Zamachu w Sydney, w Australii nie potępiamy, bo jest to bezzasadne, co jest przecież oczywiste.
Zamach może być aktem autoterroru, Mossad zaatakował żydów to celem ochrony ich zdrowia i życia przed antysemityzmem i mową nienawiści, które są śmiertelnie groźne.
Lub mógł to być akt desperacji autentycznego gniewu dwóch ludzi, którzy nie mogli dłużej znieść żydowskiego terroru, a w którym mogli nawet stracić swoich bliskich: W Gazie, Iranie lub podobne.
I tak chcieli uspokoić swoje sumienia, tym aktem zemsty.
Strzelanina trwała prawie dwadzieścia minut więc raczej wygląda to, na dobrze przygotowaną policję, która była dokładna, ale powolna.
Zamachowcom trzeba było dać się wystrzelać, a potem ich zlikwidować, aby nie mogli złożyć żadnych zeznań. Jest to absolutnie stały schemat działania. Zamachowca zabiają - obronie własnej - policjanci, gdzie zwykle zamachowiec w żadnym wypadku nie stanowił zagrodzenia dla dokonujących interwencji funkcjonariuszy — przypadek Lee Oswald.
Ze względów organizacyjnych dajemy jedynie fragment naszych art., które dotyczą podobnych przypadków, a resztę zamieścimy sukcesywnie w ciągu doby.
Red. Gazeta Warszawska
==========================================
Czy ciężarówka zamachu w Berlinie była zdalnie sterowana?
+++
Laudetur Iesus Christus
Czy ciężarówka zamachu w Berlinie była zdalnie sterowana?
Tak musiało być, bo gdyby ciężarówka była kierowana przez człowieka, to pojechałaby prosto przez cały jarmark, planowo zbijając napotkanych przechodniów.
Ciężarówka jednak zakręciła i zatrzymała się. To skutkiem tego, że urządzenia materialne w pojeździe – zmanipulowane przez zamachowców - doznały jakichś nieprzewidzianych usterek i Scania samoczynnie – wg. Advanced Emergency Braking System (AEB) - uruchomiła system hamowania, a co można wyłączyć jedynie poprzez naciśnięcie pedału gazu.
Tego nikt nie zrobił, bo zamachowca-kierowcy w szoferce nie było i z tego powodu nikt nie nacisnął pedału gazu - Scania zatrzyma się w miejscu nieplanowanym przez zamachowców. Zamach nie udał się tak, jak planowano.
+
Dzień po zamachu w Berlinie wyraziliśmy dwa przypuszczenia - jedno silniejsze, a drugie słabsze - mówiące o tym, że zamachu na jarmark w Berlinie za pomocą ciężarówki na polskich numerach i z polskim kierowcą dokonano za pomocą wsparcia policji niemieckiej oraz, że głównym podejrzanym sprawcą lub zamawiającym usługę jest rząd (władza warszawska - Mossad) Beaty Szydło, a myślą przewodnią (choć nie jedyną) są „święta” – święta nie „Bożego Narodzenia”, ale święta chanuki (trzeba wsłuchiwać się grę słów na polskiej scenie religijno-politycznej, gdzie np. „bóg” nie jest Panem Bogiem, tak jak np. Jezus nie koniecznie musi być Chrystusem).
Oczywiście samej Szydło nie podejrzewamy o taką krwawą przewrotność, ale już żydowskie zaplecze z carte blanche, jakim jest pozycja takich organizacji jak Mossad w Polsce - to już tak.
Zresztą sam Mossad czy izraelska Krav Maga to wierzchołek góry lodowej żydowskich organizacji przestępczych w naszej Ojczyźnie.
Krav Maga to organizacja treningowo-terrorystyczna zakazana w wielu krajach Europy, tak ze względów etycznych, jak bezpieczeństwa państw. W Polsce jest jednak nie tylko dozwolona, ale i sponsorowana przez rząd – bo ten nie ma ani etyki ani odpowiedzialności za Polskę. Krav Maga w sztuce szerzenia bezwzględnego terroru szkoli takie organizacje jak: ABW, CBA, BOR, WP, Policja, Służby Celne, Ochronę Kolei i parę innych. Organizacje te jakimś wstępnym zarysie naświetliliśmy w art. http://gazetawarszawska.com/pugnae/536-koszerne-bezpieczenstwo-ojczyzny-lechitow.
Co najważniejsze: istotą działalności tej organizacji jest nie tylko szkolenie, co jest działaniem „technicznym”, ile kontrola nad trenowanymi i nawet nad tymi organizacjami, które swój personel wysyłają na takie treningi. Tzn. ABW, CBA, etc. podrzucają żydom swój personel do zwerbowania go dla służb Izraela i te przestępcze działania werbunkowe obcego państwa opłaca rząd RP.
Niewątpliwie rozmiar inwigilacji, jaki takie organizacje bezustannie poszerzają w Polsce, prowadzi do całkowitego uzależnienia się państwa od żydowskich systemów i tylko widzimisię oficerów w Tel Aviv`ie decyduje o tym, czy w Polsce pociągi będą chodzić, a samoloty latać, tak jak to sobie wyobrażają durne wystraszone goje w Warszawie, czy też prąd do trakcji będzie wyłączony za pomocą izraelskich spółek w Polsce, lub też radary lotnicze przestaną kontrolować polskie niebo, a co też jest w rękach armii Izraela – lotnictwo wojskowe i cywilne Polsce.
Zamach warszawski z porwaniem delegacji do Katynia to właśnie typowy klasyk sytuacji funkcjonowania żydowskiego terroru w tkance państw i społeczeństw, które żydzi mają pod swoim butem i metodą bezustannie postępującego zastraszania oraz mordów na czołowych jednostkach wśród mądrzejszych gojów prowadzą te narody ku totalnej zagładzie.
Jest w tym bardzo wiele psychologii wojennej, którą żydzi posługują się bardzo zręcznie, bo psychologia gwałtu jest bardzo głęboko osadzona w Talmudzie, jak i została wysoko rozwinięta tak w armii USA, jaki i u sowietów, a gdzie żydzi mieli i mają dostęp do wszelkich wyników takich badań.
Psychologia wojenna jest stosowana na Polakach w zasadzie wszędzie. Widać to choćby po reakcjach na ekshumacje ofiar katastrofy smoleńskiej, gdzie całe tabuny „rodzin” smoleńskich protestują przeciwko zakłóceniu ciszy cmentarnej swoich bliskich. A faktycznie nic ich nie obchodzi prawda losie bliskiego, która w bardzo dużej części jest ukryta w tych trumnach. A nawet uzasadnione podejrzenie co do tego, że w grobach leżą ciała osób obcych, a nie ich bliskich, nie zmienia ich negatywnego stosunku do ekshumacji. Samo tylko słowo „ekshumacja” doprowadza niektóre z rodzin do stanu autentycznego przerażenia. Prawdy może te rodziny nie znają, ale po latach domyślają się nie tyle może okoliczności zbrodni, ile tego, kto był faktycznym sprawcą tamtego zdarzenia zwanego katastrofą. A to czyni ich „wrażliwymi” na spokój cmentarny.
Łatwo zauważalna powierzchowna reakcja emocjonalna połączona z unikaniem pewnych słów, posługiwanie się zakodowanymi pojęciami ws. Smoleńska, uciekanie wzrokiem itp., odsłania duży krąg ludzi ulegających temu klimatowi ślepoty i głuchoty, utrzymującemu się i szerzonemu w Polsce się za pomocą właśnie zastraszania samoistnego – psychologii wojennej. A co przypomina atmosferą autentycznie osamotnionych i wydanych na pastwę losu wdów katyńskich, które całymi dziesięcioleciami bały się powiedzieć to, że ich mężowie zostali zamordowani w Katyniu – były autentycznie skrzywdzonymi i opuszczonymi przez wszystkich wdowami, wdowami poszukującymi mężów zaginionych na wojnie.
Terror, socjalno-zawodowe zastraszenie, paranoja, prostytucja czy syndrom sztokholmski sprawiają, że podobne zjawisko można było zauważyć przy okazji komentarzy nt. zamachu w Berlinie, a to już w pierwszych godzinach po zamachu. Te powszechnie jednolite stanowiska przedstawicieli różnych grup społecznych i zawodowych, eksponowanych w mediach, wskazują nie tyle na ręczne sterowanie wypowiedziami czy zachowanymi, ale na głęboko już zakorzenioną kulturę strachu i niemyślenia, która króluje już chyba wszechobecnie w Polsce.
Widzieliśmy, jak najpierw wysypał się cały wachlarz ekspertów ds. terroru i terrorystów i w pierwszych godzinach ustalili oni zakres nomenklatury niezbędnej do prania mózgów: Pakistańczyk, islamista, samotny wilk, sprawca jest w rękach policji, terror, bomby, zamach w Nicei etc.
Jako znak szczególny podano wielokrotnie to, że policja niemiecka szybko znalazła sprawcę i go przesłuchuje. Łatwo jednak było w tym natłoku ukrytych haseł, obrazów i niedomówień (jako zakodowanych sygnałów) zauważyć to, że sprawa zamachu na jarmarku w Berlinie jest nietykalna – podobnie jak wspomniany spokój cmentarny grobów smoleńskich.
Stwierdzono (a raczej powtarzano) powszechnie, że kierowcą jest Polak, którego ciało „odkryto” w kabinie kierowcy. Zwykle tak jest, że służby ratunkowe nikogo i niczego nie „odkrywają”, ale wyciągają ciała żywych lub niedających znaku życia i przystępują do ratowania. Tu tak nie było. Stwierdzono, że kierowca (zamachowiec) uciekł, a odkryty w szoferce pasażer był Polakiem(???) i nie żył. Ciekawe, że podobnie do obecnego postępowania niemieckich ratowników, w przeszłości zachował się Sasin na lotnisku w Smoleńsku, gdzie podszedł do świeżo rozbitego wraku TU-154M, zobaczył jakieś ciało leżące koło rozbitego samolotu i już zawrócił z powrotem, bo stwierdził, że nie ma kogo ratować: „wsie pagibli” – wszystkie pozostałe dziewięćdziesiąt kilka ofiar bez jakiejkolwiek autopsji zostały przez Sasina uznane za zabite.
Pasażer z szoferki ciężarówki był nie tylko Polakiem, ale i kierowcą, a stwierdzono to bez dokonania jakiejkolwiek kontroli w senesie rozpoznania ciała ofiary. Parę godzin później polska policja dotarła do właściciela ciężarówki i dokonując domniemania pochodzenia ofiary poprosiła Żurawskiego o obejrzenie fotografii martwego kierowcy Urbana celem identyfikacji. Identyfikacja z autopsji jest dość trudna i ważne jest, aby tożsamość zabitego ustalić szybko po zdarzeniu, bo wygląd ciała zmienia się mocno w przeciągu godzin od momentu zgonu. Tu jednak dla policji niemieckiej wszystko było jasne i posłużono się polskimi policjantami do przestępczej manipulacji na etapie rozpoznania zwłok i okoliczności zacierania niewygodnych śladów morderstwa na Urbanie.
Tu autopsja miała wiele cech dziwnych i zbiega się z paru innymi dziwnościami podanymi przez Żurawskiego, który zeznał, że:
- Osobiście znajdował się niedaleko od Berlina ok. 150 km.
- Podawał – na samym początku - że kierowca, jego kuzyn nie mógł być tym uciekającym kierowcą ciężarówki, bo ważył 130 Kg i jako taki nie mógł być zwinnym uciekinierem.
- Konsulat polski w Berlinie milczał całkowicie i nie udzielał Żurawskiemu żadnej pomocy, ani też nie kontaktował się z policją w Berlinie, podobnie zachowały się władze w Polsce.
- Żurawski wielokrotnie podkreślał irytację tym, że policja niemiecka nie chciała prowadzić z nim jakiejkolwiek dyskusji nt. zwrotu ciężarówki.
- Najciekawsze dla oceny niektórych aspektów technicznych tego zamachu były uwagi Żurawskiego nt. odczytów zapisów rejestrów GPS, które Żurawski wydobył z komputera pokładowego ciężarówki Scania R450. Żurawski stwierdził, że silnik ciężarówki był startowany wielokrotnie przed momentem zamachu, ale już po utracie łączności telefonicznej z Urbanem. Żurawski sugerował, że to nie Urban włączał i wyłączał silnik ciężarówki, która nawet wykonywała manewry jezdne w taki sposób, „jakby ktoś uczył się jeździć” oraz "miał kłopot z uruchomieniem silnika". A było to na kilka godzin przed zamachem na jarmark.
+
Komentując powyższe informacje Żurawskiego można siebie wyobrazić pewną konfigurację zdarzeń, które nawet nie muszą być hipotezą, ale jedynie głośnym myśleniem przy układaniu zdarzeń w konfiguracje kroków zamachowców. To oczywiście nie musi być prawdziwe jako całość.
Otóż zakładamy, a co już pisaliśmy, że to niemieckie władze ponoszą formalną (terytorialno-prawną) oraz sprawczą odpowiedzialność za zamach na jarmark w Berlinie w dniu 19 grudnia 2016, dokonany za pomocą ciężarówki Scania, należącej formalnie do firmy Ariel Żurawski w Polsce.
Jest bowiem oczywiste, że policja niemiecka w Berlinie:
- Wystawiała jarmark na zamach ciężarówkowy, a to poprzez brak barier drogowych zabezpieczających dla ruchu ciężkiego.
- Wprowadziła fałszywy trop - niewłaściwym podejrzeniem osoby zatrzymanej, to celem zacierania śladów i przygotowywania mordu na koźle ofiarnym Anisie Amrinim, którego – jako oficjalnego sprawcę porwania i zamachu- zamordowała policja włoska w dniu 23 grudnia w Mediolanie.
- dokonała zatarcia śladów na ciele zamordowanego Łukasza Urbana poprzez (przy okazji) celowo niechlujne dokonanie identyfikacji zwłok – przez telefon i Internet. Identyfikacja osoby zabitego Polaka była dla policji niemieckiej całkowicie zbędna, bo policja znała okoliczności porwania i zamachu Łukasza Urbana i jako taka jest współodpowiedzialna z to morderstwo na polskim obywatelu. Policja celowo trzymała z daleka Żurawskiego od świeżo zmarłego Urbana, a to ze względu na chęć zatarcia śladów walki, morderstwa, a i położenia zwłok po zabiciu. Dzięki temu mogła swobodnie manipulować okolicznościami „dźgania nożem” Urbana przez „kierowcę”- zamachowca, okolicznościami jego „zastrzelenia”, w tym również momentem zgonu.
A właśnie ciało Urbana obejrzane krótko po zgonie mogło być źródłem wielu informacji, które utrudniałyby kłamstwa policji niemieckiej, zmuszonej do fabrykowania dowodów w obliczu zamachu, który się nie udał.
Natomiast po sekcji zwłok, po umyciu, po długotrwałym przechowywaniu w chłodni, informacje te mogą być niemożliwe do odczytania, a najważniejszą z nich jest moment zgonu. Pojawia się istotne pytanie: czy były to kule wystrzelone z broni palnej zamachowca i czy koniecznie w trakcie uderzenia ciężarówką w jarmark, czy może znacznie wcześniej, a Urban był już zabity przed odjazdem z parkingu. A określone ślady na ciele zabitego mogą był łatwo zauważone przez osobę dokonującą rozpoznania właśnie bezpośrednio i krótko po śmierci, przed sekcją zwłok.

Ta oficjalna opowieść o prędkości jazdy ciężarki w trakcie ataku 60km/h i szamotaninie w szoferce, skutkiem czego ciężarówka uderzyła w stargany i zatrzymała się, nie trzymają się logicznej całości.
Jak widzimy na zdjęciach powyżej, Skania R450 z naczepą 13.6m i ciężarem całkowym 44 Tony nie mogła nigdy wjechać w ten wąski pasek wjazdu (przed lampą świateł ruchu) pod kątem ok. 45 stopni i dalej tak kontynuować swój ruch.

Zdjęcie pow. (fragment) mówi samo za siebie, policja kłamie.
Prędkość ciężarówki mogła być najwyżej 10-20km/h. Poza tym o niskiej prędkości jazdy świadczą okoliczności „hamowania” na straganach, tj. słabe uszkodzenia części przedniej Scanii oraz inne uszkodzenia, wskazujące na to, że prędkość niszczenia była właśnie bardzo niska.
W tym aspekcie musi być oczywiste, że przerażeni przechodnie, uciekający przed ciężarówką jadącą wąską drogą między straganami, musieliby zauważyć osobę siedząca za kierownicą i ew. pasażera. A tu jakoś nie można doszukać się intensywnych komentarzy w tej sprawie na niemieckich stronach. Co również warte podkreślenia: niemiecka policja wniosła apel o niepublikowanie nagrań video z miejsca tego wypadku. A to daje nam asumpt do wzmocnionego podejrzenia, że za kierownicą nikt nie siedział – a co niemiecka policja chce ukryć.
W tym kontekście najistotniejsze mogą być uwagi Żurawskiego na temat zapisów komputera pokładowego Scanii, które on wydobył poza plecami policji niemieckiej lub tak to miałoby wyglądać, że policja dała się przechytrzyć.
Tu widać jak łatwo było dokonać kontroli Scanii podczas porwania.
Otóż zastanówmy się: czy cała sprawa ataku ciężarówką na jarmark nie jest dokonana techniką podrzucenia pojazdu na miejsce zamachu za pomocą zdalnego sterowania Scanii z kierowcą Łukaszem Urbanem martwym, odurzonym alkoholem lub narkotykami lub jednym i drugim. W dodatku w szoferce nie musiał być żaden porywacz, bo Scania może jeździć bez „szofera”.
Dajmy tu pewien rys historyczny samochodów bezzałogowych. Pojazdy bezzałogowe znane są w użyciu praktycznym od lat 60-tych (pierwszy pojazd sterowany radiem zbudowano w roku 1925 w USA) i poruszały się głównie w terenach przemysłowych za pomocą sterowania przewodem stalowym zatopionym pod nawierzchnia asfaltu lub betonu. Takie pojazdy jeździły i jeżdżą nadal dokładnie tak jak tramwaj po torach, ale bez torów, bezdotykowo. Później przyszło sterowanie radiem, laserem czy GPS. Ciężarówki Scania, Mercedes, Volvo, Man, jeżdżą już praktycznie w regularnych jazdach eksperymentalnych od wielu lat. Ale prawnie jest to wciąż zakazane w użytku powszechnym na drogach publicznych.
Jednakże mnóstwo zastosowań zdalnego sterowania lub z pomocą algorytmów komputerowych jest dopuszczonych do eksploatacji na terenach zamkniętych, w kopalniach, w rolnictwie etc. To sprawiło, że standardowe ciężarówki już od ponad dziesięciu lat są budowane z myślą pod łatwą modernizację ich napędów do sterowania automatycznego lub pół-automatycznego (zdalnego lub typu autonomous).
Producenci ciężarówek mają swoje własne zestawy do rozbudowy sterowania na automatyczne lub też na rynku są zestawy ogólne, gdzie najpopularniejszym jest producent OTTO.
Zestawy te mogą być kompleksowe na sterowanie totalne „autonomous” lub fragmentaryczne, np. pilnujące dystansu w stosunku do ciężarki jadącej z przodu
Generalnie jest już pewien standard i zakresy funkcjonalności urządzeń typu autonomous i są one podzielone wg systematyki SAE-International.
OTTO zestandaryzował oprzyrządowanie (KIT) pod roczniki nadające się do rozbudów do autonomous na granicę dolną modelu samochodu wyprodukowanego od 2013. Wszystkie modele światowych producentów są produkowane już wg standardów, które przystosowano do rozbudów sterowania autonumous lub semi-autonomous właśnie wg klasyfikacji SAE.
Scania od lat sprzedaje obcym ośrodkom badawczym swoje modułowe zestawy do automatycznego sterowania, kontrolowania lub pełne autonomous – w pełni skonfigurowane ze swoimi ciężarówkami.
Możliwe, że najlepszą kombinacją dla porwanej Scani R450 Łukasza Urbana była jakaś zmodyfikowana czy uproszczona wersja autonomous.
Tu mamy również prosty wariant bezzałogowego kierowania samochodem za pomocą systemu typu Truck Platooning (niektórzy zaliczają platooning do systemu autonomous). Platooning to nic innego jak jazda gęsiego wielu pojazdów jeden za drugim, gdzie w pierwszym samochodzie jest kierowca i on kieruje swoim pojazdem, a wszystkie samochody z tyłu są połączone komputerami w jeden ciąg i tak wykonują identyczne sterowania swoimi urządzeniami. Obecnie, jeżdżąc po drogach publicznych, kierowcy takich pojazdów muszą znajdować się w kabinie – to wymaganie prawne, ale np. po drogach zamkniętych dla ruchu publicznego mogą to być samochody bez kierowców.
Konstrukcyjnie jest to rozwiązane tak, że samochód podążający gęsiego za przewodnikiem skanuje obraz pojazdu przed nim, jego odległość i kształt oraz za pomocą komputera pokładowego prowadzi wzajemną wymianę danych.
I tak właśnie mogło być z ze Scanią R450 Żurawskiego z żywym lub martwym kierowcą Łukaszem Urbanem. Scania mogła być podłączona do systemu Platooning aż do momentu dojazdu do jarmarku, gdzie musiała prawie zupełnie wyhamować, aby móc wjechać na jarmark wykonując bardzo gwałtowny zakręt 45 stopni w prawo – poprzez krawężnik między asfaltem a chodnikiem dla pieszych. Tam Scania nie mogła jechać z taką prędkością, jak to się utrzymuje.
Tu zaś już na terenie jarmarku Scania mogła być zdalnie sterowana radiem, lub za pomocą prostego sensora, lub normalnego, ale uproszczonego do poziomu odczytu sygnału prostego np. punktów świateł. Coś na zasadzie zabawek robotów zbudowanych na platformie Raspbbery Pi, Lego, lub Arduino. Kosztuje to ok. 30-100EUR.

Czyli Scania zajechała na jarmark pod sterowaniem Platooning – podążając za np. dopasowaną do tego normalnie wyglądającą ciężarówką lub samochodem osobowym. Potem pojazd przewodnik odłączył Scanię od siebie tuż przed zakrętem na jarmark.
Sam zakręt został dokonany za pomocą systemu radiowego podobnego do zabawek typu: samochód sterownych radiem. Albo też dokonano włamania do systemu komputerowego, gdzie po wyhamowaniu wprowadzono w algorytm Scanii komendę zakrętu w prawo – a co jest dość proste, bo Platooning ma automatyczną funkcję hamownia w momencie utraty łączności z samochodem-przewodnikiem. Potem po wyhamowaniu i wjechaniu na jarmark Scania oczytała swoją dalszą trajektorię wg świateł zawieszonych wzdłuż alei dla pieszych, która rozciągała się przez cały plac – to właśnie bardzo podobnie do sterowania zabawkami typu robot podążający za światłem.

I tak kierując się tym oświetleniem jako szynami tramwajowymi (lub tak nadanym kursem) miała przejechać po całym jarmarku zabijając nie kilka, ale kilkadziesiąt osób.

Występuje tu podobieństwo do zamachu w Nicei, gdzie ciężarówka mogą jechać wg kolumn lamp oświetleniowych, które funkcjonały jak „szyny tramwajowe w dawnych czasach”.
Lampy oświetleniowe to tylko przykład, mogą to być linie ciągłe lub przerwane na drodze lub podobne elementy albo dron w powietrzu.
Scania R450 – jako łatwo przystosowalna do autonomous - została po porwaniu rozbudowana właśnie do wersji platooning lub kierowania radiem, lub co najsprytniejsze – przez zmodyfikowanie jej algorytmu, gdzie po komendzie hamowania dopisano komendę zakręt w prawo, a potem komendę odczytania przez sensor rzędu świateł wiszących nad jarmarkiem i tak jechać pełnym gazem po całej długości jarmarku. I tak miało być, ale coś nie wyszło.
I nie był to właśnie czynnik ludzki: tj. zastrzelony Urban nie mógł się rzucić na kierownicę, bo już nie żył, a gdyby samochodem faktycznie kierował zamachowiec, to jechałby zgodnie z planem po ludziach prosto, do końca alei. Tam by spokojnie wyjechał, wyskoczył z ciężarówki, a policjant oddałby strzały w kierunku martwego Urbana (może odurzonego alkoholem) aby go zabić oficjalnie.
Tak się jednak nie stało, bo albo został popełniony błąd techniczny w algorytmie lub czujnik, radar czy kamera vision podały nieprawidłowy sygnał i ciężarówka skręciła mocno w lewo, prosto w stragany i tam zahamowała.
Scania zahamowała automatycznie Advanced Emergency Braking System (AEB), a nie dlatego, że zamachowiec tak chciał lub ciężarówka się zablokowała na straganach! Zamachowiec – gdyby był obecny w ciężarówce - dałby mocno gazu i uciekł razem z samochodem. Nie miał bowiem żadnego uzasadnienia dla zatrzymania.
+
Ariel Żurawski odsłonił fakt manipulacji przy Scanii, kiedy powiedział o odczytaniu ruchów samochodu „takich, jakby się ktoś uczył jeździć”: to właśnie wtedy zamachowcy zamontowali nowe czujniki, nowe serwo do napędu kierownicy i po tych zabiegach dokonali próbnej jazdy - kalibracji systemu, a to możliwe łącznie z samochodem-przewodnikiem (Platooning).
Nota bene zgadza się to z informacjami na portalach niemieckich, które ujawniają fakt telefonów alarmowych do policji w Berlinie od innych kierowców, którzy dzwonili z zawiadomieniami o polskiej ciężarówce, która szybko i dziwnie jechała przez centrum miasta. Taka jazda z przekraczaniem linii swojego pasa ruchu jest właśnie wynikiem „platooningu” długiej ciężarówki, która jechała z „krótkim” przewodnikiem (inne geometrie brania zakrętów samochodu długiego i krótkiego).
+
Sterowanie samochodami typu autonomous – w celach terrorystycznych - jest od dawna tematem rozważań żydostwa w określonych kręgach, w Izraelu lub służbach na Zachodzie im podległym, a to podobnie do dyskusji o samolotach bombach, które mają spadać na instalacje nuklearne w Europie.
+
Jest absolutnie niewątpliwe to, że zamach w Berlinie był zamachem wymierzonym w Polskę. Był to zamach, który się nie udał.
Dzień po zamachu wystąpiliśmy z tezą, że jednym z głównych powodów była atmosfera polityczna w Polsce, która mogłaby doprowadzić do niezręcznych sytuacji wobec żydów świętujących chanukę w Sejmie. Atmosfera żałoby i pokuty, z powodu pijanego kierowcy Polaka, który zamroczony wjechał ciężarówką na jarmark w centrum Berlina i zabił sześćdziesiąt niewinnych ofiar byłaby wielką plamą wstydu na wystraszonych i zawstydzonych polskich gojach. I byłoby czymś oczywistym, że okupacja Sejmu i inne akty sporu musiałyby się wyciszyć. Żydzi weszliby godnie do Sejmu i tam zapaliliby świeczki, Duda również nie miałby się czego obawiać.
Nie byłoby to pierwszy raz; w „Zawiadomienie o przestępstwie: “…lotu LO016 /Boeing B-767-300″ pisaliśmy:
Niniejszym zawiadamiam o przestępstwie próby dokonania zamachu – celowego doprowadzenia do katastrofy lotniczej – na samolot pasażerski PL LOT o numerze lotu LO016 /Boeing B-767-300 – lądującego w Warszawie w dniu 1.XI.2011 roku.
Link http://www.gazetawarszawska.net/zamach/874-zawiadomienie-o-przestepstwie-lotu-lo016-boeing-b-767-300
Opisaliśmy w zawiadomieniu do PG fakt próby zamachu na samolot kapitana Wrony. Tam wtedy w poczekalni dla Okęciu czekali liczni rabini w liturgicznych chałatach gotowi do wspólnych modlitw nad ofiarami rozbitego samolotu. Szczęśliwie nikt nie zginął i rabini odeszli jak niepyszni.
+
Tu teraz w Berlinie znowu nie wyszło albo wyszło słabo.
Aby jednak głośne myślenie przekuć w jakieś trwalsze hipotezy, trzeba nieco poczekać.
Co wykaże sekcja zwłok Urbana? Czy miał alkohol we krwi, czy są ślady po środkach psychotropowych. Jak logował się jego telefon, kto i jak widział go po raz ostatni? Co ze świadkami z parkingu? Czy Żurawski otrzyma feralną ciężarówkę z powrotem czy też odszkodowanie.
In Christo
Krzysztof Cierpisz
27-12-2016
+++
Podajemy szereg linków, aby mało techniczni czytelnicy mogli sobie łatwej wyobrazić ew. środki techniczne zastosowane do domniemanego przebiegu zdarzeń podczas porwania zamachu ciężarówką na jarmark.
https://www.sae.org/misc/pdfs/automated_driving.pdf
Autonomous driving is nothing new for trucks in agricultural and military applications, and should be available for passenger cars by 2020.
https://www.kth.se/forskning/artiklar/sjalvkorande-lastbilar-snart-pa-en-vag-nara-dig-1.634827
https://www.scania.com/group/en/scania-testar-sjalvkorande-fordon-i-verklig-drift/
http://www.nyteknik.se/fordon/sjalvkorande-bilar-kansligast-for-hackning-6538100#conversion-301591622
https://www.google.com/patents/US6032097
Scania Platooning
http://www.wired.co.uk/video/safety-the-self-driving-car
http://www.bluebird-electric.net/artificial_intelligence_autonomous_robotics/vislab_autonomous_vehicle_university_parma_italy_point_grey.htm
https://en.wikipedia.org/wiki/Automated_guided_vehicle
==========================================
Czy zamach w Berlinie zorganizowały służby z Warszawy (Tel Aviv ´u)?
- Administrator
- Zamach
- Hits: 6206
Bardzo dziwnie przebiegają pierwsze godziny śledztwa w sprawie zamachu ciężarówkowego na jarmark w Berlinie.
-
Kamery, które normalnie nas śledzą na każdym kroku, tam akurat - w centrum - a w pobliżu drogi intensywnego ruchu samochodowego, nie pokazują zapisu video ruchu ciężarówki wjeżdżającej w ludzi, a co najważniejsze - nie pokazują kierowcy-porywacza, który wyskakuje z kabiny kierowcy i ucieka.
-
Policje niemiecka przez prawie dobę szła błędnym śladem „zamachowca”, który prawdopodobnie nie jest sprawcą.
A kwestie wstępnego sprawstwa można przecież zgrubnie oszacować na podstawie reakcji psa policyjnego (szybszy niż testy DNA), który łatwo potrafi podjąć ślad węchowy z kabiny i drogi ucieczki oraz ew. zweryfikowania prób zapachowych pedału gazu i hamulca w samochodzie z butami podejrzanego. Plus są inne proste klasyczne badania, będące łatwymi narzędziami szybkich weryfikacji różnorakich hipotez. Tego niemiecka policja nie zrobiła.
-
Właściciel firmy transportowej, będącej właścicielem tragicznej ciężarówki, oświadczył przed kamerami TVP Info o godz. ok 14.00, 20 grudnia, że:
- Dokonał identyfikacji ciała swojego kierowcy i kuzyna na podstawie zdjęć twarzy zamordowanego przedstawionych na komisariacie w Polsce. Tzn. na odległość, a do Berlina jest to jedynie dystans 150 km jazdy samochodem.
- Stwierdził, że twarz polskiego kierowcy miała krwawe ślady pobicia.
- Stwierdził, że wg wymiany informacji między nim a policją, on sam nie jest pewien, czy jego kierowca zmarł od ran pobicia (rany głowy i twarzy - podźgany) czy też „został zastrzelony przez tych, którzy kierowali samochodem czy przez policję” - w trakcie lub po zamachu.
Ostatnia uwaga Ariela Żurawskiego w punkcie 3. Może nie jest żadnym dowodem w sprawie, ale świetnie pasuje do fałszywego tropu, który podrzuciła nam niemiecka policja.
Dodatkowo, biorąc pod uwagę to, że w Polsce podjęto natychmiast orgię wypowiedzi telewizyjnych różnych expertów i naukowców antyterroryzmu, którzy ten fałszywy ślad zwielokrotnili w niewyobrażalny sposób - zapala się nam czerwone światło ostrzegawcze. Przy tym - ci dzielni propagandziści - powtarzają co drugie słowa: uchodźca, Pakistańczycy, etc. I nikt z nich chyba nie dał alternatywy sprawców tych akcji, nikt nie zająknął się nt. obecności służb Izraela tak w Europie, jak i w Polsce.
Gdyby tak wziąć pod uwagę tzw. fałszywą flagę, a odrzucić protoplastę zamachu z Nicei (trop muzułmański, Izraelski, amerykański, czy służb francuskich) a przyjąć ślad polski, to co by to było?
Coś niezwykłego w Polsce?
Ano pamiętamy śmieszny wypadek Dudy w limuzynie prezydenckiej, który nigdy nie został wyjaśniony. I nie wiadomo, czy był to nieudany zamach, ostrzeżenie, czy inscenizacja. Nie wdając się w rozstrzygnięcia można stwierdzić, że ślady na karoserii BMW – tak zabrudzeń, jak i uszkodzenia blacharki - wykluczają pęknięcie opony, ale wskazują na detonację ładunku wybuchowego w oponie lub pod nią.
+
Jest warte zastanowienia to, czy żydowski nierząd tej „kosmetycznej zmiany” władzy w Polsce mógł mieć jakieś motywy do takiej akcji w Berlinie?
Ano miał, bo nagle w Sejmie, w zeszły piątek, popadł w jakiegoś politycznego pata, który może prowadzić do nie wiadomo czego w warszawskiej polityce.
Zauważmy: W Warszawie, pod Sejmem, MSW dumnie pokazuje, że policja nie wali pałami tych pod-sejmowych bandytów z KOD i ferajny, a i okupacji PO w Sali Plenarnej też nikt nie rusza. No to dobrze! Bardzo dobrze, bo to nie polskie dzieci jak 14-letni chłopcy, którym strzelać w plecy wolno. Tu jednak - pod Sejmem - łamiących prawo profesjonalnych polityków trzeba nosić na rękach, WOBEC NICH PRZEMOC JEST ZABRONIONA.
Ale też i nie o to chodzi, chodzi o coś ważniejszego: święta idą.
Święta, święta, święta.
Agata Duda-Kornhauser spotyka się z ludem i też mówi ludowi o świętach, święta, święta.
Ale o jakie święta chodzi?
No o święta chanuki!.
Nadchodzą święta chanuki i wszystko musi być godnie przygotowane.
Kolejny najazd żydów na Pałac Prezydencki i Sejm musi odbyć się godnie!
Pamiętamy jaką burzę wywołał rok temu Andrzej Duda, który urządził „święta” żydowskie w Pałacu, a to w takim stopniu, że izraelska ambasador nie potrafiła odróżnić Polski od Izraela – „tak tu jednakowo – jak w Izraelu”. W Sejmie podobnie i godnie.
Ale przez nieuwagę czy brak powściągu u Dudy miarka się przebrała, bo Duda „patriota i katolik” tak bardzo obraził uczucia polskich gojów, że kilka grup zobowiązało się obrzucić świętowników następnej chanuki - 2016 - łajnem. Byłoby to wielkie świętokradztwo i antysemityzm, gdyby do tego rzeczywiście doszło!
Chanuka w Sejmie i u prezydenta musi odbyć się godnie w uszanowaniu godności żyda, który pali chanuki. Awantury pod Sejmem, nieprzewidywalne ciotki, które z nocnikami w ręku nacierają to na Pałac Prezydencki, to na Sejm, uchybiają godności Chanuki w Polsce, która jest lustrzanym odbiciem Oświęcimia w festiwalu kultowych powitań żydów w Polsce. Chanuka musi być przyjęta godnie.
Powody – motywy – zabijania ludzi dla atmosfery, porządku skupienia i radości zdają się być bardzo błahe – nie do pomyślenia - wobec wartości życia ludzkiego, ale tam gdzie goj nie jest człowiekiem, problem ten odpada. W końcu żyd jest nieskończenie wartościowszy od Polaka.
A faktyczne problemy zamachu berlińskiego to żadne skrupuły, ale jakieś problemy z organizacją takiego zamachu (zabezpieczeniem podczas zacierania śladów), bo samo wjechanie ciężarówką w tłum jest dziecinnie proste. Kradzież czy porwanie takiej ciężarówki też nie jest trudne. Zastrzelenie, życzliwego ludziom, pomocnego kolegom polskiego kierowcy to również pestka.
+
I tu znowu pojawiają się pewne wnioski wynikające z wypowiedzi telewizyjnej Ariela Żurawskiego. W jego sugerowanym domniemaniu kierowca został obezwładniony czy zabity na peryferiach miasta, ale koniecznie w środowisku muzułmanów, jako warunku propagandowego w mediach. Bo przecież to nie o ciężarówkę chodzi, która logicznie rzecz biorąc powinna być porwana w pobliża miejsca ataku – bo to upraszcza wiele problemów.
Porwano ciężarówkę Żurawskiego, bo:
- Był tam polski kierowca jako przyczynek do żałoby i powagi w Warszawie i w Sejmie, a co było potrzebne do wyczyszczenia Warszawy pod święto chanuki.
- Kierowca pojawił się we właściwym miejscu porwania: Muzułmanie, bo to typowy fałszywy trop, który wszystko upraszcza.
Nie przesądzając o niczym, już następne parę dni wykaże czy powyższe spostrzeżenia Żurawskiego mogą być podstawą do dalszych spekulacji jak powyżej lub podobnie.
Bo z tego co widać wszystko tu jest szyte grubymi nićmi i motywy, takie jak powyżej lub inne, muszą się szybko wykrystalizować.
Zamach jest typowym zamachem fałszywej flagi.
Red Gazeta Warszawska
20-12-2016
https://gazetawarszawska.com/index.php/zamach/2659-czy-zamach-w-berlinie-zorganizowaly-sluzby-z-warszawy-tel-aviv-u
===========================================
Czy wszyscy mordercy samobójców są na etacie MSW?
- Administrator
- Zamach
- Hits: 6860
W związku z ponownym samobójstwem, podajemy fragment dawnego art z G.W.
Informacja poniżej jest sprawdzona.
(-) Red. Gazeta Warszawska.
http://gazetawarszawska.eu/2012/03/31/5924/
https://gazetawarszawska.com/index.php/zamach/2352-czy-wszyscy-mordercy-samobojcow-sa-na-etacie-msw
…………………………………….
Zmarła była osoba cichą i samotną, a taki Lepper i krzykliwy, i potężny, a i tak padł ofiarą zbrodni aparatu państwa. Wyjaśniamy tu w skrócie, że Lepper został zamordowany przez MSW (Ministerstwo Spraw Wewnętrznych). Wniosek, taki można wysnuć na podstawie faktu znanego szerokiej publiczności, a dotyczącego zabójstwa więźnia zakładu karnego z ręki naczelnika tegoż więzienia. Naczelnik wziął nóż, poszedł do celi z bezbronnym więźniem i tam go zaszlachtował. Naczelnik doznał nagłego ataku choroby umysłowej – naturalnie. Prawda jednak jest taka, ze więzień ten został zwerbowany przez funkcjonariuszy MSW w Warszawie na “likwidatora” Leppera. Funkcjonariusze ci wielokrotnie jeździli do więźnia, wyciągali go z celi i przygotowywali do zadania. Kiedy jednak – na przepustce, do której nie miał prawa, a o czym wiedzieli wszyscy współwięźniowie – skrytobójca nie wykonał zadania, sam został zamordowany przez aparat państwowy tzn. okupanta. Funkcjonariusz MSW przyszedł do celi i zarżnął więźnia, bo ten był niewygodny.
Spalenie zwłok Leppera oznaczałoby zniszczenie możliwości ew. weryfikacji pierwotnej sekcji zwłok, a która nie była przeprowadzona prawidłowo.
by on 09/05/2014 in NWO
===========================================
Niemcy: domniemany zamachowiec z Syrii popełnił samobójstwo
Kolejny mord na „sprawcy”.
Red. Gazeta Warszawska
Niemcy: domniemany zamachowiec z Syrii popełnił samobójstwo
- Podejrzany o przygotowywanie zamachów w Syrii Dżabr al-Bakr popełnił samobójstwo
- 22-letni mężczyzna powiesił się w swojej celi w zakładzie karnym w Lipsku
- Syryjczyk znajdował się pod ścisłą obserwacją
Telewizja ARD podała, że zatrzymany prowadził strajk głodowy.
W mieszkaniu uchodźcy z Syrii w Chemnitz policja znalazła 1,5 kilograma wybuchowej substancji, zapalniki i metalowe części stosowane do konstrukcji bomb. Zdaniem służb bezpieczeństwa al-Bakr działał w porozumieniu z Państwem Islamskim (IS) i planował atak na jedno z berlińskich lotnisk.
Mężczyzna wymknął się w sobotę z obławy policyjnej w Chemnitz, w Saksonii, na wschodzie Niemiec. Przedostał się do oddalonego o niespełna 100 km Lipska, gdzie dzięki pomocy trzech innych Syryjczyków został zatrzymany przez policję.
PAP
========
Schemat ataku „terrorysty” jest oblatany od dawna i gwoździem tego programu jest zawsze śmierć „napastnika”. Dzięki temu nie ma on szans do obrony, do wyjaśnienia przed sądem, że jest niby to niewinny. Widzimy to od dawna w różnych miejscach. Np. Lee Oswald, który nie miał fizycznej możliwości zastrzelenia Kennedy`ego, został sam zastrzelony na posterunku policyjnym i nie zdążył nic zeznać nt. zarzutów wobec niego. A może nawet nie wiedział nawet i tego z jakiego to powodu jest zatrzymany i prowadzony do aresztu. „Zamachowcy” bostońscy zostali poddani likwidacji i jeden z dwóch braci przeżył tylko dlatego, że kula, która trafiła go w głowę czy szyję, nie wywołała typowego sobie efektu. Piloci samolotów z WTC 9/11 zostali zlikwidowani po ataku, bo mogliby świadczyć w sądzie o tym, że są niewinni i mają alibi - no i w końcu żyją, a więc nie jest możliwe, aby pilotowali te samoloty które doszczętnie spłonęły, których tam w WTC i tak faktycznie nigdy nie było.
Izrael był przez całe dziesięciolecia poddany pladze zamachów dokonanych przez „samobójców”, którzy – naturalnie - ginęli w trakcie zamachu, tak było również zamachowcami w Londynie, w Madrycie, a nawet i w Helsinkach, gdzie u Finów nie jest to w modzie, a mimo to takie „samobójstwo” 18-letniego ucznia gimnazjum faktycznie miało miejsce.
W samej Francji scenariusz pozamachowy – z zabitym zamachowcem - nie jest więc niczym nowym. Dwa lata temu, jakiś muzułmański chłopak napadł na żyda odwożącego dzieci do szkoły żydowskiej. Jadąc motorowerem ostrzelał on tych żydów żądnych wiedzy – zabijając kilku - i uciekł całkowicie bez śladu. Rozpacz nad żydem zabitym przez antysemitę jest straszna i dla tego, z powodu poprawności przebiegu tego horroru jest obligatoryjnie potrzebny antysemicki sprawca takiego zabójstwa. Ale to trzeba udowodnić namacalnie, dlatego to ten muzułmański zamachowiec motocyklowy został rozpoznany, osaczony i otoczony w jakimś mieszkaniu w domu wielorodzinnym. Wszystko skończyło się właśnie klasycznie, bo po całonocnym oblężeniu zamachowiec ten zginął od kul otacząjącej go policji, a to zanim jeszcze potrafił coś wybąkać na swe usprawiedliwienie. We Francji wobec najgorszych wręcz zbrodniarzy sądowa kara śmierci jest wykluczona, ale tu, jak widać, kara śmierci „na chybcika” - wobec tylko podejrzanego – jest możliwa i nikt nie dyskutuje nawet o przekroczeniu przez policję warunków konieczności. Jest oczywiste, że tego młodego araba (chłopca) można było przecież uśpić gazem bojowym, a potem go obudzić i zapytać o to czy przyznaje się do winy. Gdyby był winny, to byłaby nawet dobra okazja do kolejnego jew-show na tle ulubionego przez żydów antysemityzmu, gdzie żydzi mieliby okazję do jeszcze większego ukazania swego cierpienia.
Tego jednak nie zrobiono, żydzi stracili okazję do fotogenicznych lamentów, ale czego chyba jednak nie żałują, bo prawda była niewątpliwie taka, że ten młody muzułmanin nie był sprawcą tamtego wielokrotnego zabójstwa – w tym dzieci. Został on najzwyklej wytypowany na ofiarę, nafaszerowany narkotykami i podrzucony do mieszkania w którym się „zabarykadował”. Wysoce wyszkolona policja francuska dokonała na nim otwartej egzekucji i to zupełnie bez „policyjnego” powodu, bo on już nikomu nie zagrażał i schwytanie go żywego było jedynie kwestią czasu. Tak spekulujemy, o ile naturalnie nie został tam podrzucony już martwy. A tak było właśnie z zamachowcami na pociąg w metro w Madrycie. Oficjalnie - zamachowcy będący w osaczeniu w mieszkaniu na 2 piętrze budynku wysadzili się w powietrze, a co pokazano w TV in live. Stwierdzono później, że zamachowcy na długo przed wysadzeniem się musieli być już martwi, bo rozszarpane ciała nie miały zwyczajowej ilości krwi, a co było widać na suficie i ścianach, które nie zostały zbryzgane krwią w normalnym stopniu.
Sprawcy zamachów rutynowo giną w trakcie ucieczki, zanim jeszcze mogą zeznać przed posterunkowym lub komisarzem, że o niczym nie wiedzą, i tak w ogóle, o co tu chodzi? Po co tu tyle policji w koło? Taka jest prawda o wszystkich prawie zamachach inscenizowanych przez żydów, zamachowcem może być każdy z nas, o ile tylko jesteśmy akurat pod ręką.
http://gazetawarszawska.com/pugnae/945-charlie-hebdo
https://gazetawarszawska.com/index.php/zamach/2660-niemcy-domniemany-zamachowiec-z-syrii-popelnil-samobojstwo
=============================================
Wojna USA przeciwko Hiszpanii - zamach na Carrero Blanco ...
Wygląda na to, że elita lubi nikczemne daty dla Hiszpanii. Ostatnie wybory powszechne to 20N, rocznica morderstwa Jose Antonio i śmierć generała Franco, czy jesteś 20D, rocznica zamachu na prezydenta Hiszpanii, Carrero Blanco Ale co tak naprawdę się stało? Ten stary artykuł DN (już 10 lat!) Pomoże ci zrozumieć moment, w którym obecnie przechodzimy i powód tego zabójstwa.
ODKOPUJEMY TEN ARTYKUŁ PUBLIKOWANY PIERWOTNIE W DNIU 20 GRUDNIA 2005 R.
Portret Carrero Blanco, szefa rządu Hiszpanii w 1973 roku.
Czy możesz sobie wyobrazić, że to będzie teraz z Hiszpanii, jeśli nasza potężna armia będzie liczona jako pierwsza światowa potęga z bombą atomową? Czy nadal będą nas ignorować w Europie i na świecie? Czy możesz sobie wyobrazić, jak wyglądałoby nasze społeczeństwo, gdyby Konstytucja nie dopuszczała istnienia partii komunistycznych lub separatystycznych? Czy marksistowskie gangi, takie jak ETA, niszczące narkotyki w młodości, otrzymają taką samą zjadliwość? Najwyraźniej nie.
Cóż, to jest Hiszpania, którą ścigał Carrero Blanco iz tego powodu został zamordowany, aby pozostawić swobodę wszystkim, którzy ... chcieli demokracji? Żadnych dżentelmenów, bez względu na to, jak bardzo mówią nam reżimy, demokracja została zaprojektowana i rozwinięta przez sam ruch, ale demokracja z subtelnymi różnicami, które pozwoliłyby uniknąć straszliwego zła, które będziemy cierpieć. Chcę opowiedzieć o tym innym 11M, tym innym dziwnym ataku, który opuścił naród zmieniający naszą historię.
HISZPANIA, MOC JĄDROWY
Przez dwie dekady nasz kraj flirtował z najpotężniejszą bronią stworzoną przez człowieka: bombą atomową. W 1963 r. Ówczesny dyrektor Zarządu Energii Jądrowej, inżynier i admirał marynarki wojennej José María Otero Navascués, zlecił badanie na temat rzeczywistych możliwości, jakie nasz kraj musiał zbudować bombę atomową bez uprzedzania społeczności międzynarodowej. Ta odpowiedzialność przypadła profesorowi fizyki jądrowej i generałowi lotnictwa Guillermo Velarde.
Pierwsze wyniki to fiasko. Hiszpańscy specjaliści nie znali szczegółów technicznych dotyczących produkcji artefaktu. Posiadanie zdolności technicznej do produkcji pompy oznacza utrzymywanie wyższego statusu na świecie. Franco o tym wiedział. Ciernie przybite gwoździami do utrzymania brytyjskiego posiadania Gibraltaru lub marokańskich aspiracji do inwazji na nasze terytorium, kolejne rządy odmówiły podpisania Traktatu o proliferacji broni jądrowej (NPT), który zobowiązuje kraje sygnatariuszy do zrzeczenia się w nieskończoność wojskowych zastosowań energia jądrowa.
Fraga, Minister Informacji i Turystyki, pluskający w Palomares.
Trzy lata później, po słynnym incydencie z Palomares, który doprowadził Fragę Iribarne do noszenia przerażającego kostiumu kąpielowego, wypadek amerykańskiego samolotu w mieście Almeria, który stracił cztery wodorowe bomby na hiszpańskim terytorium, oznaczał nowy impuls do projektu. Hiszpańscy technicy, na czele z Velardem, znaleźli w okolicy resztki bomby, detonatory, które pozwoliły im rozwiązać wiele wątpliwości, które oni ukrywali. Szybko skopiowane, szczątki, które później zostały znalezione przez Amerykanów po ich operacji wyszukiwania, Broken Arrow, zostały zwrócone na stronę.
W 1968 r. Pierwszy hiszpański reaktor jądrowy "Coral-1", zdolny do pracy z plutonem klasy wojskowej, został zainstalowany w siedzibie JEN na uniwersytecie Ciudad Universitaria w Madrycie. Te szybkie reaktory pracują z tym materiałem lub z uranem wzbogaconym do 90% (U-235) Pierwsze gramy plutonu, jedyne na świecie, które nie były kontrolowane przez MAEA (Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, odpowiedzialna za zapewnienie nieproliferacja), ujrzała światło 12 miesięcy później, w 1969 roku, w absolutnej tajemnicy. Hiszpański sen był już rzeczywistością. Już w dekadzie lat siedemdziesiątych, hiszpańska rasa w poszukiwaniu "matki wszystkich bomb" wystrzeliła definitywnie.
W 1971 r. Wyższe Centrum Badań nad Obronnością Narodową (CESEDEN) opracowało poufny raport, w którym stwierdził w swoich wnioskach, że "Hiszpania może z powodzeniem uruchomić wojskową opcję jądrową". Zgodnie z tym badaniem nasz kraj mógłby szybko wyposażyć się w własną broń jądrową, korzystając z udogodnień, które już posiadał. Podkreślono znaczenie elektrowni Vandelló jako źródła wojskowego plutonu. Wreszcie, badanie wskazało na możliwość przeprowadzenia pierwszego testu jądrowego na Saharze, przy założeniu przybliżonego kosztu 8700 milionów peset w tym czasie. Uzyskanie wystarczającej ilości plutonu do zbudowania bomby (6 kg) w kraju, którego podglebienie zawierało drugie co do wielkości rezerwy naturalnego uranu w Europie, nie było już utopią.
Szczególną cechą było to, że Vandellós, który sadzę, ten sam, który doznał wypadku w 1989 r., Był z francuskiej technologii i użył naturalnego uranu. Ponadto ich odpady były idealne do przetworzenia i uzyskania większej ilości paliwa. W tym czasie Francja, jako siła atomowa, nie pozwoliła IAEA na sprawdzenie jej obiektów jądrowych. Fabryka została zainaugurowana po podpisaniu umowy o współpracy między Carrero Blanco a jego podziwianym generałem de Gaulle. José María de Areilza, ówczesny hiszpański ambasador w Paryżu, był odpowiedzialny za negocjowanie warunków cesji elektrowni za plecami amerykańskiego "przyjaciela".
Przed zabiciem Carrero Blanco przeprowadził wywiad z sekretarzem stanu USA Henry Kissingerem na ten temat. Admirał zawsze psuje ten projekt. Według niektórych poufnych raportów odtajnionych przez US Military Intelligence Service, Hiszpania przechowywała pluton, by wyprodukować bombę nuklearną, odwracając ją od kontroli IAEA. Amerykański sekretarz stanu, który nie skłonił Hiszpanii do podpisania swojej przynależności do NPT, dał jasny pogląd: potwierdzenie woli nuklearnej dla celów wojskowych Hiszpanii wymagało "ścisłej kontroli" nad tymi działaniami.
Zabójstwo Carrero Blanco.
20 grudnia 1973 r., W kilka miesięcy po tym, jak Franco mianował Carrero na stanowisko prezesa rządu, ETA usiłowała w środku Madrytu zakończyć życie wojska. Kilka dni później policja zidentyfikowała kilku członków komandosów Txikia, autorów ataku. Wśród nich Javier María Larrateguí Atxulo, José Miguel Argala (zamordowany w grudniu 1978 r.), José Igancio Múgica Arregui Ezquerra, czy Pedro Ignacio Pérez Wilson, znany również jako angielski.
Henry Kissinger.
W przeddzień przestępstwa Carrero i Kissinger wyraźnie zgodzili się, że treść ich rozmowy będzie trzymana w tajemnicy, nawet wśród wyższych urzędników ich administracji. Dialog dotyczył komunizmu i zimnej wojny, jak to wynika z dokumentów odtajnionych przez administrację amerykańską, a także projektu i tajnej notatki wysłanej przez Sekretarza Stanu do Białego Domu. Rozmowa, w teorii transkrybowana w całości i opisywana jako poufna tajemnica, ukazuje Sekretarza Stanu bardzo zainteresowanego rozmową o problemie Bliskiego Wschodu i Carrero bardzo zainteresowanym komunizmem: "Rosjanie najbardziej uciekają z tej sytuacji , Nie wiem, co myślisz, ale myślę, że komuniści są dziś tacy sami jak 50 lat temu. Twoje cele się nie zmieniły. Próbują osłabić niekomunistyczne kraje dla własnej korzyści ... "
Po wywiadzie Carrero Blanco wyraził uczucie, że został zagrożony. Amerykanie zaoferowali mu wszelką pomoc, gdyby Hiszpania zapomniała o swoim roszczeniu do uzyskania energii jądrowej i podpisała się pod NPT. Rozmowy między obu wzrosły, Kissinguer powiedział, że Hiszpania staje się niebezpiecznym narodem, na co Carrero odpowiedział, obniżając ton, że Hiszpania stała się ważnym narodem. Kissinguer skazał: "Tak, ale kiedy Hiszpania jest ważna, jest niebezpieczna" 24 godziny po tym napiętym wywiadzie i hiszpańskiej odmowie poddania się swoim twierdzeniom Carrero został zamordowany, jego śmierć z rąk początkującej marksistowskiej grupy jest ściśle związana z jeden z włoskich prezydentów Aldo Moro porwany, torturowany i zamordowany przez Czerwone Brygady po rozmowie z Kissinguerem.
Aldo Moro, między łzami, powiedział swojej żonie, że był zagrożony przez amerykańskiego sekretarza stanu. Żadna z teorii tłumaczących zabójstwo hiszpańskiego prezydenta nie dostarczyła wystarczających dowodów. Trzydzieści lat po zabójstwie ETA pojawiły się doniesienia, które krążyły wśród hiszpańskich służb szpiegowskich, zgodnie z którymi CIA była w stanie pomóc terrorystom ETA. Jeden z dokumentów wskazywał, że Amerykanie przywieźli kilka min z Fort Bliss, aby zwiększyć ładunek wybuchowy, który członkowie ETA umieścili na ulicy Claudio Coello. Tego ranka, 20 grudnia w Madrycie, prezydent Carrero Blanco udał się do jego domu po wysłuchaniu mszy w kościele w San Francisco de Borja, jak to było w jego zwyczaju. Jego samochód, czarna Dodge Dart, przybył na ulicę Claudio Coello, a ogromna eksplozja spowodowała, że pojazd przekroczył 20 metrów, aż spadł na wewnętrzny taras rezydencji prowincjała jezuitów. Carrero i dwie inne osoby zostały zabite.
Z ulicy był tylko duży krater, który szybko wypełnił się wodą i intensywnym zapachem gazu, który z początku sprawił, że reporterzy uznali, że doszło do wypadku. Kissinger natychmiast poinformował, co stało się z prezydentem Nixonem i zrobił to w tajnej notatce 6720, którą napisał przy wsparciu Rady Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych. "Hiszpański prezydent (premier) Luis Carrero Blanco został zamordowany" rozpoczął tekst i znamy dziś zarówno projekt, jak i ostateczny tekst przekazany Waszyngtonowi. "Śmierć prezydenta Carrero Blanco dziś rano eliminuje połowę podwójnej sukcesji, którą Franco zorganizował, aby go zastąpić.
Carrero miał nadal być szefem rządu, a książę Juan Carlos, który został wyznaczony spadkobiercą w 1969 roku, miał zostać głową państwa po śmierci lub niezdolności Franco, "Kissinger napisał na początku, że później przekroczył słowo prezydent. Następnie napisał: "Jeśli dzisiejszy incydent doprowadziłby do rozpowszechnionej działalności terrorystycznej, Franco mógłby skłaniać się ku wojsku w poszukiwaniu następnego premiera. ... Franco będzie miał trudności ze znalezieniem innej osoby, w której może zaufać. "
Trzy dni później CIA wydała ściśle tajny biuletyn uspokajający Biały Dom, że "ogólna (hiszpańska) atmosfera stała się bardziej normalna po pogrzebie premiera Carrero.Policja zidentyfikowała sześciu baskijskich terrorystów jako zabójców i podejmuje kroki w celu ich powstrzymania. " W hiszpańskich służbach szpiegowskich rozprawa została rozpowszechniona dzięki raportowi dostarczonemu prokuratorowi Sądu Najwyższego Fernando Herrero Tejedorowi o rzekomym zaangażowaniu CIA i DIA (odpowiednio amerykańskich służb cywilnych i wojskowych).
Co ciekawe, Herrero Tejedor, który był także Ministrem Generalnym Ruchu, zmarł półtora roku później w dziwnym wypadku drogowym, kiedy ciężarówka została wyrzucona na jego pojazd na kilometrze 108 autostrady z Madrytu do La Coruña, w ciągu Adanero We wspomnianym raporcie, który został przekazany Prokuratorowi Generalnemu, był on świadomy "przybycia do ówczesnej bazy północnoamerykańskiej w Torrejón (Madryt) dziesięciu przeciwpancernych min lądowych z Fort Bliss" w Stanach Zjednoczonych.Specyfiką tych kopalń było to, że wyposażono je w niezwykle czułe czujniki akustyczne i elektrotermiczne, które można kontrolować za pomocą pilota po wykryciu pewnego ciepła lub dźwięku. Te kopalnie, niezwykle wyrafinowane do tego czasu, nie wymagały kabli i były już używane, choć w mniej zaawansowanej wersji, w obronie Quang Tri (Wietnam).
Po przybyciu do Torrejón de Ardoz miejsce pobytu artefaktów było mylące i na pewno nikt nie wiedział, gdzie się znajdują. W raporcie spekulowano na temat możliwości, że zamierzali oni usiłować podważyć niektóre "wysokie osobistości", w tym głowę państwa, generała Francisco Franco. Żaden z dokumentów, które krążyły przed zamachem, nie sugerował jednak, że adresatem był Prezydent Rządu, Carrero Blanco. Po zabójstwie Admirała w tajnych służbach spekulowano, że jedna lub dwie miny przeciwpancerne mogły zostać umieszczone poprzedniej nocy w tunelu, który członkowie ETA wykopali na ulicy Claudio Coello w Madrycie.
W tym czasie odpowiedzialny za militarne służby informacyjne i policję dowodził, że zielone światło, które sprawiło, że "poleciał" do Carrero, otrzymał sam Kissinger, gdy zauważył rozbieżność między projektem transformacji politycznej narzuconej przez Waszyngton i planowaną. przez admirała. Sama organizacja terrorystyczna ETA nie pomogła dokładnie wyjaśnić tajemnicę ataku. Zawsze nawiązywał do tego, że był w posiadaniu "głębokiego gardła", "trzeciego człowieka", którego tożsamość nigdy nie była znana, i że mógł pracować dla jednej lub kilku usług w tym samym czasie. To on poinformował ETA o zwyczajach i drogach Admirała, co ułatwiło organizację ataku. Rok później autorzy ataku, którzy najczęściej schronili się w kraju baskijsko-francuskim, opublikowali książkę pod tytułem Operacja Ogre pod pseudonimem Eva Forest, w której przedstawili swoją wersję opowiadania, opisując, w jaki sposób możliwość zakończenia Carrero została zasugerowana im przez osoby spoza organizacji, niektóre z nich zagraniczne (The Transition, 1986, The People's Weapon).
Większość z nich skorzystała z amnestii z marca 1977 r. Oczywistym jest, że walka baskijskiego nacjonalizmu przeciwko energii jądrowej i interesom Waszyngtonu jest przypadkowa. ETA rozpocznie krucjatę w szczególności przeciwko głównej siedzibie Lemoniz, atakując i zabijając inżynierów i pracowników podczas różnych ataków, dopóki nie zostaną zamknięci. Według dokumentów odtajnionych po 25 latach śmierci Carrero, to właśnie w tym zakładzie Hiszpania będzie robiła ostateczną broń.
Projekty są kontynuowane.
Ale ci, którzy wierzyli, że śmierć Franco zamierza przypuszczać istotną zmianę przedjądrza hiszpańskiego stanowiska, były w błędzie. Naciski Ameryki Północnej, już z udziałem Jamesa Cartera na prezydenta, tak, że Hiszpania podpisała NPT, kontynuowała.Jednak w 1976 r. Hiszpański minister spraw zagranicznych José María de Areilza ponownie uznał, że nasz kraj będzie w stanie wyprodukować bombę "w ciągu siedmiu lub ośmiu lat, jeśli się do tego dostosujemy. Nie chcemy być ostatni na liście. "
Wątpliwości stały się o wiele bardziej intensywne, gdy w 1977 r. Publicznie znany był zakres technologiczny obiektów jądrowych zaplanowanych dla tak zwanego Centrum Badań Jądrowych w Soria (CINSO) w mieście Kuba de la Solana. "Projekt został zatwierdzony 45 dni po śmierci Franco w Radzie Ministrów pod przewodnictwem Ariasa Navarro. Amerykańscy naukowcy bali się dowiedzieć, że w pilotażowej instalacji zaprojektowanej do przekształcania uranu w pluton można by wyprodukować 140 kg rocznie.
Ówczesny minister obrony, Agustín Rodríguez Sahagún, był jednym z wielkich promotorów tego planu, dzięki sympatii cieszących się wysokim poziomem dowódców wojskowych przeszkolonych w tym celu od lat 50. "- mówi Ladislao Martínez, rzecznik ekologii w działaniu , Ale Jimmy Carter nie chciał, aby nowy kraj przyłączył się do wyścigu zbrojeń, którego próbował powstrzymać. Z tego powodu w swoich czterech latach mandatu (1976-1980) podjął autentyczną kampanię przeciwko państwom, które nie podpisały NPT. Ponadto Stany Zjednoczone miały obsesję na punkcie tego, że IAEA dokonała inspekcji hiszpańskich podejrzanych obiektów: w przypadku uniemożliwienia tej kontroli USA zamroziłyby eksport wzbogaconego uranu do naszego kraju, co oznaczałoby rozpad przemysłu cywilnych elektrowni jądrowych, które już działały.
Ostatecznie 1 kwietnia 1981 r. Hiszpania zaakceptowała warunki nałożone przez Amerykanów i podpisała z MAEA porozumienie w sprawie środków bezpieczeństwa w celu poddania tych obiektów stałej weryfikacji. Co ciekawe, decyzja ta została przyjęta 23 lutego tego samego dnia w próbie puczu podpułkownika Tejero. Ta decyzja była ostatnią hiszpańską okazją do zdobycia własnej broni jądrowej. Podpisanie traktatu w 1987 r. Przez rząd Felipe Gonzáleza uważane jest za coś już czysto symbolicznego.
Jak widzimy, w krajowym złomowaniu, które cierpimy we wszystkich klasach, lewica, radykalna i separatystyczna służy każdemu, kto chce zniszczyć Hiszpanię. Oto historia, która nie będzie się liczyła w serii "Cuentame", dzięki której pokolenia ignoranckiej młodzieży i kanapowe ziemniaki uwierzą, że ETA wykonała wielką służbę na rzecz wolności, mordując Carrero Blanco. Całe błogosławieństwo zabójstwa.
Juanjo Pérez. DN Valencia.
20 grudnia 2005 r.
Luis Carrero Blanco – ZAMACH
http://www.gazetawarszawska.eu
http://democracianacional.org/dn/el-20d-el-otro-11m-que-cambio-nuestra-historia/?utm_campaign=shareaholic&utm_medium=twitter&utm_source=socialnetwork
========================
Parece que a la élite le gustan las fechas nefastas para España. Las pasadas elecciones generales fueron el 20N, Aniversario del asesinato de Jose Antonio y del fallecimiento del General Franco, estás son el 20D, Aniversario del asesinato del presidente de España, Carrero Blanco ¿Pero que pasó realmente entonces? Este viejo artículo de DN (¡10 años ya!) te ayudará a entender el momento que atravesamos actualmente y el porqué de aquel magnicidio.
REPRODUCIMOS ESTE ARTICULO PUBLICADO ORIGINALMENTE EL 20 DE DICIEMBRE DEL 2005.
Retrato de Carrero Blanco, Jefe del Gobierno de España en 1973.
¿Se imaginan que sería ahora de España si nuestro potente ejercito contase como las primeras potencias mundiales con la bomba atómica? ¿Seguirían ninguneandonos en Europa y el mundo?¿Se imaginan como sería nuestra sociedad si la Constitución no hubiese permitido la existencia de partidos comunistas o separatistas? ¿Las bandas marxistas como ETA, los estragos de la droga en la juventud se hubiesen dado con igual virulencia? Evidentemente no.
Bien pues esta es la España que Carrero Blanco persiguió y por ello fue asesinado, para dejar el camino libre a todos aquellos que… ¿querían la democracia? No señores, por mucho que nos cuenten los voceros del régimen la democracia fue diseñada y gestada desde el propio Movimiento pero una democracia con sutiles diferencias que hubiesen evitado algunos terribles males que vamos a padecer. Quiero hablarles de ese otro 11M, ese otro atentado extraño que izquierdizó la nación cambiando nuestra historia.
ESPAÑA, POTENCIA NUCLEAR
Durante dos décadas nuestro país estuvo coqueteando con el arma más potente creada por el ser humano: la bomba atómica. En 1963, el entonces director de la Junta de Energía Nuclear, el ingeniero y almirante de la Armada José María Otero Navascués, encargó un estudio sobre las posibilidades reales que tenía nuestro país de construir una bomba atómica sin alertar a la comunidad internacional. Esta responsabilidad recayó en el catedrático de Física Nuclear y general de Aviación, Guillermo Velarde.
Los primeros resultados fueron un fiasco. Los especialistas españoles no conocían los detalles técnicos para la fabricación del artefacto . Poseer la capacidad técnica para fabricar la bomba, significa detentar un estatus superior en el mundo. Y Franco lo sabía. Con espinas clavadas como el mantenimiento de la posesión británica de Gibraltar o las aspiraciones marroquíes de invadir nuestro territorio, los sucesivos gobiernos se negaron a firmar el Tratado de Proliferación Nuclear (TNP) que obliga a los países signatarios a renunciar indefinidamente a las aplicaciones militares de la energía nuclear.
Fraga, ministro de Información y Turismo, chapoteando en Palomares.
Tres años después, tras el conocido incidente de Palomares que llevo a Fraga Iribarne a lucir un espantoso traje de baño, el accidente de un avión norteamericano en la localidad almeriense perdiendo sobre territorio español cuatro bombas de hidrógeno, supuso un nuevo impulso al proyecto. Los técnicos españoles, encabezados por Velarde, encontraron en la zona restos de la bomba , los detonadores que les permitieron resolver las muchas dudas que albergaban.Rápidamente copiados se volvieron a depositar en el lugar los restos que más tarde hallarían los norteamericanos tras su operación de búsqueda, Broken Arrow.
En 1968 se instala en la sede de la JEN, en la Ciudad Universitaria de Madrid, el primer reactor rápido nuclear español, el Coral-1, con capacidad para trabajar con plutonio de grado militar.Estos reactores rápidos funcionan con este material o con uranio enriquecido al 90% (U-235) Los primeros gramos de plutonio, los únicos en el mundo que no fueron fiscalizados por la OIEA (Organismo Internacional de la Energía Atómica, encargada de velar por la no proliferación), vieron la luz 12 meses más tarde, en 1969, en el más absoluto de los secretos. El sueño español ya era una realidad. Ya en la década de los 70, la carrera española en busca de “la madre de todas las bombas” se disparó definitivamente.
En 1971, el Centro Superior de Estudios de la Defensa Nacional (CESEDEN), elaboró un informe confidencial en el que señalaba en sus conclusiones que “España podía poner en marcha con éxito la opción nuclear militar”. Según este estudio, nuestro país podía dotarse rápidamente de su propio armamento nuclear utilizando las instalaciones de las que ya disponía. Se subraya la importancia de la central de Vandellós como fuente de plutonio militar. Por último, el estudio indicaba la posibilidad de realizar la primera prueba nuclear en el desierto del Sáhara, con un coste aproximado de 8.700 millones de pesetas de entonces. La obtención del plutonio suficiente para construir la bomba (6 kilos), en un país cuyo subsuelo contenía las segundas reservas de uranio natural de Europa, ya no era una utopía.
Se daba la particularidad de que la central de Vandellós I, la misma que sufrió un accidente en 1989, era de tecnología francesa y utilizaba uranio natural. Además, sus residuos eran ideales para ser reprocesados y obtener más combustible. En aquella época Francia, como potencia atómica, no permitía a la OIEA inspeccionar sus instalaciones nucleares. La central se inauguró después de un acuerdo de colaboración firmado entre Carrero Blanco y su admirado general De Gaulle. José María de Areilza, entonces embajador español en París, fue el encargado de negociar los términos de la cesión del uso de la central a espaldas siempre del “amigo” americano.
Antes de ser asesinado, Carrero Blanco mantuvo una entrevista con el secretario de Estado norteamericano, Henry Kissinger, sobre este tema. El almirante siempre mimó este proyecto.Según algunos informes confidenciales desclasificados por el Servicio de Inteligencia Militar de EEUU, España estaba almacenando plutonio para fabricar una bomba nuclear, desviándolo de los controles de la OIEA. El secretario de Estado americano, que no consiguió que España firmase su adhesión al TNP, sí se llevó clara una idea: la confirmación de la voluntad nuclear con fines militares de España hacía necesario un “estrecho control” sobre estas actividades .
El asesinato de Carrero Blanco.
El 20 de diciembre de 1973, meses después de que Franco hubiera nombrado a Carrero como presidente del Gobierno, ETA atentaba en pleno Madrid acabando con la vida del militar. A los pocos días, la policía identificaba a varios miembros del comando Txikia, autores del atentado.Entre ellos, Javier María Larrateguí Atxulo, José Miguel Argala (asesinado en diciembre de 1978), José Igancio Múgica Arregui Ezquerra, o Pedro Ignacio Pérez Wilson, también conocido como el inglés.
Henry Kissinger.
La víspera del crimen, Carrero y Kissinger habían pactado explícitamente que el contenido de su conversación lo mantendrían secreto, incluso entre los altos cargos de sus respectivas administraciones. El diálogo giró entorno al comunismo y la guerra fria, según figura entre los documentos desclasificados por la Administración norteamericana, lo mismo que el borrador y la nota secreta que el Secretario de Estado envió a la Casa Blanca. La conversación, en teoría transcrita en su integridad y calificada de secreto sensible muestra a un secretario de Estado muy interesado en hablar del problema de Oriente Medio ya un Carrero muy preocupado con el comunismo: “Los rusos son los que más están sacando de esta situación. No sé qué piensa usted, pero creo que los comunistas son iguales hoy que hace 50 años. Sus objetivos no han cambiado.Están intentando debilitar a los países no comunistas para su propio beneficio…”.
Tras la entrevista Carrero Blanco transmitió la sensación de que había sido amenazado. Los estadounidenses le ofrecieron todo tipo de ayuda si España olvidaba su pretensión de convertirse en potencia nuclear y suscribía el TNP. La conversación entre ambos subió de tono, Kissinguer afirmó que España se estaba convirtiendo en una nación peligrosa, a lo que Carrero replicó, rebajando el tono que lo que sucedía era que España se estaba convirtiendo en una nación importante. Kissinguer sentenció: “Si pero es que cuando España es importante, es peligrosa” 24 horas después de esta tensa entrevista y de la negativa española de ceder en su pretensiones Carrero era asesinado, su muerte a manos de un incipiente grupo marxista guarda mucha relación con la del presidente italiano Aldo Moro secuestrado, torturado y asesinado por las Brigadas Rojas tras una entrevista con Kissinguer.
Aldo Moro, entre sollozos contó a su mujer que fue amenazado por el secretario de estado americado. Ninguna de las teorías para explicar el asesinato del presidente español han aportado pruebas suficientes. Treinta años después del magnicidio de ETA, existen informes que circularon entre los servicios de espionaje españoles, según los cuáles la CIA pudo ayudar a los terroristas etarras. Uno de los documentos apuntaba que los americanos trajeron desde Fort Bliss varias minas para potenciar el explosivo que los etarras pusieron en la calle Claudio Coello. Aquella mañana del 20 de diciembre en Madrid, el presidente Carrero Blanco se dirigía a su domicilio después de oír misa en la iglesia de San Francisco de Borja, como era su costumbre. Su coche, un Dodge Dart negro, llegó a la calle Claudio Coello y una tremenda explosión lanzó al vehículo a más de 20 metros de altura hasta caer en una terraza interior de la residencia del provincial de los Jesuitas. Carrero y otras dos personas resultaron muertas.
Desde la calle sólo se percibía un gran cráter que rápidamente se llenó de agua y un intenso olor a gas que en un primer momento hizo pensar a los periodistas que allí acudieron que había sido un accidente. Kissinger comunicó de inmediato lo sucedido al presidente Nixon y lo hizo en el memorándum secreto 6720 que escribió con el apoyo del Consejo de Seguridad Nacional de Estados Unidos. “El presidente español (Primer Ministro), Luis Carrero Blanco, ha sido asesinado” comenzaba el texto y del que hoy conocemos tanto el borrador como el texto definitivo transmitido a Washington. “La muerte del presidente Carrero Blanco esta mañana elimina la mitad de la doble sucesión que Franco había organizado para sustituirle.
Carrero iba continuar como el jefe del gobierno y el príncipe Juan Carlos, que había sido designado heredero en 1969, iba a convertirse en jefe del Estado después de la muerte o incapacidad de Franco”, escribió inicialmente Kissinger que luego tachó la palabra presidente. Luego escribió: “Si el incidente de hoy diera como resultado una actividad terrorista generalizada, Franco podría inclinarse por mirar hacia los militares en busca del siguiente Primer Ministro. …Franco tendrá dificultades para encontrar a otra persona en la que pueda depositar tanta confianza”.
Tres días más tarde la CIA emitía un boletín de máximo secreto en el que tranquilizaba a la Casa Blanca al informar que “la atmósfera general (española) se ha vuelto más normal después del funeral del primer ministro Carrero. La policía ha identificado a seis terroristas vascos como los asesinos y están dando los pasos para detenerlos”. En los servicios de espionaje españoles circuló la tesis avalada por un informe entregado al Fiscal del Tribunal Supremo Fernando Herrero Tejedor, acerca de la supuesta implicación de la CIA y la DIA (servicios civiles y militares norteamericanos, respectivamente).
Curiosamente Herrero Tejedor, que era también ministro Secretario general del Movimiento, murió año y medio después en un extraño accidente de tráfico cuando un camión se echó encima de su vehículo en el kilómetro 108 de la carretera de Madrid a La Coruña, en el término de Adanero. En el citado informe que fue entregado al Fiscal General se daba cuenta de “la llegada a la base entonces norteamericana de Torrejón (Madrid) de diez minas terrestres anti-tanque procedentes de Fort Bliss” en EE UU. La particularidad de estas minas era que iban provistas de sensores acústicos y electrotérmicos extremadamente sensibles, capaces de ser manejadas por control remoto tras detectar determinado calor o sonido. Estas minas, extremadamente sofisticadas para la época no precisaban cables, y ya habían sido empleadas, aunque en una versión menos avanzada, en la defensa de Quang Tri (Vietnam).
Tras su llegada a Torrejón de Ardoz el paradero de los artefactos fue confuso, ya ciencia cierta nadie sabía donde se encontraban. El informe especulaba sobre la posibilidad de que fuesen destinadas para atentar contra algunas “altas personalidades”, incluido el Jefe del Estado, general Francisco Franco. Sin embargo, en ninguno de los documentos que circularon antes del magnicidio se insinuaba la posibilidad de que el destinatario fuese el Presidente del Gobierno, Carrero Blanco. Después del asesinato del Almirante en los servicios secretos se especuló con que una o dos de las minas anti-tanques pudieron haber sido colocadas la noche anterior en el túnel que los etarras habían excavado en la calle madrileña de Claudio Coello 104.
En esa época responsables de los servicios de información militares y de la Policía sostuvieron que la luz verde de hacer “volar” a Carrero la dio el propio Kissinger, cuando constató la divergencia de fondo entre el diseño de transición política impuesta por Washington y la pensada por el Almirante. La propia organización terrorista ETA no ha contribuido precisamente a dilucidar el misterio del atentado. Siempre ha aludido a que estaba en posesión de una “garganta profunda”, un “tercer hombre”, del que nunca se supo la identidad, y que pudo haber trabajado para uno o varios servicios a la vez. Fue éste quien informó a ETA de los hábitos e itinerarios del Almirante, que facilitaron la organización del atentado. Un año más tarde los autores del atentado, que en su mayoría se refugiaban en el País Vasco-francés, publicaron un libro, Operación Ogro, bajo el pseudónimo de Eva Forest, en el que exponían su versión de la historia, en él detallan cómo la posibilidad de acabar con Carrero, les fue sugerida por personas fuera de la organización, alguna de ellas extranjera (La Transición. 1986, El Arma del Pueblo).
La mayoría de ellos se benefició de la amnistía de marzo de 1977. Lo que es evidente es que la lucha del nacionalismo vasco contra la energía nuclear y los intereses de Washington son coincidentes. ETA iniciará una cruzada en especial contra la central de Lemoniz, atentando y asesinando a ingenieros y trabajadores en diversos atentados hasta lograr su cierre. Según los documentos desclasificados tras los 25 años de la muerte de Carrero seria en esta central donde España estaría elaborando su arma definitiva.
Los proyectos continúan.
Pero los que creían que la muerte del Franco iba a suponer un cambio significativo de la postura pronuclear española se equivocaron. Las presiones norteamericanas, ya con James Carter como presidente para que España firmara el TNP continuaron. Sin embargo, en 1976, el ministro de Asuntos Exteriores hispano, José María de Areilza, volvió a reconocer que nuestro país estaría en condiciones de fabricar la bomba “en siete u ocho años si nos pusiéramos a ello. No queremos ser los últimos en la lista”.
Las dudas se hicieron mucho más intensas cuando en 1977 se conoció públicamente el alcance tecnológico de las instalaciones nucleares previstas para el llamado Centro de Investigación Nuclear de Soria (CINSO), en la localidad de Cuba de la Solana. “El proyecto se aprobó 45 días después de la muerte de Franco en un Consejo de Ministros presidido por Arias Navarro. Los investigadores norteamericanos se asustaron al averiguar que en la planta piloto ideada para convertir el uranio en plutonio se podían hacer 140 kilos al año.
El entonces ministro de Defensa, Agustín Rodríguez Sahagún, fue uno de los grandes impulsores de este plan gracias a las simpatías que gozaba por parte de altos mandos militares formados desde los años 50 para este fin”, asegura Ladislao Martínez, portavoz de Ecologistas en Acción.Pero Jimmy Carter no estaba dispuesto a que un nuevo país se sumara a la carrera armamentística que él trataba de frenar. Por eso, en sus cuatro años de mandato (1976-1980) emprendió una auténtica campaña contra los estados que no habían suscrito el TNP. Además, Estados Unidos estaba obsesionado con que la OIEA inspeccionara las instalaciones sospechosas españolas: en caso de impedir esta inspección, EEUU congelaría las exportaciones de uranio enriquecido a nuestro país, lo que supondría el parón industrial de las centrales nucleares civiles que ya funcionaban.
Finalmente, el 1 de abril de 1981, España acabó aceptando las condiciones impuestas por los norteamericanos y firmó un acuerdo de salvaguardias con la OIEA para someter estas instalaciones a verificación constante. Curiosamente, esta decisión fue adoptada el 23 de febrero anterior, el mismo día de la intentona golpista del teniente coronel Tejero. Esta decisión supuso la última oportunidad española para dotarse con armamento nuclear propio. La firma del Tratado en 1987 por parte del Gobierno de Felipe González, se considera algo ya puramente simbólico.
Como vemos nuevamente, en el desguace nacional que padecemos en todos los ordenes, la izquierda, radical y separatista sirve a todo aquel que quiera destruir a España. Esta es la historia que no contaran en “Cuentame” serie gracias a la cual las generaciones de jóvenes ignorantes y teleadictos creerán que ETA hizo un gran servicio a la libertad asesinando a Carrero Blanco. Toda una bendición de magnicidio.
Juanjo Pérez. DN Valencia.
20 de diciembre del 2005.
http://democracianacional.org/dn/el-20d-el-otro-11m-que-cambio-nuestra-historia/?utm_campaign=shareaholic&utm_medium=twitter&utm_source=socialnetwork
Minuto a minuto
Miércoles, 19 de diciembre, 18 horas.
Llovizna en Madrid, se está mal en la calle. Los dos electricistas (etarras), con los monos sucios de barro, apoyan la escalera en la fachada del número 104 de la calle de Claudio Coello y, con gesto de fastidio, empiezan a tender unos cables en la pared, hacia la esquina con Diego de León. Los porteros de los inmuebles vecinos se asoman, preguntan para qué es todo aquello. Ellos dicen que en el sótano del 104 hay un escultor que necesita potencia industrial.
Jueves, 20 de diciembre, 8 horas.
Los dos electricistas (etarras) conectan un extremo del cable a una batería y comprueban que el mecanismo funciona. Luego se van a desayunar a la cafetería “Chikito”. A eso de las 8:30, otro electricista (etarra) estaciona un Austin Morris 1300 en doble fila, exactamente delante del número 104 de Claudio Coello. Quien quiera pasar por allí tendrá que reducir la velocidad si no quiere rayar la pintura del coche. Más o menos a esa hora, el presidente del Gobierno, almirante Luis Carrero Blanco, se dispone a salir de su casa, en la calle de los Hermanos Bécquer. Sube a su Dodge-Dart negro y blindado, matrícula PMM-16416, y se dirige a la cercana Iglesia de los Jesuitas de Serrano para oír Misa de nueve. Lleva haciéndolo exactamente así desde hace años.
9:00 horas.
El presidente ocupa el tercer banco del templo. Como siempre. Comulga, también como siempre, y sale de la Iglesia a las 9:25. En ese instante, un electricista (etarra) aguarda en la esquina de Claudio Coello con Diego de León, observando sin pestañear lo que pasa en la primera de esas dos calles. Otro etarra espera en la esquina de enfrente con una cartera en la que se oculta un dispositivo eléctrico.
9:35 horas.
El coche del Almirante dobla la esquina de Juan Bravo con Claudio Coello. Regresa a su domicilio. Como todos los días. Le sigue otro Dodge-Dart con los escoltas. El automóvil de Carrero Blanco se detiene unos segundos para permitir que una mujer, que lleva de la mano a una niña pequeña, cruce la acera. El chófer del Presidente, José Luis Pérez Mógena, se da cuenta de que hay un coche pequeño aparcado en doble fila hacia la mitad de la calle: acciona el intermitente derecho y reduce la velocidad para pasar sin rayar la carrocería.
9:36 horas.
El electricista (etarra) que lleva el dispositivo eléctrico oye la voz nerviosa de su compañero etarra: “¡Ahora!”, y acciona el mecanismo. El conductor del coche que va detrás del Dodge-Dart de Carrero se queda lívido al ver cómo la calle, la calzada gris, se pone literalmente de pie delante de su parabrisas. Todo tiembla y se oye un ruido sordo, como un trueno lejano, que dura dos o tres segundos. El conductor mete la marcha atrás y, cuando está a punto de retroceder, cae sobre su vehículo un infierno de piedras, cascotes, ladrillos y trozos de asfalto, que hiere a uno de los escoltas que van en el asiento de atrás. El Dodge Dart negro en el que viajaba Carrero Blanco se elevó a una altura de 20 metros pese a sus 2.300 kilos de peso. Al mismo tiempo, los electricistas (etarras) echan a correr hacia Diego de León. Los pocos transeúntes que se asoman a ver qué ha pasado se cruzan con ellos y les oyen gritar: “¡Gas, gas! ¡Ha sido el gas!”. Los electricistas (etarras) suben a un coche en marcha y desaparecen.
9:40 horas.
El Padre Jiménez Berzal, jesuita, llega a la carrera, con los Santos Óleos, a la terraza en donde ha caído el Dodge-Dart. Ve que, entre el amasijo de hierros, asoman dos manos; les da la extremaunción a toda prisa, sin saber de qué o de quiénes se trata. Luego vuelve al edificio y se tropieza con otros jesuitas y con dos hombres que suben las escaleras a todo correr. Uno es el inspector Alonso, de la escolta presidencial. El otro viene ensangrentado. Alonso grita: “¡Policía!” y se abre paso a empujones. Y un segundo después, al ver lo que queda del coche que sigue humeando en la terraza, con las ruedas hacia el cielo, se le quiebra la voz: “¡Y ése es el coche del Presidente!”. Minutos después llegan los bomberos y, con mucho esfuerzo, sacan a los tres ocupantes. Alguien se fija en que el intermitente derecho del vehículo no ha dejado de funcionar.
9:55 horas.
Una ambulancia llega a la clínica Francisco Franco con las tres víctimas. Una vive aún: es el chófer, José Luis Pérez Mógena, que dura apenas unos minutos más. Los otros dos, el inspector Bueno (escolta del Almirante) y el Presidente del Gobierno, llegan ya muertos. Carrero está pálido y con un leve color violáceo, pero no sangra ni muestra heridas graves. Tan sólo las piernas llaman la atención: tiene los pies colocados en una posición imposible, retorcidas hacia atrás, como las de un muñeco roto por la crueldad de un niño, pero no parece ocurrirle nada más. Sin embargo, cuando el Director de la Clínica, Manuel Hidalgo, apoya levemente su mano sobre el pecho del Presidente, el tórax cede “como si estuviese vacío debajo del abrigo”, dice el médico. Carrero ha muerto en el acto, literalmente reventado por dentro.
11:00 horas.
El Vicepresidente del Gobierno, Torcuato Fernández-Miranda, llega al Palacio de El Pardo para darle a Franco la noticia. El Generalísimo se estremece en silencio. No dice una sola palabra.
Fueron acusados de aquel asesinato los etarras José Ignacio Abaitua Gomeza “Marquín”, José Miguel Beñarán Ordeñara “Argala”, Pedro Ignacio Pérez Beotegui “Wilson”, Javier María Larreategui Cuadra “Atxulo”, José Antonio Urruticoechea Bengoechea “Josu” y Juan Bautista Eizaguirre Santiesteban “Zigor”, todos ellos refugiados en Francia y, en aquella época, protegidos por este país.
ATRÁS
| ETA reunió en Madrid a más de 30 militantes para matar a Carrero |
El Mundo. 20 diciembre de 2.003
Cuando se cumplen 30 años del asesinato de Carrero Blanco EL MUNDO desvela nuevos datos sobre los preparativos de ETA en Madrid y de la denominada ‘operación Ogro’. Tres décadas después persisten numerosas incógnitas en torno al magnicidio de quien iba a ser el sustituto de Franco.
El operativo de ETA en Madrid para asesinar al presidente Luis Carrero Blanco contó con la participación de más de 30 militantes, al margen de colaboradores de la extrema izquierda que se oponían al Régimen. Según EL MUNDO, que ha tenido acceso a los archivos policiales de la época, una persona próxima a la escritora Eva Forest y vinculada a la Platajunta fue la que facilitó a los terroristas la información de que el delfín de Franco asistía todos los días a misa, a la misma hora y sin apenas escolta.
La información facilitada al comando de ETA por esta persona, de quien se sigue desconociendo su identidad 30 años después, supuso la muerte del entonces vicepresidente del Gobierno y protector del Régimen franquista cuando desapareciera el Caudillo. ETA proyecta primero un plan para secuestrarle, pero cuando es ascendido a presidente del Gobierno el 9 de junio de 1973 y aumenta su protección, la banda opta por el asesinato.
Argala y Wilson llevaban en Madrid desde abril de 1972 realizando la misión de captación de información para futuros atentados. Genoveva Forest, que comenzaba a ser conocida como La Rubia por su melena dorada, decidió colaborar con los militantes de ETA dando cobijo a Argala en su casa y a Wilson en el domicilio de la actriz Mari Paz Ballesteros.
Todos los miembros de la Coordinadora de ETA (Pertur, Sabin, Serrano Izko, Goiburu Mendizábal, Esperanza Goikoetxea Icharro y Múgica Arregui) se trasladaron a Madrid para participar en la misión inicial de secuestrar a Carrero. En unos días, ETA desplazó a Madrid a más de 30 terroristas que se movían por la capital impunemente, sin que las Fuerzas de Seguridad detectaran su presencia.
A las 9.28 horas del 20 de diciembre, los terroristas accionaron los 50 kilos de explosivos almacenados en el túnel al paso del Dodge Dart 3.700 por el número 104 de la calle Claudio Coello. La deflagración hizo que el automóvil saliera despedido a una altura de más de cinco pisos, salvara la azotea de San Francisco de Borja y cayera sobre su terraza interior. El presidente Carrero, el conductor Pérez Mogena y el inspector Bueno fallecieron en el acto.
En las horas siguientes, las Fuerzas de Seguridad del Estado, asesoradas por el Jefe Superior de Bilbao, José Sáinz González, comenzaron a identificar a todos los miembros del comando. Era una labor estéril, porque unos se hallaban en Francia y los autores materiales se encontraban encerrados en un zulo.
http://gazetawarszawska.eu/2012/09/13/luis-carrero-blanco/
https://gazetawarszawska.com/index.php/zamach/2293-wojna-usa-przeciwko-hiszpanii-zamach-na-carrero-blanco
========================================================
Żydzi stoją za zamachami we Francji.
"Grzegorz Schetyna: żadne miasto i żaden kraj nie może czuć się bezpiecznie"
Ostatnia katastrofa nad Synajem samolotu airbus 321 to ich robota. Zestrzelenie tego samolotu zostało przeprowadzone izraelską rakietą powietrze-powietrze (+++)i nie można nawet wykluczyć, że rakietę odpalono z polskiego F16, które są w rękach Izraela.
Charlie Hebdo to ich robota również https://gazetawarszawska.com/index.php/historia-2/119-charlie-hebdo-versus-charlie-chaplin-czyli-benjamin-netanyahu , a ten obecny zamach we Francji to bezpośrednia reakcja za ataki Rosji na pozycje Izraela w Syrii, bo na rzekome pozycje wojskowe PI. To reakcja na popieranie Rosji przez Francję. Żydzi nie mogli podejść Putina lub może to zbyt wcześnie, to dokonali akcji pośredniej - tego zamachu w Paryżu i Moskwa wie, że jest w kolejce do podobnego. Powyższe zdjęcie pokazujące prezydenta Francji, uciekającego przed całuskami zbrodniarza wojennego Netanyahu, po zamachach w Paryżu (Charlie Hebdo) – mówi samo za siebie.
Schetyna zaczyna siać żydowską panikę, bo nie ma nic innego do powiedzenia.

Za tą paniką ma pójść dalsze uzależnienie społeczeństw od terroru izraelskiego w krajach europejskich, które powinny „rozpocząć współpracę antyterrorystyczną” z Izraelem. A co będzie polegało na terrorze żydów wymierzonym w te narody, służby żydowskie lub bezpośrednio Izraela będą rozszerzać uprawnienia swoich firm ochroniarskich, będą podsłuchy wszystkiego i wszystkich, antysemityzm będzie ścigany jako terror. A żydzi – w Warszawie - będą mieli wydzielone własne dzielnice „getta”, gdzie na nowo będę państwem w państwie już całkowicie legalnie i widocznie, Polakom będzie wstęp wzbroniony na te tereny, albo jedynie na podstawie specjalnej przepustki.
W TVP – zaraz po zamachu – pokazano psychopatę żydowskiego Dziewulskiego, który przez kilka godzin bez przerwy zachwalał środki terroru żydowskiego jako gwarancję pokoju i spokoju w Polsce – odwoływał się nawet do włączenia w tę spiralę paranoi dzieci. Żyd Pietrasik prowadzący ten program-reklamę żydowskiego „antyterroru” w niczym mu nie przeszkadzał.
Tu w tym zamachu, gdzieś do wieczora, padnie liczba ofiar ale i to, że zamachowcy zostali zabici. Tak jest zawsze po operacji fałszywej flagi, gdzie żydzi likwidują zaćpanych, często przypadkowo zwerbowanych terrorystów, którzy są „sprawcami” brutalnych ślepych mordów, po których często „terroryści” popełniają samobójstwa. A co jest sprzeczne z Koranem, bo samobójca pójdzie do piekła.http://gazetawarszawska.net/judaizm-islam/1127-kolejna-farsa-terroru-zamachowiec-zabity-i-slad-urywa-sie
Paszporty wskazujące na właściwe pochodzenie zamachowców znajdą się - co zostało przetrenowane na WTC 9/11.
O muzułmanach, jako odwróceniu uwagi od żydowskiej obecności wśród nas, żydowskiego terroryzmu pisaliśmy na:https://www.gazetawarszawska.com/index.php/historia-2/175-inwazja-islamu-pustym-koniem-trojanskim-zydowskiego-terroru
A Netanyahu jest już gotowy! Nie udało mu się podłożyć bomby na pogrzebie ofiar „katastrofy smoleńskiej”, nie udało mu się zaatakować Iranu w trakcie obrad Knessetu w Krakowie, to pół roku temu powiedział, że Mossad ma informacje o wielkiej grupie „muzułmańskich terrorystów” planującej wielkie ataki w Europie. A jak „Mossad wie”, że coś będzie, to znaczy, że Mossad już dopilnuje, aby to się stało. To według żydowskiej mądrości:, „jeśli wiesz, że stanie się coś, co jest nieuniknione, to nie pozwól, aby to coś, co jest nieuniknione, ciebie wyprzedziło”. Ta inwazja zbiega się groźbami Netanyahu i zbiega się z pogłoskami rozsiewanymi na zachodzie, że 4 tysiące terrorystów ISIS przeszło do Europy i rozpocznie ataki.
Widoczny najazd muzułmański i muzułmańska okupacja naszych państw są niczym innym jak narzędziami odwrócenia naszej uwagi od zbrodniczego pasożytnictwa żydowskiego żerującego na naszych organizmach narodowych i są środkiem na utrzymanie naszego lekceważącego stosunku do żydowskiego zagrożenia dla naszej religii i rasy.
Mamy walczyć przeciw muzułmanom, a żydzi będą naszymi sojusznikami.
(+++) Po opublikowaniu tego art. w Gazecie Warszawskiej, pojawiła się rosyjska hipoteza - na stronach rosyjskich - mówiąca o uprowadzeniu tego samolotu oraz pasażerów do baz w Izraelu. To co pokazano na pustyni - to inscenizacja, byłoby to łudząco podobne do inscenizacji smoleńskiej. http://gazetawarszawska.eu/zamach/3174-wersja-katastrofy-aerobusa-a321
Red. Gazeta Warszawska
===============================
- Żadne miasto i żaden kraj nie może czuć się bezpiecznie, co pokazuje, że musimy pracować razem - mówił w swoim oświadczeniu szef MSZ Grzegorz Schetyna. - To od nas zależy, czy będziemy w stanie obronić się przed scenariuszem śmierci i zastraszeniem. Europa musi pokazać swoją solidarność - podkreślił.
- Dziś jesteśmy solidarni z Francuzami, ale taki zamach mógł mieć miejsce w każdym zakątku świata - powiedział Schetyna. Jak podkreślił szef MSZ, zamachy pokazują, jak wielkim złem jest terroryzm i jak bardzo konieczna jest wspólna walka. - Cywilni mieszkańcy są bezbronni w starciu z zaplanowanym scenariuszem śmierci - powiedział Schetyna, podkreślając potrzebę solidarności w walce z terroryzmem.
- W Paryżu uruchomiliśmy całonocny dyżur w placówkach dyplomatycznych - poinformował Schetyna. Potwierdził też, że wśród ofiar nie ma żadnych Polaków. - Będziemy na bieżąco informować o sytuacji - powiedział, dodając, że MSZ prosi Polaków o zachowanie ostrożności oraz informacje, czy wszystko jest w porządku.
Co najmniej 120 ofiar, stan wyjątkowy
W serii zamachów terrorystycznych, do których doszło wczoraj wieczorem w Paryżu, zginęło co najmniej 120 osób. Ataki przeprowadzono w różnych miejscach miasta, m.in. w pobliżu Stade de France i w sali koncertowej Bataclan, gdzie przetrzymywano zakładników.
W zamachach rany odniosło także ponad 200 osób; 80 z nich jest w stanie ciężkim. Było to najtragiczniejsze wydarzenie, jakie dotknęło Francję od czasów drugiej wojny światowej - ocenia agencja Associated Press.
W sali Bataclan, gdzie na koncercie kalifornijskiej grupy rockowej Eagles of Death Metal było ok. 1 500 osób, doszło do strzelaniny. Jak mówili świadkowie, kilku napastników wtargnęło do sali z "bronią typu kałasznikow i zaczęło ślepo strzelać do tłumu", krzycząc "Allah Akbar" (arab. "Bóg jest wielki"). Z informacji świadków wynika, że napastnicy dokonali tam rzezi ok. setki zakładników, strzelając do ludzi leżących do ziemi. Zakładników przetrzymywano wcześniej ok. trzech godzin.
Z kolei inny świadek słyszał, jak terroryści mówili do zakładników, że winnym zamachów jest francuski prezydent Francois Hollande, który podjął decyzję o interwencji francuskich sił w Syrii.
Siły bezpieczeństwa przeprowadziły szturm na Bataclan, w wyniku którego zginęło czterech terrorystów, w tym trzech - detonując pasy z ładunkami wybuchowymi.
Zdaniem prokuratury w całym mieście przeprowadzono jednocześnie co najmniej sześć zamachów. Wiadomo, że w okolicach Stade de France, gdzie doszło do trzech eksplozji, zginęły co najmniej cztery osoby, w tym trzech terrorystów. Co najmniej jeden z tych ataków przeprowadził zamachowiec samobójca, detonując ładunki przytwierdzone do pasa.
Na stadionie w piątek wieczorem rozegrano mecz towarzyski Francja-Niemcy. Prezydent Francois Hollande, który był na trybunach wraz z 80 tys. widzów, został przed jego końcem ewakuowany; mecz zakończył się wygraną Francji, wszystkich widzów udało się w spokoju ewakuować.
Do kolejnych czterech ataków doszło w barach oraz na ulicach X i XI dzielnicy Paryża. W tych strzelaninach zginęło w sumie co najmniej 38 osób.
Bilans ofiar nie jest ostateczny, prokuratura podała, że w sumie w serii zamachów zginęło co najmniej 120 osób; z kolei władze Paryża podają liczbę co najmniej 140 ofiar śmiertelnych.
Prefekt paryskiej policji powiedział, że wszyscy zamachowcy prawdopodobnie zginęli. Według najnowszych informacji ujawnionych przez prokuraturę zginęło 8 zamachowców, w tym siedmiu w wyniku samobójczych detonacji ładunków wybuchowych.
W związku z tragicznymi wydarzeniami prezydent Hollande ogłosił stan wyjątkowy na kontynentalnym terytorium kraju i na Korsyce oraz podjął decyzję o zamknięciu granic. Powołano specjalny sztab kryzysowy; prezydent, który udał się na miejsce tragedii w klubie Bataclan, nazwał ataki "okropnością i barbarzyństwem" oraz zapowiedział "bezlitosną walkę" z terrorystami. Wezwał także Francuzów do jedności w obliczu tragedii.
https://www.gazetawarszawska.com/index.php/historia-2/2183-zydowski-wampir-znow-wynurzyl-sie-z-otchlani-piekiel-i-znowu-zabil-tym-razem-w-kopenhadze
http://gazetawarszawska.net/videos/1135-zamach-w-kopenhadze-rekonstrukcja
http://gazetawarszawska.net/pugnae/945-charlie-hebdo
http://wiadomosci.onet.pl/swiat/grzegorz-schetyna-zadne-miasto-i-zaden-kraj-nie-moze-czuc-sie-bezpiecznie/1ft0el
http://gazetawarszawska.net/judaizm-islam/2250-panstwo-islamskie-to-wytwor-zachodu
http://gazetawarszawska.net/94-demo-contents/nwo/902-zamachowiec-zastrzelony-przez-policje-likwidacja-swiadka
http://gazetawarszawska.net/judaizm-islam/1779-panstwa-islamskiego
https://gazetawarszawska.com/index.php/zamach/2292-zydzi-stoja-za-zamachami-we-francji
============================================================
JÖRG HAIDER – Unfall, Mord oder Attentat?
Jak wyglądają katastrofy w innych krajach?
Ukazane poniżej zdjęcia J. Haidera z butelką w ręku pochodzące z klubu pederastów, nie świadczą o tym, że był on pederastą lub pijakiem.
Biorąc pod uwagę takie okoliczności, jak opinia publiczna (prasa), która go bardzo uważnie obserwowała, planowana podróż samochodem do matki na jej urodziny, to musimy się łatwo zgodzić co do tego, że sceny takie nie są prawdopodobne u polityka tej klasy co Haider.
Ofiara – zachowując się tak bezkrytycznie – musiała być pod wpływem narkotyków, tak zachowywał się Lepper, Muś czy Petelicki, możliwe , że także niektóre ofiary z listy do Delegacji do Katynia, a podobnie można by dołączyć Wróbla-juniora, zabójcę Rosiaka i załogę kapitana Wrony.
Kapitan Wrona – z załogą – musiał być pod wpływem narkotyków podczas startu i lotu do Warszawy. To dlatego, nikt w kabinie nie mógł skojarzyć prostych czynności związanych z prostą kontrolą urządzeń wychylenia podwozia i samolot lądował na brzuchu. Wrona jest wybitnym pilotem z wytrenowanym nawykiem lądowania ślizgiem – szybowce. Takie wyuczone czynności, zrobi się bezbłędnie nawet pod wpływem środków psychotropowych.
Malo kto zauważa to, że Wrona uprawia szybownictwo w aeroklubie, którego szefem jest gen G. Czempiński. Związki pomiędzy pilotami – sportu ekstremalnego – mają ogromny ładunek emocjonalny, tacy potrafią być wobec siebie niesłychanie oddani lub nienawistni, tak czy owak, są to środowiska mocno odbiegajcie swymi zwyczajami od zwyczajów koleżeńskich związanych z siedzeniem w biurze.
Usterka samolotu Wrony była fikcją, bo pokazywany ( gdzieś jest na naszej stronie) przewód hydrauliczny nie przeciekał, zaś to uszkodzenie zostało dokonane “po fakcie”, na lotnisku Okęcie. Takie wyskubaneuszkodzenie koszulki przewodu jest po prostu śmieszne i przerażające równocześnie. Ciśnie się pytanie , jaka to kategoria ludzi pracuje w polskich centralnych urzędach?
(-) Krzysztof Cierpisz
http://www.fallhaider.at.tf/






https://gazetawarszawska.com/index.php/zamach/2039-joerg-haider-unfall-mord-oder-attentat
=============================================
Kolejne morderstwo "służb" na domniemanym zamachowcu
- Administrator
- Zamach
- Hits: 6754
Sprawca zamachu w Strasburgu „zneutralizowany”
29-letni Cherif Chekatt, który przeprowadził zamach na jarmark bożonarodzeniowy w Strasburgu, został „zneutralizowany” – podała lokalna policja. We wtorkowym ataku zginęły trzy osoby.
Na trop terrorysty wpadł patrol policji miejskiej w odległości zaledwie kilkuset metrów od miejsca, w którym mężczyzna znikł z oczu szukających go od wtorku jednostek. Akcję policyjną podjęto na pograniczu dzielnic Meinau i Neudorf. Chekatt strzelał do funkcjonariuszy, zanim sam został zastrzelony w magazynie, w którym się ukrywał przy ulicy Lazaret. Wcześniej podejrzewano, że mógł uciec do Niemiec lub Szwajcarii bądź schronić się w górach Jury.
W czwartek po południu agencja AFP podała, że w dzielnicy Neudorf rozpoczęła się duża operacja policyjna, w której udział bierze m.in. grupa interwencyjna RAID. To tam we wtorek urwał się ślad za terrorystą.
We wtorek wieczorem w pobliżu jarmarku bożonarodzeniowego w centrum Strasburga mężczyzna otworzył ogień do ludzi. Na miejscu zginęły dwie osoby, zaś trzecia w czwartek w szpitalu. Na kilka godzin zamknięto budynek Parlamentu Europejskiego.
Rannych zostało kilkanaście osób. To osoby różnej narodowości, w wieku od 20 do 65 lat. Wśród rannych jest Polak. Poszkodowani mają w większości rany postrzałowe. Jedna kobieta została raniona nożem, gdy razem z dwiema innymi osobami usiłowała zatrzymać napastnika. Trzy osoby są w stanie krytycznym.
Chekatt był notowany w tzw. kartotece „S”, co oznacza, że mógł stanowić „zagrożenie terrorystyczne”, śledczy skłaniają się więc ku koncepcji, że atak miał podłoże terrorystyczne. Rano w dniu ataku usiłowała go aresztować żandarmeria, był on bowiem poszukiwany za udział w napadzie rabunkowym, podczas którego doszło do zabójstwa.
Schemat ataku „terrorysty” jest oblatany od dawna i gwoździem tego programu jest zawsze śmierć „napastnika”. Dzięki temu nie ma on szans do obrony, do wyjaśnienia przed sądem, że jest niby to niewinny. Widzimy to od dawna w różnych miejscach. Np. Lee Oswald, który nie miał fizycznej możliwości zastrzelenia Kennedy`ego, został sam zastrzelony na posterunku policyjnym i nie zdążył nic zeznać nt. zarzutów wobec niego. A może nawet nie wiedział nawet i tego z jakiego to powodu jest zatrzymany i prowadzony do aresztu. „Zamachowcy” bostońscy zostali poddani likwidacji i jeden z dwóch braci przeżył tylko dlatego, że kula, która trafiła go w głowę czy szyję, nie wywołała typowego sobie efektu. Piloci samolotów z WTC 9/11 zostali zlikwidowani po ataku, bo mogliby świadczyć w sądzie o tym, że są niewinni i mają alibi - no i w końcu żyją, a więc nie jest możliwe, aby pilotowali te samoloty które doszczętnie spłonęły, których tam w WTC i tak faktycznie nigdy nie było.
Izrael był przez całe dziesięciolecia poddany pladze zamachów dokonanych przez „samobójców”, którzy – naturalnie - ginęli w trakcie zamachu, tak było również zamachowcami w Londynie, w Madrycie, a nawet i w Helsinkach, gdzie u Finów nie jest to w modzie, a mimo to takie „samobójstwo” 18-letniego ucznia gimnazjum faktycznie miało miejsce.
W samej Francji scenariusz pozamachowy – z zabitym zamachowcem - nie jest więc niczym nowym. Dwa lata temu, jakiś muzułmański chłopak napadł na żyda odwożącego dzieci do szkoły żydowskiej. Jadąc motorowerem ostrzelał on tych żydów żądnych wiedzy – zabijając kilku - i uciekł całkowicie bez śladu. Rozpacz nad żydem zabitym przez antysemitę jest straszna i dla tego, z powodu poprawności przebiegu tego horroru jest obligatoryjnie potrzebny antysemicki sprawca takiego zabójstwa. Ale to trzeba udowodnić namacalnie, dlatego to ten muzułmański zamachowiec motocyklowy został rozpoznany, osaczony i otoczony w jakimś mieszkaniu w domu wielorodzinnym. Wszystko skończyło się właśnie klasycznie, bo po całonocnym oblężeniu zamachowiec ten zginął od kul otacząjącej go policji, a to zanim jeszcze potrafił coś wybąkać na swe usprawiedliwienie. We Francji wobec najgorszych wręcz zbrodniarzy sądowa kara śmierci jest wykluczona, ale tu, jak widać, kara śmierci „na chybcika” - wobec tylko podejrzanego – jest możliwa i nikt nie dyskutuje nawet o przekroczeniu przez policję warunków konieczności. Jest oczywiste, że tego młodego araba (chłopca) można było przecież uśpić gazem bojowym, a potem go obudzić i zapytać o to czy przyznaje się do winy. Gdyby był winny, to byłaby nawet dobra okazja do kolejnego jew-show na tle ulubionego przez żydów antysemityzmu, gdzie żydzi mieliby okazję do jeszcze większego ukazania swego cierpienia.
Tego jednak nie zrobiono, żydzi stracili okazję do fotogenicznych lamentów, ale czego chyba jednak nie żałują, bo prawda była niewątpliwie taka, że ten młody muzułmanin nie był sprawcą tamtego wielokrotnego zabójstwa – w tym dzieci. Został on najzwyklej wytypowany na ofiarę, nafaszerowany narkotykami i podrzucony do mieszkania w którym się „zabarykadował”. Wysoce wyszkolona policja francuska dokonała na nim otwartej egzekucji i to zupełnie bez „policyjnego” powodu, bo on już nikomu nie zagrażał i schwytanie go żywego było jedynie kwestią czasu. Tak spekulujemy, o ile naturalnie nie został tam podrzucony już martwy. A tak było właśnie z zamachowcami na pociąg w metro w Madrycie. Oficjalnie - zamachowcy będący w osaczeniu w mieszkaniu na 2 piętrze budynku wysadzili się w powietrze, a co pokazano w TV in live. Stwierdzono później, że zamachowcy na długo przed wysadzeniem się musieli być już martwi, bo rozszarpane ciała nie miały zwyczajowej ilości krwi, a co było widać na suficie i ścianach, które nie zostały zbryzgane krwią w normalnym stopniu.
Sprawcy zamachów rutynowo giną w trakcie ucieczki, zanim jeszcze mogą zeznać przed posterunkowym lub komisarzem, że o niczym nie wiedzą, i tak w ogóle, o co tu chodzi? Po co tu tyle policji w koło? Taka jest prawda o wszystkich prawie zamachach inscenizowanych przez żydów, zamachowcem może być każdy z nas, o ile tylko jesteśmy akurat pod ręką.
Tak było z zamachem na Charlie Hebdo i na sklep z koszerem, a tu tym razem to nawet i lepiej niż zwykle. W trakcie pisania raportu na zamachu na redakcję piszący sprawozdanie policjant komisarz Helric Fredou zastrzelił się z własnej broni, w biurze komisariatu, przy własnym biurku. Prawdopodobnie jego wiedza o zastrzeleniu członków redakcji odbiegała mocno od wersji oficjalnej i sprzeczność ta mogła zakłócić ten marsz solidarności w centrum Paryża, dlatego go zamordowano.
Przy drugim szturmowaniu - koszeru - raport musiał tym razem wypaść dobrze, bo jakoś nic nie słychać, aby kolejny komisarz stracił życie, chociaż nie należy wyciągać pochopnych wniosków i nieco odczekać z oceną wydarzeń.
W każdym razie, zamach na koszer był potrzeby do tego, aby podkreślić to, że żydzi są w pierwszej linii jako ofiary zbrodni nienawiści – a to wciąż w 70 lat po wyzwoleniu Oświęcimia. To nawet kiedy cztery ofiary koszeru to liczba mocno naciągana lub całkowicie nieprawdziwa, to jednak, dodawszy żyda Wolińskiego z redakcji - to medialnie - mamy pięć ofiar i nikt już nie będzie o to kruszył kopii – wynik poszedł w świat. I o to chodziło.
Charlie Hebdo versus Charlie Chaplin, czyli Benjamin Netanyahu
https://www.gazetawarszawska.com/index.php/historia-2/119-charlie-hebdo-versus-charlie-chaplin-czyli-benjamin-netanyahu
https://www.tvp.info/40417111/sprawca-zamachu-w-strasburgu-zneutralizowany
https://gazetawarszawska.com/index.php/zamach/2672-kolejne-morderstwo-sluzb-na-domniemanym-zamachowcu
==================================================
Czy ciężarówka zamachu w Berlinie była zdalnie sterowana?
+++
Laudetur Iesus Christus
Czy ciężarówka zamachu w Berlinie była zdalnie sterowana?
Tak musiało być, bo gdyby ciężarówka była kierowana przez człowieka, to pojechałaby prosto przez cały jarmark, planowo zbijając napotkanych przechodniów.
Ciężarówka jednak zakręciła i zatrzymała się. To skutkiem tego, że urządzenia materialne w pojeździe – zmanipulowane przez zamachowców - doznały jakichś nieprzewidzianych usterek i Scania samoczynnie – wg. Advanced Emergency Braking System (AEB) - uruchomiła system hamowania, a co można wyłączyć jedynie poprzez naciśnięcie pedału gazu.
Tego nikt nie zrobił, bo zamachowca-kierowcy w szoferce nie było i z tego powodu nikt nie nacisnął pedału gazu - Scania zatrzyma się w miejscu nieplanowanym przez zamachowców. Zamach nie udał się tak, jak planowano.
+
Dzień po zamachu w Berlinie wyraziliśmy dwa przypuszczenia - jedno silniejsze, a drugie słabsze - mówiące o tym, że zamachu na jarmark w Berlinie za pomocą ciężarówki na polskich numerach i z polskim kierowcą dokonano za pomocą wsparcia policji niemieckiej oraz, że głównym podejrzanym sprawcą lub zamawiającym usługę jest rząd (władza warszawska - Mossad) Beaty Szydło, a myślą przewodnią (choć nie jedyną) są „święta” – święta nie „Bożego Narodzenia”, ale święta chanuki (trzeba wsłuchiwać się grę słów na polskiej scenie religijno-politycznej, gdzie np. „bóg” nie jest Panem Bogiem, tak jak np. Jezus nie koniecznie musi być Chrystusem).
Oczywiście samej Szydło nie podejrzewamy o taką krwawą przewrotność, ale już żydowskie zaplecze z carte blanche, jakim jest pozycja takich organizacji jak Mossad w Polsce - to już tak.
Zresztą sam Mossad czy izraelska Krav Maga to wierzchołek góry lodowej żydowskich organizacji przestępczych w naszej Ojczyźnie.
Krav Maga to organizacja treningowo-terrorystyczna zakazana w wielu krajach Europy, tak ze względów etycznych, jak bezpieczeństwa państw. W Polsce jest jednak nie tylko dozwolona, ale i sponsorowana przez rząd – bo ten nie ma ani etyki ani odpowiedzialności za Polskę. Krav Maga w sztuce szerzenia bezwzględnego terroru szkoli takie organizacje jak: ABW, CBA, BOR, WP, Policja, Służby Celne, Ochronę Kolei i parę innych. Organizacje te jakimś wstępnym zarysie naświetliliśmy w art. http://gazetawarszawska.com/pugnae/536-koszerne-bezpieczenstwo-ojczyzny-lechitow.
Co najważniejsze: istotą działalności tej organizacji jest nie tylko szkolenie, co jest działaniem „technicznym”, ile kontrola nad trenowanymi i nawet nad tymi organizacjami, które swój personel wysyłają na takie treningi. Tzn. ABW, CBA, etc. podrzucają żydom swój personel do zwerbowania go dla służb Izraela i te przestępcze działania werbunkowe obcego państwa opłaca rząd RP.
Niewątpliwie rozmiar inwigilacji, jaki takie organizacje bezustannie poszerzają w Polsce, prowadzi do całkowitego uzależnienia się państwa od żydowskich systemów i tylko widzimisię oficerów w Tel Aviv`ie decyduje o tym, czy w Polsce pociągi będą chodzić, a samoloty latać, tak jak to sobie wyobrażają durne wystraszone goje w Warszawie, czy też prąd do trakcji będzie wyłączony za pomocą izraelskich spółek w Polsce, lub też radary lotnicze przestaną kontrolować polskie niebo, a co też jest w rękach armii Izraela – lotnictwo wojskowe i cywilne Polsce.
Zamach warszawski z porwaniem delegacji do Katynia to właśnie typowy klasyk sytuacji funkcjonowania żydowskiego terroru w tkance państw i społeczeństw, które żydzi mają pod swoim butem i metodą bezustannie postępującego zastraszania oraz mordów na czołowych jednostkach wśród mądrzejszych gojów prowadzą te narody ku totalnej zagładzie.
Jest w tym bardzo wiele psychologii wojennej, którą żydzi posługują się bardzo zręcznie, bo psychologia gwałtu jest bardzo głęboko osadzona w Talmudzie, jak i została wysoko rozwinięta tak w armii USA, jaki i u sowietów, a gdzie żydzi mieli i mają dostęp do wszelkich wyników takich badań.
Psychologia wojenna jest stosowana na Polakach w zasadzie wszędzie. Widać to choćby po reakcjach na ekshumacje ofiar katastrofy smoleńskiej, gdzie całe tabuny „rodzin” smoleńskich protestują przeciwko zakłóceniu ciszy cmentarnej swoich bliskich. A faktycznie nic ich nie obchodzi prawda losie bliskiego, która w bardzo dużej części jest ukryta w tych trumnach. A nawet uzasadnione podejrzenie co do tego, że w grobach leżą ciała osób obcych, a nie ich bliskich, nie zmienia ich negatywnego stosunku do ekshumacji. Samo tylko słowo „ekshumacja” doprowadza niektóre z rodzin do stanu autentycznego przerażenia. Prawdy może te rodziny nie znają, ale po latach domyślają się nie tyle może okoliczności zbrodni, ile tego, kto był faktycznym sprawcą tamtego zdarzenia zwanego katastrofą. A to czyni ich „wrażliwymi” na spokój cmentarny.
Łatwo zauważalna powierzchowna reakcja emocjonalna połączona z unikaniem pewnych słów, posługiwanie się zakodowanymi pojęciami ws. Smoleńska, uciekanie wzrokiem itp., odsłania duży krąg ludzi ulegających temu klimatowi ślepoty i głuchoty, utrzymującemu się i szerzonemu w Polsce się za pomocą właśnie zastraszania samoistnego – psychologii wojennej. A co przypomina atmosferą autentycznie osamotnionych i wydanych na pastwę losu wdów katyńskich, które całymi dziesięcioleciami bały się powiedzieć to, że ich mężowie zostali zamordowani w Katyniu – były autentycznie skrzywdzonymi i opuszczonymi przez wszystkich wdowami, wdowami poszukującymi mężów zaginionych na wojnie.
Terror, socjalno-zawodowe zastraszenie, paranoja, prostytucja czy syndrom sztokholmski sprawiają, że podobne zjawisko można było zauważyć przy okazji komentarzy nt. zamachu w Berlinie, a to już w pierwszych godzinach po zamachu. Te powszechnie jednolite stanowiska przedstawicieli różnych grup społecznych i zawodowych, eksponowanych w mediach, wskazują nie tyle na ręczne sterowanie wypowiedziami czy zachowanymi, ale na głęboko już zakorzenioną kulturę strachu i niemyślenia, która króluje już chyba wszechobecnie w Polsce.
Widzieliśmy, jak najpierw wysypał się cały wachlarz ekspertów ds. terroru i terrorystów i w pierwszych godzinach ustalili oni zakres nomenklatury niezbędnej do prania mózgów: Pakistańczyk, islamista, samotny wilk, sprawca jest w rękach policji, terror, bomby, zamach w Nicei etc.
Jako znak szczególny podano wielokrotnie to, że policja niemiecka szybko znalazła sprawcę i go przesłuchuje. Łatwo jednak było w tym natłoku ukrytych haseł, obrazów i niedomówień (jako zakodowanych sygnałów) zauważyć to, że sprawa zamachu na jarmarku w Berlinie jest nietykalna – podobnie jak wspomniany spokój cmentarny grobów smoleńskich.
Stwierdzono (a raczej powtarzano) powszechnie, że kierowcą jest Polak, którego ciało „odkryto” w kabinie kierowcy. Zwykle tak jest, że służby ratunkowe nikogo i niczego nie „odkrywają”, ale wyciągają ciała żywych lub niedających znaku życia i przystępują do ratowania. Tu tak nie było. Stwierdzono, że kierowca (zamachowiec) uciekł, a odkryty w szoferce pasażer był Polakiem(???) i nie żył. Ciekawe, że podobnie do obecnego postępowania niemieckich ratowników, w przeszłości zachował się Sasin na lotnisku w Smoleńsku, gdzie podszedł do świeżo rozbitego wraku TU-154M, zobaczył jakieś ciało leżące koło rozbitego samolotu i już zawrócił z powrotem, bo stwierdził, że nie ma kogo ratować: „wsie pagibli” – wszystkie pozostałe dziewięćdziesiąt kilka ofiar bez jakiejkolwiek autopsji zostały przez Sasina uznane za zabite.
Pasażer z szoferki ciężarówki był nie tylko Polakiem, ale i kierowcą, a stwierdzono to bez dokonania jakiejkolwiek kontroli w senesie rozpoznania ciała ofiary. Parę godzin później polska policja dotarła do właściciela ciężarówki i dokonując domniemania pochodzenia ofiary poprosiła Żurawskiego o obejrzenie fotografii martwego kierowcy Urbana celem identyfikacji. Identyfikacja z autopsji jest dość trudna i ważne jest, aby tożsamość zabitego ustalić szybko po zdarzeniu, bo wygląd ciała zmienia się mocno w przeciągu godzin od momentu zgonu. Tu jednak dla policji niemieckiej wszystko było jasne i posłużono się polskimi policjantami do przestępczej manipulacji na etapie rozpoznania zwłok i okoliczności zacierania niewygodnych śladów morderstwa na Urbanie.
Tu autopsja miała wiele cech dziwnych i zbiega się z paru innymi dziwnościami podanymi przez Żurawskiego, który zeznał, że:
- Osobiście znajdował się niedaleko od Berlina ok. 150 km.
- Podawał – na samym początku - że kierowca, jego kuzyn nie mógł być tym uciekającym kierowcą ciężarówki, bo ważył 130 Kg i jako taki nie mógł być zwinnym uciekinierem.
- Konsulat polski w Berlinie milczał całkowicie i nie udzielał Żurawskiemu żadnej pomocy, ani też nie kontaktował się z policją w Berlinie, podobnie zachowały się władze w Polsce.
- Żurawski wielokrotnie podkreślał irytację tym, że policja niemiecka nie chciała prowadzić z nim jakiejkolwiek dyskusji nt. zwrotu ciężarówki.
- Najciekawsze dla oceny niektórych aspektów technicznych tego zamachu były uwagi Żurawskiego nt. odczytów zapisów rejestrów GPS, które Żurawski wydobył z komputera pokładowego ciężarówki Scania R450. Żurawski stwierdził, że silnik ciężarówki był startowany wielokrotnie przed momentem zamachu, ale już po utracie łączności telefonicznej z Urbanem. Żurawski sugerował, że to nie Urban włączał i wyłączał silnik ciężarówki, która nawet wykonywała manewry jezdne w taki sposób, „jakby ktoś uczył się jeździć” oraz "miał kłopot z uruchomieniem silnika". A było to na kilka godzin przed zamachem na jarmark.
+
Komentując powyższe informacje Żurawskiego można siebie wyobrazić pewną konfigurację zdarzeń, które nawet nie muszą być hipotezą, ale jedynie głośnym myśleniem przy układaniu zdarzeń w konfiguracje kroków zamachowców. To oczywiście nie musi być prawdziwe jako całość.
Otóż zakładamy, a co już pisaliśmy, że to niemieckie władze ponoszą formalną (terytorialno-prawną) oraz sprawczą odpowiedzialność za zamach na jarmark w Berlinie w dniu 19 grudnia 2016, dokonany za pomocą ciężarówki Scania, należącej formalnie do firmy Ariel Żurawski w Polsce.
Jest bowiem oczywiste, że policja niemiecka w Berlinie:
- Wystawiała jarmark na zamach ciężarówkowy, a to poprzez brak barier drogowych zabezpieczających dla ruchu ciężkiego.
- Wprowadziła fałszywy trop - niewłaściwym podejrzeniem osoby zatrzymanej, to celem zacierania śladów i przygotowywania mordu na koźle ofiarnym Anisie Amrinim, którego – jako oficjalnego sprawcę porwania i zamachu- zamordowała policja włoska w dniu 23 grudnia w Mediolanie.
- dokonała zatarcia śladów na ciele zamordowanego Łukasza Urbana poprzez (przy okazji) celowo niechlujne dokonanie identyfikacji zwłok – przez telefon i Internet. Identyfikacja osoby zabitego Polaka była dla policji niemieckiej całkowicie zbędna, bo policja znała okoliczności porwania i zamachu Łukasza Urbana i jako taka jest współodpowiedzialna z to morderstwo na polskim obywatelu. Policja celowo trzymała z daleka Żurawskiego od świeżo zmarłego Urbana, a to ze względu na chęć zatarcia śladów walki, morderstwa, a i położenia zwłok po zabiciu. Dzięki temu mogła swobodnie manipulować okolicznościami „dźgania nożem” Urbana przez „kierowcę”- zamachowca, okolicznościami jego „zastrzelenia”, w tym również momentem zgonu.
A właśnie ciało Urbana obejrzane krótko po zgonie mogło być źródłem wielu informacji, które utrudniałyby kłamstwa policji niemieckiej, zmuszonej do fabrykowania dowodów w obliczu zamachu, który się nie udał.
Natomiast po sekcji zwłok, po umyciu, po długotrwałym przechowywaniu w chłodni, informacje te mogą być niemożliwe do odczytania, a najważniejszą z nich jest moment zgonu. Pojawia się istotne pytanie: czy były to kule wystrzelone z broni palnej zamachowca i czy koniecznie w trakcie uderzenia ciężarówką w jarmark, czy może znacznie wcześniej, a Urban był już zabity przed odjazdem z parkingu. A określone ślady na ciele zabitego mogą był łatwo zauważone przez osobę dokonującą rozpoznania właśnie bezpośrednio i krótko po śmierci, przed sekcją zwłok.

Ta oficjalna opowieść o prędkości jazdy ciężarki w trakcie ataku 60km/h i szamotaninie w szoferce, skutkiem czego ciężarówka uderzyła w stargany i zatrzymała się, nie trzymają się logicznej całości.
Jak widzimy na zdjęciach powyżej, Skania R450 z naczepą 13.6m i ciężarem całkowym 44 Tony nie mogła nigdy wjechać w ten wąski pasek wjazdu (przed lampą świateł ruchu) pod kątem ok. 45 stopni i dalej tak kontynuować swój ruch.

Zdjęcie pow. (fragment) mówi samo za siebie, policja kłamie.
Prędkość ciężarówki mogła być najwyżej 10-20km/h. Poza tym o niskiej prędkości jazdy świadczą okoliczności „hamowania” na straganach, tj. słabe uszkodzenia części przedniej Scanii oraz inne uszkodzenia, wskazujące na to, że prędkość niszczenia była właśnie bardzo niska.
W tym aspekcie musi być oczywiste, że przerażeni przechodnie, uciekający przed ciężarówką jadącą wąską drogą między straganami, musieliby zauważyć osobę siedząca za kierownicą i ew. pasażera. A tu jakoś nie można doszukać się intensywnych komentarzy w tej sprawie na niemieckich stronach. Co również warte podkreślenia: niemiecka policja wniosła apel o niepublikowanie nagrań video z miejsca tego wypadku. A to daje nam asumpt do wzmocnionego podejrzenia, że za kierownicą nikt nie siedział – a co niemiecka policja chce ukryć.
W tym kontekście najistotniejsze mogą być uwagi Żurawskiego na temat zapisów komputera pokładowego Scanii, które on wydobył poza plecami policji niemieckiej lub tak to miałoby wyglądać, że policja dała się przechytrzyć.
Tu widać jak łatwo było dokonać kontroli Scanii podczas porwania.
Otóż zastanówmy się: czy cała sprawa ataku ciężarówką na jarmark nie jest dokonana techniką podrzucenia pojazdu na miejsce zamachu za pomocą zdalnego sterowania Scanii z kierowcą Łukaszem Urbanem martwym, odurzonym alkoholem lub narkotykami lub jednym i drugim. W dodatku w szoferce nie musiał być żaden porywacz, bo Scania może jeździć bez „szofera”.
Dajmy tu pewien rys historyczny samochodów bezzałogowych. Pojazdy bezzałogowe znane są w użyciu praktycznym od lat 60-tych (pierwszy pojazd sterowany radiem zbudowano w roku 1925 w USA) i poruszały się głównie w terenach przemysłowych za pomocą sterowania przewodem stalowym zatopionym pod nawierzchnia asfaltu lub betonu. Takie pojazdy jeździły i jeżdżą nadal dokładnie tak jak tramwaj po torach, ale bez torów, bezdotykowo. Później przyszło sterowanie radiem, laserem czy GPS. Ciężarówki Scania, Mercedes, Volvo, Man, jeżdżą już praktycznie w regularnych jazdach eksperymentalnych od wielu lat. Ale prawnie jest to wciąż zakazane w użytku powszechnym na drogach publicznych.
Jednakże mnóstwo zastosowań zdalnego sterowania lub z pomocą algorytmów komputerowych jest dopuszczonych do eksploatacji na terenach zamkniętych, w kopalniach, w rolnictwie etc. To sprawiło, że standardowe ciężarówki już od ponad dziesięciu lat są budowane z myślą pod łatwą modernizację ich napędów do sterowania automatycznego lub pół-automatycznego (zdalnego lub typu autonomous).
Producenci ciężarówek mają swoje własne zestawy do rozbudowy sterowania na automatyczne lub też na rynku są zestawy ogólne, gdzie najpopularniejszym jest producent OTTO.
Zestawy te mogą być kompleksowe na sterowanie totalne „autonomous” lub fragmentaryczne, np. pilnujące dystansu w stosunku do ciężarki jadącej z przodu
Generalnie jest już pewien standard i zakresy funkcjonalności urządzeń typu autonomous i są one podzielone wg systematyki SAE-International.
OTTO zestandaryzował oprzyrządowanie (KIT) pod roczniki nadające się do rozbudów do autonomous na granicę dolną modelu samochodu wyprodukowanego od 2013. Wszystkie modele światowych producentów są produkowane już wg standardów, które przystosowano do rozbudów sterowania autonumous lub semi-autonomous właśnie wg klasyfikacji SAE.
Scania od lat sprzedaje obcym ośrodkom badawczym swoje modułowe zestawy do automatycznego sterowania, kontrolowania lub pełne autonomous – w pełni skonfigurowane ze swoimi ciężarówkami.
Możliwe, że najlepszą kombinacją dla porwanej Scani R450 Łukasza Urbana była jakaś zmodyfikowana czy uproszczona wersja autonomous.
Tu mamy również prosty wariant bezzałogowego kierowania samochodem za pomocą systemu typu Truck Platooning (niektórzy zaliczają platooning do systemu autonomous). Platooning to nic innego jak jazda gęsiego wielu pojazdów jeden za drugim, gdzie w pierwszym samochodzie jest kierowca i on kieruje swoim pojazdem, a wszystkie samochody z tyłu są połączone komputerami w jeden ciąg i tak wykonują identyczne sterowania swoimi urządzeniami. Obecnie, jeżdżąc po drogach publicznych, kierowcy takich pojazdów muszą znajdować się w kabinie – to wymaganie prawne, ale np. po drogach zamkniętych dla ruchu publicznego mogą to być samochody bez kierowców.
Konstrukcyjnie jest to rozwiązane tak, że samochód podążający gęsiego za przewodnikiem skanuje obraz pojazdu przed nim, jego odległość i kształt oraz za pomocą komputera pokładowego prowadzi wzajemną wymianę danych.
I tak właśnie mogło być z ze Scanią R450 Żurawskiego z żywym lub martwym kierowcą Łukaszem Urbanem. Scania mogła być podłączona do systemu Platooning aż do momentu dojazdu do jarmarku, gdzie musiała prawie zupełnie wyhamować, aby móc wjechać na jarmark wykonując bardzo gwałtowny zakręt 45 stopni w prawo – poprzez krawężnik między asfaltem a chodnikiem dla pieszych. Tam Scania nie mogła jechać z taką prędkością, jak to się utrzymuje.
Tu zaś już na terenie jarmarku Scania mogła być zdalnie sterowana radiem, lub za pomocą prostego sensora, lub normalnego, ale uproszczonego do poziomu odczytu sygnału prostego np. punktów świateł. Coś na zasadzie zabawek robotów zbudowanych na platformie Raspbbery Pi, Lego, lub Arduino. Kosztuje to ok. 30-100EUR.

Czyli Scania zajechała na jarmark pod sterowaniem Platooning – podążając za np. dopasowaną do tego normalnie wyglądającą ciężarówką lub samochodem osobowym. Potem pojazd przewodnik odłączył Scanię od siebie tuż przed zakrętem na jarmark.
Sam zakręt został dokonany za pomocą systemu radiowego podobnego do zabawek typu: samochód sterownych radiem. Albo też dokonano włamania do systemu komputerowego, gdzie po wyhamowaniu wprowadzono w algorytm Scanii komendę zakrętu w prawo – a co jest dość proste, bo Platooning ma automatyczną funkcję hamownia w momencie utraty łączności z samochodem-przewodnikiem. Potem po wyhamowaniu i wjechaniu na jarmark Scania oczytała swoją dalszą trajektorię wg świateł zawieszonych wzdłuż alei dla pieszych, która rozciągała się przez cały plac – to właśnie bardzo podobnie do sterowania zabawkami typu robot podążający za światłem.

I tak kierując się tym oświetleniem jako szynami tramwajowymi (lub tak nadanym kursem) miała przejechać po całym jarmarku zabijając nie kilka, ale kilkadziesiąt osób.

Występuje tu podobieństwo do zamachu w Nicei, gdzie ciężarówka mogą jechać wg kolumn lamp oświetleniowych, które funkcjonały jak „szyny tramwajowe w dawnych czasach”.
Lampy oświetleniowe to tylko przykład, mogą to być linie ciągłe lub przerwane na drodze lub podobne elementy albo dron w powietrzu.
Scania R450 – jako łatwo przystosowalna do autonomous - została po porwaniu rozbudowana właśnie do wersji platooning lub kierowania radiem, lub co najsprytniejsze – przez zmodyfikowanie jej algorytmu, gdzie po komendzie hamowania dopisano komendę zakręt w prawo, a potem komendę odczytania przez sensor rzędu świateł wiszących nad jarmarkiem i tak jechać pełnym gazem po całej długości jarmarku. I tak miało być, ale coś nie wyszło.
I nie był to właśnie czynnik ludzki: tj. zastrzelony Urban nie mógł się rzucić na kierownicę, bo już nie żył, a gdyby samochodem faktycznie kierował zamachowiec, to jechałby zgodnie z planem po ludziach prosto, do końca alei. Tam by spokojnie wyjechał, wyskoczył z ciężarówki, a policjant oddałby strzały w kierunku martwego Urbana (może odurzonego alkoholem) aby go zabić oficjalnie.
Tak się jednak nie stało, bo albo został popełniony błąd techniczny w algorytmie lub czujnik, radar czy kamera vision podały nieprawidłowy sygnał i ciężarówka skręciła mocno w lewo, prosto w stragany i tam zahamowała.
Scania zahamowała automatycznie Advanced Emergency Braking System (AEB), a nie dlatego, że zamachowiec tak chciał lub ciężarówka się zablokowała na straganach! Zamachowiec – gdyby był obecny w ciężarówce - dałby mocno gazu i uciekł razem z samochodem. Nie miał bowiem żadnego uzasadnienia dla zatrzymania.
+
Ariel Żurawski odsłonił fakt manipulacji przy Scanii, kiedy powiedział o odczytaniu ruchów samochodu „takich, jakby się ktoś uczył jeździć”: to właśnie wtedy zamachowcy zamontowali nowe czujniki, nowe serwo do napędu kierownicy i po tych zabiegach dokonali próbnej jazdy - kalibracji systemu, a to możliwe łącznie z samochodem-przewodnikiem (Platooning).
Nota bene zgadza się to z informacjami na portalach niemieckich, które ujawniają fakt telefonów alarmowych do policji w Berlinie od innych kierowców, którzy dzwonili z zawiadomieniami o polskiej ciężarówce, która szybko i dziwnie jechała przez centrum miasta. Taka jazda z przekraczaniem linii swojego pasa ruchu jest właśnie wynikiem „platooningu” długiej ciężarówki, która jechała z „krótkim” przewodnikiem (inne geometrie brania zakrętów samochodu długiego i krótkiego).
+
Sterowanie samochodami typu autonomous – w celach terrorystycznych - jest od dawna tematem rozważań żydostwa w określonych kręgach, w Izraelu lub służbach na Zachodzie im podległym, a to podobnie do dyskusji o samolotach bombach, które mają spadać na instalacje nuklearne w Europie.
+
Jest absolutnie niewątpliwe to, że zamach w Berlinie był zamachem wymierzonym w Polskę. Był to zamach, który się nie udał.
Dzień po zamachu wystąpiliśmy z tezą, że jednym z głównych powodów była atmosfera polityczna w Polsce, która mogłaby doprowadzić do niezręcznych sytuacji wobec żydów świętujących chanukę w Sejmie. Atmosfera żałoby i pokuty, z powodu pijanego kierowcy Polaka, który zamroczony wjechał ciężarówką na jarmark w centrum Berlina i zabił sześćdziesiąt niewinnych ofiar byłaby wielką plamą wstydu na wystraszonych i zawstydzonych polskich gojach. I byłoby czymś oczywistym, że okupacja Sejmu i inne akty sporu musiałyby się wyciszyć. Żydzi weszliby godnie do Sejmu i tam zapaliliby świeczki, Duda również nie miałby się czego obawiać.
Nie byłoby to pierwszy raz; w „Zawiadomienie o przestępstwie: “…lotu LO016 /Boeing B-767-300″ pisaliśmy:
Niniejszym zawiadamiam o przestępstwie próby dokonania zamachu – celowego doprowadzenia do katastrofy lotniczej – na samolot pasażerski PL LOT o numerze lotu LO016 /Boeing B-767-300 – lądującego w Warszawie w dniu 1.XI.2011 roku.
Link http://www.gazetawarszawska.net/zamach/874-zawiadomienie-o-przestepstwie-lotu-lo016-boeing-b-767-300
Opisaliśmy w zawiadomieniu do PG fakt próby zamachu na samolot kapitana Wrony. Tam wtedy w poczekalni dla Okęciu czekali liczni rabini w liturgicznych chałatach gotowi do wspólnych modlitw nad ofiarami rozbitego samolotu. Szczęśliwie nikt nie zginął i rabini odeszli jak niepyszni.
+
Tu teraz w Berlinie znowu nie wyszło albo wyszło słabo.
Aby jednak głośne myślenie przekuć w jakieś trwalsze hipotezy, trzeba nieco poczekać.
Co wykaże sekcja zwłok Urbana? Czy miał alkohol we krwi, czy są ślady po środkach psychotropowych. Jak logował się jego telefon, kto i jak widział go po raz ostatni? Co ze świadkami z parkingu? Czy Żurawski otrzyma feralną ciężarówkę z powrotem czy też odszkodowanie.
In Christo
Krzysztof Cierpisz
27-12-2016
+++
Podajemy szereg linków, aby mało techniczni czytelnicy mogli sobie łatwej wyobrazić ew. środki techniczne zastosowane do domniemanego przebiegu zdarzeń podczas porwania zamachu ciężarówką na jarmark.
https://www.sae.org/misc/pdfs/automated_driving.pdf
Autonomous driving is nothing new for trucks in agricultural and military applications, and should be available for passenger cars by 2020.
https://www.kth.se/forskning/artiklar/sjalvkorande-lastbilar-snart-pa-en-vag-nara-dig-1.634827
https://www.scania.com/group/en/scania-testar-sjalvkorande-fordon-i-verklig-drift/
http://www.nyteknik.se/fordon/sjalvkorande-bilar-kansligast-for-hackning-6538100#conversion-301591622
https://www.google.com/patents/US6032097
Scania Platooning
http://www.wired.co.uk/video/safety-the-self-driving-car
http://www.bluebird-electric.net/artificial_intelligence_autonomous_robotics/vislab_autonomous_vehicle_university_parma_italy_point_grey.htm
https://en.wikipedia.org/wiki/Automated_guided_vehicle
https://gazetawarszawska.com/index.php/zamach/2658-czy-ciezarowka-zamachu-w-berlinie-byla-zdalnie-sterowana
=================================================
Marsz 11 listopada - Czy przywódcy obcych państw boją się zamachu w Warszawie?
Sytuacja z marszem 11 listopada przypomina dość mocno sytuację z pochówkiem Prezydenta Lecha Kaczyńskiego, który to pogrzeb został chybcikiem przeniesiony z Warszawy do Krakowa – a to właśnie z powodu podejrzenia o zamach na uczestnikach pogrzebu w Warszawie. Wtedy nikt nie przyjechał – tak jak i teraz.
Zauważmy bardzo dziwną sytuację z PLL LOT – destrukcję systemu i cichą podmianę polskiego personelu na obcy. No i nadaktywność tam żydowskiego terrorysty Daniels`a.y
Tam, gdzie są żydzi, tam zawsze jest śmierć i zniszczenie.
Pamiętamy exponowanie znaków PLL LOT na żydowskiej paradzie w NY - USA. Przecież to jawna prowokacja wymierzona w państwa Bliskiego Wschodu skonfliktowane z Izraelem. Jej skutki mogą przebiegać wg. mechanizmu zestrzelenia rosyjskiego samolotu zwiadowczego w Syrii. Tam samoloty izraelskie podleciały pod ten rosyjski powolny, słabo manewrowy samolot — ściągnęły na siebie ostrzał rakiet, a potem odleciały. Ten stary IL-20 nie miał szans.
Polska jest postrzegana na Bliskim Wschodzie jako groźny pachołek Izraela. Jeśli nie można uderzyć Izraela to może wystarczy zaatakować tylko jego pachołka? A jeżeli terroryści muzułmańscy mieliby kłopoty logistyczne z terrorystycznym zaatakowaniem Warszawy – za pomocą np. dużego samolotu pasażerskiego, jako latającej bomby. To przecież Daniels, żydzi, Mossad są na miejscu, na Okęciu i pomogą muzułmanom w tym, aby taki zamach im się udał.
Red. Gazeta Warszawska.
Czy może będzie nowa hanuka, nuklearna hanuka nad Europą? ...
The Real Enemy of the Jews
“ ‘Prime Minister, I want to be sure that I understand what you are saying…You are saying that if ever Israel was in danger of being defeated on the battlefield, it would be prepared to take the region and the whole world down with it?’ Without the shortest of pauses for reflection, and in the gravel voice that could charm or intimidate American presidents according to need, Golda replied, “Yes, that’s exactly what I’m saying.” (p. xii)
================================
100 kompromitacji na 100-lecie niepodległości. Kiedyś państwo mogło, dziś dezerteruje
Andrzej Duda, prezydent RP (Agencja Gazeta, Fot: Kuba Atys)
Pełnomocnik ds. Narodowych Obchodów Setnej Rocznicy Odzyskania Niepodległości przyznaje, że Andrzej Duda weźmie udział tylko w części obchodów w Warszawie. Nic to, że jeszcze niedawno prezydent zapraszał wszystkich do stolicy na jeden, wspólny Marsz Niepodległości. W którym ostatecznie sam udziału nie weźmie. I w ogóle nie będzie go w Warszawie. Nie będzie też nikogo z zagranicznych przywódców.
Za sukces w Kancelarii Prezydenta uznano ponoć wizyty przywódców światowych... w ciągu roku. W ciągu ostatniego roku! Tyle że żadnej głowy państwa nie było w Warszawie od kilku miesięcy.
A jeszcze przed wakacjami pełnomocnik rządu ds. obchodów Jarosław Sellin mówił tak: - Wiadomo, że pan prezydent takie zaproszenia już formułuje, już zaprasza przywódców państw i myślę, że będzie bardzo godna reprezentacja świata na naszych obchodach w dniu 11 listopada.
No to dziś już wiadomo oficjalnie, że takiej reprezentacji nie będzie. Nie tylko godnej. Nie będzie żadnej.
Nie wiadomo zatem, czym od dwóch lat zajmowali się pracownicy Kancelarii Prezydenta RP. Na co wydali pieniądze (duuużo pieniędzy), ani dlaczego teraz dopiero przyznają się do tego, że 11 listopada nie będzie w Polsce żadnego zagranicznego przywódcy. A przecież zapowiedzi były huczne.
Jeśli idzie o udział Andrzeja Dudy w marszu, kilka razy Pałac Prezydencki zmieniał w tej sprawie wersje: że to "kalendarz" nie pozwala prezydentowi na udział we wspólnym Marszu Niepodległości (na który prezydent publicznie zapraszał), potem, że ze względu na brak udziału w nim polityków opozycji Duda także rezygnuje, a na końcu, że po prostu Pałac boi się ksenofobicznych, quasi-faszystowskich haseł i flag, którymi wymachiwać mogą niesubordynowane grupki narodowców. Jak co roku.
Ten bałagan dopełnia chaos wokół ustawy ustanawiającej 12 listopada dniem wolnym. Po poprawkach Senatu ustawa ta musi wrócić do Sejmu. Ten rozpoczyna kolejne posiedzenie dopiero 7 listopada. Źródła w PiS twierdzą, że rozważana jest opcja zwołania dodatkowego posiedzenia, by "nie stawiać prezydenta zupełnie pod ścianą".
Całe to zamieszanie to nie tylko kompromitacja głowy państwa. To kompromitacja państwa w ogóle.
Jak celnie zauważył publicysta WP Marcin Makowski: "Fakt, że państwo nie organizuje żadnego ponadpartyjnego marszu z okazji 11 listopada, a główny prym będą wtedy wiedli Narodowcy, jest po prostu osłabiający. Wszystko na ostatnią chwilę, w aurze niedoróbek. A były lata na przygotowania".
Duda nie miał odwagi zorganizować swojego marszu
Ważne dla Polski rocznice udało się organizować w poprzednich latach. Jednym ich forma się podobała, innym mniej, ale zwykle wszystko przebiegało zgodnie z planem i nie wzbudzało kontrowersji.
Największym sukcesem państwa polskiego było z pewnością huczne zorganizowanie 25-lecia pierwszych wolnych wyborów w Polsce. W tym dniu, 4 czerwca 2014 r., o Polsce było głośno na całym świecie. Do Warszawy (główne obchody odbyły się na Placu Zamowym) zjechali najważniejsi światowi przywódcy. Na czele z prezydentem USA Barackiem Obamą.
Miesiąc wcześniej, w maju, obchodzono 10-lecie obecności Polski w Unii Europejskiej. Na uroczystościach pojawili się wszyscy najważniejsi politycy w państwie (oprócz polityków PiS). To był jeden z ostatnich razów, gdy na państwowych uroczystościach spotkali się wszyscy żyjący polscy prezydenci. Do Warszawy przyjechał wówczas m.in. ówczesny szef Parlamentu Europejskiego, centralna część uroczystości odbywała się w Łazienkach Królewskich, a Polacy świętowali w całym kraju.
Bronisławowi Komorowskiemu można zarzucić mnóstwo rzeczy, ale nie to, że przynajmniej - jako prezydent - nie próbował organizować marszów i brać za nie odpowiedzialność. Taki marsz zwoływał np. z okazji Święta 3 maja. Pochód organizowano w głównym punkcie Warszawy, spod Placu Zamkowego w stronę Nowego Światu. Na szczęście dobrą tradycję przejął jego następca. Dlaczego nie można było powtórzyć jej 11 listopada?
Politycy PiS kpili z Komorowskiego za organizację akcji "Orzeł może" z okazji Święta Niepodległości. Ale przynajmniej były prezydent zdecydował się zorganizować własny marsz, pod państwową egidą, równoległy wobec Marszu Niepodległości. Zainicjował choćby pochód "Razem dla Niepodległej".
A dziś to narodowcy triumfują i po cichu kpią z Andrzeja Dudy, a polski prezydent - niestety - chowa głowę w piasek.
W tym roku, na 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości, Warszawa znów zostanie odziana w zielono-czarne dodatki, które zohydzają piękną, biało-czerwoną kreację. Niestety, dziś rozdartą. Jak w kultowym filmie Koterskiego.
Zobacz także: Zwrot ws. Marszu Niepodległości. Tomasz Siemoniak: tłumaczenia prezydenta są żenujące
https://opinie.wp.pl/100-kompromitacji-na-100-lecie-niepodleglosci-kiedys-panstwo-moglo-dzis-dezerteruje-6311490750732417a
https://gazetawarszawska.com/index.php/zamach/2312-marsz-11-listopada-czy-przywodcy-obcych-panstw-boja-sie-zamachu-w-warszawie
================================================
Wojna USA przeciwko Hiszpanii - zamach na Carrero Blanco ...
Wygląda na to, że elita lubi nikczemne daty dla Hiszpanii. Ostatnie wybory powszechne to 20N, rocznica morderstwa Jose Antonio i śmierć generała Franco, czy jesteś 20D, rocznica zamachu na prezydenta Hiszpanii, Carrero Blanco Ale co tak naprawdę się stało? Ten stary artykuł DN (już 10 lat!) Pomoże ci zrozumieć moment, w którym obecnie przechodzimy i powód tego zabójstwa.
ODKOPUJEMY TEN ARTYKUŁ PUBLIKOWANY PIERWOTNIE W DNIU 20 GRUDNIA 2005 R.
Portret Carrero Blanco, szefa rządu Hiszpanii w 1973 roku.
Czy możesz sobie wyobrazić, że to będzie teraz z Hiszpanii, jeśli nasza potężna armia będzie liczona jako pierwsza światowa potęga z bombą atomową? Czy nadal będą nas ignorować w Europie i na świecie? Czy możesz sobie wyobrazić, jak wyglądałoby nasze społeczeństwo, gdyby Konstytucja nie dopuszczała istnienia partii komunistycznych lub separatystycznych? Czy marksistowskie gangi, takie jak ETA, niszczące narkotyki w młodości, otrzymają taką samą zjadliwość? Najwyraźniej nie.
Cóż, to jest Hiszpania, którą ścigał Carrero Blanco iz tego powodu został zamordowany, aby pozostawić swobodę wszystkim, którzy ... chcieli demokracji? Żadnych dżentelmenów, bez względu na to, jak bardzo mówią nam reżimy, demokracja została zaprojektowana i rozwinięta przez sam ruch, ale demokracja z subtelnymi różnicami, które pozwoliłyby uniknąć straszliwego zła, które będziemy cierpieć. Chcę opowiedzieć o tym innym 11M, tym innym dziwnym ataku, który opuścił naród zmieniający naszą historię.
HISZPANIA, MOC JĄDROWY
Przez dwie dekady nasz kraj flirtował z najpotężniejszą bronią stworzoną przez człowieka: bombą atomową. W 1963 r. Ówczesny dyrektor Zarządu Energii Jądrowej, inżynier i admirał marynarki wojennej José María Otero Navascués, zlecił badanie na temat rzeczywistych możliwości, jakie nasz kraj musiał zbudować bombę atomową bez uprzedzania społeczności międzynarodowej. Ta odpowiedzialność przypadła profesorowi fizyki jądrowej i generałowi lotnictwa Guillermo Velarde.
Pierwsze wyniki to fiasko. Hiszpańscy specjaliści nie znali szczegółów technicznych dotyczących produkcji artefaktu. Posiadanie zdolności technicznej do produkcji pompy oznacza utrzymywanie wyższego statusu na świecie. Franco o tym wiedział. Ciernie przybite gwoździami do utrzymania brytyjskiego posiadania Gibraltaru lub marokańskich aspiracji do inwazji na nasze terytorium, kolejne rządy odmówiły podpisania Traktatu o proliferacji broni jądrowej (NPT), który zobowiązuje kraje sygnatariuszy do zrzeczenia się w nieskończoność wojskowych zastosowań energia jądrowa.
Fraga, Minister Informacji i Turystyki, pluskający w Palomares.
Trzy lata później, po słynnym incydencie z Palomares, który doprowadził Fragę Iribarne do noszenia przerażającego kostiumu kąpielowego, wypadek amerykańskiego samolotu w mieście Almeria, który stracił cztery wodorowe bomby na hiszpańskim terytorium, oznaczał nowy impuls do projektu. Hiszpańscy technicy, na czele z Velardem, znaleźli w okolicy resztki bomby, detonatory, które pozwoliły im rozwiązać wiele wątpliwości, które oni ukrywali. Szybko skopiowane, szczątki, które później zostały znalezione przez Amerykanów po ich operacji wyszukiwania, Broken Arrow, zostały zwrócone na stronę.
W 1968 r. Pierwszy hiszpański reaktor jądrowy "Coral-1", zdolny do pracy z plutonem klasy wojskowej, został zainstalowany w siedzibie JEN na uniwersytecie Ciudad Universitaria w Madrycie. Te szybkie reaktory pracują z tym materiałem lub z uranem wzbogaconym do 90% (U-235) Pierwsze gramy plutonu, jedyne na świecie, które nie były kontrolowane przez MAEA (Międzynarodowa Agencja Energii Atomowej, odpowiedzialna za zapewnienie nieproliferacja), ujrzała światło 12 miesięcy później, w 1969 roku, w absolutnej tajemnicy. Hiszpański sen był już rzeczywistością. Już w dekadzie lat siedemdziesiątych, hiszpańska rasa w poszukiwaniu "matki wszystkich bomb" wystrzeliła definitywnie.
W 1971 r. Wyższe Centrum Badań nad Obronnością Narodową (CESEDEN) opracowało poufny raport, w którym stwierdził w swoich wnioskach, że "Hiszpania może z powodzeniem uruchomić wojskową opcję jądrową". Zgodnie z tym badaniem nasz kraj mógłby szybko wyposażyć się w własną broń jądrową, korzystając z udogodnień, które już posiadał. Podkreślono znaczenie elektrowni Vandelló jako źródła wojskowego plutonu. Wreszcie, badanie wskazało na możliwość przeprowadzenia pierwszego testu jądrowego na Saharze, przy założeniu przybliżonego kosztu 8700 milionów peset w tym czasie. Uzyskanie wystarczającej ilości plutonu do zbudowania bomby (6 kg) w kraju, którego podglebienie zawierało drugie co do wielkości rezerwy naturalnego uranu w Europie, nie było już utopią.
Szczególną cechą było to, że Vandellós, który sadzę, ten sam, który doznał wypadku w 1989 r., Był z francuskiej technologii i użył naturalnego uranu. Ponadto ich odpady były idealne do przetworzenia i uzyskania większej ilości paliwa. W tym czasie Francja, jako siła atomowa, nie pozwoliła IAEA na sprawdzenie jej obiektów jądrowych. Fabryka została zainaugurowana po podpisaniu umowy o współpracy między Carrero Blanco a jego podziwianym generałem de Gaulle. José María de Areilza, ówczesny hiszpański ambasador w Paryżu, był odpowiedzialny za negocjowanie warunków cesji elektrowni za plecami amerykańskiego "przyjaciela".
Przed zabiciem Carrero Blanco przeprowadził wywiad z sekretarzem stanu USA Henry Kissingerem na ten temat. Admirał zawsze psuje ten projekt. Według niektórych poufnych raportów odtajnionych przez US Military Intelligence Service, Hiszpania przechowywała pluton, by wyprodukować bombę nuklearną, odwracając ją od kontroli IAEA. Amerykański sekretarz stanu, który nie skłonił Hiszpanii do podpisania swojej przynależności do NPT, dał jasny pogląd: potwierdzenie woli nuklearnej dla celów wojskowych Hiszpanii wymagało "ścisłej kontroli" nad tymi działaniami.
Zabójstwo Carrero Blanco.
20 grudnia 1973 r., W kilka miesięcy po tym, jak Franco mianował Carrero na stanowisko prezesa rządu, ETA usiłowała w środku Madrytu zakończyć życie wojska. Kilka dni później policja zidentyfikowała kilku członków komandosów Txikia, autorów ataku. Wśród nich Javier María Larrateguí Atxulo, José Miguel Argala (zamordowany w grudniu 1978 r.), José Igancio Múgica Arregui Ezquerra, czy Pedro Ignacio Pérez Wilson, znany również jako angielski.
Henry Kissinger.
W przeddzień przestępstwa Carrero i Kissinger wyraźnie zgodzili się, że treść ich rozmowy będzie trzymana w tajemnicy, nawet wśród wyższych urzędników ich administracji. Dialog dotyczył komunizmu i zimnej wojny, jak to wynika z dokumentów odtajnionych przez administrację amerykańską, a także projektu i tajnej notatki wysłanej przez Sekretarza Stanu do Białego Domu. Rozmowa, w teorii transkrybowana w całości i opisywana jako poufna tajemnica, ukazuje Sekretarza Stanu bardzo zainteresowanego rozmową o problemie Bliskiego Wschodu i Carrero bardzo zainteresowanym komunizmem: "Rosjanie najbardziej uciekają z tej sytuacji , Nie wiem, co myślisz, ale myślę, że komuniści są dziś tacy sami jak 50 lat temu. Twoje cele się nie zmieniły. Próbują osłabić niekomunistyczne kraje dla własnej korzyści ... "
Po wywiadzie Carrero Blanco wyraził uczucie, że został zagrożony. Amerykanie zaoferowali mu wszelką pomoc, gdyby Hiszpania zapomniała o swoim roszczeniu do uzyskania energii jądrowej i podpisała się pod NPT. Rozmowy między obu wzrosły, Kissinguer powiedział, że Hiszpania staje się niebezpiecznym narodem, na co Carrero odpowiedział, obniżając ton, że Hiszpania stała się ważnym narodem. Kissinguer skazał: "Tak, ale kiedy Hiszpania jest ważna, jest niebezpieczna" 24 godziny po tym napiętym wywiadzie i hiszpańskiej odmowie poddania się swoim twierdzeniom Carrero został zamordowany, jego śmierć z rąk początkującej marksistowskiej grupy jest ściśle związana z jeden z włoskich prezydentów Aldo Moro porwany, torturowany i zamordowany przez Czerwone Brygady po rozmowie z Kissinguerem.
Aldo Moro, między łzami, powiedział swojej żonie, że był zagrożony przez amerykańskiego sekretarza stanu. Żadna z teorii tłumaczących zabójstwo hiszpańskiego prezydenta nie dostarczyła wystarczających dowodów. Trzydzieści lat po zabójstwie ETA pojawiły się doniesienia, które krążyły wśród hiszpańskich służb szpiegowskich, zgodnie z którymi CIA była w stanie pomóc terrorystom ETA. Jeden z dokumentów wskazywał, że Amerykanie przywieźli kilka min z Fort Bliss, aby zwiększyć ładunek wybuchowy, który członkowie ETA umieścili na ulicy Claudio Coello. Tego ranka, 20 grudnia w Madrycie, prezydent Carrero Blanco udał się do jego domu po wysłuchaniu mszy w kościele w San Francisco de Borja, jak to było w jego zwyczaju. Jego samochód, czarna Dodge Dart, przybył na ulicę Claudio Coello, a ogromna eksplozja spowodowała, że pojazd przekroczył 20 metrów, aż spadł na wewnętrzny taras rezydencji prowincjała jezuitów. Carrero i dwie inne osoby zostały zabite.
Z ulicy był tylko duży krater, który szybko wypełnił się wodą i intensywnym zapachem gazu, który z początku sprawił, że reporterzy uznali, że doszło do wypadku. Kissinger natychmiast poinformował, co stało się z prezydentem Nixonem i zrobił to w tajnej notatce 6720, którą napisał przy wsparciu Rady Bezpieczeństwa Narodowego Stanów Zjednoczonych. "Hiszpański prezydent (premier) Luis Carrero Blanco został zamordowany" rozpoczął tekst i znamy dziś zarówno projekt, jak i ostateczny tekst przekazany Waszyngtonowi. "Śmierć prezydenta Carrero Blanco dziś rano eliminuje połowę podwójnej sukcesji, którą Franco zorganizował, aby go zastąpić.
Carrero miał nadal być szefem rządu, a książę Juan Carlos, który został wyznaczony spadkobiercą w 1969 roku, miał zostać głową państwa po śmierci lub niezdolności Franco, "Kissinger napisał na początku, że później przekroczył słowo prezydent. Następnie napisał: "Jeśli dzisiejszy incydent doprowadziłby do rozpowszechnionej działalności terrorystycznej, Franco mógłby skłaniać się ku wojsku w poszukiwaniu następnego premiera. ... Franco będzie miał trudności ze znalezieniem innej osoby, w której może zaufać. "
Trzy dni później CIA wydała ściśle tajny biuletyn uspokajający Biały Dom, że "ogólna (hiszpańska) atmosfera stała się bardziej normalna po pogrzebie premiera Carrero.Policja zidentyfikowała sześciu baskijskich terrorystów jako zabójców i podejmuje kroki w celu ich powstrzymania. " W hiszpańskich służbach szpiegowskich rozprawa została rozpowszechniona dzięki raportowi dostarczonemu prokuratorowi Sądu Najwyższego Fernando Herrero Tejedorowi o rzekomym zaangażowaniu CIA i DIA (odpowiednio amerykańskich służb cywilnych i wojskowych).
Co ciekawe, Herrero Tejedor, który był także Ministrem Generalnym Ruchu, zmarł półtora roku później w dziwnym wypadku drogowym, kiedy ciężarówka została wyrzucona na jego pojazd na kilometrze 108 autostrady z Madrytu do La Coruña, w ciągu Adanero We wspomnianym raporcie, który został przekazany Prokuratorowi Generalnemu, był on świadomy "przybycia do ówczesnej bazy północnoamerykańskiej w Torrejón (Madryt) dziesięciu przeciwpancernych min lądowych z Fort Bliss" w Stanach Zjednoczonych.Specyfiką tych kopalń było to, że wyposażono je w niezwykle czułe czujniki akustyczne i elektrotermiczne, które można kontrolować za pomocą pilota po wykryciu pewnego ciepła lub dźwięku. Te kopalnie, niezwykle wyrafinowane do tego czasu, nie wymagały kabli i były już używane, choć w mniej zaawansowanej wersji, w obronie Quang Tri (Wietnam).
Po przybyciu do Torrejón de Ardoz miejsce pobytu artefaktów było mylące i na pewno nikt nie wiedział, gdzie się znajdują. W raporcie spekulowano na temat możliwości, że zamierzali oni usiłować podważyć niektóre "wysokie osobistości", w tym głowę państwa, generała Francisco Franco. Żaden z dokumentów, które krążyły przed zamachem, nie sugerował jednak, że adresatem był Prezydent Rządu, Carrero Blanco. Po zabójstwie Admirała w tajnych służbach spekulowano, że jedna lub dwie miny przeciwpancerne mogły zostać umieszczone poprzedniej nocy w tunelu, który członkowie ETA wykopali na ulicy Claudio Coello w Madrycie.
W tym czasie odpowiedzialny za militarne służby informacyjne i policję dowodził, że zielone światło, które sprawiło, że "poleciał" do Carrero, otrzymał sam Kissinger, gdy zauważył rozbieżność między projektem transformacji politycznej narzuconej przez Waszyngton i planowaną. przez admirała. Sama organizacja terrorystyczna ETA nie pomogła dokładnie wyjaśnić tajemnicę ataku. Zawsze nawiązywał do tego, że był w posiadaniu "głębokiego gardła", "trzeciego człowieka", którego tożsamość nigdy nie była znana, i że mógł pracować dla jednej lub kilku usług w tym samym czasie. To on poinformował ETA o zwyczajach i drogach Admirała, co ułatwiło organizację ataku. Rok później autorzy ataku, którzy najczęściej schronili się w kraju baskijsko-francuskim, opublikowali książkę pod tytułem Operacja Ogre pod pseudonimem Eva Forest, w której przedstawili swoją wersję opowiadania, opisując, w jaki sposób możliwość zakończenia Carrero została zasugerowana im przez osoby spoza organizacji, niektóre z nich zagraniczne (The Transition, 1986, The People's Weapon).
Większość z nich skorzystała z amnestii z marca 1977 r. Oczywistym jest, że walka baskijskiego nacjonalizmu przeciwko energii jądrowej i interesom Waszyngtonu jest przypadkowa. ETA rozpocznie krucjatę w szczególności przeciwko głównej siedzibie Lemoniz, atakując i zabijając inżynierów i pracowników podczas różnych ataków, dopóki nie zostaną zamknięci. Według dokumentów odtajnionych po 25 latach śmierci Carrero, to właśnie w tym zakładzie Hiszpania będzie robiła ostateczną broń.
Projekty są kontynuowane.
Ale ci, którzy wierzyli, że śmierć Franco zamierza przypuszczać istotną zmianę przedjądrza hiszpańskiego stanowiska, były w błędzie. Naciski Ameryki Północnej, już z udziałem Jamesa Cartera na prezydenta, tak, że Hiszpania podpisała NPT, kontynuowała.Jednak w 1976 r. Hiszpański minister spraw zagranicznych José María de Areilza ponownie uznał, że nasz kraj będzie w stanie wyprodukować bombę "w ciągu siedmiu lub ośmiu lat, jeśli się do tego dostosujemy. Nie chcemy być ostatni na liście. "
Wątpliwości stały się o wiele bardziej intensywne, gdy w 1977 r. Publicznie znany był zakres technologiczny obiektów jądrowych zaplanowanych dla tak zwanego Centrum Badań Jądrowych w Soria (CINSO) w mieście Kuba de la Solana. "Projekt został zatwierdzony 45 dni po śmierci Franco w Radzie Ministrów pod przewodnictwem Ariasa Navarro. Amerykańscy naukowcy bali się dowiedzieć, że w pilotażowej instalacji zaprojektowanej do przekształcania uranu w pluton można by wyprodukować 140 kg rocznie.
Ówczesny minister obrony, Agustín Rodríguez Sahagún, był jednym z wielkich promotorów tego planu, dzięki sympatii cieszących się wysokim poziomem dowódców wojskowych przeszkolonych w tym celu od lat 50. "- mówi Ladislao Martínez, rzecznik ekologii w działaniu , Ale Jimmy Carter nie chciał, aby nowy kraj przyłączył się do wyścigu zbrojeń, którego próbował powstrzymać. Z tego powodu w swoich czterech latach mandatu (1976-1980) podjął autentyczną kampanię przeciwko państwom, które nie podpisały NPT. Ponadto Stany Zjednoczone miały obsesję na punkcie tego, że IAEA dokonała inspekcji hiszpańskich podejrzanych obiektów: w przypadku uniemożliwienia tej kontroli USA zamroziłyby eksport wzbogaconego uranu do naszego kraju, co oznaczałoby rozpad przemysłu cywilnych elektrowni jądrowych, które już działały.
Ostatecznie 1 kwietnia 1981 r. Hiszpania zaakceptowała warunki nałożone przez Amerykanów i podpisała z MAEA porozumienie w sprawie środków bezpieczeństwa w celu poddania tych obiektów stałej weryfikacji. Co ciekawe, decyzja ta została przyjęta 23 lutego tego samego dnia w próbie puczu podpułkownika Tejero. Ta decyzja była ostatnią hiszpańską okazją do zdobycia własnej broni jądrowej. Podpisanie traktatu w 1987 r. Przez rząd Felipe Gonzáleza uważane jest za coś już czysto symbolicznego.
Jak widzimy, w krajowym złomowaniu, które cierpimy we wszystkich klasach, lewica, radykalna i separatystyczna służy każdemu, kto chce zniszczyć Hiszpanię. Oto historia, która nie będzie się liczyła w serii "Cuentame", dzięki której pokolenia ignoranckiej młodzieży i kanapowe ziemniaki uwierzą, że ETA wykonała wielką służbę na rzecz wolności, mordując Carrero Blanco. Całe błogosławieństwo zabójstwa.
Juanjo Pérez. DN Valencia.
20 grudnia 2005 r.
Luis Carrero Blanco – ZAMACH
http://www.gazetawarszawska.eu
http://democracianacional.org/dn/el-20d-el-otro-11m-que-cambio-nuestra-historia/?utm_campaign=shareaholic&utm_medium=twitter&utm_source=socialnetwork
========================
Parece que a la élite le gustan las fechas nefastas para España. Las pasadas elecciones generales fueron el 20N, Aniversario del asesinato de Jose Antonio y del fallecimiento del General Franco, estás son el 20D, Aniversario del asesinato del presidente de España, Carrero Blanco ¿Pero que pasó realmente entonces? Este viejo artículo de DN (¡10 años ya!) te ayudará a entender el momento que atravesamos actualmente y el porqué de aquel magnicidio.
REPRODUCIMOS ESTE ARTICULO PUBLICADO ORIGINALMENTE EL 20 DE DICIEMBRE DEL 2005.
Retrato de Carrero Blanco, Jefe del Gobierno de España en 1973.
¿Se imaginan que sería ahora de España si nuestro potente ejercito contase como las primeras potencias mundiales con la bomba atómica? ¿Seguirían ninguneandonos en Europa y el mundo?¿Se imaginan como sería nuestra sociedad si la Constitución no hubiese permitido la existencia de partidos comunistas o separatistas? ¿Las bandas marxistas como ETA, los estragos de la droga en la juventud se hubiesen dado con igual virulencia? Evidentemente no.
Bien pues esta es la España que Carrero Blanco persiguió y por ello fue asesinado, para dejar el camino libre a todos aquellos que… ¿querían la democracia? No señores, por mucho que nos cuenten los voceros del régimen la democracia fue diseñada y gestada desde el propio Movimiento pero una democracia con sutiles diferencias que hubiesen evitado algunos terribles males que vamos a padecer. Quiero hablarles de ese otro 11M, ese otro atentado extraño que izquierdizó la nación cambiando nuestra historia.
ESPAÑA, POTENCIA NUCLEAR
Durante dos décadas nuestro país estuvo coqueteando con el arma más potente creada por el ser humano: la bomba atómica. En 1963, el entonces director de la Junta de Energía Nuclear, el ingeniero y almirante de la Armada José María Otero Navascués, encargó un estudio sobre las posibilidades reales que tenía nuestro país de construir una bomba atómica sin alertar a la comunidad internacional. Esta responsabilidad recayó en el catedrático de Física Nuclear y general de Aviación, Guillermo Velarde.
Los primeros resultados fueron un fiasco. Los especialistas españoles no conocían los detalles técnicos para la fabricación del artefacto . Poseer la capacidad técnica para fabricar la bomba, significa detentar un estatus superior en el mundo. Y Franco lo sabía. Con espinas clavadas como el mantenimiento de la posesión británica de Gibraltar o las aspiraciones marroquíes de invadir nuestro territorio, los sucesivos gobiernos se negaron a firmar el Tratado de Proliferación Nuclear (TNP) que obliga a los países signatarios a renunciar indefinidamente a las aplicaciones militares de la energía nuclear.
Fraga, ministro de Información y Turismo, chapoteando en Palomares.
Tres años después, tras el conocido incidente de Palomares que llevo a Fraga Iribarne a lucir un espantoso traje de baño, el accidente de un avión norteamericano en la localidad almeriense perdiendo sobre territorio español cuatro bombas de hidrógeno, supuso un nuevo impulso al proyecto. Los técnicos españoles, encabezados por Velarde, encontraron en la zona restos de la bomba , los detonadores que les permitieron resolver las muchas dudas que albergaban.Rápidamente copiados se volvieron a depositar en el lugar los restos que más tarde hallarían los norteamericanos tras su operación de búsqueda, Broken Arrow.
En 1968 se instala en la sede de la JEN, en la Ciudad Universitaria de Madrid, el primer reactor rápido nuclear español, el Coral-1, con capacidad para trabajar con plutonio de grado militar.Estos reactores rápidos funcionan con este material o con uranio enriquecido al 90% (U-235) Los primeros gramos de plutonio, los únicos en el mundo que no fueron fiscalizados por la OIEA (Organismo Internacional de la Energía Atómica, encargada de velar por la no proliferación), vieron la luz 12 meses más tarde, en 1969, en el más absoluto de los secretos. El sueño español ya era una realidad. Ya en la década de los 70, la carrera española en busca de “la madre de todas las bombas” se disparó definitivamente.
En 1971, el Centro Superior de Estudios de la Defensa Nacional (CESEDEN), elaboró un informe confidencial en el que señalaba en sus conclusiones que “España podía poner en marcha con éxito la opción nuclear militar”. Según este estudio, nuestro país podía dotarse rápidamente de su propio armamento nuclear utilizando las instalaciones de las que ya disponía. Se subraya la importancia de la central de Vandellós como fuente de plutonio militar. Por último, el estudio indicaba la posibilidad de realizar la primera prueba nuclear en el desierto del Sáhara, con un coste aproximado de 8.700 millones de pesetas de entonces. La obtención del plutonio suficiente para construir la bomba (6 kilos), en un país cuyo subsuelo contenía las segundas reservas de uranio natural de Europa, ya no era una utopía.
Se daba la particularidad de que la central de Vandellós I, la misma que sufrió un accidente en 1989, era de tecnología francesa y utilizaba uranio natural. Además, sus residuos eran ideales para ser reprocesados y obtener más combustible. En aquella época Francia, como potencia atómica, no permitía a la OIEA inspeccionar sus instalaciones nucleares. La central se inauguró después de un acuerdo de colaboración firmado entre Carrero Blanco y su admirado general De Gaulle. José María de Areilza, entonces embajador español en París, fue el encargado de negociar los términos de la cesión del uso de la central a espaldas siempre del “amigo” americano.
Antes de ser asesinado, Carrero Blanco mantuvo una entrevista con el secretario de Estado norteamericano, Henry Kissinger, sobre este tema. El almirante siempre mimó este proyecto.Según algunos informes confidenciales desclasificados por el Servicio de Inteligencia Militar de EEUU, España estaba almacenando plutonio para fabricar una bomba nuclear, desviándolo de los controles de la OIEA. El secretario de Estado americano, que no consiguió que España firmase su adhesión al TNP, sí se llevó clara una idea: la confirmación de la voluntad nuclear con fines militares de España hacía necesario un “estrecho control” sobre estas actividades .
El asesinato de Carrero Blanco.
El 20 de diciembre de 1973, meses después de que Franco hubiera nombrado a Carrero como presidente del Gobierno, ETA atentaba en pleno Madrid acabando con la vida del militar. A los pocos días, la policía identificaba a varios miembros del comando Txikia, autores del atentado.Entre ellos, Javier María Larrateguí Atxulo, José Miguel Argala (asesinado en diciembre de 1978), José Igancio Múgica Arregui Ezquerra, o Pedro Ignacio Pérez Wilson, también conocido como el inglés.
Henry Kissinger.
La víspera del crimen, Carrero y Kissinger habían pactado explícitamente que el contenido de su conversación lo mantendrían secreto, incluso entre los altos cargos de sus respectivas administraciones. El diálogo giró entorno al comunismo y la guerra fria, según figura entre los documentos desclasificados por la Administración norteamericana, lo mismo que el borrador y la nota secreta que el Secretario de Estado envió a la Casa Blanca. La conversación, en teoría transcrita en su integridad y calificada de secreto sensible muestra a un secretario de Estado muy interesado en hablar del problema de Oriente Medio ya un Carrero muy preocupado con el comunismo: “Los rusos son los que más están sacando de esta situación. No sé qué piensa usted, pero creo que los comunistas son iguales hoy que hace 50 años. Sus objetivos no han cambiado.Están intentando debilitar a los países no comunistas para su propio beneficio…”.
Tras la entrevista Carrero Blanco transmitió la sensación de que había sido amenazado. Los estadounidenses le ofrecieron todo tipo de ayuda si España olvidaba su pretensión de convertirse en potencia nuclear y suscribía el TNP. La conversación entre ambos subió de tono, Kissinguer afirmó que España se estaba convirtiendo en una nación peligrosa, a lo que Carrero replicó, rebajando el tono que lo que sucedía era que España se estaba convirtiendo en una nación importante. Kissinguer sentenció: “Si pero es que cuando España es importante, es peligrosa” 24 horas después de esta tensa entrevista y de la negativa española de ceder en su pretensiones Carrero era asesinado, su muerte a manos de un incipiente grupo marxista guarda mucha relación con la del presidente italiano Aldo Moro secuestrado, torturado y asesinado por las Brigadas Rojas tras una entrevista con Kissinguer.
Aldo Moro, entre sollozos contó a su mujer que fue amenazado por el secretario de estado americado. Ninguna de las teorías para explicar el asesinato del presidente español han aportado pruebas suficientes. Treinta años después del magnicidio de ETA, existen informes que circularon entre los servicios de espionaje españoles, según los cuáles la CIA pudo ayudar a los terroristas etarras. Uno de los documentos apuntaba que los americanos trajeron desde Fort Bliss varias minas para potenciar el explosivo que los etarras pusieron en la calle Claudio Coello. Aquella mañana del 20 de diciembre en Madrid, el presidente Carrero Blanco se dirigía a su domicilio después de oír misa en la iglesia de San Francisco de Borja, como era su costumbre. Su coche, un Dodge Dart negro, llegó a la calle Claudio Coello y una tremenda explosión lanzó al vehículo a más de 20 metros de altura hasta caer en una terraza interior de la residencia del provincial de los Jesuitas. Carrero y otras dos personas resultaron muertas.
Desde la calle sólo se percibía un gran cráter que rápidamente se llenó de agua y un intenso olor a gas que en un primer momento hizo pensar a los periodistas que allí acudieron que había sido un accidente. Kissinger comunicó de inmediato lo sucedido al presidente Nixon y lo hizo en el memorándum secreto 6720 que escribió con el apoyo del Consejo de Seguridad Nacional de Estados Unidos. “El presidente español (Primer Ministro), Luis Carrero Blanco, ha sido asesinado” comenzaba el texto y del que hoy conocemos tanto el borrador como el texto definitivo transmitido a Washington. “La muerte del presidente Carrero Blanco esta mañana elimina la mitad de la doble sucesión que Franco había organizado para sustituirle.
Carrero iba continuar como el jefe del gobierno y el príncipe Juan Carlos, que había sido designado heredero en 1969, iba a convertirse en jefe del Estado después de la muerte o incapacidad de Franco”, escribió inicialmente Kissinger que luego tachó la palabra presidente. Luego escribió: “Si el incidente de hoy diera como resultado una actividad terrorista generalizada, Franco podría inclinarse por mirar hacia los militares en busca del siguiente Primer Ministro. …Franco tendrá dificultades para encontrar a otra persona en la que pueda depositar tanta confianza”.
Tres días más tarde la CIA emitía un boletín de máximo secreto en el que tranquilizaba a la Casa Blanca al informar que “la atmósfera general (española) se ha vuelto más normal después del funeral del primer ministro Carrero. La policía ha identificado a seis terroristas vascos como los asesinos y están dando los pasos para detenerlos”. En los servicios de espionaje españoles circuló la tesis avalada por un informe entregado al Fiscal del Tribunal Supremo Fernando Herrero Tejedor, acerca de la supuesta implicación de la CIA y la DIA (servicios civiles y militares norteamericanos, respectivamente).
Curiosamente Herrero Tejedor, que era también ministro Secretario general del Movimiento, murió año y medio después en un extraño accidente de tráfico cuando un camión se echó encima de su vehículo en el kilómetro 108 de la carretera de Madrid a La Coruña, en el término de Adanero. En el citado informe que fue entregado al Fiscal General se daba cuenta de “la llegada a la base entonces norteamericana de Torrejón (Madrid) de diez minas terrestres anti-tanque procedentes de Fort Bliss” en EE UU. La particularidad de estas minas era que iban provistas de sensores acústicos y electrotérmicos extremadamente sensibles, capaces de ser manejadas por control remoto tras detectar determinado calor o sonido. Estas minas, extremadamente sofisticadas para la época no precisaban cables, y ya habían sido empleadas, aunque en una versión menos avanzada, en la defensa de Quang Tri (Vietnam).
Tras su llegada a Torrejón de Ardoz el paradero de los artefactos fue confuso, ya ciencia cierta nadie sabía donde se encontraban. El informe especulaba sobre la posibilidad de que fuesen destinadas para atentar contra algunas “altas personalidades”, incluido el Jefe del Estado, general Francisco Franco. Sin embargo, en ninguno de los documentos que circularon antes del magnicidio se insinuaba la posibilidad de que el destinatario fuese el Presidente del Gobierno, Carrero Blanco. Después del asesinato del Almirante en los servicios secretos se especuló con que una o dos de las minas anti-tanques pudieron haber sido colocadas la noche anterior en el túnel que los etarras habían excavado en la calle madrileña de Claudio Coello 104.
En esa época responsables de los servicios de información militares y de la Policía sostuvieron que la luz verde de hacer “volar” a Carrero la dio el propio Kissinger, cuando constató la divergencia de fondo entre el diseño de transición política impuesta por Washington y la pensada por el Almirante. La propia organización terrorista ETA no ha contribuido precisamente a dilucidar el misterio del atentado. Siempre ha aludido a que estaba en posesión de una “garganta profunda”, un “tercer hombre”, del que nunca se supo la identidad, y que pudo haber trabajado para uno o varios servicios a la vez. Fue éste quien informó a ETA de los hábitos e itinerarios del Almirante, que facilitaron la organización del atentado. Un año más tarde los autores del atentado, que en su mayoría se refugiaban en el País Vasco-francés, publicaron un libro, Operación Ogro, bajo el pseudónimo de Eva Forest, en el que exponían su versión de la historia, en él detallan cómo la posibilidad de acabar con Carrero, les fue sugerida por personas fuera de la organización, alguna de ellas extranjera (La Transición. 1986, El Arma del Pueblo).
La mayoría de ellos se benefició de la amnistía de marzo de 1977. Lo que es evidente es que la lucha del nacionalismo vasco contra la energía nuclear y los intereses de Washington son coincidentes. ETA iniciará una cruzada en especial contra la central de Lemoniz, atentando y asesinando a ingenieros y trabajadores en diversos atentados hasta lograr su cierre. Según los documentos desclasificados tras los 25 años de la muerte de Carrero seria en esta central donde España estaría elaborando su arma definitiva.
Los proyectos continúan.
Pero los que creían que la muerte del Franco iba a suponer un cambio significativo de la postura pronuclear española se equivocaron. Las presiones norteamericanas, ya con James Carter como presidente para que España firmara el TNP continuaron. Sin embargo, en 1976, el ministro de Asuntos Exteriores hispano, José María de Areilza, volvió a reconocer que nuestro país estaría en condiciones de fabricar la bomba “en siete u ocho años si nos pusiéramos a ello. No queremos ser los últimos en la lista”.
Las dudas se hicieron mucho más intensas cuando en 1977 se conoció públicamente el alcance tecnológico de las instalaciones nucleares previstas para el llamado Centro de Investigación Nuclear de Soria (CINSO), en la localidad de Cuba de la Solana. “El proyecto se aprobó 45 días después de la muerte de Franco en un Consejo de Ministros presidido por Arias Navarro. Los investigadores norteamericanos se asustaron al averiguar que en la planta piloto ideada para convertir el uranio en plutonio se podían hacer 140 kilos al año.
El entonces ministro de Defensa, Agustín Rodríguez Sahagún, fue uno de los grandes impulsores de este plan gracias a las simpatías que gozaba por parte de altos mandos militares formados desde los años 50 para este fin”, asegura Ladislao Martínez, portavoz de Ecologistas en Acción.Pero Jimmy Carter no estaba dispuesto a que un nuevo país se sumara a la carrera armamentística que él trataba de frenar. Por eso, en sus cuatro años de mandato (1976-1980) emprendió una auténtica campaña contra los estados que no habían suscrito el TNP. Además, Estados Unidos estaba obsesionado con que la OIEA inspeccionara las instalaciones sospechosas españolas: en caso de impedir esta inspección, EEUU congelaría las exportaciones de uranio enriquecido a nuestro país, lo que supondría el parón industrial de las centrales nucleares civiles que ya funcionaban.
Finalmente, el 1 de abril de 1981, España acabó aceptando las condiciones impuestas por los norteamericanos y firmó un acuerdo de salvaguardias con la OIEA para someter estas instalaciones a verificación constante. Curiosamente, esta decisión fue adoptada el 23 de febrero anterior, el mismo día de la intentona golpista del teniente coronel Tejero. Esta decisión supuso la última oportunidad española para dotarse con armamento nuclear propio. La firma del Tratado en 1987 por parte del Gobierno de Felipe González, se considera algo ya puramente simbólico.
Como vemos nuevamente, en el desguace nacional que padecemos en todos los ordenes, la izquierda, radical y separatista sirve a todo aquel que quiera destruir a España. Esta es la historia que no contaran en “Cuentame” serie gracias a la cual las generaciones de jóvenes ignorantes y teleadictos creerán que ETA hizo un gran servicio a la libertad asesinando a Carrero Blanco. Toda una bendición de magnicidio.
Juanjo Pérez. DN Valencia.
20 de diciembre del 2005.
http://democracianacional.org/dn/el-20d-el-otro-11m-que-cambio-nuestra-historia/?utm_campaign=shareaholic&utm_medium=twitter&utm_source=socialnetwork
Minuto a minuto
Miércoles, 19 de diciembre, 18 horas.
Llovizna en Madrid, se está mal en la calle. Los dos electricistas (etarras), con los monos sucios de barro, apoyan la escalera en la fachada del número 104 de la calle de Claudio Coello y, con gesto de fastidio, empiezan a tender unos cables en la pared, hacia la esquina con Diego de León. Los porteros de los inmuebles vecinos se asoman, preguntan para qué es todo aquello. Ellos dicen que en el sótano del 104 hay un escultor que necesita potencia industrial.
Jueves, 20 de diciembre, 8 horas.
Los dos electricistas (etarras) conectan un extremo del cable a una batería y comprueban que el mecanismo funciona. Luego se van a desayunar a la cafetería “Chikito”. A eso de las 8:30, otro electricista (etarra) estaciona un Austin Morris 1300 en doble fila, exactamente delante del número 104 de Claudio Coello. Quien quiera pasar por allí tendrá que reducir la velocidad si no quiere rayar la pintura del coche. Más o menos a esa hora, el presidente del Gobierno, almirante Luis Carrero Blanco, se dispone a salir de su casa, en la calle de los Hermanos Bécquer. Sube a su Dodge-Dart negro y blindado, matrícula PMM-16416, y se dirige a la cercana Iglesia de los Jesuitas de Serrano para oír Misa de nueve. Lleva haciéndolo exactamente así desde hace años.
9:00 horas.
El presidente ocupa el tercer banco del templo. Como siempre. Comulga, también como siempre, y sale de la Iglesia a las 9:25. En ese instante, un electricista (etarra) aguarda en la esquina de Claudio Coello con Diego de León, observando sin pestañear lo que pasa en la primera de esas dos calles. Otro etarra espera en la esquina de enfrente con una cartera en la que se oculta un dispositivo eléctrico.
9:35 horas.
El coche del Almirante dobla la esquina de Juan Bravo con Claudio Coello. Regresa a su domicilio. Como todos los días. Le sigue otro Dodge-Dart con los escoltas. El automóvil de Carrero Blanco se detiene unos segundos para permitir que una mujer, que lleva de la mano a una niña pequeña, cruce la acera. El chófer del Presidente, José Luis Pérez Mógena, se da cuenta de que hay un coche pequeño aparcado en doble fila hacia la mitad de la calle: acciona el intermitente derecho y reduce la velocidad para pasar sin rayar la carrocería.
9:36 horas.
El electricista (etarra) que lleva el dispositivo eléctrico oye la voz nerviosa de su compañero etarra: “¡Ahora!”, y acciona el mecanismo. El conductor del coche que va detrás del Dodge-Dart de Carrero se queda lívido al ver cómo la calle, la calzada gris, se pone literalmente de pie delante de su parabrisas. Todo tiembla y se oye un ruido sordo, como un trueno lejano, que dura dos o tres segundos. El conductor mete la marcha atrás y, cuando está a punto de retroceder, cae sobre su vehículo un infierno de piedras, cascotes, ladrillos y trozos de asfalto, que hiere a uno de los escoltas que van en el asiento de atrás. El Dodge Dart negro en el que viajaba Carrero Blanco se elevó a una altura de 20 metros pese a sus 2.300 kilos de peso. Al mismo tiempo, los electricistas (etarras) echan a correr hacia Diego de León. Los pocos transeúntes que se asoman a ver qué ha pasado se cruzan con ellos y les oyen gritar: “¡Gas, gas! ¡Ha sido el gas!”. Los electricistas (etarras) suben a un coche en marcha y desaparecen.
9:40 horas.
El Padre Jiménez Berzal, jesuita, llega a la carrera, con los Santos Óleos, a la terraza en donde ha caído el Dodge-Dart. Ve que, entre el amasijo de hierros, asoman dos manos; les da la extremaunción a toda prisa, sin saber de qué o de quiénes se trata. Luego vuelve al edificio y se tropieza con otros jesuitas y con dos hombres que suben las escaleras a todo correr. Uno es el inspector Alonso, de la escolta presidencial. El otro viene ensangrentado. Alonso grita: “¡Policía!” y se abre paso a empujones. Y un segundo después, al ver lo que queda del coche que sigue humeando en la terraza, con las ruedas hacia el cielo, se le quiebra la voz: “¡Y ése es el coche del Presidente!”. Minutos después llegan los bomberos y, con mucho esfuerzo, sacan a los tres ocupantes. Alguien se fija en que el intermitente derecho del vehículo no ha dejado de funcionar.
9:55 horas.
Una ambulancia llega a la clínica Francisco Franco con las tres víctimas. Una vive aún: es el chófer, José Luis Pérez Mógena, que dura apenas unos minutos más. Los otros dos, el inspector Bueno (escolta del Almirante) y el Presidente del Gobierno, llegan ya muertos. Carrero está pálido y con un leve color violáceo, pero no sangra ni muestra heridas graves. Tan sólo las piernas llaman la atención: tiene los pies colocados en una posición imposible, retorcidas hacia atrás, como las de un muñeco roto por la crueldad de un niño, pero no parece ocurrirle nada más. Sin embargo, cuando el Director de la Clínica, Manuel Hidalgo, apoya levemente su mano sobre el pecho del Presidente, el tórax cede “como si estuviese vacío debajo del abrigo”, dice el médico. Carrero ha muerto en el acto, literalmente reventado por dentro.
11:00 horas.
El Vicepresidente del Gobierno, Torcuato Fernández-Miranda, llega al Palacio de El Pardo para darle a Franco la noticia. El Generalísimo se estremece en silencio. No dice una sola palabra.
Fueron acusados de aquel asesinato los etarras José Ignacio Abaitua Gomeza “Marquín”, José Miguel Beñarán Ordeñara “Argala”, Pedro Ignacio Pérez Beotegui “Wilson”, Javier María Larreategui Cuadra “Atxulo”, José Antonio Urruticoechea Bengoechea “Josu” y Juan Bautista Eizaguirre Santiesteban “Zigor”, todos ellos refugiados en Francia y, en aquella época, protegidos por este país.
| ETA reunió en Madrid a más de 30 militantes para matar a Carrero |
El Mundo. 20 diciembre de 2.003
Cuando se cumplen 30 años del asesinato de Carrero Blanco EL MUNDO desvela nuevos datos sobre los preparativos de ETA en Madrid y de la denominada ‘operación Ogro’. Tres décadas después persisten numerosas incógnitas en torno al magnicidio de quien iba a ser el sustituto de Franco.
El operativo de ETA en Madrid para asesinar al presidente Luis Carrero Blanco contó con la participación de más de 30 militantes, al margen de colaboradores de la extrema izquierda que se oponían al Régimen. Según EL MUNDO, que ha tenido acceso a los archivos policiales de la época, una persona próxima a la escritora Eva Forest y vinculada a la Platajunta fue la que facilitó a los terroristas la información de que el delfín de Franco asistía todos los días a misa, a la misma hora y sin apenas escolta.
La información facilitada al comando de ETA por esta persona, de quien se sigue desconociendo su identidad 30 años después, supuso la muerte del entonces vicepresidente del Gobierno y protector del Régimen franquista cuando desapareciera el Caudillo. ETA proyecta primero un plan para secuestrarle, pero cuando es ascendido a presidente del Gobierno el 9 de junio de 1973 y aumenta su protección, la banda opta por el asesinato.
Argala y Wilson llevaban en Madrid desde abril de 1972 realizando la misión de captación de información para futuros atentados. Genoveva Forest, que comenzaba a ser conocida como La Rubia por su melena dorada, decidió colaborar con los militantes de ETA dando cobijo a Argala en su casa y a Wilson en el domicilio de la actriz Mari Paz Ballesteros.
Todos los miembros de la Coordinadora de ETA (Pertur, Sabin, Serrano Izko, Goiburu Mendizábal, Esperanza Goikoetxea Icharro y Múgica Arregui) se trasladaron a Madrid para participar en la misión inicial de secuestrar a Carrero. En unos días, ETA desplazó a Madrid a más de 30 terroristas que se movían por la capital impunemente, sin que las Fuerzas de Seguridad detectaran su presencia.
A las 9.28 horas del 20 de diciembre, los terroristas accionaron los 50 kilos de explosivos almacenados en el túnel al paso del Dodge Dart 3.700 por el número 104 de la calle Claudio Coello. La deflagración hizo que el automóvil saliera despedido a una altura de más de cinco pisos, salvara la azotea de San Francisco de Borja y cayera sobre su terraza interior. El presidente Carrero, el conductor Pérez Mogena y el inspector Bueno fallecieron en el acto.
En las horas siguientes, las Fuerzas de Seguridad del Estado, asesoradas por el Jefe Superior de Bilbao, José Sáinz González, comenzaron a identificar a todos los miembros del comando. Era una labor estéril, porque unos se hallaban en Francia y los autores materiales se encontraban encerrados en un zulo.
http://gazetawarszawska.eu/2012/09/13/luis-carrero-blanco/
=================================================
Prowokacja zestrzelenia S-24, a przeniesienie Synaju do Warszawy.
- Administrator
- Zamach
- Hits: 12234
+++
Laudetur Iesus Christus
Prowokacja zestrzelenia S-24, a przeniesienie Synaju do Warszawy.
W dniu dzisiejszym żydowskie media w Polsce z radością odnotowały zestrzelenie rosyjskiego samolotu i śmierć pilota. Tę osobistą sprawę wykładamy tu na początku, bo musimy wyrazić żal ze śmierci tego Rosjanina lub ich obu, którzy zostawili żony i dzieci.
Nie mamy satysfakcji z tego, że tragicznie zginął żołnierz, który był faktycznym Krzyżowcem, a czego nawet może nie miał pełnej świadomości, bo ortodoksi mają do Wypraw Krzyżowych stosunek negatywny, ale to tu jest bez znaczenia. Ten pilot, który tam zginął, zginął także i za nas, za nasze sprawy – dosłownie, a także i za to, że my Lechici, Krzyżowcami już dawno nie jesteśmy, ale dumnymi podcieraczami żydów – a co jest duchowe w najwyższym stopniu.
To podcieractwo jest przyczyną tego, że tak bezboleśnie, bez słowa zmieniliśmy PO-wską kuratelę żydo-niemców, na PIS-owską kuratelę żydo-jankesów. Jak widać wkoło, Polak nie może żyć sam w swoim domu, bez tego sublokatora, który nazywa się na „ż”.
+
Polska jest jedynym członkiem NATO, który w sensie społecznym ma pozytywny stosunek do tego paktu, zwanego atlantyckim. Jest to świadectwo polskiego zagubienia i prowincjonalizmu manipulowanego przez polskojęzycznych obszczymurków, gotowych w każdej chwili - honorowo - wysłać Polskę na każdą krwawą wojnę, ale pod jednym bezkompromisowym warunkiem: że wrogiem będzie Rosja.
O ile Norwedzy czy Włosi są członkami NATO na poziomie jakiegoś skrywanego przymusu, to akceptacja społeczna – oczekiwania wyższego rzędu tych narodów do tego paktu - jest zerowa. Żadne państwo członek NATO, poza Polską lub może i Litwą, nie chce nadstawiania własnej głowy dla awanturnictwa tego paktu, który nawet wśród powściągliwych oportunistów uznawany jest za „niedemokratyczny”. A to znaczy na Zachodzie, że nikt nie akceptuje tej władzy i tym bardziej nie chce umierać w tym cudzym interesie.
Wsłuchując się w doniesienia stacji międzynarodowych widać wyraźnie niechęć i czołowych polityków, i reporterów do takiej negatywnej oceny tej sytuacji w Syrii. Niestety, w Warszawie jest odwrotnie, dziennikarskie prostytutki, experci, agenci są na posterunku. Ten aspekt podkreślamy, bo wszystko to, co widać i słychać w Warszawie, pachnie wplątaniem Polski w wojnę na służbie NATO i Izraela, a co groźne i dla Polski, i dla tej części Europy.
+
Przejdźmy do faktów.
Rosja jest obecna wojskowo w Syrii na prośbę władz tego państwa, czym różni się od obecności NATO, Turcji oraz Izraela, które rzucając tam bomby, dopuszczają się formalnych aktów wojennych przeciw suwerennemu państwu Syrii.
20220427 red GW
Turcja, która rzekomo zestrzeliła SU-24, który rzekomo przekroczył jej granicę powietrzną, nie jest państwem - sąsiadem, ale państwem rabusiem, które bardzo aktywnie wspiera tych dzikich jihadystów, a to na dwóch frontach: przeciwko Syrii i przeciwko nam. Przeciwko Syrii to wiadomo, a przeciwko nam, bo to Turcja pozwala i gra aktywną, pierwszoplanową rolę w wysyłaniu do nas janczarów naszego sumienia, jakimi są „uchodźcy”. NOTABENE, o ile czy Francuzi, czy Skandynawowie nie znają pojęcia „janczar” nawet w tłumaczeniu, to z Niemcami jest nieco inaczej. Niemcy znają praktykę tego systemu, no bo oni sami wieszali nasze polskie dzieci na machinach oblężniczych i tak zdobywali nasze grody obronne. A i żydzi też coś znają się na tych „janczarach”, bo oni właśnie zawsze pomagali każdemu najeźdźcy w Polsce zdobywać nasze tereny i system janczara dobrze znają jako efekt naszej narodowej psychiki – posługują się nim perfekcyjnie.
To powyżej, co jest warte szczególnego podkreślenia, to fakt, że ta prowokacja syryjska ma bardzo wiele wspólnego z psychologią wojenną. Ma ona uderzyć w najsłabszych, tzn. Rosjan jako tych, którzy wg prognoz Obamy „będą mieli wkrótce starty w ludziach”, a co będzie źle przyjęte i obróci się przeciw Putinowi oraz przeciw społeczeństwom państw członkowskich NATO.
Tak łatwo to nie pójdzie. O ile Rosjan już teraz żadna liberalna zaraza nie chwyci - bo oni wstają z kolan - to oni się nie zmienią, bo nie mają zamiaru wracać do tego poniżenia. A co również jest pewne to to, że i społeczeństwa Zachodu też się nie zmienią, bo to nie jest ich wojna, i nikt tam nie pojedzie. Tam – na Zachodzie, to nawet do Szweda dociera świadomość faktu obcej okupacji w ich własnym kraju. Ta psychologiczna wojna znajdzie jednak swą łatwą ofiarę: Polskę! Ta atmosfera tego zestrzelenia może dać manipulatorom stojącym za prowokacją korzystne skutki w Polsce, Litwie i podobnym wstydliwym (nowym) członkom NATO.
Kiedy ani Belgowie, ani Francuzi nie chcą umierać za NATO, to Polacy może i chętnie się podłożą, bo jak „prawica” szeroka i głęboka, to siedzą tam same kawiarniane jastrzębie, które w każdej chwil są gotowe do wojny. Do cudzej wojny, ale prowadzonej naszymi polskimi rękami. Polska i ew. podobne jej kraje politycznego zakompleksienia mogą być łatwo ustawione jako mięso armatnie w tym konflikcie. To słychać w TVP, słuchać wyraźnie, trzeba mieć to na uwadze, bo jest to arcyniebezpieczne.
A to szczególnie w Polsce, gdzie jest widoczne przygotowanie swoistej roszady państw i społeczeństw, roszady miedzy Polską a Izraelem, między żydami a Polakami.
Zauważmy, że żydzi z Izraela tworzą wszelakie wręcz przyczółki organizacji siłowych Izraela w Polsce, gdzie już obecnie mają pod swą wyłączną kontrolą prawie wszystkie służby ochroniarskie, które są liczniejsza niż armia dawnego LWP. Do tego stanu żydowskiego posiadania należy dodać systemową korupcję: w MSW, ABW, MON, Episkopacie, sądownictwie i prokuraturach, bojówkach komorniczych, massmediach i różnych „instytutach” „polityki” międzynarodowej. Ci ostatni są nawet groźniejsi niż przysłowiowe gestapo, bo nie tyle zdzierają ofiarom paznokcie i wybijają zęby, ale programują im mózgi, a co uniemożliwia jakiekolwiek szanse rehabilitacji.
Polska, jako planowana judeopolonia, jest w pełni przygotowana do tej swoistej roszady, która logistycznie jest już chyba zapięta na ostatni guzik i może dokonać się nawet teraz: Polacy pojadą na Synaj walczyć za żydów przeciw Rosjanom, a żydzi przeprowadzą się do Polski, a to po to, aby nas całkowicie zmajoryzować i wyzuć z jakichkolwiek związków z naszą Ziemią Ojczystą.
+
Te dwa ostanie wydarzenia na Bliskim Wschodzie, mogące mieć również swój wymiar polski. Mają one kilka wspólnych aspektów, które może warto mieć na uwadze.
Pod względem technicznym tych dwóch wydarzeń lotniczych ostatnich dni - katastrofy na Synaju Airbus 321 oraz obecnym zestrzeleniu Su-24 - widać wyraźnie Izrael jako beneficjenta tych wydarzeń oraz jako tego, który w sensie kręgu podejrzanych sprawców jest na pierwszym miejscu. Dodatkowo oba wydarzenia są dość charakterystyczne w sensie technicznym.
Podajmy parę uwag(+)
Zaleganie wraku Airbus 321 na Synaju ma wyraźne cechy jakieś manipulacji wrakiem lub całkowitej inscenizacji nawet. Nie studiowaliśmy głębiej jakości czy autentyczności zdjęć i tu może być jakaś pułapka, ale jej prawdopodobieństwo jest na tyle małe, że zaryzykujemy parę szybkich uwag.
Samolot , który na dużej wysokości rozerwał się w powietrzu i stracił ogon (wraz z usterzeniem wysokości i kierunku), nigdy nie mógłby tak zalegać jak zalegał – w sytuacji przy znalezieniu ogona w odległości kilku kilometrów od tego wraku głównego. A to z tego powodu, że część przednia ze skrzydłami (tj. wrak główny) ale bez ogona, musiałaby przejść natychmiast do lotu nurkowego i uderzyć w ziemię nosem, a więc części przednie uległyby całkowitemu zniszczeniu. Skutkiem takiego nurkowania szczątki części przedniej nie mogłyby zalegać tak jak na zdjęciu i być tak dobrze zachowane.
Zdjęcie to wykazuje, że wrak zalega na płasko ze złamanym kadłubem w sposób zbliżony do zniszczenia kadłuba przy lądowania przymusowym - poza pasem lotniska (kadłub złamał się).


Układ kadłuba i skrzydeł b. dobrze pasuje do sytuacji powstałej skutkiem lądowania przymusowego, jednak przeczy temu brak śladów lądowania - ślizgu po gruncie (z tyłu wraku). To świadczy o tym, że ta część kadłuba została podrzucona – z góry, np. za pomocą helikoptera. W każdym razie coś podobnego musiało być, bo ta przednia część kadłuba ze śródpłatem i skrzydłami jako całość nigdy nie mogłaby tak spaść na ziemię, aby później zalegać tak, jak zalega.


Ta część po ew. oderwaniu jej od pozostałego kadłuba (tylnego) musiałaby w powietrzu natychmiast przejść to lotu nurkowego – korkociągu – i w takim wypadku musiałaby uderzyć nosem i kokpitem w ziemię – innej możliwości nie ma.


Takie uderzenie musiałoby całkowicie zniszczyć nos, kokpit





i dodatkowo tak zdemolować cały płat, że skrzydła nie mogłyby leżeć razem – a jak widać leżą i to, co jest widzialne dodatkowo: skrzydła mają uszkodzenia głównie od pożaru, a nie od działań mechanicznych!
Wrak ten nie może tak zalegać (w relacji tak dużej odległość od ogona), jeśli ktoś ma wątpliwości co do tego, to niech zrobi samolot z tektury oderwie kadłub zaraz za skrzydłem i zobaczy, że taki samolot nie może latać a spada prosto do dołu. Taki eksperyment ukazuje jasno, że - na ziemi - odlegle położenie ogona od skrzydeł (plus) kadłub przedni jest skutkiem manipulacji i w świetle prostych reguł - zasad mechaniki lotu - jest fałszywe. We wraku rozpadającym się w powietrzu (także i Smoleńsk) ogon zawsze musi leżeć blisko reszty samolotu, lub logicznie względem innych szczątków – bo samolot bez ogona nie może lecieć, a jak nie może lecieć, to i nie może tak osobno spadać jak to widać na zdjęciu.
Video pokazujące przebieg zdarzenia o tyle jest mylące, że samolot spada zbyt szybko i nie przechodzi w lot nurkowy, a co jest oczywiste ze względu na gwałtowne przesunięcie się środka ciężkości do przodu – daleko przed krawędź natarcia skrzydła.
Wrak musi spadać tak jak SU 24, nosem do przodu.
Bo faktycznie taki wrak – aby tak zalegać jak na zdjęciach - musiałby spadać ślizgiem albo prosto plackiem, a co wykluczone. Dodatkowo sam ogon zalega bardzo dziwnie również, a co pokazuje zdjęcie,


bo wygląda tak, jakby spadł w sposób kontrolowany, ruchem płaskim - w rzeczywistości zaś powinien wykonywać ruch obrotowy wokół osi podłużnej kadłuba – której był częścią - w trakcie spadania i w trakcie takiego ruchu obrotowego powinien w kontakcie z ziemią doznać typowych dla tego ruchu uszkodzeń, czego nie widać.
Ogon ten został posadzony jak jajko Kolumba, tak jest! Poświadcza to uszkodzenie statecznika pionowego, które to deformacje ujawniają siły główne – przechodzące przez płaszczyznę statecznika pionowego - powstające w trakcie uderzenia o ziemię (zrzut z helikoptera).

To, co mocno zastanawia, to otwarte drzwi tylne – jedne wyrzucone, drugie wciąż na zawiasach, przy słabo zniszczonej ramie. To może sugerować, że tylne drzwi mogły być otwarte w trakcie zrzucania ogona na ziemię, bo w przeciwnym razie można by się spodziewać większych efektów zniszczenia zamocowań tych drzwi w ramach, a czego chyba nie widać.

Dobrze zachowane bagaże świadczą również o niskiej wysokości, z której spadły.
+
Przypadek zaś SU-24 ukazuje pewną ciekawostkę, o której należy pamiętać. Samolot – w trakcie spadania po trafieniu


- miał skrzydła całkowicie rozłożone na maksymalną rozpiętość, co świadczy, że pierwotnie leciał na niskiej prędkości. Samolot taki nie mógł być w trakcie wykonywania zadania bojowego. Dodatkowo mogło tak być, że sowiecki samolot SU-25, a będący na wyposażeniu armii Izraela, który został przerobiony w Gruzji i Izraelu na jednostkę z bronią elektroniczną - dokonał ataku elektronicznego na SU-24 lub zmanipulował samolot napastnika F-16, który w takiej sytuacji odpalił rakietę. Taki właśnie SU-25–Izrael- elektronik mógł w bardzo prawdopodobnym przypadku zmanipulować sytuację po stronie albo rosyjskiej, że się tam znalazła, albo po tureckiej, która doprowadziła do tego zestrzelenia.
++
Jeśli Rosja wejdzie w ostry konflikt z Turcją, wtedy NATO rozpadnie się, bo na froncie zostanie tylko USA, W. Brytania, Izrael i Polska. Nikt w Europie nie będzie umierał za Turcję, za Izrael, za USA, ale jest ryzyko, że tę pustkę wypełni Polska, a nawet i wybiegnie przed szereg, co czuć w Warszawie. W końcu to wszystko to jedna, wielka i ciągła wojna żydowska: Turcją rządzą Nowo-Turcy, tzn. żydzi, którzy na konto Turków dokonali rzezi Ormian, tak samo jest z USA, z W.B., no z i Polską.
Chociaż w Polsce, zwyczajowo, Polacy zamiast na „Indianach” czy „Ormianach” chętnie dokonują rzezi na samych sobie, bo Polak w interesie żyda zrobi wszystko.
Kiedy ta samobójcza tradycja zostanie przełamana?
Polacy muszą szybko stworzyć własną partię, bo obecny rząd, który wykazuje objawy wielkiego wystraszenia, ich nie obroni, a swymi widocznymi lękami daje naszym wrogom wielkie nadzieje na przyszłość.
W opozycji zaś ani Petru, ani Lewicka nie mogą być twarzami naszego Narodu.
Takie prowokacje będą się powtarzać i w końcu któraś się uda.
In Christo
Krzysztof Cierpisz
24-XI-2015
+++
rev.1 (+) przy założeniu, że rozpad (rozdzielenie) kadłuba dokonał się na wysokości lotu zbliżonej do 8000 m. 25-X-15
=========
https://www.bbc.com/news/world-middle-east-34687990
=================================================
Podobieństwo inscenizacji smoleńskiej z inscenizacją Germanwings.
- Administrator
- Zamach
- Hits: 8892
+++
Kiedy mija 5 lat od zamachu warszawskiego, nazywanego przez okupantów żydowskich w Polsce i katastrofą smoleńską – a powtarzanego małpio przez polskich głupców, postanowiono nagle odwrócić uwagę społeczeństwa od braku jakichkolwiek rezultatów badań tej „katastrofy”. Narzędziem tego jest obecne odkrycie nowych-starych danych na zapisie skrzynki CVR, gdzie ujawnia się nowe wątki „chaosu w kabinie”.
Metoda ta, odkrycia na nowo starych danych, usposabiać ma ludek gojski do odnowy badań smoleńskich. Ma to zająć następne 5 lat, a potem znowu się coś się wynajdzie i już będzie lat piętnaście i tak od nowa, … od nowa, … i od nowa. Jako żywo przypomina to hasło Trockiego o konieczności bezustannej odnowy rewolucji. I tu w tej farsie smoleńskiej po raz kolejny ujawnia się właśnie pierwiastek żydowskiej umysłowości.
Powyższe zauważamy jedynie i podkreślamy, ale rozważać tego odkrycia nie zamierzamy, bo jest to całkowicie bez sensu, a co wielokrotnie podkreślamy. Przypominamy jedynie krótko: Smoleńsk nie daje jakiegokolwiek dowodu na jakąkolwiek katastrofę na Siewiernym, a Okęcie - solidarnie - nie daje jakiegokolwiek dowodu na odlot – kropka.
Członkowie Delegacji katyńskiej zostali indywidualnie wyłapani – na dość długo przez dotarciem do Okęcia i wymordowani. Jest wątpliwe to, czy ktokolwiek przeżył, a plotki o tym „przeżyciu” są fabrykowane przez zamachowców celem osłabienia woli bliskich w ich wysiłkach ujawnienia prawdy. Jest to oczywisty mechanizm terroru psychologicznego.
Przyglądając się dyskusji w sieci obcojęzycznej – ale bez specjalnie szczegółowego i wielopłaszczyznowego sprawdzania podawanych tam faktów – a co miało miejsce w przypadku badania faktów „katastrofy smoleńskiej”, widzimy szokujące podobieństwo tych dwóch „katastrof”.
Jest to podobieństwo polegające na:
- Podobnym przebiegu „katastrofy” - jej przyczyn.
- Podobnym przebiegu techniki oszustwa.
Przebieg katastrof
Katastrofa smoleńska charakteryzowała się:
- Błędem pilota.
- Błędami dozoru techniczno szkoleniowego odpowiedzialnego za lot lub przydział pilota.
- Totalnym rozbiciem samolotu.
- Śmiercią wszystkich pasażerów.
- Wina pilota została ustalona na godzinę (pół godziny) po wydarzeniu i orzeczenia o winie dopuściły się organa do tego niepowołane.
Katastrofa Germanwings a320 charakteryzowała się:
- Błędem pilota.
- Błędami dozoru medycznego odpowiedzialnego za lot lub przydział pilota.
- Totalnym rozbiciem samolotu.
- Śmiercią wszystkich pasażerów.
- Wina pilota została ustalona na 24 h po wydarzeniu i natychmiastowego orzeczenia o jego winie dopuściły się organa do tego niepowołane.
Przebieg oszustw.
Oszustwo smoleńskie charakteryzowało się:
- Brakiem danych nt. odlotu samolotu i dowodów na obecność pasażerów na lotnisku przed odlotem.
- Brakiem świadków rozbicia samolotu.
- Niezdolnością wieży kontroli lotu do zareagowania na błędy pilota.
- Niespójnymi informacjami nt. losów czarnych skrzynek.
- Nieprawdopodobną fragmentacją samolotu, przy dobrze zachowanych pewnych innych fragmentach samolotu.
- Nieprawdopodobnym rozkładzie szczątków na ziemi.
- Nieprawidłowo rozbitym silnikiem.
- Brakiem pożaru na ziemi.
- Brakiem widoku ciał na miejscu katastrofy.
- Brakiem widoku ciał wywożonych z miejsca zdarzenia.
- Akcja ratownicza dotyczyła katastrofy samolotu rozbitego na obcym terenie jurydycznym.
Oszustwo alpejskie charakteryzowało się:
- Brakiem danych nt. odlotu samolotu i dowodów na obecność pasażerów na lotnisku przed odlotem.
- Brakiem świadków rozbicia samolotu.
- Niezdolnością wieży kontroli lotu, a nawet samolotu myśliwskiego do zareagowania na błędy pilota.
- Niespójnymi informacjami nt. czarnych skrzynek.
- Nieprawdopodobną fragmentacją samolotu, przy dobrze zachowanych pewnych innych fragmentów samolotu.
- Nieprawdopodobnym rozkładzie szczątków na ziemi.
- Nieprawidłowo rozbitym silnikiem.
- Brakiem pożaru na ziemi.
- Brakiem widoku ciał na miejscu katastrofy.
- Brakiem widoku ciał wywożonych z miejsca zdarzenia.
- Akcja ratownicza dotyczyła katastrofy samolotu rozbitego na obcym terenie jurydycznym. Tu dodatkowo „ratownikami” byli żydzi z Izraela.
Punkty wyżej wyłożone są pobieżne i jak wspomniano bez zbytniego zagłębiania się wartość materiałów wyłożonych w sieci, gdzie tak na Zachodzie, jak i w Polsce może być wiele prowokacji lub fałszywych tropów.
Tych punktów mogłoby być więcej, ale też mogłoby być ich znacznie mniej, bo wzięte pierwsze z brzegu zdecydowanie podważają wersję oficjalną.
Teraz zaś w Alpach, podobnie jak w przypadku zamachu warszawskiego, należy – tak najlepiej - uwypuklić niespójności wypowiedzi strony oficjalnej jako swoistego podkreślenia obu oszustw w aspekcie dzisiejszych rewelacji smoleńskich.
Otóż na tle rejestratora CVR, który był zadziwiająco słabo uszkodzony, nie potrafiono odszukać rejestratora DFR i należy zauważyć, że losy ich powinny być bardzo podobne – ale tak nie było. Teraz zaś dodatkowo F.Hollande szybko wygadał się, że sama skrzynka DFR została znaleziona, ale brakowało tam karty pamięci. Jest to śmieszne, ale niech i tak będzie! Po kilku jednak dobrych dniach poszukiwań w końcu odnaleziono zarówno skrzynkę (chyba powtórnie) jak i pamięć, czyli te proste informacje rozciągnięte w czasie wykazują braki w spójności. Co arcyciekawe! Do poszukiwań dołączyły się grupy ratownicze Izraela i skrzynka znalazła się jak trzeba. I to nawet w miejscu, które już poprzednio było sprawdzone i niczego tam nie było! Jest to dość podobne do zamachu bostońskiego, gdzie do postrzelonego w szyję Czeczena przybyli specjaliści z Izraela, aby go wyleczyć, bo Amerykanie nie potrafili. Tu w Alpach poszukiwacze Izraelscy grzebali wśród szczątków, aby widocznie oddzielić ofiary obrzezane od nieobrzezanych.
Podajemy ten wątek „izraelski” na okoliczność zamachu warszawskiego, a to po to, aby zastanowić się, na ile to służby Izraela był zaangażowane w katastrofę smoleńską, tzn. w jej akt główny: odbieranie członków Delegacji do Katynia z domów i wywożenie ich w nieznane?
A raczej, dokładniej: czy byli to „Izraelici” czy też ich filia w Polsce: organizacja szkoleniowo-terrorystyczna Krav Maga, która jako zakazana w krajach Zachodnich, w Polsce ma koncesje na szkolenia służb wojskowych, policyjnych, celnych i podatkowych. I w tym kontekście, dlaczego to akcja dowozu ofiar miałaby się odbyć bez Krav-Maga, skoro organizacja ta jest na liście pierwszych kontrahentów MSW? Bo alarm terrorystyczny był ogłoszony i Polska potrzebowała życzliwej i profesjonalnej pomocy.
Koszerne bezpieczeństwo Ojczyzny Lechitów(Judaism & Islam)... +++ Koszerne bezpieczeństwo Ojczyzny Lechitów Amerykanie mają prawo do tolerowania żydów (to mimo wymownego proroctwa Beniamina Franklina napisanego 200 lat temu) i dlatego WTC 11 września może być ...
Należy się uważnie zastanowić: o ile nie byli to Izraelici, to czy w zamian nie byli to właśnie uczniowie Krav Maga? Mówiący biegle po polsku – czy nie wabili swym normalnym wyglądem i językowym obyciem ofiary smoleńskie do zabójczej ufności? A to mogli czynić podobnie skutecznie jak Żydzi z Izraela w Alpach, którzy dopomogli w wyszukiwaniu napletków, a i przy okazji skrzynki DFR i to z kością pamięci na miejscu jak się patrzy!
Z okazji posiedzenia Knesset `u w Polsce zostaliśmy zmuszeni do postawienia kropki nad „i” artykułem z dnia 27-01-2014
To żydzi porwali i zamordowali Delegację do Katynia w dniu 10 Kwietnia 2010.
i podaliśmy tam nasze wnioski w sprawie żydowskiego sprawstwa porwania i zamordowania Delegacji do Katynia. Fakt żydowskiego sprawstwa katastrofy stał się dla nas oczywisty już po kilku dniach po 10 kwietnia, ale chcieliśmy poczekać z zadeklarowaniem tego wniosku. I nawet styczeń 2014 był pod pewnym względem nieco przedwczesny – a to w świetle braku pewnych danych do kompletu mozaiki faktów. Jednakże „Knesset w Polsce” na Wawelu, z wszelkimi tego negatywnymi przerażającymi konsekwencjami dla naszej Ojczyzny, zmusił nas do tamtej publikacji, w tamtej formie.
Jednak w świetle następnie występujących faktów publikacja ta okazała się bardzo dobrze trafiona, tak w celu, jaki i w czasie. Mamy tu na myśli następujące potem wydarzenia lotnicze, które w świetle tamtych wydarzeń uwiarygodniły nasz art. z dnia 27 stycznia 2014 roku:
W dniu 8 marca 2014 zaginął samolot: Malaysia Airlines 370 (Malezja)
W dniu 17 lipca 2014 spadł na ziemię samolot Malaysia Airlines 17 (Nowo-Rosja).
Oba wydarzenia są bez wątpienia przypisane żydom, jako sprawcom i „katastrofa smoleńska” wpisuje się tu dobrze w ten „koloryt”. Trzeba do tego dodać „katastrofy” w Asturias, gdzie tak naprawdę nie było żadnych katastrof, a wraki samolotów architektów były tam podrzucone, nieudany zamach na samolot pasażerski z kapitanem Wroną, jak i wcześniejszy zamach na samolot CASA w Mirosławcu.
Polskie wydarzania i również zagraniczne ukazują całe pasmo terroru żydowskiego wymierzone w nasze europejskie państwa i narody. I nie są to hipotezy zbudowane bez relacji w kwestii własnych deklaracji żydowskich w tym przedmiocie.
Groźby aktów terrorystycznych wyłożyła Golda Meir, a dodatkowo przecież nie było to nic nowego, bo są to oczywiste mądrości Talmudu. A groźby takie są bezustannie na ustach wszystkich żydów, jeśli ktoś nie zna ich osobiście, to wystarczy tylko poszperać po sieci i znajdziemy tam i materiał pisany, jak i wypowiedzi żydowskie przed kamerami video, którzy albo grożą terrorem, albo ponaglają swoich liderów to trąbienia na rzeź gojów, bo „cierpliwość Yaveha już dawno się skończyła”. To właśnie z tych mądrości Talmudu mamy całe pasmo częstych już zamachów w ostatnich miesiącach, np. Charlie Hebdo czy zamach w Kopenhadze.
http://gazetawarszawska.net/judaizm-islam/876-israel-s-nuclear-weapons
http://gazetawarszawska.net/judaizm-islam/468-izrael-gotowy-do-rozpetania-wojny-swiatowej
http://gazetawarszawska.net/judaizm-islam/458-the-real-enemy-of-the-jews
“ ‘Prime Minister, I want to be sure that I understand what you are saying…You are saying that if ever Israel was in danger of being defeated on the battlefield, it would be prepared to take the region and the whole world down with it?’ Without the shortest of pauses for reflection, and in the gravel voice that could charm or intimidate American presidents according to need, Golda replied, “Yes, that’s exactly what I’m saying.” (p. xii)
Review of Zionism: The Real Enemy of the Jews (Vols 1 & 2) by Alan Hart (World Focus Publishing, 2005) 596 pages
Są to jednak zamachy - ostrzeżenia przed jakimś „głównym” zamachem. Tym głównym zamachem będzie zamach z bronią masowego rażenia, a który się szykuje – to niewątpliwe.
Pisaliśmy wielokrotnie, że polska infrastruktura wojskowa jest pod kontrola żydowską i to z samej Warszawy, z Okęcia może nastąpić atak terrorystyczny bądź to na jakąś elektrownię jądrową w Europie lub też i na samą Warszawę, a co niewykluczone, bo sprawcą zamachu byłby wtedy sam Putin, co w świetle narastającej propagandy medialnej jest niemal bezdyskusyjne.
Kiedy pójdziemy na kolejną defiladę „katastrofy smoleńskiej”, „zamachu smoleńskiego”, „pomnika smoleńskiego”, to trzeba o tym pamiętać, tam nic nie było, ale TO może być, i to nie tam, ale tu, i nie na małą skalę, ale na dużą, bo w końcu Polacy, jako mało kto, zapraszają nieszczęście do własnego domu na własne głowy.
In Christo
Krzysztof Cierpisz
07-IV-2015
=================================================
Zawiadomienie o przestępstwie: Asturias,
+++
Zawiadomienie o przestępstwie.
Niniejszym składam zawiadomienie o przestępstwie zabójstwa czterech osób:
- Stefan Kuryłowicz.
- Jacek Syropolski.
- Janusz Marek Zieniewicz.
- Jacek Olesiński.
+++
Szwecja, Lund 08-I-2014
Prokurator Generalny
Prokuratura Generalna
- Barska 28/30
02-316 Warszawa
This email address is being protected from spambots. You need JavaScript enabled to view it.
Laudetur Iesus Christus.
Zawiadomienie o przestępstwie.
Niniejszym składam zawiadomienie o przestępstwie zabójstwa czterech osób:
- Stefan Kuryłowicz.
- Jacek Syropolski.
- Janusz Marek Zieniewicz.
- Jacek Olesiński.
ofiar dwóch rzekomych wypadków lotniczych w dniu 6-VI-2011 w Asturias, Hiszpania, opisanych raportami tych katastrof:
http://www.fomento.es/NR/rdonlyres/1AE85360-A737-46BF-83AC-D3E5CFC1093C/113818/2011_015_A_ENG.pdf
http://www.fomento.es/NR/rdonlyres/A7BAD835-8BDD-4D96-A468-8A58D863427D/113820/2011_018_A_ENG.pdf
Dowodem na fakt zabójstwa w/w osób są opisy nieprawdopodobnych okoliczności tych dwóch wypadków, gdzie współczynnik prawdopodobieństwa wydarzeń może być niemal porównywalny ze zdarzeniami wg. tzw. „Teorii ewolucji” lub „Wielkiego wybuchu”, a których to fantazji żaden ścisły umysł nie bierze na poważanie.
Oba raporty „…015” i „…018” to jedno wielkie pasmo nieprawdopodobieństw, które suma summarum świadczą jedynie o absurdzie tych raportów, w stopniu zasługującym do uznanie te raporty za niebyłe. Już prosta analiza porównawcza tych dokumentów ukazuje te raporty, jako nierzetelne i absurdalne. Raporty pod względem poziomu intelektualnego – gdzie tego miernikiem jest krytyczna dociekliwość - napisane są na poziomie ucznia chyba piątej klasy szkoły podstawnej. Jako takie powinny być odrzucone przez polską stronę, choćby tylko ze względu prestiż instytucji, która w imieniu poszkodowanych te raporty przyjmuje lub odrzuca. A przecież te raporty dotyczą śmierci czterech osób oraz katastrofy lotniczej w najbliższej okolicy dużego portu lotniczego, intensywnie eksploatowanego na poziomie lotniczej komunikacji międzynarodowej. Raporty należy odrzucić jako tendencyjnie fałszywe, a co za tym idzie, zabitych – tam wymienionych – należy uznać za zamordowanych.
Raporty odsłaniają nie tylko swą niewiarygodność w sensie np. niedbalstwa, ale dają dowody (opisy) wskazujące na ewidentne świadome oszustwa w samym raporcie. I to takim stopniu, że fałszowany opis zdarzeń odbywa się w określonej przemyślanej intencji kłamstwa. Twórcy raportu opisują to, co jest zbędne, a omijają to, co jest „niewłaściwe”. Czynią to z widoczną premedytacją i nie jest wykluczone, że twórcy raportu posługują się jakąś profesjonalną umiejętnością techniki manipulacji lub sporządzili raport pod czyjeś dyktando. Np. w sytuacji braku danych – ryzyko pustego miejsca w tekście raportu – dotyczące np. samolotu CIRRUS SR22 SP-AVD, zapełnia się informacjami na temat CESSNA 182 SP-CFM, które to informacje nie mają związku z przedmiotowym w raporcie samolotem „…SP-AVD”. Tzn. czytając raport w sprawie „..SP-AVD” znajdujemy zbędne informacje o „SP-CFM”, które niczego nie wnoszą w sprawie, ale za to odwracają nasza uwagę od sedna sprawy, no i wydłużają raport, który niczego nie wyjaśnia. I vice versa - raporty o locie „SP-CFM” są poutykane informacje o „SP- AVD” czy „SP-CUT”, co jest aż żenujące, ale skutecznie utrudnia czytanie tych dokumentów. Raport całkowicie przemilcza kwestie weryfikacji listy urządzeń zapisujących lot w samolocie SP-CFM i nie jest wiadomo, czy tam był jakiś zapis, czy go nie było. Ten brak informacji o urządzeniach zapisu odnosi się nie tylko do standardowego wyposażenia takiego samolotu w rejestratory, ale nawet osobistego GPS, który zwykle każdy przeciętny pilot posiada, a w tym samolocie podróżowało aż dwóch pilotów!
Raporty mają ostentacyjne zadanie przekazać oficjalną informację o „błędzie pilotów” i może nawet ich bezgranicznej nieodpowiedzialności lub gorzej – a sugerowanej przez oba raporty. I widać wyraźnie, że zleceniodawcy tego przesłania raczej słabo pojmują to, że w społeczeństwie polskim – nawet w jego intelektualnie słabszych obszarach - narzędzie przestępstwa w postaci „błędu pilota” jest już całkowicie skompromitowane. A co szokuje wręcz: są to dwa niezależne wypadki i wszystko, co tam jest opisane, jako niewiarygodne musi być pomnożone przez „2”, czyli faktycznie dokumenty są tym bardziej niewiarygodne – bo w sensie prostej oceny prawdopodobieństwa zdarzeń, opisują fakty, które nie mogły mieć miejsca – jako jednoczesne i w tym samym miejscu.
Raporty - w swej słabości – są niewątpliwie skutkiem nieudanej - a zaplanowanej wersji jednej wspólnej katastrofy, która miała polegać na wzajemnym „zderzeniu” się tych samolotów w locie. To tak musiało być zaplanowane, ale w trakcie realizacji to się jakoś nie udało i z tego powodu zamiast jednego raportu, trzeba było napisać dwa. Czyli trzeba było fałszować opis dwóch zdarzeń, a nie tylko jednego, jak zapewne planowano pierwotnie. I to jest ta trudność, z którą piszący raporty w rażący sposób nie dali sobie rady. Bo gdyby samoloty się zderzyły i same wzajemnie były powodem zdarzenia, to powód ostateczny byłby tylko jeden, a dzięki czemu metodyka konstruowania raportu byłaby prosta. Podczas kiedy hipotezy wzajemnego zderzenia samolotów nie udało się narzucić komisji - bo nie było na to śladu dowodów lub przesłanek, to komisja napisała dwa raporty, które są wzajemnym powielaniem – symetrią faktów. Faktów, które w rzeczywistości, jako identyczne w ich zwierciadlanym odbiciu, w sensie prawdopodobieństwa nie mogły nigdy zaistnieć. Wydarzenia te bliźniaczo podobne – w dodatku powielone - nigdy nie mogły się wydarzyć w swej absolutnej niemal symetrii prawdopodobieństw. A mamy tu uwidocznioną w raportach:
Symetrię nieprawdopodobieństwa złych decyzji lub zdarzeń dotyczących dwóch niezależnych samolotów.
Symetrię nieprawdopodobieństwa nieuwagi kontrolerów lotu.
Symetrię nieprawdopodobieństwa błędu pilotów przy lotnisku.
Symetrię obniżenia mocy silników obu samolotach w chwili uderzenia w ziemię.
Symetrię nieprawdopodobieństwa miejsca wypadków.
Symetrię nieprawdopodobieństwa identyczności przedziału czasowego wypadków etc.
Te wszystkie nieprawdopodobnie identyczne wydarzenia lotnicze podlegały identycznie nieprawdopodobnie złym decyzjom wysoce inteligentnych ludzi, jakimi przecież byli piloci, oraz ich pasażerowie – również piloci (jeden z nich). Także kontrolerzy na lotnisku w Asturias w obu wypadkach katastrof wykazali się nieprawdopodobnie symetrycznie złymi decyzjami (a w zasadzie - symetrycznie - nieprawdopodobnym brakiem decyzji wobec nieprawdopodobnego zachowania się nadchodzących samolotów), a chyba tam, w wieży Asturias nie było pijanych Polaków, co zwykle wyjaśnia wszystko.
Pozostałe fakty, tak medialne jak i rzeczywiste, jak np. lansowane wstępne – zaraz po katastrofach - pogłoski mówiące, że był to właśnie wypadek dwóch samolotów i należy go traktować jako jeden wspólny, bo nastąpiło zderzenie w powietrzu, czy „aresztowanie” w Santander załogi samolotu SP-CUT, celem uniemożliwienia załodze dotarcia do Asturias ( NA MIEJSCE WYPADKU), rzucają dodatkowe światło na charakter tych zabójstw. A do tego należy doliczyć bardzo groźny wypadek drogowy funkcjonariuszy służb ratunkowych zaangażowanych w ratowanie samolotu SP-AVD.
Okoliczności te świadczą wyraźnie o tym, że zdarzenie to było dobrze przygotowane logistycznie i że było ku temu niezbędne zaangażowanie sił i środków na poziomie służb specjalnych, a nie działań gangsterskich. Nie jest prawdopodobne również to, aby ta logistyka i ewidentne przeniknięcie zamachowców do struktur służb hiszpańskich mogło być dziełem polskich służb specjalnych, które jakoś potrafiły przekroczyć bariery struktur hiszpańskich i tam dokonać całego przedsięwzięcia, pozostając niezauważonymi dla tamtej policji, która przecież nie jest tak potwornie skorumpowana jak podobne instytucje w Polsce. Poza tym, jak powszechnie wiadomo, polskie służby nie są do takich akcji zdolne w ogóle, a ich zakres możliwości to chyba tylko trucie ofiar narkotykami celem ich samobójczego powieszenia, lub też wynajmowanie łomiarzy do zakatowywania na śmierć wybranych ofiar. Polskie służby to zazwyczaj ludzie prymitywni posługujący się prymitywnymi środkami, a co najwyżej używającymi prokuratur do równie prymitywnego tuszowania śledztwa.
W Asturias widać wyraźnie podobną rękę, jak w zamachu ma samolot CASA w Mirosławcu lub w Zamachu Warszawskim (porwanie i zamordowanie członków delegacji do Katynia 10 kwietnia 2010). Co nawet mocno rzuca się oczy, bo np. wszystkie trzy „katastrofy” wydarzyły się przy podchodzeniu samolotu do lądowania (a okoliczności wejścia ofiar na pokład samolotu są niejasne), a więc orientującego się w osi pasa (co oczywiste), ale ostatecznie raporty wypadków ukazują wraki tych samolotów leżące poza pasem, oraz poza jego osią, a nawet – charakterystycznie pod wyraźnym kątem do osi pasa.
+++
Poniższy opis wydarzeń – lotów - jest podawany w miarę chronologicznie, podążając za obiegiem raportów: „015”, „018”.
Już samo porównanie celu podróży z jej organizacją jest mocno zastanawiajcie. Dystans lotu - ogromny jak na małe awionetki - wzajemne różnice prędkości przelotowych CIRRUS i CESSNA oraz ich zasięgów (konieczność tankowania) tych zasadniczo różnych typów samolotu muszą sugerować to, że ktoś, kto planował tę wyprawę, miał inny cel niż dotarcie do miasta Vilar da Luz (Portugalia). I to nawet, gdyby ta podróż miała na celu równoległe odbycie jakiejś równoczesnej przygody podróżniczej. Jak wspomniano, samoloty były bardzo źle dobrane do wspólnego lotu, bo Cirrus to samolot dość szybki i wygodny, podczas kiedy Cessna jest powolna i mało komfortowa. Zamknięcie się w tych ciasnych kabinach – na wiele godzin, w warunkach turbulencji - niemłodych już pilotów jest znacznym podniesieniem stopnia ryzyka niedyspozycji zdrowotnej pilota w locie, co bierze pod uwagę nawet kierowca amator.
I już na tym etapie należałoby się zastanowić, czy przypadkiem takie planowanie podróży nie miało być okazją do porwania podróżnych przed ich ostatecznym startem (12.24:16 z San Sebastian) i spreparowania ich na ofiary wypadku wzajemnego zderzenia samolotów w powietrzu. Natomiast spojrzenie na mapę trasy w Hiszpanii dopełnia reszty. Bo tu widać wyraźnie, że samoloty zamiast lecieć prosto z San Sebastian do Vilar da Luz nadrabiają ponad 200km dystansu po to, aby lecieć wzdłuż wybrzeża, tzn. aby znaleźć śmierć swych załóg w Asturias. A trasa taka była dodatkowo absurdalna, bo tam, w tamtym okresie, wieją bardzo silne wiatry od Atlantyku, co daje ryzyko dużej turbulencji i bocznych wiatrów. No i dochodzi jeszcze fakt podstawowy – już w chwili startu samolotów z San Sebastian ta doraźnie wybrana trasa była niewłaściwa ze względu na bardzo złą pogodę. Jest to bardzo poważny punkt odniesienia w hipotezie umyślnego zabójstwa załóg tych samolotów: celem lotu nie było miasto Vilar da Luz, ale wąwóz („jar” – jak w Smoleńsku) w odległości 500 metrów na tyłach lotniska w Asturias. Najwidoczniej zaplanowano, że samoloty „zderzą się” w powietrzu i „spadną w wąwóz”, gdzie pewne sytuacje zaaranżowano już wcześniej.
W ramach tego przedsięwzięcia pewną rolę musiał odegrać trzeci samolot Cessna SP-CUT. I jest bez wątpienia bardzo zastanawiające to, że w tym trudnym oraz męczącym locie do przewozu sześciu osób użyto trzech samolotów czteromiejscowych, co razem daje dwanaście miejsc – a do czego wystarczyły tylko dwa samoloty, a trzeci był zbędny. Ale nie jest to jedyna przesłanka, która rzuca podejrzenie na rolę SP-CUT!
Trzeba koniecznie podkreślić i to, że lądowanie samolotów w Asturias nie było zaplanowane przed lotem - w sensie planowania lotu, które to plany lotu bez lądowania w Asturias otrzymali kontrolerzy hiszpańscy. Jak i też raporty 015 i 018 zgodnie nie poddają nigdzie tego, że samoloty informowały Asturias o chęci lub konieczności lądowania w Asturias.
+++
Chronologia – wg. raportów 015, 018.
12.24:16 z San Sebastian staruje do Vilar da Luz (Portugalia) – SP-AVD
12.26:43 ………………………………………………………………………………- SP-CFM
12.28:53 …………………………………………………………………………… - SP-CUT
W takiej kolejności, w odstępie dwóch minut.
Wszystkie trzy samoloty lecą wg tzw. widoczności (VFR), a SP-AVD jest wyposażony w absolutnie wszystko, co tylko możliwe w nowoczesnym lotnictwie, bo nawet posiada spadochron CAPS, który można użyć do bezpiecznego osadzenia całego samolotu (!) na ziemi w dowolnym miejscu.
12:31:34 ATC pyta te dwa samoloty SP-AVD, SP-CFM o trasę.
12:33:33 ATC z San Sebastian przejmują lot tych (trzech) samolotów i komentują swe zdziwienie trasą lotu w tamtych warunkach pogodowych. SP-CUT nie odpowiada na kontakt z kontrolerem, a w jego imieniu czyni to SP-CFM.
13:00:40 SP-AVD pyta ATC LEXJ o pogodę w Asturias.
13:02:07 SP-AVD zapytuje ATC LEXJ o pogodę w La Coruña.
13:02:50 SP-AVD otrzymuje z ATC informację pogodowa w La Coruna i komentuje do wieży, ze to jest okropne „Oh! That means it’s horrible!”
13:15:37 SP-CUT kontaktuje się z ATC I pyta o pogodę.
13:21:02 ATC LEXJ informuje ACC Madryt o trzech samolotach lecących wzdłuż wybrzeża.
13:38:45 (018) ACC Madryt informuje kontrolerów w Asturias o locie tych samolotów wzdłuż wybrzeża, ale nie mówi o trzech samolotach, a o dwóch(!). Asturias odpowiada o bardzo złych warunkach pogodowych.
13:44:20 ACC Asturias kontaktuje ACC Madryt z informacją pogodową dla dwóch samolotów.
13:51:03 SP-AVD kontaktuje Asturias i podaje swe położenie, informuje o locie z tyłu dwóch pozostałych samolotów. Asturias informuje SP-AVD o złych warunkach pogodowych.
13:57:13 SP-CFM kontaktuje LEAS, podaje swą pozycję, ATC prosi o trzymanie się na północ od lotniska. Asturias prosi o niewchodzenie w strefę VOR lotniska.
13:59:16 LEAS informuje SP-CFM o złej pogodzie.
14:00:37 (…015) Wieża informuje służby, że SP-CFM mógł się rozbić na lotnisku. Służby odpowiadają, że samolot leży na płycie.
14:00:37 (…018) Asturias informuje telefonicznie służby lotniska od dziwnym odgłosie na pasie.
14:00:55 ATC kontaktuje SP-AVD, ale nie ma odzewu.
14:01:01 ATC kontaktuje SP-CFM, ale nie ma odzewu.
14:01:07 LEAS informuje straż o tym, że wrak spoczywa na płycie lotniska.
14:01:32 SP-CUT kontaktuje LEAS. LEAS zakazuje SP-CUT wstępu w obszar lotniska i prosi o powrót do Santander, SP-CUT potwierdza powrót.
14:02:25 ATC kontaktuje SP-AVD, ale nie ma odzewu.
14:03:06 ATC powiadamiają służby lotnisk o tym, że samolot zaginął na południowy wschód od lotniska (Ranon).
14:03:39 ATC kontaktuje SP-AVD, ale nie ma odzewu.
14:04:55 LEAS prosi obsługę pasa o kontrolę jego stanu.
14:14:54 LEAS i SAR rozpoznaje sygnał ratunkowy od SP-AVD o koordynatach 43º 33’ 55.38” N - 6º 3’ 7.98” W, Następuje wezwanie do akcji ratunkowej.
14:22:34 121.7 Lotniskowa straż pożarna informuje Asturias, że na pasie leży rozbity samolot SP-CFM.
Z tego uproszczonego zapisu, scalonego z zapisów dwóch raportów wynika jasno to, że pogodna była bardzo trudna i nienadająca się do lotu takimi samolotami oraz że nie jest oczywiste i to, czy kontrolerzy liczyli prawidłowo ilość samolotów, tzn. czy były dwa samoloty, czy też trzy! I to jest arcyzastanawiające, bo wiele wypadków lotniczych wynika właśnie z błędnej identyfikacji obiektów, a kontrolerzy są przewrażliwienia na tym tle. Ale dziwnie: Raport ….018 w punkcie 2.2 mówi: ”Concern over the dangers of flying in those conditions was also manifested by Asturias ATC when, after being informed by the Madrid ACC that there were three airplanes flying toward the area in VFR, replied that the weather conditions were very bad and it was unlikely they would be able to transit through there. “ To sformułowanie „three airpalnes” nie ma oparcia w innych zapisach - punkt 1.9, ACC Madryt nie widnieje tam jako ten, który podaje to, że są trzy samoloty, ale jedynie dwa.
+++
Zapis ostatniej fazy lotu SP-AVD jest udokumentowany na podstawie MFD oraz PFD, rejestry zostały odzyskane i wysłane do producenta, który następnie zbadał odczyty obu jednostek i odesłał do Hiszpanii.
MDF podał zapisy od 12:12:30 do 13:58:42. Ostatni zapis odnosił się do położenia na 1km od lotniska. Wg. zapisu samolot wystartował o 12:25:03.
PFD zapisywał dane od 12:09:48 do 13:58:56. Raport odnosi się do tego rejestru i podaje, że autopilot został wyłączony 13:58:43 i od tego momentu SP-AVD rozpoczął proces utraty kontroli lotu, przechylił się gwałtownie na lewe skrzydło, zwiększył prędkość lotu z 114 kt do 130 kt, aby potem spaść do prędkości 43 kt - z ostatnim zapisem danych o 13:58:54, z zarejestrowanym podłużnym przyspieszeniem -1 G na poziomie 387 ft lub większym.
Wrak został znaleziony w miejscu 43° 33’ 55.38” N - 6° 3’ 7.98” W, i poziomie 185.36 ft (56.5 m). Trzyłopatowe śmigło miało złamane dwie łopaty , ale uszkodzenia nie były duże. We wraku znaleziono załogę, ale po jej wydobyciu nie zauważono znaków życia. Moment śmierci ustalono na godz. 14.00 chociaż personel ratowniczy odnalazł ten wrak o godz. 15:08, a ciała ofiar zostały wzięte na pokład helikoptera o 17:21.
Wrak SP-AVD wykazywał zalegający na nim – od góry - częściowo rozwinięty spadochron systemu CAPS, wg. spekulacji raportu …015 po uderzaniu o wiele drzew (ścięcie wierzchołków) na wysokości 500 ft pilot odpalił rakietę wyzwalając spadochron ratunkowy CAPS, ale było zbyt nisko na to, aby czasza spadochronu mogła się rozwinąć, a tak wyzwolony spadochron jedynie obniżył prędkość horyzontalną maszyny, która sekundy potem spadła między drzewa. Raport zauważa mały poziom zniszczenia śmigła i tłumaczy to tym, że pilot świadomie obniżył moc silnika w „ostatniej sekundzie”. Brak kontaktu pilota z wieżą raport tłumaczy zaś stresem wynikającym z błędów w nawigacji. Raport nie wspomina o tym, jak rozpoznano to, że ścięte wierzchołki drzew „na sekundy przed rozbiciem się samolotu” pochodzą od SP-AVD, bo nie mówi nic o znaleziskach resztek konstrukcji w tamtych miejscach, a co powinno mieć miejsce ze względu na to, że samolot był wykonany z materiałów kompozytowych mało odpornych na udarność.
Zapis ostatniej fazy lotu SP-CFM nie pochodzi z jakiegokolwiek technicznego rejestru pokladowego!
Raport stwierdza to, że SP-CFM przekroczył linię wybrzeża na 1.3NM lub na 1 minutę i 30 sekund przed uderzeniem w ziemię. Nic jednak nie wspomina o jakimkolwiek zapisie czy kontakcie wzrokowym z samolotem. „Figure 1” w raporcie …015 pokazuje szkic lotniska z naniesioną na to ścieżką wchodzenia samolotu w strefy lądowiska, okrążania wieży ze 180 stopni i rozbiciem się o płytę parkingu pod katem prostym do osi pasa patrząc od południa. Text - do zdjęcia - mówi „Radar track and last moments of the aircraft trajectory” - ten zapis radarowy nie jest jednak nigdzie wcześniej omówiony.
Opisując stan wraku SP-CFM raport podaje to, że kabina była bardzo mocno zniszczona (nierozpoznawalna). Jedna strona kadłuba została wyrwana, ale ustalono, że urządzanie sterujące napędem nie były w pozycji „całkowicie do przodu (pełny gaz)”, samolot Cessna nie miał wychylonych klap. Raport twierdzi, że szczątki Cessna rozpadły się w promieniu 100 metrów.
+++
Podsumowanie
Raporty poddane porównawczej analizie nie mogą być traktowane jako wiarygodne, a to ze względu na wyliczone we wstępie całe szeregi nieprawdopodobieństw, które zostały zaaplikowane na dwie niezależne od siebie jednostki. Brak zapisu lotu Cessna i jej kuriozalny ostry zakręt wokół wieży świadczy o wyraźnie spreparowanym wypadku (trajektorii).
Cirrus został znaleziony blisko dna jaru, który leży na ok. 60 metrów poniżej płyty lotniska Asturias, jar podchodzi pod niemal sam pas lotniska i łączy się z wybrzeżem morza. Jest to dogodne miejsce do ew. inscenizacji. Cirrus mógł tam być łatwo podrzucony za pomocą helikoptera, który mógł dostarczyć w tamto miejsce cały samolot łącznie z zamordowana załogą. Inscenizacja katastrofy niezbyt się udała, spreparowanie zapisów lotu, które zostały wysłane z Hiszpanii do USA nie było zbyt trudne, chociaż i tu zapisy MFD oraz PFD nie są zgodne, a i brak w nich ostatnich sekund. W opisie zdarzeń dokument Raport… 015 ujawnia dwa poważne błędy:
- Ścięte wierzchołki wielu drzew.
- Położenie czaszy spadochronu CAPS.
Jak już nadmieniono, gdyby taki delikatny w konstrukcji samolot jak Cirrus uderzył w „wiele wierzchołków drzew”, to bez wątpienia pozostawiłby po sobie - tam na miejscu - wiele fragmentów konstrukcji, a prawdopodobnie oba skrzydła. Raport jednak nic o tym nie mówi, a samolot poleciał dalej i jego wrak został znaleziony w sporej odległości od „ściętych wierzchołków drzew”.
Czasza spadochronu nigdy nie mogłaby spoczywać na szczątkach kadłuba, bo liny spadochronu są bardzo długie i czasza powinna spoczywać z dala od tego wraku: na dystans długości tych lin!
Rap. 018 zaś pomija milczeniem GPS lub inne rejestratory na Cessna i możliwe, aby odwrócić uwagę od tego problemu podaje szkic, który ukazuje trajektorię odtworzoną z zapisu radaru. A jest bardzo mało prawdopodobne, aby kontrolerzy nie zauważyli za oknami wieży hałaśliwego samolotu Cessna, który bierze ostry 180-stopniowy zakręt – gdyby fakt taki miał być autentyczny. Wniosek jest prosty; samolot ten tak nie leciał, a zapis radaru musi być fałszywy!
Jest bardzo prawdopodobne to, że Cessna jako samolot typowy dla skoczków spadochronowych został tak zaplanowany (w procesie przygotowań do zamachu), aby można było go opuścić na spadochronie, zabijając wcześniej załogę. Jak podaje Rap 018, ofiary - w trakcie uderzenia o ziemie - zostały wyrzucone z kabiny. Wynika to z tego powodu, że prawdopodobnie nie miały zapiętych pasów. A to zgadza się to z potrzebą zwolnienia pierwszego rzędu foteli w kabinie. W przypadku skoków spadochronowych z Cessna 182 miejsce przednie jest zawsze miejscem wyjściowym dla skoczka i nikt tam nie siedzi w trakcie odbywania skoków. I tak musiało się stać w Asturias: wcześniej porwani i odurzeni załoganci Cessna zostali niedbale umieszczeni na tylnych siedzeniach samolotu i znajdowali się tam w chwili uderzenia samolotu w ziemię. Byli bez pasów bezpieczeństwa i dlatego ich ciała były porozrzucane na płycie. Samolot zaś nadleciał opadając (mały gaz) – już bez pilota zamachowca - prosto od południa pod katem prostym do pasa Asturias, a nie po ostrym zakręcie 180 stopni – wokół wieży kontrolerów, co jest wymysłem piszących raport. Skok spadochronowy zamachowca tam oddany - od południa - jest mniej widoczny dla wieży, bo za plecami kontrolerów śledzących pas będący od północy, a poza tym od południa teren jest półdziki i niezamieszkały, a od wybrzeża (północ) jest niebezpieczeństwo bliskości morza oraz innych zagrożeń. Podobny manewr skoku na spadochronie z Cirrus mógł być zastosowany również, ale czasza spadochronu rzucona z góry na samolot sugeruje helikopter, który tam to wszystko podrzucił „z góry”.
Raporty są fałszywe, co łatwo zauważalne, przesłanek wskazujących na uchybienia jest wiele oto niektóre jako wyszczególnione:
- Oszustwo ściętych czubków drzew – brak szczątków samolotu.
- Spadochron CAPS narzucony niezgrabnie na szczątki samolotu.
- Znikome zniszczenia śmigieł w obu przypadkach – samoloty wyraźnie nie miały parametrów lotu wskazujących na lot elementarnie normalny, ale „zdążały” do rozbicia się o ziemię.
- Dwa wypadki i 100% śmiertelności ofiar gdzie prędkości uderzenia w ziemię nie były wysokie.
- Brak pożaru z powodu braku paliwa (zmniejszenie wagi) lub zimnych silników.
- Długi czas dotarcia do samolotu – 500 metrów od pasa.
- Długi czas docierania do zabitej załogi Cirrus.
- Wypadek samochodowy – jedna osoba mogła zginąć – z osób zaangażowanych w akcji ratunkowej
- Aresztowanie samolotu i członków załogi trzeciego samolotu , który zawrócił, a to celem niedopuszczenia ich do portu lotniczego Asturias lub do tego miasta w ogóle.
- naiwne wręcz podawanie trajektorii lotu samolotu SP-CFM.
- wspólne zaleganie wraków w pobliżu siebie - od południa osi lotniska, co było błędnie nawigacje – a symetryczne.
Co jednak należy dodać odnośnie SP-CFM Cessna: charakter i rozmiary zniszczenia tego samolotu nie są proporcjonalne do warunków ani wytrzymałości konstrukcji samolotu, ani do - przypuszczalnie - niskiej prędkość tej fazy lotu. Opis zniszczeń wskazuje na to, że jego centrum leżało w kabinie, a nie w części silnika i śmigła, co zwykle występuje. W tym kontekście nie jest pewne to, czy samolot ten wleciał tam – na miejsce katastrofy - na własnych skrzydłach.
Należy też zauważyć to, że Cirrus ma drzwi otwierane do przodu, a nie do góry jak Cessna i praktycznie do skoków się nie nadaje, a jeżeli został tak użyty to jest możliwe, ze zamachowiec sam zginał w trakcie takiej ewakuacji, a to może tłumaczyć pewne nietypowe wydarzenia związane z akcją ratunkową.
Na zakończenie ważne jest zauważyć to, że pewne okoliczności wskazują na to, że właśnie trzeci samolot SP-CUT mógł być zamieszany w manewry mylenia kontroli lotów poprzez fałszywe podawanie danych lub podobne. Nie jest widome to, kto tam leciał.
Otóż SP-CUT na moment wypadku w Asturias był w dzierżawie u firmy Ad Astra Executive Charter Sp. z o.o. Firma ta zajmowała się różnymi usługami lotniczymi, np. posiadła exkluzywny certyfikat do transportu materiałów niebezpiecznych oraz do przewozu organów do przeszczepów, a co nota bene czyni brak informacji o oprzyrządowaniu na SP-CFM przerażającą farsą. Głównym aktorem tej firmy był prezes oraz założyciel Dariusz Szpineta. Nie jest wiadome to, czy to on leciał wtedy w Hiszpanii tym trzecim samolotem, który bezpiecznie zawrócił. Dariusz Szpineta został powieszony ok. pól roku później podczas urlopu w Indiach. Może być ważne i to, że ofiara mordu nad Mirosławcem z samolotu CASA - generał Andrzejewski - odkrył przestępczą działalność w siłach powietrznych, polegającą na używaniu infrastruktury wojskowej do transportu przeszczepów i exportu ich z Polski, z którego to najbardziej przypuszczalnie powodu zestrzelono jego samolot myśliwski w 2003 roku.
Zdjęcia z komentarzami.

Dokument raportu: Lotnisko Asturias.

Dokument raportu: Przebieg lotu.


Dokument raportu: Zaleganie wraku, ścięte wierzchołki drzew.

Dokument raportu: Czasza spadochronu CAPS na wraku.


Dokument raportu: Trajektoria Cessna i zakręt 180 wokół wieży.

Widok na jar w kierunku morza.

Widok jaru.

Trajektoria obu samolotów wg raportu: SP-AVD przyleciał od zachodu i zakręcając na północ (wschód) rozbił się przed osią pasa od strony południowej. SP-CFM przyleciał od wschodu i zakręcając na północ(zachód) rozbił się również przed osią pasa od strony południowej.
Krzysztof Cierpisz
08-I-2014.
+++
===============================================
Zawiadomienie o przestępstwie: “…lotu LO016 /Boeing B-767-300″
Niniejszym zawiadamiam o przestępstwie próby dokonania zamachu – celowego doprowadzenia do katastrofy lotniczej – na samolot pasażerski PL LOT o numerze lotu LO016 /Boeing B-767-300 – lądującego w Warszawie w dniu 1.XI.2011 roku.
=========================
+++
Szwecja, Lund 09-I-2014
Prokurator Generalny
Prokuratura Generalna
ul. Barska 28/30
02-316 Warszawa
This email address is being protected from spambots. You need JavaScript enabled to view it.
Laudetur Iesus Christus.
Zawiadomienie o przestępstwie.
Niniejszym zawiadamiam o przestępstwie próby dokonania zamachu – celowego doprowadzenia do katastrofy lotniczej – na samolot pasażerski PL LOT o numerze lotu LO016 /Boeing B-767-300 – lądującego w Warszawie w dniu 1.XI.2011 roku.
Specyfikacje lotu, jak i opis techniczny zdarzenia podane są wg. dokumentu: SCAAI-1400/2011-EPWA-SP-LPC (rev.1) 30/11/2011 1 /Preliminary Report (rev.1) opublikowanego na stronie internetowej Ministerstwa Infrastruktury i Rozwoju – na dzień 30-XII-2013, wg. linku http://www.transport.gov.pl/files/0/30680/20111400RWenglish.pdf . – załącznik nr. 1.
Zawiadomienie jest ugruntowane na informacjach zaczerpniętych z załącznika nr 1 i na wyspecyfikowanych tam dowodach, a dotyczy to głównie fotografii nr 7, 8, 13, 14.










Wyżej wyexponowane fotografie – w przekonaniu komisji badającej wypadek – mają być podstawą do zbudowania zespołu dowodów umożliwiających przyjęcie pierwotnej hipotezy mówiącej to, że problem z otwarciem podwozi podczas lądowania B-767 na Okęciu polegał na usterce instalacji hydraulicznej, to znaczy :
przewód hydrauliczny pękł, a skutkiem tego wyciekał z niego płyn hydrauliczny i to z tego powodu system działał wadliwie.
Te zdjęcia zał.1. (7,8,13,14) pokazujące „uszkodzony i nieszczelny przewód” są fałszywe – jako rzekomy dowód na przypadkowe zaistnienie usterki. To w tym sensie, że przewód hydrauliczny w takim samolocie, w żaden sposób nie mógł mieć podobnego charakteru uszkodzenia na jego powierzchniach zewnętrznych: tzn. deformacji (przecięcia i rozciągnięcia włókien) oplotu.
Zdjęcie ze zdeformowanym (wyskubanym obcęgami – nie inaczej) oplotem jest ewidentnym oszustwem! To nie tylko ze strony techników komisji, którzy taki „dowód” bezkrytycznie dostarczyli (podrzucili) do materiału dowodowego, ale i ze strony śledczych prokuratorów badających sprawę oraz innych organów badawczo – śledczych, które to ciała bezkrytycznie ten dowód przyjęły jako autentyczny.
Niewątpliwie, również i prokuratorzy nie zareagowali właściwie – na płaszczyźnie stosownych przepisów prawnych. Bo także prokurator – osoba bez wykształcenia technicznego – powinien umieć skonkludować to, że wygląd zewnętrzny tego przewodu hydraulicznego nie licuje z intuicyjnie przyjętym stanem zewnętrznym instalacji hydraulicznej w wielkim samolocie pasażerskim. A ten zły stan zewnętrzny przewodu, będący skutkiem czynników zewnętrznych, których w samolocie nie ma – łatwo rzuca się w oczy. I tu sprawa ta jest bardzo poważna – formalno-prawnie – i będzie o tym na końcu niniejszego zawiadomienia.
Opis przewodu hydraulicznego – zdjęcia 6,7, 13,14 wg zał. 1:
- Taki defekt – pęknięcie przewodu hydraulicznego – nie może doprowadzić do uwidocznionych lub podobnych deformacji włókien oplotu zewnętrznego jak to widać na zdjęciu! Fragment foto 13:
To z tego powodu, że płyn wyciekający z przewodu hydraulicznego nie może dokonać takich lub podobnych deformacji na włóknistej konstrukcji oplotu. Na zdjęciach nr 13. i 14. widać wyraźnie zdeformowanie całego fragmentu oplotu, pod którego powierzchnią – mamy zasugerowane – miało nastąpić pękniecie fragmentu przewodu.
Deformacje włókien – jak na zdjęciu – nie mogły wystąpić, dlatego że nie występują jakiekolwiek zależności miedzy własnościami fizycznymi włókien a warunkami zewnętrznymi, które takie deformacje mogą wywołać. Włókna, z którego jest zrobiony oplot zewnętrzny, są wykonane z materiału o bardzo wysokiej wytrzymałości (kevlar), a na włókna te nie działały jakiekolwiek siły, które takie deformacje mogłyby spowodować.
Oplot ten utkany jest z cienkich włókien (średnica przekroju pojedynczego włókna jest liczona w mikronach). Przy domniemanym wycieku zachodzi duża dysproporcja pomiędzy siłami strumienia cieczy (ciśnienia dynamicznego) napierających na powierzchnię włókna budującego oplot zewnętrzny, a wytrzymałością mechaniczną tego włókna na te obciążenia (warunki wprowadzania sił działających na włókno). Siły od ciśnienia dynamicznego wypływu cieczy hydraulicznej oddziałujące na powierzchnie włókien są tak małe (w proporcji do własności wytrzymałościowych włókna), że mogą być zaniedbane przy ew. obliczeniach obciążeń oplotu (co najwyżej – teoretycznie, przy sztucznie wymyślonych parametrach – strumień wycieku mógłby jedynie lokalnie przeciąć włókna, ale nigdy je rozciągnąć trwale, jak to widać na zdjęciach).
Mówiąc już całkowicie obrazowo: wyciek płynu hydraulicznego z przewodu porównywalny jest – w skutkach – do cedzenia wody z kranu w zlewie kuchennym za pomocą sita kuchennego. Jak wiemy, strumień wody z kranu nie odkształca trwale włókien sitka.
- Te widoczne na zdjęciach uszkodzenia oplotu przewodu hydraulicznego:
2.1 Nie mogą mieć nigdy miejsca w jakimkolwiek samolocie zdolnym do lotu.
2.2 Nie mogą nigdy obiektywnie wystąpić (wykluczenie okoliczności) ani w trakcie lotu, ani w trakcie serwisu naziemnego.
2.3 Nie mają jakiegokolwiek odniesienia do praktycznych przykładów w rzeczywistości. .Jak powiedziano powyżej(P.1.), przewód ten nie mógł być tak uszkodzony (oplot) – nawet przy normalnym jego pęknięciu – a jego oplot powinien pozostać nienaruszony, to nawet w takim stopniu, że wzrokowe badanie nieszczelności nie mogło być możliwe, bo pękniecie jest bardzo małe i faktycznie niezauważalne.
Zdjęcie poniżej w jakimś stopniu – przykładowo – ukazuje zjawisko pęknięcia i wycieku płynu hydraulicznego (jest to przewód bez oplotu zewnętrznego).
Na podstawie tego zdjęcia łatwo jest wyobrazić sobie to, że nawet gdyby oplot uległ uszkodzeniu (przecięciu) mechanicznemu z powodu ciśnienia dynamicznego strumienia, to uszkodzenie oplotu byłoby mikroskopijne i niezauważalne dla kontroli wzrokowej.


Na podstawie tego zdjęcia łatwo jest wyobrazić sobie to, że nawet gdyby oplot uległ uszkodzeniu (przecięciu) mechanicznemu z powodu ciśnienia dynamicznego strumienia, to uszkodzenie oplotu byłoby mikroskopijne i niezauważalne dla kontroli wzrokowej.
- Zdjęcie nr 13 sugeruje to, że przewód hydrauliczny tam ukazany nie był exploatowany na miejscu pokazanym na zdjęciach nr 7, 8 (tzn. że przewód ten nie jest częścią pochodząca z przedmiotowego samolotu). Spostrzeżenie to wynika ze stanu wygięcia przewodu hydraulicznego exponowanego na zdjęciu nr 13. Na zdjęciu nr 13, przewód wygina się w zupełnie przeciwną stronę niż to ma wynikać w wygięcia (exploatacyjnego) na zdjęciach nr 7, 8. Ugięcie przewodu na zdjęciu nr 13 wynika z „pamięci” materiałów kompozytowych czy plastycznych. Przewód hydrauliczny wieloskładnikowy i z oplotem zewnętrznym zachowuje kształt jego wygięcia instalacyjnego nawet po zdemontowaniu go z urządzenia, na którym pracował przez jakiś czas. Jest to skutkiem dwóch zjawisk:
– w/w „pamięci” materiałów, z których zbudowany jest przewód.
– drobin zanieczyszczeń z powierza, które wnikają w oplot (w szczeliny miedzy włóknami) I w ten sposób nabudowują warstwę dodatkową, która uniemożliwia całkowite wyprostowanie przewodu (obrazowo: brud tworzy sztywną skorupę na przewodzie).
+++
We współpracy (konsultacji) z doświadczonymi firmami serwisowymi samolotów tego modelu i rocznika dokonaliśmy oceny warunków eksploatacyjnych przewodów hydraulicznych na przedmiotowym modelu samolotu – także w perspektywie historycznej.
A wiadomo, że każdy typ samolotu ma rejestr uszkodzeń czy wypadków, liczony od pierwszego dnia eksploatacji w skali całego obszaru użytkowania modelu samolotu. Otóż, specjaliści od serwisu – kraje poza Polską – tych zespołów hydraulicznych, na tych modelach samolotu, zgodnie twierdzą, że: samolot tego modelu nigdy nie miał problemów z przewodami hydraulicznymi. To w szczególności w tym fragmencie struktury konstrukcji płatowca. Ci doświadczeni serwisanci twierdzą, że przed laty – na samym początku exploatacji – model ten miał pewne problemy z przewodami hydraulicznymi, ale jedynie z tymi, które były zamontowane w okolicy silników. Tam intensywne drgania od napędów dawały ryzyko pęknięć, ale i tak nieszczelności nie nastąpiły. Bo problem ten został szybko zauważony i przewody te podwieszono na specjalnych amortyzatorach drgań. Po tych poprawkach historia serwisów B-767 nie wykazuje jakichkolwiek problemów z przewodami hydraulicznymi.
Należy tu jeszcze dodać to, że w samolocie każdy element ma swój „resurs” tzn. ustaloną ilość godzin, której nie wolno przekroczyć w exploatacji – dzięki czemu unika się ryzyka czynnika ludzkiego w postaci np. subiektywnej oceny przydatności eksploatacyjnej danego elementu. Tak narzucony limit godzin pracy (resurs) umożliwia kontrolowaną – profilaktyczną – wymianę części zużywających się. Przewody hydrauliczne zaś, ze względu na standardowy i masowy charakter ich produkcji oraz na przewidywalność warunków ich pracy, bardzo rzadko ulegają awariom.
+++
Generalnie jest łatwo zauważalne to, że awaryjne lądowanie samolotu LO016 miało inne przyczyny, aniżeli te prymitywnie wymyślone historie z uszkodzonym przewodem hydraulicznym czy „odbitym” bezpiecznikiem w tablicy zasilania elektrycznego. Komisja badająca sprawę jest nie tylko zakłopotana ewidentnym brakiem technicznych przyczyn „awarii”, ale i stoi wyraźnie po stronie oszustwa, bo te przyczyny fabrykuje, względnie przymyka oczy na fałszowanie dowodów w sprawie.
Zamach na samolot – lotu LO016 – był widocznie tak przygotowany, że nie liczono się z problemem udowadniania czegokolwiek, bo samolot nie „miał wylądować” bezpiecznie na lotnisku w Warszawie. Musiano zakładać, że w przypadku katastrofy w obszarze morskim lub rozbiciem się przy lądowaniu dowody rzeczowe albo ulegną całkowitemu unicestwieniu, albo też będą tak zniszczone, że łatwo będzie uznać je z przyczynę katastrofy. Posłużenie się „przeciekiem hydraulicznym” jest chytrym wybiegiem w tym oszustwie, bo przewody hydrauliczne są łatwopalne, a w katastrofie połączonej z pożarem dowód w sprawie ulega spaleniu.
Jak jednak wiemy, samolot lotu LO016 wylądował bez ubytków w „materiale dowodowym”, ale i tak ustalenie prawdy nie jest możliwe na tym etapie. To głównie z tego powodu, że najważniejszy świadek w sprawie, dowódca statku kpt. T. Wrona, opisując przebieg wydarzeń nie mówi prawdy. Wrona nie mówi prawdy świadomie – kłamie – lub też ma luki pamięciowe skutkiem poddania mu przed lotem lub w jego trakcie środków psychotropowych. A jeżeli tak, to – w domniemaniu – dotyczy to całego personelu technicznego w kabinie samolotu. Nie jest więc – przypuszczalnie – wiadome to, co działo się kabinie pilotów w trakcie lotu.
Okoliczności tej nieudanej próby zamachu są maskowane przez władze, co oczywiste, bo w przeciwnym razie dowódca statku powietrznego Wrona i co najmniej drugi pilot już dawno powinni byli być poddani pod sąd karny. To z powodu podjęcia decyzji o kontynuowaniu lotu przy zdiagnozowanej usterce systemu hydraulicznego – o ile byli oni zdolni do rozpoznawania stopnia zagrożenia, bo np. osobnik pod wpływem środków antydepresyjnych nie jest do tego zdolny – ale co tu oceniałby sąd karny. To bezdyskusyjne, również i w okolicznościach, gdzie decyzja taka była podjęta rzeczywiście czy też stworzono całkowicie fałszywą informacje o takiej decyzji, a faktycznie pilot nic o usterce nie wiedział.
+++
Zatem przy widocznej próbie oparcia wniosków śledztwa na „przewodzie hydraulicznym” – co jest formą ukrywania prawdy o zamachu – zasadnym jest zdyskwalifikowanie tego głównego i jedynego dowodu w sprawie, jakim jest przewód hydrauliczny zdjęcia: 7, 8,13,14 wg. załącznika nr.1, co niniejszym czynimy.
Przy czym to, czy wyskubanie oplotu był aktem sabotażu w USA i dało faktyczny wyciek płynu z systemu, czy też było celową wizualizacją usterki dokonaną na Okęciu, celem jedynie stworzenia fałszywych dowodów na wyciek, który faktycznie nie mógł mieć miejsca – nie jest przedmiotem tego zawiadomienia. Bo nie ma jakichkolwiek przesłanek do skłonienia się w kierunku jakiejkolwiek hipotezy: czy przewód hydrauliczny został spreparowany w USA i tam zamontowany w systemie, czy dokonano tego już na Okęciu.
Dodatkowo nie jest ujawnione to, czy sprawdzono zwartość bagaży na okoliczność ładunków pirotechnicznych lub podobne, ani to, czy bilans osób, które weszły na pokład samolotu w USA zgadza się z bilansem osób, które z tego samolotu wyszły w Polsce – bo nie musi być oczywiste to, że liczby te musza się zgadzać! A przy tym nie jest wiadomo, jaka to firma (prywatna) dokonywała odprawy celno – paszportowej w USA, bo to przedsiębiorstwo celno – paszportowe w USA mogło być w spisku z zamachowcami. Komisja badająca wypadek demonstracyjnie „nie patrzy w tamtą stronę”, a co również powinno być przedmiotem zainteresowania prokuratury.
+++
Kończąc podajemy raz jeszcze (p.2): uszkodzenia oplotu nie mogły nastąpić w trakcie exploatacji, a są skutkiem albo sabotażu w USA, albo fałszerstwem dowodowym w Warszawie. „Pamięć” wygięcia przewodu (p.3) wskazuje to, że przewód ten nie był exploatowany na tym miejscu, które pokazują fotografie nr 7,8, a został podmieniony albo przy starcie z USA – celem dokonania sabotażu, albo po awaryjnym wylądowaniu na Okęciu, celem fabrykowania dowodów na usterkę.
Tak jak na wstępnie, niniejszym , powtarzamy zawiadomienie o przestępstwie próby zamachu na samolot PL LOT o numerze lotu LO016 /Boeing B-767-300.
W świetle powyższego zachodzi dodatkowo uzasadniane podejrzenie, że próby zamachu względnie usiłowania ukrycia tego faktu winne są następujące osoby:
- Personel USA, który miał dostęp do samolotu w trakcie jego stacjonowania tam, który mógł dokonać aktu sabotażu w postaci:
– uszkodzenia przewodu, lub wprowadzenia do systemu komputerowego samolotu informacji o takim przecieku, gdzie przeciek faktycznie nie miał miejsca – co też jest możliwe.
– wyłączenia systemu bezpieczników elektrycznych.
– odurzeniu personelu kabinowego (technicznego) za pomocą środków biochemicznych tak, że w trakcie krytycznego lotu personel samolotu miał obniżoną zdolność do rozpoznawania czynu.
2. Personel techniczny dowódca samolotu: pierwszy pilot T. Wrona i drugi pilot, którzy
podjęli decyzje o kontynuowaniu lotu przy stwierdzonej poważnej usterce, względnie ukrywając inne powody, dla których nie wypuszczono podwozia, zeznając nieprawdę twierdząc, że system hydrauliczny nie działał lub że nie zauważono wybitego bezpiecznika elektrycznego.
3. Personel dyżurny Warszawa Okęcie, który w widoczny sposób jest zamieszany w manipulowanie informacjami, które wymieniał (sterował zachowaniem kapitana Wrony) z dowództwem lotu LO016 /Boeing B-767-300 – na okres lotu i lądowania przedmiotowego samolotu, krytycznego dnia.
4. Personel służb ochrony samolotu – po jego awaryjnym lądowaniu na Okęciu – który podmienił przewód lub umożliwił to osobom trzecim.
5. Personel wchodzący w skład Państwowej Komisji Badania Wypadków Lotniczych ( przewodniczący dr inż. M. Lasek), który nie zareagował prawnie na niezwykle w swym charakterze uszkodzenia oplotu przewodu, a którego charakter jest całkowicie niezgodny z warunkami eksplantacji samolotu, co musi rzucać się w oczy każdemu technikowi.
6. Personel prokuratury, który zapoznał się z dowodami, a na ewidentnie podejrzany stan przewodu nie zareagował prawnie.
Krzysztof Cierpisz
09-I-2014
+++
Zal.1.
Adres do korespondencji:
https://gazetawarszawska.com/index.php/zamach/594-zawiadomienie-o-przestepstwie-lotu-lo016-boeing-b-767-300
===============================================
Instytut Tavistock i uliczne metody przewrotu politycznego
- Administrator
- Zamach
- Hits: 8915
Wyraz „rój” lub „rojenie” chyba większości z nas kojarzy się z kłębiącą się, latającą masą owadów. Jednak pewien australijski psycholog dostrzegł inne zjawisko, które możemy tak nazywać.
W latach 60-tych coraz bardziej popularne wśród zdegenerowanej powojennym nihilizmem młodzieży były tzw. koncerty rockowe. Nowe zespoły grające ten typ muzyki wyrastały niczym grzyby po deszczu. Wtedy też pewien australijski psycholog nazwiskiem Emery, dostrzegł „potencjał” jaki stanowią całe zbiorowiska upodlonej moralnie i intelektualnie młodzieży, którą zaczął porównywać do rojów pszczół, które po wyjściu z ula skupiają się w wielką masę wokół swojej przewodniczki czyli matki. Zjawisko zbierania młodych ludzi w wielką, bliżej nieokreśloną ideowo ani politycznie masę, zaczął nazywać „rojeniem młodzieży”. Swoje spostrzeżenia zapisał w artykule napisanym dla czasopisma „Human Relations”, które było wydawane przez Instytut Tavistock.
Instytut Tavistock został utworzony po II wojnie światowej jednak już 25 lat wcześniej utworzona została Tavistock Clinic, która był ramieniem brytyjskiej armii, służącym opracowywaniu wojny psychologicznej. W 1921 roku Tavistock Clinic otrzymała od księcia Bedford, markiza Tavistocka budynek do prowadzenia badań nad wyczerpanymi psychicznie brytyjskimi żołnierzami, którzy walczyli na frontach I wojny światowej. Celem tych badań nie była oczywiście pomoc znerwicowanym żołnierzom, lecz ustalenie „granicy wytrzymałości” ludzi pod wpływem stresu. Cały program był prowadzony przez Biuro do Spraw Wojny Psychologicznej brytyjskiej armii. Przez długi czas z Kliniką Tavistock współpracował Żyd Zygmunt Freud, specjalista od psychologicznej inżynierii i urabiania społeczeństwa, założyciel tzw. Międzynarodowego Towarzystwa Psychoanalitycznego oraz jeden z członków żydowskiego bractwa B’nai B’rith.
Pomnik Freuda przed budynkiem Tavistock Centre w LondyniePo II wojnie światowej na konto pozbawionego środków finansowych instytutu Tavistock zaczęły płynąć strumieniem pieniądze od rodziny Rockefellerów. Oczywiście Fundacja Rockefellera nie była w żaden sposób zainteresowana badaniami na terenie Wielkiej Brytanii. Od tej pory programy były dobierane pod kątem Stanów Zjednoczonych i rozwijanych przez nie tajnych metod psychologicznych działań wojennych. Od tej pory zreorganizowany Tavistock przyjął nazwę „Tavistock Institute for Human Relations” a jego program polegał na prowadzeniu „w warunkach pokoju tego rodzaju badań z zakresu psychiatrii społecznej, które rozwinęły się w armii w warunkach wojny”.W 1945 roku do USA został wysłany jeden z czołowych badaczy instytutu, Żyd Kurt Lewin, jeden z bliskich współpracowników żydokomunistycznej Szkoły Frankfurckiej, która to powstała po upadku rewolucji bolszewickich w Europie zachodniej i zajmowała się ustalaniem przyczyn porażki żydowskich inżynierów społecznych na „froncie zachodnim”.
Żydobolszewicy ze „Szkoły Frankfurckiej”Żyd Lewin został oddelegowany do Massachusetts Institute of Technology, gdzie powołał do życia Research Center for Group Dynamics. Lewin interesował się naukowymi badaniami nad procesami, które wpływają na jednostki w sytuacjach grupowych. W 1948 roku po śmierci Lewina jego centrum przeniesiono na Uniwersytet Michigan, gdzie zmieniono jego nazwę na Institute for Social Research. Praca Tavistock Institute przez następne 20 lat obejmowała psychologiczne badania nad grupami społecznymi i dynamiką społeczną, prowadzone w celu doskonalenia metod manipulacji społeczeństwem.
Fred Emery i prezydent USA James Earl CarterW 1967 roku dyrektorem Tavistock Institute został Fred Emery, australijski psycholog, ekspert od „hipnotycznych efektów” telewizji. W tym samym roku napisał dla periodyku „Human Relations” artykuł zatytułowany „The Next Thirty Years: Concepts, Methods and Anticipations”. Opisał w nim sposoby jakimi można manipulować wielkimi grupami „zbuntowanych histeryków”. Na podstawie jego badań amerykańskie organizacje badawcze takie jak RAND Corporation opracowały metody wykorzystywania do celów politycznych (masowych demonstracji, przewrotów politycznych itp.) bliżej nieokreślonej politycznie, zbuntowanej młodzieży.
Już rok później, w maju 1968 roku doszło do ogromnych protestów, głównie młodych ludzi we Francji. Mimo iż protestujący to większości marksiści i innej maści lewacy i ze względów ideologicznych byli naturalnymi sprzymierzeńcami wrogów Stanów Zjednoczonych, to jednak oni i elity finansowe z Wall Street miały wspólny cel – obalić Charlesa De Gaulle’a.
Marzec 1968 w WarszawieW 1968 roku do masowych „rojeń młodzieży” nie dochodziło jedynie we Francji czy też generalnie w krajach zachodu, lecz również w Polsce. Każdy chyba słyszał o tzw. wydarzeniach „Marca 1968”. Wielkie manifestacje odbyły się w ponad 20 dużych polskich miastach. Nasuwa się pytanie: Czy wąska grupa jaką byli „Komandosi”, których żydowscy krewni stracili stanowiska w aparacie państwa komunistycznego, mogła samodzielnie zorganizować i skoordynować tak wielkie przedsięwzięcie? Czy może jednak pomogły im w tym służby specjalne innych krajów? Po latach kiedy archiwa reżimu komunistycznego zostały solidnie przewietrzone możemy dowiedzieć się, że ambasada jednego z krajów zachodnich była szczególnie zainteresowana przebiegiem rewolty a jej urzędnicy (czytaj agenci tajnych służb) sugerowali nawet upadek reżimu.
Attache Kulturalny ambasady USA w Warszawie w latach 1964-1968, Żyd Theodore HartryWedług tajnego raportu dyrektora Departamentu II Ministerstwa Spraw Wewnętrznych PRL-u Amerykanie już na kilka dni przed ogólnokrajowymi protestami wiedzieli, że do tak owych dojdzie. II sekretarz działu politycznego ambasady USA Robert Ober stwierdził w dniu 4 marca 1968 roku, że „atmosfera jest bardzo zaostrzona” i że daje to podstawy do stwierdzenia że „reżim runie gdzieś w tym roku”. Natomiast II sekretarz ds. kulturalnych ambasady amerykańskiej David Fischer w dniu 5 marca stwierdził, że „obecnie Uniwersytet Warszawski jest bardzo ciekawym miejscem” i że sam chodzi tam codziennie.
Brama główna Uniwersytetu Warszawskiego, marzec 1968Z dalszej części raportu peerelowskich służb specjalnych, opublikowanego w książce „Dyplomata, czyli szpieg? cz.II” wynika, że od razu po rozpoczęciu protestów amerykańscy dyplomaci (wielu z nich było oficerami CIA) ruszyło w kierunku uczelni wyższych i akademików, żeby zbierać informacje i obserwować „rojącą młodzież”. W ciągu następnych kilku dni pracownicy ambasady jeździli po mieście by znaleźć dogodne miejsce do obserwacji „rojących tłumów” i przekazywać telefonicznie relacje z zajść bezpośrednio do ambasady. Od 12 marca amerykańscy szpiedzy zaczęli rozjeżdżać się również po innych polskich miastach i stamtąd informować ambasadę o protestach w innych częściach kraju. I tak np. Żyd Hartry, attache kulturalny ambasady USA12 bm. udał się do Krakowa, skąd na bieżąco informował telefonicznie ambasadę o przebiegu demonstracji studenckiej w tym mieście, a szczególnie o treści transparentów, wznoszonych okrzyków oraz ilości uczestników.Inny pracownik amerykańskiej ambasady, wspomniany już wcześniej Fischer, również pochodzenia żydowskiegow dniu 13 bm. w podobnym celu udał się do Łodzi (…). Również w Poznaniu pracownicy tamtejszego konsulatu USA uważnie obserwowali przebieg demonstracji studenckich i obszernie informowali ambasadę w Warszawie o swoich spostrzeżeniach.O głębokim zaangażowaniu ambasady USA w śledzeniu przebiegu protestów marca 1968 można by jeszcze sporo napisać, jednak chciałbym wspomnieć jeszcze o jednym kraju, który mógł mieć spory udział w „rojeniu studentów” na ulicach polskich miast, a który to nie posiadał w Polsce w tamtym czasie swojej placówki dyplomatycznej. To państwo to oczywiście Izrael.
W wyniku wywołanej przez Izrael wojny sześciodniowej i zerwania stosunków dyplomatycznych z tym krajem przez państwa bloku komunistycznego, w Polsce od 1967 Izrael nie posiadał swojego gniazda szpiegowskiego, zwanego potocznie ambasadą. Jednak nie oznacza to, że „sayani” a więc uśpieni agenci Mossadu, rekrutowani z żydowskiej diaspory na całym świecie, w Polsce od tak zaprzestali realizowania interesu swojego narodu. Przenieśmy się na chwilę jakieś 13-14 lat później. W Polsce wprowadzono stan wojenny. Liczba pracowników oraz płatnych konfidentów wszelkiej maści komunistycznych służb uległa podwojeniu lub też potrojeniu. Trudno w takich warunkach prowadzić działalność szpiegowską (nawet posiadając ambasadę) o czym wiedział dokładnie szef CIA William Casey.
Szef CIA William Casey i Ronald ReaganJak podaje autor biografii Caseya, Joseph Persico: 13 kwietnia 1982 roku Casey był Izraelu, gdzie miał się spotkać z szefem Mossadu. Dyrektor Centralnej Agencji Wywiadu USA chciał, aby Mossad uruchomił swoją uśpioną agenturę w Polsce, również w Solidarności, aby Ci informowali o sytuacji panującej w Polsce w czasie stanu wojennego. Żydzi zgodzili się pod jednym warunkiem: że całą operację sfinansuje CIA. Casey dobił targu. Już niecały miesiąc później dwóch pracowników ambasady USA, z których jeden na pewno był agentem CIA odwiedziło Żyda Ryszarda Herczyńskiego, niegdyś działacza PZPR, który opuścił partię w 1968 roku, a wówczas działacza Solidarności. Panowie John Zerolis oraz David Howard (bo tak nazywali się Ci szpiedzy) kiedy już skończyli konwersację i szykowali się do wyjścia, zostali aresztowani przez kontrwywiad cywilny. Herczyński za szpiegostwo otrzymał 2 lata więzienia co było nadzwyczaj łagodnym wyrokiem w warunkach państwa niedemokratycznego natomiast dwaj amerykańscy „dyplomaci” zostali wydaleni z kraju.
Tygodnik naukowy „New Scientist” z opisaną aferą szpiegowską z udziałem HerczyńskiegoCzy więc Herczyński stał na czele siatki szpiegowskiej Mossadu, którą polecił uruchomić Żydom dyrektor CIA? Co ma jednak wspólnego marzec 1968 z Herczyńskim? Jak informuje w książce „Efekt Domina tom I” polski dziennikarz Paweł Zyzak, Herczyński był bliskim współpracownikiem Adama Michnika. To w jego domu zbierali się „Komandosi” a więc Żydzi których rodziny po 24 latach okupacji Polski zostały odsunięte od państwowych stanowisk i którzy organizowali „rojenie młodzieży” w 1968 roku. Czy więc „marzec 1968” był dziełem tajnych służ USA i Izraela? Ocenę sytuacji zostawiam czytelnikom.
Howard PerlmutterAle zostawmy lata 60-te kiedy to dopiero tajne służby Stanów Zjednoczonych i innych państw doskonaliły idee Emery’ego i przenieśmy się do przełomu lat 80-tych i 90-tych. Pod koniec 1989 roku na konferencji zorganizowanej przez Case Western Reserve University w Ohio pojawiła się kolejna część programu „nowej zmiany reżimu”. W prowadzonym na tym uniwersytecie „programie innowacji społecznych w globalnym zarządzaniu” udział brał dr. Howard Perlmutter, uczeń Emery’ego z Tavistock Institute. Perlmutter stwierdził, że trzeba stworzyć „globalną cywilizację” poprzez destabilizowanie tradycyjnych kultur. Według niego taka „globalna cywilizacja” mogła powstać dzięki „budowaniu ogólnoświatowych sieci lokalnie i globalnie zaangażowanych organizacji” (chodzi o organizacje pozarządowe typu Open Society George’a Sorosa) oraz poprzez tworzenie globalnych wydarzeń lub też przekształcanie lokalnych wydarzeń w globalne dzięki środkom masowego przekazu.
Siedziba RAND Corporation w Santa MonicaPlan destabilizacji Perlmuttera został ulepszony w latach 90-tych przez organ doradczy wywiadu wojskowego Pentagonu RAND Corporation i od razu zaczął być wykorzystywany do obalania niewygodnych rządów nowymi metodami, tzn. z zastosowaniem nowoczesnych technologi takich jak internet czy telefonia komórkowa.
„Rojąca młodzież” OtporuPierwszym krajem, w którym zastosowano nową kolorową rewolucję, wywołaną przez „rojące” masy młodzieży według planu inżynierów z Tavistock Institute lecz ulepszonego przez organy doradcze Pentagonu była Serbia. Masowe demonstracje w Serbii zostały wsparte finansowo przez tzw. organizacje pozarządowe, które w rzeczywistości były finansowane przez Kongres Stanów Zjednoczonych. Jedną z czołowych „obalaczy reżimów” był NED a więc National Endowment for Democracy. NED oficjalnie zajmuje się „promowaniem demokracji” jednak nikt specjalnie nie ukrywa, że jest to nowsza wersja CIA. Nawet jej założyciel, Żyd Allen Weinstein mówi wprost, że NED zajmuje się tym czym zajmowało się niegdyś CIA, zanim Kongres i inne organy kontrolujące amerykański wywiad nie wypowiedziały wojny CIA i ich tajnym operacjom. Oto co o NED-zie mówi jego twórca:Wiele z tego, co dziś robimy, dwadzieścia pięć lat temu potajemnie robiła CIA.
Założyciel NED, Żyd Allen Weinstein i prezydent USA George W. BushInnymi organizacjami zaangażowanymi w obalanie niewygodnych dla USA rządów są m.in. National Republican Institute, National Democratic Institute czy też sławna już Open Society Institute George’a Sorosa. Ale wróćmy do Serbii. Według dziennikarza Washington Post, Michael Dobbsa, rewolucja „Otporu” w Serbii która doprowadziła do odsunięcia od władzy Slobodana Milosevicia kosztowała rząd Stanów Zjednoczonych 41 mln dolarów. Operacją mieli dowodzić specjalnie wyszkoleni agenci, umieszczeni w mieszkaniu ambasadora USA w Serbii Richarda Milesa, którzy koordynowali działalności sieci serbskich studentów, którzy walczyli o „amerykański styl życia” czyli o jak to nazwał Perlmutter „globalną cywilizację”.
Michaił Saakaszwili i George W. BushPo udanym przewrocie politycznym w Serbii Departament Stanu USA, który nadzorował obalanie Milosevicia wysłał ambasadora Milesa do Gruzji, gdzie rządził Edward Szewardnadze, były szef radzieckiej dyplomacji, który miał już wkrótce zostać obalony w wyniku tzw. rewolucji róż. Zanim jednak to się stało National Endowment for Democracy, Open Society Institute czy też Freedom House musiały zorganizować sieci młodych „rojących” grup i „uzbroić” je w amerykańską walutę oraz nowoczesny sprzęt elektroniczny niezbędny do koordynowania protestów. Po odsunięciu od władzy Szewardnadze i wstawieniu na fotel prezydenta swojej marionetki Michaiła Saakaszwilego, wychowanka Columbia University Law School oraz stypendysty Departamentu Stanu rządząca wówczas w Waszyngtonie junta neokonserwatystów i syjonistów obrała na cel Ukrainę.
George Soros i Wiktor JuszczenkoPrzekształcenie Ukrainy w prozachodnią satelitę USA nadzorował ambasador USA w Kijowie John Herbst. W wyniku tzw. pomarańczowej rewolucji do władzy doszedł Wiktor Juszczenko, którego żona, Kateryna, była wysoką urzędniczką w administracji Ronalda Reagana i George’a Busha seniora oraz była zatrudniona w Departamencie Stanu. Na Ukrainę została oddelegowana jako przedstawicielka US-Ukraine Foundation. W pomarańczowej rewolucji Waszyngton wspierał szczególnie grupy młodzieżowe, które odegrały ogromną rolę w organizacji demonstracji ulicznych (czyt. naganianiu tłumów). Ruch, którego celem było wyniesienie do władzy amerykańskiej marionetki działał pod nazwą „Pora”.
Giwi TargamadzeNa pomoc Ukraińcom przybyli przeszkoleni wcześniej przez USA Gruzini, tacy jak Giwi Targamadze, przewodniczący gruzińskiej komisji parlamentarnej ds. Obrony i Bezpieczeństwa oraz członkowie gruzińskiej organizacji młodzieżowej „Kmara”. Ukraińcy byli szkoleni przez Gruzinów m.in. w sprawie metod walki poprzez bierny opór. Na „pierwszym Majdanie” nie mogło oczywiście zabraknąć tradycyjnych naganiaczy „rojów młodzieży” czyli zespołów rockowych. I tak swoich ukraińskich kolegów wsparły gruzińskie zespoły takie jak „Zumba”, „Soft Eject” czy „Green Room”, które występowały także podczas „rewolucji róż”.
Rangun, 24 września 2007 rokDo kolejnej „kolorowej rewolucji” doszło daleko od Europy, w państwie Myanma, w południowo-wschodniej Azji. Można zapytać: po co Stanom Zjednoczonym obalać reżim wojskowy w tym jednym z najbiedniejszych państw świata? Otóż Myanma czy jak kto woli Birma, jest jednym z kluczowych krajów dla Chińskiej Republiki Ludowej, w tej chwili głównego konkurenta USA w walce o utrzymanie światowej dominacji. Myanma oprócz tego, że leży w kluczowym miejscu ze względu na szlaki morskie z Zatoki Perskiej do Morza Południowochińskiego, to na dodatek Chińczycy u wybrzeży tego kraju stworzyli terminal gazowy oraz magazyny na ropę naftową, jako alternatywę na wypadek, gdyby USA zmilitaryzowały cieśninę Malakka oraz zablokowali do niej dostęp Chińczykom.
Oprócz transportu przez Myanmę ropy z Sudanu czy Bliskiego Wschodu, Chińczycy eksploatują również pola gazowe w Myanmie i transportują ten surowiec gazociągiem wprost do chińskiej prowincji Junnan. Ale to jeszcze nie wszystko: Chińczycy podobnie jak robią to w przypadku Arabii Saudyjskiej Amerykanie, w zamian za zakup birmańskich surowców, sprzedają im broń wartą miliardy dolarów tak, aby część z zainwestowanych w tym kraju pieniędzy wracała z powrotem do Chin. Tak zaawansowana współpraca, która przyczynia się do ogromnego w ciągu ostatnich 30 lat wzrostu gospodarczego Chin musiała wzbudzić niepokój ideologów amerykańskiej dominacji. I dlatego też Departament Stanu i National Endowment for Democracy finansowały kluczowe opozycyjne media w tym kraju, takie jak: New Era Journal, Irrawaddy, czy radio Demokratyczny Głos Birmy.
Od lewej: Srdja Popovic, lider serbskiego Optoru, Gene Sharp oraz agent CIA Robert HelveyOprócz amerykańskich agend i organizacji we wsparcie „szafranowej rewolucji” w Birmie mocno zaangażował się Gene Sharp, jeden z teoretyków tzw. rewolucji bez przemocy (ang. nonviolent revolution). Sharp jest założycielem Instytutu Alberta Einsteina, który został założony w celu wspierania przyjaznych Ameryce i amerykańskim interesom rewolucji na całym świecie. Instytut Einsteina działał w Birmie już od 1989 roku. Został tam ściągnięty po masakrze „demokratycznej opozycji” dokonanej przez birmański reżim.Sharp został tam ściągnięty przez agenta specjalnego CIA Roberta Halveya, eksperta od tajnych operacji. Halvey chciał, aby Sharp szkolił birmańską opozycję w zakresie metod biernego oporu.
Mnisi w trakcie „szafranowej rewolucji”W trakcie „szafranowej rewolucji” brytyjski Financial Times opublikował artykuł, w którym opisana jest rola Sharpa w próbie przewrotu politycznego w Birmie:W przeciągu ostatnich trzydziestu lat aktywiści z „komitetu oporu politycznego” ruchu na uchodźstwie przeszkolili około trzech tysięcy birmańskich rodaków ze wszystkich środowisk – w tym kilkuset buddyjskich mnichów- z zakresu filozofii i strategii biernego oporu oraz organizowania społeczności. Warsztaty te, prowadzone w strefach przygranicznych i przyciągające ludzi z całej Birmy, postrzegano jako „szkolenie instruktorów”, którzy wrócą do domu i podzielą się tymi ideami z innymi pragnącymi zmiany.Te przygotowania – wraz ze wsparciem materialnym w postaci, na przykład telefonów komórkowych – pomogły położyć podwaliny pod religijny bojkot junty, doprowadzając do największych antyrządowych protestów od dwudziestu lat. Przez dziesięć dramatycznych dni mnisi oraz świeccy obywatele, rozwścieczeni pogłębiającym się zubożeniem i wszechobecnymi represjami, kroczyli ulicami w liczbie sięgającej około stu tysięcy osób, zanim reżim zdławił demonstrację, zabijając co najmniej piętnaście osób i aresztując tysiące.Następnie brytyjski dziennik poinformował, żeGene Sharp, wykształcony w Oxfordzie i związany z Harvardem teoretyk pokojowego oporu przeciwko represjom, namawiał rebeliantów do obrania pokojowych środków do walki z juntą. Jego pomocnik, emerytowany pułkownik Robert Halvey attache wojskowy w Rangunie w latach osiemdziesiątych, tłumaczył, jak stosować planowanie i strategie wojskowe w pokojowym buncie.Co ciekawe Sharp przebywał także w Chinach dokładnie w czasie kiedy na placu Niebiańskiego Spokoju w 1989 roku zebrały się tłumy demonstrantów domagających się „demokratyzacji” Chin, cokolwiek to znaczyło.
Dalajlama XIV i George Bush juniorW tym samym 2007 roku kiedy to „szafranowa rewolucja” w Birmie ostatecznie poniosła klęskę, prezydent USA George W. Bush „zapalił” zielone światło dla kolejnej kolorowej rewolucji w sąsiedztwie Chin. I po raz kolejny amerykańskie organizacje pozarządowe uruchomiły „strumień” gotówki dla prodemokratycznych sił, tym razem w Tybecie. I jak to zwykle bywało w takich przypadkach, na pierwszy plan wysunął się National Endowment for Democracy, który finansował m.in. gazetę Tibet Times, organizację Laogai Research Foundation, Centrum Multimedialne Tybetu oraz Tybetańskie Centrum Praw Człowieka i Demokracji. Ale to nie wszystko. NED od dziesięcioleci finansował również m.in. International Campaign for Tibet oraz Students for a Free Tibet. Krótko mówiąc: Amerykański Departament Stanu, który rozdzielał fundusze NED-u maczał palce niemal we wszystkim co miało zdestabilizować region Tybetu w marcu 2008 roku.
I po raz kolejny można zadać pytanie: Dlaczego ten Tybet jest dla USA taki ważny? Oprócz rzeczy oczywistych, takich jak geograficzne położenie tego regionu, w Tybecie swoje źródło ma 7 największych rzek Azji, przez co region ten jest najbardziej wartościowym na świecie źródłem wody. Ale woda to nie wszystko. W Tybecie znajdują się jedne z największych na świecie złóż uranu i boraksu, połowa światowych zasobów litu, największe w Azji złoża miedzi, ogromne zasoby rud żelaza, kilkadziesiąt tysięcy kopalni złota oraz ogromne zasoby drewna.
Protest w Tybecie, marzec 2008 rokPo upadku „szkarłatnej rewolucji” w marcu 2008 roku, Waszyngton próbował jej ponownie w sierpniu tego samego roku, kiedy to Chiny gościły Letnie Igrzyska Olimpijskie i neokonserwatystom z administracji Busha szczególnie zależało na skompromitowaniu Chin w oczach świata, który podziwiał postęp jaki dokonały Chiny w ciągu zaledwie 30 lat od śmierci masowego ludobójcy Mao Zedonga. Jednak i tym razem masowe protesty na nic się zdały.
George Soros i Bill ClintonJeśli chodzi o próby destabilizacji Chin masowym „rojeniem” protestujących to nie można nie wspomnieć o Żydzie George’u Sorosie, który próbował w Chinach założyć sieć swoich fundacji, jednak został bardzo szybko oskarżony o szpiegostwo na rzecz CIA i wyrzucony z Chin, o czym wspomina w swojej książce „Underwriting Democracy”. Jednak nie przeszkodziło mu to we współpracy z pułkownikiem CIA Robertem Helveyem oraz Instytutem Alberta Einsteina, którzy kontynuowali swoją antychińską działalność na peryferiach Państwa Środka.Instytut Sharpa opracował specjalnie na potrzeby „kolorowych rewolucji” podstawowe metody wykorzystywane przez USA w ich „postmodernistycznych zamachach stanu”. Najważniejszą z nich była elektroniczna technologia wymiany informacji. Wraz z pojawieniem się Internetu i upowszechnieniem telefonów komórkowych amerykański Pentagon opracował ponadto całkowicie nową formę zmiany „reżimu” i destabilizacji politycznej. Opisał ją Jonathan Mowat, badacz fenomenu „kolorowych rewolucji”:Jesteśmy świadkami cywilnego zastosowania doktryny „rewolucji w sprawach wojskowych” sekretarza Donalda Rumsfelda, polegającej na wykorzystaniu wysoce mobilnych małych grup, działających za pomocą wywiadu i komunikacji „w czasie rzeczywistym”.Oddziały żołnierzy zajmujące sektory miasta z pomocą wyświetlaczy w „inteligentnych hełmach” dających im natychmiastowy ogląd otoczenia, stanowią militarną stronę. Grupy młodzieży zbiegającej się na wskazanych skrzyżowaniach, pozostające w nieustannym kontakcie dzięki telefonom komórkowym stanowią przypadek cywilnego zastosowania tej doktryny.To podobieństwo nie powinno dziwić, skoro amerykańskie wojsko i Agencja Obrony Narodowej dotowały rozwój internetu, telefonów komórkowych i oprogramowania. Od ich wdrożenia prowadzono badania i eksperymentowano, aby znaleźć optymalne zastosowanie tych technologi w wojnie nowego rodzaju.
Żydówka Nuland z Tiahnybokiem (po lewej), Jaceniukiem (po prawej) i Witalijem Kliczko (z tyłu)Ostatnim z wielkich „rojeń” mas ludzkich, które miały doprowadzić i doprowadziły do zmiany demokratycznie wybranej władzy był tzw. Euromajdan na Ukrainie. Nie będą się rozpisywać o tym wydarzeniu, gdyż przebiegało ono bardzo podobnie do pozostałych XXI-wiecznych operacji połączonych sił Departamentu Stanu, organizacji pozarządowych oraz CIA.
https://gazetawarszawska.com/index.php/zamach/264-instytut-tavistock-i-uliczne-metody-przewrotu-politycznego
===============================================
Dlaczego miała miejsce katastrofa samolotu pod Moskwą?
- Administrator
- Zamach
- Hits: 7996
Ostatni wpis dotyczył obalenia papieża Benedykta XVI przez patalogicznych kłamców, przestępcze rodziny Clintonów, Obamy i Sorosa którzy poprzez swoje Fundacje prowadzą zorganizowaną przestępczość. Fundacje te to szambo a jej założyciele to wyznawcy satanizmu. Kilka godzin po katastrofie rosyjskiego samolotu pod Moskwą znajomy zapytał się mnie – jaka przyczyna? Odpowiedziałem mu że trzeba poczekać i zobaczyć listę pasażerów lotu. Trzeba sprawdzić czy wśród pasażerów nie ma kogoś kto jest bardzo niewygodny dla wieruszki klanu satanistów w świecie. Po kilku dniach od katastrofy w mediach pokazała się lista pasażerów a niszowych portalach można znaleźć informacje potwierdzające moje słowa do znajomego.
Według doniesień, dwóch rosyjskich obywateli, którzy złożyli zeznania przeciwko Hillary Clinton w procesie jaki toczy z Donaldem Trumphem , zginęło „niewytłumaczalnej” w katastrofie lotniczej w Moskwie.
Siergiej Millian, urodzony na Białorusi biznesmen, który pracował z organizacją Trumpa i był podobno głównym świadkiem w wymyślonej aferze, zarzucającej bliskie relacje między prezydentem Donaldem Trumpem a Rosją, zginął w tej katastrofie pod Moskwą.

Choć nie wiadomo, co stało za przyczyną katastrofy w niedzielę, Siergiej Millian i Iwanow Wiaczesław byli osobami, które w ostatnim czasie były blisko spokrewnione ze skandalami Clintonowej, które zmarły w podejrzanych okolicznościach.
Współpracownik WikiLeaks, James Dolan, który współtworzył technologię, dzięki której WikiLeaks mógł uzyskać i opublikować wyciekłe maile między Clintonową i Podesta, został znaleziony martwy w podejrzanych okolicznościach na początku stycznia 2018 r. Miał 36 lat.
http://www.gazetawarszawska.com/index.php/25-lista-naglych-zgonow/372-james-dolan-co-creator-of-securedrop-dead-at-36
W grudniu dr Dean Lorich, ujawnił na Haiti zepsucie i nadużycia Fundacji Clintona, został znaleziony marwy w swoim domuw Nowym Jorku. Miał 54 lata, a władze twierdzą, że sam „dźgnął się w serce” . Rodzina i przyjaciele zakwestionowali to orzeczenie.
http://www.gazetawarszawska.com/index.php/25-lista-naglych-zgonow/373-dean-lorich-who-exposed-clinton-foundation
Tak więc grasujący za czasów PO-PSL samobójca który sprawił iż kilkadziesiąt ważnych osobistości w Polsce popełniło samobójstwo, obecnie gdy u władzy w Polsce jest Prawo i Sprawiedliwość samobójca ten przeniósł się do USA siejąc tam śmierć.
https://dzieckonmp.wordpress.com/2018/02/14/dlaczego-miala-miejsce-katastrofa-samolotu-pod-moskwa/
https://gazetawarszawska.com/index.php/zamach/370-dlaczego-miala-miejsce-katastrofa-samolotu-pod-moskwa
===============================================
Charlie Hebdo: 'Islamist cyber attacks' hit France
- Administrator
- Zamach
- Hits: 6925
Numerous French media websites have gone down a day after warnings of a wave of Islamist cyber attacks.
The sites of Le Parisien, Marianne and 20 Minutes were among those affected, although most were soon restored.
The French government said some 20,000 sites had been targeted after terror attacks in Paris left 17 dead.
The media sites' web host said that it was investigating whether it was one of them but it has ruled out an external distributed denial of service attack.
On Thursday, the head of cyber security for the French military, Vice Admiral Arnaud Coustilliere, said that "structured" groups and "well known Islamist hackers" were behind the attacks against the 20,000 sites, but did not elaborate.
The outage among the media websites began the following day. It is not yet known if the two are linked.
Le Parisien: an unexpected error has occurred, please try again later (Our team has been informed)
The web host Oxalide told the BBC that no line of enquiry was being dismissed, but that its initial investigations had ruled out the possibility of an external distributed denial of service attack.
Such an attack involves flooding servers with requests to render the target site, thereby causing it to fail to load.
The company told the BBC it was still in the process of determining who was behind the attack.
It said it would release a report in the early afternoon on Friday. None was forthcoming at the time of publication.
'Attacks'
That came after the vice admiral said he believed the first wave of attacks was a retaliation against Sunday's solidarity march in Paris, itself held in response to the Paris terror attacks.
According to to Agence France-Presse (AFP), he said "people who do not adhere to a certain number of values" expressed on that march were to blame.
Vice admiral Coustilliere added that some of the first wave of cyber attacks involved French army regiments and that the defence ministry "has decided to boost its security vigilance".
Besides the three named above, AFP reported that Friday's outage affected the websites of L'Express, Mediapart and France Info.
Those for France Inter, Slate and ZDNet were also among those affected from around 8am GMT on Friday.
The BBC checked the sites over the next five hours and most were quickly restored. Le Parisien and 20 Minutes remained down for a longer period but were available again by around 1pm.
The news came as it was announced that Charlie Hebdo, the magazine whose headquarters were attacked with the loss of 12 lives, has released its latest edition as a smartphone app to meet demand.
The magazine's front cover featured a weeping Muhammad and the message "all is forgiven". Millions of copies were printed - many times more than its usual circulation of around 60,000.
The print magazine went on sale in the UK on Friday. Many French outlets sold out within minutes and queues began forming in Britain early in the morning.
BBC
https://gazetawarszawska.com/index.php/zamach/110-charlie-hebdo-islamist-cyber-attacks-hit-france
=============================================
Za zamachem w Paryżu stoi Izrael
- Administrator
- Zamach
- Hits: 7403
Prezes Akademii Problemów Politycznych, który jest także szefem organizacji „Zjednoczenie Narodu Rosyjskiego” (Союз русского народа), generał Lieonid Iwaszow, wskazał jako organizatorów krwawego zamachu terrorystycznego w Paryżu na Izrael i USA, pisze gazeta „IA Islam News”.
Jak zauważa gazeta, „znany analityk” jest przekonany, że „za tym wydarzeniem stoją nie prawdziwi muzułmanie a całkowicie inne siły”.
„My dzisiaj obserwujemy wojnę cywilizacji. I to co nadciąga z Ameryki na Bliski Wschód i na północ Afryki to jest próba zniszczenia cywilizacji islamskiej (tak jak wydarzenia na Ukrainie są niszczeniem cywilizacji prawosławno-słowiańskiej). I po tym co się tam dzieje widzimy bynajmniej nie wojnę muzułmanów przeciwko islamowi ale najemników i fanatyków, zdebilizowanych propagandą, albo, w podstawowej masie, tych, którzy walczą za pieniądze i dla własnych korzyści osobistych” – powiedział Iwaszow. Rosyjski ekspert wskazał także na główne przyczyny, które popchnęły „sponsorów terroru” do tego czynu.
„Islam, oczywiście, nie stoi za tym zamachem terrorystycznym, najprawdopodobniej operacja została zaplanowana w USA ażeby zniszczyć islamską kulturę, islamską tradycję, ażeby przeciwstawić i zderzyć islam z Europejczykami. (…) Ale w tym wydarzeniu, najprawdopodobniej, brały udział i izraelskie służby specjalne. Jak dzisiaj widzimy to Europa, z różnych powodów, zaczyna być nastrojona anty-izraelsko, w tym także i dlatego, że działania Izraelczyków na Bliskim Wschodzie, wspólnie z sojusznikami z USA, pchają do Europy tłumy uchodźców. Dlatego Europejczycy są niezadowoleni ze Stanów Zjednoczonych i z Izraela, i za to niezadowolenie, za uznanie Palestyny jako niepodległego państwa, otrzymują ciosy ze strony USA i Izraela” – podkreślił generał w stanie spoczynku.
Za: http://9tv.co.il/news/2015/01/08/194113.html
Data publikacji: 8.01.2015
Przekład: RX
=================
Российский эксперт: за терактом в Париже стоит Израиль
Президент Академии геополитических проблем, являющийся также главой организации "Союз русского народа", Леонид Ивашов назвал организаторами кровавого теракта в Париже Израиль и США, пишет ИА IslamNews. Как отмечает издание, "известный аналитик" уверен, что "за данным событием стоят вовсе не истинные мусульмане, а совершенно другие силы".
"Мы сегодня наблюдаем войну цивилизаций. И то, что движется из Америки на Ближний Восток и на север Африки, есть попытка разрушения исламской цивилизации (равно как и происходящее на Украине является разрушением православно-славянской цивилизации). И в том, что там происходит, мы видим отнюдь не войну мусульман против ислама, а наемников и фанатиков, одурманенных пропагандой, либо — в основной массе — тех, кто воюет за деньги и за прочие собственные выгоды", — сообщил Ивашов.
Российский эксперт также назвал основные причины, которые побудили "спонсоров террора" пойти на этот шаг.
"Ислам, конечно же, не стоит за этим терактом — скорее всего, операция была спланирована в США, чтобы разрушить исламскую культуру, исламскую традицию, противопоставить ислам европейцам. (...) Но к произошедшему, скорее всего, причастны еще и израильские спецслужбы. Как мы видим, сегодня Европа по различным причинам настраивается против Израиля — в том числе и потому, что действия израильтян на Ближнем Востоке совместно с их союзниками из США направляют в Европу потоки беженцев. Поэтому европейцы недовольны и Соединенными Штатами, и Израилем, и получают за это недовольство, за признание Палестины как независимого государства удары со стороны США и Израиля", — подчеркнул генерал в отставке.
9tv.co.il
https://gazetawarszawska.com/index.php/zamach/108-za-zamachem-w-paryzu-stoi-izrael
=============================================
”Ja nie jestem Charlie” albo agonia Europy
- Administrator
- Zamach
- Hits: 7349
Już trzeci dzień rosyjskie, państwowe stacje telewizyjne w trybie non-stop nagłaśniają niebywałe wzburzenie „postępowej społeczności” atakiem muzułmańskich bojowników na redakcję plugawej gazetki, słynnej z obrony „małżeństw” sodomickich, bluźnierstw przeciwko Chrystusowi, Matce Bożej, słynnej z karykatur założyciela islamu a także aktywnie biorącej udział w antyrosyjskiej kampanii oszczerstw w związku z ukro-amerykańską rewolucją i ludobójczą wojną kijowskiej junty przeciwko Noworosji. Dla rosyjskich mediów, wołające o pomstę do Nieba, zbrodnie junty i jej ofiary na Ukrainie okazały się mniej oburzające niż śmierć 12 dziennikarskich bluźnierców.
Codzienna śmierć ludzi w mieszkalnych dzielnicach Donbassu pod ukraińskim ogniem artyleryjskim, w rosyjskiej telewizji stała się czymś w rodzaju prognoz pogody, poza dobrem i złem. I jakoś trudno sobie przypomnieć żeby w Moskwie organizowano protesty przed ambasadą francuską w związku z odpowiedzialnością (podpis francuskiego ministra pod porozumieniem) za wydarzenia w Kijowie związane z przewrotem państwowym z 21-22 lutego 2014 roku i z następującymi, po nim , kłamliwymi oskarżeniami i sankcjami przeciwko naszemu krajowi.
I oto zupełnie nieporównywalny przypadek, aroganccy bluźniercy sami sprowokowali taką odpowiedź ze strony tych od których nietrudno było tego oczekiwać. Jeżeli wpuściliście do swego domu lwa to czy można ciągnąć go za ogon i następnie oburzać się na jego „niecywilizowane” ryki i pogryzienia?
W Federacji Rosyjskiej tę gazetę już dawno by oskarżono o obrazę uczuć religijnych, rozniecanie nienawiści i uznano by ją za „ekstremistyczną” ale „rossijańskie” władze pragną zyskać przychylność Hollande’a. Ani prezydent ani premier Federacji Rosyjskiej nie wspominają o tym ani słowa, wyrażają tylko głębokie współczucie dla „kochającej wolność” Francji, która aktywnie poparła antyrosyjską rewolucję i politykę USA na Ukrainie.
Z wyraźnego, z góry, nakazu, Federacyjna Agencja ds. Młodzieży Federacji Rosyjskiej zorganizowała masowe wyrażanie współczucia przy Francuskiej Ambasadzie w Moskwie i zawaliła ją kwiatami i plakietkami z napisem „Je suis Charlie” (Ja jestem Charlie). Czy to w nadziei, że oddadzą „Mistrale”?
Oczywiście, plugastwo i obrzydliwość poszkodowanego bulwarowego brukowca nie może być uzasadnieniem zabicia jego działaczy, jednakże mądrzy władcy powinni byli wyeliminować pierwotną przyczynę a nie skutki i oni także ponoszą część winy.
Dlatego i takie, na wielką skalę, włączenie się Federacji Rosyjskiej w zachodni „giewałt” w obronie podeptanych przez muzułmanów „wartości europejskich”, uosabianych przez tę gazetę, w żadnym razie nie jest obroną prawdziwej wolności, która została dana przez Boga w celu znalezienia Prawdy, a nie w celu szydzenia z niej albo w celu rozniecania nienawiści.
Jest to obrona wolności grzechu, co powinno być oczywiste dla każdego prawosławnego człowieka, jakich u nas w warstwie rządzącej nie ma. Ta warstwa, pomimo rozpoczętej przez Zachód wojny przeciwko naszemu krajowi, nawet w tym skandalicznym przypadku wychodzi ze skóry ażeby zaświadczyć o swojej ślepej lojalności wobec tej globalizacyjnej, antychrześcijańskiej siły, która prowadzi wojnę przeciwko nam, przeciwko odrodzeniu prawosławnej Rosji, przeciwko resztkom chrześcijańskiej Europy i przeciwko wszystkim niezależnym państwom.
Rozpatrzmy zdarzenie w tej globalnej skali ponieważ zamach terrorystyczny w Paryżu to wierzchołek góry lodowej. Nie ma absolutnie wątpliwości, że wspomniany globalny system zła, przygotowujący królestwo Antychrysta, już od dawna prowadzi wojnę przeciwko byłej, chrześcijańskiej Europie, z jednej strony, narzucając degenerujące prawa Sodomy i Gomory, a z drugiej strony zalewając ją sztucznie powodzią, obcych cywilizacyjnie, agresywnych imigrantów z Afryki i Azji, w stosunku do których promowana jest maksymalna „tolerancja”.
Ich liczba osiągnęła nieodwracalny poziom, który pozwala zmienić wojnę w „konflikt cywilizacji”, w starcie Europy ze światem muzułmańskim, który zakulisowo i celowo jest prowokowany (w tym także podobnymi „karykaturalnymi” skandalami). Rozwiązanie napięcia pokojową metodą „multi-kulturalizmu” jest już niemożliwe co jest zupełnie oczywiste.
A na bardziej drastyczne środki żydomasońskie rządy europejskie nie są zdolne, ale i Ameryka do tego nie dopuści. Żywiołowo powstające prawicowe, narodowe siły obronne są prześladowane i będzie się je prześladować za „ekstremizm”. Sytuacja w Europie jest beznadziejna.
Rosja mogłaby stać się dla Europy prawdziwym bastionem wartości tradycyjnych i prawdziwej wolności człowieka jeżeliby u nas był odpowiedni rząd rosyjski. Obecne kompradorskie tępactwo próbuje połączyć sowieckie dziedzictwo z rynkowym podporządkowaniem globalizmowi w imię osobistych, egoistycznych interesów garstki oligarchów.
I w celu złamania oporu narodu rosyjskiego wobec tego ich systemu oligarchicznego stymuluje się napływ obcych cywilizacyjnie imigrantów, który to napływ symbolizuje obecne „porwanie Europy”. Bez wątpienia i Rosję będą próbowali zderzyć ze światem muzułmańskim. W tym celu stworzono, z inspiracji światowych spiskowców, agresywne Państwo Islamskie (ISIL), które szybko dojdzie do granic historycznego Imperium Rosyjskiego.
I proamerykańska islamofobia zachodniaków i anty-imigracyjne wrzaski rasowych, rosyjskich nacjonalistów, i antychrześcijańska sieć wahhabitów, i wsparcie przez „rossijańskich” naczelników amerykańskiej „wojny przeciwko międzynarodowemu terroryzmowi”, to wszystko jest przytwierdzone przez światowych spiskowców do wału korbowego ich światowej polityki, i pomimo ruchów w pozornie przeciwnych kierunkach, wszyscy oni wspólnie obracają ten wał w jednym kierunku.
Trzeba odczepić Rosję od tego wału za pomocą przejścia na maksymalnie możliwą autarkię w stosunku do światowego systemu zła ale kto jest w stanie to teraz zrobić? Jedni są niezdolni z powodu egoizmu, inni z powodu ignorancji, inni znowu z powodu bezsilności…Nikt nie ma rozwiązania tego problemu.
Być może nie ma go w ogóle w planie pokojowego rozwoju i będziemy jeszcze musieli przeżyć kolejny niszczycielski kataklizm i tylko to co pozostanie z Rosji, daj Boże, wysiłkami jakichś nieznanych pułkowników, przedsiębiorców, inżynierów, lekarzy, duchownych, zdoła odrodzić się na małym terytorium na krótki czas. Obecne jednak krzyki „Je suis Charlie!” są przygnębiającym świadectwem triumfu zła i ślepoty w stosunku do tego zła, które gęstnieje nad światem.
M.W.Nazarow
P.S.
10 stycznia „jemeński oddział Al-Kaidy wziął na siebie odpowiedzialność za atak na gazetę „Charlie Hebdo”. Zostało to ogłoszone kilka godzin po tym jak francuskie siły specjalne zabiły braci Kouachi oskarżonych o atak na dziennikarzy. W oświadczeniu, które było dostarczone agencji „Associated Press” przez grupę „Al-Kaida” na Półwyspie Arabskim” (AKAP), wyjaśnia się, że atak był „pomyślany jako zemsta za honor proroka Mahometa, którego oblicza zabrania się przedstawiać zgodnie z tradycją islamską”. Dziennikarze gazety, jak wyjaśniają terroryści, „wielokrotnie szydzili w swoich komiksach z nich i z przedstawicieli innych religii”…” Trzeba zauważyć, że „Al-Kaida” od początku jest prowadzona przez CIA i już nie raz wykorzystywana była do ślepych, prowokacyjnych zamachów terrorystycznych w celach politycznych.
Za: http://www.rusidea.org/?a=130177
Data publikacji: 9.01.2015
Przekład: RX
http://wolna-polska.pl/wiadomosci/ja-nie-jestem-charlie-albo-agonia-europy-2015-01
=================
"Я не Шарли", или Агония Европы...
Уже третий день государственные российские телеканалы в режиме нон-стоп муссируют небывалое возмущение "прогрессивной общественности" нападением (7.1.15) мусульманских боевиков на редакцию гнусной газетки, прославившейся защитой однополых браков, хулою на Христа, Божию Матерь, карикатурами на основоположника ислама, а также активно участвовавшей в антирусской клеветнической кампании в связи с укроамериканской революцией и карательной войной хунты против Новороссии. Для российских СМИ вопиющие преступления хунты и тысячи ее жертв на Украине оказались менее возмутельны, чем гибель12 журналистов-кощунников.
Ежедневная гибель людей в гражданских кварталах Донбасса под украинскими обстрелами – это уже стало на российском ТВ из разряда сводок погоды по ту сторону добра и зла. И что-то не помнится, чтобы в Москве устраивали протесты перед посольством Франции в связи с ее ответственностью (подпись ее министра под соглашением) за переворотные события 21-22 февраля 2014 г. в Киеве с последующими лживыми обвинениями и санкциями против нашей страны. И вот, совершенно несравнимый случай – наглые кощунники сами спровоцировали такой ответ себе со стороны тех, от кого этого нетрудно было ожидать: если вы впустили в свой семейный дом льва, – то надо ли его дергать за хвост и потом возмущаться его "нецивилизованным" рычанием и укусами? В РФ эту газету уже давно обвинили бы в оскорблениях религиозных чувств, разжигании и признали бы "экстремистской", но россиянским правителям хочется выслужиться перед Оландом. Ни президент ни премьер-министр РФ об этом не упоминают ни слова, лишь выражают глубокое соболезнование "свободолюбивой" Франции, которая активно поддержала антирусскую революцию и политику США на Украине. По явному распоряжению сверху Федеральное агентство по делам молодежи РФ организовало массовые соболезнования у французского посольства в Москве и завалило его цветами и плакатиками "Я Шарли!"... (М.б. в надежде, что "Мистрали" отдадут?)
Разумеется, мерзопакостность пострадавшего бульварного листка не может служить одобрением убийства его активистов, однако мудрые правители должны были устранить первопричину, а не следствие, и они тоже несут часть вины. Поэтому и столь масштабное включение РФ в западный гевалт в защиту попираемых мусульманами "европейских ценностей", олицетворяемых этой газетой, – это никак не защита истинной свободы, которая дана людям Богом для обретения Истины, а не для глумления над ней или для разжигания ненависти. Это защита свободы греха, что должно быть совершенно очевидно для православного человека, каковых у нас в правящем слое – нет. Он, этот слой, несмотря на начатую Западом войну против нашей страны, даже в этом вопиющем случае лезет из кожи вон, чтобы засвидетельствовать свою слепую лояльность той глобализаторской антихристианской силе, которая ведет войну против нас, против восстановления православной России, против христианских остатков Европы и против всех самобытных государств.
Рассмотрим происшествие в этом глобальном масштабе, поскольку теракт в Париже – верхушка айсберга.
Совершенно несомненно, что упомянутая глобальная система зла, готовящая царство антихриста, уже давно ведет войну против былой христианской Европы, с одной стороны, насаждая в ней разлагающие законы Содома и Гоморры, а с другой стороны, – заливая ее искусственным наводнением чужекультурных агрессивных мигрантов из Африки и Азии, по отношению к которым пропагандируется максимальная "толерантность". (Подробнее см.: "Похищение Европы".) Количество их достигло необратимого уровня, который позволяет перевести войну в "конфликт цивилизаций" – в столкновение Европы и мусульманского мiра, который закулисно и намеренно провоцируется (в том числе подобными "карикатурными" скандалами, см. о таковом в 2005 г.: "Карикатурная война спровоцирована евреями"). Разрешить напряженность мирным способом "мультикультурализма" уже невозможно – это совершенно очевидно. А на более резкие оборонительные меры европейские промасоненные правительства не способны, да и Америка этого не допустит. Стихийно возникающие правые национальные оборонительные силы преследуются и будут преследоваться как "экстремизм". Положение в Европе безвыходное.
Россия могла бы стать для Европы действительным бастионом традиционных ценностей и истинной человеческой свободы – если бы у нас было соответствующее русское правительство. Нынешнее же компрадорское тупо пытается сочетать советское наследие с рыночной подчиненностью глобализму, – ради личных эгоистичных интересов кучки олигархов. И чтобы сломить сопротивление русского народа такой своей олигархической системе, – в РФ поощряется тот же наплыв чужеродных мигрантов, который символизирует и нынешнее "похищение Европы".
Несомненно, и Россию постараются столкнуть с мусульманским мiром – для чего и создано мiровой закулисой агрессивное Исламское Государство, которое скоро достигнет границ исторической Российской Империи. И проамериканская исламофобия западников, и антимигрантские выкрики расовых русских националистов, и антихристианская сеть ваххабитов, и поддержка россиянскими начальниками американской "борьбы против международного терроризма", – все они прикреплены мiровой закулисой к коленчатому валу ее глобализаторской политики, и несмотря на движения как бы в противоположные стороны – все они дружно крутят этот вал в одном направлении.
Надо бы отцепить Россию от этого вала переходом на принцип максимально возможной автаркии относительно мiровой системы зла, но кто сейчас это в состоянии сделать? Одни неспособны по эгоизму, другие по безграмотности, третьи по безсилию... Ни у кого пока нет ответа на этот вопрос. Возможно, его вообще нет в плане мирного развития, и нам еще предстоит пережить очередной разрушительный катаклизм, и лишь то, что останется после него от России, дай-то Бог, усилиями каких-нибудь неизвестных полковников, предпринимателей, инженеров, врачей, священников сможет восстановиться на малой территории на малое время.
Нынешние же вопли "Я Шарли!" – удручающее свидетельство торжества зла и слепоты по отношению к этому злу, сгущающемуся в мiре.
М.В. Назаров
9 января 2015
ПС. 10 января «йеменский филиал "Аль-Каиды" взял на себя ответственность за атаку на журнал Charlie Hebdo. Это было объявлено спустя несколько часов после того, как французские спецназовцы убили братьев Куаши, обвиняемых в атаке на журналистов. В заявлении, которое было предоставлено Associated Press группировкой "Аль-Каида на Аравийском полуострове" (АКАП), говорится о том, что "АКАП руководила операциями, и она тщательно выбирала свою цель". В заявлении поясняется, что атака была "задумана как месть за честь пророка Мухаммеда, облик которого запрещено изображать согласно исламской традиции". Журналисты издания, как поясняют террористы, "неоднократно издевались над ними и представителями других религий в своих комиксах"...».
Стоит отметить, что "Аль-Каида" изначально крышуется ЦРУ и уже не раз использовалась втемную для провокационных терактов в политических целях. См. статью: Анатомия "международного терроризма".
Постоянный адрес данной страницы: http://www.rusidea.org/?a=130177
=============================================
Francuskie 9/11: Holland podąża tropem Busha
W przypadku „aktów terrorystycznych” natychmiast podnosi się ogromna fala emocji, gniewu, niespotykana jedność, chęć eksterminacji „barbarzyńców, terrorystów i obskurantów”, którzy ośmielili się, w wieku postępu i miłości bliźniego, rzucić wyzwanie tej cywilizacji rozumu. Politycy, na fali patriotycznego uniesienia, w otoczeniu dziennikarzy i całej postępowej społeczności obiecują „odnaleźć, zlikwidować, nie odpuścić, zabić, zniszczyć” winnych.
Wszystko dzieje się w schemacie dość przewidywalnym z uwzględnieniem kosmetycznych różnic, które w żaden sposób nie wpływają na ogólny przebieg narracji. Morderstwo dziennikarzy francuskiego satyrycznego magazynu Charlie Hebdo po prostu wstrząsnęło tak zwaną światową społecznością.
Uwaga wszystkich została przykuta przez okoliczności i cały dramatyzm wydarzeń, które przypominały solidny hollywoodzki, kilkuodcinkowy serial. Przy całym współczuciu dla ofiar wydarzeń, należy zauważyć, że kipiące z oburzenia na zezwierzęcenie „terrorystów” emocjonalne tło, gęstym dymem przysłoniło wszystko. Nie pozwala to uwolnić się od działania masowej propagandy i odczucia pewnego fałszu i inscenizacji pod tytułem „brutalny atak dzikusów na twierdzę cywilizacji i kultury”. Jednak poważni analitycy, którym status nakazuje, by powtarzali oficjalną wersję tego co się stało, wątpią w to, że za atakiem terrorystycznym w Paryżu stoją islamiści z Al-Kaidy. Skłaniają ku temu całkiem realne przesłanki.
Pierwsze pytanie, jakie powinien zadać sobie każdy człowiek, wobec takiego wydarzenia, to pytanie o to, kto na tym korzysta? Realna w tej sytuacji wydaje się być wersja o dwóch, lub trzech potencjalnych beneficjentach „ataku terrorystycznego”. Pierwsze podejrzenie pada na USA i Izrael, którym miałyby pomóc same francuskie spec służby. Ze względu na oczywiste niedorzeczności i absurdalność pewnych szczegółów i epizodów epopei z terrorystami i ich cudownym ulotnieniem się z nadzianego monitoringiem Paryża nasuwa się myśl, że działania te były kontrolowane i koordynowane przez służby wymienionych państw. Amerykańskie i syjonistyczne elity mogły być zaangażowane w wydarzenie, powiedział, przewodniczący Akademii Problemów Geopolitycznych, członek Klubu Izborskiego generał Leonid Iwaszow. Zbyt wiele różnych wzajemnie powiązanych faktów poprzedzało i towarzyszyło temu głośnemu aktowi przestępczemu. Aktywna polityka zagraniczna prezydenta Francji Francoise’a Hollanda zmierzająca w kierunku poszukiwania pokojowego rozwiązania konfliktu rosyjsko-ukraińskiego, jego wyjazdy do Mińska, Astany, oświadczenie o konieczności zdjęcia z Rosji sankcji, to może wskazywać, że ten akt terrorystyczny był zorganizowaną odpowiedzią amerykańskich spec służb jako zemsta za orientację Hollanda na Moskwę. Za tą wersją stoi jednak zbyt mało poważnych danych. Francuski prezydent w obecnej sytuacji nie jest geopolityczną figurą, która chciałaby rzucić wyzwanie Waszyngtonowi. To mógł dokonać De Gaulle w swoich czasach, ale obecnie to zupełnie inna sytuacja. Sam Hollande niewątpliwie skorzystał i jeszcze skorzysta z całego wydarzenia wzmacniając własną pozycję na ogólnonarodowej, patriotycznej retoryce, i przejmując dla własnej polityki pewne elementy programu skrajnej prawicy, również te widzące w polityce Putina przykład skutecznego wzmocnienia bezpieczeństwa. Na tle ogólnego kryzysu, w tym przede wszystkim kryzysu ideowego, prezydentowi Francji nie mogło się przytrafić nic lepszego. Analizując prawdopodobieństwo spisku francuskich elit z CIA i Mossadem należy zwrócić uwagę na postawę Izraela. Izrael jest oburzony, że Europa uznała państwo palestyńskie, co więcej została jego promotorem. Lewicowa, europejska inteligencja zawsze ciepło odnosiła się do palestyńskiego oporu. Całkiem niedawno izraelski premier Netanjahu używał bezpośrednich gróźb i inwektyw pod adresem Europy z tego właśnie powodu. We Francji istnieje bardzo silne lobby lewicowe, ale w konfrontacji z nim lobby żydowskie jest daleko bardziej znaczące. Powszechnie wiadomo, że negowanie oficjalnej wersji Holokaustu, czy stawianie niewygodnych pytań z tym tematem związanych karane jest w Piątej Republice więzieniem. Tel-Awiw ma żywotne interesy w tym, by trwale nastawić Europejczyków przeciwko muzułmanom i przywiązać do siebie miejscowe elity, Stany Zjednoczone grają zaś, na maksymalne ograniczenie samodzielności UE. Prowadzą w tym zakresie pełnowymiarowe naciski na wszystkich frontach. Ich celem jest zorganizowanie pełnej zależności europejskiego kontynentu od USA, oraz niedopuszczenie do połączenia Europy z islamskim projektem politycznym, zbudowanym na antyizraelskiej i antyamerykańskiej bazie. Interesująca jest opinia na ten temat znanego ekonomisty rosyjskiego Michaiła Chazina. „Władze USA zrozumiały, że rola kontrelit (…) rośnie tak, że zagrożone staje się nie tylko porozumienie o strefie wolnego handlu (TTIP), ale także sama władza proamerykańskich elit. Orban na Węgrzech, Zeman w Czechach, Marine Le Pen we Francji…to skrajnie niekorzystna sytuacja dla USA. To znaczy, że trzeba będzie wysadzić <<demokrację>> i zorganizować twardą dyktaturę, rozumie się proamerykańską, która będzie tępo wykonywać instrukcje z Waszyngtonu, bez większego zwracania uwagi na różne <;demokratyczne>; procedury, tak, by doprowadzić do władzy w krajach Unii Europejskiej <<pinochetów>> ze wszystkimi urokami takich reżimów : <<szwadronami śmierci>>, zniesieniem socjalnych standardów, zniesieniem państwowej kontroli, czyli pełną liberalizacją, z utworzeniem strefy wolnego handlu ze Stanami Zjednoczonymi, oczywiście. Właściwie zakazanie <<Frontowi Narodowemu>; uczestnictwa we <<wspólnym marszu>> doskonale się w ten scenariusz wpisuje – jaka do diabła <<demokracja>> i <<jednoczenie się>> kiedy bezczelnie z takiego procesu wyrzuca się przedstawicieli jednej czwartej rdzennych Francuzów (!).
Wariant drugi to Wielka Brytania (dokładniej Windsor). Ich jak raz może wystraszyć sytuacja, kiedy Merkel ostatecznie „padnie” przed USA i błyskawicznie przepchnie w Brukseli prawo związane z TTIP. Jego wprowadzenie będzie końcem idei stworzenie alternatywy dla strefy dolara. Zakończy również kontrolę brytyjskiego systemu finansowego (<<Rotszyldów>>) nad rozliczeniami międzystrefowymi. Właściwie w mniejszym stopniu samodzielnemu brytyjskiemu systemowi finansowemu, a bardziej światowemu finansowemu centrum.
Wariant trzeci – kontynentalne elity europejskie (<<czarna Międzynarodówka>>, Watykan – w rozumieniu konspirologicznym). Dla nich TTIP to również katastrofa, dlatego mocno zintensyfikowali wysiłki, żeby doprowadzić do władzy narodowo zorientowane kontrelity. W każdym razie, w ważnych państwach UE, w których proamerykańskie elity będą musiały doprowadzić do końca Unii Europejskiej w obecnym kształcie, możliwa jest realizacja idei stworzenia francusko-niemiecko-rosyjskiej dominacji w Europie, oczywiście nie w liberalno-demokratycznych, ale w imperialnych ramach”.
Diabeł tkwi w szczegółach, czyli jak wyglądała francuska wersja 9/11
Jeśli chodzi o szczegóły samego aktu terrorystycznego, to wielu uważnych obserwatorów odnalazło tu szereg niespójności. Pojawiły się uzasadnione pytania o to, gdzie są ciała 12 zabitych, gdzie znajduje się 20 rannych osób, o których donosiły media? Czy jest to historia podobna do tej z Boeingiem, który w 2001 roku staranował Twin Towers w Nowym Jorku? Listy pasażerów samolotów rząd ogłaszał kilka razy, i za każdym razem okazywało się, że większość z tych osób żyje i ma się całkiem dobrze.
Po głośnym skandalu lista „ofiar” została ukryta. Teraz mamy mniej więcej podobną sytuację. Tradycyjnie na miejscu aktu terrorystycznego jeden z bojowników „zostawił w samochodzie swój dowód tożsamości ”. Pewien bloger rozsądnie zauważył : „Cóż pozostawienie dowodu tożsamości na miejscu zbrodni jest niejako podpisem Secret Service! To przypomina sytuację, gdy na miejscu zburzonych 11 września 2001 roku wieżowców natrafiono na nowiutki amerykański paszport terrorysty (!), a w samochodzie terrorystów na bostońskim lotnisku znaleziono Koran i instrukcję, jak prowadzić Boeinga, napisaną w języku arabskim. Istnieje tylko jedna wersja takiego podręcznika, ponieważ większość arabskich lotników uczy się o tym z książek angielskich! Wersja oficjalna jest całkowicie skompromitowana przez taką ilość fałszywych dowodów ! Te wszystkie materialne świadectwa są po prostu bezsensowne! Amerykanie określają taką sytuację terminem <<OVERKILL>>”. Bloger frallik pisze: „Pojawienie się Hollanda na miejscu aktu terrorystycznego w 10 minut po wydarzeniu budzi wiele pytań. W wieczornych <<Wiadomościach>> podkreślano szczególnie, ze Hollande przybył na miejsce w niespełna godzinę po <<ataku terrorystycznym; kiedy wywożono ;poszkodowanych;. 8 stycznia 2015 o 5:26 rano <<Rossia 24>> podała informację, że <<Hollande przybył na miejsce ataku po pół godzinie>>. Protokół bezpieczeństwa nie pozwala na dopuszczenie najważniejszych osób w państwie do miejsc, w których istnieje zagrożenie wybuchem. Ani psów, ani ludzi ze służb, którzy sprawdzaliby teren nie mogliśmy zobaczyć. W jaki sposób prezydent Francji dotarł na miejsce wydarzenia i wziął tam udział w konferencji prasowej, kiedy budynek i teren wokół niego były zamknięte dla śledczych ? W jaki sposób służby bezpieczeństwa dopuściły do pojawienia się go na miejscu zdarzenia, kiedy jeszcze nie wiadomo było, gdzie znajdują się napastnicy? Po wszystkim usłyszeliśmy jednak apel prezydenta Francji do prezydenta Rosji o przyłączenie się wspólnej europejskiej walki przeciwko muzułmańskiemu barbarzyństwu i terrorowi. W grudniowym numerze czasopisma Charlie Hebdo pojawiła się karykatura, na której terrorysta pyta: „We Francji jeszcze nie było ataków terrorystycznych? Proszę poczekać, mamy czas do końca stycznia…” Czy to symbolicznie zaszyfrowana aluzja? Dalej bloger pisze: „Scena z zabójstwem policjanta: na lezącym policjancie nie widać śladów jakichkolwiek ran, czy on się po prosty poślizgnął?
-Pusty strzał obok
-Bo co pozostaje na asfalcie po strzale w głowę z pistoletu? A był to Kałasznikow z którego strzelano z odległości 40 cm”.
Faktycznie na zdjęciu i nagraniu doskonale widać, jak domniemany terrorysta ewidentnie strzela obok leżącego na wyciągnięcie ręki policjanta. Naoczny świadek, który nakręcił wideo z „zabicia francuskiego mundurowego” okazał się korespondentem izraelskiej gazety „Haarec”, pracujący po godzinach w Charlie Hebdo. Zastanawiająca zbieżność. Interesujące jest również to, że z pierwszego nagrania zniknęły bezpośrednie kadry z zabójstwa. Nagranie pokazane w CNN zostało w tym miejscu zmontowane, po tym, jak podniósł się skandal z oskarżeniami o fejk i inscenizację. Na 32 poszkodowanych przyjechały 2 karetki pogotowia (oszczędzanie benzyny?) z jednymi noszami z cyfrą „2” na gołej czaszce poszkodowanego… dlaczego go rozebrano? Na ciele nie było żadnych śladów ran.
Faza odejścia. Zgodnie z relacjami „naocznych świadków” zabijano wykrzykując nazwiska. To nie mogło zabrać mniej niż 20 minut. W jaki sposób napadający odjechali samochodem ulicami, które powinny zostać zablokowane w ciągu 30 sekund, po otrzymaniu informacji o ataku terrorystycznym? Możliwe, ze orszak prezydenta otarł się o uciekających artystów…
<<Napastnicy krzyknęli do przypadkowego przechodnia, że są z Al-Kaidy”. Cóż za nadgorliwi terroryści. I jacy odważni przechodnie.
Zdarzenie miało miejsce od 11:00 do 11:15 do południa. W mediach informacja ukazała się o 14:09.
1. W momencie zdarzenia na ulicy nie ma w ogóle ludzi. Nie ma również widocznej policyjnej obławy. Wszystko dzieje się w reżimie placu zdjęciowego i polecenia <<akcja>> !
2. Wideo <<naocznych świadków>> z mordem policjanta nosi oznaki montażu.
3. Mieszkańcy Paryża, albo nie mają, albo nie wiedza jak korzystać z telefonów komórkowych.
4. Mamy ogólnie rzecz biorąc 32 ciała, które trzeba przewieźć. Trzy rodzaje <<poszkodowanych>> – dlaczego ich przewozi ten sam zespół pojazdów? Oszczędzanie na artystach?
5. Czy terroryści byli wewnątrz budynku na piętrze na którym znajduje się redakcja”?
Co do schwytania zakładników w żydowskim sklepie, pojawia się jeszcze więcej wątpliwości, które także warto by dokładnie zbadać.
W każdym razie możemy, na podstawie przytoczonych powyżej faktów, dojść do wniosku, że cały ten zamach terrorystyczny to dobrze wyreżyserowany spektakl. Zresztą czy rzeczywiście dobrze wyreżyserowany… ? Jednak dla większości nie jest to ważne – ludzie wierzą ślepo w wersję, którą im się podsuwa. Łatwiej przecież wierzyć, że tak świetnie zaplanowaną akcję (proszę poczytać jakiegoś specjalistę od akcji antyterrorystycznych ) zdołało zorganizować i z zimną krwią wykonać kilku chłopaków.
Nawiasem mówiąc, jak należało się spodziewać, zostali oni zabici przy próbie zatrzymania. Skąd my to znamy, prawda ? Trupy można obwinić o wszystko. Przypomina się taki radziecki film „Głupcy umierają w piątki”. Czy ci zabici mężczyźni byli głupcami, tego nie wiem, ale to, że stali się nieszczęśliwymi ofiarami spisku możnych tego świata, tak samo jak i ci, którzy zostaną pokazani jako ich ofiary, jest dla mnie oczywiste.
P.S.
Widać, że histeria w społeczeństwie jest sztucznie podsycana. Konstrukcja „my – oni”, „swoi – obcy”, „dzicz – cywilizacja” działa w jednym celu. Widzimy jak sprawnie manipuluje się świadomością społeczną, jak dyryguje się opinią publiczną. Tysiące niewinnych ofiar na południowym-wschodzie Ukrainy, tysiące zabitych przez USA i NATO, Francji, w Afganistanie, Iraku, Somali, ginące w straszliwych męczarniach afrykańskie dzieci – na które „kulturalny Zachód” przeznacza niezliczone szczepionki i szczepy wirusów – nie wzbudzają takiego współczucia i łez społeczeństwa. A wszystko dlatego, że Zachodu te ofiary wcale nie obchodzą, w tym przypadku wykorzystano prowokację w Paryżu do krwawych celów. Oto ten „humanizm z zakrwawioną twarzą”…
Aby naiwna publiczność nie zadawała pytań w rodzaju kto i dlaczego, przygotowano wersję – islamiści. I wszyscy, z góry przyjmują ją za fakt. W latach 50. w USA straszył makkartyzm, we wszystkim dopatrywano się ręki komunistów i Moskwy, teraz – taką rolę pełni „radykalny islamizm” i Al-Kaida. Jeden szablon zamieniono na drugi. Ale działa! Wymyślony wróg zawsze jest groźny.
Rusłan Aisin
Źródło: http://www.poistine.org/olland-idyot-tropoy-busha-i-organizovyvaet-sobstvennyy-1109
Tłum: Kornel Sawiński
http://wolna-polska.pl/wiadomosci/francuskie-911-holland-podaza-tropem-busha-2015-01
https://gazetawarszawska.com/index.php/zamach/105-francuskie-9-11-holland-podaza-tropem-busha









