który był religią, a nie grupą etniczną, ponieważ byli Palestyńczykami urodzonymi w Palestynie, podobnie jak biali chrześcijańscy lordowie Stanów Zjednoczonych; oni nie są narodem wybranym. Z głosu Jezusa, kiedy wypędzał kupców ze świątyni, zdecydował – być może tak myślał, nie zdecydował – że wybrany lud Boży to ludzkość. Tylko oni mają mózgi, które myślą o tym, co odkryliśmy o wszechświecie. Dlatego wszyscy jesteśmy wybranym ludem. A wybrany lud nie zabija się nawzajem; musi być wolny. W dniu, w którym każda istota ludzka na planecie będzie wolna, nie będzie wojen. Myślimy o gwiazdach. „Ad astra” – mawiali Rzymianie. Mówimy tu również „ad astra”, a ludzkość rozprzestrzenia się po wszechświecie, przynosząc życie, a bezwładny wszechświat stanie się żywym wszechświatem myślącym wolnymi mózgami, pomagającym sobie nawzajem. Naszym przeznaczeniem będzie pokonanie dzisiejszego barbarzyństwa. A dzisiejsze barbarzyństwo zostanie pokonane, jeśli Palestyna będzie wolna. Spotkaliśmy palestyńskich partyzantów z Organizacji Wyzwolenia Palestyny, Boliwariańskiego Ruchu 19 Kwietnia, i razem się szkoliliśmy i uczyliśmy, a to było na pustyni Matruh w Libii, gdzie mieszkał Kaddafi. I tam przybyły siły SWAPO – chyba tak się nazywało – z Namibii; jego delegaci są tu dzisiaj. I byli tam, zdaje się – nie pamiętam dobrze – ludzie z Afrykańskiego Kongresu Narodowego i ludzie z Frontu Polisario, którzy mówili po hiszpańsku, Arabowie, bo to kolejny podbity naród, i byli Grecy. A potem grupa młodych mężczyzn i kobiet – bo żaden z nich nie był stary – zebrała się z Ameryki Łacińskiej, Panamy, Afryki i Bliskiego Wschodu, aby szkolić nas do wojny. Ostatecznie wszyscy zawarliśmy pokój dialektyczny: Nelson Mandela, Jaser Arafat, kolumbijski Ruch Oporu (M19) i prawie wszystkie latynoamerykańskie ugrupowania partyzanckie. Ci z nas, którzy zjednoczyli się, by przygotować się do wojny, ostatecznie przygotowali się do pokoju na świecie. A Palestyńczycy byli tam z nami, młodzi ludzie; nie wiem, gdzie teraz są. Nikt nie napisał tej książki. Poprosiłem żyjących jeszcze członków Ruchu Oporu (M19), by ją napisali, ponieważ jest ona częścią historii świata, ponieważ pokazuje kilka rzeczy: że postępowa kobieta i postępowy mężczyzna są uniwersalni, a nie ograniczeni. Są razem ze światem; idee walki z tyranią się przecinają. Zginęło tam dwóch moich przyjaciół, oboje bardzo mi bliscy: Iván Marino Ospina, który został rozszarpany na strzępy pod Bogotą po torturach, a który był poetą. Próbuję odzyskać jego wiersze i piosenki. Umieszczam je w internecie z nadzieją, że ktoś je podchwyci i udostępni na nowoczesnych technologiach. A Francisco „Pacho” Vargas mawiał „Paquidérmido”. Wielu zginęło, ale niektórzy wciąż żyją. Dlaczego ta książka nie powstaje, książka o globalnej solidarności z perspektywy buntu? A dziś prezydentem jest członek M19, a my jesteśmy dziećmi i oficerami – mówiliśmy sobie – Bolívara. „Oficerowie Bolívara, wystąpcie!”. Naszym hasłem było: „Zwycięstwo albo śmierć”. Teraz to nie śmierć, to zwycięstwo. Jak powiedział kiedyś Bolívar: „Musimy tu zwyciężyć”. Musimy zwyciężyć. Dlatego to na nas spoczywa obowiązek podejmowania trudnych decyzji w obliczu barbarzyństwa. Zostałem zdradzony tutaj, w tym pałacu. Historia się powtarza. Bo powiedziałem, że ani jedna tona węgla nie zostanie wysłana, żeby zabić palestyńskie dzieci. A tutaj, w tym domu, za moich rządów, biali urzędnicy, potomkowie właścicieli niewolników – jak to ująłem – podchwycili pomysł powrotu. Niewinne zdanie prezydenta w dekrecie. To nie był Glencore, to nie był Drummond; wykorzystali to, owszem. Ale ci, którzy dopuścili się zdrady, byli tutaj, opłacani przez naród kolumbijski i w innych ministerstwach. A potem zastawili pułapkę w bardzo kolumbijski sposób, bardzo podobnie do Santandera, tak jak wtedy, gdy Santander poszedł zabić Bolívara na drugim piętrze tego domu. Tak jak zdrada, która towarzyszy nam od tamtej pory, zabijając nas między sobą. Być może samotność zaczęła się tego dnia, gdy Santander miał zabić Bolívara i została uratowana przez Manuelę Sáenz, która ma baskijskie imię, ale była prawdopodobnie pierwszą kobietą walczącą w partyzantce w Kolumbii, wraz z kilkoma rdzennymi kobietami. Niektóre nawet sprawiły, że Hiszpan się zakochał, bo każda forma walki jest możliwa. Więc te kobiety nas uratowały i miejmy nadzieję, że uratują nas teraz, bo jesteśmy na skraju wyginięcia. Na linii frontu: kobiety w walce o życie. Miejmy nadzieję, miejmy nadzieję, że wyruszą konno jak Manuelita. Mówią, że była dobrą jeźdźczynią. Pułkownik wstąpił do wojska, jak wiele kobiet, Turczynek i innych, które idą na wojnę z bliskimi i ryzykują życie. I Manuelita to zrobiła, i inni pułkownicy, generałowie. Czas kobiet, bo to kobiety dbają o życie. Na linii frontu, znów jedźcie konno po miłość i życie. Czas. Połączmy siły z Europą na spotkaniu CELAC. Ma się ono odbyć w Santa Marta, pierwszym podbitym kraju, a zarazem kraju wolności. Co powiemy Europejczykom? Przynoszą nam Zełenskiego. Wierzę, że wojna między braćmi nie może trwać. Są Słowianami i mają tę samą historię, zabijają się nawzajem, a potem są zmuszani do zabijania się nawzajem, aby wygrać. To chciwość, by wrócić na Ukrainę, kraj niewolniczej pracy i kraj, z którego te minerały są wydobywane gdzie indziej. Co mówimy Europie? Co mówimy NATO? Dwa bloki wojskowe, które powstały z innych powodów w historii – Układ Warszawski, którego NATO teraz pragnie, i Pakt Północnoatlantycki. Wiele jego krajów; jesteśmy półczłonkami, nigdy nas tu nie powitali, kiedy prosiliśmy o członkostwo; a potem nazywają nas partnerem, nie wiem jakim strategicznym. Co robimy w NATO? Jeśli główni przywódcy NATO są zamieszani w ludobójstwo, co my tam robimy? Teraz nie czas na militarną reorganizację świata. Nie ma armii Ameryki Łacińskiej. Nie może być armii, która zbawi ludzkość i narzuci idee, bo nauczyliśmy się od M19: to jest polityczno-wojskowe. Hegel powiedział: najpierw przychodzą idee, potem armaty; w przeciwnym razie idee będą pokarmem dla myszy. Nie piszemy książek, żeby nikt ich nie czytał; piszemy je, owszem, pięknie, ale po to, by stały się rzeczywistością. Kto wierzy, ten tworzy; mówią: fantazję zamieniliśmy w rzeczywistość. Oto mamy Aureliana rządzącego Kolumbią, oto my sprawiliśmy, że żółte motyle latały, i oto my jesteśmy sercem bioróżnorodności planety. Oto mamy historię starszą niż Europa i Stany Zjednoczone. Budujemy rzeczywistość. Oto my zostawiliśmy samotność za sobą i teraz rozmawiamy ze światem. Oto ci, którzy kiedyś ścinali głowy królom, teraz obejmują nas i całują. Rozwija się inna rzeczywistość, którą stworzyliśmy w naszych snach. Karaiby stworzyły sny, które stały się rzeczywistością. Karaiby zapraszają do marzeń, ale także do ich spełnienia. Co my robimy w NATO? Teraz nie czas na kolejny sojusz wojskowy. Jak możemy stać po stronie armii, które zrzucają bomby na dzieci? Te armie to nie armie wolności; to armie ciemności. Musimy mieć armie światła, zjednoczyć nasze armie i dokładnie przemyśleć sprawę. Izraelska broń nie może już tu docierać, a jednak dociera, a minister obrony tego rządu musi za to odpowiedzieć. A tutaj, w tej izbie, Ministerstwo Spraw Zagranicznych i inne ministerstwa, nawet urzędnicy, którzy nazywali siebie komunistami, pomogli zastawić pułapkę na prezydenta, używając dwuwyrazowego sformułowania, którego teraz nie pamiętam, przez co zakaz eksportu węgla stał się nieszkodliwy. A Glencore i Drummond zabierają 60% węgla, którego potrzebuje Izrael. Ponieważ jesteśmy piątym co do wielkości eksporterem węgla na świecie, a kraj, w którym żyjemy, przyczynia się do wyniszczenia ludzkości. Nie chcę eksportować węgla ani poszukiwać gazu. Podjąłem decyzję, a ostatnie rezerwy ropy naftowej zostaną wyczerpane, ponieważ to zabija Kolumbię i zabija ludzkość. Dokładnie. Zakazaliśmy więc eksportu węgla, a sam rząd nas oszukuje. A minister spraw zagranicznych otrzymał nakaz natychmiastowej zmiany dekretu: zakazu. Pozywają nas do sądu przed sędziami, którzy nie rozumieją moich słów ani nowej rzeczywistości świata, i uchylają dekrety prezydenta. Stoję przed pękniętym labiryntem. Wiecie, co to jest? A jest ich wiele. Najbardziej prześladowaną osobą w Kolumbii jest prezydent Republiki Kolumbii. Czasami mówię, że sam jestem niewolnikiem. Pojechałem do Manty, żeby napisać tam książkę, pod różową bugenwillą, nad pięknym morzem, a tam mówili, że jestem z największym przestępcą w Ekwadorze i o mało mnie nie zniszczyli w prasie, która kłamie, bo jest własnością wielkiego biznesu. Musimy opuścić NATO; nie ma innej drogi. A nasze relacje z Europą nie mogą już opierać się na narodach, które pomagają – nie na narodach, bo narody europejskie nie pomagają – na europejskich rządach, które zdradzają swoich obywateli i pomagają zrzucać bomby. Kolumbijski węgiel nie staje się bombą w Izraelu, która zabija dzieci. Jeśli cła nie zostaną zniesione, bez względu na wszystko inne narody nam pomogą i kupią nasze produkty. Kolumbia kupuje palestyńską oliwę z oliwek, a nie izraelską. Palestyńczycy ją produkują; Izraelczycy umieszczają na niej swoją markę, prawda? Kolumbia kupuje od Palestyny, a nie sprzedaje do Izraela. Nie dlatego, że nienawidzę Izraela. Popieram rozwiązanie dwupaństwowe. Wierzę, że świat pozwalał Żydom żyć tam przez tysiące lat, a ludziom pochodzenia arabskiego – ponieważ oni również mają przodków, o których pisano w Biblii. Potem nazywają nas antysemitami, terminem religijnym. A kiedy czytałem o miejscu pobytu Sema, jest napisane, że był potomkiem zarówno ludzi zwanych Arabami, jak i ludzi zwanych Żydami, i że byli to ci sami ludzie. Żydzi i Arabowie w Palestynie to ci sami ludzie i mają to samo pochodzenie. Nie muszą się zabijać, ponieważ odnajdą tylko samotność, którą odnalazł Jezus, gdy zabili go Rzymianie – którzy nie pochodzili stamtąd. Cóż, musimy opuścić NATO; musimy utworzyć armię światła ze wszystkimi narodami świata, które chcą do niego dołączyć. I musimy powiedzieć Europie, że jeśli chce być z Ameryką Łacińską lub Afryką, musi przestać pomagać nazistom. I musimy powiedzieć Amerykanom wszystkich kolorów skóry – bo teraz są już wszystkich kolorów – żeby przestali pomagać nazistom. Istniała koalicja armii światła: niektórzy byli czerwoni i wywiesili czerwoną flagę, docierając do Berlina przed wszystkimi innymi, gdzie Hitler popełnił samobójstwo. Inni użyli flagi z gwiazdami i czerwonymi pasami i również prawie dotarli do Berlina. Inni to narody Europy walczące w górach, w zimnie, z Hitlerem. Inni to Chińczycy, którzy równie zaciekle walczyli z Hitlerem i jego sojusznikami, wyzwalając swój kraj. Inne narody zrobiły to samo. Stworzyliśmy wielką globalną koalicję ludzkości, a Hitler umarł. Jego idee żyją w armiach ciemności. I dlaczego nie tworzymy armii światła? Bo w końcu, jeśli nas nie posłuchają, jeśli nasze wezwanie do dialogu nie powstrzyma bombardowań, jeśli Guernica będzie nadal wszędzie – a wiem, ile mnie te słowa kosztują, bo sędzia, były konserwatywny sędzia z Cauca i były senator z Cauca już zostali uciszeni; Cauca była krajem niewolnictwa, ale teraz jest krajem wolności – którego nie zamierzali wydobyć, że powinniśmy prosić Mosad o wydobycie prezydenta Kolumbii siłą. Cóż, nawet nie próbujcie. Kobieta uratowała Bolívara; może ktoś się zgłosi. Miejmy nadzieję. Ale nie możemy milczeć. Armia, która uratuje świat, aby idee nie zostały zjedzone przez szczury. A ta armia zaczyna się na Karaibach lub gdzie indziej na świecie. Musimy się zjednoczyć, aby nas szanowano. Miejmy nadzieję, że nigdy nie będziemy musieli jej użyć. Złożyliśmy broń. Arafat złożył broń. Nelson Mandela złożył broń. Wielu z nas, którzy byli na libijskiej pustyni, złożyło broń. Już jej nie używamy. Używamy słów. Wspaniałe przykłady pokoju. Miejmy nadzieję, ale muszą nas szanować. Nasz głos nie jest głosem klaunów. Nasz głos jest szanowany, a ci, którzy bombardują i produkują bomby, muszą nas szanować, a to jest polityczno-wojskowe. I to się nam przydarzyło, i jeśli to tylko kwestia polityczna, miejmy nadzieję, że nie użyjemy siły militarnej, ale to się nam przydarzyło. Wtedy nasza grupa ALA musi pójść dalej, dalej, bo inaczej ludobójstwo na świecie się nie skończy, a barbarzyństwo zwycięży. A ja chcę ludzkości wolnych istot na całej planecie i myślę, że wszyscy tego chcemy. Więc nadeszła nasza kolej i kończę te słowa okrzykiem: Niech żyje wolna Palestyna! |