Kalendarz Wieczny Wieńca i Pszczółki: czyli sprawa ludowa, czem jest i jej stan w r.1896. III. R. Na rozstajnej drodze.

Chrześeijańsko-socyalni ludowcy.
liberalniludowcy i katolicko-konserwatywni
socyalni demokraci.

Rozstajną drogą nazywamy miejsca, gdzie się schodzą cztery drogi,

na prawo i lewo, naprzód i w tył, albo jeżeli chcemy,

powiedzmy na wschód i za­chód, północ i południe.

Na takiej rozstajnej drodze znajduje się dziś lud.

— Wpadł on w dół głęboki nędzy i niedoli, a chcąc się z niej wydobyć,

widzi przed sobą cztery drogi, ma koło siebie czterech doktorów,

którzy mu ratunek obiecują.

Od dobrego wyboru zależy życie lub śmierć — dlatego, ba­czność ! aby dobrze wybrać.

13 —

 

 Tych czterech doktorów, albo fe cztery drogi, to są fe cztery stron­nictwa, z których każde ciągnie lud w swoją stronę i chce go dla siebie pozyskać.

Już powyżej na krzyżowej onej figurze podaliśmy nazwy tych czterech stronnictw, które wszystkie społem ze sobą walczą, a każde z osobna chcia­łoby lud dla siebie pozyskać. Przypatrzmy się im z bliska i poznajmy je dokładnie.

 

1.    Lewica: liberalni.

Przed 100 a zwłaszcza przed 50 laty nazwa: „liberalny" była najbar­dziej zaszczytną, najbardziej cenioną. Liberalnem nazywało się stronnictwo, które podjęło walkę z rządami samowładnymi, żądało zaprowadzenia konstytucyi, zniesienia pańszczyzny i zaprowadzenia wolności i swobody obywatel­skiej. Były to rzeczy wówczas wszystkim pożądane, dlatego też wszyscy bez różnicy — i lud także —- o ile już mógł zrozumieć i spółdziałać, szedł ślepo i z zaufaniem za stronnictwem liberalnem, które takich pięknych i do­brych rzeczy żądało — i obiecywało upragnioną przez wszystkich „wolność".

Wprawdzie czujni a roztropni katolicy, a zwłaszcza Papieże, ostrzegali od początku, aby nie dowierzać „liberalnym — wskazując na to, że kierownicy stronnictwa są niepewnymi ludźmi i w zanadto bliskich stosun­kach zostają z masonami i innymi wrogami Kościoła. Wszakże „wolność", którą stronnictwo liberalne obiecywało, zbyt była pożądana, tak że prze­strogi te nie wielki odniosły skutek.

W roku 1848 wybuchła tedy rewolucja, a lud wszędzie popierał „libe­ralnych", aby się dobić wolności. Rzeczywiście też wprowadzono rządy kon­stytucyjne, a „liberalne stronnictwo przyszło do władzy i zaczęło rządzić i nowe zaprowadzać prawa i porządki.

Rządziło też w całej Europie konstytucyjnej samo jedno do niedawnego czasu — a w Austrii dziś jeszcze ma wpływ przeważny i jest w łaskach u Badeniego.

I cóż się pokazało? W skutkach pokazało się to, że za trzydzieści lat rządów liberalnych, lud, któremu obiecywano wolność, za tę odrobinę wolności zapłacił całym swojem majątkiem i przyszedł do ostatecznej nędzy!

Stało się to w dwojaki sposób: najpierw przez to, że stronnictwo „li­beralne" zdradziło lud, wolności dało mało, a wszystkie nowe prawa, tak ułożyło, że tylko bogaczom z nimi jest dobrze.

Powtóre stało się to przez fałszywe stosowanie wolności. Wolność prawdziwa i rozumna odnosić się może tylko do rzeczy polity­cznych; wolność zaś w rzeczach religijnych i gospodarczych, czyli ekono­micznych jest za bójstwem. Zrozumiemy to łatwo z przykładów i tak:

Ogłaszano „wolność r e 1 i g i i“ — a więc powiedziano : „wolni są i równouprawnieni żydzi — i przez to samo wydano chrześcijan w ręce wyzyskiwaczy; wolno w święta pracować, handlować itd. wolno nie mieć żadnej religii itp. Oczywiście z takiej fałszywej wolności poszły wszystkie bezbożności, które dziś widzimy.                                                                                                  *

Dalej powiedziano: wolny handel, wolne rękodzieła, wolna lichwa, wolna konkurencja, wolne fabryki, wolno się obdłużać, wolno dzielić grunta, wolno słowem robić każdemu, co się podoba, aby jak chce i może czemprędzej przyszedł do majątku, choćby jego spółbliźni przez to zginął z nędzy. Wygłoszono otwarcie, że między ludźmi wolna jest

 

— u

 

„walka o byt” — a kto sprytniejszy, fen niech się bogaci, a kto pędrak niech ginie!!"

Z tego oczywiście musiało dojść do tej powszechnej nędzy, do roz­drobnienia gruntów, do obdłużenia ziemi tak włościańskiej jak dworskiej; słowem do tego, że sprytni, a do tych głównie należą żydzi, dziś mają mili­ony złota, zaś rzemieślnik, zabity został konkurencją żydowską i maszynową, rolnik ginie od lichwy i długów, a robotnik przez wyzysk bogaczy i fabry­kantów.

Cały dzisiejszy opłakany i rozpaczliwy stan moralny i materialny, jest to skutek rządów i „zasad" liberalnych — to owoc stronnictwa 1 i b e r a 1nego. Po tych gorzkich owocach poznajemy, że od „1 i b e r a 1 n y c h" ni­czego się spodziewać nie można, a oraz, że ich zwalczać należy, bo na nich to wyłącznie i jedynie spada wina za nędzę i zubożenie ludu.

2.      Prawica: konserwatywni kalolicy.

Stronnictwo: „konserwatywne** powstało prawie równocześnie z liberalnem, i dlatego właśnie nazywa się „k o n s e r w a t y w n e m“ tj. z a cho­wa w c z e m.

W czasie, gdy „liberalni** chcieli zmienić rządy samowładne, zdo­być w o 1 n o ś ć, szlachta a i część Duchowieństwa chcieli „zachować" dawniejszy stan rzeczy i dlatego utworzyli stronnictwo konserwatywne, czyli zachowuj ą c e. Tak samo narodzenie tego stronnictwa dowodzi „nie­życzliwości** dla ludu, bo się sprzeciwiali wolności i uwłaszczeniu ludu.

Gdy się to nie udało, a stronnictwo liberalne zwyciężyło, a zaczęło rzą­dzić konstytucyjnie i, jak wspomniano, wnet wystąpiło przeciw religii i Ko­ściołowi, stronnictwo konserwatywne korzystało z tego i łudziło księży i lud, że ono będzie bronić religii i Kościoła, i zaczęło się od tego czasu nazywać „katolicko-konserwatywnem." Duchowieństwo atakowane ostro przez libera­łów, oddało się całe konserwatystom i widziało w nich „zbawców swoich i religii.” Ztąd ta spółka dotychczasowa między księżmi i konserwatystami.

Księża najczęściej nie umieją być politykami, więc nie poznali się, że „konserwatyści** ich zwodzili i zwodzą po dziś dzień, a że im nigdy nie chodziło o obronę wiary, ale tylko o obronę swoich majątków i swojego stanowiska, w czem im księża mają być pomocnikami.

Że zaś stronnictwu konserwatywnemu nie chodzi o „religię i księży** ale tylko o własną skórę i własne korzyści, tego dali dowód w czasie od r. 1848 aż po dziś dzień. Gdy bowiem liberalni rządzili, a konserwatyści niby przeciw im walczyli, stało się w rzeczywistości tak, że liberalni i kon­serwatywni, porozumieli się między sobą i zrobili taki milczący układ: Libe­ralni zostawili konserwatystom ich dawne przywileje, dano im osobną kurię wyborczą, zostawiono ich tytuły i stanowiska, a za to konserwatyści nie sprzeciwiali się tak ostro ustawom antykościelnym, ani ustawom, które wyda­wały lud w ręce sprytnych wyzyskiwaczy.

Że takie porozumienie nastąpiło dowodzi najpierw to, że szla­chta nie straciła żadnego swego przywileju — Kościół zaś i księża stracili wszystko, pomimo tej niby obrony konser­watystów. A najbardziej jawnym, dziś też każdemu widocznym i namacal­nym dowodem tego porozumienia między liberałami a konserwatystami jest to, że dziś przecie liberalni i konserwatyści idą razem i sta­

 

15

 

nowią większość, a przed dwoma laty, gdy chodziło o reformę wyborczą otwarcie przed całym światem zawarli koalicję, aby do zmiany tej nie dopuścić.

W czem tedy różnią się konserwatyści od liberałów?

Różnica cała jest w tem, że konserwatyści pozornie niby wyznają reli­gią, ale sami w czynach „społecznych" nie chcą jej praktykować. Nie mówią oni jak liberalni: wolność religii — kto nie chce, nie trzeba re­ligii — ale raczej powiadają: niech lud ma religię, niech go księża, których my im damy, i biskupi, których my dobierzemy, nauczają religii, za­chęcają do cierpliwości, do posłuszeństwa, do zgadzania się z wolą Bożą itd. Mówią to zaś, nie z przekonania, ale wprost ze swego interesu. Tak więc dla nich religia, ma być środkiem rządzenia i sługą ich polityki — i jako taką chcą ją konserwować czyli zachować dla lud u. Sami dla siebie korzystają z wolności religii, a nauk i zasad religii, które mówią, że „bogacz trudno wnijdzie do królestwa niebieskiego*, że „wiara bez uczynków martwa jest, że „krzywdzić robotnika jest grzech o pomstę do nieba wołający itd. — nie pozwalają sobie przypominać, bo oni chcą — pokoju i zgody społecznej i uszanowania woli i urządzenia Opatrzności Bożej.

Z tego widać, że lud od stronnictwa „konserwatywnego” choćby też ono nazywało się „katolicko-konserwatywnym”, również niczego spodziewać się nie może, a choć nie może mu wprost przypisywać swej nędzy i zubo­żenia, bo to „z praw liberalnych* wyniknęły, przecie nie ma też żadnych powodów do wdzięczności — i ufać temu stronnictwu, ani z nim iść nie może.

3. Socyalni demokraci.

Stronnictwo socyalno-demokratyczne jest najmłodsze w tem znaczeniu, że jako polityczne stronnictwo przyszło dopiero po „liberałach” i „konserwa­tystach”, Powstało ono wtedy, gdy „liberalni” przez swoje rządy i zasady doprowadzili do takiej nędzy i zubożenia ludzi, że stan ten stał się wprost przerażający.

Gdy liberalne stronnictwo w Europie, że się tak wyrazimy, wprost baszowało. a kierowane ręką żydów i masonów od razu burzyło cały stary chrześcijański porządek, a więc uderzyło na religię, Kościół, księży, cechy rękodzielników, kupców, na rolników, robotników, słowem na wszystko i wszystkich, aby ich obedrzeć z dóbr duszy i ciała, wtedy stało się że Ducho­wieństwo wprost przerażone słabo się broniło w kościołach i głównie broniło prawd wiary i religii. Przeciw lichwie, wyzyskowi, spekulacyom finansowym i giełdowym, duchowni walczyć nie mogli, bo nie mieli czasu, — i prawdę mówiąc; na tych rzeczach się nie rozumieli. Wprawdzie od wieków Kościół zabraniał lichwy i wyzysku robotnika, ale powstało tyle nowych wynalazków i tak się zmieniły ekonomiczne stosunki, że księża już przestali mówić o za­kazach lichwy i brania procentów, o sprawiedliwej zapłacie — i do dzisiaj o tem nie mówią, albo mało co mówią, a nawet sami procenta biorą, choć prawo kościelne zakazujące brania procen­tu nie zostało odwołane.

Wtedy Bóg, przedziwny w sprawach swoich, użył ludzi, wrogich religii, aby obronili zapomniane prawdy i przykazania Boże. Ludźmi tymi byli sławni ekonomiści Marx i Lassale, którzy badając naukowo nowe sposoby

 

16

 

By produkcji, nowe wynalazki, stosunki bankowe i robotnicze, wykazali, że

„kapitaliści, czyli ludzie, którzy posiadając pieniądze, biorą lichwę w jaki­kolwiek sposób wyzyskują pracę swoich bliźnich, a ci, którzy robotnikowi za jego pracę, nie dają należytej, wartości pracy odpowiadającej zapłaty, są wprost złodziejami.

W ten sposób ludzie, którzy religii nie uznawali, obronili zasady religii, przywrócili pracy jej cześć i wartość, wykazali niegodziwość lichwy i zbrodnię wyzyskiwania biedy i pracy robotnika.

Wobec głoszonej przez liberałów wolności lichwy i wyzysku, była to rzecz całkiem nowa, a dla wszystkich wyzyskiwanych i nędzą przytłoczonych, była to jakby jakaś „wesoła nowina i „głos z nieba.“

Nic dziwnego, że znalazła wielu zapalonych zwolenników, i że w sku­tek tego stronnictwo socyalno-demokratyczne wzrastało szybko, skupiając w swych szeregach miliony wyzyskiwanego i gnębionego ludu.

Stronnictwo tedy socyalno-demokratyczne obiecując „chleb“ zgłodniałym rzeszom, i „obronę* przed wyzyskiem możnych i bogaczy, wzrosło dziś do wielkiej potęgi, a że jest sprytnie i energicznie kierowane, więc przedstawia poważną siłę.

O ile też dąży do zdobycia „chleba* i „obrony przed wyzyskiem* ma słuszność i nic mu co do tego zarzucić nie można.

Lecz stronnictwo to, zrażone tem, że wielu Księży i Biskupów trzyma z bogatymi i sami są bogaci lub chciwi bogactw, posuwa się za da­leko — i  nie chce nic wiedzieć o Bogu i religii; nie chce dalej związków uświęconych małżeńskich lecz głosi „wolną miłość", wre­szcie, chcąc raz na zawsze zamknąć drogę wyzyskowi, żąda zupełnego znie­sienia wszelkiej osobistej własności środków produkcji tj. ziemi, maszyn, kopalni itd.

Na te trzy rzeczy z socyalnymi demokratami godzić się nie możemy, dlatego i z tern stronnictwem iść lud chrześcijański nie może.

2.       „Chrześcijańsko=socyalni”  czyli chrześcijańsko-ludowe stronnictwo.

To stronnictwo jest najmłodsze, bo przyszło dopiero po socyalnych demokratach, a założone zostało rzec można, głównie przez kilku świa­tłych Biskupów, za którymi poszło wielu młodszych duchownych i in­nych prawdziwie katolickich uczonych.

Założycielami najpierw tak zwanej chrześcijańsko-socyalnej szkoły, a na­stępnie stronnictwa chrześcijańsko-socyalnego był w Niemczech ś. p. arcybi­skup moguncki dr. Ketteler, w Anglii ś. p. arcybiskup-kardynał Manning, w Ameryce żyjący po dziś dzień arcybiskup Ireland; w Francyi hr. de Mun i ks. Naudet, w Szwajcaryi dr. Decurtius i inni.

Wszyscy ci powiadają, że „lud i pracujących" należy bronić od wyzysku możnych i bogaczy; trzeba bronić „godności ludzkiej, obywatelskiej i chrze­ścijańskiej ludu” — a dodają, że „w wieku XX. Kościół będzie się opierał na ludzie chrześcijańskim — i będzie wolny od opie­ki rządów!”

Stronnictwo chrześcijańsko-ludowe czyli chrzęścijańsko-socyalne broni tego wszystkiego, cośmy wyłuszczyli w rozdziale 1-szym i broni tych wszyst­kich, których wyliczyliśmy w rozdziale 2-gim: zgadza się z socyalnyrni de­mokratami na to, że ludowi należy się „chleb i byt godny człowieka" — ale

 

dodaje że „lud nie może się wyrzec Boga, religii i wieczności, ani nazywać tych spraw „prywatnemi” — bo ono owszem są „istotne i najważniej­sze”, bo: „co pomoże człowiekowi, gdyby cały świat pozyskał, a na duszy swej szkodę poniósł?!"

Zresztą program obszerny i szczegółowy podajemy w dalszym ciągu tej książki, a każdy może go i powinien odczytać i punkt po punkcie dokła­dnie rozważyć, a wtedy przekona się, że to jedyna prawdziwa droga do do­bra i szczęścia tak doczesnego jak i wiecznego całego ludu.

3.      Znamiona i cechy tych czterech stronnictw.

Te cztery stronnictwa: liberalne, konserwatywne, socyalno-demokratyczne i chrześcijańsko-socyalne albo chrześcijańsko ludowe, są dziś na święcie głównemi stronnictwami, pomiędzy któremi toczy się walka w pierwszym rzędzie: „o posiadanie władzy, bo kto ma władzę, rządzi światem i ludźmi, a w drugim rzędzie toczy się walka: „o pozyskanie ludu,” bo któ­re stronnictwo ma lud za sobą, to dochodzi do władzy i rządzi.

Dawniej monarchowie, szlachta i Duchowieństwo mieli lud za sobą, bo lud nie miał ani oświaty ani wolności, ale był poddanym i musiał to i tak robić jak mu kazano: więc głos jednego szlachcica i ma­gnata był ważny, bo ważył tyle, ile wynosiła liczba jego poddanych. Mówiono też zwykle, że „w państwie są dwa stany" tj. szlachecki i duchowny, bo tylko te dwa stany miały głos w sprawach pu­blicznych. Mieszczaństwo i lud nie liczono wcale, ci musieli robić to, co te „dwa stany” kazały, z czego oczywiście wyrodziła się z czasem, zwłaszcza gdy duch chrześcijański, w tych obydwu stanach osłabł, prawdziwa niewola polityczna, a z nią też ucisk ekonomiczny czyli materyalny albo krótko: bieda!

Gdy ta bieda i ucisk społeczno-ekonomiczny, dały się we znaki ludowi, a zwłaszcza oświeceńszemu mieszczaństwu, przychodziło do zatargów coraz częstszych, do walki przeciw dwu panującym stanom, aż w końcu przyszło do rewolucji francuskiej, która pod hasłem: wyswobodzenia „trze­ciego stanu”, przez który rozumiano cały lud, a więc mieszczaństwo i włościaństwo w przeciwstawieniu do szlachty i Duchowieństwa, obaliła najpierw we Francji stary porządek i krwawo się pomściła na szlachcie i duchowień­stwie za długowiekowy ucisk. Zemsta ta zwróciła się też przeciw ducho­wieństwu, a przez pomieszanie duchowieństwa z religią, także przeciw religii, bo Duchowieństwo, zwłaszcza wyższe trzymało z magnatami i szlachtą, a nie­którzy biskupi i kardynałowie, sprawując wbrew swemu powołaniu, urzędy ministrów, kanclerzy państw, senatorów itp., prawie jeszcze gorzej z ludem się obchodzili, niż magnaci i szlachta.

Ta rewolucja francuska, iż tu to powiemy mimochodem, powinna dla wszystkich duchownych, zwłaszcza zaś dla biskupów, być na zawsze nauką, że nie powinni zbyt ściśle łączyć się ani z rządem ani z magnatami i szlachtą, bo przez to całą nienawiść, jaką wywołują nadużycia tych warstw, ściągają na siebie — a przez to — co najgorsza na religię.

Po rewolucji francuskiej stronnictwo liberalne, z niej po­wstałe, prowadziło dalej walkę przeciw dwu stanom uprzywilejowanym pod hasłem wolności — a że udało mu się lud przez to hasło pozyskać,

 

- 17

 

'tnę liberalni „zpomocą 1 u d u" i przez lud przyszli do władzy w roku 1848.

Ale przewodnicy liberalni, składający się z żydów i masonów, lud, jakeśmy to powyżej opowiedzieli lud zdradzili, i przez fałszywe stosowanie wolności w krótkim czasie doprowadzili do gorszej nie-

 

*

w wo1i, niż ta, jaka kiedykolwiek była. Stąd poszło, że lud znienawidził
liberalnych i stracił do nich zaufanie.

Liberalne stronnictwo obiecywało wyzwolić „trzeci stan"
to jest „cały lud mieszczański i włościański" i dać mu równe prawa. Ale

ta równość została na papierze, a w rzeczywistości „tym trzecim stanem uwolnionym byli tylko żydzi i ich przyjaciele a obrońcy z wyższego mieszczaństwa." Dlatego to „stronnictwo liberalne" nazywa się też „stronnictwem mieszczańskiem“
lub ż y d o w s k i e m, czyli „z ż y d o w i a ł ą burźoazy ą." (burżoa
| słowo francuskie znaczy: mieszczanin.) Stąd też rządy ostatnich lat

pięćdziesięciu nazywają się „rządami burżuazyjnymi“ i te trwają dotychczas.

Przeciw tym rządom walczyli, ale słabo i niedołężnie przez pierwsze [lata od r. 1848 do roku mniej więcej 1870 tylko konserwatyści, pod po­krywką katolickości, a właściwie dla obrony tylko swojej własnej skóry. —

W ostatnich dziesiątkach lat zaczęto przeciw liberalnym walczyć stron­nictwo socyalno demokratyczne broniąc głównie ludu „robotniczego" od tyrańskiego wyzysku, i stronnictwo to do dziś jest wyłącznie stronnictwem „robotniczem“, a więc miejskiem, bo robotnicy, głównie w miastach się skupiają. Stronnictwo to dąży do pozyskania tego „miejskiego 1 u­d u", aby „przez t e n 1 u d'1 przyjść do władzy i zwyciężyć rozpa­noszonych wielkich przemysłowców, fabrykantów, jednem słowem: „k a pi­ta 1 i s t ó w."

Ponieważ zaś „robotnicy" nie stanowią „całego lud u", a są tylko tam w większej liczbie, gdzie jest wielki przemysł, więc i stronnictwo socyalno-demokratyczne tylko w tych krajach doszło do większej siły, gdzie jest dużo fabryk, a więc i dużo robotników. Gdzie indziej to stronnictwo mniejsze robi postępy, i dlatego to zarządy stronnictw socjalno-demokratycznych zaczynają myśleć o tem, aby mogli jakim sposobem pozyskać też lud mie­szczański i włościański. Ale to im się z pewnością nic uda, bo zasady socyalnej demokraćyi, nie będą mogły trafić do umysłu i serca mieszczan i wło­ścian rolników.

Socyalm demokraci chcą bowiem, aby nie było majstrów-rękodzielników, ale tylko fabryki wspólne i  robotnicy; chcą oni aby nie było kupców Niniejszych, ale tylko wielkie składy społeczne; aby nie było rolników-właścicieli, ale tylko grunta społeczne gminne i robotnicy. To wszystko nie po­zyska im ani włościan ani małych mieszczan

Tak samo ich zasady, że religia jest rzecz „prywatna", a małżeń­stwo związek ,.w o 1 n y", nigdy nie trafi do serca chrześcian, dlatego są­dzimy, że stronnictwo socyalno-demokratyczne nigdy nie zdobędzie zaufania „całego lud u“, a więc też nigdy nie będzie „stronnictwem ludowem", a zatem też nie przyjdzie do władzy, chyba w dwu wypadkach. Pierwszy Wypadek byłby ten, gdyby w czasie jakiegoś zaburzenia, stronnictwo socy­alno-demokratyczne przyszło w jakiejś stolicy do władzy przez rewolucyą miejską. Tak się stało w r. 1870 w Paryżu po upadku Napoleona III. gdy

 

3

 

16

 

„Komuna", to jest rada miejska paryska, socyalno-demokrafyczna na jakiś czas pochwyciła ster rządu. Jej władza jednak nie sięgała poza Paryż. Je­żeli zaś stronnictwo socyalno-demokratyczne chciałoby tak rządzić jak „Ko­muna paryska", to rządy te nigdy nie będą trwałe, jak nie były trwałymi rządy rewolucji, zr. 1789, która utrzymała się lat dziesięć i rządy Komuny, która ledwie się utrzymała dziesięć miesięcy.

Drugi wypadek, w którym by stronnictwo socyalno-demokratyczne przyjść mogło do władzy, mógłby mieć miejsce wtedy, gdyby obecne: „li­beralno-konserwatywne" rządy postępowały tak jak dotychczas, i gnębiły lud chrześcijański dalej, a nie wprowadzały „reform społecznych" dla usunięcia powszechnej nędzy i poniżenia ludu. Wówczas dzisiejsza nędza będzie wzra­stać, a społeczeństwo istotnie rozpadnie się niezadługo na dwie nierówne części, na kilkudziesięciu bogaczy i miliony nędza­rzy. Nędzarze ci, nie widząc ulgi ani nie mając nadziei polepszenia losu, z rozpaczy i głodu będą musieli sami sobie dopomóc — i obrachować się z swoimi wyzyskiwaczami.

Właśnie aby temu zapobiec, stronnictwo „c h r z e ś c i j a ń s k o-s o- c y a 1 n e“ dąży do tego, aby nie tylko robotników fabrycznych, ale aby „cały lud pracujący" wyratować z obecnej niedoli i całemu temu ludowi dać najpierw chleb dostateczny, a przytem wolność oby­watelską jednakową, oświatę i moralność chrześcijańską prawdziwą; dokonać zaś tego przez wprowadzanie ciągłych reform społeczno ekonomicznych i po­litycznych, tak, aby z czasem wszyscy byli rzeczywiście w duchu Chrystuso­wym „równymi sobie braćmi" — a nie było między nimi ani bezdusznych bogaczy, milionerów, ani leżących pod ich progiem i ginących z głodu Ła­zarzy.

Krótko streszczając charakterystykę tych czterech stronnictw można po­wiedzieć tak :

Stronnictwo konserwatywne to były dawne rządy szlachty i biskupów — te okazały się złe; upadły i wrócić nie mogą; a i dzisiej­sza przewaga szlachciców runąć musi.

Stronnictwo 1 i b e r a 1 n e to są rządy żydów i bogaczy, czyli wyższe­go mieszczaństwa bez religii i Boga; te rządy okazały się jeszcze gorsze, więc także upaść a zginąć muszą.

Stronnictwo socyalno-demokratyczne, dąży do rządów bez Boga, jest tylko stronnictwem jednej partii „robotników" a chce wszystkich ludzi za­mienić w robotników, czyli w proletariat niemający żadnej wła­sności, krom spólnej; od tego więc stronnictwa rzeczywistego dobra spodzie­wać się nie możemy.

Stronnictwo zaś chrześcijańsko-socyalne, chce dobra „całego luduu, wszyst­kich pracujących ; żąda ono przywrócenia sprawiedliwości, równości i miłości na podstawie zasad Chrystusowej Ewangelii — więc jest jedynem prawdziwem „stronnictwem ludowem" — i dąży do tego, aby „lud chrześci­jański sam się rządził wedle nauki i praw Jezusa Chry­stusa. To tedy stronnictwo daje rzeczywistą rękojmię polepszenia doli ludu, do niego więc „cały lud chrześcijański" musi się przyłączyć, aby przy­szedł do siły, a przez nią do władzy.

Innemi słowami można by to powiedzieć jeszcze tak: stronnictwo libe­ralne zabija „d u s z ę i c i a ł o" — bo chce ludowi odebrać wiarę-i po­grążyć go w głodzie, nędzy i poniżeniu.                                                                                      .

 

Stronnictwo konserwatywne zabija „ciało” — bo chce utrzymać biedę i nędzę ludu, jakoby one z woli Bożej pochodziły; dusze wprawdzie pozosta­wia, chcąc utrzymać religię, ale uważa religię tylko jako środek do utrzy­mania ludu w cierpliwości i do pocieszania go niebem; sami jednak konser­watyści o uduszę własną nie dbają, ani nie myślą na rozkosze nieba czekać, ale chcą rozkoszy na ziemi kosztem ludzkiej pracy — a spodziewają się rozko­szy w niebie chyba za „protekcyą” swoich dobranych księży i biskupów!

Stronnictwo socyalno-demokratyczne chce ratować ciało, obiecu­jąc zabezpieczenie dobrego bytu na ziemi, ale zabija duszę, bo odbiera ludo­wi wiarę, poniżając ją do rzeczy prywatnej.

Stronnictwo chrześcijańsko-ludowe, czyli chrześcijańsko-socyalne, samo jedno, pragnie „uratować i ciało i duszę dając ludowi pracującemu tak chi eb d o c z e s n y, jak c h 1 e b wiecznego żywota.

Wracając do naszego porównania, któregośmy użyli na wstępie, o roz­stajnej drodze, powiemy:

Liberalni ciągną nas na lewo, tam iść nie możemy, bobyśmy zgubili ciało i duszę; konserwatywni wołają nas na prawo i obiecują niebo; za nimi iść nie możemy, bo nas chcą do nieba prowadzić na swoim sznurku i o gło­dzie; socyalni demokraci obiecują nam „pełne misy i garnki z mięsem”, ale chcą abyśmy zapomnieli „o duszy”; ci nas cofają wstecz czyli w tył, poniżając człowieka do rzędu zwierząt; w tył iść nie możemy!

Chrześcijańscy socyaliści przypominają nam słowa Pana Jezusa: „Szu­kajcie królestwa Bożego i sprawiedliwości jego, a i reszta doda­na Wam będzi. Ci nas wołają naprzód za sztandarem Krzyża i za prawem Ewangelii, łamią nam chleb doczesny i chcą „abyśmy jedli i najedli się” — ale też upominają, abyśmy Boga chwaląc, duszę zba­wili. Więc naprzód pod tym prawdziwym sztandarem: „clirześcijańsko-ludowym.

++

+

Przedstawiliśmy zasady i dążności tylko tych czterech stronnictw, bo one są główne i jedyne, które na uwagę zasługują.

Są też inne nie stronnictwa, ale „k u p k i”, garstki rozmaitych ludzi, którzy przyjmują inne „nazwy”  — ale rzecz w gruncie zostaje ta sama, a chodzić może tylko o „sposób” w jaki się do wykonania swych zamiarów zabierają, a czasem „chodzi też o łatwiejsze tumanienie ludzi.*

Najpowszechniejsze u nas nazwy są: narodowe, demokraty­czne, radykalne, anarchistyczne stronnictwa.

„Anarchistycznego* stronnictwa u nas w rzeczywistości nie ma; są anarchiści za granicą, tj. ludzie, którzy nie chcą, aby było „państwo* ale tylko, aby były „wolne gminy*, od nikogo nie zawisłe, a że taką zmia­nę trudno wprowadzić, więc mówią, że trzeba używać gwałtu i postrachu. Takich anarchistów nie mamy; siedzieli oni tylko w głowie nieboszczyka „Krakusa*.

„Radykalnym” nazwało się pewne stronnictwo ruskie, ale w gruncie rzeczy jest ono tylko „socyalno-demokratycznem” — a wykluczyło tylko ze swego programu „s p ó 1 n o ś ć z i e m i“, boby z tern u chłopów ruskich nie daleko zajechał. Radykalne pochodzi od łacińskiego słowa radix tj „korzeń“

 

20 —

 

więc radykalne stronnictwo znaczyłoby to, które chce wszystko z korzenia odmienić; najczęściej jednak kończy się na tem, że chce „korzeń" prawdziwy, tj. religię i*;wiarę wyrwać i odrzucić.

Narodowe i demokratyczne, to są najzabawniejsze gromadki ludzi. Narodowcy grają na strunie miłości ojczyzny, ale tę miłość ojczyny nie pojmują tak, aby każdy czuł, że ma ojczyznę i że mu w niej dobrze pomiędzy swymi braćmi, ale pojmują ,,ojczyznę“ albo tak, że lud ma za „starszych braci" pracować i ich grzecznie słuchać; albo, że ma on być go­tów każdej chwili dać się zapisać do powstańców, i bić się z Rosjanami na to, aby wróciły „dawne polskie rządy", za których szlachcic był wszystkim: „rządem, państwem i narodem!" albo przy­najmniej, aby tak było w całej Polsce, jak dziś od lat 30 jest w Galicji, gdzie Sejm, Wydział krajowy, rady powiatowe, starostowie, sędziowie, adwo­kaci, profesorowie, słowem wszyscy, poczytują za swój pierwszy obowiązek : „czuwać nad chłopem i robotnikiem, aby nie dał się obałamucić od wichrzy­cieli, żądających równych praw i uznania chłopa za człowieka."

Prawdziwi chrześcijanie modlą się, by ich Bóg zachował „od wojny", więc nie mogą chcieć ani żądać żadnej wojny, pod żadną choćby na­rodową pokrywką, bo wojna jest rzezią ludzką — i podejmowaną być może tylko w koniecznej obronie. Stronnictwo chrześcijańsko -ludowe jest przeciwnem wszelkiej wojnie i żąda zniesienia wojsk i ciężarów wojskowych, i nie da się w tem zbałamucić czczemi słowami, o „narodowości i patriotyzmie."                     .

Demokraci, zwłaszcza u nas w Polsce, to byli właśnie ci „werbownicy" ludu do wojny z moskalami, za co chłopom obiecywali zniesienie pańszczy­zny. Polityką swoją, którą przejęli żywcem od szlachciców, doprowadzili naród do nieszczęścia i większego rozbicia. Dziś demokraci nie wiedzą cze­go chcą, nie mają ani wytkniętego celu, ani zasad, ani jasnego o sobie sa­mych wyobrażenia. Pierwsze i ostatnie ich zadanie jest, mieć zawsze pełną gębę pustych słów o miłości ojczyzny, o Polsce itd. —

„Demokracja" jest słowo greckie i znaczy „ludo władztwo", więc biorąc demokrację w tem właściwym znaczeniu, jako ludowładztwo, to „chrze- ścijańsko-Mowe" stronnictwo dążąc do tego, aby „lud sam sobą rzą­dził", jest stronnictwem prawdziwie „demokratycznem", w prawdzi* wem chrześcijańskiem znaczeniu ; jest ono „chrześcijańską demokracyą" i dla­tego we Francyi i Belgii tak się nazywają chrześcijańsko-ludowe stronnictwa. Nasi zaś demokraci polscy dziś są „miksturą" dziwnie zmieszaną, bo się stali właściwie „liberalno-konserwatywnymi", a to dlatego, bo od liberałów przy­jęli „wolność religii" albo raczej wolność od wszelkiej religii, a od konserwa­tystów przyjęli ,,politykę szlachecko-narodowo-samolubną.“

Ci wreszcie, którzy dziś nazywać się chcą „stronnictwem ludo­we m“ „1 u d o w c a m i“ są w gruncie rzeczy „liberałami-demokrat a m i.“ Wiary i religii boją się jak bies święconej wody i to mają wspól­ne z liberałami i socyalnemi demokratami; a co do polityki, to też powtarzają oklepane frazesy naszych demokratów; — frazesy, to znaczy puste słowa o miłości ojczyzny, o wolności, o dobrobycie ludu, o zniesieniu ciężarów, itd,

Z tego cośmy powiedzieli zrozumieć łatwo, że ludzie to niepewni i po­dejrzani, bo oni tak samo i to samo mówią, co przed 50 laty mówili libe­ralni, obiecując ludowi wolność, dobrobyt i Bóg wie jakie złote góry, — a pokazało się, że mu wydrzeć chcieli wiarę, a obdarli go do skóry.

 

21

 

Ostatecznie, lud chrześcijański musi pamiętać na jedno ważne i decy­dujące słowo Pana Jezusa. Powiedział On: ,.Kto nie jest ze Mną jest prze­ciwko Mnie, a kto ze Mną nie zbiera — rozprasza.“

Tak napisano w Ewangelii Mateusza rozdział 12. w 30., a słowa te dla wszystkich chrześcijan muszą być probierzem, ilekroć do nich kto­kolwiek się zbliża i za sobą ich wzywa. Każdy, kto jeno nie chce iść „otwarcie i stanowczo11 z Chrystusem, z pewnością wiedzie przeciw Chrystusowi, a chociażby obiecywał złote góry i złotą wolność i nie- wiem jakie skarby, wiedzmy i wierzmy, że kto z Chrystusem nie zbiera, ten rozprasza!

Oczywiście tę tu tylko należy dodać przestrogę, że się to nie tyczy fa­ryzeuszów i judaszów, którzy mówią wprawdzie, że z Chrystusem idą — ale szatan ,,c h c i w o ś c i“ i „łakomstwo grosza" opętało ich serca i usi­dliło ich dusze.

IV.           ROZDZIAŁ.

Krótka historya sprawy ludowej.

 


Comments (0)

Rated 0 out of 5 based on 0 voters
There are no comments posted here yet

Leave your comments

  1. Posting comment as a guest. Sign up or login to your account.
Rate this post:
0 Characters
Attachments (0 / 3)
Share Your Location