PRAWDA o HITLERZE i o ŻYDACH. LUDWIK ŁAKOMY

Article Index

PRAWDA o HITLERZE i o ŻYDACH

 

opracował na podstawie książki A. Hitlera „M e i n K a m p f",

programu oficjalnego parłji narodowo-socjalisłycznej i dokumentów,

dotyczących działalności żydostwa przeciw Polsce

LUDWIK ŁAKOMY

1934

                                  

NAKŁADEM I DRUKIEM WYDAWNICTWA K. MIARKI W MIKOŁOWIE WOJ. ŚL.

 

 

 

 

 

PROGRAM HITLERA

I

   Syn drobnego urzędnika celnego z Austrji Górnej o wykształceniu paroklasowem, niefortunny kandydat do akademji sztuk pięknych, z zawodu malarz pokojowy i rysownik, podczas wojny żołnierz bawarski — oto za­sadnicze rysy z życia Adolfa Hitlera, obecnego bożyszcza Niemiec, ich kanclerza oraz leadera najliczniejszej i za­sadniczo jedynej na terenie Rzeszy partji.

   Poglądy jego muszą interesować całą Europę, ale przedewszystkiem muszą najżywiej obejść nas Polaków. Bo chociaż zamierzenia Hitlera nie są dla nas nowością, nową jest brutalna otwartość, z którą przedstawia on program germańskiego pochodu na wschód po nowe pod­boje. Mówi on szczerze to, co większość Niemców cho­wa w głębi nienawidzących nas serc i ta szczerość jest dla nas pożądana. Chodzi tu bowiem o coś więcej, niż o nasze prawo do bytu na świecie wogóle jako ludzi. Bo tego Hitler nam odmawia.

   W powodzi najrozmaitszych artykułów prasowych niedość ściśle, często nawet z uwielbieniem gloryfikują­cych program eks-malarza pokojowego, z drugiej stro­ny potępiających bezapelacyjnie ów program, trudno jest zorjentować się czytelnikowi polskiemu w istocie zamie­rzeń nowego bożyszcza Niemiec.

   Dlatego też podajemy w możliwie skróconej postaci poglądy i projekty Hitlera, tak jak je on zebrał w swej książce „Mein Kampf“, która już doczekała się kilkuna­stu wydań w Niemczech i została przetłumaczona na kil­ka języków.

   Będziemy się starać możliwie wiernie zachować cha­rakterystyczny język, styl i sposób wyrażania się Hitlera i dlatego musimy prosić czytelnika o pewną wyrozumia­łość. Książka Hitlera liczy bowiem 781 stron drobnego, gotyckiego druku, autor pisze rozwlekle, ustawicznie wpada w szał lub w patos, nie szczędząc ordynarnych wy­rażeń. Czytelnik w książce Hitlera zauważy powtarzanie się, tak jednakże musi być, jeżeli obfitość słów nie odpo­wiada bogactwu treści. Dlatego to Hitler ożywia swe wylewy wymyślaniem i gminnemi wyrażeniami. Nie jest on zwolennikiem słowa pisanego, lecz żywego. Książkę swą pisał w więzieniu, powodzenie swe zawdzięcza wie­com i zebraniom. Jest doskonałym aktorem, przemawia­jąc do Niemców umie im schlebiać, pozatem, towarzysze partyjni zawsze są gotowi poprzeć argumenty „Fiihrera" pałką i nożem.

II

   Ojciec Adolfa Hitlera po spensjonowaniu powrócił na rolę, skąd za młodu jako chłopski syn poszedł w świat. Jako urzędnik państwowy chciał na tę drogę skierować syna. Lecz dwunastoletni Adolf sprzeciwił się bezwzględ­nie życzeniom ojca i postanowił zostać artystą malarzem. Spór ten trwał długo, młody Hitler uczęszczał do szkoły realnej, uczył się źle, był krnąbrnym, interesowały go wyłącznie rysunki, jako podstawa przyszłej jego karjery artystycznej oraz historja. Był już wówczas nacjonalistą i rewolucjonistą. Śmierć ojca i choroba płucna spo­wodowały, że matka zabrała go ze szkoły realnej, nie sprzeciwiając się karjerze artystycznej syna. Hitler jął się przygotowywać do akademji malarskiej w Wiedniu. Niebawem po ciężkiej chorobie umarła mu matka. Młody człowiek wyruszył sam do Wiednia, zaopatrzony tylko w szczupłą pensję sierocą po ojcu. W Wiedniu zgłosił się do egzaminu do akademji malarskiej, przedłożył swo­je prace rysunkowe, w przekonaniu, że będą przyjęte z zachwytem i — grom z jasnego nieba! — jego kandy­datura została odrzucona. Rektor akademji oświadczył, że nie znaleziono w nim żadnego talentu artystycznego i malarskiego i poradził Adolfowi, aby skierował się na architekturę i budownictwo. Do tego była jednakże nie­zbędna matura, o czem Hitler w swych warunkach nie mógł ani marzyć. Dla chleba jął się tedy pracy fizycznej, zostając pomocnikiem malarskim, przyczem w biedzie i niedostatku spędził w Wiedniu pięć lat. Lata te wpły­nęły decydująco na ukształtowanie się światopoglądu przyszłego działacza. Wiedeń ówczesny był niezmiernie pouczającym terenem. Trzeba tylko cofnąć się myślą do owych czasów, kiedy Wiedeń był stolicą Austro- Węgier i polem parlamentarnych zmagań się wiecznie skłóconych z sobą ludów czarno-żółtej monarchji. Hitler zaczął obserwować socjalne i polityczne warunki stolicy. Związki zawodowe usiłowały go wciągnąć do swych or- ganizacyj. Narazie odmówił, śledząc zbliska ich działal­ność.

   „To, co widziałem — pisze o sobie — nie pociągało mnie wcale do partji socjalno-demokratycznej. Wszyst­ko tam było bowiem negacją. Narodowość w myśl tego programu była wymysłem kapitalistycznym, ojczyzna — instrumentem w rękach burżuazji dla wyzysku robotników, prawo — środkiem ucisku proletarjatu, szkoła — in­stytucją wychowawczą niewolników, religja — środkiem do ogłupiania wyzyskiwanego ludu, moralność — oznaką głupoty. Kiedy pewnego dnia, uzbrojony w argumenty, wszcząłem podczas pracy dysputę ze swymi towarzysza­mi, ci postawili mi ultimatum: albo wynosić się z pracy, albo będę zrzucony z rusztowania. Wówczas poznałem środek, który najłatwiej zwycięża rozum, mianowicie Terror!“

   W przyszłości, pouczony, zastosuje ten środek walki przeciw wszystkim swym przeciwnikom. Hitler, zasta­nawiając się nad swemi przeżyciami, dochodzi do wnio­sku, że psychice szerokich mas nie odpowiada nigdy po- łowiczność i słabość. Podobnie jak kobieta chętniej ugina się przed silnym, niż panuje nad słabym, — podobnie i masy idą za władcą, a nie za proszącym. Chcąc wal­czyć z socjal-demokracją, trzeba jej również przeciwsta­wić program równie brutalny i bezwzględny i dopiero wtedy można mieć szanse w ciężkiej walce o władzę. Na terror trzeba odpowiedzieć terrorem!

   Związki zawodowe pod kierownictwem socjalistów przestały być organizacją, mającą na celu polepszenie by­tu klasy robotniczej, a stały się taranem, którym posłu­gują się inni, często obcy i wrogowie danego narodu do walki z tymże narodem i państwem.

   Walka ta jest prowadzona z matematyczną ścisłością, oparta jest ona na nienawiści, egoizmie i wogóle najniż­szych instynktach, dąży zaś do zguby ludzkości.

   Dla jej zrozumienia — pisze dalej Hitler — koniecz­ną jest dokładna znajomość duszy żydowskiej, gdyż par- tja socjalno-demokratyczna jest prowadzona przez żydostwo i pracuje dla jego celów. Marksizm opanowany przez żydów, odrzuca naturalną, arystokratyczną zasadę, a na miejsce rasowej siły i mocy stawia liczbę i martwą masę. W ten sposób zaprzecza się wartości jednostki, odmawia znaczenia lepszej rasie i pozbawia ludzkość głównych składników twórczych jej kultury.

   Gdyby zasady żydowsko-marksistowskie zwyciężyły, byłoby to końcem ludzkości, bo natura mści się gorzko za przekroczenie jej praw. „Broniąc się przed Judą — woła Hitler “ będę walczył w imię Pana!“

   W sprawach politycznych Hitler urobił sobie nastę­pujące poglądy: Demokracja zachodnio-europejska jest sługą i poprzednikiem marksizmu, stanowiąc znakomitą odżywkę, na której dojrzewa bakcyl światowej zarazy. Polityk parlamentarny jest to człowiek, którego jedyną myślą przewodnią jest bezmyślność, połączona ze sztuką kłamania, oraz z bezwstydnie rozwiniętą bezczelnością.

   Parlament — to zbiorowisko pluskiew parlamentar­nych, trzymających się kurczowo i za wszelką cenę wy­grzanych foteli. Za każdą, nawet najgorszą ustawę par­lamentarną nikt nie ponosi żadnej odpowiedzialności, bo nie można pociągnąć do odpowiedzialności chwiejnej i chwilowej większości. Najgenjalniejszy mąż stanu mu­si tracić swą energję i wiedzę dla przekonywania stada owiec w celu zdobycia ich głosów.

   „Czy na tern ma polegać umiejętność rządzenia państwem — pyta Plitler — aby umieć przekonywać pu­ste głowy?“ „Czy koniecznie dla przeprowadzenia naj- genjalniejszych i najlepszych projektów mąż stanu musi się uciekać do schlebiania lub przekupstwa?"

   W ten sposób zasada większości parlamentarnej dąży do zniweczenia wszelkiej twórczej idei i odpowiedzialno­ści za swoje czyny, odmawiając autorytetu jednostkom i stawiając na jej miejsce nieuchwytną większość. Parlament nie jest zebraniem mędrców, lecz gromadą ducho­wych zer, które są jak marjonetki kierowane zzewnątrz, a właściwy pociągacz sznurków jest nieuchwytny, niewi­dzialny i nieosiągalny., Jest to zbiorowisko gadułów, in­strument w rękach żydostwa, chowającego się zawsze przed odpowiedzialnością, jak też przed prawdą i słoń­cem. Tylko ta rasa może chwalić instytucję parlamenta­ryzmu, jest ona bowiem równie brudna i fałszywa jak parlament. Cóż Hitler przeciwstawia parlamentowi?

   „Prawdziwą germańską demokrację z wolnym wy­borem przywódcy, który będzie ponosić odpowiedzialność za wszelkie czyny i postępki". „Nie może być głosowa­nia i poszukiwania większości!" „Decyduje postanowie­nie jednostki, odpowiadającej za swą działalność życiem i majątkiem. Jeżeli ktoś sądzi, że w tych warunkach trudno będzie o jednostkę, gotową do poświęcenia się, podobnie ryzykownej działalności, wówczas odpowiem: „Bogu dzięki!", w tern leży sens germańskiej demokracji, że nie każdy niegodny i niemoralny osobnik może dążyć krętemi drogami do władzy. Gdyby zaś jaki niegodny usiłował się wkręcić, wtedy łatwo go odszukamy i prze­pędzimy okrzykami: Precz, tchórzliwy łotrze! Odejdź, ty brudzisz stopnie panteonu historji, który nie jest dla paskarzy, lecz dla bohaterów!" Piękny program, i rów­nie piękny, godny programu język!

III

Na gruncie wiedeńskim ścierały się przed wojną światową pośród niemieckiego społeczeństwa dwa obozy polityczne: wszechniemiecki i chrześcijańsko-społeczny. Hitler sercem należał do pierwszego, ale spostrzegał, że akcja tegoż ruchu była zgóry skazana na niepowodzenie, jako opierająca się na warstwach mieszczańskich i nie poruszająca zagadnień socjalnych, które mogłyby przy­ciągnąć masy. Austrjaccy wszechniemcy weszli do par­lamentu i zaczęli tam swą działalność, która nie mogła dać wyników. Przeciwnicy idei wszechniemieckiej, sta­nowiący większość, zakrzyczeli ich, prasa przekręcała ich mowy lub całkiem je przemilczała. Tymczasem masy nie­mieckie pozostały bierne, a posłowie przejęli wszystkie nałogi parlamentaryzmu austrjackiego, stając się partyj­ką, walczącą „duchową" bronią, to jest gadali i paktowali. Nie poszli z ideą niemiecką do ludu, więc ruch ten mu­siał dość prędko stracić na znaczeniu, tembardziej, że — według Hitlera — równocześnie dwór Habsburgów po­stanowił przemienić monarchję austro-wegierską na pań­stwo o charakterze słowiańskim, używając do tego całego aparatu rządowego oraz Kościoła katolickiego i szkoły.

Ta „słowianofilska"‘ w opinji Hitlera polityka Habs­burgów była przyczyną nienawiści jego do monarchji i dynastji.

„Ta państwowa mozaika — woła — czekała od lat na cios, aby rozlecieć się w kawałki. Dynastja Habsbur­gów dla swoich ciasnych celów zdradziła niemieckość. Jako Niemiec, który nie miał szczęścia urodzić się w pań­stwie Bismarcka i pod władzą Hohenzollernów, z niecier­pliwością oczekiwałem na nieuchronny upadek Austrji. W Niemczech uważano ją za państwo niemieckie kie­dy Austrja w rzeczywistości stawała się coraz bardziej słowiańską. Utrzymywała się jako mocarstwo tylko dzię­ki austrjackim Niemcom, którzy czynili to z głupoty, w przekonaniu, że służą trójprzymierzu i Niemcom".

Rzesza niemiecka nie rozumiała również ówczesnej sytuacji politycznej, gdyż było jasne, że Austrja i Włochy nigdy nie będą walczyć po tej samej stronie, zbyt dużo bowiem dom Habsburgów nagrzeszył w ubiegłem stule­ciu przeciw wolności Włoch. Zawarły one pakt porozu­mienia z Austrją jedynie poto, aby uśpić jej czujność i lepiej przysposobić się do wojny.

Przedwojenna polityka Niemiec była — zdaniem Hitlera — z gruntu fałszywa i musiała doprowadzić do katastrofy. Wobec przyrostu ludności około miljona rocznie, trzeba było szukać możliwości wyżywienia. Różne istniały do tego drogi. Można było, np. wzorem narodu francuskiego, sztucznie ograniczyć naturalny przyrost. Ten sposób jednakże prowadzi do zwyrodnie­nia rasy i taki naród musi upaść, gdyż jest to przeciwne naturze. Można było popierać kolonizację wewnętrzną, osiedlać ludność na roli kosztem wielkiej własności agrar­nej. Ale i ten sposób był ograniczony, prowadząc do gło­dowania. Natura nie zna granic politycznych, usadziła ludzkość na globie ziemskim i dała jej wolne ręce: kto silniejszy, ten jest jej ukochanem dzieckiem. Ludzkość wyrosła w wiecznej walce, w wiecznym pokoju zginie 1 Zwyciężają nie kulturalniejsze narody, ale bezwzględniej­sze oraz brutalniejsze w pędzie do zachowania się. Ko­lonizacja wewnętrzna nie mogła Niemcom wystarczyć, a dla pomieszczenia i wyżywienia przybywających miljo- nów powinny one były szukać ziemi nazewnątrz.

Tymczasem Niemcy, zdaniem Hitlera, poszły zupeł­nie inną drogą. Ekspansja przemysłu niemieckiego i handlu, przekształcenie kraju w przemysłowo-handlowy, miały dać wszystkim Niemcom chleb i dobrobyt. Tę dro­gę obrała Rzesza niemiecka dla miłości pokoju i postąpi­ła zgruntu fałszywie* Niemcy potrzebowały bowiem zie­mi dla siebie, i nie powinny były szukać jej w Kamerunie, ale musiały ją znaleźć w Europie.

„Trzeba otwarcie zawołać — wykrzykuje Hitler — że polityczne granice nie stanowią przeszkody dla od­wiecznego pędu do życia narodu! Prawo samozachowa- nia pozwala tam, gdzie nie udaje się czegoś otrzymać po dobroci, użyć pięści! Gdyby nasi germańscy przodkowie przejmowali się swego czasu dzisiejszemi pacyfistyczne­mu głupstwami, to zaledwie jedna trzecia dzisiejszego ob­szaru Niemiec należałaby do nas. Tylko naturalnemu popędowi do walki i podboju naszych przodków zawdzię­czamy obie marchje wschodnie oraz wogóle naszą naro­dowość i państwo. Dla przyszłości Niemiec wogóle nie było innej drogi, jak poszukiwanie i zdobywanie nowych terenów w Europie i ku temu celowi winna była być skie­rowana cała polityka Reichu".

Bowiem dobrze było wiadome, że w Europie nie zdo­będzie się nowych terenów drogą pokojową. Dlatego należało wzmocnić armję lądową, a nie flotę z urojonemi widokami ku przyszłości Niemiec na morzu. Trzeba było iść śladami Krzyżaków, gdzie niemiecki miecz wyrąbał drogę narodowi niemieckiemu, a praca niemieckiego płu­ga dała chleb! Niemiecka polityka przedwojenna musiała kierować się przeciw Rosji i mogła znaleźć tylko jednego sojusznika — Anglję. ‘

Anglja pokryłaby wówczas tyły Niemiec — a ger­mański pochód mógł ruszyć na wschód po nowe podboje. „Mieliśmy do tego takie same, a kto wie, czy nie większe prawo, jak nasi krzyżaccy przodkowie, a żaden z pacyfi­stów i dzisiejszych demokratów nie waha się jeść chleba ze wschodnio-pruskich prowincyj, chociaż pierwszym pługiem na tych polach był miecz".

To też trzeba było się zdobyć na największe ofiary, aby tylko uzyskać zgodę Anglji na taką politykę. Trzeba było zrezygnować z kolonij, floty i handlu światowego, tworząc jedynie armję lądową. Chwilowo należało znieść wszelkie ograniczenia, bowiem przyszłość Niemiec leży na wschodzie Europy. Postępując na tenże wschód, nie zadrasnęłyby Anglji, podczas gdy prowadząc politykę wszechświatową i morską musiały wejść w kolizję z An- glją. Tedy należało wykorzystać 1904 rok i podczas wojny japońskiej zabrać Rosji przynajmniej przylegające do Rzeszy tereny! Nie doszłoby wówczas do wojny świa­towej w 1914 r. i jakże inną byłaby dzisiejsza sytuacja oraz stanowisko Niemiec!

W tej polityce sojusz z Austrją był raczej przeszko­dą. Ta mumja państwowa sprzymierzyła się z Rzeszą nie dla wojny, ale dla zachowania wiecznego pokoju i utrzymania swego dynastycznego, coraz bardziej sło­wiańskiego państwa.

Dla celów pokojowych Niemcy budowały flotę, ma­rząc o pokojowem gospodarczem podbiciu świata. Oba­wiano się wojny, aby zostać do niej zmuszonym w naj- nieodpowiedniejszej chwili. Bawiono się w marzenia o światowym pokoju — było się przymuszonym do świa­towej wojny.

„Nasze pokojowo-handlowe zapędy — biada dema­gog — spotkały się z angielskim egoizmem. Zamiast z Anglją przeciw Rosji — albo Rosją przeciw Anglji, Niemcy musiały walczyć z obojga przeciwnikami. Winę ponosi przedewszystkiem Austrja. Należało ją pozosta­wić jej własnemu losowi, pamiętając tylko o dziesięciu miljonach austrjackich Niemców! Sprzymierzenie się z Austrją i wojnę na wszystkich frontach spowodowali żydzi i socjaliści! Sojusz z Austrją pozwalał przeciwni­kom widzieć w niej ponętny objekt do rozbioru, dzięki któremu dyplomacja angielska wciągnęła do wojny wszystkich jej sąsiadów. W ten sposób doszła do skutku koalicja przeciwniemiecka!" „Zawsze podczas wojny — pisze Hitler byłem zdania, że trzeba czemprędzej mo- narchję habsburską, naszego sojusznika, oddać wrogom, bo wojna toczy się nie o utrzymanie zdegenerowanej dy- nastji, lecz o zbawienie niemieckiego ludu!"

Niemcy przedwojenne, zdaniem Hitlera, chciały ze wszystkich sił pokoju i to było ich błędem największym. Prusy zawdzięczają swą wielkość i powstanie bohater­skim wyczynom przodków, a nie machinacjom handlar- skim, również i cesarstwo niemieckie jest dziełem nie­mieckiego męstwa, niemieckiego żołnierza.

„Dlaczego — dziwi się Hitler — naród niemiecki ulegał przed wojną psychozie pokojowej? Czy trucizna jaka wsiąkła w krew i ciało dawnych bohaterów germań­skich i zatamowała zdrowy oraz naturalny pęd do zacho­wania rasy i nowych podbojów? Tak, to żydostwo i marksizm zatruły organizm germański, powodując roz­kład rasy niemieckiej, a jej upadek rozpoczął się jeszcze przed wojną".

IV

Wybuch wojny zastał Hitlera w Monachjum.

Na wieść o zamachu serajewskim wyraża w swej książce przypuszczenie, że to studenci wszechniemieccy zabili austrjackiego następcę tronu jako przyjaciela Sło­wian. Była to zemsta losu za to, że ten „Słowianofil" i jego żona, Słowianka, padli z ręki słowiańskiego fanaty­ka. Wobec tego austrjackie ultimatum do Serbji nie było zbyt brutalne, jak chcą niektórzy, ale jeszcze zbyt względ­ne. Kto twierdzi inaczej, jest głupcem albo półgłówkiem.

Wojna była konieczna i przez masy pożądana, bynajmniej nie narzucona.

„Ja sam — pisze z uniesieniem Hitler — padłem na kolana, dziękując niebiosom z wezbranego wdzięcznością serca, że żyję w tych czasach, kiedy następuje walka nie o Austrję, lecz o „być albo nie być" niemieckiego narodu. Tak często śpiewałem „Deutschland iiber alles", że uwa­żałem za największą łaskę występować jako świadek na „boskim sądzie wiecznego Sędziego" (Gottesgericht des ewigen Richters) przy obwieszczeniu tej prawdy". Ale za chwilę ów komedjant dodaje: „Nikt nie przypuszczał, że potrwa to tak długo, każdy był pewny, że na zimę powróci do swego pokojowego zajęcia".

Hitler zgłosił się jako ochotnik do pułku bawarskie­go (gdyby był tego nie uczynił, musiałby pójść do wojska austrjackiego jako austrjacki poddany, ochota więc była pod przymusem). Nie chciał walczyć za tron Habsbur­gów, po przyjęciu go do wojska bawarskiego, jak pisze, radość i jego wdzięczność nie miały granic. Jedyna drę­czyła go obawa, czy aby zdąży na czas na front, czy weźmie udział w bohaterskich bojach, każde zwycięstwo niemieckie było dla niego zaprawione uczuciem goryczy, czy nie będzie zapóźno, czy dla niego wystarczy nieprzy­jaciół do mordowania. Nareszcie pułk Hitlera wyjeżdża, jadą przez Ren, śpiewają „Wacht am Rhein", będą bronić tego niemieckiego strumienia przed pożądliwością wro­gów.

Przechodziły lata i miesiące przeciągającej się i co­raz to cięższej wojny. Początkowe triumfy zbladły i przygasły. Niezależna prasa jęła snuć refleksje na te­mat osamotnienia Niemiec, nikłych widoków pokoju i zwycięstwa.

Przy opisywaniu tego Hitler wpada w szał: „Trzeba było — drze się z pasją — takiego rycerza kałamarza wziąć na postronek! Wojna nie była naszym zamiarem, została nam narzucona. Zawsze jesteśmy gotowi do po­godzenia się z ludzkością pod warunkami, że nasze zwy­cięstwa i bohaterstwa zostaną oceniane".

„To marksizm — twierdzi Hitler — który dąży do zniszczenia wszystkiego i wszystkich państw narodowych, widząc w lipcu 1914 r., że masy niemieckie uchodzą z pod jego wpływów i stają w szeregach dla służby ojczyźnie, zaczyna znowu podnosić głowę. Należało ich odrazu nie- litościwie zniszczyć jak pasożytów! Pozamykać prowo­dyrów, rozwiązać partje, parlament uśmierzyć bagneta­mi. Tymczasem „Jego wysokość cesarz" wspaniało­myślnie wyciągnął rękę ku tym zbrodniarzom".

Hitler nie ma wątpliwości, że samym gwałtem i ter­rorem nie można idei ani zniszczyć ani zabić. Jednakże trzeba idei, którą się zwalcza, przeciwstawić drugą ideę i poprzeć ją siłą i terrorem. W walce dwuch idej zwy­cięża zawsze ta, która pierwsza atakuje, walczy bez­względniej i gwałtowniej. Ówczesny rząd niemiecki nie rozumiał tego. Nie stosując wobec marksizmu terroru, przypuszczał chyba, że międzynarodowi fanatycy przejdą do partyj burżuazyjnych, bo szerokiego ludowego pro­gramu rząd ten nie posiadał.

„Walczyliśmy — pisze Hitler — o najwyższe ideały narodowe, o wyżywienie i bezpieczeństwo naszego ludu i o jego honor. Wszystkie tedy środki były dobre do osiągnięcia naszych celów! Etyka, humanitaryzm, to są czcze wymysły ludzkiej fantazji i w walce narodu o byt nie mogą wchodzić w rachubę. Najokropniejsza broń jest humanitarna, jeżeli przyśpiesza nasze zwycięstwo, bo każda metoda walki jest piękna, jeżeli daje wolność na­rodowi".

Niemcy źle używali propagandy wojennej, w czem znowu celowali ich przeciwnicy. Propaganda wojenna nie powinna być objektywna i podawać prawdę lub zwa­żać na przepisy prawa, lecz zawsze i wyłącznie służyć własnym potrzebom.

Tak np. w kwestji winy za wywołanie wojny było błędem tłumaczyć się, że nie same Niemcy są jej winne, należało wyłącznie i całkowicie przypisać winę przeciwni­kom — chociaż możeby to istotnemu stanowi rzeczy nie odpowiadało. To bowiem, co trafia do umysłów mas, musi być mocne i twarde. Zasięg rozumowania mas jest zupełnie ograniczony, a łatwość zapominania wielka.

Przedwojenne rządy w Niemczech były we wszyst­kich poczynaniach niezdecydowane i połowiczne. Par­lament działał burząco. Polityka względem Polaków by­ła chwiejna, podniecano ich tylko i drażniono, zamiast wziąć się do nich poważnie. W wyniku nie osiągnięto zwycięstwa niemieckości, ani zgody z Polakami, tylko wrogość Rosji. Taksamo w kwestji Alzacji i Lotaryngji — zamiast raz na zawsze urwać brutalną pięścią łeb hydrze francuskiej, a Alzatczykom przyznać równe pra­wa, wyhodowano w centrum parlamentu największego zdrajcę, pana Wetterle. Ale najstraszliwszej zbrodni do­konał parlament przez swój stosunek do armji.

Wołając na cały świat o rzekomym militaryźmie, przeszkadzał parlament należytemu wyszkoleniu całego narodu do walki i dlatego na wojnę poszła młodzież na- pół tylko przysposobiona, ginąc całemi tysiącami z powo­du łajdackiej polityki przedwojennych przedstawicieli ludu. Połowiczna była również morska polityka nie­miecka. Jeżeli Anglicy budowali okręty z działami 30-sto centymetrowemi, trzeba było na niemieckich ustawiać 42 cm działa. Tymczasem używano dział najwyżej 28 cm. Gdyby flota niemiecka pod Skagerrakiem była równa an­gielskiej pod względem tonnażu, uzbrojenia i szybkości, wówczas w huraganie niemieckich pocisków znalazłaby tam cała flota angielska wilgotny grób.

,Jeden Ludendorf — pieni się dalej Hitler — wal­czył z tą zbrodniczą słabością i połowicznością niemiec­kiej polityki, jaką prowadził parlament wraz z nędznym kanclerzem Bethmann-Hollwegiem. Tym kreaturom lud niemiecki zawdzięcza swoje cierpienia, nędze i ofiary. Nie można ich inaczej nazwać, jak łotrami, oszustami, łajdakami, złoczyńcami, gdyż dla kogo istniałyby podob­ne wyrażenia w potocznej mowie?"

Naród niemiecki zawdzięcza wszystko swej armji i dlatego przeciw armji zwróciła się nienawiść łupieżców wersalskich. Armja uczyła Niemców oddania się ojczyź­nie, ofiarności i męstwa, a przedewszystkiem wpajała w nich przekonanie, że przyszłość narodu leży nie w kłamliwych frazesach o międzynarodowem braterstwie z Murzynami, Francuzami, Anglikami i Chińczykami, lecz we własnej odwadze oraz przedsiębiorczości. Armja niemiecka była najlepszą ostoją niemieckiej wolności i przyszłości. Niemcy były najlepiej zorganizowanym i zarządzanym krajem na świecie, zupełnie niezależnym od zmieniających się rządów i polityków, a zawdzięczały to wszystko swemu korpusowi urzędniczemu. Z armji wraz z biurokracją wynikała siła dawnych Niemiec, a przyczyną przegranej wojny stało się — niedocenianie problemu rasowego!

V

„Upadek rasy narodu niemieckiego — pisze Hitler — spowodowany został przez prasę, literaturę, parlament, choroby weneryczne i zmaterjalizowanie“.

Niemiecka prasa liberalna podawała ludności tru­ciznę w postaci najgorszego pacyfizmu, który ją opętał. Usiłowano całą bezmyślność zachodniej demokracji, ubra­ną we wzniosłe wyrazy, wpoić ludowi niemieckiemu, osła­biając jego narodowe państwo. W ten sposób prasa li­beralna stała się grabarzem ludu niemieckiego i państwa, przez swoje kłamstwa, bez których nie mogłaby istnieć, złamała ludowi kręgosłup narodowy („nationale Riick- grat“) i oddała go w niewolę międzynarodowego kapita­łu oraz jego panów, żydów.

Tymczasem rząd nie doceniał niebezpieczeństwa, okazując tchórzliwość, wołającą o pomstę do nieba. Cza­sem zamknął kilku dziennikarzy na krótki czas, ale nie niszczył gniazda żmij, kiedy należało działać radykalnie.

„My to uczynimy!“ — woła demagog.

„Napewno podniesie się krzyk, kiedy łajdactwom prasowym położymy koniec i ta, tak niezmiernie ważna placówka propagandowa zostanie wrogom ludu odebra­na. Nic nam to bynajmniej nie zaszkodzi: jeden granat 30 cm syczy głośniej niż tysiące żydowskich pismaków, niech tymczasem jeszcze syczą".

Rząd nie walczył z rozpustą, nierządem i wynikają- cemi z nich chorobami, które doprowadziły do upadku rasy. Wśród małżeństw panowało zażydzenie, każda wzbogacona żydówka była dobra na żonę i matkę sfer arystokratycznych, decydowały o wszystkiem pieniądze. Grzech przeciwko czystości rasy i krwi jest dziedzicznym grzechem dzisiejszego świata i gotuje ludzkości zagładę.

Całą uwagę trzeba skierować na ten punkt, jakgdyby ocł niego wszystko zależało. Trzeba oczyścić teatr, sztu­kę, literaturę, kino, prasę od wyziewów gnijącego świata i poddać je państwowej kontroli kulturalnej. Prawo wolności osobistej trzeba podporządkować obowiązkowi utrzymania rasy. Aby uzdrowić ciało i ducha, trzeba ludzi chorych bez litości odosobnić i uniemożliwić im mieć potomstwo. Będzie to coprawda środek barbarzyń­ski względem nich, lecz błogosławieństwo dla przyszłości. Jeśli narodowi brakuje sił do walki o swoje zdrowie, to traci on wogóle prawo do życia na tym wojującym świę­cie. Każde skrzyżowanie dwóch nierównych ras daje mieszańca o średniej inteligencji. Zczasem więc wyższa, krzyżująca się rasa, musi upaść, wydając na świat coraz mniej wartościowe społeczeństwo.

Jest to grzech i sprzeczność przeciw prawom natury, która dąży do uszlachetnienia gatunku. Silniejszy ma panować i nie wolno mu krzyżować się ze słabszym. W walce o byt i o chleb codzienny wszystko co słabsze musi upaść, a każda walka podnosi i rozwija zdrowie, siłę i przedsiębiorczość gatunku, prowadząc go na wyż­szy szczebel rozwoju. Natura sama niszczy i usuwa słabsze jednostki dla polepszenia rasy, człowiek nie może sprzeciwiać się naturze, byłaby to bowiem droga do zwy­rodnienia. Krzyżowanie się i upadek rasy były przyczy­nami obniżenia się kultury. Narody nie giną od przegra­nych wojen, lecz przez utratę swej odporności i upadek rasy, które tkwią w czystości krwi.

Jednakże ludzie niższej rasy są potrzebni na świecie, ale muszą służyć rasom wyższym. Pierwszy pług, zanim zaprzęgnięto do niego konia, ciągnęli zdobyci niewolnicy i pracowali w ten sposób dla pana wyższej rasy. Dla­tego też tam rozwijała się najszybciej kultura, gdzie aryjczycy podbijali niżej kulturalnie stojące narody. Mimo to Niemcy są narodem pacyfistów. Ze zniknięciem ostatniego Niemca zniknie ostatni pacyfista. Kto pragnie zwycięstwa idei pokojowej, musi życzyć zwycięstwa Niemcom, oni bowiem na tern wyszli najgorzej i najgo­ręcej ze wszystkich wierzą w owe głupstwa pacyfistyczne. Idea wiecznego pokoju wówczas będzie mogła być urze­czywistniona, kiedy jeden najwyżej postawiony władca podbije całą ziemię. W każdym razie musi nasampierw nastąpić walka, zwycięstwo najsilniejszego i najlepszego, potem dopiero nastąpi wieczny pokój. W przeciwnym razie zapanuje barbarzyństwo i koniec ludzkości! Może się to wydawać śmieszne, niechże jednak wszyscy wiedzą, że planeta nasza krążyła miljony lat bez ludzi w eterze kosmicznym i może znowu tak krążyć, jeśli ludzie za­pomną, że ich bytowanie nie zależy od pomysłów zwa- rjowanych ideologów, lecz od bezwzględnego stosowania uznanych praw natury.

Zasadę zachowania czystości krwi i rasy zrozumieli najlepiej żydzi, tworząc swoje państwo w państwie i roz­mnażając się tylko tam, podobnie do pasorzytów, gdzie znaleźli odpowiednią pożywkę. Ale gdzie oni występują, tam naród twórczy powoli zamiera.

Żydzi są mistrzami kłamstwa, ukrywając się za pa­rawanem gminy religijnej, co im umożliwia życie paso- rzytnicze na ciele i duszy innych narodów. Ich religja jest środkiem dla interesów. Dla osłabienia narodowości popierają wszędzie międzynarodowość, aż do wymyśle­nia międzynarodowego języka. Dla osłabienia państwa popierają parlamentaryzm i demokrację, zamiast wybit­nej jednostki wysuwają większość i zbiorowość, co ozna­cza głupotę, niedołęstwo i tchórzostwo.

W dążeniu do władzy nad światem najpierw popie­rali mieszczaństwo przeciw feudalizmowi, tak jak teraz popierają świat robotniczy przeciw mieszczańskiemu, aby wreszcie zapanować nad robotnikami. Dzisiejszy robot­nik walczy nieświadomie za żydów. Wskazując na cięż­ką dolę robotnika, żydzi wzbudzają litość i pozyskują zaufanie mas. Ale nie kieruje nimi wcale chęć dopomożenia klasie robotniczej: jest to tylko ich broń w walce o władzę nad światem i o zniszczenie ludów aryjskich. Żydzi kierują dzisiaj socjal-demokracją i związkami za- wodowemi, nie szczędzą obietnic, złudnych obrazów, nie krępują się moralnością. W ten sposób walczą z gospo­darstwem narodowem i podważają je.

Kto nie ugnie się przed żydostwem, jest ich wro­giem, kto ich poznał i opiera się im, tego nienawidzą i solidarnie zwalczają kłamstwem oraz oszczerstwem bez żadnych skrupułów.

Żydzi wstrząsają gospodarczem życiem kraju, dopó­ki go nie opanują, politycznie podważają podstawy obro­ny państwa, fałszują historję, zarażają kulturalnie sztuki piękne, ośmieszają religijność, moralność i obyczajność — dopóki nie obalą państwa narodowego. A kiedy przy­chodzi rewolucja, żydzi mordują skrytobójczo przywód­ców narodu i z demokratów stają się tyranami ujarzmio­nego niewolniczo ludu. Czy Rosja obecna nie jest typo­wym przykładem, jak garstka żydowskich giełdziarzy i agitatorów zadręcza lud? Ale żydzi muszą tam zginąć, bo gdy zginie ofiara, zginąć musi także wampir.

„Nasze klęski w 1918 r., woła Hitler, byłyby do po­wetowania, jako niewspółmierne ze zwycięstwami po­przednich lat. Nie one nas złamały, tylko ukryta potęga, która przygotowała naszą klęskę, odbierając narodowi jego wolę, siłę i zdrowy instynkt samozachowawczy. Ale siły i zdrowie mogą wrócić, jeżeli krew pozostanie czystą, a klęski, choćby największe, są do powetowania".

VI

W sierpniu 1916 r. Hitler został ranny i po dwulet­nim pobycie na froncie wrócił do szpitala pod Berlinem.

„Co za zmiany w życiu i nastrojach kraju! W szpi­talu otwarte rozmowy żołnierzy o wykręcaniu się od frontu i rozmyślne kaleczenia się. Wszędzie zawiść, gniew, wymyślania. Kancelarje wojskowe pełne żydów, każdy żyd pisarzem, każdy pisarz żydem. Podobnie w handlu i życiu gospodarczem — wszędzie żydzi, wy­zyskujący lud i wymyślający na Prusaków. Widziałem, jak żydzi pracują nad skłóceniem Prus z Bawarją i przy­gotowaniem rewolucji, która miała rozbić oba te kraje. Nastąpił upadek caratu w Rosji, potem przerwanie fron­tu we Włoszech. Nadzieja zwycięstwa jęła wstępować w serca. Ale świat międzynarodowy postanowił, że Niemcy nie powinni zwyciężyć i zorganizował strajk amunicyjny. W ten sposób kapitał chciał zapewnić zwy­cięstwo koalicji, gdyż takim był cel socjaldemokratyczne­go oszustwa ludów. Rosja była już ostatecznie złamana. Zwycięstwo było bliskie. Zwycięska końcowa ofenzywa naszych bataljonów szła na Paryż, ostatnie instrukcje sztabów zostały wydane, ostatnie wysiłki — gdy wtem — zdrada! w Niemczech strajk generalny i rewolucja!

Na wieść o tern wstrzymują się prący naprzód boha­terowie — zamiast ofenzywy następuje desperacka obro­na".

„Zwycięstwo byłoby nasze — zapewnia Hitler — ale sprzymierzeni poświęcili olbrzymie środki na propagandę rozkładową wewnątrz Niemiec i ta międzynarodo­wa propaganda zgubiła kraj. Ci sami przywódcy marksizmu, do których cesarz Wilhelm wyciągnął rękę do zgody, ci łotrzy, ściskając prawicę jego cesarskiej wy­sokości, w swojej mieli ukryty sztylet, a w umysłach knuli zdradę".

„Niema paktów z żydostwem — pieni się Hitler — albo my, albo oni!"

Wówczas to postanawia, że w przyszłości zostanie politykiem.

VII

Po wojnie przybywa Hitler do Monachjum i wstę­puje tam do organizującej się narodowej niemieckiej partji robotniczej. Partja ta — pisze — liczyła wówczas siedmiu członków, posiadając w kasie 7 i pół marki ma­jątku. Hitler objął referat propagandy i rozpoczął ją szeregiem odczytów oraz przemówień wiecowych, naj­pierw na małych, potem na coraz to większych zgroma­dzeniach. Wówczas też powoli krystalizował się pro­gram partji.

Miała ona być organizacją nie sytych i zadowolo­nych, lecz cierpiących, niespokojnych, nieszczęśliwych i skrzywdzonych.

Miała zapuścić jaknajgłębiej korzenie w lud i rozbu­dzić w nim ducha nacjonalistycznego, tak, aby ten lud mimo rozbrojenia mógł znaleźć tysiące sposobów, żeby się uzbroić. Lud niemiecki miał dążyć, aby odzyskać swe utracone pozycje. Narazie trzeba było ponieść ofia­ry natury socjalnej i gospodarczej. Trzeba było rozbu­dzić w ludzie świadomość, że silniejszy w życiu zwy­cięży słabszego, zniszczy go, lub weźmie w jarzmo.

„To też spokojnych i cichych obywateli niemieckich — pisze z emfazą Hitler — trzeba zmienić w głodne wilki. Trzeba następnie rozbudzić świadomość o zna­czeniu rasy i czystości krwi, pogłębić znajomość kwestji żydowskiej, bez czego podniesienie narodu jest niemożli­we. Trzeba niemieckiego robotnika oderwać od między­narodówki, stan robotniczy musi się stać dla partji zbior­nikiem, z którego mogłaby ona czerpać materjał ludzki. To też wszystkie środki i metody, prowadzące do tego celu, muszą być dobre, a jedynym sędzią będzie powo­dzenie".

„Kto chce być przywódcą mas, musi być bohaterem!"

„Partja z zasady musi stać się antyparlamentarną, a jej działalność w parlamencie zdążać będzie do rozbi­cia i zniweczenia tej instytucji, której ludzkość zawdzię­cza swój upadek".

„Postęp oraz kultura nie są dziełem większości, lecz jednostek".

„Członkowie partji będą urabiani w tym duchu, że nie wolno im się usuwać od walki — lecz należy jej szukać, na terror odpowiadać stokroć gorszym terrorem. Opozycja na zebraniach nie ma głosu. Jeżeli wszczyna tumult lub dysputę, przez specjalne oddziały zostaje z rozbitemi głowami zrzucona ze schodów".

Program ruchu narodowo-socjalistycznego nie prze­widuje specjalnej formy rządu i charakteru państwa: re­publika, czy monarchja. Jednakże Hitler, pisząc o Wil­helmie, i wogóle o Hohenzollernach, wyraża się z naj­większym szacunkiem „Seine Majestat", wręcz przeciw­nie aniżeli o Habsburgach. Niewątpliwie postać ostat­niego kaisera daćby mogła dużo pola do popisu demago­gicznym instynktom Hitlera, lecz najwyraźniej wstrzymuje się on, pisząc np.: „Szczęście posiadania wielkiego monarchy jest rzadko udziałem narodu, trzeba być za­dowolonym, jeżeli los pozwala na uniknięcie w tym wy­padku wręcz najgorszego niepowodzenia". Widać więc niewątpliwie, że Hitler w samej rzeczy pracuje dla przy­szłej monarchji.

Jednak tymczasem trudno otwarcie popierać cesarza, który uciekł od swego narodu i tylekroć okrył się śmiesznością, pozornie więc sprawa pozostaje otwarta, a Hitler „rozpala ogień w którego żarze kuje się miecz dla niemieckiego Zygfryda, który przyniesie wolność na­rodowi niemieckiemu".

VIII

„Nie mamy zamiaru germanizować Słowian" — twierdzi skromnie Hitler — „gdyż nie Słowianie są nam potrzebni, ale ich ziemie". Germanizować trzeba ziemię, nie ludzi, gdyż zepsulibyśmy przez to krew i rasę. Dla­tego dawna polityka względem Polaków była błędna. Obca i mniej wartościowa rasa i krew obniżyłyby po­ziom i godność naszego ludu, gdyby polski element miał tylko zmienić swój język na niemiecki. Dla nas ma war­tość tylko germanizacja ziemi, zdobytej mieczem przez naszych przodków, na której osadzono niemieckich chło­pów. Otwarte granice i częste wojny spowodowały nie­stety zatarcie rasowej krwi germańskiej, której dużo jeszcze pozostaje poza granicami Germanji. Ale musimy ich objąć w jednem niemieckiem państwie i to nie przy pomocy skarżących się, łzawych, pokojowych listków pal­mowych, lecz przy pomocy zwycięskiego miecza na służ­bie wyższej kultury. To jest zadanie i misja ludu nie­mieckiego, który jako „Herrenyolk" utworzy państwo germańskie o najszlachetniejszych zadaniach i celach, obejmując całą ludzkość. Dążąc ku tym celom, nie idzie­my w okres zamarłego pokoju, lecz — wojny!

Dotychczas Niemcom brakowało w polityce aktyw­ności w połączeniu z brutalną wolą i wielką polityczną ideą.

Bez idei musi zabraknąć sił do walki.

Fanatyczna wiara w zwycięstwo i przekonanie, że dążymy do stworzenia nowego porządku na świecie, skło­nią naród do chwycenia za każdą, najbrutalniejszą nawet broń. Nie uczynią jednak tego nigdy part je burżuazyjne, a tylko nasza partja pielęgnuje ideały duchowe, dla prze­prowadzenia których jest gotowa na wszystko".

IX

Hitler nie mówi dużo, jak będzie powstawało i funk­cjonowało to rasowe społeczeństwo i idealne państwo lu­dowe, a to, co mówi, jest również demagogją najgorsze­go rodzaju, polegającą na wskazywaniu na ogólnie znane niedomagania natury ludzkiej i niedoskonałości wszelkich ludzkich poczynań. Wszystko to ma poprawić partja na- rodowo-socjalistyczna. Dawniej było lepiej, gdyż dawna monarchja pozwalała na wolność wewnętrzną i wykazy­wała siłę nazewnątrz, gdy dzisiejsza republika jest na- zewnątrz słabą, wewnętrznie zaś uciska swych obywa­teli. Narodowo-socjalistyczne państwo ludowe nie będzie potrzebowało dużego ustawodawstwa wewnętrznego, bo będzie się opierało na miłości swych obywateli, gdy mię­dzynarodowa republika niewolników rządzi gwałtem. Obecna republika niemiecka nie posiada obywateli, lecz niewolników kolonjalnych obcego kapitału.

„My to zmienimy! — zapewnia Hitler. — Przede- wszystkiem zobowiążemy naszych obywateli do dążenia do poprawy i uszlachetnienia rasy. Małżeństwo podnie­siemy z obecnego upadku, musi ono wydawać na świat ludzi na obraz i podobieństwo boskie, a nie wydawać mieszańców, pośrednich pomiędzy człowiekiem a małpą. Winę tutaj ponosi Kościół, który mówi nieustannie o sprawach ducha, zaś nosicielom jego, ludziom, pozwala na degenerację. Kościół patrzy obojętnie na fizyczny i cielesny upadek rasy, starając się zato dla spraw ducha pozyskać nowych wyznawców pomiędzy dzikimi. Misjo­narze wędrują do Afryki Centralnej i nawracają tam zdrowych, choć prymitywnych dzikusów — dopóki ci nie uraczą się „wyższą kulturą" i nie zdegenerują się".

„Nasz program narodowo-socjalistyczny c—1 woła Hitler — zmierza do tego, aby ludzie mniej się troszczyli o rasowe psy, konie i koty, a więcej o rasę ludzi. Za­żądamy, aby specjalne komisje rasowe wydawały świa­dectwa czystości rasowej i tylko ludzie czystej rasy utwo­rzą kolonje na peryferjach państwa dla zatamowania przenikania obcej krwi zzewnątrz. Rząd nasz będzie działał w tym kierunku z żelazną bezwzględnością, za zgodą, czy wbrew zgodzie zainteresowanych. Dzisiaj wszystkie państwa postępują wręcz przeciwnie. Ogłasza się np. publicznie, że murzyn został adwokatem lub pro­fesorem i wyprowadza z tego wniosek, że rasy biała czarna są równorzędne". Hitler uważa, że kształcenie murzynów jest równoznaczne z tresurą, podobną do tre­sury małpy lub pudla, które można również wykształcić w różnych sztuczkach, natomiast jest to przeciwne z wo­lą Stwórcy. Podczas gdy miljony białych ludzi giną z braku chleba, jednego dzikusa uczy się na adwokata kosztem wielu wysiłków.

Upadek Niemiec nastąpił również i z tego powodu, że na czele państwa stali ludzie bardzo uczeni i uducho­wieni. „Gdyby na miejscu Bethman-Hollwega stanął zdrowy człowiek z ludu, bohaterska krew naszych gre- nadjerów — woła agitator — nie płynęłaby nadaremnie. Warstwy niemieckiej arystokracji i inteligencji są ducho­wo chore i przeumysłowione, dziedzicząc to w coraz sil­niejszym stopniu z pokolenia na pokolenie. Trzeba je odświeżyć, władzę oddać nowym siłom z ludu. Dosko­nałym przykładem może być Kościół rzymsko katolicki, którego władze naskutek celibatu duchowieństwa, otrzy­mują ciągle dopływ świeżej krwi i nowych sił z szerokich warstw społeczeństwa. Dlatego to ta instytucja wiekowa jest zawsze młoda".

X

Odnośnie do przyszłej niemieckiej polityki zewnętrz­nej Hitler oświadcza, że bez względu na jakiekolwiek okoliczności musi ona kierować się na wschód po nowe tereny i ziemie. Program pozostaje mniejwięcej ten sam, co i przed wojną, z tą tylko różnicą, że przedewszyst- kiem muszą wrócić ludowi utracone siły, a państwo po­winno odzyskać dawne mocarstwowe stanowisko, co da praktyczne możliwości prowadzenia takiej polityki za­granicznej, jaka jest niezbędna dla wyżywienia narodu i jego rozwoju. Odzyskanie utraconych terenów nie na­stąpi naskutek wypowiadanych życzeń lub łzawych pro­testów, lecz wyłącznie przez użycie siły potężnego kraju macierzystego. Zadecyduje tutaj miecz, narodowo- socjalistyczna polityka wewnętrzna będzie kuć ten miecz, a zewnętrzna — poszuka sobie sprzymierzeńca w przy­szłej walce. Sprzymierzeńcami mogą być tylko Anglja i Włochy, gdyż te państwa wchodzą w kolizję ze wzrastającą potęgą Francji, jako najsilniejszego mocarstwa kontynentu europejskiego i nie mające interesu w tern, aby Niemcy ostatecznie upadły.

Odwrotnie raczej, Niemcy są tym państwom pożą­dane jako silny sojusznik dla przeciwstawienia się Fran­cji w jej dążeniach rabunkowych. Polityka angielska w Europie polegała zawsze na niedopuszczaniu do zbyt­niego wzrostu potęgi jednego państwa, Anglja dąży jak­by do zbałkanizowania Europy, gdy tymczasem Francja pragnie rozbić niemiecką Rzeszę na drobne, bezsilne, skłócone pomiędzy sobą państewka, aby nad niemi za­panować i zająć trwale lewy brzeg Renu. Anglja oba­wia się Niemiec jako mocarstwa światowego, Francja natomiast nie życzy sobie wogóle Niemiec jako państwa.

Podobnie Włochy w swej polityce śródziemno­morskiej natrafiają na Francję jako przeciwnika i zawsze ich polityka będzie zmierzała do osłabienia Francji. W stosunkach niemiecko-włoskich wyłania się wprawdzie kwestja niemieckiego Tyrolu, ale trzeba być realnym po­litykiem. Skoro 7 mil jonów Niemców pozostało poza etnograficznemi granicami Germanji, to dla 200 tysięcy Tyrolczyków nie można wyrzekać się sprzymierzeńca i popadać w przedwojenne błędy, kiedy to Niemcy wal­czyli sami za siebie i za swych niedołężnych sojuszni­ków. Obecnie trzeba poznać przedewszystkiem najnie­bezpieczniejszego przeciwnika i zebrać siły dla jego po­konania, a potomność wybaczy nam, jeśli tego dokonamy, opuszczając przytem południowych Tyrolczyków. Tym­czasem międzynarodowe żydostwo judzi świat przeciw­ko Niemcom, dążąc do ich zniszczenia przy pomocy marksizmu i giełdy.

W Anglji i Włoszech rzuca się w oczy wyraźna różnica poglądów prawdziwej miejscowej racji stanu i żydowskiego giełdziarstwa. Tylko we Francji istnieje harmonja giełdy z rządem i w tem tkwi niebezpieczeń­stwo dla Niemiec.

„Dlatego Francja będzie naszym największym wro­giem — twierdzi Hitler. Ten upadający rasowo naród w połączeniu z żydostwem stanowi niebezpieczeństwo dla białej rasy w Europie. To, co Francja robi z murzy­nami, jest grzechem przeciw białej ludności i kiedyś zem­ści się okrutnie na tym narodzie. Niemcy są powołani do tego, aby temu położyć koniec. Traktaty pokojowe, których postanowienia smagają narody jak biczem, rów­nocześnie grają alarm do powstania. W odpowiedzi na sadystyczny traktat Wersalski narodowi socjaliści tak długo będą podniecali 60 miljonowy naród niemiecki, aż z nienawiści i wstydu powstanie morze płomieni, w któ­rego żarze wykuje się stalowa wola w okrzyku: „my chcemy broni!“

Dzisiaj jeszcze inne narody widzą w Niemcach po­słuszne psy, liżące rękę, która je obiła. Oczywista, że z takiem państwem nikt nie chce zawrzeć przymierza.

Niemcy nie mają jeszcze teraz prawa występować ze skargami na inne narody, dopóki nie pociągnęły do od­powiedzialności własnych zbrodniarzy, którzy byli na żoł­dzie wrogiej propagandy i sprzedali państwo za 30 sre­brników.

Najpierw trzeba zabrać się do nich.

„Potem nie będziemy — pisze dalej Hitler — roz­praszali sił na sprawy drobniejsze, ale skoncentrujemy całą naszą wolę i siły fizyczne aby zadać cios prosto w serce najgorszego przeciwnika. Nie powtórzymy starych błę­dów: znajdziemy sobie sprzymierzeńców. To głupcy mówią: Anglja wzięła nasze kolonje, Włochy — połudmowy Tyrol, Francja — Alzację, z Polską czy Czecho­słowacją — przymierze jest niemożliwe, niema wobec tego dla nas sojuszników w Europie. Dlatego powta­rzam — woła Hitler — że naszymi sojusznikami mogą i muszą być Anglja i Włochy. Narazie zrezygnujemy ze stanowiska wszechświatowego, politykę swą skierujemy przeciw Francji i w kierunku zdobywania ziem na wscho­dzie! Tylko wielkie przestrzenie ziemi, którą możemy pozyskać na wschodzie, zapewnić mogą swobodny roz­wój i istnienie niemieckiemu ludowi. Stosunek ludności do zajmowanego obszaru jest w Niemczech bardzo nie­korzystny i narazie Niemcy nie są wcale mocarstwem wielkoświatowem. Posiadłości angielskie zajmują pra­wie czwartą część świata, Rosja, Chiny i Stany Zjedno­czone stanowią kolosy wielokrotnie większe od Niemiec obecnych. Francja również musi być uważana za mo­carstwo światowe dzięki swym kolonjom, chociaż upada rasowo i staje się coraz bardziej państwem afrykańskiem w Europie. Narazie nie może być porównywana z Niem­cami, ale za 200 — 300 lat będzie ona państwem mulatów i wypełni ziemie od Kongo do Renu rasą zwyrodniałą.

XI

Partja narodowo-socjalistyczna po dojściu do władzy będzie dążyć z całą energją do powiększenia obszarów i terenów niemieckich. Zdobycie ich będzie celem poli­tyki zewnętrznej. Wysuwanie żądania powrotu do gra­nic z 1914 roku jest głupstwem, prawie że zbrodnią względem ludu. Te granice nie były logiczne, gdyż były dziełem przypadkowych kombinacyj. Tylko u ograni­czonych polityków niemieckich widnokrąg nie sięga poza tę granicę, to też gadają oni dużo o tern i prowokują w ten sposób państwa, ciągnące zyski z upadku Niemiec, do antyniemieckiej koalicji.

W rzeczywistości granice z 1914 roku nie odpowia­dają przyszłości narodu niemieckiego ani politycznie, ani pod względem wyżywienia, ani bezpieczeństwa. Dla odzyskania tych granic szkoda byłoby krwi niemieckiego ludu.

„Granice państw potworzyli ludzie i ludzie je zmie­niają. Podobnie jak nasi przodkowie ziem, na których siedzimy, nie otrzymali jako dar z nieba, lecz je wywal­czyli, taksamo i nam zwycięski miecz musi zapewnić zie­mie i wyżywienie — podżega Hitler. Obowiązek zdoby­wania ziemi jest naszem prawem, gdyż inaczej naród nie­miecki zginie. Nie chodzi tu przecież o jakiś murzyński narodek, lecz o germańską macierz całego życia (dosłow­nie: „germanische Mutter all des Lebens“), która dzi­siejszemu światu nadała jego kulturalną postać! W ten sposób my, narodowi socjaliści, przekreślamy niemiecką przedwojenną politykę zagraniczną i stajemy tam, gdzie byliśmy przed sześciuset laty. Zatrzymujemy nasz po­chód na zachód i południe, kierując wzrok na wschód!“

„Zamykamy okres polityki kolonjalnej i handlowej, przechodząc do polityki przyszłości na roli. Kto dzi­siaj myśli o nowych terenach w Europie, musi zwrócić się na wschód ku Rosji i jej podległym państwom kre­sowym. Los nam sprzyja, bolszewizm wyniszczył bo­wiem w Rosji całkowicie inteligencję, która prowadziła to państwo i gwarantowała jego niepodległość. Cała państwowość rosyjska nie była dowodem umiejętności Słowian do rządzenia państwem, lecz przedziwnym przy­kładem organizacyjnej i twórczej działalności germań­skiej, pracy nordyckiego elementu nad niższą rasą“.

34

Niżej stojące narody z germańskimi organizatorami jako panami i kierownikami na czele tworzyły często po­tężne państwa, które trwały tak długo, dopóki istniał zdrowy rdzeń rasy twórczej. Od setek lat Rosja pobie­rała z germańskiego rdzenia kierowników nawy państwo­wej, dzisiaj już ich niema, na kierowników przyszli żydzi. Kraj ten nie może się otrząsnąć z żydowskiego jarzma, żydzi natomiast nie mogą państwa zorganizować, gdyż są nie twórczym elementem, ale rozkładającym fermen­tem. Olbrzymie państwo na wschodzie dojrzewa do upadku, koniec panowania żydów w Sowietach będzie końcem Rosji jako państwa. „My jeszcze będziemy świad­kami załamania się tego komunistycznego ustroju, co bę­dzie potwierdzeniem teorji o wartości i znaczeniu rasy. Wówczas niemiecki miecz przysporzy ziemi niemieckiemu pługowi!“                                                      .i

„Podobna polityka zewnętrzna, głoszona przez naro­dowych socjalistów — pisze Hitler — ma wielu przeciw­ników, powołujących się przedewszystkiem na Bismarka, który zawsze żądał bezwzględnie dobrych stosunków z Rosją. Tylko że obecna Rosja nie jest już dawną Rosją, i dzisiaj Bismark myślałby inaczej, napewno nie ważyłby się on na sojusz z państwem, które utraciwszy swych germańskich przewodników zdąża ku zagładzie. Sojusz wojskowy niemiecko-bolszewicki byłby sojuszem przeciw całej Europie zachodniej. Stałby się on bardzo prędko katastrofą dla Niemiec. Walka toczyłaby się prawdo­podobnie na zachodnich ziemiach niemieckich, a prze­mysłowy rejon nadreński byłby przedmiotem ataków i podbojów przeciwników. Wszak pomiędzy Niemcami a Rosją leży państwo polskie, znajdujące się całkowicie w rękach Francji. Żeby choć jeden żołnierz rosyjski mógł przybyć na pomoc, musiałaby nasampierw być po-

35

kcnana Polska. Niemcy musiałyby wspomagać Rosję, tak jak wspomagały w wojnie światowej swych byłych sojuszników, czego dzisiaj nie są w stanie czynić".

„Dlatego dla sojuszu niemiecko-bolszewickiego niema podstaw, a wojna przeciw zachodowi stałaby się końcem Niemiec. Zawierać zaś sojusz, który nie prowadzi do wojny, niema najmniejszego celu i nie posiada żadnej realnej wartości. Pozatem nie zawiera się sojuszu ze złoczyńcami, którzy wymordowali miejscową inteligencję, przedstawiają system rządzenia bestjalstwem i kłam­stwem, łupiestwem i rabunkiem, zmierzają do narzucenia światu swej tyrańskiej władzy, a owładnięcie Niemcami wytknęli sobie jako najbliższą zdobycz. Dawne Niemcy chciały za wszelką cenę zachować pokój światowy i ich ustępliwość względem Rosji była chorobliwa oraz pełna trwogi. Wzamian zato były narażone na bezczelne sło­wiańskie prowokacje, pełne nienawiści względem Germa- nji i ludu niemieckiego. Pomimo to wówczas można było prowadzić politykę zgody z Rosją, dzisiaj już tego czynić nie wolno!"

XII

Wobec tego staje się jasne, że sprzymierzeńcami Niemiec mogą być tylko Anglja i Włochy. Sojusz ten' nie zmienia w niczem zasadniczej orjentacji niemieckiej na wschód, nie oznacza on jeszcze niebezpieczeństwa woj­ny, pozwoli jednak w spokoju poczynić przygotowania w ramach takiej koalicji do ostatecznego porachunku z Francją. Rozbije się w ten sposób koalicję z Wielkiej wojny, która nam zgotowała tyle nieszczęść — pociesza się Hitler — i odizoluje naszego śmiertelnego wroga, Francję.

36

Wówczas otworzy się pole do działania przed trój- przymierzem angielsko-niemiecko-włoskiem i za jednym zamachem Niemcy wydobędą się ze swego poniżenia. To, co udało się Edwardowi VII pomimo sprzecznych inte­resów poszczególnych państw, musi się udać i nam rów­nież. Za każdą cenę musimy zniszczyć francuską hege- monję w Europie. Każde państwo, które podobnie jak nas dusi francuska żądza panowania na kontynencie eu­ropejskim, będzie naszym sprzymierzeńcem. Wyrzeknie­my się wszystkiego, aby powalić nienawistnego wroga, ale po zdobycze pójdziemy na wschód. Następnie Hitler ogłasza uroczyście i z patosem „testament" niemiecko- narodowy dla polityki zewnętrznej, który poniżej cytuję dosłownie:

„Nigdy nie dopuszczajcie do powstania dwóch mo­carstw kontynentalnych w Europie. Każdą próbę utwo­rzenia na granicach niemieckich państwa wojskowego, uważajcie za napad na Niemcy i miejcie za swój obowią­zek, nawet gdyby musiało przyjść do wojny, przeszko­dzić powstaniu takiego państwa, jeżeli zaś już powstało, zniszczcie je!"

„Nie uważajcie niemieckiego państwa za bezpieczne, dopóki każdej latorośli naszego ludu nie daje kawałka ziemi i gruntu. Na podstawę naszego bytu nie żądajcie kolonij, lecz ziem europejskich. Nie zapominajcie, że najświętszem prawem na tym świecie jest prawo do zie­mi, którą się chce uprawiać, a najświętszą ofiarą — krew, którą trzeba przelać, aby tę ziemię posiąść!"

Po wygłoszeniu tego bluźnierczego aktu bezbrzeżnej pychy i zaborczości, Hitler twierdzi bez zająknienia, że odwieczny konflikt niemiecko-francuski ma formę obrony przed najazdami francuskiemi. „Dlatego, woła demagog,

37

dopóki Niemcy nie zrozumią, że ich bierna obrona pro­wadzi do ciągłego cofania się i nie doprowadza do czyn­nego starcia z Francją, ten wiekowy spór nie może za­kończyć się. Może on być skończony dopiero wówczas, gdy Francja będzie złamana, a Niemcy uzyskają możność rozwoju na wschodzie".

„Niedawno jeszcze — twierdzi Hitler — los dawał Niemcom okazję do podniesienia się. Było to wtedy, gdy w 1923 roku Francja na własną rękę, wbrew Anglji i Włochom, zajęła zagłębie Ruhry. Przez fakt, że naj­większe w Europie kopalnie węgla i żelaza znalazły się w rękach francuskich, wszyscy dawni sojusznicy poczuli się zagrożeni. Dyplomacja i narody protestowały. Była to chwila, że dawni sprzymierzeńcy, podobnie jak to było po wojnie bałkańskiej, stali się sobie nawzajem wrogami. Gdyby rząd niemiecki potrafił wykorzystać tę chwilę oraz ów konflikt pomiędzy aljantami, wejście Francuzów do Ruhry mogło łatwo stać się równoznaczne z wkrocze­niem Napoleona do Moskwy. Tymczasem ówczesny rząd niemiecki doktora Cuno, zamiast pozwolić działać siłom narodowym, wzywał do porządku i spokoju, organizując tylko bierny opór na kopalniach. Zapewne przypuszczał on po kupiecku, że gdy okupacja Ruhry okaże się złym interesem, to Francuzi sami odejdą. Zamiast oprócz biernego oporu i strajku zbudować czynny front bojowy i wystąpić przeciw okupantom, socjalistyczne związki za­wodowe napełniły swoje kasy pieniędzmi zapomogowemi rządu niemieckiego, a bierny opór przeistoczył się w po­wszechne próżnowanie i patrjotyczną gadaninę. Czerwo­ne hjeny znowu oszukiwały patrjotyczne owce. Niemcy nie podźwigną się gadaniem, nie odzyskają rozprawami swego stanowiska w świecie, gołosłownemi protestami nie połączą rozdzielonych braci jednej krwi, nie zdobędą

38

nowych ziem. Państwo niemieckie kierowane przez so­cjalistów podeptało podstawy wiary i zaufania, wyzuło swych obywateli z praw, okradło wszystkich z ostatniego grosza, nie mogło się też niczego innego spodziewać, krom nienawiści.

To też — kończy Hitler swą książkę — nienawiść niemiecka ku zbrodniarzom wobec ojczyzny i ludu znaj­dzie niebawem swe ujście!“

I rzeczywiście! Rewolucja marcowa w Niemczech dała upust rozagitowanym masom.

XIII

Wiadomo, że obecnie hitleryzm jest najsilniejszym i jedynym zasadniczo prądem politycznym współczesnych Niemiec. Ale poza polityką Hitlera, której wyrazem jest zanik narodu, a powstanie trzody, hordy, narodowy so­cjalizm stał się także pewnego rodzaju religją dla prze­ciętnego Niemca. Religja ta nosi znamię socjalizmu państwowego. Państwo dla dzisiejszych Niemców jest wszystkiem, jednostka sama w sobie nie ma żadnego zna­czenia: oto ewangelja, głoszona otwarcie przez hitleryzm.

A więc — zupełne wszechwładztwo państwa, pań­stwo równa się partji hitlerowskiej. Narzuca się pyta­nie: jak się to stało, że cały naród niemiecki poszedł za takim kierunkiem?

Otóż tłumaczy się to tern, że Prusacy umieli za­szczepić w swych poddanych ducha absolutnego podpo­rządkowania się państwu. Niemcy byli zawsze pozbawie­ni poczucia godności. Raz gloryfikowali Bismarka, umożliwiając jego dzieło; następnie czcili w sposób bał­wochwalczy Wilhelma II, nie pamiętając nawet jego ha-

39

niebnego postępku, kiedy „Kaiser", jako wódz naczelny uciekł zagranicę jak dezerter. Za taki czyn czekała każ­dego kara śmierci — o tem feldfebel Hitler chyba dobrze wie, a jednak nie nazywa ekskaisera inaczej, jak „Jego Cesarską Wysokością".

„Mein Kampf" Hitlera nie przynosi nam Polakom dużo nowego, uzmysławia tylko to, co już przed tysiącem lat działo się na granicach polsko-niemieckich.

Polityka „ausrotten" jest stara; znalazły się swego czasu siły, aby ją powstrzymać, znajdą się i w przyszłości. Książka Hitlera w swej brutalnej szczerości oddaje nam pod tym względem nieocenione przysługi. Zresztą z obecnym kanclerzem Rzeszy nie można dyskutować, tak jak nie można dyskutować z bandytą, pragnącym cudzego dobra, albo ludożercą, który w myśl hitlerow­skiego prawa „samozachowania" chce pożreć bliźniego. Takie bowiem zamiary względem nas żywi Hitler ze swymi wyznawcami, nic innego nie pragnie, jak zetrzeć nas z miejsca zajmowanego obecnie na kontynencie euro­pejskim. Naturalnie, że w tej sprawie, kiedy nadejdzie czas, my także będziemy mieli coś do powiedzenia, a te­raz wypada wskazać na wiele faktów, gdzie Hitler świa­domie czy nieświadomie, ale raczej to pierwsze, mija się z prawdą historyczną.

Otóż Niemcy nigdy nie byli apostołami pokoju, lecz jego burzycielami. Bismark prowadził trzy zaborcze wojny, zakończone rabunkiem cudzych terenów. Rów­nież w 1914 r. Niemcy wyszli po nowe podboje i zdo­bycze, czując się dość silnymi, aby walczyć na dwa fronty. Austro-Węgry nigdy nie prowadziły polityki słowiańskiej, lecz niemiecką, słowianożerczą, dyktowaną wprost z Berlina. Armja niemiecka nie załamała się na- skutek rewolucji w kraju, lecz była pokonana po szeregu

40

klęsk na froncie zachodnim. Miała ona decydujące suk­cesy w wojnie z Rosją i Rumunją, nie miała ich na fron­cie zachodnim. Była pobita już w 1914 roku w pierw- szem wielkiem spotkaniu nad Marną, kiedy została od­rzucona od Paryża; pobita była znowu w tymże roku w dwutygodniowej walce nad Izerą, w t. zw. „wyścigu do morza“, kiedy zamierzała zająć przeprawy w kanale La Manche. Pobita była w wielomiesięcznej bitwie pod Verdun. Ostatecznie złamana jesienią 1918 roku, była już całkowicie pobita, cofając się od kilku miesięcy na całym froncie.

Sprzymierzeni postąpili względem Niemiec zbyt wielkodusznie. Nie weszli oni, jak Niemcy w 1871 roku do stolicy podbitej Francji, do Berlina, gdyż pragnęli dać narodowi niemieckiemu swobodę decyzji w sprawach wewnętrznych, wierząc, że naród ten szczerze wyrzeknie się hohenzolernowskiej i pruskiej polityki napaści na są­siadów. Omylili się. Sukcesy polityczne Hitlera świad­czą o czem innem, ale i świat będzie na to teraz patrzył inaczej, aniżeli przed 1914 rokiem.

Traktat wersalski został oparty na zasadach, które nie są jeszcze dostępne dla umysłowości podoficerów. Są to zasady samostanowienia wyzwolonych narodów mniejszych. Dopóki Niemcy tej zasady nie zrozumieją i nie uznają jej, spotkają się zawsze z koalicją złączonych przeciw nim narodów. Taksamo i poglądy Hitlera na parlamentaryzm są słuszne tam tylko, gdzie naród jeszcze nie dorósł do parlamentaryzmu. Bo parlamentaryzm po­siada wady, lecz nikt lepszego systemu rządów dotąd nie wynalazł i nie uczyni tego Hitler swą „germańską demo- kracją“.

41

Natomiast fakt, że wielką wojnę przetrzymały repu­bliki i monarchje konstytucyjne, zaś trzy cesarstwa abso­lutne lub półabsolutne upadły, mówi wyraźnie sam za siebie, ale tylko do umysłów światłych. Klęska wojenna nie podziałała na Niemców otrzeźwiająco i pouczająco, lecz oszałamiająco, jak upadek na głowę z większej wy­sokości. Dumni i pyszni, nie bojąc się na świecie nikogo, poszli w 1914 roku po nowe zdobycze i panowanie nad światem — tymczasem spotkali się z nieprzewidywanym oporem i wojna zakończyła się ich olbrzymią klęską. Zo­stali zmuszeni do oddania dawnych wojennych zdobyczy. Równocześnie nastąpił wewnętrzny przewrót rewolucyj­ny, potem katastrofa finansowa, głównie dobrowolna, wreszcie dotkliwy i przewlekły kryzys gospodarczy, któ­ry trwa dotychczas. Teraz krzyczą histerycznie na cały świat, że dzieje się im krzywda. Skutki tych wszystkich nieszczęść wyrażają się w atakach szału, ich nazwa: hit­leryzm.

Ta nacjonalistyczna fur ja to dalszy smutny objaw coraz głębszego staczania się narodu niemieckiego, który istotnych przyczyn swego upadku nie umie zrozumieć, lecz jak dawniej zmierza do napaści na sąsiadów. Tylko że dzisiaj brakuje mu do tego niezbędnych sił: pobite Niemcy są zubożałe, a na ich groźby niewiele można zważać, mając tęgi kij w pogotowiu.

Umizgi w stronę Włoch i Anglji są śmieszne i pio­nek niemiecki może tylko służyć do szachowania Francji w drobnych sprzeczkach. Jeżeli naród niemiecki tego nie zrozumie i nie zaprzestanie polityki zaborczej, — tern go­rzej dla niego. Świat cywilizowany nie pozwoli na zapa- nozoanie Hitlera, byłoby to bowiem dla całej Europy za­gładą!

42

XIV

Wspomnieliśmy mimochodem, że hitleryzm stał się dla dzisiejszych Niemiec religją, prawdziwie bałwochwal­czym kultem. Podstawy tej „nowej" religji poznajemy z „biblji" narodowego socjalizmu pod tytułem „Mit XX wieku", napisanej przez Alfreda Rosenberga, naczelnego redaktora monachijskiego organu samego Hitlera.

Spróbujmy sformułować — pisze A. van Dyle — zasadniczy dogmat tej religji: jest nim ubóstwienie rasy „nordyckiej" czy germańskiej. Rasa jest więc wartością zasadniczą, absolutną, której wszystko inne się podpo­rządkowuje. Naturalnie w praktyce przedstawia się to tak, że państwo jest czynnikiem górującym, bo rasa jako taka nie może nic czynić, nie może podbijać i jednocze­śnie zwyciężać jednostek, nie może wydzierać wychowa­nia dzieci rodzicom i Kościołowi: widzialnem i dotykal- nem jej narzędziem jest państwo.

Tkwi w tern głęboka ironja, że właśnie w imię rasy, która jest może najbardziej indywidualizująca ze wszyst­kich, państwo potwór bierze górę. Jest to jednak do­wód, że pionierzy hitleryzmu to nie germanie czystej krwi, ale mieszańcy germańsko-słowiańsko-mongolscy, a w większej jeszcze mierze — żydowscy! Dość spojrzeć na oblicza tych „wodzów", aby się przekonać, że najmniej w nich jest rasizmu germańskiego.

I tacy to ludzie twierdzą, że jedynie rasa północna ma istotne prawo do przyznania sobie przymiotu „ludz­kiej", inne, więc także śródziemnomorska, składają się z jednostek stojących poniżej człowieka. Wszystkie wiel­kie wartości duchowe, artystyczne, filozoficzne, jakiemi cieszy się rodzaj ludzki, są — zdaniem hitleryzmu — wy­tworem ludzi północy. Rasa germańska przywłaszcza so-

43

bie wszystkich wielkich ludzi całej ludzkości, jak np. Dantego i t. d.

Centralną rzeczywistością religji narodowego socja­lizmu jest nie Bóg, ale człowiek, pojęty nie jako jednost­ka i członek ludzkości, ale jako członek jednej jedynej rasy.

Bez przesady — hitleryzm pragnie wprowadzić no­wą religję, która ma zastąpić chrystjanizm. Możnaby tę nową religję nazwać „wotanizmem".

Aby się o tern przekonać, wystarczy przeczytać wspomniane już dzieło Rosenberga. Ten arcyprorok nowej religji oświadcza, że panowanie religji krzyża, wprowadzone niegdyś do Europy przez ,,histeryczną żonę Klodwiga", należy do rzeczy przeżytych. Katoli­cyzm, protestantyzm, judaizm, powinny ustąpić miejsca nowemu poglądowi, tak, by dawne religje poszły w zu­pełne zapomnienie, „jak gaśnie kaganek, gdy nad górami zabłyśnie słońce poranku".

„Sercem nowej religji będzie Wotan, obraz wieczny sił psychicznych człowieka północy, niemniej żywotny teraz, jak 5.000 lat temu. W nim kryje się pojęcie hono­ru i bohaterstwa — początek śpiewu, to jest sztuki, trwałości prawa i nieustannego poszukiwania mądrości. Jako wieczny wędrowiec — pisze Rosenberg — Wotan jest symbolem duszy północnej, która szuka i wystarcza­jąc samej sobie, nigdy nie potrafi powrócić do Jehowy lub jego Ukrzyżowanego Następcy". W programie ofi­cjalnym narodowego socjalizmu czytamy, że „bezwątpie- nia, naród niemiecki znajdzie w przyszłości wyraz dla swej intuicji Boga — swe życie boże, tak, jak się go do­maga krew północna. Bezwątpienia'trójca krwi, wiary i państwa będzie doskonała".

44

Niema potrzeby podkreślać podobnego bluźnierstwa!

To też w późniejszym programie te straszne wyra­żenia złagodzono. Łatwo odgadnąć motyw: oto hitleryzm pragnął zyskać i zresztą zyskał te środowiska, które nie chciały opuścić Kościoła. By więc ich nie zrazić, hitle­rowcy oświadczyli, że uznają „czynny chrystjanizm"; by­ło im to potrzebne, aby zyskać dzielne, ale zbyt łatwo­wierne jednostki. Z chwilą, gdy się te opowiedziały jako zwolennicy hitleryzmu, użyto środków, aby je sfanatyzo- wać i wpoić im przekonania narodowego socjalizmu w ten sposób, że i one świadomie nagięły swe dawne przekonania, zmieniając uczucia religijne.

Pierwszą kartą, którą się tym jednostkom rzuca z pośpiechem przed oczy, znając całą doniosłość jej wpływu, to — antysemityzm.

Hitleryzm z powodzeniem piętnuje potęgę ekono­miczną, wielki wpływ, jaki na rozkład kultury wywiera­ją w społeczeństwie Żydzi. Następny etap, to — obale­nie Starego Testamentu.

Nie jest on wytworem duszy północnej, więc . . . Hit­ler sam dość jasno się wyraża: judaizm nie był nigdy prawdziwą religją, ale narodem o zdecydowanych raso­wych właściwościach. Żądza zysku sprawiła jednak, że żydostwo szukało już w najdawniejszych czasach środ­ka, aby odwrócić niepożądaną uwagę od członków swego rodu. Religja żydowska — pisze Hitler — jest w pierw­szym rzędzie zbiorem przepisów, ułożonych dla utrzyma­nia czystości narodowej krwi. Jehowa jest „bogiem- tyranem", demonem wyniesionym ponad Boga — istnym szatanem. Państwo narodowo-socjalne zniszczy Stary Testament. Stanowisko, jakie to państwo zajmie wobec różnych zrzeszeń religijnych, zależeć będzie od ich usto-

45

sunkowania się do Starego Testamentu, popierać zaś i za­silać będzie finansowo nową religję germańską.

Ze szczególną nienawiścią zwracają się autorowie narodowego-socjalizmu przeciw św. Pawłowi apostołowi, twierdząc, że on nadał doktrynie Chrystusowej piętno ży­dowskie.

Niczego zaś prorok „nazich" nie oszczędził, co doty­czy Kościoła katolickiego. Otóż: „chrystjanizm pierwot­ny jest produktem błota zepsutych narodów syro-afry- kańsko-romańskich, religją zacofania, która, pochodząc ze wschodu, wytworzyła sobie podkład wschodni, zacho­wując magiczne kulty". Rosenberg twierdzi, że poczucie grzechu jest oznaką fizycznego zepsucia; nauka o grze­chu pierworodnym byłaby nie do pojęcia dla narodu o niezepsutej rasie. Wiara katolicka jest przeżytkiem wszystkich zabobonów syro-etruskich, sakramenta są cza- rodziejskiemi zabobonami, natchnionemi przez magiczny materjalizm.

Papież jest nowoczesnem wcieleniem maga Etru­sków. Papiestwo byłoby nie do pomyślenia, gdyby nie utrzymały się przeżytki oddawna już martwych religij magicznych starożytności. Zwycięstwo chrystjanizmu ma oznaczać, że kasta księży panuje nad gromadą ludzi bez rasy, bez roli, która pojmuje swe życie jako dar boży, otrzymany za pośrednictwem wszechmogącego znachora.

Jak widzimy, przywódcy hitlerowców zebrali skrzęt­nie wszystko błoto i truciznę, którą wylewały całe poko­lenia heretyków na stolicę św. Piotra, nie wzgardzili na­wet nieudolnemi atakami i kalumniami po sto razy od- partemi, jeśli się im wydały sposobne do spotęgowania nienawiści przeciw Watykanowi. Soborowi watykań­skiemu, jak pisze Rosenberg, zawdzięcza się dokument

46

najbardziej ubliżający ludzkości, mianowicie ogłoszenie dogmatu nieomylności papieża. Niema absolutnie nicze­go w religji katolickiej, coby uszło nienawiści hitlerow­ców. Odpusty, modlitwy za zmarłych, sakramenta, są, wedle nich, czynnikami deprawującemi charakter i duszę.

Jasną jest rzeczą, że ci, którzy ubóstwiają rasę ger­mańską, muszą z nienawiścią odnosić się do powszech­ności Kościoła.

Równość wobec Boga jest czemś okropnem dla tych, którzy rasy kolorowe stawiają narówni z małpami, od­mawiając im nazwy ludzi. Z brutalną pogardą pisze Ro­senberg o dwóch biskupach murzynach, którzy odpra­wiali msze św. na kongresie eucharystycznym w Chica­go. Hitler stara się wzbudzić pogardę dla dzieła misyj­nego Kościoła.

Hitleryzm jest również zdecydowanym wrogiem idei miłości chrześcijańskiej, nie chce wogóle słyszeć o etyce współczucia.

Prawo miłości ma być zastąpione przez interes rasy, który nie uznaje współczucia dla cierpiącego; miłość bliźniego będzie zastąpiona przez nakaz demokratyczny. Chorzy i bezsilni są jednostkami bez wartości, nie godzi się podtrzymywać ich bytu, trzeba pozwolić im zginąć. Miłość zniszczyła świat; jest ona doktryną, która spowo­dowała rozkład wszelkiego życia narodów i państw.

Nie dziwmy się więc, że Hitler usprawiedliwia prze­śladowanie chrześcijaństwa w starożytnym Rzymie, uwa­żając je za słuszne, gdyż było wymierzone przeciw insty­tucji, która zagrażała państwu.

Przy końcu swego dzieła Rosenberg zapowiada cy­nicznie, że w niemieckich miasteczkach figury Naj-

47

świętszej Marji Panny będą zastąpione przez pomniki pruskiego żołnierza (str. 578).

Smutny to widok, do czego doszły Niemcy, kiedy się czyta karty książki Rosenberga!

* *

*

Jak to już powyżej wspomnieliśmy, hitleryzm powstał w Niemczech katolickich. Jego przywódcy są w znacz­nej mierze katolikami, a kolebka ruchu narodowo-socjali- stycznego stała w stolicy katolicyzmu niemieckiego, w Monachjum. Ale jednocześnie najsilniejsze oparcie w masach znalazł hitleryzm na protestanckim północnym wschodzie, a obok ducha Monachjum wpływać na niego począł duch Poczdamu. I oto dzisiejsze Niemcy, które początkowo, może niezupełnie świadomie, usiłowały re- ligję zastąpić kultem rasy, propagowaną przez Rosenber­ga religją starogermańską, znalazły wreszcie połowiczne wyjście, co spostrzegamy z broszury ostatnio w Rzeszy niesłychanie popularnej, z „Nauki obowiązków członka oddziału szturmowego", która to instrukcja powiada:

„Dla nas, Niemców, wchodzi w rachubę tylko Chry- stjanizm, przekazany nam pod dwiema formami — ka­tolicyzmu i protestantyzmu".

Czytaliśmy ostatnio, że właśnie protestantyzm stał się napół państwową religją, a twórca jego, Marcin Luter, został uznany za bohatera narodowego.

  1. b. warto zaznaczyć, że obchód 250-tej rocznicy odzieczy wiedeńskiej, przy wybitnym udziale Polski, od­bił się w Rzeszy przykrem echem. Większość pism pół- nocnoniemieckich usiłowała wykazać, że to nie Sobieski ocalił Wiedeń, ale protestanccy książęta niemieccy, że to jest narodowa rocznica niemiecka.

48

A wiemy przecież, że Niemcy protestanckie życzyły zwycięstwa nie Sobieskiemu i Habsburgom, ale Turkom i węgierskim rebeljantom. Naoczny świadek, Pasek, stwierdza, że w Gdańsku modły odprawiano po zborach na intencję zwycięstwa Turcji.

Nie należy jednak głosów prasy niemieckiej trakto­wać ze wzgardliwem oburzeniem. Jest to coś głębszego, aniżeli megaloman ja narodowa. To już tragedja narodu, który nie posiada jednej wiary, jednej moralności, jednej kultury etycznej.

Wiarą tego narodu stało się — pragnienie wojny! XV

Przypuszczano, że z chwilą przewrotu Kościół kato­licki w Niemczech stanie się Kościołem Męczenników, albowiem pionierzy hitleryzmu nie ukrywali bynajmniej, iż mieli wielką ochotę naśladować Neronów i Callesów. Zresztą sam Hitler na zebraniu pionierów partji w Wei­marze zapowiedział: „Gdy dojdę do władzy, Kościół ka­tolicki w Niemczech nie będzie miał nic do powiedzenia, lecz, by cel swój osiągnąć, nie mogę się bez niego obejść!“

Tymczasem stało się zupełnie inaczej.

Chociaż przeszło czwarta część ludności Niemiec — to katolicy, chociaż Bawar ja, Nadrenja i Śląsk są całko­wicie katolickie, a nawet w Berlinie jest 10% katolików, to jednak cóż się okazało? Heca antyżydowska rozsza­lała się najbardziej w Nadrenji i na Śląsku, okrucieństwo bojówkarzy największe jest w Bawarji — a więc w kra­jach katolickich! Zakneblowanie potężnej prasy kato­lickiej, zamknięcie i konfiskata majątków licznych związ­ków oraz organizacyj katolickich, nawet rozwiązanie ka­tolickiego Centrum! — nie wywołały sprzeciwu.

4

49

To też słusznie pisze Antoni Sobański w swym re­portażu pod tytułem „W Niemczech po przewrocie", że: „gdyby życie było logiczne, w rękach katolików spoczęłyby losy rewolucji, ale ponieważ logika na arenie politycznej nie króluje, więc w rękach katolików spoczną nie losy, tylko odpowiedzialność za rewolucję. Bo jakże inaczej napiętnować niesłychaną bierność katolików niemieckich, zgrupowanych w zwarte jednostki geograficzne, w jed­nostki cieszące się doniedawna autonomją i mające, też doniedawna, reputację „bardzo rzymskich"? Stawiano ich przecież zawsze za przykład wszystkim katolikom, plączącym sprawy wiary z szowinizmem".

Więc cóż się stało?

Przecież jedynie przez ukazanie narodowi męczenni­ków, możnaby go było wyrwać z pod terroru socjal- nacjonalizmu! Ale katolicy niemieccy bynajmniej nie kwapią się do męczeństwa. Jeżeli za czasów Kultur- kampfu aresztowano nawet biskupów, o ileż jaskrawsze powinny być dzisiaj objawy walki, kiedy duch rewolucji jest o tyle bardziej zasadniczo obcy i wrogi duchowi wszelkiej religji! Przecież nic bardziej niechrześcijań­skiego, niż obecny przewrót niemiecki.

A jednak, a jednak . . .

Podobnie w kościołach protestanckich. Płynność or­ganizacji, dogmatyki i liturgji oraz łatwość, z jaką zbory ewangelickie abdykowały z najbardziej, zdawałoby się, zasadniczych rzeczy, łatwość znalezienia kompromisu, sprawiły, że Hitler nie miał właściwie, pomimo bardzo stanowczych sprzeciwów Hindenburga, zasadniczych trudności w przeobrażeniu protestantyzmu w narzędzie zupełnie podległe narodowej rewolucji.

Jest to może największa tragedja chrystjanizmu.

50

Poniewoli zjawia się obraz: jaskinia, maczuga, owło­siony małżonek, broniący kobiety z owłosionem czołem — a potem ten sam troglodyta nordycki w mundurze czy we fraku, składający krwawe ofiary przed bożkiem Wo­lanem.

Istotnie *— chrystjanizm znalazł się w Niemczech w prawie hermetycznie zamkniętym kręgu terroru!

XVI

Do lepszego zrozumienia przewrotu hitlerowskiego w Niemczech może dopomóc w niemałym stopniu za­poznanie się ze strukturą socjalną tego państwa. Otóż chociażby z pracy O. Frieda „Das Ende des Kapitalis- mus“ dowiadujemy się, że niemiecki stan średni właści­wie nie istnieje. Warstwa średnia ludności, mieszczań­stwo, burżuazja, ta największa rękojmia równowagi spo­łecznej i politycznej, — w dzisiejszych Niemczech jest dwukrotnie słabsza w stosunku procentowym do reszty społeczeństwa, niż w Anglji. Na ogólną ilość 32^2 mil- jona zawodowo czynnej ludności Rzeszy niemieckiej, oko­ło 29 miljonów, a zatem 90%, posiada dziś mniej, niż 200 mk. niem. miesięcznego dochodu na głowę, t. zw. warstwa średnia — zarabiająca od 200 do 3.000 mk. mie­sięcznie — liczy 3% miljona, a więc 10% ludności czyn­nej zawodowo, natomiast wszystkie dochody wynoszące ponad 3.000 mk. miesięcznie ma pozostała, ilościowo zni­koma warstwa, licząca tylko 30.000 osób. Jak wynikało­by z tych liczb, Niemcy dzisiejsze zrealizowały w więk­szym stopniu, niż inne kraje, schemat marksowski zróżni­cowania gospodarczego społeczeństwa na dwa przeciw­ległe bieguny, ułatwiający drogę do eksperymentów so­cjalizacji, chociażby ubranej w szatę narodowego socja-

51

lizmu. Obecna polityka socjalna i system podatkowy Rzeszy, jak również polityka wielkich kartelów przemy­słowych podcięły egzystencję małych oraz średnich warsztatów.

Największe indywidualne majątki skoncentrowane są w połączonej potędze junkrów pruskich i magnatów górnośląskich, na których pierwszem miejscu figuruje b. cesarz Wilhelm II, posiadający majątek 200 miljonów marek. Druga — znacznie liczniejsza grupa — to prze­mysłowcy, rozporządzający naogół cokolwiek mniejszą od junkrów potęgą finansową. Grupa trzecia, najliczniejsza i najruchliwsza — to sfery finansowo-bankowe (aczkol­wiek majątki są tu bardziej rozdrobnione, aniżeli w dwuch pierwszych). Natomiast zaobserwować się daje zupełny upadek warstwy kupieckiej; stare, patrycjuszowskie ro­dziny mieszczańskie, sięgające tradycjami parę stuleci wstecz, likwidują w ostatnich latach swój stan posiada­nia pod naciskiem anonimowego kapitału.

I oto — ciekawa rzecz — ta to klasa może najżywiej poparła hitleryzm. Przyłączenie się mieszczan do tego kierunku stało się niczem innem, jak aktem rozpaczy. Wielkie środowiska średniej i małej burżuazji zostały ekonomicznie zniszczone, państwo nie dało im dostatecz­nej pomocy i to było w każdym razie pomyślną okolicz­nością dla propagandy hitleryzmu.

I to jest rzeczą może najbardziej tragiczną, że wła­śnie ten naród, który w ubiegłych wiekach posiadał może najsilniej wcielone i wszczepione zasady wolności, naród, w którym wolne miasta były ojczyzną mieszczaństwa, da­jąc mu poczucie dumy i świadomość własnej godności, że ten właśnie naród oszalał (bo trudno to inaczej na­zwać) pod wpływem radykalizmu narodowego socja­lizmu.

52

Istotnie. Burżuazja niemiecka nie umiała się oprzeć wpływom idącym od wschodu Łaby. Tam, we właści­wych Prusiech, był pewien rodzaj ludzi, predestynowa­nych — jeśli tak można powiedzieć — do przyjęcia ta­kiej doktryny jak hitleryzm. Ruch ten wykazał dowod­nie, że burżuazja niemiecka przyswoiła sobie w sposób znamienny umysłowość pruską, którą tak często wyszy­dzali obcy i Niemcy z niepruskich części Rzeszy.

Można więc określić hitleryzm, jako samobójstwo polityczne, społeczne, moralne i kulturalne stanu średnie­go w Niemczech. Jest to zbiorowe samobójstwo: bur­żuazja jako taka przestała istnieć!

Ale jak to było możliwe?

Rewolucja 1918 roku — wyzwoliła mieszczaństwo ze służalczej uległości wobec władzy wojskowej. Możnaby przypuszczać, że w takiej chwili naród zatęsknił do od­zyskania swych praw i szczęścia wolności. Rewolucja dała mu możność samodzielnego pokierowania swym lo­sem, i— lecz, gdy się widziało, jak naród niemiecki dążył do tego, aby się tej samodzielności pozbyć, możnaby po­myśleć, że nie wiedział, co z nią począć.

I byliśmy świadkami ciekawego widowiska: demo­kracja sama siebie obaliła, całkiem zresztą legalnie.

Zapewne ta opłakana przemiana umysłowości nie­mieckiego mieszczaństwa, oraz tradycje społeczne i kul­turalne pruskie, tłumaczą w znacznej mierze, że istniało podłoże do przyjęcia doktryny, która w praktyce zeszła do zupełnego zaprzeczenia wolności.

XVII

Hitlerowcy oficjalni są zwolennikami wielożeństwa. Oto Rosenberg proponuje w sposób całkiem otwarty wprowadzenie wielożeństwa, lecz naturalnie prawo poj-

53

mowania kilku żon jest zastrzeżone dla jednostek zdol­nych do przekazania swym potomkom cech wartościo­wych. Byliby to więc może naczelnicy partji hitlerow­skiej, którzyby zakładali germańskie haremy. A jednak sam Hitler także mówi o ogólnym doborze naturalnym, jak to jest w świecie zwierzęcym. Miałaby to być droga do stwarzania genjalnych jednostek. Rasy mniejszej wartości, które żyją w Niemczech, nie będą miały prawa rozwoju, do czego służyć będą różne środki, nie wyłą­czając nawet kastrowania mężczyzn. Dla rozprzestrze­nienia zaś rasy północnej będą użyte wszystkie środki. Będzie równość bezwzględna między dziećmi prawego i nieprawego łoża, dla kobiety niezamężnej nie będzie ujmą posiadać dziecko lub dzieci — przeciwnie, będzie ona miała prawo do wdzięczności ze strony narodu, pod­czas gdy kobieta zamężna, lecz bezdzietna, będzie uchodzi­ła za mniej wartościowego członka społeczeństwa.

Piękne perspektywy! Lecz są jeszcze inne.

Sam Hitler jest propagatorem masowego zabijania dzieci. Na kongresie w Norymberdze powiedział do­słownie: „gdyby Niemcy miały rocznie mil jon dzieci, i gdyby się z pośród nich usunęło 700 do 800 tysięcy naj­słabszych, w rezultacie byłoby to zwiększeniem sił naro- du“. Hitler jest również szerzycielem idei obowiązkowe­go samobójstwa słabych i chorych — nawet ciężko oka­leczeni inwalidzi wojenni mają prawo położyć kres swe­mu już nieużytecznemu życiu.

Trzeba zaznaczyć, że czytając „Mein Kampf“ Hitle­ra, odczuwa się, że pobudliwość estetyczna jest nadzwy­czaj ważnym składnikiem psychologji dzisiejszego kancle­rza Rzeszy, oraz postawy duchowej tych miljonowych rzesz, których stał się wyrazicielem i przywódcą. W pa-

54

miętniku Hitlera razporaz czyta się gorące, pełne uczu­cia słowa o pięknie monachijskich budowli, o wzruszeniu, jakiem przejmują go obrazy Schwinda, Bócklina i t. d. W rażenie rozgardjaszu, jaki wywiera nań posiedzenie przedwojennego parlamentu wiedeńskiego, niezdolnego do wydobycia z siebie wspólnej myśli wobec niezgodno­ści różnych, reprezentowanych tam narodów, w wyo­braźni jego zarysowuje się tern jaskrawiej wskutek kon­trastu, jaki stanowi z uroczystym, klasycznym frontonem pałacu, gdzie się owe obrady odbywają.

Ogromnie charakterystyczna jest też uwaga, którą czyni dzisiejszy dyktator Niemiec, zastanawiając się nad brzydotą Berlina, jako skutkiem zżydziałego, zmaterja- lizowanego ducha współczesnej epoki i wynikającego stąd odwrócenia prawowitej hierarchji celów i wartości. Nie­gdyś największą bodaj pozycję wśród wydatków stano­wiły sumy, przeznaczane na budowę arcydzieł wieczno­trwałych: w średniowieczu „katedry gotyckie, ratusze, baszty miejskich murów wznosiły się wysoko ponad do­my prywatne". Teraz: „Podczas kiedy jeden okręt wo­jenny przedstawiał wartość 60 miljonów marek, na naj­ważniejszy gmach w Rzeszy niemieckiej, na budynek Reichstagu uchwalono zaledwie połowę tej sumy, a wnę­trze zamiast żeby wyłożono granitem, pokryto gipsatu- rami“.

Cała „rasowa" ideologja Hitlera ma u swych pod­staw więcej chyba estetyki, niż antropologji. Widać tu upodobanie w krzepkości i urodzie germańskiego typu: błękitnookiej Brunhildy, czy jasnowłosego Zygfryda.

Estetyczne ma też w znacznej mierze podłoże obrzy­dzenie dzisiejszych młodych Niemiec do żydostwa.

Entuzjazm obecnego kanclerza Rzeszy dla Wagnera nie ma poprostu granic. Na całe życie zniewolił go urok

55

niemieckiego średniowiecza, ukazanego mu w „Lohengri- nie", pierwszej operze, jaką w życiu słyszał i oglądał, jako chłopak wtedy zaledwie dwunastoletni.

Owych motywów średniowiecznych w hitleryzmie możnaby wymienić długi szereg. Wystarczy wskazać ten punkt programu partji, który pozbawia żydów praw politycznych (odnawia on niejako starą zasadę „ghetta" i „żółtej łaty") albo już całkiem z średniowiecza wzięte hasło — potępienia procentu od pożyczek pieniężnych. J. Rembieliński, czołowy publicysta „Myśli Narodowej" pisze, „że ruch hitlerowski niesie z sobą wiele brutalno­ści, naiwności, prostactwa, pod niejednym względem mo­że być cofnięciem się w kierunku prymitywu, ale to prze­cież utwierdzać tylko musi wrażenie nawrotu do średnio­wiecznego stylu życia i tworzenia . . ." Publicyście temu wydaje się, iż „w wyniku przeobrażeń, jakie się dziś do­konują za naszą zachodnią granicą, ujrzymy Niemcy me­tyle nawet Fryderyka Wielkiego czy Bismarka, ile raczej dawniejsze jeszcze Niemcy Ottonów i Henryków, Ulri­cha von Jungingen i Hermana von Salza. W swych ideach w zakresie polityki zagranicznej hitleryzm wyraź­nie całkiem właśnie do tych trądycyj nawiązuje". To też słuszne są końcowe wywody Rembielińskiego: „W stosunku do tych Niemiec posiadamy jedyny sekret zwycięstwa, przekazany nam przez genjusz Mieczysła­wa I i Chrobrego: patrzeć krytycznie na sąsiadów, ufa­jąc w swoją przewagę, lecz poznać to, co u Niemców jest istotnem źródłem ich siły i śmiało przystosować do na­szych potrzeb, dla wzmocnienia własnej cywilizacji naro­dowej".

Jak spostrzegliśmy, nie brak w hitleryzmie banalne­go frazesu. Trzeba być dalekim od bezkrytycznego podzi­wiania przewrotu wywołanego w Niemczech, ale jednak

56

godne podkreślenia jest oświadczenie Hitlera, wypowie­dziane na ostatnim zjeździe w Norymberdze: „Jednego tylko lękać się musimy — powiedział kanclerz Rzeszy — aby nam przyszłość nie rzuciła w twarz zarzutu kłam­stwa i bezmyślności".

 


Comments (0)

Rated 0 out of 5 based on 0 voters
There are no comments posted here yet

Leave your comments

  1. Posting comment as a guest. Sign up or login to your account.
Rate this post:
0 Characters
Attachments (0 / 3)
Share Your Location