Adam Doboszyński - wzór dla przyszłych pokoleń

Adam Doboszyński - wzór dla przyszłych pokoleń 

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Polska czasów demoliberalizmu to z pewnością miejsce, w której postacie takie jak Adam Doboszyński pozostają anonimowe. 
Kraj, w którym kliki zdrajców postanowiły skundlić naród do granic możliwości masowej ociężałości umysłowej, nie może promować osoby, która poświęciła życia, by propagować wśród rodaków tożsamość narodową. Jakże przecież różne są pseudoelity, które nawet już nie kryją, że kłamstwo prowadzi ich do okupacyjnego celu, od Doboszyńskiego, który o prawdę postanowił walczyć nie zważając na konsekwencje.


Cóż ma wspólnego politykier współczesnego systemu, dla którego honor, godność i sprawiedliwość to puste slogany, które warto wykrzykiwać do ciemnego ludu z człowiekiem, dla którego ten lud, był wart każdej kropli potu i krwi.
75. lat temu, w nocy z 22 na 23 czerwca, Adam Doboszyński wraz z grupą kilkudziesięciu towarzyszy postanowili zaprowadzić porządek w Myślenicach, gdzie sojusz sanacyjnej policji, skorumpowanego burmistrza i przebiegłych żydowskich handlarzy przypomina państwowy krajobraz dzisiejszej III RP. 
Policyjni siepacze tępili każdy objaw nacjonalizmu, mordując Wawrzyńca Sielskiego. 



Myślenickie rządy policyjne miały szczególnie usłużnego burmistrza, którego grupa Doboszyńskiego chciała przykładnie ukarać chłostą. Dominacja żydowskiego handlu i dyskryminowanie polskich kupców w polskim miasteczku, bolały Adama Doboszyńskiego szczególnie. Był on przecież autorem „Gospodarki Narodowej" -- książki, która położyła kamień milowy dla polskiego korporacjonizmu. Myślenice mogły oddychać polskością tylko kilkanaście godzin, ale dzięki odwadze, determinacji, ten rewolucyjny czyn pobudził do działania całą ówczesną patriotyczną część społeczeństwa.
Postać Adama Doboszyńskiego musi więc pozostać anonimowa. Całe jego życie- poświęcone Ojczyźnie- powinno w czasach zdrady i głupoty być zapomniane. Nie ma miejsca w igrzyskach Tuska i Kaczyńskiego, na człowieka, dla którego najważniejsza była Polska. 

Adam Doboszyński - Marsz na Myślenice

... _embedded#!



"Mogłem w życiu popełnić wiele błędów, ale zamiary moje były uczciwe i byłem człowiekiem czystych rąk."

Adam Doboszyński , 1949r, słowa z końcowej mowy do komunistycznego sądu, który skazał do na śmierć.

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx



W 1949 r. przyniesiona na Sowieckich bagnetach, samozwańcza władza "ludowa" oskarżyła Adama Doboszyńskiego o współpracę z wywiadem niemieckim - w czasie wojny i z amerykańskim - po wojnie. Nie miało znaczenia, że oba zarzuty były wymyślone i wzajemnie się wykluczały. W pokazowym procesie Doboszyński został skazany na karę śmierci i stracony. Przez cały okres PRL- u był również skazany na zapomnienie, gdyż o polskich patriotach nie wolno było wspominać. Dziś też, w dobie zwalczania prawicy i myśli narodowej, niechętnie przywołuje się takie postaci, które powinny być wzorem dla przyszłych pokoleń. Dziś za bohaterów uważa się nie antykomunistów, ludzi walczących o niepodległość, ale osoby pokroju generała Jaruzelskiego.

Prześledźmy niezwykły życiorys Doboszyńskiego. Urodził się 11 stycznia 1904 r. w Krakowie. Jego ojciec był adwokatem, posłem do parlamentu austriackiego i właścicielem pisma "Nowa Reforma". Po maturze (1920 r.) podczas wojny z bolszewikami wstąpił ochotniczo do 6. pułku artylerii ciężkiej w Krakowie. W latach 1921 - 1925 studiował na Politechnice Gdańskiej, uzyskując tytuł inżyniera budownictwa. Na studiach działał w "Bratniej Pomocy Zrzeszenia Studentów Polskich" i korporacji akademickiej "Wisła". W latach 1925-27 studiował w Szkole Nauk Politycznych w Paryżu.
W 1931 r. związał się z ruchem narodowym, wstępując do Obozu Wielkiej Polski, a po jego rozwiązaniu w 1933 r. do Stronnictwa Narodowego. Z wyróżnieniem ukończył Szkołę Podchorążych Rezerwy Saperów w Modlinie, gdzie uzyskał stopień podporucznika rezerwy. Był sekretarzem krakowskiego oddziału Związku Ziemian. Pisał opowiadania i dramaty.
W 1934 r. wydał swoją najsłynniejszą książkę pt. "Gospodarka narodowa" (efekt znajomości z wybitnym pisarzem katolickim Gilbertem Keithem Chestertonem). Krytykował w niej dominację wielkiego, szczególnie "anonimowego" kapitału. Zamiast tego, zgodnie z nauką społeczną Kościoła, proponował upowszechnienie własności (oczywiście nie w komunistycznym wydaniu), jak również zmniejszenie interwencjonizmu państwowego.


Obrazek


MYŚLENICE AD. 1936

W czerwcu 1936 r. Doboszyński przeprowadził polityczną demonstrację w Myślenicach, na kilka godzin przejmując władzę w miasteczku, co zostało później nazwane "wyprawą myślenicką". Celem akcji było ukaranie miejscowego starosty Antoniego Basary, który tolerował korupcję i faworyzował żydowskich przedsiębiorców, represjonując miejscowych działaczy Stronnictwa Narodowego. W szerszej perspektywie Doboszyński chciał zwrócić uwagę na nierozwiązane problemy społeczne i terror policyjny. Po latach mówił: "Policja tak szykanowała naszych, że gdybym nie zareagował, położyłaby się robota w powiecie".
W czerwcu 1937 r. za zorganizowanie "wyprawy myślenickiej" Doboszyński stanął przed sądem (był to jeden z najsłynniejszych procesów II Rzeczypospolitej). Mimo olbrzymiej nagonki, głównie w lewicowej i żydowskiej prasie, został uniewinniony. Ława przysięgłych uznała, że działał w stanie "wyższej konieczności". Na tym jednak sprawa się nie skończyła. Trybunał Apelacyjny uchylił wyrok i ostatecznie, w lutym 1938 r., Doboszyńskiego skazano na 3,5 roku więzienia (wyłącznie za jedno przewinienie: zagarnięcie broni z posterunku policji). W lutym 1939 r., z powodu złego stanu zdrowia, uzyskał przerwę w odbywaniu kary. Doboszyński szybko wrócił do działalności politycznej. Na kwietniowym zjeździe Stronnictwa Narodowego został członkiem Komitetu Głównego SN.

Obrazek

Oskarżeni odpowiadający z wolnej stopy w drodze do sądu.
Data wydarzenia: 1937-05



W TAJEMNICY PRZED NARODEM

W kampanii wrześniowej walczył ochotniczo (ze względu na ciążący na nim wyrok nie dostał przydziału), dowodząc 65. baonem saperów. Ranny w bitwie pod Lwowem, uciekł z niemieckiej niewoli. Przez Węgry i Mediolan dotarł do Francji, gdzie wstąpił do polskiego wojska, następnie przedostał się do Wielkiej Brytanii. Za zasługi wojenne trzykrotnie odznaczony Krzyżem Walecznym i francuskim Croix de Guerre.
Doboszyński wystąpił ze Stronnictwa Narodowego, nie akceptując ugodowej polityki prezesa SN Tadeusza Bieleckiego wobec rządu premiera Władysława Sikorskiego. Zaangażował się w działalność Komitetu Zagranicznego Obozu Narodowego, jednoczącego środowiska prawicowe.
W 1941 r., na łamach pisma "Jestem Polakiem" opublikował list do Antoniego Słonimskiego, w którym głosił konieczność, przy pomocy państw zachodnich, masowej emigracji Żydów z terytorium powojennej Rzeczypospolitej. Gen. Sikorski kazał go za to uwięzić w obozie odosobnienia na wyspie Bute w Szkocji (tu więziono również innych przeciwników politycznych; sprawa do dziś jest mało znana), gdzie Doboszyński przebywał od kwietnia 1941 do stycznia 1942 r.
W lutym 1943 r., w ukazującym się nielegalnie piśmie "Walka", które współtworzył, przytoczył fragmenty ściśle tajnej noty sowieckiej do rządu polskiego, informującej, że Polacy przebywający w ZSRS są obywatelami tego kraju (Sowieci "uznali" wówczas wschodnią granicę Polski na linii sowiecko-niemieckiego traktatu rozbiorowego z 1939 r.). Opublikował też list otwarty do prezydenta Władysława Raczkiewicza, w którym ostro skrytykował politykę rządu wobec Sowietów. Domagał się ustąpienia gen. Sikorskiego ze stanowiska premiera i zastąpienia go gen. Sosnkowskim. Doboszyński został ponownie aresztowany i postawiony przed sądem wojskowym.
Stanisław Cat-Mackiewicz w książce "Lata nadziei 17 września 1939 r. - 5 lipca 1945 r." napisał o usłużności politycznej owego sądu: "Powinien był on uczciwie skonstatować »stan wyższej konieczności« [jak w przypadku procesu myślenickiego - TMP], który zdecydował, że Doboszyński wystąpił w obronie Polaków pozostawianych w Rosji w tajemnicy przed narodem polskim, a tymczasem sąd wojskowy zabawił się w dyplomatyczne wyjście z sytuacji, z punktu prawnego widzenia wręcz skandaliczne. Oświadczył, że Doboszyński w ogóle nie był oficerem [a przecież gen. Sikorski awansował go z podporucznika na porucznika - TMP], ponieważ skutki prawne wyroku, który był otrzymał jeszcze w Polsce w związku ze swoją wyprawą myślenicką, pozbawiały go tego stopnia". W wyniku wyroku owego sądu Doboszyński został wydalony z wojska.
Narodowiec Adam Doboszyński miał zbliżone poglądy do wileńskiego konserwatysty Stanisława Cata-Mackiewicza. Najpełniej wyraził je w wydanej na emigracji książce "Wielki Naród". Głosił w niej konieczność - po odzyskaniu niepodległości - asymilacji państwowej, a w dalszej perspektywie narodowej słowiańskich mniejszości. W ramach organizacji Pokolenie Polski Niepodległej Doboszyński propagował również ideę powołania federacji narodów Europy Środkowej, która powstrzyma ekspansję Niemiec i Rosji. Jako zdeklarowany antykomunista protestował przeciwko instalowaniu w Polsce przez Sowietów struktur komunistycznej władzy, m.in. Krajowej Rady Narodowej. Nie bał się, wbrew oficjalnej linii politycznej, głosić prawdy o zbrodni katyńskiej.

ZŁAPANY NA "BUREGO"

Przewidując, że państwa zachodnie nie pomogą Polsce, Doboszyński obawiał się wybuchu w okupowanym kraju powstania, które, wzorem poprzednich zrywów niepodległościowych, przyniesie tylko stratę najlepszych synów Narodu, co nazywał "hekatombą krwi". Jeszcze w listopadzie 1943 r. (po ujawnieniu przez niego sowieckiego stanowiska wobec Polski i skazaniu go przez sąd) pisał: "W tej najcięższej chwili złóżmy raz jeszcze dowód umiejętności, cechującej tylko bardzo dojrzałe narody - dowiedźmy, że stać nas na oszczędną gospodarkę żywą substancją Narodu; obok rządu dusz pamiętajmy i o ekonomii krwi".
Po tragedii Warszawy opowiadał się za rozwiązaniem podziemia, ewakuowaniem kadry wojskowej na Zachód ("elita walki") i pozostawieniem w kraju jedynie nieczynnych działaczy politycznych ("elita trwania"). Przewidywał, że okupacja sowiecka będzie bardzo uciążliwa, ale kiedyś się skończy i trzeba zachować kadry, które odbudują niepodległą Ojczyznę. Aby propagować te idee i przekonać się osobiście o rozmiarach sowieckiej okupacji, postanowił wrócić do Polski.
Historyk Maria Turlejska w książce "Te pokolenia żałobami czarne..." pisze, że Doboszyński został "przez tajne służby wywiadowcze wprowadzony w błąd w 1946 r.: poinformowano go, że istnieje w kraju silne podziemie narodowe, że walczą oddziały zbrojne, jak grupa »Burego« [Romualda Rajsa, dowódcy Narodowego Zjednoczenia Wojskowego; w III RP, wzorem PRL, opluwanego przez środowiska "postępowe" - TMP] (faktycznie rozbita już w kwietniu 1946 r.), że powinien stanąć na czele ruchu, który posiada swych agentów w urzędach bezpieczeństwa. Prawdopodobnie manipulowany od początku, inż. A. Doboszyński przekroczył "nielegalnie" granicę [23 grudnia 1946 r., pod fałszywym nazwiskiem profesora Władysława Więcka - TMP] i w końcu grudnia 1946 r. zaczął swą działalność w kraju. Przez około pół roku spotykał się z wielu działaczami dawnego SN w różnych miastach Polski - Cieszynie, Gliwicach, Warszawie, Poznaniu i Słupsku, planując przyszłe działania, głównie w postaci redakcyjnych opracowań (przeglądy prasy, referaty). Przekazano mu kontakt z "Burym" w Białostockiem (które ten opuścił już parę miesięcy wcześniej), wreszcie aresztowano go 3 lipca 1947 r., jak się zdaje, gdzieś w okolicach Białej Podlaskiej [inne relacje mówią o Poznaniu i tamtejszym dworcu kolejowym - TMP]".
Józef Światło [właściwie Izak Fleischfarb, zastępca dyrektora X Departamentu MBP, który w 1953 r., ratując własną skórę, uciekł na Zachód, mąż cytowanej Marii Turlejskiej - TMP] opowiadał (w książce Zbigniewa Błażyńskiego "Mówi Józef Światło. Za kulisami bezpieki i partii"), że Doboszyńskiego wydał Marian Pajdak [ur. 1918 r., delegat Rządu RP na uchodźstwie, kurier Stronnictwa Narodowego, razem z Doboszyńskim wrócił do Polski, zeznawał potem jako świadek w jego procesie, a potem w innych sprawach politycznych - red.]: "Warszawska centrala bezpieczeństwa wiedziała, że Doboszyński znalazł się w Polsce, ale nie znała jego adresu. Pewnego dnia, wojewódzki urząd bezpieczeństwa w Krakowie zdecydował aresztować Mariana Pajdaka. Kiedy zjawili się u niego agenci bezpieczeństwa, Pajdak począł uciekać. W czasie ucieczki został postrzelony i bardzo ciężko zraniony. Bezpieka rozpoczęła przesłuchania Pajdaka w chwili kiedy był on jeszcze nieprzytomny i rozgorączkowany po zranieniu. Z Warszawy przyjechał specjalnie dyrektor trzeciego departamentu Bezpieczeństwa, pułkownik Czaplicki [Józef Czaplicki, podobnie jak Światło- Fleischfarb narodowości wybranej, ze względu na swoją nienawiść do AK-owców nazywany "Akowerem" - TMP]. Jemu to nieprzytomny z bólu Pajdak zeznał wszystko, wskazał adres Doboszyńskiego i podał nazwisko, pod którym ukrywał się on w Polsce".

PRZYGOTOWANIE DO ROZPRAWY

Śledztwo przeciwko Doboszyńskiemu prowadził [http://pl.wikipedia.org/wiki/Józef_Różański], szef Departamentu Śledczego MBP i podlegli mu funkcjonariusze, m.in. por. Roman Laszkiewicz (jeden z bardziej krwawych śledczych na Mokotowie, w 1996 r. w procesie Humera skazany na siedem lat, szybko opuścił więzienie "ze względu na zły stan zdrowia"). Światło mówił, że Laszkiewicz "stosował specjalne, bardzo przemyślne chwyty, aby wymusić na Doboszyńskim zeznania. Wsypywał mu do posiłków i do płynów proszki na rozwolnienie żołądka. Doprowadził do tego, że Doboszyński chciał co chwilę wychodzić do ustępu. Ale porucznik Laszkiewicz nie pozwalał na to i przez kilka długich tygodni trzymał go w takim stanie na przesłuchaniach, bez przerwy".
W innym miejscu Światło dodawał: "generał Romkowski [Roman Romkowski, właściwie Natan Grunsapau-Kikiel, wiceszef bezpieki, generał, absolwent kominternowskiej Szkoły Lenina, faktycznie rządził MBP, gdyż szef resortu, gen. Stanisław Radkiewicz - polski internacjonał, był tylko figurantem - TMP] zapytywał kiedyś porucznika Laszkiewicza, w jaki sposób przygotowywał on Doboszyńskiego na rozprawę. "A no, dałem mu na przeczyszczenie" - odpowiedział Laszkiewicz. "Doboszyński był zupełnie złamany i chciał jak najprędzej kończyć badanie, a ja trzymałem go dalej". Reszta opowiadania utonęła w głośnym śmiechu Romkowskiego i Laszkiewicza, ale nietrudno się domyśleć, z czego się śmieli".
Więzień bezpieki Władysław Minkiewicz w książce "Mokotów, Wronki, Rawicz" pisze o swoim współwięźniu z celi, narodowcu Władysławie Jaworskim (Doboszyński spotykał się z nim po swoim powrocie do kraju, bezpieka zarzuciła mu szpiegowanie razem z Doboszyńskim; przed wojną bronił Doboszyńskiego w "procesie myślenickim"): "Teraz w celi, z natury pogodny, bywał niekiedy przygnębiony po powrocie z przesłuchań. Opowiadał mi, ale tylko wówczas, gdy zostawaliśmy w celi sami (...), że jest wstrząśnięty protokołami zeznań Doboszyńskiego, podpisanymi przez niego własnoręcznie, które mu pozwalano czytać. Wynikało z nich wyraźnie, że Doboszyński miał przed wybuchem wojny bliskie, potajemne kontakty z ambasadorem III Rzeszy von Moltke i otrzymywał od niego fundusze na prowadzenie działalności politycznej, zgodnej z ideologią NSDAP". Zeznania Doboszyńskiego bezpieka wykorzystywała jeszcze długo w innych, sfingowanych procesach.

"AGENT INSPIRACYJNY"

Pokazowy proces Adama Doboszyńskiego odbywał się przed Wojskowym Sądem Rejonowym w Warszawie w dniach 18 czerwca - 11 lipca 1949 r.
Turlejska: "Sądzono go jako szpiega hitlerowskiego od 1933 [według dokumentów nawet od 1932 r. - TMP] do 1945 r., nazywając »agentem inspiracyjnym«. Potem miał być szpiegiem »anglosaskim«, wysłannikiem rządu w Londynie, utrzymującym ścisłe kontakty z wywiadem amerykańskim".
Na czym miała polegać owa działalność szpiegowska? Otóż to mocodawcy Doboszyńskiego - Niemcy mieli mu polecić, aby wstąpił do Stronnictwa Narodowego i aby zdobył w partii znaczącą pozycję. Z ich inspiracji wywołał również "myślenicką awanturę". Chodziło o to, aby dzięki antysemickiemu wystąpieniu odwrócić uwagę od wzrastających wpływów lewicowego Frontu Ludowego (złożonego z socjalistów, komunistów i Żydów). Potem, w czasie wojny, również na polecenie Niemców, atakował Sikorskiego. Z kolei po wojnie przybył do Polski już jako współpracownik wywiadu amerykańskiego, aby stworzyć siatkę szpiegowską. Zarzuty dotyczyły też "zwalczania przyjaźni i współpracy z ZSSR".
U Turlejskiej czytamy dalej: "Według oskarżyciela, prokuratora Zarakowskiego [Stanisław Zarako-Zarakowski, Naczelny Prokurator Wojskowy, Rosjanin, słynny kat Polaków - TMP][http://pl.wikipedia.org/wiki/Stanisław_Zarakowski], tolerowanie »działalności szpiegowskiej« oskarżonego, który nie został wówczas [przed 1939 r. - TMP] zdemaskowany, wynikało stąd, że »panowie z "dwójki« (tzn. kierownicy wywiadu wojskowego) przed wojną prowadzili bezpośrednio robotę na rzecz Niemiec", a "von Moltke już wówczas czuł się generalnym gubernatorem Warszawy i Polski". Nie wyjaśnił on jednak, jak Intelligence Service pozwoliła działać takiemu notorycznemu agentowi na terenie Anglii".

DOBOSZYŃSKI W GIBRALTARZE

Zaszczuty przez "postępową" opinię publiczną historyk David Irving w książce "Wypadek", przedstawiającej kulisy śmierci gen. Władysława Sikorskiego w Gibraltarze, przytoczył wywiad, jakiego 28 czerwca 1952 r. udzielił Radiu Wolna Europa pilot samolotu Sikorskiego, Czech Edward Prchal: "Przez kilka lat pozostawiono mnie w spokoju, lecz w roku 1948 zaczął mnie prześladować agent czeskiej służby bezpieczeństwa, dr Brom. Chciał wydobyć ode mnie oświadczenie, że brytyjska Intelligence Service dokonała tak zwanego sabotażu w samolocie, którym leciał Sikorski. Sprawa wypłynęła w 1949 roku podczas prowadzonego w Warszawie procesu Doboszyńskiego, człowieka, o którym wcześniej w życiu nigdy nie słyszałem. Został on oskarżony o spiskowanie przeciw Sikorskiemu. Zacząłem się obawiać, że wkrótce również ja mogę stać się ofiarą intrygi politycznej, ale na szczęście udało mi się uciec na Zachód".
W udzielonym rok później wywiadzie dla londyńskiego "Dziennika Polskiego" Prchal dodał, że Doboszyński "poddany naciskom, przyznał się oczywiście do dokonania sabotażu samolotu Sikorskiego". W przypisie Irving zaznacza, że w stenogramie procesu Doboszyńskiego (liczącym 587 stron), opublikowanym w 1949 r. w Warszawie pod tytułem "Proces Adama Doboszyńskiego" nie ma słowa o katastrofie w Gibraltarze. Dlaczego? Wbrew pozorom odpowiedź jest prosta - przed publikacją stenogram został odpowiednio spreparowany, "wyczyszczony" ze stwierdzeń niekorzystnych dla komunistycznej władzy.

KAMIEŃ Z SERCA

Na sali sądowej przeciwko Doboszyńskiemu zeznawał płk Adam Humer, zastępca dyrektora Departamentu Śledczego, który stwierdził, że "osobiście przesłuchiwał" oskarżonego. Mówił, że Doboszyński początkowo "był arogancki i odmawiał zeznań", ale w końcu, przytłoczony wiedzą i dociekliwością śledczych, musiał powiedzieć prawdę. Po przyznaniu się do winy Doboszyński miał zwierzyć się Humerowi: "Jestem szczęśliwy, że mogę po tylu latach zrzucić nareszcie ten kamień z serca, zrzucić z siebie tę zmorę, która mnie dręczyła przez szereg lat".
Przed sądem Doboszyński odwołał zeznania złożone w śledztwie: "Przyszedł moment, że władze śledcze wysunęły zarzut mojej współpracy z wywiadem niemieckim, jak wnioskowałem opierając się na fałszywych zeznaniach Kowalewskiego [agent "celny" - kapuś w celi, który był agentem bezpieki - TMP]. Przez dłuższy czas opierałem się i nie chciałem się przyznać do tego faktu, który nie jest prawdą. W miarę moich rozmów z oficerami śledczymi przekonałem się, że władze śledcze mają całą koncepcję mojej współpracy. (...) Walczyłem dalej. Wtedy rozpoczęła się na mnie presja fizyczna (...) 4 doby byłem bity i męczony bez przerwy. (...) Po tych czterech dobach widząc, że wyjdę z tych męczarni w najlepszym dla mnie razie ze zdrowiem zrujnowanym tak, że nawet wyrok uniewinniający będzie dla mnie bez wartości. (...) Postanowiłem przyznać się do czynów niepopełnionych i odwołać je przy pierwszej sposobności, tzn. na pierwszej publicznej rozprawie. (...) Śledztwo trwało przez dwa lata. Musiałem brnąć dalej i komponować, bo byłem zagrożony w każdej chwili tym, że ponownie zaczną się represje".
Jadwiga Malkiewiczowa (siostra Doboszyńskiego, więziona na Mokotowie w ramach odpowiedzialności rodzinnej i bardzo brutalnie traktowana), w książce "Wspomnienia więzienne" napisała: "Widząc przed sobą mikrofony [na sali sądowej - TMP] Adam wierzył, być może, że radio transmituje w całości jego słowa [tak jednak nie było; przekazy radiowe, podobnie jak późniejszy stenogram z procesu, też zostały spreparowane - TMP]. W swym ostatnim słowie Adam podkreślił, iż całe życie walczył przeciw Niemcom. (...) Mówił: "Mogłem w życiu popełnić wiele błędów, ale zamiary moje były uczciwe i byłem człowiekiem czystych rąk". Zakończył słowami wypowiedzianymi z dużym ładunkiem uczuciowym: "Przysięgam na rzeczy dla mnie najświętsze, na rany i mękę Chrystusa, że nie byłem szpiegiem niemieckim ani amerykańskim, ani żadnym innym".

ETATOWI ŚWIADKOWIE

Józef Światło wymieniał trzech świadków (podkreślmy: więźniów bezpieki), zeznających w procesie (było ich więcej, m.in. wspomniany już Marian Pajdak, który wydał Doboszyńskiego):
- Witold Pajor, adwokat, przed wojną współpracownik II Oddziału, w czasie wojny członek Delegatury Rządu, główny świadek oskarżenia, potwierdził, że Doboszyński współpracował z Niemcami i kazał mu likwidować "niewygodnych ludzi", a gen. Grota-Roweckiego wydali Niemcom wysocy oficerowie AK; w 1951 r. Pajor sam został skazany w innym pokazowym procesie "ośrodka szpiegowskiego »Start«".
- Stanisław Mierzyński, dziennikarz, właściciel przedsiębiorstwa transportowego, przed 1939 r. też związany z "dwójką", potem pracownik kontrwywiadu AK zeznawał, że wysocy oficerowie wywiadu AK kontaktowali się z Niemcami.
- Tadeusz Nowiński, major II Oddziału, też zgadzał się z tezami oskarżycielskimi prokuratora Zarakowskiego, że kierownicy polskiego wywiadu byli niemieckimi agentami, dlatego przed wojną nie zdemaskowano Doboszyńskiego.
Światło nazwał owych świadków "agentami celnymi". Podkreślał, że ich zeznania były luźno związane z procesem: "Oskarżali oni przedwojenną dwójkę, Delegaturę Rządu i rząd polski w Londynie, ale niewiele mieli do powiedzenia o samym Doboszyńskim. Po co więc władze bezpieczeństwa wprowadziły ich na salę sądową i kim są ci ludzie? Oczywiście chodziło o to, aby przy tej okazji obrzucić błotem polski ruch niepodległościowy. Ale aparat bezpieczeństwa miał także specjalny cel na oku: chodziło o wypróbowanie sprawności tych świadków i przygotowanie ich do przyszłych procesów".
Rzeczywiście, więźniowie ci zostali wkrótce etatowymi świadkami w innych procesach politycznych. Mjr Nowiński np. w 1951 r. świadczył przeciwko generałom, oskarżonym o zorganizowanie spisku w wojsku (do dziś żyją ludzie odpowiedzialni za tę sprawę, ale żaden z nich nie został osądzony).
Podobne wnioski wyciąga Maria Turlejska: "Znaczenie samego procesu polegało na tym, że stał się on wzorem dla późniejszych rozpraw sądowych przeciwko wyższym oficerom Wojska Polskiego w 1951 r. [wspomniany proces generałów i procesy odpryskowe - TMP]. Właśnie w tym [Doboszyńskiego - TMP] procesie złożył 28 czerwca 1949 r. wymuszone zeznania jako świadek oskarżenia oficer AK [mowa z pewnością o Marianie Pajdaku - TMP], którego w śledztwie bito do nieprzytomności, połamano mu żebra, wybito wszystkie zęby, pozbawiano snu całymi tygodniami". Torturowany świadek stwierdził, że "szef gestapo warszawskiego, Hahn, spotykał się z szefem Sztabu AK, Pełczyńskim, w pałacu hr. Potockiego w Jabłonnie i gdzie indziej. Zeznania te miały służyć jako podstawa do oskarżeń Armii Krajowej o wysługiwanie się Niemcom, gestapo, Abwehrze itp.".

PRZEDWOJENNI PRAWNICY

Kto zamordował Adama Doboszyńskiego? Prócz wymienionych funkcjonariuszy bezpieki zrobili to sędziowie. Rozprawie przewodniczył i wyrok śmierci wydał Franciszek Szeliński, przedwojenny absolwent Wydziału Prawa Uniwersytetu im. Jana Kazimierza we Lwowie, który po wojnie został stalinowskim sędzią. Przed sprawą Doboszyńskiego był prezesem Wojskowego Sądu Okręgowego w Poznaniu i na tzw. sesjach wyjazdowych (m.in. w Koninie) w trybie doraźnym wymierzał kary śmierci polskim patriotom. Potem awansował na pułkownika i pracował w Najwyższym Sądzie Wojskowym.
Szeliński nie tylko skazywał niewinnych ludzi, ale również naciskał, aby robili to inni "sędziowie". 27 czerwca 1951 r., razem z ppłk. Aleksandrem Wareckim [też przedwojenny prawnik, absolwent UJ w Krakowie; w latach 1948 - 1952 szef WSR w Warszawie - TMP] i ppłk. Mieczysławem Halskim [jeden z szefów Departamentu Służby Sprawiedliwości MON, przełożony prokuratora Czesława Ł., oskarżanego obecnie przez Instytut Pamięci Narodowej o podżeganie do mordu sądowego na bohaterskim rotmistrzu Witoldzie Pileckim - TMP] w ramach komisji przeprowadzającej inspekcję w Wojskowym Sądzie Rejonowym w Poznaniu stwierdził: "z nie wytłumaczonych przyczyn sprawa karna przeciwko obszarnikowi oskarżonemu o szpiegostwo przeciąga się o przeszło 2 miesiące".
Razem z płk. Szelińskim, Doboszyńskiego skazali: mjr. Władysław Turański i kpt. Hipolit Traczyński. Obrońcą z urzędu był słynny z występowania w procesach politycznych stalinizmu Mieczysław Maślanko.

STRZAŁ W TYŁ GŁOWY

Jakie były dalsze działania stalinowskiego wymiaru "sprawiedliwości" w sprawie Adama Doboszyńskiego? Najwyższy Sąd Wojskowy utrzymał wyrok śmierci w mocy, a prezydent Bierut nie skorzystał z prawa łaski. Doboszyński do końca zachował godną postawę. Został rozstrzelany 29 sierpnia 1949 r. w więzieniu mokotowskim w Warszawie. Jeden z jego oprawców w raporcie do swojego zwierzchnika napisał: "Dziś rano wykonaliśmy [sic! - TMP] Doboszyńskiego. Dzielnie się chłop trzymał".
Siostra Doboszyńskiego, Jadwiga Malkiewiczowa: "Dawniej rozstrzeliwano na podwórzu za szpitalem, który był położony na końcu ogrodu. W tym czasie była już piwnica wykopana pod placem i tam dokonywano egzekucji strzałem w tył głowy. (...) Więźniowie na sali szpitalnej zdołali zobaczyć dwóch żołnierzy prowadzących Adama z zawiązanymi oczami. Poznali go po wzroście, charakterystycznej sylwetce i siwych włosach. (...) Adam miał wówczas czterdzieści pięć lat".
Do dziś nie wiadomo, gdzie Adam Doboszyński został pogrzebany. Zrehabilitowano go w kwietniu 1989 r.

 

 

https://polskawalczaca.com/viewtopic.php?f=1&t=13771&start=0&sid=85f9fd163bfa7ce5bc7b0d734b85442b


Comments (0)

Rated 0 out of 5 based on 0 voters
There are no comments posted here yet

Leave your comments

  1. Posting comment as a guest. Sign up or login to your account.
Rate this post:
0 Characters
Attachments (0 / 3)
Share Your Location